G贸wniarz 6
Dodane przez Aquarius dnia Pa糳ziernika 09 2011 01:50:52
***

Min臋艂o kilka dni w czasie kt贸rych Gabriel widywa艂 si臋 z Ja艣kiem jedynie na wyk艂adach, ka偶d膮 woln膮 chwil臋 sp臋dzaj膮c na nauce do zbli偶aj膮cej si臋 sesji.
Nadesz艂a sobota. W艂a艣nie wraca艂 ze sklepu z produktami na obiad, gdy przed wej艣ciem do akademika zobaczy艂 jakie艣 zbiegowisko. Nie zainteresowa艂o go to specjalnie. Jednak stan膮艂 jak ra偶ony gromem, kiedy us艂ysza艂 dochodz膮cy z tego zbiegowiska g艂os. G艂os, kt贸rego nie m贸g艂by pomyli膰 z 偶adnym innym.
- ... no i dlatego wszyscy m贸wi膮 na ni膮 "tr贸jk膮cik". Za to Jolka jest lesbijk膮 i wiecznie marudzi na facet贸w. Lepiej 偶eby 偶aden facet nie wdawa艂 si臋 w ni膮 w dyskusj臋 bo na koniec tak go zmiesza z b艂otem, 偶e biedak nie b臋dzie wiedzia艂 nawet jak si臋 nazywa.
Wybuch 艣miechu. Gabriel przedar艂 si臋 przez zbiegowisko chc膮c si臋 upewni膰. Jednak zanim mu si臋 to uda艂o, co艣 z impetem w niego uderzy艂o.
- M贸j anio艂ek! - Micha艂 wczepi艂 si臋 w Gabriela wszystkimi czterema ko艅czynami. - W ko艅cu ci臋 znalaz艂em! Ty wiesz ile ja musia艂em na ciebie czeka膰? Gdzie ty si臋 podziewa艂e艣? Nawet nie wiesz jak za tob膮 t臋skni艂em!
- Z艂a藕 ze mnie, g贸wniarzu - warkn膮艂 Gabriel pr贸buj膮c si臋 uwolni膰 od natr臋ta. - A wy czego si臋 brechtacie? - spojrza艂 wilkiem na otaczaj膮cych go ludzi.
- Anio艂ek - mrukn膮艂 jeden z nich i parskn膮艂 艣miechem.
- A bo on ma anielskie imi臋, archanio艂 Gabriel - powiedzia艂 Micha艂. - No i poza tym jest bardzo m膮dry, pomaga艂 mi w matematyce, 偶e a偶 dosta艂em pi膮tk臋 - doda艂 z dum膮 g艂osie.
- Co ty tu robisz? - mrukn膮艂 zak艂opotany Gabriel. Stanowczo nie lubi艂 kiedy by艂 w centrum uwagi, a niestety z tym g贸wniarzem nie da艂o inaczej rady.
- Przyszed艂em na te obiecane lody.
- Jakie lody?- zdumia艂 si臋 Gabriel.
- No te, kt贸re mi obieca艂e艣 kupi膰.
- Nie przypominam sobie.
- Jaki艣 ty okruuutny! - Micha艂 rozbecza艂 si臋.
- No i widzisz co艣 ty narobi艂? - odezwa艂a si臋 jedna z dziewczyn. - Doprowadzi艂e艣 do p艂aczu biedne dziecko.
- Biedne dziecko? - g艂os Gabriela niebezpiecznie podni贸s艂 si臋 o oktaw臋. Dopiero teraz przyjrza艂 si臋 Micha艂owi.
Ubrany w spodenki do kolan, tenis贸wki, koszulk臋 z myszk膮 miki, g艂adko zaczesane w艂osy z grzywk膮 spi臋t膮 jak膮艣 wsuwk膮 z w艣ciekle r贸偶owym kwiatuszkiem, na r臋ce tandetny dziecinny zegarek. Wygl膮da艂 zupe艂nie jak... dziecko.
- Biedactwo - dziewczyna g艂aska艂a po g艂owie tul膮cego si臋 do jej piersi p艂acz膮cego Micha艂a.
- Tak w og贸le to ile ty masz lat? - spyta艂 jeden z ch艂opak贸w.
