Anomalous Answer
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 09 2011 19:19:07
Był środek nocy. Selia siedział w busie, swobodnie oparty o szybę, z nogami wyciągniętymi przed siebie i laptopem na kolanach. Z tyłu, na "łóżku" pochrapywał cicho SiSeN. Około godzinę temu skończył się kolejny koncert ich wspólnej trasy koncertowej. DJ zasnął bardzo szybko. Selia nigdy nie wiedział, jakim cudem mu się to udaje w jadącym busie. Jemu samemu trudno było zasnąć w takich warunkach. Co prawda obecność SiSeNa mu pomagała, ale jak mógł teraz podejść, położyć się i przytulić do niego, skoro z przodu był kierowca ze swoją panną? Panną fanką Seileen w dodatku. W efekcie tylko pocałował DJ'a w czoło, nakrywając go kocem. Biedny, te koncerty były jego żywiołem, a jednocześnie bardzo męczyły. Od razu zasypiał. Selia, nie mogąc zasnąć, zabrał się za udzielanie odpowiedzi na pytania pewnego dziennikarza. Miał to zrobić już tydzień temu.
Przy pytaniu 14 roześmiał się cicho. Dotyczyło stosunków między Selią a SiSeNem, jak powstał pomysł, jak wyglądała ich współpraca. Postanowił napisać odpowiedź z rozbrajającą szczerością:

14. Z SiSeNem znamy się już bardzo długo, od czasów liceum. Obaj interesowaliśmy się muzyką, choć w dwóch zupełnie innych kierunkach. On wolał elektronikę, ja wolałem śpiew operowy. Kiedyś, będąc na imprezie, upiliśmy się. Postanowiliśmy połączyć te dwa prądy muzyczne i zobaczyć, co z tego wyniknie. Kiedy już weszliśmy do studia, nie potrafiliśmy z niego wyjść. Proces tworzenia, dopracowywania i nagrywania jest niezwykle długi i trudny, a my chcieliśmy zrobić wszystko najlepiej, więc potrafiliśmy siedzieć w studiu od siódmej rano do późnych godzin nocnych. Mniej więcej w okolicach dwudziestej drugiej nasi współpracownicy wychodzili. W sumie trudno im się dziwić *śmiech* Każdy dzień był przepełniony wręcz naszymi sprzeczkami, że tu jest coś nie tak z muzyką, tam nie podoba się część wokalu... Czasami te sprzeczki przeradzały się w poważne kłótnie, które nie miały rozstrzygnięcia przez kilka godzin. Dlaczego? Ani SiSeN, ani ja nie chcieliśmy, nie potrafiliśmy odpuścić. Oczywiście nagrywaliśmy każdą wersję, mikrofon cały czas był włączony, ale w czasie kłótni zawsze któryś z nas wyłączył nagrywanie. Jednak nie tym razem. Kłóciliśmy się zaciekle. Obaj walczyliśmy o rację, jak lwica o swoje małe. SiSeN w końcu zaczął płakać ze złości. Krzyczał na mnie, a po policzkach płynęły mu łzy. Sam też miałem łzy w oczach i też wrzeszczałem. W pewnym momencie SiSeN doskoczył do mnie i chwycił mocno za moją koszulę. Obaj zamilkliśmy na chwilę, nasze usta połączyły się wtedy w pierwszym pocałunku. Nie był to pocałunek ani delikatny, ani pełen miłości. Wręcz przeciwnie. Pocałunek był brutalny, pełen przepełniającej nas złości, pożądania i tęsknoty. Tak, tęsknoty... Tęsknoty za kimś, kto kocha bez końca... Z kim można cieszyć się i płakać, walczyć i jednocześnie wiedzieć, że ta druga osoba nas nie zostawi, niezależnie od tego, co się dzieje.
