W objęciach anioła 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 23:25:14
4. STRAŻNIK NIEWINNOŚCI- RYTUAŁ

"Istna Paranoja. S Z A L E Ń S T W O !"

Ciemna, wysoka postać, bezszelestnie sunęła Hogwardzkimi korytarzami.
Była tak zamyślona, że z pewnością, nawet gdyby drogę zatarasowała mu grupa śmierciożerców tańczących kankana, nie zwróciłoby to nawet w najmniejszym stopniu, jej uwagi.

Mistrz Eliksirów, wiele już słyszał i widział w życiu. To jemu powierzano najbardziej niebezpieczne misje do wykonania. To on podejmował się zadań o najmniejszym stopniu prawdopodobieństwa, iż mogą się powieść. To Jego eliksiry stanowiły obecnie poważną większość używanych specyfików. Po ciemnej jak i jasnej stronie, oczywiście. I może wiedziało o tym parę osób, ale w całej tej wojnie z Gadem, On sam, był bardzo ważny. Był cenny dla Czarnego Pana jak i jest dla Dumbeldore'a. I wiedział o tym. To wszystko świadczyło tylko o tym, jak ogromne doświadczenie życiowe posiadał. I naprawdę, niemal wcale nie zdarzało się, że mógłby go ktoś zaskoczyć, zszokować, wprawić w oszołomienie... lekki paraliż... aż do pamiętnej lipcowej nocy. Jedno słowo:

Potter.

"Zacznijmy od tego Severusie, że kształt blizny Harrego nie jest przypadkowy. Ta blizna uważana jest za pozostałość po tym jak Voldemort chciał zabić chłopca, rzucając na niego Avada Kadevre. Ale prawda wygląda zupełnie inaczej. Otóż blizna, tak naprawdę jest znakiem, który świadczy o tym, z kim mamy doczynienia. Taką samą bliznę jak Harry nosiło jeszcze tylko sześć innych osób w historii magii. I u wszystkich blizna w kształcie błyskawicy, umiejscowiona dokładnie na środku czoła, tak jak u Harrego, powstawała przy pierwszym zetknięciu się z Czarną Magią."

Tyle lat, zastanawiałem się nad tym i analizowałem tą przeklętą bliznę, i w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że ta blizna może oznaczać coś takiego!
Później Albus pokazał mi jakąś księgę: oprawiona w czarną wężową skórę, zdobiona jedynie srebrnym klamrami, a na samym środku okładki srebrna, połyskująca błyskawica. Dokładnie taka jak u chłopaka, a wokół niej jakieś napisy. Jak się chwilę później okazało były po Celtycku. I wtedy zacząłem wierzyć...

" Widzisz Severusie, istota, o której mówiłem na zebraniu Zakonu, istota którą jest Harry i istota, którą opisuje ta jedna jedyna w swoim rodzaju księga, nazywana jest Aniołem Mocy."

"Anioł Mocy" kto to do licha wymyślił?! Chociaż... biorąc pod uwagę wygląd chłopaka, trzeba przyznać, że ta nazwa ma sens...Słowa Albusa wierciły mu dziurę w mózgu. Dosłownie bolała go już głowa od tego wszystkiego. I nie przerażał Go sam fakt, iż będzie z chłopakiem blisko. Nic z tych rzeczy w końcu jemu od życia też się coś należy- Uśmiechnął się drapieżnie- w końcu taki Potter... normalnie jak gwiazdka z nieba...

"Kluczową sprawą jest w tym wszystkim seksualność Harrego, seksualność Anioła Mocy i wszystko, co się z nią wiąże. Wszystko"

Albus znowu się nie pomylił. Gdyby inni wiedzieli, co Potter, obecnie oferuje swoim ciałem...

Wszedł do swoich kwater, zamkną drzwi i już po chwili siedział w wygodnym fotelu z szklaneczką Ognistej Whisky.

"Ostatni Anioł, pojawił się dokładnie dwanaście tysięcy lat temu, a wszystkich na przełomie milionów lat istnienia Magii było zaledwie sześciu. Harry jest siódmy. Tak, więc Severusie, jesteśmy świadkami czegoś niewiarygodnie rzadkiego."

