Smak i zapach czekolady 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 08 2011 14:36:20
IV. Smak i zapach białej czekolady




Najwyraźniej był w szoku i chyba miał gorączkę, gdyż mimo ciepłej kołdry trząsł się z zimna. Jeszcze raz zastanowiłem się, czy nie zanieść go do Skrzydła Szpitalnego, tam przynajmniej dostałby jakiś dobry eliksir, ale wciąż pamiętałem jego strach przed Pomfrey i obietnice, że go nie zostawię. Musiałem w inny sposób rozgrzać Harry'ego. Rozebrałem się więc do samych bokserek i wsunąłem się pod kołdrę obok niego. Chłopak najwyraźniej wyczuł moje ciepło, gdyż zaraz poczułem lodowate ręce obejmujące mnie kurczowo w pasie i jego kościste ciało przytulające się do mojego. Wciąż był nieprzytomny, więc ten ruch musiał być spowodowany instynktownym poszukiwaniem ciepła. Objąłem go ramieniem i otuliłem szczelniej kołdrą.
Nawet nie wiem kiedy zapadłem w całkiem głęboki sen. Obudziło mnie łaskotanie na jednym z obojczyków, po chwili poczułem mokry język przejeżdżający po drugim i usta składające pocałunek tuż pod szyją gdzie zaczynał się mostek. Zadrżałem czując te pieszczoty i odsunąłem lekko kołdrę by ujrzeć Harry'ego.
- Pachniesz i smakujesz jak biała czekolada - wymruczał i przejechał językiem w dół po moim mostku.
- Co ty robisz? - jęknąłem, bo to było takie przyjemne.
- Czekolada - mruknął podnosząc na mnie wzrok.
Jego oczy były zamglone, jakby nieobecne, na policzkach miał niezdrowe wypieki, dotknąłem ręką jego czoła i wszystko zrozumiałem. Miał potworną gorączkę, ze czterdzieści stopni jak nic, musiał być nieświadomy tego co robi. Przypomniałem sobie, że faktycznie do kąpieli użyłem płynu o zapachu i smaku białej czekolady, to musiało go odurzyć. Zwłaszcza, że ostatnio chyba tylko czekoladą się żywił.
- Biała czekolada - usłyszałem ponownie jego szept po czym poczułem jego oddech na lewym sutku.
Harry niczym spragnione dziecko wpił się w mój sutek zaczynając go mocno ssać dodatkowo przygryzając zębami.
- Aaaaaahhhhhh - nie mogłem powstrzymać jęku przyjemności. Moje biodra niekontrolowanie szarpnęły się do góry ocierając się o krocze Harry'ego, który właściwie na mnie leżał.
Pierwszy raz w życiu czyjś dotyk tak mnie podniecił, odgiąłem głowę do tyłu jęcząc, gdyż chłopak nie przerywał drażnienia mojego sutka. Resztkę siły woli skoncentrowałem na nie ruszaniu biodrami, choć i te czasami wymykały mi się spod kontroli i ocierały o rozpalone ciało nade mną. Naprawdę chciałem go powstrzymać, ale byłem sparaliżowany przyjemnością.
- Czekolada - usłyszałem kolejny szept, a oddech owiał mój wilgotny sutek wywołując kolejne przyjemne dreszcze.
Poczułem jak Harry kładzie głowę na mojej klatce piersiowej i zobaczyłem jego zamykające się oczy. Zasnął, najnormalniej w świecie zapadł w sen używając mnie jako materaca. Miałem ochotę roześmiać się głośno, ale nie chciałem go obudzić, zwłaszcza teraz, gdy powoli odzyskiwałem władzę nad ciałem. Jeszcze nigdy nie byłem tak podniecony, ten chłopak kilkoma drobnymi pieszczotami doprowadził mnie do takiego stanu, że nie potrafiłem się kontrolować. Co by było, gdyby pieścił mnie w innym miejscu?... Zadrżałem z przyjemności na samą myśl o tym i poczułem, że w moich bokserkach, przygniecionych biodrami Harry'ego robi się jeszcze ciaśniej. Musiałem przestać o tym myśleć.
