Spotkanie 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 08 2011 13:46:38
Wiem, że to głupie, ale nie mogę nic na to poradzić. Wszyscy w lochach patrzą na mnie jak na wariata i pewnie mają trochę racji, skoro dziś brałem prysznic już cztery razy, a mamy dopiero 15. I zanim zapytacie - nie byłem na siłowni, nie latałem, nie przygotowywałem żadnej mikstury, nie onanizowałem się itd itp. Jednak kiedy pomyślę, że za siedem godzin mam się spotkać z Harrym, napełnia mnie to takim przerażeniem, że sam nie wiem co mam ze sobą zrobić. Oczywiście, nikt poza mną nie ma o tym pojęcia, więc zapewne stanowiłem nielada atrakcję - włócząc się z kąta w kąt, nie mogąc usiedzieć spokojnie przez czas dłuższy niż trzy minuty - Blaise patrzył na zegarek - mamrocząc do siebie pod nosem i co chwila zerkając w lustro. Około osiemnastej zaczęły się pytania. Po kolejnym już prysznicu, kiedy zdecydowałem wreszcie co na siebie włożyć i przygotowałem swoją najlepszą bieliznę i moje ulubione ciuchy - jeansy Diesla, podkoszulek Pepe i wygodne japonki Roxy, moi kochani koledzy i koleżanki 'ala 'hieny i wampiry', nie wytrzymali presji i zaczął się wywiad. Nic im nie powiedziałem oczywiście, ale w pewnych momentach było ciężko - zapewne dlatego, że właściwie nie chciałem zatajać tej informacji. Wiedziałem, że dzisiaj w nocy najprawdopodobniej Harry złamie mi serce, ale jakaś masochistyczna część mnie cieszyła się tak bardzo na to spotkanie - wreszcie sam na sam z nim! Chciałem wszystkim o tym powiedzieć, wręcz wykrzyczeć to, ze szczytu schodów w holu głównym i nic sobie nie robić z reakcji innych ludzi. Spędziłem ponad godzinę układając włosy, ciągle niezadowolony z rezultatu - nie chciałem wyglądać jakbym spędził masę czasu na przygotowaniach, ale jednocześnie chciałem wyglądać idealnie.. dla niego. Jeśli mam dostać tylko tą jedną noc, to przynajmniej wykorzystam ją w pełni. Byłem zdecydowany - chociaż jeden pocałunek. Może wyznam mu miłość, a potem szybko rzucę mu się na szyję, zanim zdaży roześmiać mi się w twarz?!

Boże jestem taki beznadziejnie zakochany, że aż mam siebie dość, ale nie mogę nic na to poradzić. Zachowuję się jak jakaś cholerna nastolatka, fanka jednego z tych mugolskich zespołów chłopięcych. Wiem to, a jednak nie mogę przestać. Nakladajac róż na policzki - jedyny kosmetyk, oprócz maskary, jakiego używam - zastanawiałem się, czy Harremu będzie się to podobało. Wślizgując się w czarne spodenki Kleina, aż do bólu miałem nadzieję, że Harry będzie mógł je zobaczyć. Kiedy spojrzałem w lustro, przeraziłem się, że może Harry lubi owłosionych mężczyzn, podczas gdy ja mogłem się golić raz na dwa tygodnie, a moja klatka piersiowa była gładka niczym u nowo narodzonego dziecka. Czy Harry lubi umięśnione ciała?! Całe życie byłem chudy i daleko mi było do Pudzianowskiego.. baaardzo daleko! A kolor włosów..? Czy Harry lubi blondynów? Zaczynałem panikować. Oddychaj Draco, głębokie wdechy i wydechy.. wszystko będzie w porzadku. I wtedy uświadomiłem sobie, że nic nie będzie w porządku! Wszystko jest tak dalekie od porządku, jak to tylko możliwe! Za godzinę mam spotkać się z mężczyzną, którego kocham, a który najprawdopodobniej zdepcze moje uczucia i jeszcze mnie przeklnie. Schodząc rano na śniadanie, wszyscy będą już wiedzieli. Gdziekolwiek nie spojrze, zobacze pół - uśmiechy i szepty nie będą cichły za moimi plecami. Najprawdopodobniej dowiedzą się gazety i moi rodzice.. ta resztka dumy, którą nadal posiadam, przepadnie.