- Czterna艣cie - odpar艂 Micha艂 poci膮gaj膮c nosem i wycieraj膮c za艂zawione oczy.
- Czy aby na pewno? - ch艂opak opatrzy艂 sceptycznie na Micha艂a.
- Dwana艣cie - wyszepta艂 Micha艂 spuszczaj膮c g艂ow臋. S艂ysz膮c to Gabriel my艣la艂, 偶e zaraz co艣 go trafi. - Ale chcia艂bym ju偶 mie膰 wi臋cej, bo wtedy Gabriel poszed艂by ze mn膮 na lody. Bo on si臋 pewnie wstydzi pokazywa膰 z takim dzieciakiem jak ja, tak samo jak m贸j brat. Bo on m贸wi, ze nie b臋dzie sobie robi艂 obciachu pokazuj膮c si臋 z takim g贸wniarzem.
- Gabriel! - wszystkie dziewczyny spojrza艂y na studenta z gro藕nymi minami.
- No co? Nie widzicie, 偶e ten g贸wniarz robi was w balona?!
- Nie m贸w tak o tym biednym dziecku! - wykrzykn臋艂a jedna z dziewczyn. - Masz go zabra膰 na te lody i ju偶!
- Jeszcze czego! - wykrzykn膮艂. - Nie mam zamiaru. Poza tym nie mam kasy. Stypendium dostan臋 dopiero za tydzie艅.
- Masz - jeden z ch艂opak贸w wyci膮gn膮艂 do niego r臋k臋 z banknotem dwudziestoz艂otowym. - Oddasz jak b臋dziesz m贸g艂.
- Cz艂owieku, ja ci臋 nawet nie znam. Niby dlaczego mia艂bym bra膰 od ciebie kas臋??
- Kamil Taniewski, trzeci rok ekonomi, mieszkam w 103a. Wystarczy? A teraz bierz te pieni膮dze i zabierz dzieciaka na te lody, kt贸re mu obieca艂e艣.
- Zapomnij! - warkn膮艂 Gabriel i chcia艂 si臋 odwr贸ci膰 偶eby odej艣膰, lecz dw贸ch nieznajomych ch艂opak贸w zast膮pi艂o mu drog臋. Gabriel tylko westchn膮艂 i odwr贸ci艂 si臋 do Kamila. - Ty nie znasz tego g贸wniarza. To jest studnia bez dna. Dwadzie艣cia z艂oty na niego nie wystarczy.
Stoj膮cy w ko艂o ludzie, zar贸wno dziewczyny jak i ch艂opacy, zacz臋li grzeba膰 w torebkach i w kieszeniach i chwil臋 potem Gabriel trzyma艂 w r臋ce sto z艂otych.
- Tyle wystarczy? - spyta艂a jedna z dziewczyn.
- A cholera wie - westchn膮艂 zrezygnowany Gabriel. - Nie mam poj臋cia jaki jest limit tego g贸wniarza.
- To znaczy, 偶e mi kupisz te lody? - odezwa艂 si臋 Micha艂
- A mam inne wyj艣cie? - skrzywi艂 si臋.
- Super! - Micha艂 rzuci艂 si臋 na Gabriela chc膮c go u艣ciska膰, lecz ten odsun膮艂 si臋. - Kocham ci臋! Pana te偶! - dzieciak odwr贸ci艂 si臋 do Taniewskiego i go u艣ciska艂, a potem po kolei wszystkich kt贸rzy si臋 zrzucili. - I panie te偶! A mo偶e p贸jd膮 panie z nami na lody? I panowie te偶? - popatrzy艂 na wszystkich wyczekuj膮co.
- No nie wiem... - odpar艂a jedna z dziewczyn niepewnie. - Nie chcieliby艣my wam przeszkadza膰.
- Ale to 偶aden problem! - Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋 od ucha do ucha. - Panie by艂y takie mi艂e, 偶e chcia艂bym z paniami zje艣膰 lody! Duuuu偶o lod贸w! - powiedzia艂 gestykuluj膮c 偶ywo.
