Wierszokleta 21
Dodane przez Aquarius dnia Pa糳ziernika 25 2015 23:41:10


Patrzy艂 na agentk臋 jak na kosmit臋.
- No i czego si臋 tak lampisz? – warkn臋艂a robi膮c krok do przodu. Bolek odruchowo odchyli艂 si臋 do ty艂u i w tym momencie b贸l krocza przypomnia艂 o sobie ze zdwojon膮 si艂膮. Podpieraj膮c si臋 o 艣cian臋 zacz膮艂 powoli przesuwa膰 si臋 w stron臋 kuchni.
- A ty gdzie, spierdalasz, glizdo? – agentka by艂a w coraz bardziej bojowym nastroju. – Jeszcze z tob膮 nie sko艅czy艂am!
- Ob艂o偶y膰 jaja lodem 偶eby mi nie odpad艂y – wyst臋ka艂. – Masz kopyto jak m艂ot kowalski. Gdzie艣 ty si臋 tak nauczy艂a kopa膰, co? – doda艂, kiedy ju偶 siedzia艂 przyciskaj膮c woreczek z lodem do krocza. I chocia偶 zi臋bi艂 go w r臋k臋, to jednak by艂 wniebowzi臋ty.
- No… troch臋 si臋 chodzi艂o na si艂owni臋 – wyb膮ka艂a kobieta mile po艂echtana t膮 uwag膮 i jakby troch臋 przystopowa艂a, jednak szybko wr贸ci艂a do poprzedniego tonu: - Nie odwracaj mojej uwagi, gadzie jeden!
- We藕 ju偶 przesta艅, dobra? – Bolek w ko艅cu zirytowa艂 si臋. – Przyznaj臋, by艂em w zakopcu, ale z moj膮… - zawaha艂 si臋, bo sam w艂a艣ciwie nie wiedzia艂 kim dla niego jest Karolina, czy jeszcze tylko znajom膮 czy ju偶 dziewczyn膮. - …znajom膮, zreszt膮 niez艂膮 dup膮.
- No pewnie, bo dla ciebie kobiety to tylko dupy dobre do zer偶ni臋cia – warkn臋艂a Janowska.
- Przecie偶 to nie twoja dupa, wi臋c czego si臋 czepiasz? Nag艂a pierdolona solidarno艣膰 jajnik贸w? – wkurzy艂 si臋. – Si臋 zdecyduj czy mnie opierdalasz czy jeste艣 wkurwiona na ni膮.
- A wi臋c jednak przyznajesz, 偶e to ona? Siostra Marcina?! – wykrzykn臋艂a z tryumfem.
- A we藕 si臋 odpierdol, nic nie przyznaj臋. To ty艣 sobie cos ubzdura艂a i tyle.
- No pewnie, jeszcze mi wm贸w, ze mam rozdwojenie ja藕ni!
- A chuj cie wie. - Wzruszy艂 ramionami.
Janowska gniewnie sapn臋艂a i gwa艂townie wysz艂a do salonu. Bolek s艂ysza艂 jak wysypuje zawarto艣膰 torby na pod艂og臋 i grzebie w niej czego艣 szukaj膮c. Podsk贸rnie czu艂, ze jak to co艣 znajdzie, to kiepsko z nim b臋dzie. Lepiej wiec ewakuowa膰 si臋 na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰. Podni贸s艂 si臋 wci膮偶 czuj膮c b贸l w newralgicznym miejscu, jednak zanim zd膮偶y艂 si臋 ewakuowa膰 z kuchni wr贸ci艂a Janowska. Kobieta gniewnie wyci膮gn臋艂a w kierunku Bolka r臋k臋 w kt贸rej trzyma艂a jakie艣 zdj臋cie.
- Co to? – zapyta艂 niepewnie.
- Rodzina Marcina – warkn臋艂a.
