Tajemnica 2
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 20:15:29
Słońce stało już wysoko kiedy Michał w końcu się obudził. Był w łóżku sam, ale miejsce obok niego było jeszcze ciepłe, więc Adam musiał wstać niedawno. Spojrzał na stojący na nocnej szafce budzik. Była dopiero szósta. Chętnie poleżałby jeszcze, ale pęcherz upominał się o swoje prawa. Westchnął i wstał. Na szczęście okazało się iż ten pokój ma osobną łazienkę. Ulżył pęcherzowi i stwierdził że skoro już wstał to równie dobrze może się umyć i iść do domu. Kiedy się ubierał zobaczył że obok budzika leży jakaś kartka.
Jakbyś miał ochotę na ciąg dalszy to wyślij SMS na numer 501652398. Tylko ty go znasz
Adam
PS. Mam nadzieję że kiedyś wyślesz tego SMS'a. Będę czekał.


Słońce stało już wysoko kiedy Michał w końcu się obudził. Był w łóżku sam, ale miejsce obok niego było jeszcze ciepłe, więc Adam musiał wstać niedawno. Spojrzał na stojący na nocnej szafce budzik. Była dopiero szósta. Chętnie poleżałby jeszcze, ale pęcherz upominał się o swoje prawa. Westchnął i wstał. Na szczęście okazało się iż ten pokój ma osobną łazienkę. Ulżył pęcherzowi i stwierdził że skoro już wstał to równie dobrze może się umyć i iść do domu. Kiedy się ubierał zobaczył że obok budzika leży jakaś kartka.
Jakbyś miał ochotę na ciąg dalszy to wyślij SMS na numer 501652398. Tylko ty go znasz
Adam
PS. Mam nadzieję że kiedyś wyślesz tego SMS'a. Będę czekał.
Schował kartkę do kieszeni i wyszedł z pokoju. Kiedy po cichu schodził na parter poczuł jak żołądek zaczyna go terroryzować domagając się śniadania. Pomyślał że chyba Kaśka nie będzie miała mu za złe jeżeli pobuszuje trochę w jej lodówce. Kiedy udało mu się w końcu zlokalizować kuchnię stwierdził że nie jest jedyny. Przy stole siedzieli już Karol i Scyzor. Michał skrzywił się na jego widok. Nie cierpiał tego faceta od samego początku. Nikt nie pamiętał jak on ma właściwie na imię. Przyniósł ze sobą tą dziwną ksywkę, która szybko się wszystkim spodobała i nikt już go inaczej nie nazywał. Przystojny, zawsze dobrze ubrany, wyluzowany i wyszczekany. Działał Michałowi na nerwy.
- Cześć - Mruknął siadając przy stole.
- Cześć - odpowiedział Karol
- Co tak wcześnie? Czyżby bzykanko nie wyszło? - spytał kpiąco Scyzor znad kubka kawy
- Nie twój interes - warknął Michał - Poza tym mógłbym o to samo zapytać Ciebie
- Touché - Scyzor zaśmiał się
Michał popatrzył na niego zdziwiony, ale nic nie powiedział.
- Zostało coś kawy? - spytał
Scyzor bez słowa podszedł do ekspresu, nalał kawy do kubka i podał Michałowi. Ten zdziwił się jeszcze mocniej i nawet nie ruszył kawy tylko patrzył na Scyzora
- Co się tak gapisz? - spytał Scyzor kpiąco - Nie wsypałem ci tam żadnej trutki, możesz pić spokojnie - a widząc że Michał w dalszym ciągu nie bierze kawy tylko patrzy się na niego, dodał - jeżeli mi nie wierzysz to możesz wziąć moją - i przesunął po stole w stronę Michała swój kubek
- Nie wiem co jest gorsze, - syknął Michał nie odrywając oczu od Scyzora - wkurwiający Scyzor czy miły Scyzor.
Scyzor zaśmiał się.
- Postanowiłem sobie dzisiaj zrobić dzień dobroci dla idiotów - powiedział nachylając się w stronę Michała.
- Zacznij od siebie samego, powinno ci pójść bez problemu - stwierdził kpiąco Michał w dalszym ciągu nie odrywając wzroku od Scyzora.
