Zawodowcy z Kyoto
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 11:01:48
Hikaru Hiramatsu był zwykłym 23-letnim blondynem o miłym uśmiechu i troskliwym spojrzeniu. Od innych ludzi nie wyróżniał się niczym prócz tego, że jego kita sięgała mu praktycznie do kolan. Wyglądał niemalże jak dziewczyna ze swoją wątłą budową ciała i delikatnymi rysami twarzy. Miał piękne fiołkowe oczy, które dla wielu wydały się niesamowicie tajemnicze. Jego usta małe i delikatne były słodkie jak cukierek. Mimo swojej wątłej postury i delikatnej budowy ciała Hikaru był mistrzem karate. Po swoim zmarłym przyjacielu przejął kontrolę nad klubem (dojo), w którym odbywały się dawniej liczne turnieje. Kiedyś obiecał sobie, iż tworzy własną szkołę i właśnie dzięki nieszczęśliwemu zbiegowi okoliczności udało mu się to bez najmniejszego wysiłku. Niestety przed nim jeszcze ciężka droga zanim będzie mógł spać spokojnie. W jego życiu pojawi się bowiem pewna osoba, która niesamowicie przewróci jego, dotychczas ułożone, życie do góry nogami.

Był piękny, letni poranek, Hikaru właśnie przyjechał do klubu i zajął się otwieraniem okiennic. Nagle z pobliskiej ulicy usłyszał dobrze mu znane odgłosy walki. Jako mistrz Kyoto postanowił sprawdzić co jest przyczyną tej bójki. Jego oczom ukazał się wysoki, przystojny brunet o chłodnym spojrzeniu, który bez najmniejszego problemu dawał sobie radę w pięcioma złodziejaszkami, którzy właśnie napalili się na jego portfel. Nie pozwolił sobie na takie lekceważenie jego osoby i od razu się nimi zajął. Hiramatsu nie zrobił nic, nawet się nie odezwał. Tylko stał tam jak wryty i patrzył jak potężny mężczyzna kolejno powala uzbrojonych oprychów. Równie dobrze mogłoby ich być 50, pewnie i tak wyszedł by z tego bez szwanku. Mężczyzna kiedy skończył spostrzegł wreszcie, że jest obserwowany przez kogoś. Popatrzył z góry na zadziwionego Hikaru. Uśmiechnął się jedynie i odszedł. Gdy skręcił w alejkę Hikaru wreszcie doszedł do siebie i postanowił za nim pobiec. Takiego zawodnika nie można puścić... ma przecież zadatki na mistrza - ba, on już jest mistrzem!
- Poczekaj! - krzyknął wreszcie. - Proszę zaczekaj! - próbował dalej.
Mężczyzna zareagował dopiero gdy we dwójkę znaleźli się w jakiejś małej ślepej uliczce.
- Za..- zaczął ponownie Hikaru, jednak zamilkł, gdy chłodne spojrzenie mężczyzny przenikło przez jego ciało.
- Czemu mnie śledzisz? - zapytał mężczyzna zapalając papierosa.
- Ja... przepraszam, ale... po prostu. - zawahał się, jednak w końcu wykrztusił to z siebie. -
Wiem, że to głupio zabrzmi, ale chciałbym żebyś ze mną poprowadził szkołę karate. Twoja technika jest wspaniała, bez zarzutów: niesamowita szybkość i genialna precyzja. Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
- Nie interesuje mnie zabawa z dziećmi. - odparł ponuro mężczyzna i przymierzył się do odwrotu.
- Nie rezygnuj tak szybko, proszę. Nazywam się Hikaru Hiramatsu, a moja szkoła jest tuż za rogiem. Proszę wpadnij kiedyś do niej. Dziękuję i do widzenia. - powiedział zadowolony Hikaru wręczając nieznajomemu swoją wizytówkę.