Wzi膮艂 niepewnie zdj臋cie z jej r臋ki i odwr贸ci艂 awersem. Pierwszym co rzuci艂o mu si臋 w oczy by艂 wysoki czarnow艂osy m臋偶czyzna. Nie u艣miecha艂 si臋, a w jego oczach wida膰 by艂o ozi臋b艂o艣膰 od kt贸rej Bolkowi a偶 przesz艂y ciarki po plecach.. Stoj膮ca obok niego kobieta o d艂ugich blond w艂osach nie budzi艂a w nim takich emocji, jednak偶e te偶 nie wzbudzi艂a jego sympatii. Marcin by艂 o kilka lat m艂odszy i jaki艣 taki… przygaszony. Jego oczy pe艂ne by艂y smutku, a na twarzy nie go艣ci艂 nawet cie艅 tego u艣miechu, kt贸ry tak kocha艂 w Marcinie. Obok niego sta艂a… a偶 nogi si臋 pod nim ugi臋艂y kiedy spojrza艂 uwa偶nie na ostatni膮 osob臋 na zdj臋ciu. To by艂a Karolina. Jego Karolina.
- To ojciec, matka i m艂odsza siostra Marcina.
- Jak to mo偶liwe? – wyszepta艂. W tym momencie mia艂 wra偶enie jakby Atlas zrzuci艂 na niego sw贸j ci臋偶ar. Przez te kilka dni zd膮偶y艂 polubi膰 Karolin臋, czasami nawet 艂apa艂 si臋 na tym, 偶e my艣la艂 o niej cieplej ni偶 o zwyk艂ej przyjaci贸艂ce. To jedno zdj臋cie spieprzy艂o wszystko.
- A wi臋c przyznajesz, 偶e zadawa艂e艣 si臋 z siostr膮 Marcina?
- A sk膮d niby mia艂em wiedzie膰, 偶e to ona? – powiedzia艂 zrezygnowanym g艂osem. On naprawd臋 zaczyna艂 co艣 czu膰 do Karoliny, chocia偶 sam si臋 przed sob膮 nie chcia艂 do tego przyzna膰. – Wprawdzie m贸wi艂a, 偶e kieruje rodzinnym biznesem, ale nie m贸wi艂a ani co to jest, a ni jak si臋 nazywa, a ja nie wnika艂em. Nie by艂o mi to potrzebne.
Janowska westchn臋艂a i powiedzia艂a, tym razem spokojnie:
- Wierz臋 ci. Co zamierzasz teraz zrobi膰? Chyba teraz, kiedy wiesz, kim ona jest, zerwiesz z ni膮?
Bolek popatrzy艂 na ni膮 uwa偶nie.
- Nie.
- Co?! – Kobieta zdenerwowa艂a si臋. – Ty zdrajco – wysycza艂a i ruszy艂a w jego stron臋. – Po tym, co ci powiedzia艂am, ty dalej chcesz z ni膮 trzyma膰? Przyznaj si臋, ile ci zap艂aci艂a?
- Uspok贸j si臋 – powiedzia艂 stanowczo, profilaktycznie cofaj膮c si臋. Wprawdzie Janowska nie mia艂a przy sobie torebki, ale jak Bolek zd膮偶y艂 zauwa偶y膰, 偶e mia艂a wyj膮tkowo wypiel臋gnowane paznokcie, kt贸re te偶 mog艂y by膰 niebezpieczne. – We藕 przez chwil臋 pomy艣l!
- Niby nad czym? Nad tym, 偶e jeste艣 艣winia i zdrajca? 呕e po tym, co ci opowiedzia艂am, ty zadajesz si臋 ze 艣miertelnym wrogiem?