- Czyżby dowcip ci się wyostrzył? - Scyzor uniósł brwi do góry - A może to zasługa wczorajszej nocy? Ciekawe która tak ci dogodziła, że nagle błysnąłeś inteligencją
- Na pewno nie ta którą ty rżnąłeś, bo by jeszcze coś przeszło na mnie i stałbym się takim samym dupkiem jak ty - gdyby spojrzenie mogło zabijać to Scyzor byłby już martwy.
- Chłopaki, nie wiem co jest grane, ale może byście przestali już - odezwał się niepewnie Karol - czuję się przy was jakoś dziwnie.
Scyzor tylko uśmiechnął się kpiąco, a Michał wzruszył ramionami, ale nic nie powiedział.
- Nie wiem jak ty ale ja jestem głodny - powiedział Michał do Karola zupełnie ignorując Scyzora.
- Też bym coś zjadł.
- No to zobaczmy co Kaśka ma w lodówce - mruknął Michał i otworzył lodówkę - O kurwa.
- Co się stało? Nic nie ma? - spytał Karol
- Sam zobacz - Michał otworzył drzwiczki na oścież tak żeby Karol i Scyzor mogli zobaczyć jej zawartość.
Była wypełniona po brzegi różnego rodzaju produktami. Metki oraz opakowania wskazywały iż wszystkie są z wyższej półki.
- Aż głupio jeść - westchnął Karol
- Co ty, tyle tego mają że nawet nie zauważą jak trochę ubędzie - stwierdził Michał, któremu żołądek przypomniał o sobie jeszcze mocniej niż poprzednio. - Co powiecie na kanapki? Jest tu tyle tego że nie wiem czy starczy nam miejsca w żołądku na wszystkie kombinacje kanapkowe. - nawet nie zauważył ze użył liczby mnogiej
- Ale ty robisz - powiedział Karol
- Dobra. Wykładaj to wszystko na blat - zaczął podawać Karolowi produkty z lodówki - Poszukaj jakichś talerzy, albo półmisków, a ja wszystko pokroję - zabrał się za krojenie słysząc że Karol stuka wszystkimi szafkami po kolei w poszukiwaniu talerzy . Na szczęście kuchnia wyposażona była we wszelki możliwy sprzęt ułatwiający przygotowanie posiłków, więc Michał szybko uporał się ze swoją częścią pracy. Na szczęście Karol znalazł to czego szukał i chwilę potem wszyscy trzej siedzieli nad półmiskami pełnymi najróżniejszych wędlin, sera i różnych innych warzyw nadających się na kanapki.
- Chłopaki, mogę was o coś spytać? - odezwał się Karol, kiedy już skończyli jeść i siedzieli w ciszy popijając kawę
- Co? - odezwał się leniwie Michał który siedział z przymkniętymi oczami i delektował się kawą. Scyzor tylko mruknął przyzwalająco.
- Co sądzicie o wczorajszej nocy?
- To znaczy? - Michał spojrzał jednym okiem na Karola.
- No... Urządzaliśmy już różne imprezy, ale coś takiego...
- Czyżby nie udało ci się żadnej dupy przelecieć? - spytał kpiąco Scyzor.
- Udało mi się i to nie jedną - westchnął Karol.
- Więc w czym problem? - Zdziwił się Michał.
- Jakoś dziwnie się czuję. Co innego jak bzykasz gdzieś w spokoju, a co innego jak przez cały czas musisz się pilnować żeby przy okazji ktoś inny ci się do dupy nie dobrał.
-Czyżby nasz Mareczek cię dopadł? - spytał jak zwykle kpiąco Scyzor.
- Nie dopadł, ale wiecie jakie to stresujące? - stwierdził z rozpaczą w głosie. - Nie wiem dlaczego się na to zgodziłem. A tak w ogóle to nie rozumiem co Kaśce odbiło że coś takiego zaproponowała.
- Nie wiesz? - Scyzor uniósł brwi zdziwiony.
- Może ty wiesz? - spytał kpiąco Michał.
- No pewnie że wiem.
- I może jeszcze powiesz że Kaska ci powiedziała?