Ciemnowłosy osobnik wziął ją do ręki, schował do kieszeni i odszedł bez słowa. Wsiadł na swój potężny motocykl i popędził w stronę autostrady. Hiramatsu jeszcze długo tam stał, przez co spóźnił się na zajęcia o prawie całą godzinę. Na szczęście miał wiernych uczniów, więc nic nie stracił. Wbiegł do pomieszczenia jak opętany i natychmiast rozpoczął morderczy trening. Chciał poświęcić się mu całkowicie, aby zapomnieć o tym co się dzisiaj wydarzyło. Niestety nieudało mu się, bowiem przed jego oczyma pojawiał się ciągle ten sam mężczyzna. Hikaru widział teraz uważnie każdy jego ruch, każde drgnięcie ręki, każdy napięty mięsień i każdą wychodzącą żyłę. Śledził uważnie wszystkie ciosy zadawane owym napastnikom. Dotychczas myślał, iż mimo swojego młodego wieku zna wszystkie możliwe techniki walki. Niestety o tej nie miał zielonego pojęcia... koniecznie musiał się dowiedzieć skąd ona pochodzi i czym się charakteryzuje. Mimo, iż tajemniczy osobnik nie odpowiedział na jego miłe zaproszenie Hiramatsu oczekiwał jego przybycia z ogromnym zniecierpliwieniem. Po tygodniu oczekiwania stracił wszelki zapał do walki. Nie miał ochoty walczyć do póki nie rozgryzł jaka to była technika, czyja a tym bardziej kim był ten mężczyzna.

Zbliżał się koniec tygodnia, Hikaru miał właśnie przebrać się i zamknąć klub kiedy usłyszał odgłosy walki w tym samym miejscu co poprzednio. W swoim skąpym odzieniu w szybkością błyskawicy popędził do owego pamiętnego zaułka. To on, ponownie go zobaczył. Po raz kolejny miał okazję prześledzić jego wszystkie ruchy, które mimo jego potężnej budowy były pełne gracji i precyzji. Kiedy mężczyzna skończył walkę o swój portfel, Hikaru nieśmiało zbliżył się do niego. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, gdyż owy mężczyzna go wyprzedził.
- To znowu Ty... ciekawe, że spotykamy się drugi raz w tym samym miejscu. Dzisiaj wyglądasz o wiele apetyczniej niż poprzednio. - dodał z uśmiecham na twarzy.
- Ja...- zaczął cicho Hikaru, nie potrafił wydusić z siebie nic więcej. Na jego delikatnych
policzkach pojawiły się małe rumieńce, które próbował zakryć zasłaniając twarz rękoma.
Faktycznie Hiramatsu wyglądał trochę inaczej. Miał na sobie jedynie długie, luźno spadające
spodnie oraz sandałki. Przez to niespodziewane spotkanie nie zdążył się nawet przebrać. Jego
długie włosy opadały mu lekko na jego delikatną twarz, oczy błyszczały z fascynacji a policzki rumieniły się od zakłopotania. Wyglądał niesamowicie słodko, co zauważył każdy przechodzień, który go minął.
- Widzę, że Ci się podobam. To dobrze. Może wybierzemy się na małą pogawędkę? - zaproponował przekornym głosem.
- Ale.. ja, muszę jeszcze klub zamknąć i ... i przebrać się. - wymamrotał niepewnie Hikaru.
- Nie ma sprawy, możemy pogadać w klubie. A Twój hmm, sympatyczny strój wcale mi nie przeszkadza.
Hiramatsu zawstydził się jeszcze bardziej, niż poprzednio ale nie dał tego po sobie poznać.
Zaprosił gościa do swojej szkoły i zrobił coś do jedzenia. Niepewnie się czuł w jego towarzystwie, jednak bardzo chciał się dowiedzieć czegoś na temat jego niesamowitej techniki. Dla mistrza taka informacja to skarb, więc był gotów zrobić dla niej niemalże wszystko.

Zaprosił gościa do swojego gabinetu, a sam przyniósł herbatę. Postawił ją powili na szafce obok stolika, a sam usiadł na ziemi naprzeciw przybysza. Czuł się trochę niezręcznie, ale musiał się czegoś dowiedzieć. Błądził niespokojnie oczami po całym pomieszczeniu, byle by tylko nie spotkać jego przenikliwego spojrzenia. Strasznie się denerwował, jakby to było najważniejsze wydarzenie w jego dotychczasowym życiu. Nie śmiał drgnąć z miejsca, by podać herbatę. Na szczęście panującą ciszę przerwał ciemnowłosy mężczyzna.
- Hikaru, tak? Chyba się nawet nie przedstawiłem odpowiednio. Jestem Kamija Kannazuki. - przedstawił się lekko schylając głowę. - Jestem ciekawy co Cię zmusiło do spotkania ze mną. Powiesz mi? - dodał z małą iskierką w oku.
- Ja... chciałem. Zaraz podam herbatę. - wybrnął speszony.
Podszedł niepewnie do szafki, nalał herbaty i odwrócił się z powrotem w kierunku swojego gościa. Będąc blisko niego nieświadomie zachwiał się, upuścił obydwie filiżanki i opadł na Kamiję całym ciężarem ciała.
