Odzyskane szczęście 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 10:31:49
Allen Street- długa, ponura uliczka na obrzeżach Nowego Jorku. Stało tu kilka walących się kamienic oraz sporych rozmiarów czteropiętrowy budynek z kruszącej się już ze starości cegły. Wprowadziłem się tu po śmierci rodziców. Miałem wtedy trzy lata. Od tamtego czasu minęło już lat dwanaście. Walący się ceglany budynek był niczym innym tylko domem dziecka. Pewnego dnia, jeden z pracowników przyszedł mnie powiadomić, że znalazła się rodzina, która chce mnie adoptować. Następnego dnia pojawił się mężczyzna po trzydziestce, przedstawił się jako Carl Alvarez i stwierdził, że niestety jego żona nie może mu towarzyszyć z powodu pilnego wyjazdu służbowego. Miałem zamieszkać z nimi na razie na kilka dni, a jeśli obie strony będą zadowolone to na stałe. Do ich posiadłości dojechaliśmy późnym wieczorem. Dom był przeogromny i wspaniale urządzony. Mężczyzna zaprowadził mnie do jednego z pokoi na górze.
- Od dziś to jest twój pokój. Jutro dowiesz się reszty. Dobranoc- mówiąc to wyszedł zamykając za sobą drzwi na klucz.
Rozejrzałem się po pokoju. Był ogromny. W jednym narożniku było duże okno, stała tam też skórzana kanapa, dwa skórzane fotele i ława ze szklanym blatem. Na środku pokoju leżał puchaty, jasno beżowy dywan. Pod jedną ze ścian stało bardzo duże łóżko z ciemno zieloną, satynową pościelą. Na ścianie naprzeciwko okna były drzwi do łazienki. Zarówno pokój jak i łazienka były wyposażone we wszelkie luksusy. Ponieważ było już późno wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać. Rano obudził mnie odgłos otwieranych drzwi. Do pokoju wszedł dwudziestoparoletni mężczyzna.
- Cześć, masz na imię Daniel, prawda? Ja jestem Fabian. Przyniosłem ci śniadanie, smacznego- rzucił i zniknął zamykając za sobą drzwi na klucz.
Podszedłem do ławy. Stała tam tacka a na niej świeże pieczywo, jajecznica i dzbanek z herbatą. Z przyjemnością zabrałem się za jedzenie. O jedenastej przyszedł Fabian i zabrał puste naczynia. Koło dwunastej pojawił się Carl.
- Dobrze spałeś Danielu?- spytał
- Tak, dziękuje.
- I jak, podoba ci się tutaj?
- Tak- odparłem po raz kolejny
- To dobrze, bo spędzisz tu jakiś czas- stwierdził z lekkim uśmiechem, po czym przyjrzał mi się uważnie- Spałeś już z kimś?- spytał po chwili wciąż uważnie lustrując mnie wzrokiem.
- Słucham?- chyba nie zrozumiałem pytania.
- Pytam czy spałeś już z kimś?
- Nie rozumiem...- odparłem niepewnie.
- To może inaczej. Uprawiałeś już z kimś seks?
- Nie..- zarumieniłem się gwałtownie nie mając pojęcia, dlaczego mężczyznę interesują takie rzeczy.
- Czyli jesteś jeszcze dziewicą, no cóż pora zrobić z ciebie prawdziwego mężczyznę, ale zajmiemy się tym wieczorem. Z chęcią zrobiłbym to teraz, lecz niestety nie mam czasu, a szkoda...
Carl wyszedł a do mnie dopiero po chwili dotarł sens jego słów. Koło czternastej Fabian przyniósł obiad a koło dziewiętnastej kolację. Zegar wybił dwudziestą pierwszą. Siedziałem w fotelu i oglądałem telewizję, gdy nagle pojawił się Alvarez.
- Daniel wyłącz to i podejdź do mnie.
Stanąłem przed nim, nagle mężczyzna chwycił mnie za rękę, gwałtownie przyciągnął do siebie i mocno pocałował w usta.