Właśnie. Rzadkiego jak cholera. Potter ma szczęście do bycia kimś wyjątkowym, i to pod każdym względem. No tak... Ale ryzyko i ogromne niebezpieczeństwo, jakie ze sobą niesie jego moc...

"Harry jako Anioł Mocy jest niewiarygodnie potężny. Ale dlaczego powiedziałem, że głównie chodzi o seksualność Harrego?"

I to, co usłyszał sprawiło, że zapomniał jak się oddycha, jak się chodzi, jak się mówi, jak się nazywa... wszystko.

"Aniołowie Mocy to istoty, które przez stosunek płciowy, oferują ogromną moc i niewiarygodną ochronę. Szkopuł w tym, jak ta ochrona i moc zostanie pozyskana... Za zgodą Anioła... lub też bez jago zgody, czyli gwałtem."

Czegoś tak absurdalnego w całym swoim żywocie nie słyszał. Wypił do dna złocisty trunek i jednym machnięciem różdżki, napełnił szklankę do pełna.
Moc i ochrona tak potężna... pozyskana tylko przez sex...No... Sex z Złotym Chłopcem nie jest czymś odpychającym, to po pierwsze... a po drugie można się dzięki temu stać niemal nieśmiertelnym... czyli coś dla maniaków typu Jaszczur end kompany. Taaaaaaaa... świetlana przyszłość dla Pottera. Jego zdrowie! I opróżnił szklaneczkę jednym haustem, po czym znowu ją napełnił.

" Wszystko tkwi w tym, Severusie, aby w ciągu przemiany, która trwa pół roku, nie doszło do naruszenia niewinności Anioła. Te sześć miesięcy, Anioł nie panuje w pełni nad swoimi mocami a co za tym idzie nie może sam się pilnować, czy chronić. Mówiąc otwarcie i w skrócie: Jeżeli Harry zgodzi się na stosunek, nic się nie dzieje, jest dorosły, to jego życie, jego sprawa i wtedy to on decyduje o tym ile odda mocy i jaką ochronę zapewni tej osobie. Jeżeli natomiast Anioł padnie ofiarą stosunku wymuszonego, czyli gwałtu. Osoba, która się tego dopuści przejmie połowę mocy Harrego, a on sam stanie się niezwykle potężną mroczną istotą bez uczuć i świadomości. I tu właśnie pojawia się Strażnik Niewinności, którego zadaniem jest chronić Anioła podczas przemiany."

Merlinie... jeszcze ognistej... tak...

Analizując słowa dyrektora dalej. Pottera trzeba chronić pół roku, czyli przez całą jego przemianę. Po tym okresie chłopak będzie w stu procentach panować na swymi mocami... No... a wtedy... to raczej... chroń Merlinie Jaszczura i resztę... tym bardziej jeżeli Złoty Chłopiec odzyska pamięć... chroń nas wszystkich...

"Księga, którą Ci pokazałem, nazywana jest Anielską Księgą. Przetłumaczone są tylko pierwsze rozdziały, resztę przeczytać może tylko i wyłącznie Strażnik Niewinności. Dowiedziałem się z niej, jak należy wybrać strażnika, jak postępować z Aniołem i najważniejsze jak przeprowadzić Rytuał Połączenia. Podczas niego zostaje połączona krew Anioła i jego Strażnika, przez to nawiązane jest połączenie "signes"(tłum. Znak z łac.). To połączenie sprawia, że tak samo Anioł jak i Strażnik będą wiedzieć, kiedy z drugim dzieje się coś złego. To zwiększa wielokrotnie bezpieczeństwo Harrego."

Super. Dobra. Tak. Jazda na całego zacznie się wtedy, jak nasz Aniołek odzyska pamięć... Ale tym mam się nie martwić... Łatwo powiedzieć... A zresztą... Niech będzie, co ma być... Może Albus ma rację... i Potter mnie później nie znienawidzi?