- P-przep-praszam... n-nie c-chciałem. - wyliterował nieudolnie kilka słów.
- Nieszkodzi, chciałbym żebyś zawsze tak na mnie leciał. - odparł przekomarzając się z nim. - Jesteś taki słodki i delikatny, że chyba zaraz Cię schrupię. - dodał Hikaru grożąc mu palcem wskazującym.
- ... - Hikaru nie odważył wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku, nawet nie drgnął, mimo iż cały wewnętrznie trząsł się ze strachu. Przez jego ciało przechodziły miłe dreszcze, jednak sam nie wiedział czy to dobrze czy też źle, że pozwala obcemu mężczyźnie tak się dotykać. Gdy zamknął gwałtownie oczy każdy jego, nawet najdrobniejszy mięsień, napiął się do maximum wytrzymałości. Pozbawiony świadomie jednego zmysłu wyczekiwał dość spokojnie dalszego przebiegu zdarzeń. Kamija popatrzył przez chwilę na wystraszoną twarz młodziaka, po czym przemówił:
- Chyba powinieneś się przebrać, bo Twój strój zabrudził się od herbaty.
Po tych słowach wstał unosząc Hikaru na rękach... Hiramatsu od razu otworzył oczy, zaszokowany całym zajściem od razu stanął o własnych nogach i pobiegł po nowy strój. Jego gość w międzyczasie zdołał się rozejrzeć, bo jego obszernym dojo. Był na prawdę pod wrażeniem, gdyż dawno nie widział takiego miejsca w tak dobrym stanie. Popatrzył również na liczne medale, dyplomy i spisy zawodników. Część tych nazwisk nawet wydała mu się znajoma. Idąc długim korytarzem trafił wreszcie do sali treningowej. Rozjaśniało ją światło zachodzącego słońca dochodzące przez otwarte okna. W pomieszczeniu panowała błoga cisza, jedynym słyszalnym dźwiękiem był odgłos stóp przybysza dotykających podłoża. Kiedy znalazł się na samym środku dotarł do niego przebrany już Hiramatsu. Miał na sobie czarno-zielony strój do karate. Jego spodnie były luźne i sięgały do kostek... natomiast bluzka nie miała guzików, lecz wystarczająco zakrywała dziewiczą klatkę piersiową Hikaru. Jego włosy były jak zwykle niechlujnie spięte z tyłu w formie kucyka. Mimo tak przeciętnego stroju młody mistrz wyglądał niesamowicie zachęcająco. Kamija przyglądał się mu uważnie, jednak nie dał tego po sobie poznać.
- Już jestem. Przepraszam za to całe zajście... jestem bardzo niezdarny. - zarumienił się Hikaru.
- Nie szkodzi... jeżeli zawsze będziesz lądował w tamtej pozycji, to możesz wylewać na mnie wszystko co chcesz. - zażartował przybysz.
- ... - Hiramatsu zamilkł na chwilę był tak zażenowany, iż prawie zapomniał języka w gębie. - Czy.. czy chciałbyś-yś... poprowadzić z mną to dojo?
- Ja? Chyba sobie żartujesz... w życiu nie uczyłem się sztuk walki, więc jak mogę równać się z kimś takim jak Ty. - odparł ze zdziwieniem.
- Jak to? A to w tej alejce? To było coś wspaniałego, niepowtarzalnego, genialnego... nigdy w życiu nie byłem świadkiem równie niesamowitej walki. - zaprzeczył młodzian.
- Nie przesadzaj, po prostu chciałem się obronić. Nie wiem czy na pewno nie uczyłem się sztuk walki, gdyż wiele lat temu straciłem pamięć i od tamtego czasu mieszkam sam. Nikt więc nie zna mojej przeszłości a ja sam tym bardziej.
- To smutne.
- Nie... nic z tego nie pamiętam, więc nie przeszkadza mi to. - pocieszył go zachodząc od tyłu.
- To dobrze.
- Skoro tak bardzo tego chcesz możemy razem potrenować, ale nie wiem jak dokładnie będzie to wyglądało. - zaproponował lekko niepewny własnych słów.
- Ale ja wiem... będę Cię atakował, a Ty będziesz próbował sie obronić.
- Okej, ale nie ma nic za darmo. Musisz zrobić coś dla mnie w zamian.
- Wymiana? Zrobię wszystko tylko naucz mnie tej techniki!