- Nie powiedziała, sam do tego doszedłem.
- Patrzcie Państwo, co za inteligencja - tym razem Michał postanowił być złośliwy.
- Więc dlaczego - spytał Karol zanim Scyzor zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Czuł że jeżeli teraz pozwoli im na wymianę zdań to może się to skończyć niezbyt wesoło
- Powiem ci, ale to tajemnica, więc nikomu więcej nie mów - powiedział Scyzor przysuwając się do Karola.
- No? - Karol odruchowo pochylił się w stronę Scyzora.
- Miała nadzieję że uda jej się zaciągnąć go do łóżka - szepnął Scyzor konspiracyjnym szeptem i wskazał głową na Michała.
- Jaja se robisz - stwierdził Karol.
- Coś ci się chyba popierdoliło - warknął Michał.
- Jakbyś ją obserwował to byś widział jak się wokół niego kręci, jakie miny do niego robi - tłumaczył Scyzor Karolowi zupełnie nie zwracając uwagi na Michała - A swoją drogą, ciekawe czy jej się udało - przekręcił głowę i spojrzał kpiąco na Michała. Karol też ciekawie na niego spojrzał.
- Nie twój zakichany interes - warknął Michał coraz bardziej wkurzony. Odstawił głośno pusty kubek i bez słowa wyszedł.
Kiedy dotarł do domu zignorował zupełnie marudzącą już od progu siostrę i zamknął się w pokoju. Wyciągnął kartkę
Mam nadzieję że kiedyś wyślesz tego SMS'a. Będę czekał
Dlaczego? Czyżby mówił prawdę? Czyżby mu naprawdę zależało na Michale? Ale przecież Michał jest hetero, odkąd pamięta pociągały go dziewczyny. Poza tym dlaczego nie chciał powiedzieć kim jest? CO on kombinuje? Pod wpływem impulsu sięgnął po komórkę i wysłał do niego SMS'a
- Kim ty jesteś? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
- Nie mogę - odpowiedź otrzymał natychmiast.
- Dlaczego?
- Nie jesteś jeszcze gotowy.
- Na co?
-Na prawdę.
- Dlaczego?
- Nie mogę ci teraz tego wyjaśnić. Kiedy przyjdzie odpowiedni czas wszystko zrozumiesz.
- A jeżeli powiem, że to co się wczoraj zdarzyło to pomyłka i nie chcę mieć z tobą więcej do czynienia?
- Wtedy złamiesz mi serce.
- Gadasz jak baba.
- Czy to naprawdę była dla ciebie pomyłka?
Czy to była pomyłka? Michał nie potrafił tego powiedzieć. Targały nim sprzeczne uczucia. Z jednej strony to nienormalne żeby facet z facetem, ale z drugiej... To czego doświadczył było takie cudowne, nigdy jeszcze nie zalała go tak potężna fala przyjemności, jeszcze nigdy nie ogarnęły go takie cudowne, niemożliwe do opisania uczucia.
- Czy to naprawdę była dla ciebie pomyłka?
- Nie wiem. Muszę to wszystko sobie poukładać.
- Będę czekał.
- Kochanie, chodź na śniadanie - do pokoju zajrzała matka.
- Już jadłem - mruknął niewyraźnie.
- Co ci jest synku? Chory jesteś? - próbowała położyć rękę na jego czole, ale uchylił się.
- Wszystko w porządku. Po prostu zamyśliłem się.
- Aha. A jak tam impreza? Mam nadzieję że za bardzo nie szaleliście?
- Nie mamo, byliśmy wyjątkowo grzeczni.
- To dobrze - wyszła z pokoju.
Ciekawe co powiedziałaby gdyby się okazało że jej syn spał z facetem. Tak właściwie to nawet nie wiedział co jego rodzice sądzą o homoseksualizmie. W tym domu nigdy nie rozmawiało się o seksie. Michał westchnął ciężko. Chcąc odpędzić kłębiące się w głowie myśli włączył komputer i zaczął grać ale po kilku minutach zrezygnował. Nie mógł się skupić. Spróbował czytać książkę, ale już na pierwszej stronie zobaczył imię Adam i już jego myśli poleciały w stronę Adama. Odrzucił książkę na bok i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Może jak się trochę przejdzie to przestanie o tym w końcu myśleć? Wyszedł z domu i skierował się w stronę parku. O tej godzinie nikogo jeszcze nie było. Szedł powoli oddychając głęboko. W pewnym momencie usłyszał jakieś krzyki. Podszedł bliżej i zobaczył jak trzech dryblasów kopie czwartego który leży i się nie rusza.
