Opary
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 21:38:36
-Severus...- odezwał się niepewnie Ron spoglądając na kochanka, który zaglądał do lodówki. Zaledwie pięć minut temu wymaszerował on do salonu z tacą pełną kanapek. Z niemym przerażeniem spoglądał w stronę lodówki, prezentu od Hermiony. Na początku zarówno Severus, jak i Ron nie byli pewni jak działa i po co właściwie jest, jednak z upływem czasu przyzwyczaili się do jej obecności w kuchni.
-Czego?- warknął Severus wyciągając z lodówki puszkę z tuńczykiem w sosie greckim, puszkę kukurydzy oraz słoik konserwowanych ogórków.
-Czy wszystko...eee...w porządku?
-A wygląda jakby było nie w porządku?- zapytał poirytowany Mistrz Eliksirów sięgając po słoiczek miodu. Ron poczuł się chory na samą myśl o tuńczyku z miodem.
-Umm...właściwie...skąd nagle masz taki apetyt?- postanowił zadać pytanie w inny sposób. Severus znieruchomiał z różdżką w dłoni, a zaklęcie, które rzucił, by zrobiły się kanapki straciło moc i dwie z kromek chleba wylądowały na podłodze.
-Apetyt?- wyglądało, że do Severusa dopiero teraz doszło, że przez cały dzień robi kolejki do kuchni i wynosi jedzenie, które zjada w tempie sekundowym. Dopiero wtedy Ron zaczął się poważnie martwić. Severus nigdy nie wyglądał na zakłopotanego, czy też niepewnego.
-Możliwe, że...to może być efekt uboczny tego nowego eliksiru...
-Wypiłeś jakis swój wynalazek?!- przeraził się rudowłosy. Severus prychnął pogardliwie.
-Oczywiście, że nie, w końcu to dla twojego brata by łatwiej było rozmnażać smoki. Możliwe, że to opary spowodowały nadmierny apetyt.- Dawny profesor zamyślił się i po chwili wachania zostawił jedzenie i pobiegł do swojego laboratorium. Ron wzruszył ramionami i wziął jedną ze zrobionych kanapek z tuńczykiem, a miód zdegradował spowrotem do szafki. Pod wpływem impulsu posypał kanapkę cukrem i ruszył do salonu.

-Ron?- do domku weszła Hermiona. Za nią wszedł Albert, były Krukon, starszy od niej o sześć lat. Ostrożnie wsuneła głowę do salonu. Na kanapie siedział najwyraźniej wściekły Profesor, a Rona zobaczyła na fotelu po drugej stronie. Obrzucali się nienawistnymi spojrzeniami.
-Profesorze Snape? Ron? Czy wszystko w porządku?
-Hermiona!- krzyknął Ron i rzucił się w jej stronę.- Mogę z wami zamieszkać? Choćby na kilka nocy? Później wraca Harry i jakoś się z nim dogadam...
-Znowu sie pokłóciliście, doprawdy po takim czasie jakim jesteście z sobą, kłócić się i robić teatr to już nie wypada!
-Nie rozumiesz! Ten...ten gad zapłodnił mnie jakimiś swoimi eliksirami.
-Ron, nie chce niszczyć twoich nadziei, ale jesteś facetem, i Severus nawet jakby CHCIAŁ, w co wątpię, mieć dzieci to sprawiło by to mu wiele, wiele kłopotów by uwarzyć ten eliksir. Jest on nielegalny, nieregulowany, niebezpieczny i powszechnie zakazany w Europie, Zachodniej Azji, Australii oraz w obu Amerykach. Próbowanie zdobycia składników na ten eliksir jest ekstramalnie trudne, nie wspominając warzenia samego eliksiru...
-Ja nie wymyślam! On mnie zapłodnił! Jestem w ciąży, do jasnej cholery!
-Zamknij się.- warknął Snape.
-O, nie! To ty się zamknij! To wszystko twoja wina!
-Moja?! Jakbyś nie zauważył to ja również jestem w ciąży z jakimś bachorem z powodu TWOJEJ nieodpowiedzialności. Postawić PARUJĄCY eliksir płodności w SYPIALNI?! Chyba nawet Longbottom nie zrobiłby czegoś tak bezmyślnego i idiotycznego!
-Eliksir płodności dla pieprzonych SMOKÓW! Nie ludzi! Nie mężczyzn! I eliksir jest do picia, a nie...wąchania! Po prostu schrzaniłeś eliksir i przez CIEBIE jestem w CIĄŻY!!!
-Ekhem...-odchrząkneła Hermiona.- Nie bardzo wiem jak to powiedzieć, ale Ginny jest również w ciąży, w drugim miesiącu, a Harry z Neville'em zaczeli składać papiery o adopcję. To robią NORMALNI HOMOSEKSUALNI czarodzieje. Jeśli chcą dziecko to je adoptują, a nie...- spojrzała na nich z niesmakiem - wypróbówują na sobie jakieś eliksiry.
-On nie jest normalny!- wrzasnął Ron wskazując palcem na swojego kochanka na kanapie. W tym samym czasie odezwał się Severus
-Nie jestem homoseksualny. - Hermiona wywróciła oczy.
-Doprawdy, aż brak mi na was słów. Chodź Albert, twoja matka nie lubi zostawać sama z całą czwórką na dłużej niż godzinę. Trojaczki jej już na pewno weszły na głowę...- to mówiąc zignorowała Rona i wyszła z domu. Albert skinął im niepewnie głową i wyszedł za nią.
-Nie chcę mieć z tobą dziecka...-poskarżył się Ron.- będzie okropnie wyglądać...z twoim nosem, moimi włosami i piegami....
-Jest jeszcze szansa odwrócić proces dla jednego z nas.- odezwał się już spokojniej Severus. Najwidoczniej wizja opisanego przez Rona dziecka była dla niego równie przerażająca.
-Co masz na myśli?
-Nie słuchałeś mnie nawet przez chwilę jak ci to wszystko tłumaczyłem?! Tylko jeden z nas nosi dziecko, drugi zaledwie pomaga, by dziecko było zdrowe niewielkim kosztem matki. Takie było założenie eliksiru. By samice smoków nie były tak wyczerpane przed i po złożeniu jaj. Teraz trzeba zdeterminować, który z nas tak naprawdę jest w ciąży, a który zaledwie pomaga. Gdyby cię tak dwa tygodnie temu energia nie zabrała, to określenie tego byłoby stosunkowo łatwe, gdyż jako pasywny ty byłbyś w ciąży, a tak...
-Chcesz powiedzieć, że to może tylko ty jesteś w ciąży?
-Albo tylko ty.
-Raczej ty, to w końcu ty tyle jadłeś...
-Co może oznaczać, że eliksir działał i ja jako pomocnik zająłem się dostarczaniem pokarmu podczas gdy twoje ciało powoli przekształca się by być gotowe na noszenie dziecka przez dziewięć miesięcy...
-Ale ty byłeś wystawiony na te pary dłużej niż ja.- przerwał mu Ron.
-A ty pierwszy miałeś mojego huja w tyłku.- zniecierpliwił się Severus.
-Nie jestem w ciąży!- wrzasnął Ron i wbiegł po schodach, a następnie trzasnął drzwiami.