- Hmm... skoro zrobisz wszystko to nie ma sprawy.
- A co masz na myśli? - zapytał w niewielkim zaniepokojeniem Hikaru.
- Dowiesz się później, podobno nie zależy Ci na tym co to będzie.
- Nie, ale... - zawahał się ponownie.
- Zaczynajmy!
- Zaczekaj! Teraz.
I tak rozpoczął się ich pierwszy trening. Hiramatsu z początku nawet nie atakował, gdyż był zbyt zafascynowany precyzyjną techniką swojego przeciwnika. Przyglądał się jego idealnej budowie ciała, szybkim ruchom rąk oraz niczym niezakłóconym uderzeniom. Z początku bał się wykorzystać przeciw niemu jakiekolwiek silniejszej taktyki, ale nabrał pewności gdy przypomniał sobie walkę Kamiji owym zaułku. Po kilku godzinach morderczej, ale niesamowicie przyjemnej walki obydwoje udali się pod prysznice. Byli wycieńczeni, ale jednocześnie bardzo spoceni. Kiedy byli już gotowi do wyjścia Kannazuki przemówił.
- Dlaczego musisz pracować mimo, iż są wakacje? (pytanie wyjęte zupełnie z kontekstu dop. autor)
- Nie mam innego wyjścia. Moja rodzina mieszka w Tokyo i rzadko mnie odwiedza. Sam muszę zarabiać na własne utrzymanie, nikt inny nie zrobi tego za mnie. - wytłumaczył dokładnie Hikaru.
- To podobnie do mnie... tylko, że ja nie mam stałej pracy. Chwytam się każdej roboty, byle by tylko udało się zarobić jakiś grosz na przetrwanie.
- Teraz będziesz miał pracę u mnie. - powiedział zadowolony Hiramatsu.
- Hmm.. zobaczymy, a teraz moja zapłata.
- Ile mam Ci zapłacić?
- Nie Hikaru, nie chcę od ciebie pieniędzy... - odparł Kamija przybliżając się do towarzysza. - ..chcę Ciebie. - wyszeptał do jego ucha.
Hikaru zamurowało i nie wiedział jak zareagować. Sytuację wykorzystał Kannazuki i pocałował młodziaka. Nie był to wprawdzie pierwszy pocałunek Hikaru, ale na pewno pierwszy tak namiętny i gorący. Chłopakowi aż zrobiło się gorąco, zachwiał się na nogach i opadł w już oczekujące na niego ramiona Kamiji.
- Gome..nasa...i - udało mu się wybełkotać i stracił przytomność.
Obudził się całkowicie nagi w nieznanym mu pokoju. Okna były całkowicie zasłonięte, a szarość pokoju rozświetlała jedynie jedna mała lampka wisząca w roku. Całe pomieszczenie było raczej małe i stało w nim jedynie łóżko, telewizor oraz lodówka. Kannazuki nie wiedział co myśleć: czy ma uciekać stąd jak najszybciej czy czekać na bieg wydarzeń. Kiedy wreszcie się zdecydował do pomieszczenia ktoś wszedł. Był to oczywiście Kamija. Gdy zobaczył, że jego towarzysz jest już w pełni świadomy przywitał go z uśmiechem na twarzy.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? Gdzie my jesteśmy? - zapytał lekko przerażony Hikaru.
- Jesteśmy u mnie w domu, nie przejmuj się tak. Wprawdzie warunki są kiepskie, ale nie narzekam.
- Chcę wrócić do domu!
- Jeszcze nie teraz... czas na moją nagrodę. - odparł Kamija i przybliżył się do swojej zdobyczy.
- Ale... - próbował się bronić.
- Ale co? W końcu sam stwierdziłeś, że zrobisz wszystko. - oznajmił mu zadowolony brunet. - Nie martw się... może Ci się nawet spodobać. - dodał całując młodziaka w jego aksamitną szyję.