- Co wy mu robicie?! - krzyknął i podbiegł do nich
- Spadaj - warknął jeden z nich nie przestając kopać
- Zostawcie go! - szarpnął pierwszego z brzegu
- Chcesz też zarobić? - pozostali dwaj przerwali znęcanie się nad leżącym i odwrócili w stronę Michała. Wyglądali na jakieś siedemnaście lat.
- Spróbuj - Gdyby wiedzieli że Michał ćwiczył karate to dali by sobie spokój.
Jednak Michał nie miał zamiaru om tego uświadamiać. Nagle stwierdził że ma ochotę im wpieprzyć i to porządnie. Nie musiał długo czekać na ich ruch. Pierwszy przyskoczył do Michała z pięściami. Ten jednak odsunął się tak że dryblas poleciał parę kroków do przodu a że jego nogi jakimś dziwnym trafem natknęły się na wysuniętą nogę Michała to biedny stracił równowagę i wylądował twarzą na chodniku. Michał nie czekając na reakcję jego kumpli walnął jednego pięścią w twarz że aż go odrzuciło a drugiego kopną mocną w najczulsze miejsce. Tamten tylko jęknął i zgiął się w pół. W międzyczasie ten pierwszy podniósł się i znowu próbował przyskoczyć z pięściami do Michała
- Nie radzę, chyba że chcesz znowu zaliczyć glebę - dryblas zatrzymał się. Mruknął coś pod nosem typu " szkoda sobie brudzić rąk", splunął i odszedł. Jego kumple widząc co się święci zrobili to samo i chwilę potem już ich nie było. Michał popatrzył w stronę leżącego chłopaka Na oko wyglądał na piętnaście lat, miał blond włosy i nie ruszał się. Michał podszedł i potrząsnął nim
- Proszę, nie bijcie już - usłyszał błagalny szept tamtego
- Spokojnie, już sobie poszli
Dzieciak ostrożnie zdjął ręce z głowy i spojrzał niepewnie na Michała. Jego duże brązowe oczy pełne były łez i strachu. Jednak kiedy zobaczył zatroskane oczy Michała uspokoił się i odsłonił całkiem twarz. Wtedy Michał zobaczył krwawiącą wargę, sińce na całej twarzy i piach pomieszany ze łzami.
- Nic ci nie jest?
- Wszystko mnie boli - jęknął - i chyba mam skręconą kostkę.
Michał pomacał nogę dzieciaka. Na szczęście nie była spuchnięta.
- Chyba nie masz skręconej. To prawdopodobnie od tego kopania. Myślę że za jakiś czas powinno przestać boleć. Pomogę ci wstać - wyciągnął do dzieciaka rękę.
Tamten podał mu swoją i sycząc i stękając podniósł się do pozycji pionowej. Wtedy Michał zobaczył że jego ręce też są zakrwawione
- Chodź, tu niedaleko jest fontanna, obmyjemy to.
- Nie trzeba - mruknął dzieciak próbując schować ręce do kieszeni - dam sobie radę
- Możliwe, ale ja miałbym wyrzuty sumienia że tak cię zostawiłem. Chodź - ruszył przed siebie, ale widząc że chłopak nie może iść tylko się przewraca, wrócił się i wziął go na ręce nie zważając na jego protesty.
- Poczekaj tu chwilę - posadził dzieciaka na obramowaniu fontanny i ruszył w kierunku wyjścia z parku
- Nie zostawiaj mnie samego - dzieciak zaczął panikować
- Nie bój się, zaraz wrócę.
Wrócił po dziesięciu minutach. Trzymał w ręce reklamówkę z logo pobliskiej apteki.
- Musimy coś zrobić z twoimi ranami.