Byłem wtedy gotów nie pójść. Zmyłem makijaż, ubrałem ulubioną pidżamę, posłałem jednego z pierwszaków po wielkie pudło lodów truskawkowych, 'Duma i uprzedzenie' pod ręką i zaklepałem mój ulubiony fotel przy kominku. Jednak kwadrans przed umówioną godziną, kiedy po raz setny chyba czytałem tą samą stronę, a Pansy zapytała czy mam może zamiar wziąć tabletkę antykoncepyjną - najwidoczniej nie zerkałem na zegar tak dyskretnie jak mi się wydawało, znów naszły mnie wątpliwości. Co jest w tym człowieku, co sprawia, że zachowuje się jak obłąkany? Co on takiego w sobie ma, że czuję w ten sposób?!

Ostatnio nabrałem strasznego zwyczaju - obgryzam paznokcie. Ilekroć widzę Harrego, kiedy uśmiecha się do swoich przyjaciół, obgryza pióro, przeczesuje ręką włosy, je produkty czekoladowo - miętowe (jego ulubiony smak) i truskawki, przeciąga się, mierzwi włosy i lekko wysuwa język, kiedy się nad czymś skupia, lata, oddycha..Wiem, że brakuje wtedy tak niewiele, żebym podszedł i stanął przed nim tak, żeby to do mnie się uśmiechnął, żebym zlizał ten kawałek czekolady z jego górnej wargi, dotknął tego kawałka skóry tuż nad paskiem jeansów, kiedy jego koszulka podjeżdża do góry, pomógł rozwiązać nierozwiązywalne, wtłoczył powietrze do jego płuc.. Brakuje tak niewiele, jeszcze tylko te kilka metrów, parę kroków.. Palenie w budynku szkoły jest zabronione. Gdyby było inaczej, na pewno nie nabrał bym tak prostackiego zwczaju..

Kiedy tak siedziałem w fotelu, obgryzając kciuka prawej dłoni, uderzyło mnie, że jeśli nie pójdę, to stracę zaufanie Harrego już chyba na zawsze. I jeśli nie pójdę, jeśli on się nie dowie, to chyba wybuchnę i zrobię coś głupiego! Ale jeśli pójdę, a on rozbije moje serce na kawałki? Czy będę w stanie poskładać je na nowo i zaczść kolejny rozdział mojego życia - bez Harrego? Czy nie będę wtedy martwy...?
Pójść, nie pójść, pójść, nie pójść, pójść, nie pójść, pójść, nie pójść, pójść...
- Draco na Merlina, zdecyduj się wreszcie!!
Aż mrugnąłem z zaskoczenia. Proszę?
- Naprawdę muszę nauczyć się tego na jutrzejsze zajęcia, a twoje zachowanie wcale nie pomaga. Działasz mi na nerwy, jak i zapewne każdej innej osobie w pomieszczeniu - co to za pomruki? - Kręcisz się, za chwilę z twojego kciuka poleje się krew i czas nadal płynie nieubłaganie do przodu.. Idź zrobić ze sobą to, co zrobiłeś wcześniej - wygladałeś bosko - i biegnij gdziekolwiek masz biec, i spotkaj się z kimkolwiek masz się spotkać, i kochaj się z nimi, cokolwiek Draco! Zachowujesz się jak jakiś pieprzony Huffelpuff, zdecyduj czego chcesz i idź i weź to! I zrób to w miarę szybko, proszę cię, bo innaczej nie wytrzymam i cię uderzę..
Powiedziała to wszystko tak szybko, że nawet nie miałem czasu oswoić się z informacjami, kiedy dodała łagodnie:
- I każdy chyba widzi, że o kimkolwiek myślisz, że o kimkolwiek myślałeś przez te ostatnie parę miesięcy, sprawia, że jesteś szczęśliwy - wyglądasz jakbyś miał ochotę się usmiechnąć - naprawdę uśmiechnąć - razem z oczami, jeśli wiesz o czym mówię i nucić pod nosem jakieś głupoty, i ściskać ludzi i.. ughh.. nieważne. Po prostu idź Draco, ok?!

No i poszedłem. Czasem tak łatwo mną manipulować...