Hikaru aż zadrżał, nie wiedział sam czy to ze strachu czy z rozkoszy. Znowu poczuł to samo, co wtedy gdy zemdlał. Zrobiło mu się niesamowicie słabo i gorąco... opadł bezwładnie na łóżko i poddał się grze partnera. Kamija jako w pełni już doświadczony kochanek, miał bowiem 29 lat, chciał pokazać swojemu towarzyszowi wszelkie rozkosze. Na początku pieścił jedynie jego delikatną szyję, obojczyki i klatkę piersiową. Delektował się każdym centymetrem jego ciała. Zdobywał każdy punkt bez najmniejszego wysiłku. Przygryzał, smakował i lizał najczulsze miejsca kochanka. Biedny Hikaru pojękiwał jedynie i drżał cały płonąc z pożądania i rozkoszy. Nie chciał aby Kamija przerwał to co robił, więc nie ruszał się z miejsca ani na chwilę. Po chwili jednak Kannazuki zamarł w bezruchu, co wywołało zaniepokojenie i Hiramatsu. Nie wiedział co się dzieje więc otworzył oczy i ujrzał dziwne zjawisko. Kamija bowiem patrzył na niego jak na obraz, jego oczy błyszczały z zachwytu a ciało drżało z pożądania. Młody mistrz nie miał pojęcia jak zareagować na ta sytuację, ale nie musiał długo czekać na partnera.
- Jesteś niesamowicie piękny... teraz dopiero widzę Cię w całej okazałości. - wyszeptał Kamija. - Spotkało mnie wielkie szczęście. Nigdy bym nie przypuszczał, że znajdziemy się w takiej sytuacji.... ale teraz bardzo mnie to cieszy. - dodał z uśmiechem na twarzy i przybliżył się do kochanka.
Spojrzał na zdziwioną twarz młodziaka, utonął w jego przenikliwym spojrzeniu i zakochał w jego słodkich i delikatnych ustach. Nie potrafił się od nich oderwać. Drogę do środka utorował sobie językiem by poznać na nowo rozkosz głębokiego pocałunku. Własnym językiem oplótł delikatnie język partnera... nie puszczał przez pewien czas tylko po to by wkrótce wyzwolić swojego partnera z uścisku miłości. Ponownie zanurzył się w jego szklanym spojrzeniu, z myślą o nim zdobywał ciało kochanka: całując, liżąc i gryząc każdy punkt począwszy od szyi a skończywszy na dolnych partiach jego sexownie umięśnionego brzucha. Kiedy zbliżył swoje gorące usta do tętniącego życiem przyrodzenia swojego partnera, Hiramatsu zadrżał próbując zaprotestować. W chwili jednak gdy poczuł pełnie rozkoszy po zanurzeniu jego członka w ustach Kamiji opadł bezwładnie na łóżko. Oddał się temu przejmującemu uczuciu drżąc jedynie z pożądania.
- Nigdy nie widziałem kogoś tak wątłego a zarazem tak silnego. - wyszeptał Kamija.
Po tych słowach wrócił do poziomu partnera... ponownie spotkał się z nim w smakowitym pocałunku... jednocześnie zanurzył swojego trzy palce w jego otworze. Hikaru zadrżał i zesztywniał, po chwili jednak przyzwyczaił się do nowej sytuacji. Po kilku chwilach Kamija wszedł w niego całą swoja objętością tak delikatnie i tak wolno jak tylko potrafił. Mimo to jego partner był i tak niesamowicie ciasny... co sprawiało duży ból obydwu.
- Nie martw się... ahh... ból... oznacza, że jest Ci dobrze. - próbował go pocieszyć.
Po czym zaczął wykonywać rytmiczne ruchy wgłębiając się w swojego kochanka coraz bardziej i bardziej i bardziej... ah! Aż obaj opadli z sił... Hiramatsu ciężko oddychał, natomiast Kamija opadł jedynie bez żadnego odgłosu.
- Przepraszam jeśli sprawiłem Ci ból... - wyszeptał do ucha Kannazuki.
- Niee...nieszkodzi... przeżyję... - ledwo wybełkotał młodzian.
- Nie potrafiłem się powstrzymać... za bardzo mnie podniecasz, żebym mógł nie być gwałtowny w takiej sytuacji. - dodał.
Hikaru niesamowicie się zarumienił i nie wyksztusił w siebie żadnego słowa. Po chwili obaj usnęli, gdyż zapadła już dawno noc. Hikaru nigdy by nie przypuszczał, że spotka go coś takiego. Nigdy dotąd tego nie robił mimo, iż większość facetów miała już sporo partnerów. To był jego pierwszy raz... wcześniej był zajęty kendo i nie potrafił na niczym innym się skupic. Kamija jednak wszystko to odmienił... stał się jego nowa pasją.


THE END

Ps. Mam nadzieje, że choć trochę się podobało... niestety dopiero uczę pisania się scenek bardziej pikantnych... może ktoś ma na to receptę? Proszę po pomoc na uesugi_eiri@wp.pl