Dziewczynka z zapałkami
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 13:46:36
Niech to dupa zimna! Zwłaszcza zimna! Znów pogoda pod psem. Jeszcze nie pada, ale niebo zachmurzone i zimno! Jak na cholernym biegunie północnym! Zresztą, powinienem się przyzwyczaić, to już drugi tydzień lodówki. Jeszcze trochę, to mi tyłek odpadnie. W chacie ledwo, co grzeją, za oknem wieje, a okna są nieszczelne. Znów spałem w kurtce i śpiworze. Do tego musiałem zwlec się z wyra o świcie.
Nienawidzę tego miasta! Po prostu mam go dość! Tego, że zimno, że brudno i śmierdzi. Do tego wszędzie woda! Kanały, kałuże, pierdolony ocean po drugiej stronie ulicy… Oszaleć można! A w Pogodzie zapowiadają sztorm! Co ja? Wieloryb, czy jakiś mutant? Szlag by to! Szlag!
Dobra, spokojnie. Wcale nie jest tak źle, przecież zawsze mogło być gorzej. Ciekawe tylko, co jeszcze mogłoby się spieprzyć? I, jak na złość, przypominam sobie. Przy kubku śmierdzącej, mętnej kawy, w ciemnej kuchni, przypominam sobie, dlaczego wstałem, i po co muszę wyjść na ten ziąb. I już nie patrzę z tęsknotą w stronę ciebie. Leżysz sobie, niczym kokon pod dwoma śpiworami, kołdrą, kocem i Bóg jeden raczy wiedzieć, czym jeszcze. Nawet nosa ci nie widać, a ja wcale ci nie zazdroszczę. Tylko idiota by ci zazdrościł. A wbrew opinii większości ludzi idiotą nie jestem, może kretynem i lamerem, ale nie idiotą.
Już nie ociągając się wychodzę na zewnątrz. W ten wiatr i mróz. Jak nic zaraz zacznie padać. Cholerny świat! Tylko, czemu do stu wirusów mam to nagle gdzieś? Czemu już nic nie czuję?