Powoli wysunąłem się spod chłopaka, cudem go nie budząc. Zimna posadzka i chłód lochów, na które zwykle narzekałem, teraz okazały się zbawieniem. Niestety ostudziły tylko moje myśli, bo co innego nadal stało, niezrażone niesprzyjającą temperaturą.
- Spójrz do jakiego stanu mnie doprowadziłeś - jęknąłem oskarżycielsko w stronę Harry'ego.
Nie byłem zły, zresztą nie miałem do tego prawa, to była też moja wina i czekoladowego płynu do kąpieli. Otuliłem chłopaka szczelnie kołdrą by nie dostał zapalenia płuc przez zmianę temperatury. Ponownie przyłożyłem mu rękę do czoła łudząc się, że może tamto to było tylko urojenie. Niestety, wciąż był tak samo rozpalony, musiałem skołować jakąś pomoc, ale w tym stanie nie mogłem wyjść z sypialni. Z niezadowolonym warknięciem złapałem jakieś czyste szaty i wszedłem do łazienki. Ubranie zwyczajowo rzuciłem na stojące w kącie krzesło, a bokserki ściągnąłem w drodze pod prysznic pozostawiając je na podłodze. Odkręciłem zimna wodę i wszedłem pod jej strumień. Z rozpaczą stwierdziłem, że to nie pomaga, byłem tak samo napięty jak wcześniej. Zakląłem głośno i zakręciłem zimną wodę, puszczając już normalny ciepły strumień. Wiedziałem, że to też nie pomoże, ale przynajmniej było przyjemniejsze.
Zamknąłem oczy opierając się o ścianę i objąłem swojego napiętego członka. Po gwałtach ojca czułem tylko obrzydzenie na myśl o seksie, być może dlatego nigdy wcześniej nie czułem podniecenia. A teraz stałem pod prysznicem i masturbowałem się przez jednego, głupiego, półprzytomnego chłopaka.
- Biała czekolada - szepnąłem przypominając sobie słowa Harry'ego i czując zapach tego płynu z otwartej butelki stojącej na półce.
Jęknąłem przypominając sobie jego mokry język na mojej skórze. Zacząłem poruszać dłonią szybciej, gdy przypomniałem sobie jak smakował moją skórę. Moja druga ręka powędrowała na sutek, ten sam, który pieścił chłopak. Zacisnąłem na nim paznokcie przypominając sobie ucisk jego zębów. Moje ruchy i jęki stawały się coraz bardziej niekontrolowane, w myślach ponownie przeżywałem jego pieszczoty, ale moja wyobraźnia posunęła się dalej przenosząc jego usta na mojego członka...
- Haaaaryyy - krzyknąłem dochodząc.
Podniecenie opadało, powoli zastępowane przez zmęczenie. Dalej stałem oparty o ścianę ciężko dysząc, ale moje ręce zwisały już luźno wzdłuż boków. Płynąca woda zmywała ślady nasienia i z mojego ciała i z podłogi. Już uspokojony otworzyłem oczy i odepchnąłem się od ściany stając bezpośrednio pod strumieniem wody. Sięgnąłem po płyn do kąpieli, lecz gdy poczułem jego zapach odłożyłem go na półkę szczelnie zatykając. Podejrzewałem, że teraz czekolada będzie mi kojarzyć się tylko z jednym.
Już czysty i w nowej, niepomiętej szacie, ze starannie ułożonymi włosami, opuściłem moje kwatery. Kierowałem się do części lochów odwiedzanej tylko przez Ślizgonów i wyjątkowych pechowców z innych domów. Do kwater Severusa Snape'a. Tylko do niego mogłem zwrócić się o pomoc, wiedząc, że nie będzie wnikał w szczegóły. Uczniowie wiedzieli, że ma swoje tajemnice, a on nam pozwalał zachowywać swoje. Taki był niepisany układ, sprawdzający się od lat. My, Ślizgoni, nie musieliśmy się bać Mistrza Eliksirów, gdyż był dla nas jak ojciec. Choć niezbyt czuły i troskliwy, zawsze jednak gotów był nam pomóc i kochający nas na swój własny, snape'owski sposób. Inni zarzucali mu faworyzowanie swoich podopiecznych, ale on w ten sposób tylko starał się utrzymać równowagę. Na lekcjach z innymi nauczycielami, a szczególnie opiekunami pozostałych domów, byliśmy traktowani surowiej od pozostałych uczniów. Wszystko przez przynależność do Slytherinu. Mimo to bycie Ślizgonem dawało powody do dumy.