-Możemy je oddać do adopcji.
-To nie takie proste, Ron.
-Ależ oczywiście, że proste. Zaraz zawołam Harry'ego i Neville'a. On chcą mieć dziecko. W końcu wrócą z Holandii i wszyscy będą zadowoleni.
-To nie taki zły pomysł...-stwierdził bezmyślnie Severus, ale już po chwili doszło do niego, że Potter i LONGBOTTOM mieli by się zajmować JEGO dzieckiem.-...jestem pewny, że możesz wymyślić coś bardziej głupiego! Longbottom, Ron?! Longbottom z dzieckiem?! Nie dałbym mu nawet lalki do zajmowania się, a co dopiero żywe dziecko...MOJE dziecko!
-To kto?! Hermiona? Ma własnych czwórkę.
-Draco.
-Malfoy?! Ta pieprzona fretka?! Nie ma mowy, że oddam WŁASNE dziecko temu fretkowatemu debilowi!

-Ron!
-Harry! Co ty tutaj robisz?- zapytał Ron masując swój żołądek i modląc sie by mdłości odeszły.
-E...rozmawiałem z Hermioną i ona mi powiedziała, że jesteś w ciąży...
-Już o tym rozmawiałem z Severusem. Nie odda dziecka w ręce Neville'a.
-Co? Wasze dziecko? Nie, ja...chciałem zapytać, czy możemy dostać ten eliksir. Toż bym nie chciał dziecka Snape'a. Aż sie boję myśleć jak toto będzie wyglądało...biedne niemowlę z tym nosem...hej! Ron! Nie rzygaj na moją nową szatę!

Zmęczony Ron przytulił się do Severusa.
-Dałeś im ten eliksir?
-Żartujesz? Nie pozwolę by moje dziecko było na tym samym roku co dziecko Longbottoma. Jego homoseksualizm jest skuteczną metodą natury na powstrzymanie go przed rozmnażaniem się.
-Jaki ty jesteś okrutny i złośliwy.
-Ja ciebie też kocham...jeśli będzie dziewczynka nazwiemy ją Eileen, a jak chłopiec to Apioro po moim pradziadku ze strony Prince...-Ron prychnął.
-Jeśli będzie dziewczynka i nazwiemy ja inaczej jak Molly to moja matka osobiście tutaj przyjdzie z wałkiem, a chłopca nazwiemy Eludiusz, po moim pra, pradziadku. To już postanowione.
-Eileen Viro Molly, ale na pewno nie nazwę swojego syna po twoim przodku...