- Co robisz?!- spytałem wyrywając się z jego objęć.
-...- Alvarez zaśmiał się w odpowiedzi- No dobrze chyba najpierw musimy wyjaśnić sobie kilka rzeczy. Nie zabrałem cię z domu dziecka, żeby zabawiać się w twojego tatusia. Po prostu wpadłeś mi w oko. A teraz słuchaj, bo nie będę powtarzać. Robisz, co ci karze i gówno mnie obchodzi czy ci się to podoba, czy nie. Jeśli będziesz grzeczny i posłuszny to ja będę miły i delikatny. Jeśli jednak będziesz się stawiać to spiorę cię tak, że nawet palcem nie będziesz w stanie ruszyć, zrozumiałeś?!
- Ta...tak..- wyjąkałem cicho.
- To dobrze, a teraz rozbierz się.
- Co?
- No przecież mówię wyraźnie, masz się rozebrać.
- Ale, po co?- spytałem coraz bardziej przerażony.
- Już ci powiedziałem, że zamierzam zrobić z ciebie prawdziwego mężczyznę, a teraz rozbieraj się i nie zmuszaj mnie żebym musiał ci w tym pomóc.
- ...- z gardłem ściśniętym strachem zacząłem zdejmować ubranie. Chwilę później stałem przed Carlem w samej bieliźnie.
- To też- warknął.
Zdjąłem majtki i rzuciłem je na podłogę obok innych części garderoby. Mężczyzna wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Usiadł koło mnie, jego usta i ręce zaczęły błądzić po moim nagim ciele. Było to uczucie dziwne i niezbyt przyjemne. Wzdrygnąłem się, kiedy poczułem jego dłoń po wewnętrznej stronie uda. Gwałtownym ruchem rozsunął mi szeroko nogi, po czym ujął mój członek w rękę i zaczął wprawnie pieścić. Z mojego gardła zupełnie wbrew mojej woli wyrwał się cichy jęk a biodra same zaczęły poruszać się w rytm jego ruchów.
- Podoba ci się...?- jego głos był zachrypnięty-...no maleńki...
- ...- jęknąłem głośno, choć wcale tego nie chciałem. Nie chciałem również żeby mnie TAM dotykał, jednak to co robił sprawiało przyjemność. Nagle zaprzestał pieszczoty i powoli zdjął swoje ubranie. Pochylił się nade mną i obrócił mnie na brzuch. Znów rozsunął mi szeroko nogi. Napiąłem gwałtownie wszystkie mięśnie, gdy poczułem jego język na swoim wejściu.
- Rozluźnij się, bo będzie bolało- wyszeptał przesuwając dłońmi po moich pośladkach. Chwilę później jego wilgotne palce wsunęły się do mojego wnętrza.
- Przestań!!! Boli...- krzyknąłem czując jak do oczu napływają mi łzy.
- Mówiłem żebyś nie napinał mięśni- stwierdził Carl chłodno.
Wziąłem głęboki oddech usiłując się rozluźnić. Kiedy ból ustąpił mężczyzna zabrał rękę. Przez kilka sekund nic się nie działo, po czym poczułem w sobie coś twardego, dużego i gorącego. Przed oczami zawirowały mi czarne plamki, zabolało i to bardzo. Krzyknąłem. Carl poruszył biodrami potęgując ból, który i tak był już nie do zniesienia.
- Przeeestaaań!!!- zawyłem zanosząc się płaczem- proszę, przestań to boli...
- Nie zachowuj się jak baba- wycharczał mi do ucha.