Zastukałem trzy razy do drzwi prywatnej pracowni Snape'a. Wiedziałem, że w dni wolne zwykle tu można go znaleźć.
- Wejść! - usłyszałem jego standardowo surowy głos.
- Dzień dobry, panie profesorze - przywitałem się uprzejmie zaraz po przekroczeniu progu.
- Dzień dobry panie Malfoy, o co chodzi? - zapytał nie przerywając krojenia jaszczurczych ogonów.
- Potrzebuję jakiegoś dobrego środka na zbicie wysokiej gorączki - wyjaśniłem.
- Na gorączkę najlepszy jest wywar z Naliptea - wskazał na jeden z wielu regałów wypełnionych buteleczkami. - Trzecia półka od góry, piąta butelka na lewo, barwa błękitna, ale to powinien pan wiedzieć panie Malfoy.
- Tak, panie profesorze - sięgnąłem po wskazaną buteleczkę, w myślach przypominając sobie wszystkie informacje o tym eliksirze. - Można go podawać dożylnie? - upewniłem się.
- Tak, strzykawkę znajdzie pan w tamtej szufladzie - wskazał mi miejsce wciąż nie pytając dla kogo to, co było mi bardzo na rękę.
- Dziękuję, panie profesorze - wychodząc skłoniłem lekko z szacunkiem głowę.
Szybko wróciłem do swojej sypialni, z ulgą stwierdziłem, że Harry nawet się nie ruszył. Usiadłem na kraju łóżka odsuwając kołdrę i wyciągając jego rękę, tą, na której kiedyś widziałem wenflon. Dziś w tym miejscu ziała tylko czerwona, krwawa dziura, ci idioci musieli go wczoraj wyrwać. No nic musiałem to zrobić inaczej. Ująłem jego drugą rękę, a z szafki obok łóżka wyciągnąłem buteleczkę ognistej zostawioną tam na czarną godzinę. Umoczyłem w niej skrawek prześcieradła i przemyłem miejsce na przedramieniu chłopaka. Alkohol powinien dostatecznie odkazić skórę, bym mógł bezpiecznie wbić igłę. Nabrałem płynu do strzykawki i wkułem igłę w jego rękę, powoli naciskałem tłok wstrzykując do jego organizmu lekarstwo. Chociaż zastrzyki były dość rzadko stosowane w magicznym świecie, profesor Snape uznał, że każdy uczeń przygotowujący się do OWUTEMów musi umieć je robić. Ja byłem jednym z pierwszych, którzy opanowali ta umiejętność i jak widać przydała się ona nadzwyczaj szybko.
Gdy już cała dawka opuściła strzykawkę wyciągnąłem igłę, a kilka kropel krwi starłem delikatnie palcem. Ponownie przykryłem chłopaka szczelnie kołdrą, a sam usiadłem przy biurku z zamiarem przepisania wypracowań na czysto. Nie minęło pół godziny, a zaczął mi dokuczać głód. Przez to wszystko zapomniałem o śniadaniu, jednak nie chciałem wychodzić z pokoju wiedząc, że Harry może się w każdej chwili obudzić.
- Zgredku! - krzyknąłem w przestrzeń.
O dziwo skrzat pojawił się natychmiast.
- Czym mogę służyć? - zapytał piskliwym głosem kłaniając mi się ponownie niezbyt nisko.
- Przede wszystkim nie mów tak głośno bo Harry śpi - wskazałem na łóżko.
- Oh Harry Potter sir! - pisnął jeszcze cieńszym głosem po czym zasłonił sobie usta dłońmi. Na szczęście chłopak się nie obudził. - Co się stało Harry'emu Potter'owi? - zwrócił się do mnie skrzekliwym szeptem.
- Jest bardzo zmęczony, wczoraj dzięki twojej pomocy udało mi się go uratować, a teraz odpoczywa - wyjaśniłem pomijając niektóre szczegóły. - Teraz czekam, aż się obudzi, więc nie byłem na śniadaniu, mógłbyś mi przynieść jakieś resztki? - poprosiłem.
- A dla Harry'ego Potter'a co przynieść?