"Severusie, jesteś dorosłym mężczyzną, i uważam, że stać cię na to, aby zaskarbić sobie zaufanie i szacunek Harrego. W obecnej sytuacji możesz mu pokazać, że nie jesteś taki zły. W miejscu, do którego was wysyłam, będziecie zupełnie sami, więc spokojnie możesz ściągnąć te swoje maski. I nie rób takiej zbulwersowanej miny, może, a nawet na pewno nie wiesz, że Aniołowie Mocy są uważani za najdyskretniejsze magiczne istoty. No... nie krzyw się tak...jestem pewny, że wyjdzie wam to obojgu na dobre. Powiem ci jeszcze tylko, tak od siebie, że warto mieć po swojej stronie kogoś takiego jak Harry, uwierz mi, wiem, co mówię. Zobaczysz, że jeszcze może się okazać dla ciebie kimś bardzo ważnym."

-I właśnie tego boje się najbardziej Albusie... Właśnie tego boję się najbardziej...- smutny głos Severusa Snape'a odbił się echem w ciemnym pomieszczeniu.

***************


-Witaj Molly- serdeczny głos dyrektora przerwał ciszę panującą na Grimmauld Place 12.

-Oh, witaj Albusie- Pani Wasley nadal z zaczerwienionymi oczami, uśmiechnęła się ciepło- przyszedłeś po Harrego?

-Tak, jest na górze?

-Tak, niedawno stąd poszedł, jadł kolację.-widać było, że Molly Wasley jest oczarowana "nowym" Harrym- niesamowicie się zmienił.

-Ale chyba na lepsze, prawda- zaśmiał się dyrektor.

-Harry zawsze był uroczym chłopcem Albusie- odpowiedziała z naganą w głosie, jakby przeczuwała, o co może chodzić starszemu magowi.

-Oczywiście. Reszta na misjach?- zapytał już nieco poważniej.

-Tak. Jako ostatni, kwaterę opuścił Remus, nie mógł się nagadać z Harrym- dodała rozczulonym głosem.

-To zrozumiałe. A więc zabieram Harrego i znikamy, pozdrów Artura- dyrektor już miał wyjść, kiedy zatrzymał go łamiący się głos Pani Wasley.

-Albusie... z Harrym będzie wszystko dobrze? Bo... nie wiem, co mam powiedzieć dzieciakom, Hermiona wczoraj do nas przyjechała i wszyscy się bardzo martwią... te artykuły w gazetach... i...- przerwała a jej oczy dziwnie się zaszkliły.

-Molly...- zaczął dyrektor łagodnie- uwierz mi, i przekaż dzieciom, że z Harrym będzie wszystko w porządku. Czekają go trudne chwile, ale do października będzie wszystko dobrze. Poinformuj ich o jego stanie, ale nic więcej. Zaufajcie mi, wiem, co robę a wiesz przecież, że dobro Harrego jest dla mnie najważniejsze- zakończył z uśmiechem- a teraz do zobaczenia Molly.

*************


"Mam tego dość"- Pomyślał wysoki czarnowłosy chłopak, opadając z westchnieniem ulgi na łóżko. Odkąd się obudził minął prawie jeden dzień. "Ta sytuacja jest bardzo frustrująca. Ludzie tutaj są bardzo mili, szczególnie Remus, Pani Wasley... no i ta dziewczyna z różowymi włosami, która woli jak się jej mówi po nazwisku- Tonks".- Uśmiechnął się lekko.

Wziął swoją różdżkę z szafki i zaczął się nią bezmyślnie bawić.

"Ale, denerwujące jest to, że ich nie pamiętam. Opowiadają mi o różnych ludziach, podobno moich przyjaciołach. O Ronie, Hermionie, Ginny...
A ja ich nie pamiętam... ich wyglądu, zachowań, zwyczajów... Nic."


Westchnął jeszcze raz głośno chcąc pozbyć się napięcia.