Kiedy Ron wszedł w miesiąc piąty zauważył, że jego do tej pory niewiele zaokrąglony brzuch zaczyna rosnąć. Hermiona, która niedawno go odwiedziła stwierdziła, że i tak dosyć późno zaczął mu rosnąć. Ona się zaokrąglała już pod koniec trzeciego. Ron pamiętał ją w ósmym z trojaczkami. Wyglądała jakby połknęła autobus.
-Odchudzam się.- stwierdził kategorycznie Ron do Severusa. Ten nawet nie podniósł głowy znad Warzyciela.
-Oczywiście.
-Naprawdę się będę odchudzać!
-Możesz zacząć od odłożenia tej miski z jedzeniem.
-Severus....
-Hm?
-A jak będę taki wielki jak Hermiona w ósmym z trojaczkami to nadal będziemy mieć seks?
-Chyba żartujesz...musiałbym się wspinać by cię pocałować, nie wspominając już, że takim tłustym i wielkim pośladkiem zgniótłbyś mi małego.
-Hej! To nie było ani miłe ani zabawne.
-Naiwność tych debili co napisali ten artykuł oraz tych co to pozwolili wydrukować również nie jest ani miła ani zabawna.
-Nienawidzę cię.
-To tylko hormony.

-Wszystko w porządku, Ron?!- krzyknął Profesor Eliksirów wyrwany gwałtownie ze snu w środku nocy. Zakłopotał się widząc wpatrzone w siebie brązowe oczy.
-Pomasuj mi plecy, kopnęło mnie cholerstwo w kręgosłup.
-Nie mogła cię kopnąć w kręgosłup.- z uśmiechem położył dłoń na już dosyć pokaźnym brzuchu Rona. Poczuł mocne kopnięcie i drgnął. Nie wiedział, że dzieci mają aż tak mocno kopać.
-Musi być zaspana, zaraz mnie kopnie w pęcherz i pójdzie spać.- rzeczywiście po chwili Ron biegł do ubikacji.

-Wielki dzień nadszedł, no Ron, wspinaj się na stół.- rozkazała pogodnie Mediwiedźma. Ron położył się na stole i na polu widzenia pojawił się spory, nakrapiany brzuch.
-Nic się nie bój, wszystko będzie w porządku. Już niedługo będziesz miał w ramionach swoją małą córeczkę.-W ciagu kilku kolejnych sekund Ron miażdżył dłoń omdlałego Severusa. Po półgodzinie po sali rozległ się okropny wrzask i pielęgniarka podała mu dziecko w ręczniku. Severus odzyskał przytomność i udając, że nigdy jej nie stracił karcił spojrzeniem wszystkie obecne kobiety, a następnie spojrzał na zawiniątko trzymane przez swojego kochanka oraz tym samym winowajcę tego okropnego hałasu. Pielęgniarka zabrała niemowlę od oniemiałych rodziców by je zważyć i dokładnie umyć. Ron wyglądał jakby był ciężko chory, a Severus na przerażonego. Po zdecydowanie zbyt krótkiej chwili Mediwiedźma oddała im już ciche dziecko.
-Ona nie ma włosów- stwierdził cicho Severus niezbyt pewny jak powinien na to zareagować.
-Niektóre dzieci rodzą się bez, niedługo jej urosną.- zapewniła kobieta. Ron trącił palcem małe ramię dziecka i niemowle podniosło ryk niesprawiedliwości.
-Ma zdecydowanie twój charakter- odezwali się jednocześnie Ron z Severusem i zamilkli.
-Całe szczęście, że ma nos Weasleyów.
-I nie ma piegów.
-Och, jeszcze za wcześnie na takie szczegóły, wszystko się jeszcze może zmienić.
-Może mieć jego nos?!- Ron brzmiał na spanikowanego.
-A piegi? Jeśli nigdy nie wyszłaby na zewnątrz to może nigdy by się nie pojawiły...


Rok później

-RON! Zabierz to dziecko z laboratorium!- wrzasnął Severus próbując ochronić swój kociołek przed małą, rudowłosą i piegowatą dziewczynką, która próbowała coś tam wrzucić.
-To twoja kolej by się nią bawić! Ja jestem zajęty!- dziewczynka zmarszczyła swój całkiem spory nos i zaczęła płakać, a do wrażliwego nosa Severusa doszedł już ten znany i znienawidzony zapach, oznaczający tyle co, że musi zmienić jej pieluszkę. Jej czarne oczy odziedziczone po Severusie nie patrzyły co prawda z pogardą, ale z wyczekiwaniem, które jak twierdzili Ron i Harry było identyczne do tego Severusowego podczas lekcji eliksirów.
-Będziesz najbrzydszą dziewczyną w historii Hogwartu- oznajmił jej.- Zmienisz całe mnóstwo młodych chłopców w gejów. Będą zmieniali orientację na sam twój widok. - dziewczynka, która nie bardzo rozumiała o co mu chodzi dla wszelkiej pewności zamachnęła się i przywaliła Severusowi z całej siły metalowym statkiem, który dostała od wujka Freda, gdy ten wrócił z Majorki. Severus próbował zatrzymać krwotok z nosa kiedy dołączył do niego Ron z usatysfakcjonowanym uśmiechem
-Należało ci się za te okropne rzeczy, które jej powiedziałeś- stwierdził ignorując, że zaledwie poprzedniego dnia sam oberwał tym samym stateczkiem i miał podbite oko.



The end