Już miałem odpowiedzieć, że rosół, ale wiedziałem, że chłopak tego nie zje, a powinien wypić coś gorącego.
- Dla niego będzie gorąca czekolada, ale to dopiero gdy się obudzi, zawołam cię wtedy, dobrze?
- Tak panie Malfoy.
Skrzat zniknął by po chwili wrócić z talerzem pełnym smakowicie wyglądających kanapek, kubkiem i dzbankiem gorącej herbaty. Byłem zaskoczony jego gorliwością. Fakt, skrzaty lubiły spełniać zachcianki, bo taką miały naturę, ale te w Malfoy's Manor jakoś nigdy się, aż tak nie starały i gdy prosiłem o resztki z posiłku, takie resztki mi przynosiły. Ten tutaj najwyraźniej przygotował nowe kanapki specjalnie dla mnie. Podejrzewam, że to dzięki mojej przyjaźni z Harry'm miałem takie przywileje.
Przegryzając kanapki, kontynuowałem przepisywanie na czysto wypracowań. Po drugim z kolei eseju z eliksirów odłożyłem pióro, wypiłem resztę herbaty i skierowałem się do łóżka, w którym wciąż spał Harry. Od razu dostrzegłem, że już nie ma tych niezdrowych rumieńców, gdy tylko przyłożyłem dłoń do jego czoła upewniłem się, że gorączka spadła. Odetchnąłem z ulgą i usiadłem na skraju łóżka bokiem do niego.
- Draco - usłyszałem lekko zachrypnięty szept.
Odwróciłem się całkiem do niego i zobaczyłem, że już nie śpi.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić - mruknąłem.
- Dzięki - szepnął. - Znów mnie wczoraj uratowałeś - zadrżał na wspomnienie tamtego zdarzenia.
- Zawsze do usług - zaśmiałem się. - Zgredku! - zawołałem.
Skrzat pojawił się natychmiast z tacą, na której stał kubek z gorącą czekoladą. Na widok Harry'ego, który już usiadł na łóżku Zgredek skłonił się dotykając nosem ziemi:
- Harry Potter sir - pisnął, co zapewne miało znaczyć dzień dobry cieszę się, że cię widzę.
- Witaj Zgredku - chłopak odebrał od niego kubek i spojrzał pytająco na mnie.
- Zgredek bardzo mi wczoraj pomógł w znalezieniu ciebie - wyjaśniłem.
- Tak Harry Potter sir. Zgredek przyniósł mapę Harry'ego Potter'a sir - zaskrzeczał.
- Dziękuję ci bardzo Zgredku.
- Zgredek zawsze pomoże Harry'emu Potter'owi sir. Ale teraz musi już wracać do kuchni.
Skrzat zniknął tak szybko, jak się pojawił. A Harry ułożył się wygodniej na poduszkach z kubkiem w ręce. Zastanawiałem się czy pamięta to co mi rano robił.
- To biała czekolada - usłyszałem tak znajomy szept.
Odwróciłem się do Harry'ego i zobaczyłem, że wpatruje się w białą substancje w kubku, gdy podniósł wzrok na mnie zaczerwienił się, a w jego oczach widać było zawstydzenie.
- Więc jednak pamiętasz - sam zadrżałem na wspomnienie jego pieszczot.
- Przepraszam Draco - szepnął cicho. - Ja nie wiedziałem co robię, to było takie nierealne, myślałem, że śnie.
- Nie musisz się tłumaczyć, miałeś gorączkę - stwierdziłem.
Obserwowałem jak Harry upija pierwszy łyk czekolady, najwyraźniej mu zasmakowała, ale mimo to pił powoli, jak zawsze. Odwróciłem wzrok, obserwując bajeczny arras wiszący na jednej ze ścian mojego pokoju. Wzór na nim był tak skomplikowany, że za każdym razem widziałem tam coś innego. Tym razem wydawało mi się, że dostrzegam całującą się parę ukazaną z profilu. Gdy zmrużyłem oczy osoba, którą brałem za kobietę nabrała bardziej chłopięcych rysów twarzy...
- Byłeś podniecony - cichy szept przerwał mi kontemplacje sztuki.
Szybko odwróciłem wzrok w jego stronę nie zważając, że dla odmiany ja się rumienię. On wciąż wpatrywał się w kubek również zawstydzony.