Wyjął z reklamówki jakąś szmatkę i zmoczył w wodzie. Zaczął delikatnie przemywać twarz młodego. Na szczęście oprócz rozciętej wargi nie miał poważniejszych ran. Zresztą warga też już przestała krwawić. Gorzej wyglądały ręce. Kiedy przy akompaniamencie syków i jęków udało mu się jedną oczyścić okazało się iż ma tysiące małych i dosyć głębokich ranek a w niektórych z nich były kawałki szkła. Druga wyglądała podobnie.
- Co oni ci zrobili? - spytał cicho.
- Najpierw papier ścierny, a później potłuczone szkło - z oczu młodego znowu zaczęły płynąć łzy.
- Nie płacz, wszystko będzie dobrze - powiedział Michał ciepło
- Nie płaczę - mruknął wycierając oczy rękawem- to jakoś tak samo
- wsadź na razie ręce do wody, a ja pójdę kupić jakąś pęsetę żeby powyciągać to szkło - Młody skinął głową i wsadził ręce do fontanny.
Tym razem Michał nie wracał trochę dłużej i młody zaczął się już martwić nie wiedząc co ma robić. Ale w końcu Michał pojawił się
- Wybacz, nie mogłem znaleźć pasmanterii, no i musiałem jeszcze raz zajść do apteki. Dawaj jedną rękę, drugą trzymaj na razie w wodzie - Michał zaczął powoli wyciągać szkło. Co chwila podnosił rękę blisko oczu żeby sprawdzić czy wszystko już wyciągnął. Kiedy już wyciągnął wszystko delikatnie przesunął palcami po ręce młodego - czujesz coś? Boli gdzieś? Jeżeli teraz wszystkiego nie wyciągnę to później może się paprać.
- Nie - młody pokręcił przecząco głową.
- To dobrze - wyjął z torebki wodę utlenioną i polał obficie rękę.
- Auć - Młody odruchowo szarpnął ręką.
- To woda utleniona, normalne że szczypie. Zaraz przestanie. Dawaj z powrotem rękę. - osuszył ją papierowy ręcznikiem a następnie zaczął wcierać jakąś maść
- Co to?
- Maść, żeby się szybciej goiło i nie wdało jakieś zakażenie. - Kiedy już wtarł całą maść wyciągnął z torebki bandaż i obwinął nim rękę młodego. Potem to samo zrobił z drugą ręką..
- A teraz ściągaj koszulkę.
- Po co?
- Muszę zobaczyć czy nic więcej ci nie uszkodzili.
Młody posłusznie ściągnął koszulkę, chociaż zabandażowane ręce i bolące sińce na całym ciele nie ułatwiały mu tego. W końcu jednak jakoś się udało i Michał zaczął delikatnie obmacywać jego klatkę piersiową pytając co chwila: " boli?" Potem przeszedł na plecy i ręce. Kiedy stwierdził że oprócz sińców nie ma poważniejszych ran wziął maść i zaczął delikatnie wcierać w posiniaczone miejsca. Skupiony na tym co robi Michał nawet nie zauważył że młody nagle zaczerwienił się i zaczął gwałtownie oddychać. Z każdym dotknięciem oddech młodego stawał się coraz bardziej gwałtowny a serce uderzało coraz mocniej.
- Zamknij oczy - wcierał maść w twarz młodego. Kiedy rozsmarowywał ją na pękniętej wardze serce młodego waliło jak oszalałe. Kiedy Michał w końcu skończył młody z przerażeniem stwierdził że się podniecił, czego dowodem było wybrzuszenie w okolicach jego kroku. Na szczęście Michał zajęty był zbieraniem wszystkiego z powrotem do reklamówki, więc nie zauważył co się dzieje z młodym. Ten szybko założył koszulkę i położył ręce tak żeby zakryć wstydliwe miejsce.
- Tu masz resztę bandaży i maść - Michał podał reklamówkę młodemu - dobrze by było żebyś jutro zmienił opatrunki i jeszcze raz wtarł maść. Podobno jest nie tylko na rany, ale na sińce też, więc postaraj się wysmarować cały.
Młody wziął reklamówkę i skinął głową.