- Mo偶e i jestem 艣winia, ale nie zdrajca – zastrzeg艂 szybko. – Pomy艣l logicznie. Ile ju偶 czasu Marcin nie utrzymuje kontaktu z rodzin膮? – Janowska przystan臋艂a i zmarszczy艂a brwi. – No w艂a艣nie, jaki艣 czas ju偶 min膮艂. Nie wierz臋, 偶e w tym czasie rodzina nie pr贸bowa艂a go szuka膰. Wprawdzie nie wychodzi zbyt cz臋sto z domu i nie udziela si臋 medialnie jako pisarza, ale jednak wci膮偶 pisze, wci膮偶 dostaje jakie艣 nagrody, wynagrodzenie. W erze komputeryzacji bardzo 艂atwo mo偶na wy艣ledzi膰 cz艂owieka. Poza tym nie wierz臋, 偶e w wydawnictwie nie znalaz艂 si臋 kto艣, kto po艂asi艂 si臋 na pieni膮dze i zdradzi艂, 偶e to ty jeste艣 jego agentk膮. P贸藕niej ju偶 tylko z g贸rki.
- Dlaczego uwa偶asz, ze kto艣 z wydawnictwa si臋 po艂asi艂? – spojrza艂a na niego podejrzliwie.
- A dlaczego uwa偶a艂a艣, ze to ja si臋 po艂asi艂em? My艣la艂em, 偶e pozna艂a艣 mnie wystarczaj膮co, z臋by si臋 przekona膰, 偶e nie zdradzam przyjaci贸艂.
- Przepraszam – wymamrota艂a dziwnie zmieszana. – Chyba mnie troch臋 ponios艂o.
- Troch臋? – uni贸s艂 w zdziwieniu brwi. – My艣la艂em, 偶e mi klejnoty odpadn膮. Jeszcze je czuj臋 – mrukn膮艂 艂api膮c si臋 za krocze.
Janowska zaczerwieni艂a si臋.
- Normalnie bym zaproponowa艂a masa偶 w ramach zado艣膰uczynienia, ale to chyba nie najlepszy pomys艂… - wymamrota艂a.
- Raczej nie bardzo – odpar艂 pr贸buj膮c nie roze艣mia膰 si臋.
- To co teraz? – zapyta艂a zrezygnowanym g艂osem siadaj膮c przy stole. – Naprawd臋 chcesz kontynuowa膰 t膮 znajomo艣膰?
Bolek pokiwa艂 twierdz膮co g艂ow膮.
- To jest jedyne sensowne wyj艣cie. Chocia偶 po tym co wiem, b臋dzie mi o wiele trudniej. – Janowska popatrzy艂a na niego z zainteresowaniem. – P贸ki by艂em nie艣wiadomy wszystko mi przychodzi艂o 艂atwiej. Po prostu by艂a dla mnie kolejn膮 babk膮 kt贸r膮 bzyka艂em i kt贸r膮 mo偶e… - zawaha艂 si臋 - … kiedy艣 bym pokocha艂. Jakby nie patrze膰 艂adna z niej kobieta, a ja tak dawno nie by艂em z nikim. – Zapatrzy艂 si臋 w bli偶ej nieokre艣lony punkt na 艣cianie. – Studia zwykle nie sprzyjaj膮 偶yciu erotycznemu. Oczywi艣cie m贸g艂bym, jak niekt贸rzy, skoncentrowa膰 si臋 na imprezowaniu i bzykaniu. Tylko, 偶e ja chcia艂em sko艅czy膰 te studia i co艣 z nich wynie艣膰. Oczywi艣cie zdarza艂o mi si臋 imprezowa膰 i bzyka膰, ale to by艂o tylko zaspokajanie fizycznych potrzeb. Dopiero potem, kiedy zamieszka艂em tutaj, kiedy moje 偶ycie w miar臋 si臋 unormowa艂o, odezwa艂y si臋 t艂umione uczucia. I wtedy pojawi艂a si臋 Karolina z jej pieni臋dzmi. By艂a zupe艂nie inna ni偶 moi znajomi i pochlebia艂o mi, 偶e chce wydawa膰 pieni膮dze na akurat na mnie.
- Rozumiem to – Janowska westchn臋艂a. – Mia艂am dok艂adnie tak samo z Karolem.
- No w艂a艣nie.
- Wi臋c co teraz? – powt贸rzy艂a po raz kt贸ry艣 Janowska.