- A gdzie ty się wybierasz, jeśli można wiedzieć?
- Eeee... nigdzie.
Chyba jej nie przekonałem. Jeszcze raz może:
- To znaczy, chciałem powiedzieć... do kuchni, po jakieś ciastka może. Nie zjadłem dużo na kolację i teraz nie mogę zasnąć. Przynieść ci coś?
Żachnęła się i pokręciła głową z niedowierzaniem. Cholera jasna!
- Harry, znamy się już tle czasu, a tobie nadal się wydaje, że możesz mnie oszukać. Założyłeś ' te jeansy' żeby zejść do kuchni po ciastka? Czyżby twoim nowym celem były skrzaty domowe? Proszę cię... Idziesz się spotkać z kimś, z kim masz nadzieje pójść do łóżka - na pewno nie! - i chcę wiedzieć kto to i jak długo się spotykacie? Czy to wreszcie coś powaznego?
Zastanawiałem się przez chwilę, czy jej powiedzieć - kusiło mnie i wiem, że Hermiona stanowiła by nieocenioną pomoc w rozwikłaniu Malfoy - zagadki. Ona jednak odebrała moje milczenie zupełnie inaczej:
- Ooo Harry tak się cieszę! Kim ona, lub on oczywiście, jest?! Musisz mi dokładnie wszystko opowiedzieć. Nareszcie spotkałeś kogoś idealnego. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka to ulga dla mnie i dla Rona - już jakiś czas martwimy się o ciebie. Wydajesz się tak bardzo łaknąc bliskości drugiej osoby. I nie mówię tylko o seksie - masz taki wyraz twarzy, kiedy wydaje ci się, że nikt nie widzi. Wiem, że ja i Ron byliśmy sobą strasznie zaobsorbowani, ale troszczymy się o ciebie i zauważyliśmy, że coś jest nie tak.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Moje spotkanie z najprawdopodobniej - jedno - z - nas - zginie - Malfoyem, rozrosło się nagle do mojego pierwszego, poważnego związku. I było prawda, że przez kilka ostatnich miesięcy czułem się trochę zaniedbywany przez moich przyjaciół. Czy jednak, to co powiedziała później, było prawda? Chciałem się kłócić - czyż nie miałem wokół siebie, coraz to nowych ludzi, którzy podziwiali mnie i z cała pewnocią coś do mnie czuli?! Czyż nie...?!
- Harry!!
Mrugnąłem powoli powiekami i powoli wróciłem do rzeczywistoci.
- Wszystko w porzadku Harry? Przez chwilę miałeś tak nieobecny wyraz twarzy...
- Hermiona...
- O co ja pytam własciwie?! Oczywiście, że nie wszystko jest w porzadku. Po raz pierwszy w życiu jesteś zakochany i na pewno czujesz się całkowicie skołowany. Nareszcie spotkałeś kogoś, kto kocha nie twój medialny wizerunek, ale ciebie jako osobę. Widząc cię z tymi wszystkimi ludźmi, bałam się, że w końcu całkiem się wypalisz - dajesz zbyt wiele, nic nie biorąc w zamian, Harry. Ale nareszcie to się zmieni. Dzięki Merlinowi! Lepiej idź już teraz na to swoje spotkanie - nie chcemy, żeby ten specjalny ktoś musiał na ciebie czekać. Jutro porozmawiamy. Tak się cieszę, że nawet sobie nie wyobrażasz. No idź już Harry...
Zostałem dosłownie wypchnięty na korytarz. Złapałem się ramy obrazu, żeby nie upaść i nie mogąc dłużej się powstrzymywać, wybuchnąłem śmiechem. Gdyby wiedziała... Łzy ciekły mi po policzkach, w płucach zaczynało brakować powietrza, ale nie mogłem przestać się śmiać. Nie mogłem przestać. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo się myli.

Musiała sie mylić.