Nie wiem nawet jak się dowiedziałem. Może była to kwestia wychowania? Instynktu samozachowawczego, jaki wyhodowałem w sobie od śmierci starych? Slumsy Dolnego Miasta zawsze były moim domem, wiesz? I przeżyłem chyba wszystko, co dzieciaki mogły przeżyć. Pacyfikacje w wykonaniu Camplexu i TCT; wojnę między koreańską i chińską mafią, rebelie punków. Mundurowi pałowali mnie osiem razy, trzykrotnie stłukli podczas przesłuchania do nieprzytomności, ale na piętnaście zatrzymań to i tak nieźle. Za to tak do szesnastego roku życia kroili mnie niemal co tydzień. I już nawet nie liczę ile razy dobrali mi się do dupy. Pytasz się, czemu nie oszalałem? Ależ dawno mój zdrowy rozsądek szlag trafił! Problem polega na tym, że to samo przydarzało się całemu miastu. Miałem przesrane dzieciństwo, ale wkoło wszyscy takie mieli. A jak wszyscy, to i nikt. Ponure, choć prawdziwe.
Tak czy inaczej, nie ma tu osoby powyżej siedemnastu lat, która nie potrafiłaby wyczuć jak jest na celowniku. Wszyscy musimy umieć walczyć, identyfikować niebezpieczeństwo, dawać sobie radę w większości sytuacji. Pewnie dlatego najemnicy z dolnego miasta cieszyli się takim powodzeniem? Ale ja nie jestem solosem, tylko byle jakim paserem. Nigdy nie zarobiłem tyle, by się stąd wyrwać, ani nie umiem być na tyle silnym, by zapewnić sobie, o innych nie mówię, bezpieczeństwo. Wybacz, do dziś potrafiłem tylko uciekać.
Teraz też, przemykam się pod ścianą, choć nie ma jeszcze południa. O tej porze większość ludzi jeszcze śpi. Ja też bym chciał, choćby w tej mojej lodówce. Ale nie mogę. Wczoraj przysiągłem sobie, że to załatwię. Że ci pomogę. Niby zdecydowałem dopiero wieczorem, jednak kiedy poczułem TEN wzrok na naszych plecach, już wiedziałem. Nawet w mieście śmierci nie ma zbyt wielu ludzi, którzy mogą tak patrzeć. A ty nic nie czułeś…
Tylko czy mi się uda? Nie wiem. Zwykle wykorzystywałem swój talent do znikania, zacierania za sobą wszelkich śladów. Dzisiaj wręcz przeciwnie. Muszę szukać, znaleźć, dotrzeć i zmusić by mnie wysłuchano. Nędzne szanse, zwłaszcza dla kogoś takiego jak ja. Psia krew! Nie mogę przegrać! Nie mogę!
Wiatr jest coraz silniejszy. Przenika ubranie, stawia dęba włoski na nogach. Może powinienem pójść, poszukać w jakiejś knajpie? Tam było by cieplej. Ale większość i tak jest zamknięta. Nie ma pojęcia, gdzie może być. A muszę znaleźć! Bo poleje się krew. Wiem, nie mów mi, brzmi to patetycznie, ale taka jest prawda. Nie wierzysz? Ja czuję to całym ciałem. Wiem, gdy próbują kogoś zabić. Nawet odruchowo szukam najbardziej ukrytego miejsca. Jak szczur w kanałach, przemykam pod ścianami, wyszukuję trutek i pułapek. Zaufaj mi, po prostu wiem, kiedy pojawia się niebezpieczeństwo. Taki swoisty szósty zmysł.
Tylko czy uda mi się je odnaleźć?
- Szukasz kogoś?
Patrzę na pytającą. Niewysoka, brązowe nierówno ścięte włosy, czarny, znoszony płaszcz, brudne buty i okulary. Przeciwsłoneczne. Zmuszam się by skinąć głową.
- Parszywa pogoda, - stwierdza przytupując.
Gdzie ją do licha widziałem? Nie potrafię sobie przypomnieć.
- Powiedziałbym, że kurewska - mruczę.
W odpowiedzi uśmiecha się nieznacznie. Ma ładne, proste zęby. Trochę podobne do twoich. Wiem, że ją znam!
- Jesteś Tom. Nędznicy. - Przypomina.
No tak! Wreszcie kojarzę i twarz, i ksywę.
- Mała - mruczę.
Drobna fixerka, płotka jak ja. Smarkula, mieszaniec; nie ma nawet szesnastu lat. Musi płacić łapówki barmanowi by ją wpuszczał do knajpy. Co tu do diabła robi? Wyobrażasz sobie? Mam robotę, a ta głupia suka mi przeszkadza! Właśnie teraz!
- Tak też.
- Co? - przerywam potok bezgłośnych bluzgów.
- Mnie nazywają - kończy. - Szukasz kogoś?
- Nie twój pierdolony interes! - nie mam sił na dyskusję.
Niech spada! Zaraz zamarznę! Gorzej! Zraz stracę szansę! Przecież teraz każda minuta się liczy! Cholera! Dlaczego to wszystko jest aż tak skomplikowane?
- Mój.
Stwierdza spokojnie. Patrzę na nią, kurde! Nie zauważyłem, kiedy zdjęła patrzałki. I wiesz, ma niesamowite oczy. Zielone, kocie, spokojne. Ja… znam je. Ale nie z knajpy, na pewno nie stamtąd… O cholera!
- Boże… ty… Ja… Przepraszam, nie powinienem był.
- Nie ważne - wzrusza dziecinnymi ramionami. Wyobrażasz sobie? To ONA! Pocę się. - To po co mnie szukałeś?
Po co? Jeszcze kwadrans temu pamiętałem.
- Widziałem… widziałem jak strzelasz. Wtedy, wczoraj, w "Meteorze". Miałaś czarne włosy, ale to byłaś ty. Z dwunastką, - wyrzucam z siebie…
Psia krew! Ja NAPRAWDĘ to powiedziałem! Jarzysz? Powiedziałem. Odruchowo zasłaniam usta dłonią. Nie żyję! Kurwa! Teraz to nie żyję! Nie daruje mi! Jestem trupem! Zaraz mnie rozwali. Tu i teraz. Ta smarkula…