Ruchy jego bioder były coraz szybsze i bardziej gwałtowne. Od ciągłego krzyczenia bolało mnie gardło, płynące strumieniem po policzkach łzy wsiąkały w pościel. Mężczyzna zakrył mi usta rękę chcąc stłumić mój krzyk. Zapchany od płaczu nos nie pozwalał swobodnie oddychać. Pociemniało mi przed oczami, w skroniach narastało jednostajne, bolesne łomotanie. Miałem wrażenie, że za chwilę umrę. Nagle poczułem jak ciało mojego oprawcy napina się. Z jego gardła wydobył się przeciągły jęk, moje wnętrze wypełniło się czymś ciepłym, po czym wszystko ustało. Carl zabrał rękę z mojej twarzy i zsunął się ze mnie. Oddychałem przez otwarte usta powoli dochodząc do siebie.
- No i co tak źle było?- spytał chwilę później mężczyzna wkładając ubranie.
- Bolało...- wyszeptałem z trudem.
- Następnym razem już nie będzie. Dobranoc maleńki- rzucił i wyszedł z pokoju.
Ciągle leżałem w takiej pozycji, w jakiej mnie zostawił. Nie miałem siły się ruszyć. Ból spomiędzy pośladków promieniował na całe ciało. Było już grubo po północy, gdy zwlokłem się z łóżka i z trudem doszedłem do łazienki. Napuściłem wody do wanny i z przyjemnością zanurzyłem się w ciepłej kąpieli. Umyłem się, wytarłem i wróciłem do sypialni. Carl przyszedł do mnie dwa dni później, późnym wieczorem. Wszystko odbyło się tak samo jak za pierwszym razem. Dziś wprawdzie nie bolało, jednak nie sprawiało też przyjemności. Alvarez stwierdził, że wszystko w swoim czasie. Następnego dnia mężczyzna pojawił się krótko po obiedzie. Oparł się pośladkami o blat szafki i zawołał mnie do siebie.
- Zrób mi dobrze, maleńki- stwierdził, kiedy przed nim stanąłem. Gdy nie zareagowałem uderzył mnie pięścią w twarz. Upadłem na podłogę. Carl chwycił mnie za włosy i zmusił do uklęknięcia przed sobą- Chyba coś powiedziałem!!
Powoli rozpiąłem jego spodnie i lekko je zsunąłem. To samo zrobiłem z jego slipami. Wziąłem go do ręki i zacząłem pieścić. Alvarez cicho jęknął wciąż trzymając rękę na moich włosach.
- Dobrze skarbie- zamruczał- a teraz rób to ustami. Gdy tego nie zrobiłem mocniej chwycił mnie za włosy- weź go do buzi- powtórzył.
Zrobiłem, co chciał mając wrażenie, że za chwilę zwymiotuje. Carl cicho jęczał a kiedy zauważyłem, że jest bliski finału chciałem się cofnąć, ale mężczyzna trzymał mnie mocno za włosy.
- Nie, nie, nie, nie, nie- wysapał- połknij to.
Chwilę później poczułem w ustach ciepłą, lekko słoną ciecz.
- Grzeczny chłopiec- rzekł mężczyzna, zapiął spodnie i wyszedł. Zakryłem usta dłonią i pobiegłem do łazienki. Zwróciłem wszystko łącznie z dzisiejszym obiadem. Przepłukałem usta wodą, ale wciąż czułem ten dziwny smak. Minęły dwa tygodnie. Ten pokój był moim więzieniem. Dopóki nie pojawił się Carl byłem szczęśliwy. Nie miałem wprawdzie rodziny, ale miałem przyjaciół i to nie tylko w domu dziecka, ale także poza nim. Nie miałem wygórowanych marzeń. Chciałem tylko odzyskać to, co straciłem. Wolność i szczęście. Alvarez przychodził prawie, co wieczór. W łóżku był raczej czuły i delikatny, ale nienawidziłem, kiedy chciał żebym mu zrobił dobrze. Zawsze kończyło się to tak samo. On wychodził a ja lądowałem w czułych objęciach sedesu. Dzisiejszego wieczoru przyszedł już parę minut po dwudziestej.
- Rozbieraj się!- warknął.
- Carl, musimy dzisiaj to robić? Nie mam ochoty.