- Szkoda, 偶e ona nie jest facetem, wtedy m贸g艂bym zmasakrowa膰 jej jaja. – agentka odruchowo parskn臋艂a 艣miechem. – No co? Ty tez chcia艂a艣 zmasakrowa膰 moje.
- Sorki za to – wymamrota艂a zmieszana.
- Spoko, jeszcze si臋 trzymaj膮. A je艣li chodzi o Karolin臋… - westchn膮艂. – Powinienem jej wszystko wygarn膮膰, ale to chyba nie najlepszy pomys艂.
- Jak to? – zdumia艂a si臋.
- Pomy艣l. Skoro teraz nagle uderzy艂a, znaczy, 偶e co艣 kombinuje. Nie chcia艂aby艣 wiedzie膰 co?
- G艂upie pytanie, jasne 偶e chc臋. Ale przecie偶 mi nie powie.
- A komu by powiedzia艂a?
- A sk膮d ja mam, do cholery, wiedzie膰? – Janowska zirytowa艂a si臋. – Nigdy si臋 z ni膮 nie kumplowa艂am i nie zamierzam.
- Wi臋c je艣li chcesz si臋 dowiedzie膰, co knuje, ja jestem twoj膮 jedyn膮 broni膮. Tylko ja is臋 do niej zbli偶y艂em na tyle, by pr贸bowa膰 co艣 z niej wyci膮gn膮膰. I mam zamiar u偶y膰 wszystkich metod, by to zrobi膰.
- Przera偶asz mnie. Wychodzi z ciebie cynizm. Takiego ci臋 nie zna艂am.
- Jeszcze du偶o rzeczy o mnie nie wiesz. Wystarczy, 偶e b臋dziesz wiedzie膰 jedno: lubi臋 Marcina i nie zamierzam go w 偶aden spos贸b krzywdzi膰. Je偶eli jednak co艣 mu zrobi臋 to zupe艂nie nie艣wiadomie.
- No my艣l臋 – mrukn臋艂a – bo inaczej…
- Wiem, wiem, ukatrupisz mnie bez wahania.
- No w艂a艣nie.
- Wracaj膮c do sedna: mam zamiar kontynuowa膰 t膮 znajomo艣膰 i wyci膮gn膮膰 z niej co tylko si臋 da.
- Tylko uwa偶aj, z niej jest przebieg艂a 偶mija. Jeszcze mo偶e si臋 okaza膰, 偶e ci臋 omami i oszuka.
- Nie s膮dz臋. Widzisz, mam nad ni膮 t臋 przewag臋, ze wiem o niej.

***


- Czw贸rek, tam nie wolno, to pok贸j Bolka – skarci艂 kota, kt贸ry pr贸bowa艂 si臋 w艣lizn膮膰 przez niedomkni臋te drzwi do pokoju. – A ty dok膮d, Jedynka? – Niestety, kiedy Marcin strofowa艂 jednego kociaka, drugi skorzysta艂 z jego nieuwagi i w艣lizgn膮艂 si臋 do 艣rodka, a za nim pozosta艂a dw贸jka. – I co ja mam teraz zrobi膰? – zapyta艂 niemal p艂aczliwie. Niestety w pobli偶u nie by艂o nikogo, kto by mu odpowiedzia艂, a Czw贸rek bardziej by艂 zainteresowany wdrapywaniem si臋 na jego g艂ow臋 ni偶 rozmow膮.
Sta艂 niezdecydowany wpatruj膮c si臋 w uchylone drzwi do pokoju Bolka. Powinien wej艣膰 tam i szybko zabra膰 koty, 偶eby ich ma艂e z膮bki i pazurki nie narobi艂y szk贸d, jednak nigdy nie by艂 w pokoju Bolka nawet jak on by艂 w domu, jak wi臋c mia艂 tam wej艣膰 teraz, kiedy on by艂 w Zakopanem? Jednak kociaki s膮 takie ma艂e, jeszcze co艣 im si臋 tam stanie… Wej艣膰, nie wej艣膰, wej艣膰, nie wej艣膰… Sta艂 tak niepewny, co powinien zrobi膰, gdy us艂ysza艂 jaki艣 stukot dochodz膮cy z 艣rodka. To przewa偶y艂o. 艢ci膮gn膮艂 Czw贸rka z karku i zdecydowanym ruchem otworzy艂 drzwi, po czym wszed艂 do 艣rodka.