- Moje pieszczoty... one ci się podobały... - mruknął czerwieniąc się jeszcze bardziej.
- Skąd wiesz? - zapytałem.
- Leżałem na tobie i czułem jak się napinasz - szepnął tak cicho, że ledwo go usłyszałem.
- Nie mogłem tego powstrzymać, przepraszam.
- Ale podobało ci się - w jego głosie dało się słyszeć nadzieję.
- Harry, o co ci chodzi? - zdziwiłem się i pochyliłem nad nim przykładając rękę do jego czoła. - Nie masz gorączki - mruknąłem.
Usłyszałem dźwięk odstawianego na nocny stolik kubka, spojrzałem w tamtą stronę i w tym samym momencie poczułem na swoich ustach jego usta. Zamarłem zaskoczony, czując jak nieśmiało i niepewnie pieści moje wargi swoimi. Mimo wszystko to było bardzo przyjemne. Zanim zdołałem ochłonąć Harry odsunął się ode mnie, głębiej wciskając w poduszkę. Spojrzałem w jego oczy, w których czaił się strach, lecz przede wszystkim nieme błaganie. Nie czekałem, aż zacznie przepraszać i się tłumaczyć, tylko pochyliłem się nad nim bardziej ponownie złączając nasze usta. Tym razem ja miałem kontrolę, delikatnie pieściłem jego wargi swoimi by po chwili wysunąć trochę język i polizać je. Harry na ten gest rozchylił lekko usta, a ja nie mogłem się powstrzymać i znów go pocałowałem, tym razem wsuwając język do jego ust. Powoli zatapiałem się w tej przyjemności, która jeszcze się pogłębiła, gdy chłopak objął mnie za szyję i zaczął oddawać pocałunek, wciąż trochę nieumiejętnie. Rozłączyłem nasze usta dopiero, gdy zaczęło mi brakować tchu, nie odsunąłem się po części dlatego, że więziły mnie ramiona Harry'ego, a po części dlatego, że nie chciałem. Patrzyłem głęboko w oczy Gryfona zastanawiając się kiedy ostatnio widziałem w nich tyle szczęścia.
- Draco... - szepnął, wciąż szeroko uśmiechnięty. - ...kocham cię!
Na moich ustach pojawił się równie szeroki uśmiech, pochyliłem się do jego ucha i drażniąc je oddechem wyszeptałem:
- Ja ciebie też, mój Harry - nigdy w życiu nie byłem tak pewny swoich słów jak w tej chwili. Były one najszczerszą prawdą płynącą prosto z serca.
Gryfon przekręcił się na bok, tak, że znów leżeliśmy twarzą w twarz, a dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. W jego oczach wciąż widziałem lęk i wahanie
- Tylko, czy chcesz być ze mną? - zapytał cicho.
- Oczywiście - uśmiechnąłem się, bo nie miałem żadnych wątpliwości. Teraz, gdy mnie pocałował, zorientowałem się, że ta potrzeba opiekowania się nim i troska o niego nie wynikały tylko ze zwykłej przyjaźni, ale z czegoś więcej.
- Ale ja... - zaciął się. - ...nie jestem jeszcze gotowy na... wiesz co...
Czy on myślał, że związek opiera się tylko na seksie? Nie mógł być aż tak niedoświadczony! Z drugiej strony był chyba tylko z tą Krukonką Chang. Czy to możliwe, że ona chciała go zaciągnąć do łóżka?
- Harry, mogę ci obiecać, że nigdy nie zrobię niczego bez twojej zgody - szepnąłem ponownie, muskając jego usta w delikatnym pocałunku.
Chłopak zamruczał zupełnie jak kociak i wtulił się we mnie, a ja w zamyśleniu rozkoszowałem się moim szczęściem. Nigdy nie dane mi było zaznać miłości ani od rodziców, ani od rówieśników, a tu proszę, mój jeszcze niedawno największy wróg podarował mi to najwspanialsze uczucie. Potrzeba chronienia go i opiekowania nim wybuchła w moim sercu jeszcze mocniej, bo rozumiałem jak niebezpieczny może być związek ze mną.
- Harry chyba będziemy musieli ukrywać to, że jesteśmy razem - szepnąłem niespokojny.