Dziewczyny roze艣mia艂y si臋. No i stan臋艂o na tym, 偶e poszli ca艂膮 grup膮 do pobliskiej kawiarni. Usiedli pod parasolem, zam贸wili napoje i lody i siedzieli rozmawiaj膮c o wszystkim i o niczym. Chocia偶 w艂a艣ciwie to wi臋cej s艂uchali co ma do powiedzenia Micha艂. P贸艂 godziny p贸藕niej znali ju偶 ca艂膮 jego rodzin臋 tak jakby byli jej cz艂onkami.
W pewnym momencie moich stolika podesz艂a dziewczyna z piwem w r臋ce i zapyta艂a:
- Witajcie. Widz臋, 偶e 艣wietnie si臋 bawicie. Mog臋 si臋 przy艂膮czy膰? Monika jestem. - Sekund臋 potem siedzia艂a razem nimi i rozmawia艂a jakby znali si臋 od wiek贸w, a nie dopiero od pi臋ciu minut.
Micha艂 zauwa偶y艂, 偶e dziewczyna zwraca si臋 do Gabriela cz臋艣ciej ni偶 do innych, u艣miecha si臋 cz臋艣ciej ni偶 do innych, jakby chcia艂a go poderwa膰. U艣miechn膮艂 si臋 pod nosem z艂o艣liwie. Na szcz臋艣cie nikt tego nie zauwa偶y艂.
- Tata! - krzykn膮艂 na ca艂y g艂os, a偶 wszelkie rozmowy ucich艂y. - Tata, kup mi jeszcze loda! - powiedzia艂 g艂o艣no wyci膮gaj膮c w stron臋 Gabriela pusty pucharek po lodach.
- 呕e co prosz臋? - zapyta艂 tamten zdziwiony.
- Kup mi jeszcze loda! Obieca艂e艣, ze b臋d臋 m贸g艂 zje艣膰 ile tylko b臋d臋 chcia艂! - oczy Micha艂a zaszkli艂y si臋 niebezpiecznie.
- Dobra, dobra - mrukn膮艂 Gabriel. - Zaraz ci kupi臋, tylko ju偶 nie rycz - i wsta艂 od stolika.
Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋. Wszyscy siedz膮cy przy stoliku patrzyli na niego ze zdumieniem zastanawiaj膮c si臋 co on wyprawia.
- B臋dzie pan to jad艂? - spyta艂 si臋 Micha艂 jednego z ch艂opak贸w.
- Nie, mo偶esz sobie wzi膮膰 - odpar艂 odruchowo zapytany przesuwaj膮c w stron臋 Micha艂a pucharek z na wp贸艂 zjedzonymi lodami.
- Super! - ucieszy艂 si臋 i zacz膮艂 wsuwa膰 lody, nie zwracaj膮c uwagi ani na fakt, 偶e zacz臋艂y si臋 ju偶 topi膰, ani na zdumione miny siedz膮cych przy stoliku.
- Fajnego mam tat臋, prawda? - zwr贸ci艂 si臋 do obcej dziewczyny.
- Oczywi艣cie - odpar艂a tamta niepewnie.
Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋 i indagowa艂 dalej:
- A podoba si臋 pani?
- No, ca艂kiem przystojny jest...
- To zostanie pani moj膮 mam膮?
- S艂ucham? - zdumia艂a si臋 dziewczyna.
- No, czy o偶eni si臋 pani z nim? Bo wie pani, ja bym chcia艂 偶eby pani zosta艂a moj膮 mam膮 - powiedzia艂 nie przestaj膮c je艣膰 lod贸w. - Bo pani jest bardzo fajna, nie to co moja obecna mama.
- Naprawd臋? - zapyta艂a niepewnie.
- No - pokiwa艂 twierdz膮co g艂ow膮. - Bo ja nie lubi臋 mojej obecnej mamy. Ona nie pozwala tacie zabiera膰 mnie na lody. No i nie chce si臋 opiekowa膰 moimi bra膰mi i siostrami.
- To ty masz jeszcze jakie艣 rodze艅stwo? - g艂os dziewczyny stawa艂 si臋 coraz bardziej s艂aby, a mina niepewna.
- No, pi臋cioro.
- Co??
- Tak w艂a艣ciwie to nie jest moja prawdziwa mama. Moja mama umar艂a jak by艂em bardzo ma艂y i w og贸le jej nie pami臋tam. No i tata by艂 bardzo d艂ugo sam, a偶 w ko艅cu pozna艂 moj膮 now膮 mam臋 i si臋 o偶enili...