Na 艂贸偶ku hasa艂a Jedynka, dw贸jka pr贸bowa艂a wdrapa膰 si臋 na zas艂onki, a Tr贸jka w艂a艣nie chowa艂a si臋 pod 艂贸偶kiem po tym, jak zrzuci艂a z nocnej szafki budzik. Marcin by艂 tak zaaferowany faktem przebywania w tym pokoju, 偶e zupe艂nie zapomnia艂 o kociakach. Rozejrza艂 si臋 w ko艂o. Niby zna艂 ten pok贸j, wszak偶e to by艂o jego mieszkanie i zdarza艂o mu si臋 tu czasami wchodzi膰, jednak tym razem mia艂 wra偶enie jakby wkracza艂 do innego 艣wiata. Ka偶dy mebel, ka偶da rzecz, nawet 艣ciany, by艂y przesi膮kni臋te Bolkiem, jego zapachem. Ostro偶nie usiad艂 na 艂贸偶ku i pog艂aska艂 poduszk臋. Rozejrza艂 si臋 w ko艂o. Na krze艣le stoj膮cym przy biurku le偶a艂y spodnie, a przez oparcie by艂a przewieszona bluzka. Podszed艂 i wzi膮艂 t膮 bluzk臋 w r臋k臋. Pog艂aska艂 j膮 z dziwn膮 czu艂o艣ci膮, a potem pow膮cha艂. Wci膮偶 jeszcze by艂o na niej czu膰 Bolka. I chocia偶 mia艂 go na co dzie艅, to jednak nigdy o tym nie my艣la艂, nigdy nie pr贸bowa艂 go w膮cha膰, a teraz… teraz nie m贸g艂 si臋 powstrzyma膰. Tak d艂ugo trzyma艂 bluzk臋 przy twarzy a偶 w ko艅cu wyci膮gn膮艂 z niej ca艂y jego zapach. Zawiedziony od艂o偶y艂 bluzk臋 na miejsce. Podszed艂 do szafy i otworzy艂 j膮. Wszystkie rzeczy le偶a艂y r贸wno pouk艂adane. Najpierw przesun膮艂 po nich r臋k膮, potem wzi膮艂 pierwsz膮 z brzegu bluzk臋 i pow膮cha艂. Niestety rozczarowa艂 si臋, bluzka pachnia艂 tylko i wy艂膮cznie proszkiem do prania. Od艂o偶y艂 bluzk臋 na miejsce. Chcia艂 sprawdzi膰 jeszcze jedno ubranie, ale w tym momencie koty przypomnia艂y o sobie. Jedno z nic zacz臋艂o przera藕liwie miaucze膰. Odwr贸ci艂 si臋 b艂yskawicznie i zobaczy艂…
- Tr贸jka! Dw贸jka! – wykrzykn膮艂 przera偶ony. Oba kociaki wisia艂y na zas艂once i przera藕liwie miaucza艂y. Szybko je 艣ci膮gn膮艂 i wystawi艂 za drzwi pokoju. Potem ruszy艂 na poszukiwanie reszty psotnik贸w. – Jedynka! Czw贸rek! Kici kici kici! Gdzie jeste艣cie? O, tu jeste艣, Jedynka! – wyra藕nie ucieszy艂 si臋, gdy zajrza艂 pod 艂贸偶ko. – A gdzie tw贸j niegrzeczny braciszek? - Kociak miaukn膮艂. – No tak, przecie偶 go nie wsypiesz, nie? Czyli b臋d臋 musia艂 sam go poszuka膰. Czw贸rek, gdzie jeste艣?