- To teraz powiedz mi dlaczego cię tak katowali
Młody wstydliwie spuścił głowę.
- Jestem homoseksualistą - powiedział cicho nie podnosząc głowy
- Aha - Michał nie wiedział co powiedzieć
- Nie budzi to w tobie odrazy?
- Dlaczego?
- Wszędzie gdzie się nie obrócę słyszę: "pedały to zboczeńcy", "wykastrować ich", " zgnoić pedała", "zajebać śmiecia" i wiele podobnych. Że o pluciu pod nogi nie wspomnę. Nawet ci pseudo katolicy nie szczędzą epitetów. - w głosie młodego słychać było gorycz a z oczach zakręciły się łzy
- Tych trzech postanowiło wprowadzić te hasła w czyn?
- Aha - młody skinął głową.
- Ile ty masz właściwie lat?
- Piętnaście
- No to nic dziwnego że nie możesz sobie z tym poradzić - westchnął Michał - jesteś jeszcze za młody
- Wcale nie! Nie jestem już dzieckiem
- Nie mówię że jesteś dzieckiem, tylko że jesteś za młody żeby stawić czoła brutalnej rzeczywistości. Nie powiem że rozumiem co przeżywasz bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale myślę że mogę ci trochę pomóc
- Jak?
- Jak twoja noga? Możesz już chodzić?
Młody poruszył nogą na wszystkie strony
- Chyba tak. Już mniej boli
- No to chodź - Michał wstał z fontanny
- Dokąd?
- Zobaczysz
Wyszli z parku i wsiedli do autobusu. Przejechali parę przystanków. Wysiedli na wprost wielkiego budynku z równie wielkim napisem "Siłownia". Michał bez słowa przeszedł przez wszystkie sale i wszedł w drzwi z napisem "tylko dla personelu". Przeszli krótki korytarz i weszli w kolejne drzwi. Znaleźli się w małym pokoju w którym za biurkiem siedział młody umięśniony mężczyzna i przeglądał jakieś papiery
- Cześć Pała
- O, cześć Michał - mężczyzna wyszedł zza biurka i uścisnął dłoń Michała.
- Chciałem Cię prosić o przysługę
- Jaką?
- Dzieciak potrzebuje nabrać trochę krzepy - wskazał młodego
- Właśnie widzę - powiedział mężczyzna patrząc na młodego - Walec po tobie przejechał czy co?
- Trzech homofobów. Gdybym im nie przerwał to pewnie by go zakatowali na śmierć
- Homofobów? Rozplenia się to cholerstwo coraz bardziej - mruknął mężczyzna
Młody zdziwiony popatrzył na mężczyznę.
- Też jesteś homo?
- Nie, ale mój młodszy brat był.
- Był?
- Był, bo już nie żyje.
- Przepraszam, nie chciałem...
- Nie przepraszaj. Jesteś do niego nawet podobny. Miał takie same duże oczy, a kiedy się uśmiechał, to miałeś wrażenie jakby słońce właśnie wyjrzało zza chmur. Był taki delikatny i wrażliwy. Niestety ta wrażliwość go zabiła. Odkąd pamiętam zawsze go broniłem, on nigdy nie potrafił nikogo uderzyć, nie potrafił nawet oddać. Więc ja biłem i oddawałem za niego. Przez to zyskałem nienajlepszą opinię. Ale nie obchodziło mnie to wcale. Dla mnie najważniejsze było, że dzięki mnie Kuba uśmiechał się. Nikt inny go nie kochał tak jak ja. Nikt inny go nie rozumiał tak jak ja. Więc broniłem go jak tylko mogłem najlepiej. Nawet wtedy gdy okazało się że jest gejem. Wszyscy się od niego odwrócili, nawet rodzice. Wtedy broniłem go jeszcze mocniej. Niestety któregoś razu nie zdążyłem - Pała zamilkł i zamyślił się a w jego oczach pojawiły się łzy i spłynęły po policzkach - Poszedł na dyskotekę. Miałem go odebrać, ale w ostatniej chwili coś mi wypadło, więc postanowił wracać