- Oczywiści. - uśmiecha się zimno - Pozwoliłam ci.
- To był przypadek. Nie chciałem, ale widziałem cię. W przelocie, dopiero teraz skojarzyłem. Ja… specjalnie?!? - Chwila, pozwoliła mi? Słyszysz? Specjalnie chciała bym ją widział? Po co? - Jak to?
- Po co mnie szukałeś? - pyta, zupełnie mnie ignorując.
- Chciałem poprosić… nie błagać… nie zabijaj go. - w jej oczach nie ma złości, czy gniewu. Jest taka spokojna, więc ciągnę, z całą siłą i odwagą, jaką może dać rozpacz. I myśl o tobie. - To zwykły gówniarz, dzieciak… Chciał trochę zarobić, nie miał pojęcia co bierze. Kradł co popadło, a ja to sprzedawałem. To chyba żaden grzech, nie? Nawet nie patrzył na fanty. Wtedy też. Ja sam nie mam pojęcia co tam było. Od razu opyliłem. Grosze wziąłem, on jeszcze mniej. Kobieto, błagam… On nie miał pojęcia… Nie wiedział… To gówniarz, przyjechał tu kilka miechów temu… Nie wie nawet komu to gwizdną… Proszę…
- Wzięłam zaliczkę, - stwierdza obojętnie, przerywając mój wywód.
- Nie… nie możesz więc odwołać.
To nie jest pytanie. Znam prawo, ty pewnie też. Ale przecież… Czym się tak cholernie przejmuję? Jesteś tylko jednym z moich dostawców i to nie najstarszym. Kiedy się przypałętałeś? Trzy miesiące temu, nie? Zwykle kradłeś jakieś drobiazgi, warte grosze, choć raz, czy dwa był to naprawdę niezły towar. Więc czemu? Powiedz? Stoję na tej lodówce i rozmawiam z płatną zabójczynią. Nie, ja BŁAGAM zabójczynię, by mu darowała. Po co? Czemu? Bo masz trzynaście lat i całe pierdolone życie przed sobą. Bo nie zasłużyłeś by zginąć. Bo teraz jesteśmy…
Gdybyś wiedział jak ta dziewczyna na mnie patrzy! Dziewczyna? Chryste, przecież jest niewiele starsza od ciebie! Więc jak może? Ja już nie rozumiem! Chyba mam gorączkę. Serce łopocze mi w piersi, nie mogę normalnie oddychać… Dlaczego ona… Nic nie robi? Dlaczego mnie szukała, bo musiała szukać. Musiała chcieć się ze mną spotkać, tylko czemu?
- Ale…
- Naprawdę chcesz?
- To tylko dzieciak… Nie chciał nic złego… jestem tego pewien, bądź człowiekiem… on ma trzynaście lat… nie wiedział co robi…
Skąd ten uśmiech? Tak nagle.
- Ja mam piętnaście, - szepcze. Tylko tyle? Czemu jest taka zimna? Czemu zaczynam dygotać? - Chcesz bym go nie zabiła?
- Tak! Nie słuchasz mnie?!
- Zlecenie brzmiało: zabij któregoś z nich. Nietypowo - dodaje.
I milczy. Rozumiesz? Ja dopiero po chwili! Chryste Panie! Jezusie i Mario! Wszyscy Święci! To mogłem być ja?! Ona mogła celować do mnie? Nie… Ona kazała mi…
- Dlatego chciałam cię poznać.
Wyobrażasz sobie?! Zabawę sobie znalazła, smarkula jedna! Zabawę! Nie… to nie zabawa… nie żart. Ona naprawdę każe mi decydować. Ja czy ty! Suka… Pieprzona suka… Bawi się naszym kosztem! Zboczona sadystyczna suka… Nie, zawodowiec. To proste pytanie, żąda prostej odpowiedzi. Chce wiedzieć, jak ma wykonać zlecenie. Tylko tyle. Z odległej knajpy rozlega się muzyka. To oni już grają? Jest tak późno? Chyba. Wiatr jest coraz zimniejszy, do tego nagle pociemniało. Na moją głowę spadł pierwszy płatek śniegu…
A ona się patrzy. I każe mi powiedzieć… Ja czy ty? Gówniarz czy ja? Tylko jedno słowo. Czy naciśnie spust teraz, czy później. Ma broń? Nie widzę, ani kabury na biodrze, ani pod pachą. A może nie potrzebuje broni? Nie wiem przecież kim tak naprawdę jest. Dziewczynka o kocich oczach… Nie wiesz, jak bardzo się boję.
Ciekawe ile mam czasu do namysłu? Kurwa! Jestem tak spokojny! Powinienem uciekać, wrzeszczeć, panikować, a stoję i myślę. Odbiło mi, czy jak? Kurde! Psiamać! Cholera!
A co ty byś zrobił dzieciaku?
- Witenga.
- Co? - Co ta dziewczynka, kobieta, bredzi?
- Tak się nazywa wykonawca. To cover piosenki sprzed pół wieku.
- Skąd wiesz?
- Ktoś mi powiedział - wzrusza ramionami. - I jak, zdecydowałeś?

Sweet boy, come in
I am the dark side of you
Die for my sins
Like the One once did

Cinnamon bed
For your unashamed appetite
A figurante
This dance will hurt like hell

Oh, bare grace misery
Just a child without a fairytale am I
Dark but so lovely
A Little Match Girl freezing in the snow

Love lying, enticing
(Bare grace misery)
Crowning the moment
(Bare grace misery)
This is what I am
Bare grace for the end of days

Romantic scent
Spoiled Lucrece lies warm for you
There`s no such priest
That can pray me to heaven

When done with me
Forget if you think I feel ashamed
A wild thing
Never felt sorry for anything

Love lying...

Bare Grace Misery - Nightwish

Piastów, październik 2004 -korekta: Gdańsk, 06 marca 2006.