Zacz膮艂 zagl膮da膰 do wszystkich mo偶liwych zakamark贸w, ale nigdzie nie widzia艂 zaginionego kociaka.
- Czw贸rek? – powoli zaczyna艂 panikowa膰. – Czw贸rek, gdzie jeste艣? Odezwij si臋, prosz臋. – W jego oczach pojawi艂y si臋 艂zy, a serce zacz臋艂o przyspiesza膰 z niepokoju. – Czw贸rek, gdzie jeste艣? – Z oczu pociek艂y mu 艂zy.
W tym momencie us艂ysza艂 cichutkie miaukni臋cie. A przynajmniej tak mu si臋 wydawa艂o.
- Czw贸rek? – zapyta艂 z nadziej膮 w g艂osie, modl膮c si臋 by to nie by艂 偶aden omam s艂uchowy.
Na szcz臋艣cie nie by艂. G艂os wyra藕nie si臋 powt贸rzy艂, mimo i偶 by艂 przyt艂umiony. – Czw贸rek? – powt贸rzy艂 i zacz膮艂 nas艂uchiwa膰. G艂os najwyra藕niej dochodzi艂 z szafy. Z rozmachem otworzy艂 drzwi. I u艣miechn膮艂 si臋 szcz臋艣liwy. Na jednej z p贸艂ek siedzia艂 kociak i miaucza艂 przejmuj膮co. – Czw贸rek! – wykrzykn膮艂 uszcz臋艣liwiony i wzi膮艂 kociaka na r臋ce. – Niez艂y rozrabiaka z ciebie. Wiesz, 偶e si臋 martwi艂em? Za kar臋 nie dostaniesz tych pysznych paluszk贸w, kt贸re Bolek kupi艂 specjalnie dla was. I robienie 艣lipk贸w tu nic nie pomo偶e – doda艂 twardo. – Lepiej st膮d chod藕my, zanim wi臋cej narozrabiasz. Poza tym Dw贸jka i Tr贸jka s膮 same.
Szybko wyszed艂 z pokoju, dok艂adnie zamykaj膮c za sob膮 drzwi. Jak mo偶na si臋 by艂o spodziewa膰, pozosta艂e dwa kociaki gdzie艣 uciek艂y i nawo艂ywania nie przynosi艂y efektu. Wci膮偶 trzymaj膮c Jedynk臋 i Czw贸rka przeszed艂 do kuchni, gdzie z szafki wyci膮gn膮艂 smakowe patyki, za kt贸rymi ca艂a czw贸rka bardzo przepada艂a. Jak mo偶na by艂o si臋 spodziewa膰, ca艂a czw贸rka nagle znalaz艂a si臋 przy jego nogach. Roze艣mia艂 si臋 rozbawiony.
- Kochane paskudy – powiedzia艂 z czu艂o艣ci膮 rozk艂adaj膮c po艂amane patyki na pod艂odze. – Co ja bym zrobi艂, gdyby was nie by艂o – doda艂 g艂aszcz膮c po kolei ka偶dego z kociak贸w. – Ani Bolka – doda艂 po chwili cicho. – Wiecie, nie s膮dzi艂em, 偶e go tak polubi臋. To prawda, lubi臋 go i to bardzo. Chocia偶 czasami na mnie wrzeszczy. Ale chyba mi si臋 czasami nale偶y. No wiecie, nie s艂ucham go, a on zawsze o mnie dba. Robi mi takie dobre jedzenie. A w艂a艣nie, jedzenie! Te偶 chyba musz臋 co艣 zje艣膰. To ju偶 pora obiadu, nie? – Wsta艂 z pod艂ogi i podszed艂 do lod贸wki. – Co my tu mamy? Zrobi艂 tyle tego jedzenia, jakby wyje偶d偶a艂 na miesi膮c, a nie tylko na weekend. Co by tu sobie wzi膮膰? Mo偶e go艂膮bki? Co wy na to? – spojrza艂 na kociak, ale te zaj臋te by艂y zabaw膮. Roze艣mia艂 si臋 rozbawiony i wr贸ci艂 do kontemplowania zawarto艣ci lod贸wki. W ko艅cu zdecydowa艂 si臋 i wyci膮gn膮艂 pojemnik z daniem.