- Wzi臋li 艣lub - odruchowo poprawi艂a dziewczyna.
- No w艂a艣nie to m贸wi臋. Wi臋c si臋 wzi臋li o偶enili. Ale okaza艂o si臋, 偶e mama nie mo偶e mie膰 dzieci, wi臋c chodzili do r贸偶nych lekarzy i musieli po偶ycza膰 du偶o pieni膮偶k贸w, no i teraz nie mo偶emy nigdzie wyjecha膰 na wakacje, bo tatu艣 musi ci臋偶ko pracowa膰 偶eby odda膰 te pieni膮偶ki. No ale przynajmniej uda艂o si臋 wyleczy膰 mam臋. Tylko 偶e tak j膮 wyleczyli, 偶e od razu wysypa艂o si臋 a偶 pi臋cioro dzieci. Najpierw jest Kasia, potem Karol, potem Adam, potem Mariola i na koniec Basia. One s膮 bardzo fajne, ale jest przy nich strasznie du偶o pracy, bo nawet jeszcze nie chodz膮 i zawsze wszystko robi膮 razem. No wie pani, chc膮 je艣膰 w tym samym momencie, p艂acz膮 w tym samym momencie i wszystko inne. I ja musz臋 pomaga膰 mojemu tatusiowi, bo on sam nie daje sobie rady, a moja nowa mama powiedzia艂a, 偶e nie ma zamiaru zajmowa膰 si臋 bachorami... A w og贸le co znaczy "bachor"? Pani wie? Bo ja nie wiem. W ka偶dym razie mam powiedzia艂a, 偶e nie ma zamiaru zakopa膰 si臋 na reszt臋 偶ycia w pieluchach i chodzi z kole偶ankami bawi膰 si臋. Dlatego jej nie lubi臋. Bo tata musi si臋 nimi zajmowa膰 i nie ma dla mnie czasu. A dzisiaj musia艂 zap艂aci膰 takiej jednej pani, a w艂a艣ciwie dw贸m, 偶eby zosta艂y z dzie膰mi, 偶eby艣my mogli wyj艣膰 na lody. Bo my dawno nie byli艣my na lodach. No i dlatego chc臋 偶eby tata znalaz艂 sobie now膮 mam臋. A pani jest bardzo mi艂a i bardzo 艂adna, dlatego chcia艂bym 偶eby pani zosta艂a moj膮 now膮 mam膮. Zostanie pani? - i popatrzy艂 na dziewczyn膮 robi膮c nieszcz臋艣liw膮 min臋.
- Wiesz, 偶ebym zosta艂a twoj膮 mam膮, tw贸j tata musi mnie polubi膰. To nie takie proste... - odpar艂a niepewnie dziewczyna.
- To ja powiem tacie, 偶e ma pani膮 polubi膰 i wtedy zostanie pani moja now膮 mam膮! - odpar艂 z entuzjazmem Micha艂. - O, w艂a艣nie wraca. Zaraz mu powiem. Tata! - krzykn膮艂 i zacz膮艂 macha膰 r臋kami w stron臋 id膮cego Gabriela.
- Wybaczcie, ale musz臋 do toalety - powiedzia艂a niepewnie dziewczyna i wsta艂a od stolika.
- No i uciek艂a - powiedzia艂 Micha艂 robi膮c zawiedzion膮 min臋. - A my艣la艂em, 偶e wytrzyma troch臋 d艂u偶ej. Mia艂em ju偶 nawet przygotowan膮 opcj臋 ze 艣miertelnie chor膮 babci膮 i dziadkiem z Alzhaimerem.
W tym momencie siedz膮cy przy stoliku wybuchn臋li 艣miechem.
- Z czego si臋 tak rechoczecie? - zapyta艂 Gabriel, kiedy ju偶 usiad艂, a Micha艂 zabra艂 si臋 za przyniesionego przez niego loda.
- Z niego - jeden z ch艂opak贸w wskaza艂 na Micha艂a.
- Z niego jest lepszy agregat ni偶 my艣la艂am - doda艂a jedna z dziewczyn.