"Do tego, dowiedziałem się, że jestem bardzo sławnym Chłopcem, Który Przeżył, że moje imię i nazwisko zna każdy czarodziej, że moi rodzice za mnie oddali życie, że miałem mnóstwo przygód... I pamiętam Hogwart, błonia, jezioro, zakazany las i wiem, że wiele rzeczy tam się wydarzyło...ale wszędzie jestem sam. W każdym wspomnieniu jestem sam. Przecież Hogwart to szkoła, tam, na co dzień przebywa ogrom ludzi. A ja nie pamiętam absolutnie N I K O G O ! Merlinie... co za bagno. Do tego moi krewni, u których mieszkałem, a których oczywiście również nie pamiętam, zginęli, kiedy ten San Mam Wiedzieć Kto po mnie przyszedł tydzień temu. I podobno to wszystko jego wina...To takie cholernie wkurzające żyć w śród tylu ludzi i nie znać żadnego z nich...- jego rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.

-Proszę!- powiedział prostując się.

Do pokoju wszedł Dyrektor Hogwaru. Harry rozpromienił się na jego widok, czekał na niego.

-Witaj Harry- przywitał się Dumbeldore. Przyjrzał się chłopcu uważnie. Uśmiech, którym został obdarzony mógłby zauroczyć niejedną osobę.

-Dobry wieczór, panie Dyrektorze.

-Harry powiedziałem wczoraj, że wytłumaczę Ci dzisiaj parę istotnych spraw.

-Tak pan powiedział- szmaragdowe oczy zabłysły z ciekawości.

Dyrektor usiadł na krześle naprzeciwko chłopca. Szczerze się obawiał jak Harry przyjmie rewelacje na swój temat. Ciążyła nad nim ogromna odpowiedzialność. Musiał wytłumaczyć chłopcu, kim jest, co musi się stać. I musi powiedzieć mu wszystko. Życie nauczyło go, że zatajanie spraw bezpośrednio dotyczących chłopca nigdy do niczego dobrego, go nie zaprowadziły. A chłopak był już dorosły...

-A, więc Harry, powiem Ci teraz wszystko, co musisz wiedzieć. Wszystko, czego musisz być świadomy. Informacje te z pewnością tobą wstrząsną, ale musisz je poznać. Jesteś już dorosły i nie chcę zatajać przed tobą niczego, co mogło by Ci później zaszkodzić.

-Rozumiem- odpowiedział lekko przestraszony chłopak.

-Zacznijmy od tego...

***********

Była dokładnie 23.35. Severusa Snape znajdował się w środku Zakazanego Lasu. A dokładniej mówiąc, na przepięknej polanie nazywanej Jądrem Hogwartu. Było to miejsce niezwykłe pod każdym względem.

Miało kształt idealnie symetrycznego koła, podłoże wyścielone miękką jak pierzyna trawą, która niezależnie od pory roku była zielona. Całość otoczona grubą warstwą drzew liściastych, które ścieśnione u swych koron zdawały się tworzyć nad polaną swego rodzaju kopułę, pozostawiając tylko o wiele mniejszy wylot, przez który widać było zawsze gwieździste niebo. Na samym środku, stał wyrzeźbiony w białym marmurze, masywny okrągły stół. Jego blat podzielony był na cztery równe części, której każda była przyporządkowana jednemu z założycieli. Piękne rzeźby kolejno przedstawiały Herby Hogwardzkich domów: Gryffindor'u, Sliterin'u, Haflepaff'u i Rewenklaw'u. To właśnie w tym miejscu, ponad tysiąc lat temu, czterech przyjaciół: Godryk, Salazar, Helga i Rowena, odprawiło rytuał krwi i powiązania mocy, dzięki któremu, Hogwart stoi dumnie się prezentując po dziś dzień. Wszystko było oświetlone, pomimo tego, że nie można było dojrzeć jakiegokolwiek źródła tego światła. I każde źdźbło trawy tutaj, każdy liść, nieśmiały podmuch wiatru przesycone było ogromną mocą wielkiej czwórki. Jedyne i niepowtarzalne w swej niezwykłości miejsce.

Severus przejechał dłonią po chłodnej płycie stołu. Był tutaj pierwszy raz, i nie mógł się nadziwić pięknu, oraz niemal, namacalnej gołymi rękoma mocy tego miejsca. Nie dziwił się, że Albus postanowił odprawić rytuał akurat tutaj. Niedługo właśnie w tym miejscu zostanie powiązany z niezwykłą istotą magiczną. Westchnął cicho, nadal nie mógł pozbyć się wrażenia, że to wszystko jest jakimś pieprzonym snem, z którego nie mógł się obudzić. Odwrócił się gwałtownie słysząc zbliżające się kroki.