Mężczyzna podszedł do mnie i wpakował mi pięść w żołądek. Cicho jęknąłem i osunąłem się na kolana. Szarpnięciem za włosy zostałem doprowadzony do pionu. Brutalne kopnięcie w twarz posłało mnie na podłogę. Alvarez przyklęknął koło mnie i zaczął okładać bez opamiętania pięściami. Zwinąłem się w kłębek próbując, choć trochę osłonić się przed padającymi razami. Wreszcie ciosy ustały. Carl podniósł mnie z podłogi i rzucił na łóżko. Siłą ściągnął ze mnie ubranie.
- Proszę...nie rób...- z trudem wyszeptałem przez rozbite wargi - Carl....
Jednak on nie zareagował. Zdjął swoje ubranie i obrócił mnie na plecy. Gwałtownie rozsunął mi nogi i usiadł między moimi udami. Pochylił się nade mną i siłą wsunął dwa palce do moich ust tak głęboko, że zrobiło mi się niedobrze. Chwilę później te same dwa palce wepchnął brutalnie między moje pośladki sprawiając, że jęknąłem z bólu.
- Carl to boli...przestań!- krzyknąłem próbując jednocześnie rozluźnić mięśnie. Znów zero reakcji. Nagle zabrał rękę. Wsunął dłonie pod moje biodra, uniósł je wysoko i rozchylając lekko moje pośladki wszedł we mnie powoli. Ruchy jego bioder były spokojne i delikatne- Może nie będzie tak źle- pomyślałem oplatając nogami jego talię by, choć trochę kontrolować sytuację. Nagle mężczyzna zabrał ręce i nie przerywając położył się na mnie przygniatając swoim ciałem do satynowej pościeli. Chwycił mnie za włosy i przycisnął wargi do moich ust, jego język wdarł się do środka na chwile odbierając mi oddech. Drugą rękę wsunął pod moje udo unosząc je do góry. Zaczął poruszać się szybko i gwałtownie. Miałem wrażenie, że z każdym pchnięciem wchodzi coraz głębiej i sprawia coraz więcej bólu. Chciałem krzyczeć, ale jego usta skutecznie mi to uniemożliwiały. Rwący ból pachwin i ud spowodowany niewygodną pozycją stawał się powoli nie do zniesienia podobnie jak pieczenie między pośladkami. Carl przerwał pocałunek, jego ciało wygięło się w łuk a z gardła wydobył się przeciągły jęk spełnienia. Moje wnętrze wypełniło znajome ciepło. Mężczyzna zsunął się ze mnie i położył obok. Kiedy jego oddech się uspokoił wstał i zaczął się ubierać. Wyszedł nie zaszczyciwszy mnie ani jednym spojrzeniem. Leżałem na łóżku starając się opanować płacz. Chciałem iść wziąć prysznic, ale nie miałem siły się ruszyć. W końcu zmęczony zasnąłem. Obudziłem się przed dziewiątą. Z trudem wstałem i poszedłem do łazienki. Wziąłem długi prysznic, wytarłem się dokładnie puszystym, białym ręcznikiem frotte, ubrałem się i wróciłem do łóżka. Parę minut po dziesiątej Fabian przyniósł śniadanie. Jak zwykle godzinę później przyszedł po naczynia.
- Dan, dlaczego nic nie zjadłeś?- spytał widząc nietknięte śniadanie. Kiedy nie odpowiedziałem podszedł do łóżka. Spojrzał z politowaniem na moje sińce. Wziął tacę z jedzeniem i wyszedł. Pojawił się dziesięć minut później z kubkiem w dłoni.
- Usiądź i wypij- powiedział ciepło.
- Daj mi spokój- szepnąłem wtulając twarz w poduszkę.
- Jeśli chcesz odzyskać siły, musisz coś zjeść- mówiąc to postawił kubek na szafce koło łóżka i pomógł mi usiąść.
- Co to jest? - spytałem cicho biorąc naczynie z jego ręki.
- To? Rosół, akurat w sam raz do picia.
Tego wieczoru Carl się nie pojawił, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Przyszedł dopiero tydzień później.