- A co on takiego znowu zrobi艂? - zapyta艂 Gabriel maj膮c z艂e przeczucia. Pokr贸tce streszczono mu rozmow臋, mi臋dzy Micha艂em, a dziewczyn膮. S艂ysz膮c to Gabriel zrobi艂 si臋 a偶 czerwony ze z艂o艣ci. - Ty si臋 chyba prosisz, 偶eby ci臋 spra膰 - sykn膮艂 do Micha艂a.
- Ale za co? Przecie偶 by艂em grzeczny - odpar艂 Micha艂, a jego oczy stawa艂y si臋 coraz bardziej mokre, a偶 w ko艅cu pociek艂y z nich 艂zy.
- No i znowu doprowadzi艂e艣 go do p艂aczu - westchn臋艂a jedna z dziewczyn - Biedactwo - pog艂aska艂a Micha艂a po g艂owie.
- Co z ciebie za tatu艣? - spyta艂 Kamil Taniewski, a w jego g艂osie wyra藕nie mo偶na by艂o wyczu膰 weso艂e nuty.
- Pogadamy sobie p贸藕niej - mrukn膮艂 w艣ciekle Gabriel do Micha艂a, a do Kamila powiedzia艂: - A ty jak jeste艣 taki m膮dry, to sam si臋 nim zajmij.
- A 偶eby艣 wiedzia艂. Chcesz jeszcze loda? - spyta艂 Micha艂a.
- No pewnie! - odpar艂 entuzjastycznie. - Najwi臋kszego!
Kamil wsta艂 kupi膰 kolejn膮 porcj臋 lod贸w dla Micha艂a.
- Ciebie to jeszcze nie zmuli艂o od tych lod贸w? - spyta艂 jeden z ch艂opak贸w kiedy Micha艂 wcina艂 pi膮t膮 porcj臋 zafundowan膮 przez Kamila.
- Ale偶 sk膮d. Ja uwielbiam lody. M贸j 偶o艂膮dek to wytrzyma.
- Ale m贸j portfel nie - mrukn膮艂 Kamil.
- M贸wi艂em, 偶e ten g贸wniarz to studnia bez dna - mrukn膮艂 z satysfakcj膮 Gabriel.
- To znaczy, 偶e ju偶 mi pan nie kupi lod贸w? - spyta艂 偶a艂o艣nie Micha艂
- Wybacz ma艂y, ale nie dzisiaj. Mo偶e innym razem.
- No dobrze.
- A ty przypadkiem nie musisz ju偶 wraca膰 do domu? - spyta艂a jedna z dziewczyn.
- A kt贸ra ju偶 jest godzina? - spojrza艂 na sw贸j tandetny dziecinny zegarek. - Ojej, myszka znowu mnie nie lubi.
- Myszka?
- Myszka Miki - Micha艂 podsun膮艂 pytaj膮cemu pod nos zegarek na kt贸rym mo偶na by艂o zobaczy膰 Myszk臋 Miki, kt贸rej wyj膮tkowo d艂ugie r臋ce zast臋powa艂y wskaz贸wki zegarka. - Myszka znowu nie pokazuje godziny. Chyba mnie nie lubi.
- Nie jeste艣 ju偶 czasem za du偶y na taki zegarek?
- Dlaczego? Ja go bardzo lubi臋. Dosta艂em go od brata na urodziny.
- A ile wtedy mia艂e艣 lat?
- Siedem. Ale to jest m贸j ulubiony zegarek. To kt贸ra ju偶 jest godzina?
- Wp贸艂 do dziesi膮tej.
- Ojej, to ja ju偶 musz臋 wraca膰 do domu, inaczej brat b臋dzie na mnie krzycza艂. Gabriel, odprowadzisz mnie? - spyta艂 robi膮c przy tym du偶e, b艂agalne oczy.
- Zapomnij - warkn膮艂 zapytany, lecz szybko zosta艂 przekrzyczany przez pozosta艂ych, wi臋c dla 艣wi臋tego spokoju zgodzi艂 si臋.
- Jeste艣 na mnie z艂y? - spyta艂 Micha艂 kiedy w drodze do domu przechodzili przez park.