Z mroku wyłoniły się dwie postacie. Dumbeldore i Potter.

Dyrektor wszedł na polankę niosąc znaną mu już księgę, natomiast Potter w momencie, kiedy przekroczył linię oddzielającą polanę od reszty lasu zatrzymał się gwałtownie, nabierając głośno powietrza. Starszy mag odwrócił się natychmiast w jego stronę.

-Harry... coś się stało? -zapytał z niepokojem.

Chłopak spojrzał na niego zamglonym wzrokiem, po czym bez słowa, powoli podszedł do marmurowego stołu, a kiedy go dotknął polana rozbłysła się nagłym blaskiem, tak, że dosłownie nic nie było widać. Harry zabrał rękę.
A jasność na polanie wróciła do poprzedniego stanu.

-Przepraszam panie dyrektorze, ale w tym miejscu jest tyle... mocy- szepnął niemal z czułością.

Dumbeldore przyglądał mu się chwilę z uwagą. Spojrzał na Snape'a porozumiewawczo, po czym odezwał się łagodnie:

-Harry chciałbym Ci przedstawić twojego Strażnika- Chłopak w jednej chwili stracił zainteresowanie niezwykłym miejscem i odwrócił się w stronę mężczyzn.

" Merlinie ...jakie te oczy są zielone... jak szmaragdy...i takie duże... piękne..."-pomyślał oszołomiony Mistrz Eliksirów, kiedy spojrzenie chłopaka spoczęło na nim. W oczach Harrego nie dojrzał strachu, niepewności czy...wstrętu, a przecież tego się spodziewał. Zobaczył tam natomiast coś, co spowodowało, że po jego ciele przebiegł dreszcz... oczekiwania.

-Harry, to jest profesor Severus Snape, Mistrz Eliksirów Hogwartu i mój przyjaciel- powiedział spokojnie dyrektor na co Harry zrobił coś czego Snape absolutnie się nie spodziewał.

-Dobry wieczór panie profesorze..- powiedział nieco z zawstydzeniem? podchodząc do niego z wyciągniętą ręką. Severus machinalnie uścisnął jego dłoń i sekundę później doszedł do wniosku, że był to zły pomysł.

Dotyk chłopaka był tak niezwykły, iż przyprawiał o drżenie. Delikatny... zmysłowy... jedwabisty... i miękki. Wszystko to sprawiało, że naturalne odruchy zrobiły sobie wolne, a mężczyzna ściskał dłoń dłużej niż powinien. Kiedy po paru sekundach się ocknął, szybko puścił trzymaną dłoń i skinął głową. Harry lekko się na to zarumienił.

Przyjrzał się chłopcu uważnie, a kiedy kilka niesfornych kosmyków uwolniło się z jego warkocza, spływając na twarz, Severus w jednej chwili zdał sobie sprawę, że ma niepohamowaną ochotę odgarnąć je na swoje miejsce... ale powstrzymał się w ostatniej chwili... i te oczy które nieświadomie tyle obiecywały...tak ponętnie zielone... i ruchy, sposób poruszania się ...zwinne i płynne... Cała osoba chłopaka niesamowicie oddziaływała na zmysły, myśli... zachowanie...A może jemu się zdawało...? Po prostu niewiadomo, dlaczego miało się świadomość tego, że przebywa się w obecności niezwykłej istoty.

-Myślę że powinniśmy zaczynać...-odezwał się dyrektor z pewnym zadowoleniem, wyczuwalnym w jego głosie.

- Tak, oczywiście- odezwał się cicho Mistrz Eliksirów wyrywając się z dziwnego stanu. Spojrzał na Albusa, który uśmiechał się do nich obu.

