Toksyczni
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 13:47:58
Stworzyłem go w swojej chorej głowie. Zawsze chciałem móc wybierać. Dlatego jest najpiękniejszy ze wszystkich. Podoba mi się to widzę, gdy zamykam oczy. To ciemnozielone, ciepłe spojrzenie. Ciemne włosy z czerwonymi pasmami tu i ówdzie. Jego ciało. Ciało, którego tylko ja dotykam, to które należy tylko do mnie. Już na zawsze. On także ma mnie na wyłączność. Jest dobry, zabawny i delikatny. Ma humory, jak każdy, ale nie umiem być obrażony. Zawsze mu wybaczam. Smakuje mu moja kuchnia. Najbardziej pomidorówka i tosty z pieczarkami. Nigdy nie krzyczy, choć głos ma donośny. Zawsze jest dobrze ubrany. Dba o siebie, wszystko dobiera starannie....dla mnie chce być piękny. Umie sprawić, że się uśmiecham. Gra na skrzypcach i fortepianie. Pięknie maluje. Mnie też namalował. Jaki byłem piękny. Duma mnie rozpierała. Nadal rozpiera.
Nie nadałem m jeszcze imienia. Bo i po co? Nam nie trzeba słów.
Wszystko zawsze jest jasne. Nauczyłem się języka ciała. On mnie nauczył, pokazał różne rzeczy. To z nim kochałem się po raz pierwszy. To było takie realne.
Wszystko przygotował. Łóżko z zieloną kapą, świece i wino.
Do tej pory nie piłem, teraz lubię się z nim napić.
Ma wrodzony dar przekonywania. Sam go nim obdarzyłem.
Oddałem mu się cały. Zaufałem mu, bo jest godny zaufania. Prowadził mnie za rękę przez najtrudniejsze chwile. A ból? Zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Potem czułem już tylko ciepło i to miłe łaskotanie gdzieś wewnątrz. Serce mi waliło jak młotem. Chciałem żeby tak było zawsze. Te wszystkie emocje krążące w mojej głowie i sercu. Najbardziej lubię jak mnie przytula. Ma w sobie ciepło i ogromną siłę. Mocne ramiona też dostał ode mnie. No i ten zniewalający uśmiech. Usta ma słodsze od malin. Lubię jak mnie całuje. Czasami lekko innym razem zachłanniej. On dobrze całuje. Tak chciałem. Żyło nam się wspaniale. Każdej nocy zostawiałem otwarte okno. Wierzyłem, że kiedyś wejdzie tamtędy. Teraz w ogóle przestał się pojawiać. Odkąd usłyszeli naszą rozmowę, odkąd znaleźli mój zeszyt. Zastanawiam się, po co wszystko opisałem? Potem były już tylko łzy i te przeklęte białe drzwi. Jestem tu już trzeci tydzień. Wciąż czekam nie niego. Nie daje znaku życia. Boi się krat w oknach. Nie umiem go przekonać, że kiedyś stąd wyjdę i znowu będziemy razem. Zdaje się mnie w ogóle nie słuchać. Odkąd mnie tu przywieźli widziałem go tylko raz. Siedział plecami do mnie, w tej swojej koszuli w kwiaty. Wsparł głowę na ręku i zupełnie odpłynął. Kiedy zacząłem na niego krzyczeć zrobili mi zastrzyk. Głos mi osłabł, straciłem świadomość. Mówią, że kiedyś przestanę go widzieć, żebym się nie martwił, że mnie wyleczą. Jak mam się nie martwić?! Z czego chcą mnie leczyć?! Z miłości do niego?! Tak, już postanowiłem! Ucieknę stąd niedługo. Nie będą mogli mnie już zmuszać żebym łykał te wszystkie kolorowe proszki. Znajdę go i będziemy żyli jak dawniej. Tak, tak właśnie zrobię. Uda mi się na pewno. Siła tkwi we mnie. Wiem to.


***


Stworzył mnie w swojej głowie. Obdarzył ludzkimi cechami. Zaufał mi. Dzięki niemu jestem piękny. Umiem malować, gać na skrzypcach i fortepianie. Mimo to jestem pusty w środku. Nie wymyślił mi nawet imienia. Uważał, że wszystko umiem wyczytać z jego oczu. Nie zawsze. Czasami się obrażał, choć nie na długo. I pisał ten swój dziennik. Po co? Chyba tylko po to by mogli zrobić z niego wariata. Może rzeczywiście coś z nim nie tak skoro ja powstałem? Ale sprawił, że ja też go pokochałem. Lubiłem jego uśmiech, zapach. Teraz nic już nas nie łączy, chyba... Wolę go nie odwiedzać tam gdzie teraz jest. Są tam te wstrętne kraty. Ogólnie ciężko byłoby mi się do niego dostać. Jego jaźń od pewnego czasu jest otępiała, zblokowana. Pewnie przez leki, które mu podają. Cóż, jeśli tak dalej pójdzie on w ogóle o mnie zapomni. Może to i lepiej...Chłopak czeka na mnie i cierpi, a tak przynajmniej zacznie zamykać okno. Nie będzie się przeziębiał. Będę go mile wspominał. Szczególnie nasze wspólne noce. Jego spojrzenie i rozchylone usta, gdy się kochaliśmy. Uroczy był. Muszę być silny. Nie pójdę do niego! Ale ja też cierpię! Mam w swoim sercu sentyment. Czuję więź. On przecież mnie wykreował. W porządku. O ile uda mu się stamtąd uciec, wrócę do niego. Choćby po to by posiąść go ostatni raz. Choćby po to by się pożegnać. Jestem mu to winien.