- Ja? A niby za co?- w g艂osie Gabriela s艂ycha膰 by艂o kpin臋. - Przecie偶 tylko narobi艂e艣 mi obciachu przed zupe艂nie obcymi lud藕mi.
- Ale oni ju偶 nie s膮 obcy! Przecie偶 przedstawili si臋. Poza tym wcale nie chcia艂em ci zrobi膰 obciachu. Tylko pomy艣la艂em, 偶e jak inni pomy艣l膮, 偶e mam mniej lat to nie b臋d膮 si臋 z ciebie 艣mia膰, albo gada膰 za twoimi plecami, 偶e jeste艣my par膮. No bo jak by艣 poszed艂 z dzieckiem to wszyscy by pomy艣leli, ze po prostu kupujesz lody m艂odszemu bratu. Bo ja naprawd臋 chcia艂em zje艣膰 z tob膮 te lody! A z t膮 dziewczyn膮 to samo jako艣 tak wysz艂o. Bo ona si臋 do ciebie przystawia艂a, no to ja si臋 wkurzy艂em. Nie b臋dzie jaka艣 obca baba podrywa膰 ch艂opaka mojego brata.
-呕e co prosz臋?? - Gabriel z wra偶enia a偶 przystan膮艂.
- No, podrywa艂a ci臋. Nie wiedzia艂e艣 tych wszystkich min, och贸w i ach贸w?
- Bzdury gadasz, nic takiego nie widzia艂em.
- Naprawd臋? - Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋 zadowolony. - To dobrze. Znaczy, 偶e naprawd臋 kochasz Ja艣ka!
-A co to ma do rzeczy?
- No bo skoro nie zauwa偶asz jak dziewczyna si臋 do ciebie mizdrzy, to znaczy, 偶e my艣lisz o kim艣 innym, czyli o Ja艣ku. No bo chyba nie masz zamiaru go zdradzi膰? - spojrza艂 podejrzliwie na Gabriela.
- Popieprzy艂o ci臋 chyba do reszty - mrukn膮艂 Gabriel i ruszy艂 przed siebie.
- Wiedzia艂em! - krzykn膮艂 Micha艂 i obj膮艂 mocno Gabriela.
- Co ty do cholery wyprawiasz? - sykn膮艂 uwalniaj膮c si臋. - Ludzie patrz膮. Zachowuj si臋 normalnie.
Micha艂 rozejrza艂 si臋 w ko艂o i zobaczy艂 siedz膮cych na 艂awce trzech m臋偶czyzn w m艂odym wieku opr贸偶niaj膮cych butelk臋 w贸dki. Bez s艂owa odsun膮艂 si臋 od Gabriela i ruszy艂 przed siebie. Jednak nie uszed艂 daleko, gdy dobieg艂 ich krzyk:
- Lodzik!
Odwr贸cili si臋 i zobaczyli biegn膮cego w ich stron臋 i machaj膮cego r臋k膮 m艂odego ch艂opaka.
- Bu艂a! - Micha艂 ucieszy艂 si臋 na widok biegn膮cego. - Co ty tu robisz? - spyta艂 kiedy ju偶 ch艂opak do niego do艂膮czy艂.
- By艂em u kumpla. A ty? I czemu jeste艣 tak dziwacznie ubrany?
- To d艂uga historia, mo偶e ci kiedy艣 opowiem.
W tym momencie us艂yszeli za plecami kpi膮cy g艂os:
- Hej, Looodzik! - Wszyscy trzej obejrzeli si臋 i zobaczyli podchodz膮cych bli偶ej m臋偶czyzn, kt贸rych wczesnej widzieli na 艂awce. - Czy偶by kto艣 tu lubi艂 robi膰 lody? - zapyta艂 jeden z nich, a dwaj pozostali wsadzili palce do ust i wykonali gest oznaczaj膮cy pewn膮 czynno艣膰 seksualn膮. - Mo偶e mi obci膮gniesz?
Gabriel instynktownie zrobi艂 par臋 krok贸w do przodu jednocze艣nie zgarniaj膮c Micha艂a i jego koleg臋 za plecy.
- To jak, peda艂ku? - zapyta艂 pijak.
Micha艂 wyszed艂 zza plec贸w Gabriela i podszed艂 do dowcipnisia.