-Podejdźcie do stołu założycieli- kiedy to zrobili, Dumbeldore kontynuował- Cały rytuał polega na połączeniu waszej krwi. Wszystko odbywać się będzie w trzech etapach. Pierwszy etap to prośba Anioła do Strażnika o ochronę. Drugi: przyjęcie prośby Anioła przez Strażnika. I trzeci: połączenie krwi.
Podczas całego rytuału nie wolno wam się odezwać do siebie oprócz momentów kiedy was o to poproszę, wtedy będziecie powtarzać za mną, po celtycku słowa składanej prośby- ty Harry i słowa przyjęcia prośby i podjęcia się ochrony- ty Severusie. Podczas połączenia krwi musicie nieustannie patrzeć sobie w oczy. Nie wolno wam przerwać kontaktu wzrokowego... Dobrze... teraz stańcie naprzeciwko siebie, bokiem do stołu i podajcie sobie prawe dłonie.

Rytuał się rozpoczął.

Dyrektor ułożył księgę na blacie stołu, dokładnie obok złączonych dłoni. Otworzył ją i zaczął czytać w celtyckim języku. W miarę jego słów wokół wszystkich trzech, zbierało się coraz więcej energii, która była do tego stopnia gęsta, że ich włosy zaczęły się unosić i lekko falować.

Dyrektor przerwał czytanie, machnął różdżką wymawiając przy tym głośno i wyraźnie jakieś niezrozumiałe słowa, na stole kolejno pojawiło się parę rzeczy: ogromny srebrny kielich, który zdobiony był diamentowymi akcentami- całość po jego bokach przedstawiała obraz burzowego nieba. Obok niego- prosta, srebrna, gruba szarfa, po niej- zwykła, szklana waza napełniona czystą wodą. Ale najbardziej niezwykły z całą pewnością był sztylet, który pojawił się niewiadomo skąd jako ostatni. Jego rękojeść była prosta: gładkie srebro, którego jedyną ozdobą była błyskawica wysadzana przezroczystymi diamentami, natomiast ostrze- całkowicie diamentowe i przezroczyste jak źródlana woda o kształcie błyskawicy wielkości kilkunastu cali. I z całą pewnością osoba, która go wykonała była niezastąpiona w swym kunszcie. Sztylet był prawdziwym dziełem sztuki.

-Pierwszy etap -powiedział dyrektor spokojnie, zwracając się na Harrego- Musisz powtarzać za mną, dokładnie słowo w słowo, język celtycki jest dosyć trudny, ale powinieneś sobie poradzić- uśmiechnął się pokrzepiająco do niego, widać było, że chłopak jest bardzo zdenerwowany, ponieważ drżał lekko, lecz widocznie na całym ciele- Patrz się przy tym ciągle w oczy Severusa. Zaczynamy.

Harry westchnął cicho i utkwił wzrok w czarnych tęczówkach. Dyrektor owinął ich złączone dłonie szarfą i rozpoczął czytanie prośby. Powtarzał dokładnie, słowo po słowie. A czym dłużej to trwało, niewiadomo, dlaczego uspokajał się. Dopiero chwilę później, kiedy powtórzył ostatnie słowa prośby, zdał sobie sprawę, że to dzięki mocniejszemu uściskowi mężczyzny, który przed nim stał. A w miarę jak Snape powtarzał słowa przyjęcia prośby, Harry całkowicie przestał drżeć. Uwierzył tej mrocznej, stojącej naprzeciwko niego postaci. Uwierzył, że nie musi się niczego obawiać... Uwierzył, że nie jest już samotny... Czuł się bezpieczny... Nie wiedział, dlaczego, po prostu jego myśli, zmysły, ciało, emocje... całym sobą to wiedział.

I na pewno nie zdawali sobie sprawę z tego, iż w tym momencie, kiedy wszyscy trzej całkowicie pochłonięci byli rytuałem, każda magiczna istota miała świadomość tego, iż dzieje się coś niezwykłego... coś niecodziennego.... Nie wiedzieli, bo nie mogli wiedzieć, że każdy czarodziej na świecie, każda czarodziejka, każda istota czarno jak i biało magiczna... wszyscy, którzy mieli w sobie choć odrobinę magii- wiedzieli i czuli, że dzieje się coś bardzo ważnego i dobrego...

Nie mogli też wiedzieć, że gdzieś tam... dokładnie w tym momencie, szkarłatne oczy zwęziły się z ogromnej wściekłości a ich właściciel zaryczał nienawistnie w ataku furii...