- Dlaczego? Boisz się jak zareagują na to, że chodzisz z chłopakiem - spojrzał na mnie, a w jego oczach jak zawsze mogłem odczytać wszystkie uczucia, tym razem był urażony.
- Nie, nie chodzi o mnie, tylko o ciebie...
- Wiem, że jestem sławny - przerwał mi. - I wiem, że będą pisać w każdej magicznej gazecie o tym, że Ten Kto Pokonał Czarnego Pana jest gejem i sypia z jednym ze swoich najgorszych wrogów. Wiesz, nie obchodzi mnie to, ale jeśli dla ciebie stanowi problem...
- Nie w tym rzecz, a przynajmniej nie do końca - tym razem to ja mu przerwałem. - Plotka na pewno szybko się rozniesie i dotrze również do mojego ojca, a on nie zniesie takiej hańby. Boję się, że zrobi krzywdę mi lub tobie. Dlatego proszę, nie ujawniajmy tego jeszcze, nie chcę by przeze mnie coś ci się stało - szepnąłem.
Harry wtulił się we mnie z uśmiechem:
- Dobrze panie Prefekcie, ale masz być tylko mój, nie chcę koło ciebie widzieć żadnej dziewczyny, a zwłaszcza tej Mopsowatej pseudo piękności.
- Jak sobie życzysz, mały - szepnąłem. - I obiecuję, że będziemy się często spotykać, w ostateczności wlepię ci szlaban ze mną, zgoda?
- Z tobą zawsze - ponownie pocałował mnie lekko i wtulił się w moje ciało.
- Harry?
- Mmm?
- Nie sądzisz, że powinieneś wracać do kumpli, już na pewno donieśli dyrektorowi o twoim zniknięciu.
- Tu na pewno nie będą mnie szukać - mruknął w moją klatkę piersiową.
- No, ale gotowi są uznać, że Czarny Pan cię porwał.
- Niech się trochę pomartwią dobrze im to zrobi. Zresztą i tak nie mam w co się ubrać, a nagi raczej nie pójdę - znalazł rozsądny argument.
- Mały, wiesz, że najchętniej bym cię stad nie wypuścił, ale musisz wrócić do wieży Gryfonów. Pożyczę ci jakieś ubranie - niechętnie wstałem i skierowałem się do szafy.
- Jesteś okrutny, wiesz? - jęknął Harry ponownie zakopując się w mojej pościeli.
- Nie dyskutuj, tylko ubieraj się - rzuciłem mu jakieś bokserki jedną z moich białych koszul, dżinsy i pasek.
Harry tylko westchnął i wstał z łóżka sięgając po podane mu rzeczy. Już widziałem jego nagie ciało, a mimo to obserwowałem go z fascynacją gdy zakładał moje ubrania. Był ode mnie niższy i dużo chudszy, spodnie zsunęły się tak nisko, że mogłem obserwować pasek ciemnych włosów na jego podbrzuszu.Dopiero gdy spiął je paskiem oderwałem wzrok od tamtego miejsca. Już miał założoną koszulę i najwyraźniej chciał zapiąć guziki, ale podszedłem do niego powstrzymując jego dłonie.
- Ja to zrobię - mruknąłem łapiąc za najniższy guzik.
Zapiąłem go, lecz moje dłonie nie sięgnęły po kolejny tylko spoczęły na brzuchu chłopaka i zaczęły powoli sunąc do góry. Patrzyłem w jego oczy, gotowy zaprzestać tej delikatniej pieszczoty, jeśli zobaczę jakiś sprzeciw, ale Harry tylko uśmiechnął się, z zadowoleniem przymykając powieki. Moje dłonie wjechały na jego wystające żebra. Jego chudość była wręcz przerażająca mogłem mu policzyć każdą kość. Mimo to jego ciało mnie pociągało i fascynowało, prawdopodobnie dlatego, że go kochałem. Zahaczyłem palcami o jeden z jego sutków z zadowoleniem obserwując jak przygryza dolną wargę. Niech wie jak się czułem gdy on mnie pieścił. Pochyliłem się biorąc sutek w usta i zaczynając go lekko ssać. Harry sapnął z zaskoczenia i wplótł swoje dłonie w moje włosy. Zaprzestałem pieszczoty czekając aż mnie odepchnie, ale on tylko bardziej przycisnął moją głowę do swojej klatki piersiowej. Nie mogłem liczyć na lepsze zaproszenie, tym razem zacząłem już ssać mocno, równie drapieżnie jak on wtedy, lekko drażniąc sztywny sutek zębami i językiem. Jęki Harry'ego były najpiękniejsza muzyką jaką kiedykolwiek słyszałem. Cieszyłem się, że sprawiam mu przyjemność, a i mi było przyjemnie. Czując, jak mój członek reaguje na jego jęki oderwałem głowę od jego sutka i wyprostowałem się. Harry spojrzał na mnie z zaskoczeniem, na jego policzkach wciąż widniał rumieniec, a oczy były lekko zaszklone.