Malfoya znalazłem tuż przy schodach do wieży. Stał oparty o scianę, z rękoma w kieszeniach i bezgłośnie poruszał ustami. Rozejrzałem się wokół nieufnie, szukając pułapki. Nie mogłem niczego znaleźć. Wyciągnąłem mapę i upewniłem się, że faktycznie przyszedł sam. Faktycznie. Nie wiem dlaczego, ale zamiast się uspokoić, stałem się jeszcze bardziej nerwowy. Jeśli nie chodziło o atak, to o co?! Wyszedłem zza rogu i powoli ruszyłem w jego kierunku. Wygladał niesamowicie, musiałem mu to przyznać, ale nie mogę pozwolić, żeby mnie to dekocentrowało. Skup się Potter!
- Malfoy!
Podniósł wzrok i znów zaobserwowałem, jak jego oczy przybierają ten specyficzny, cieplejszy odcień srebra.
- Przyszedłeś.
Powiedział to z taką ulgą. Kiwnąłem lekko głową i ręką wskazałem na schody. Zrozumiał aluzje i ruszył przodem. Błąd! Powinienem był pójść pierwszy - teraz nie mogę oderwać wzroku od jego tyłka. Czy on specjalnie tak kręci biodrami? Ile tu jest tych stopni, do cholery?! Ciekawe co by zrobił, gdybym teraz klepnął go w pośladki? Ręka świerzbiła mnie niesamowicie. Porzasnąłem głowa jak pies, kiedy chce się pozbyć nadmiaru wody z sierści. Musiałem się jakoś uspokoić. Wchodząc do pokoju, trzasnąłem drzwiami z całej siły i uśmiechnąłem się z satysfakcją, kiedy Malfoy podskoczył przestraszony. Podszedłem do niego w dwóch dużych krokach i pchnąłem mocno. Nie spodziewał się ataku i upadł ciężko na drewnianą podłogę. Jęknął z bólu i zaskoczenia, i ten dźwięk poszedł prosto do moich lędźwi. Warknąłem zniecierpliwiony i z desperacji kopnąłem najbliżej stojące krzesło. Malfoy patrzył na mnie wzrokiem, w którym strach mieszał się z czymś jeszcze. Czymś, czego nie mogłem rozgryźć. I wkurwiało mnie to strasznie! Pora postawić sprawy jasno:
- Ok Malfoy, masz mnie tu, gdzie mnie chciałeś. Sam nie wiem, dlaczego zdecydowałem się przyjść, ale chyba musiało być coś w sposobie, w jaki mnie ' błagałeę'. Nie spodziewałem się, że będziesz zdolny do takiej kompromitacji i że aż tak poniżysz się, żeby się ze mną spotkać. Co by na to powiedział twój ojciec?! Ale naprawdę zaintrygowałeś mnie - co, aż tak ważnego, możesz mieć mi do powiedzenia?! Na pewno coś niesamowicie interesującego...
Włożyłem w swoje słowa tyle sarkazmu i niechęci, na ile mogłem się zdobyć. Widziałem, jak Malfoy powoli rozpada się na kawałki tuż przed moimi oczami. Widziałem, jak desperacko wodzi oczami po całym pokoju, próbując znaleźć wyjście. Blokowałem jednak jedyne drzwi i jeśli chciałby uciec, musiałby przejść obok mnie. A ja nie dałbym się tak łatwo obejść. Nagle jednak, Malfoy skoczył na równe nogi i rzucił się w moim kierunku. Byłem tak zaskoczony, że prawie udało mu się przebiec obok, jednak w ostatniej chwili złapałem jego t- shirt i pociągnąłem z całej siły. Zachwiał się i próbując utrzymać równowagę, złapał się moich ramion. Nie dałem rady utrzymac nas oboje i razem runelismy na podloge, ja na nim. Jestem ciezszy niż on i Malfoy krzyknął, kiedy wręcz wgniotłem go w podłogę. Zaczął szarpać się pode mna desperacko, próbując za wszelką cenę zrzucić mnie z siebie.
- Potter, zejdź ze mnie! Nie chcę cię wiecej widzieć, ty głupi kretynie. Sukinsyn!! Powiedziałem, żebyś ze mnie zszedł. Daj mi odejść... Potter, zostaw mnie...
Sam dokładnie nie wiedząc co robię, złapałem go za nadgarstki, uniosłem je nad jego głowę i przytrzymałem mocno. Malfoy rzucał się jeszcze przez jakiś czas, klnąc przy tym niemiłosiernie, aż wreszcie wyczerpany opadł na deski. Powoli poluźniłem ucisk i zastanawiałem się właśnie co powiedzieć, czy przeprosić, kiedy usłyszałem ciche łkanie. Z niedowierzeniem spojrzałem na Malfoya i w delikatnym świetle ksieżyca, wpadającym przez okno, na jego policzkach zobaczyłem łzy. Płynęły swobodnie z kącików jego oczu, a on nawet nie starał się ich ukryć. Patrzył martwym wzrokiem na sufit i cicho wyszeptał:
- Nie męcz mnie już, proszę... odejdź...
Nie mogłem się powstrzymać. Nie zastanawiając się nad tym co robię - co zdążyło się nadzwyczaj często ostatnimi czasy - kciukiem delikatnie wytarłem łzę z jego policzka. Malfoy cicho pisknął i spojrzał na mnie zaskoczony. Oczy miał szeroko otwarte, jak u małego dziecka i oddychał szybko, i płytko po naszych wcześniejszych zapasach. Patrzyłem na niego, nie mrugnąwszy nawet powiekami, a on patrzył na mnie. Nie wiem ile czasu upłynęło, kiedy usłyszałem cichutkie:
- Harry, proszę.
Pocałowałem go.