Gabriel ju偶 wyci膮ga艂 r臋k臋 偶eby go z艂apa膰, ale Bu艂a powstrzyma艂 go m贸wi膮c:
- Lepiej si臋 nie wtr膮ca膰.
- Ale oni go...
Bu艂a tylko u艣miechn膮艂 si臋 i powiedzia艂:
- Prosz臋 uwa偶nie patrze膰.
Tymczasem Micha艂 stan膮艂 przed dowcipnisiem i zadar艂 g艂ow臋 do g贸ry. Napastnik by艂o ca艂膮 g艂ow臋 wy偶szy i du偶o szerszy w barach. Micha艂 przez chwil臋 patrzy艂 mu prosto w oczy z gro藕na min膮, a偶 w ko艅cu u艣miechn膮艂 si臋 od ucha do ucha i powiedzia艂 s艂odziutkim do obrzydzenia g艂osem:
- Pozna艂 sw贸j swego, co? - i zanim tamten zd膮偶y艂 zareagowa膰, podskoczy艂 i waln膮艂 go g艂ow膮 w g艂ow臋, a kiedy zaskoczony dowcipni艣 pr贸bowa艂 odzyska膰 ostro艣膰 widzenia, noga Micha艂a wyl膮dowa艂a na pewnej dra偶liwej cz臋艣ci cia艂a. - Kt贸ry nast臋pny? - warkn膮艂 Micha艂 do kumpli dowcipnisia, kt贸ry w tym momencie zwija艂 si臋 j臋cz膮c.
Gabriel zdumiony spojrza艂 na Micha艂a. W tym momencie zupe艂nie nie poznawa艂 tego g贸wniarza. Zawsze albo g艂upkowato si臋 u艣miecha艂, albo rycza艂. I przez ca艂y czas gada艂 jak naj臋ty co mu 艣lina na j臋zyk przyniesie. Og贸lnie zachowywa艂 si臋 jak g贸wniarz. A teraz... Zmru偶one oczy, pe艂ne gniewu, zaci艣ni臋te pi臋艣ci, cia艂o gotowe do ataku. By艂 w szoku. Nagle jeden z kolesi le偶膮cego wyci膮gn膮艂 n贸偶 i rzuci艂 si臋 w stron臋 Micha艂a.
- Uwa偶aj! - krzykn膮艂 Gabriel i odruchowo rzuci艂 si臋, 偶eby mu pom贸c, ale zosta艂 przytrzymany przez Bu艂臋.
- Prosz臋 si臋 nie wtr膮ca膰, inaczej te偶 pan oberwie.
- Ale...- Gabriel pr贸bowa艂 jeszcze oponowa膰.
- Prosz臋 patrze膰.
Tymczasem Micha艂 z艂apa艂 napastnika za r臋k臋 w kt贸rej trzyma艂 n贸偶 i przerzuci艂 go przez plecy jednocze艣nie rozbrajaj膮c. Kiedy tamten le偶a艂 na ziemi kopn膮艂 go mi臋dzy nogi tak, 偶e tamten skuli艂 si臋, wyrzuci艂 n贸偶 w pobliskie krzaki i rzuci艂 sie na trzeciego napastnika. Jeden ruch r臋k膮 i nog膮 i napastnik le偶a艂 obok swoich kumpli. Micha艂 podszed艂 do tego, kt贸rego powali艂 w pierwszej kolejno艣ci i z艂apawszy go za koszul臋 tu偶 pod szyj膮 zapyta艂 gro藕nym g艂osem:
- I kto tu jest teraz peda艂kiem?
- Na pewno nie ty! - odpar艂 ze strachem tamten.
- Tak my艣la艂em - Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋 od ucha do ucha i pu艣ci艂 nieszcz臋艣nika. Wyg艂adzi艂 mu koszul臋 i poklepawszy po ramieniu doda艂: - Mam nadziej臋, 偶e teraz b臋dziecie grzeczni.
Wszyscy trzej pokiwali twierdz膮co g艂owami.
- To dobrze - szeroki u艣miech nie schodzi艂 z twarzy Micha艂a. - Bu艂a, w kt贸r膮 stron臋 idziesz? - spyta艂 przyjaciela nie interesuj膮c si臋 ju偶 zupe艂nie napastnikami.