- Ech. Bez Bolka nie smakuje ju偶 tak samo – westchn膮艂 niemrawo dziubi膮c widelcem na talerzu. – Nie rozumiem tego. Przecie偶 on nie jest dla mnie kim艣 wa偶nym, ani ja dla niego. On tylko ma tu sprz膮ta膰, i gotowa膰 i pilnowa膰 偶ebym jad艂. Tak przynajmniej m贸wi艂a Marta. To dlaczego to tak boli? – przyci膮gn膮艂 r臋k臋 zaci艣ni臋t膮 w pie艣膰 do piersi. – Dlaczego tak mi smutno kiedy go nie ma? – Nawet nie zauwa偶y艂, 偶e z oczu pociek艂y mu 艂zy i spad艂y na jedzenie. – Dlaczego serce tak boli? Czy to znaczy, 偶e ja zakocha艂em si臋 w Bolku? Ale przecie偶 to niemo偶liwe. Nie mog臋 go kocha膰, przecie偶 jestem niezdolny do kochania. Poza tym on pewnie ma ju偶 kogo艣. Tak, na pewno ma jak膮艣 bardzo 艂adn膮 i m膮dr膮 dziewczyn臋. Bo on mo偶e mie膰 tylko tak膮, 艣liczn膮, dystyngowan膮 i niesamowicie m膮dr膮 dziewczyn臋. Ja jestem nikim, miernym wierszoklet膮, kt贸remu si臋 poszcz臋艣ci艂o i napisa艂 par臋 ksi膮偶ek, kt贸re zosta艂y dobrze przyj臋te. Poza tym i on i ja jeste艣my facetami. Facet kochaj膮cy faceta to nie jest normalne, ludzie by krzywo na niego patrzyli. Nie – potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 – gadam g艂upoty. I my艣l臋 g艂upoty. Nie wolno mi si臋 w nim zakocha膰. Nie chc臋 偶eby przesta艂 mnie lubi膰. Bo wtedy by odszed艂 i zosta艂bym sam. A ja nie chc臋 zosta膰 sam – z jego oczu pociek艂y 艂zy – nie znowu.
W tym momencie jeden z kociak贸w podszed艂 do niego i zacz膮艂 si臋 艂asi膰. Szybko otar艂 艂zy i wzi膮艂 kociaka na r臋ce.
- Co jest, Dw贸jka? Chcesz spr贸bowa膰 go艂膮bk贸w zrobionych przez Bolka? – posadzi艂 kociaka na stole i odkroiwszy kawa艂ek go艂膮bka po艂o偶y艂 go przed kociakiem. Jak mo偶na by艂o si臋 spodziewa膰, maluch z zainteresowaniem zaj膮艂 si臋 daniem. Roz艣mieszy艂 to Marcina, kt贸ry zd膮偶y艂 ju偶 zapomnie膰 o swoich wcze艣niejszych rozterkach. – Nie, nie mo偶esz wi臋cej – odpowiedzia艂 ze 艣miechem, kiedy Dw贸jka zjad艂a wszystko i dopomina艂a si臋 o wi臋cej. – Bolek by mnie zabi艂 gdyby si臋 dowiedzia艂, 偶e daj臋 ci co艣 wi臋cej ni偶 kocie 偶arcie.