Nasze kolejne pocałunki były równie gwałtowne, co nieprzewidziana burza. Zdzieraliśmy z siebie ubrania, nie do końca zdając sobie sprawę, że ktoś może w każdej chwili wejść do studia. Nie obchodziło nas nic, oprócz uczuć. Wtedy po guzikach mojej koszuli pozostało tylko wspomnienie, a jego koszulka straciła swój urok, kiedy przypadkowo doprowadziłem do rozerwania szwu. Przylgnęliśmy do siebie, jakbyśmy czekali na tą chwilę wieczność. On drapał mnie, ja gryzłem jego, na naszych ciałach pozostało wtedy mnóstwo śladów bytności tego drugiego. Zdążyliśmy w tym czasie dotrzeć do mojego stołu z nutami... Przysiadł lekko na nim. Rozpiął moje spodnie, jednak nie pozwoliłem mu na nic więcej. Zamknąłem jego dłonie w żelaznym uścisku nad jego głową, kładąc go na stole. Oderwałem się od jego ust, by kąsać i całować jego szyję i tors. Jedną ręką rozpiąłem jego spodnie, szybko się ich pozbywając. Krzyczał z bólu, kiedy go gryzłem, a jednocześnie prosił o więcej. Jęczał głośno, kiedy go całowałem. Szybko dotarłem do jego penisa, by tylko musnąć go ustami, po czym skierowałem się do jego cudownej dziurki. Musiałem czymś go nawilżyć, lizałem go, wpychając język, najgłębiej jak się dało. Wił się, jęczał i krzyczał. Błagał o więcej. Kiedy tylko uznałem, iż jest wystarczająco nawilżony, szybko pozbyłem się swoich spodni i bezceremonialnie w niego wszedłem. Krzyknął głośno z bólu, z oczy popłynęły mu łzy, z ust wyrwał się szloch... Nie przejąłem się tym. Brutalnie w niego wchodziłem aż do końca, po prostu go pieprzyłem. On, płacząc i krzycząc, błagał o więcej. Wiedziałem, że to, co robię, zakrawa na gwałt, jednak żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Posuwałem go mocno, gryząc jego usta. Uderzałem penisem w jego prostatę, więc krzyczał, wił się pode mną jeszcze bardziej, błagał o jeszcze więcej. Jedną dłonią mocno, wręcz brutalnie, pieściłem jego penisa, drugą obejmowałem jego kark... SiSeN wtedy doszedł pierwszy, wykrzykując moje imię, plamiąc nas spermą. Ja doszedłem kilka sekund po nim. Kiedy SiSeN to poczuł, stracił na jakiś czas przytomność. Sam nie byłem do końca świadomy. Opadłem na niego bez sił. Kiedy się obudził, uśmiechał się lekko, był zmęczony, a kiedy z niego wyszedłem, zrobił minę jakby pełną zawodu. Wtedy też powiedział mi, że mnie kocha. Odpowiedziałem mu tym samym, bo jak można nie kochać tej istotki?
Położyłem się na stole obok niego. Nie zwracaliśmy większej uwagi na to, ze leżeliśmy na nutach. Kto by się tym przejmował w takiej chwili?
Kiedy zdecydowaliśmy się iść do domu, świtało. Założyliśmy spodnie, buty, które gdzieś po drodze zdążyliśmy zgubić, i resztki naszych koszul. Śmialiśmy się z ich stanu. Zamknęliśmy szczelnie studio i wyszliśmy. SiSeN co prawda ledwie chodził (kto by chodził jak w pełni zdrowy człowiek po takiej nocy?), ale kategorycznie odmówił, żebym go zaniósł do samochodu, a później do domu.
Kiedy już u mnie w mieszkaniu zerknąłem w lustro, wystraszyłem się. Obaj mieliśmy spuchnięte usta, wiele malinek, śladów ugryzień i paznokci na ciele. W połączeniu z potarganymi ubraniami i fryzurami, jakby przeszło po nich tornado, wyglądaliśmy, jak po jakiejś wojnie. Czy się tym przejmowaliśmy? Absolutnie nie, ale od tej nocy nasza współpraca przebiegała idealnie. Nie kłóciliśmy się już, byliśmy razem. Jesteśmy razem.
Kilka dni później, kiedy nasze "obrażenia" częściowo zniknęły, wróciliśmy do studia i przesłuchaliśmy nagranie z naszej nocy. Była inspiracją, której potrzebowaliśmy. Piosenki, które stworzyliśmy do tej pory, odrzuciliśmy. Powstały nowe. Lepsze.

Selia przeczytał ponownie to, co napisał, po czym roześmiał się. Spojrzał na SiSeNa. Wciąż spał. Wokalista westchnął, skasował swą odpowiedź i schował laptopa do torby. Zamknął przyciemnianą szybę, mającą za zadanie odgrodzić szoferkę od reszty busa, mrucząc coś o sklerozie. Podszedł do łóżka, wsunął się pod koc i przytulił do SiSeNa. Pocałował go jeszcze delikatnie w usta i zasnął.