- Do domu.
- Czyli kawa艂ek p贸jdziemy razem. Fajnie. Idziesz? - odwr贸ci艂 si臋 do Gabriela, kt贸ry sta艂 jak skamienia艂y wpatruj膮c si臋 w Micha艂a. - Dobrze by by艂o gdyby艣 jednak poszed艂, bo jak Jasiek si臋 dowie, 偶e by艂e艣 w pobli偶u, a nie zaszed艂e艣 do niego, to jeszcze si臋 pogniewa. A je nie chcia艂bym 偶eby si臋 na ciebie pogniewa艂.
- On chyba si臋 zaci膮艂 - westchn膮艂 Bu艂a i pomacha艂 r臋k膮 przed oczami Gabriela.
- Co to by艂o? - wyst臋ka艂 w ko艅cu Gabriel.
- M臋ska rozmowa w wykonaniu Lodzika. Nie wiedzia艂 pan? - odpar艂 Bu艂a. - Aj, Lodzik, niedobrze, nie u艣wiadomi艂e艣 cz艂owieka i teraz jest w ci臋偶kim szoku.
- Co niby mia艂 mi u艣wiadomi膰? - spyta艂 ju偶 bardziej przytomny Gabriel.
- 呕e z Lodzikiem nie warto zadziera膰. Wie pan, on mo偶e wygl膮da na przyg艂upa...
- Bu艂a, bo ci臋 zaraz waln臋 - mrukn膮艂 Micha艂.
- Oj, cicho b膮d藕 - machn膮艂 lekcewa偶膮co r臋k膮. - W ka偶dym razie lepiej z nim nie zadziera膰. Zaraz na pocz膮tku pierwszej klasy prawie zmasakrowa艂 takiego jednego z czwartej klasy za to, 偶e tamten 艣ci膮ga艂 haracz od takiego jednego pierwszaka. Ale mu si臋 wtedy oberwa艂o od dyra, o ma艂o nie wylecia艂 ze szko艂y. P贸藕niej by艂o jeszcze trzech takich, kt贸rzy pr贸bowali gn臋bi膰 pierwszak贸w, ale Lodzik sobie z nimi porozmawia艂 tak, 偶eby dyro si臋 o tym nie dowiedzia艂 i od tamtego dnia mamy w szkole spok贸j. A jak kto艣 pr贸buje co艣 kombinowa膰, to zawsze znajdzie si臋 kto艣 kto przypomni tamt膮 akcj臋, no i wtedy pacjent nagle robi si臋 potulny.
Gabriel patrzy艂 na Micha艂a, a jego mina zmienia艂a si臋 ze zdumienia w z艂o艣膰.
- Skoro jeste艣 w stanie sam si臋 obroni膰 to po co, do jasnej cholery, chcia艂e艣 偶ebym ci臋 odprowadzi艂? - zapyta艂 cicho.
- A tak, bez przyczyny - Micha艂 wzruszy艂 ramionami.
Gabriel ju偶 mia艂 zamiar wybuchn膮膰, gdy Micha艂 powiedzia艂:
- To jak, idziesz? Jasiek si臋 ucieszy. Dawno u niego nie by艂e艣 i chodzi strasznie wkurzony. To chyba przez ten post. Jakby nie patrze膰 jeszcze nigdy nie wytrzymywa艂 tak d艂ugo bez seksu. A tak w og贸le, to, jak przyjdziesz, to za艂apiesz si臋 na kolacj臋. Jasiek m贸wi艂, 偶e smakowa艂y ci nale艣niki mojej mamy. Jak przyjdziesz, to powiem jej 偶eby zrobi艂a je specjalnie dla ciebie. I do tego jeszcze d偶em z truskawek w艂asnej roboty. Bo dzisiaj kolacja b臋dzie p贸藕niej ni偶 normalnie. Co ty na to? - u艣miechn膮艂 si臋 od ucha do ucha.
Gabriel jeszcze przez chwil臋 sta艂 z niewyra藕n膮 min膮, a偶 w ko艅cu wypu艣ci艂 ze 艣wistem powietrze z p艂uc i powiedzia艂 zrezygnowany:
- Dobra.





CDN