sam. Było ich pięciu. Już od jakiegoś czasu polowali na Kubę i w końcu im się udało. Zaciągnęli go do jakiegoś ciemnego zaułku i brutalnie zgwałcili. Gdyby nie jakiś przypadkowy przechodzień to zmarłby z utraty krwi. Lekarze przez dwa miesiące walczyli o jego życie, tak miał wszystko porozrywane i uszkodzone. Kiedy w końcu wyzdrowiał był zupełnie innym człowiekiem. Zamknął się w sobie, nie uśmiechał się już. Zaczął się uczyć jeszcze więcej, niegdzie nie wychodził. Wszyscy myśleli ze doszedł już do siebie, ale tylko ja wiedziałem co on przeżywa. Wiedziałem i nie potrafiłem mu pomóc. Po pewnym czasie wszyscy zapomnieli o całym incydencie. Znowu zaczęli traktować go jak kogoś gorszego gatunku, znowu zaczęły się docinki i niewybredne żarty. Młody tego już nie wytrzymał, któregoś dnia po prostu powiesił się. Wszyscy myśleli ze może nie wytrzymał nacisków starego, który chciał żeby młody został lekarzem, albo może nie dawał sobie rady z nauką. Różnie gadali, ale tylko ja wiedziałem jak było naprawdę. Nie chciałbym żeby to samo spotkało kogoś jeszcze, bo wiem jak to później boli.
- Wiec pomożesz mu? Zapłacę.
- Nie musisz. Zrobię to za darmo. Jak tylko wykurujesz się mały - zwrócił się do młodego - to przyjdź bezpośrednio do mnie. Jest tu wszystko czego dusza zapragnie: siłownia, boks, Kick boxing, karate. Na pewno coś sobie wybierzesz. Ja ci trochę pomogę i wkrótce skończą się twoje problemy. Dobra?
Młody nie mógł z wrażenia wykrztusić ani słowa więc tylko skinął energicznie głową.
- A ty kiedy masz zamiar wpaść? - Pała zwrócił się do Michała - dawno cię nie było. Jeszcze ci mięśnie zardzewieją.
- Spokojna głowa, na pewno wpadnę w najbliższym czasie. Teraz mam coś na głowie. Widzę że ty też jesteś zajęty.
- Niestety mój wspólnik zwala na mnie cała papierkową robotę - westchnął Pała.
- W takim razie nie będę ci przeszkadzał - uścisnęli sobie ręce i Michał wyszedł a za nim bez słowa młody.
- Teraz już powinieneś sobie dać radę - powiedział Michał do młodego kiedy już wyszli na ulicę
- Dzięki - szepnął Młody czerwieniąc się
- Nie ma za co - Michał poklepał młodego po ramieniu i odszedł.
Młody patrzył za nim przez chwilę żałując że też nie jest gejem. Nagle klepnął się w czoło, a że ręce miał pokaleczone to przypłacił ten gest pulsującym bólem dłoni. Kiedy już przestało boleć z przerażeniem stwierdził że nawet nie zapytał tego dziwnego chłopaka jak ma na imię. Tak bardzo chciał go jeszcze kiedyś spotkać, dowiedzieć się coś więcej o nim. Może nawet zostałby jego przyjacielem, może nawet...
Michał nawet nie zdawał sobie sprawy jakie myśli kłębią się w głowie młodego. Szedł przed siebie zastanawiając się mocno nad czymś. W pewnym momencie wyciągnął telefon i wybrał numer.
- Cześć Marek, tu Michał.
- Cześć.
- Mam nadzieję że nie obudziłem.
- Nie.
- To dobrze, bo potrzebuję pogadać.
- Teraz?
- Dobrze by było, ale jeżeli jest z tym jakiś problem...
- Nie ma problemu, tylko musisz mi dać jakąś godzinkę. Jestem jeszcze u Kaśki, a chciałbym wpaść do domu i zmienić ciuchy.
- Ok. Spotkajmy się więc za godzinę w " Piekiełku"
- Dobra.
Michał rozłączył się i powoli ruszył w stronę klubu w którym umówił się z Markiem.