- Wystarczy - szepnąłem i zabrałem się za dalsze guziki koszuli, ręce mi dziwnie drżały.
- Ale ja chcę jeszcze, podobało mi się - jęknął jak rozkapryszone dziecko.
- Harry, sam mówiłeś, że nie jesteś jeszcze gotowy na seks, a to najprawdopodobniej tym by się skończyło, przepraszam, ale po prostu za bardzo mnie podniecasz - zapiąłem ostatni guzik. - No, możesz już iść.
- Dobrze, ale jeszcze coś mi się należy - stwierdził po czym zarzucił ręce na moją szyję i wpił się mocno w moje usta.
Temu nie mogłem się oprzeć i pogłębiłem pocałunek, wsuwając język go jego ust. Harry nie pozostał bierny, przygryzając go lekko i próbując wsunąć dla odmiany swój język w moje usta. Nie pozwoliłem mu wygrać tej niecodziennej bitwy. Wolałem już raczej przerwać pocałunek niż się poddać. Harry w odpowiedzi założył rękę za rękę przybierając oburzoną minę.
- Obraziłeś się? - zapytałem uśmiechając perfidnie. - Czyli teraz pewnie wrócisz grzecznie do siebie?
W odpowiedzi Harry znów się do mnie przytulił wtulając głowę w moje ramię.
- Tu mi dobrze, nie chcę iść - mruknął niewyraźnie drażniąc oddechem moją szyję.
- Musisz, Mały - pocałowałem go w czubek głowy i odsunąłem się.
Spojrzał na mnie z wyrzutem, odwrócił się i wyszedł z moich komnat. Gdy zamknęły się za nim drzwi westchnąłem tylko, przypominając sobie jak słodko wyglądał w moich za dużych ciuchach. Bez nich zresztą był równie pociągający, mimo tej przeraźliwej chudości. Wciąż czułem smak jego skóry, dodatkowo w pokoju unosił się zapach jego ciała i białej czekolady. Byłem podniecony, a doświadczenie nauczyło mnie, że nie ma sensu z tym walczyć.
Zsunąłem z moich bioder dżinsy wraz z bokserkami i położyłem się w jeszcze ciepłej od jego ciała pościeli, mój członek zesztywniał jeszcze bardziej, gdy wciągnąłem zapach Harry'ego. Zamknąłem oczy, przypominając sobie jego zarumienioną twarz, a w moich uszach ponownie zabrzmiały te seksowne słowa "Smakujesz jak biała czekolada". Objąłem moją męskość i zacząłem powoli ruszać dłonią w górę i w dół, wyobrażając sobie, że to jego ręka mnie pieści. Poruszałem ręką coraz szybciej, jednocześnie zupełnie zatapiając się w wyobraźni. To już nie była moja ręka tylko jego, jego język błądził po mojej klatce piersiowej drażniąc moje sutki, słyszałem ten mruczący głos powtarzający "...biała czekolada...". Już nie kontrolowałem swoich ruchów, podniecenie opanowało całe moje ciało, osiągając punkt szczytowy. Szarpnąłem biodrami do góry z krzykiem dochodząc. Nasienie rozlało się po moim brzuchu i pościeli, a ja leżałem wyczerpany i boleśnie świadomy, że jeszcze dużo czasu minie, zanim Harry będzie mnie tak odważnie pieścił.
To był mój drugi orgazm tego dnia, właściwie aż wstyd się przyznać, ale drugi w życiu. Harry obudził we mnie pragnienia zadławione przez mojego ojca. Byłem wyczerpany, właściwie miałem tylko siłę okryć się kołdrą i zasnąć.