Zdj膮艂 kociaka ze sto艂u i na艂o偶y艂 ca艂ej czw贸rce jedzenia do miseczek. Sam jako艣 straci艂 ochot臋 na jedzenie. Usiad艂 na pod艂odze i patrzy艂 jak kociaki wcinaj膮 swoje 偶arcie. Nagle podni贸s艂 si臋 szybko i ruszy艂 do swojego pokoju. Usiad艂 przy biurku i w艂膮czy艂 laptopa. Otworzy艂 edytor tekstowy. Odruchowo w艂膮czy艂 ksi膮偶k臋, kt贸r膮 zacz膮艂 pisa膰 jaki艣 czas temu. Lecz szybko j膮 zamkn膮艂. Teraz nie mia艂 natchnienia by j膮 ko艅czy膰. Ostatnie wydarzenia sprawi艂y, ze mia艂 w g艂owie kompletn膮 pustk臋. Otworzy艂 now膮, czyst膮 stron臋. Tak bardzo chcia艂 przela膰 k艂臋bi膮ce si臋 w nim uczucia na papier, jednak偶e, mimo i偶 zna艂 tyle s艂贸w na opisanie uczu膰, to jednak teraz 偶adne z nich nie chcia艂o wyj艣膰 z jego g艂owy. 呕adne z nich nie wydawa艂o si臋 wystarczaj膮co odpowiednie by opisa膰 to, co dzia艂o si臋 w jego wn臋trzu. Wy艂膮czy艂 Worda.
Wiedziony nag艂ym impulsem otworzy艂 stron臋 internetow膮 na kt贸rej mo偶na by艂o tworzy膰 blogi. Uruchomi艂 kreatora. Nie zastanawiaj膮c si臋 wpisa艂 tytu艂 „Koci pami臋tnik” i zacz膮艂 pisa膰.

„Podobno kiedy si臋 urodzi艂am by艂o ciep艂o i przyjemnie. Ale ja tego nie pami臋tam. Nie pami臋tam tak偶e swojej mamy, bo kto艣 nas od niej zabra艂 i wyrzuci艂 na 艣mietnik. Mnie , moje dwie siostry i brata. Mieli艣my zgin膮膰. I tak by pewnie by艂o gdyby nie znalaz艂 nas pewien cz艂owiek. Wzi臋艂a nas do domu, da艂a je艣膰 i pi膰. A potem zanios艂a nas do innego cz艂owieka. I on powiedzia艂, ze b臋dzie si臋 opiekowa艂 nami wszystkimi, 偶e nigdy nas nie rozdzieli, 偶e b臋dzie nas kocha艂. Da艂 mi na imi臋 Jedynka. Moje siostry to Dw贸jka i Tr贸jka, a brat Czw贸rek. Na pocz膮tku mia艂 na imi臋 Czw贸rka, bo ten cz艂owiek my艣la艂, ze to te偶 dziewczynka. Ale niem膮dry on, prawda?"

Na pocz膮tku trudno mu by艂o zebra膰 my艣li i ubra膰 je w s艂owa, jednak im wi臋cej linijek pojawia艂o si臋 na papierze, im bardziej stara艂 si臋 my艣le膰 jak kot, tym szybciej jego palce biega艂y po klawiaturze. Jakby ba艂y si臋, 偶e my艣l zbyt szybko wyjdzie z g艂owy i niezatrzymywana przez 偶adn膮 barier臋 ucieknie bezpowrotnie, znowu zostawiaj膮c pustk臋. Kiedy sko艅czy艂, nowy blog mia艂 ju偶 kilka wpis贸w, kt贸rego autorami by艂y jego kociaki. Przeczyta艂 wszystko uwa偶nie i u艣miechn膮艂 si臋 zadowolony. To by艂 naprawd臋 艣wietny pomys艂. Udawanie, ze autorem s膮 kociaki, to naprawd臋 艣wietny pomys艂 by przekaza膰 swoje uczucia. Mo偶e dzi臋ki temu kiedy艣 b臋dzie w stanie wr贸ci膰 do pisania i mo偶e kiedy艣 b臋dzie m贸g艂 powiedzie膰 Bolkowi o tym, co do niego czu艂. Bo zdecydowanie, musi zdusi膰 to uczucie w zarodku.