-Ostatni etap- powiedział Albus lekko podenerwowany - Dokładnie w takim ułożeniu jak teraz, odwróćcie dłonie tak, aby wasze przeguby w linii prostej do siebie przylegały- kiedy to zrobili dyrektor poprawił szarfę i kontynuował- Zaraz po tym jak wasze przeguby zostaną przecięte, mocno i dokładnie przyłóżcie do siebie swoje rany, tak aby wasza krew mogła się połączyć. Podczas połączenia krwi, nie wolno wam przerwać kontaktu wzrokowego. Gotowi?- spojrzał na nich, Harry był widocznie blady, ale tak jak Severus kiwnął zdecydowanie głową- Dobrze, zaczynamy.

Dumbeldore zaczął mamrotać coś cicho w języku Celtów. Do wspomnianego już kielicha wlał trochę wody z wazy. Napił się trochę, po czym przyłożył kielich kolejno do ust Harrego i Severusa. Po dłuższej chwili podniósł sztylet, ostrożnie dwoma rękami i znowu coś mamrotał. W miarę jego słów wokół sztyletu pojawiło się parę mgliście białych, szerokich wstęg, które najpierw powoli owinęły się wokół niego, a kiedy dyrektor jednym zdecydowanym ruchem przeciął przegubu Harrego i Severusa, wstęgi znacznie się wydłużyły i owinęły się najpierw wokół ich złączonych, w silnym uścisku dłoni... później ramion... głów... klatek piersiowych... bioder... ud... kolan... łydek... i stóp, po czym tą samą drogą wróciły i zniknęły owijając się ciasno wokół połączonych dłoni. Wtedy dyrektor wziął szklaną, napełnioną czysta wodą wazę i polał zranione przeguby znów coś mamrocząc.

I było po wszystkim.

-Harry... źle się czujesz?- zapytał Starszy Mag kiedy odwijał srebrną szarfę z ich rąk. Chłopak był bardzo blady i wydawał się osłabiony.

-Dziwnie się czuję...-powiedział cicho. W tym momencie on i Severus puścili swoje dłonie, na których o dziwo nie było żadnych ran. Oboje potarli odruchowo nadgarstki patrząc się na siebie.

Dyrektor jednym ruchem różdżki sprawił, że wszystkie przedmioty leżące na stole rozpłynęły się w powietrzu. Następnym sprawił, że pojawiło się jakieś pióro- zapewne świstokilik.

-Musicie ruszać, wasze rzeczy już tam są. I Severusie pamiętaj co tydzień raport, jakbyście potrzebowali mojej pomocy, kontaktujcie się ze mną o każdej porze. Stamtąd można się teleportować. A tobie Harry życzę powodzenia. Ruszajcie- powiedział podając im świstokilik. Obaj skinęli głowami na pożegnanie i chwilę później, już ich nie było.

Albus westchnął głośno. Ten rytuał kosztował go wiele wysiłku i mocy. Już miał ruszać w stronę zamku, kiedy usłyszał za sobą szelest. Nie odwracając się powiedział:

-Dobry wieczór Centauronie.

-Witaj Albusie.

Dyrektor odwrócił się w stronę gościa. Parę metrów za nim stał potężny pół koń, pół człowiek. Jego sierść, włosy oraz długa broda były śnieżnobiałe. Miał niewiarygodnie niebieskie oczy i piękną twarz. Centaur, całą swą postacią dawał do zrozumienia, iż jest on niezwykłą istotą. W końcu był władcą całej rasy Centaurów.

-Przyglądałeś się wszystkiemu, prawda?- zapytał Dumbledore uśmiechając się lekko.

-Nie będę ukrywać, że dziwi mnie twój kandydat na Strażnika Anioła- odpowiedział tamten podchodząc powoli do dyrektora-, Ale znam cię i wierzę w twój wybór.

-Cieszy mnie to, Severus jak nikt inny się do tego nadaje.

-Albusie, wiesz, że teraz wszystko się zmieni. Anioła czekają trudne chwile, ale to z pewnością nie jest dla ciebie nowością. Nie będzie mu łatwo. Szczególnie teraz. Po pierwszym etapie przemiany, jeszcze przez cztery miesiące będzie trzeba Go chronić. Chciałem abyś wiedział, iż możesz w tej sprawie liczyć na moją pomoc.

-Dziękuję, Centauronie. Każda pomoc się przyda.

-Dzisiejszej nocy, każda istota magiczna odczuła bardzo wyraźnie, że dzieje się coś niezwykłego. Wielu będzie się chciało dowiedzieć, co się stało, a niektórym z pewnością się uda odkryć prawdę.

-Z pewnością. Dlatego w ciągu tych dwóch miesięcy, wielokrotnie zwiększę zabezpieczenia Hogwartu. Nie można ryzykować...

-Zawsze, jeżeli chodzi o tego chłopca robisz wszystko, aby był bezpieczny. Wiem, że tym razem będzie tak samo.- centaur spojrzał na gwieździste niebo, by po dłuższej chwili dodać- Siódemka to najpotężniejsza magiczna liczba... Wszystkie konstelacje gwiazd mówią, iż siódmego Anioła czekają najcięższe próby. Będzie potrzebować wiele wsparcia... Miejmy nadzieję, że jego Strażnik podoła swemu zadaniu...

-Miejmy nadzieję...- powiedział cicho Albus patrząc w gwieździste niebo- Ja naprawdę wierzę w tą dwójkę...

************

Świstoklik przeniósł ich w górzyste tereny, do średnich wielkości, drewnianego domku. Wylądowali w małym holu.

-Panie Potter ...- Severus nie zdążył nic więcej powiedzieć, ponieważ chłopak zachwiał się i stracił przytomność. W ostatniej chwili został złapany przez silne ramiona mężczyzny, które Go podniosły i przytuliły do siebie.

-Wspaniały moment żeś sobie wybrał- Mruknął poirytowany Severus. Rozglądnął się nie wiedząc gdzie iść, zrobił parę kroków, po czym cofnął się jak oparzony. Przed nim stało małe coś, nazywane potocznie: skrzatem domowym. Miało duże oczy, koloru szarego, ogromniaste uszy i wielki nos. Ubrane w śnieżnobiałą poszewkę, wyglądało dość schludnie. Skrzat skłonił się i zapiszczał:

-Szarek wita pana... Szarek służy panu.

-Zaprowadź mnie do sypialni- warknął zły Snape. "przestraszyć się skrzata...stary się robię..."

Wyszli na piętro. Severus musiał przyznać, że spodziewał się znacznie gorszych warunków... a tu!? Normalnie luksusy! Sypialnia, do której weszli była duża i przestronna. Skierował się w stronę dużego łóżka z baldachimem, na którym delikatnie ułożył chłopaka. Zdjął mu buty i bluzę, zostawiając Harrego w cienkiej podkoszulce i dresowych spodniach, które miał na sobie. Później otulił Go szczelnie kołdrą i usiadł obok niego.

Miał niepowtarzalną okazję, aby z bliska przyjrzeć się pięknej twarzy chłopaka. Teraz odprężonej i spokojnej, choć nadal trochę bladej. Po paru minutach, przejechał opuszkami palców po delikatnej skórze... bardzo nieśmiało, jakby bał się go dotknąć.

-Niech będzie, co ma być...- Wyszeptał Severus cicho. Schylił się powoli by złożyć na czerwonych, ciepłych ustach nieśmiały pocałunek. Trwał on dłużej niż się tego spodziewał. Ale te usta były tak niesamowite... I niewiadomo, dlaczego smakowały tak słodko... niczym najlepszej jakości miód. Mężczyzna zadrżał, kiedy wyobraził sobie jak smakować będzie naprawdę głęboki pocałunek.

-Na to musisz jeszcze poczekać Severusie. A czekanie z pewnością się opłaca... -wyszeptał cicho odsuwając się od Harrego i wstając. A za nim wyszedł spojrzał jeszcze raz na chłopca i naprawdę, uśmiechnął się ciepło. I nie zabrakło w jego wyrazie twarzy pewnej drapieżności i oczekiwania na to, co przyniosą nadchodzące dni...