Schował kartkę do kieszeni i wyszedł z pokoju. Kiedy po cichu schodził na parter poczuł jak żołądek zaczyna go terroryzować domagając się śniadania. Pomyślał że chyba Kaśka nie będzie miała mu za złe jeżeli pobuszuje trochę w jej lodówce. Kiedy udało mu się w końcu zlokalizować kuchnię stwierdził że nie jest jedyny. Przy stole siedzieli już Karol i Scyzor. Michał skrzywił się na jego widok. Nie cierpiał tego faceta od samego początku. Nikt nie pamiętał jak on ma właściwie na imię. Przyniósł ze sobą tą dziwną ksywkę, która szybko się wszystkim spodobała i nikt już go inaczej nie nazywał. Przystojny, zawsze dobrze ubrany, wyluzowany i wyszczekany. Działał Michałowi na nerwy.
- Cześć - Mruknął siadając przy stole.
- Cześć - odpowiedział Karol.
- Co tak wcześnie? Czyżby bzykanko nie wyszło? - spytał kpiąco Scyzor znad kubka kawy
- Nie twój interes - warknął Michał - Poza tym mógłbym o to samo zapytać Ciebie
- Touché - Scyzor zaśmiał się
Michał popatrzył na niego zdziwiony, ale nic nie powiedział.
- Zostało coś kawy? - spytał
Scyzor bez słowa podszedł do ekspresu, nalał kawy do kubka i podał Michałowi. Ten zdziwił się jeszcze mocniej i nawet nie ruszył kawy tylko patrzył na Scyzora
- Co się tak gapisz? - spytał Scyzor kpiąco - Nie wsypałem ci tam żadnej trutki, możesz pić spokojnie - a widząc że Michał w dalszym ciągu nie bierze kawy tylko patrzy się na niego, dodał - jeżeli mi nie wierzysz to możesz wziąć moją - i przesunął po stole w stronę Michała swój kubek
- Nie wiem co jest gorsze, - syknął Michał nie odrywając oczu od Scyzora - wkurwiający Scyzor czy miły Scyzor.
Scyzor zaśmiał się.
- Postanowiłem sobie dzisiaj zrobić dzień dobroci dla idiotów - powiedział nachylając się w stronę Michała
- Zacznij od siebie samego, powinno ci pójść bez problemu - stwierdził kpiąco Michał w dalszym ciągu nie odrywając wzroku od Scyzora
- Czyżby dowcip ci się wyostrzył? - Scyzor uniósł brwi do góry - A może to zasługa wczorajszej nocy? Ciekawe która tak ci dogodziła że nagle błysnąłeś inteligencją
- Na pewno nie ta którą ty rżnąłeś bo by jeszcze coś przeszło na mnie i stałbym się takim samym dupkiem jak ty. - gdyby spojrzenie mogło zabijać to Scyzor byłby już martwy.
- Chłopaki, nie wiem co jest grane, ale może byście przestali już - odezwał się niepewnie Karol - czuję się przy was jakoś dziwnie
Scyzor tylko uśmiechnął się kpiąco, a Michał wzruszył ramionami, ale nic nie powiedział.
- Nie wiem jak ty ale ja jestem głodny - powiedział Michał do Karola zupełnie ignorując Scyzora.
- Też bym coś zjadł.
- No to zobaczmy co Kaśka ma w lodówce - mruknął Michał i otworzył lodówkę - O kurwa.
- Co się stało? Nic nie ma? - spytał Karol
- Sam zobacz - Michał otworzył drzwiczki na oścież tak żeby Karol i Scyzor mogli zobaczyć jej zawartość.
Była wypełniona po brzegi różnego rodzaju produktami. Metki oraz opakowania wskazywały iż wszystkie są z wyższej półki.
- Aż głupio jeść - westchnął Karol
- Co ty, tyle tego mają że nawet nie zauważą jak trochę ubędzie - stwierdził Michał, któremu żołądek przypomniał o sobie jeszcze mocniej niż poprzednio. - Co powiecie na kanapki? Jest tu tyle tego że nie wiem czy starczy nam miejsca w żołądku na wszystkie kombinacje kanapkowe. - nawet nie zauważył ze użył liczby mnogiej
- Ale ty robisz - powiedział Karol
- Dobra. Wykładaj to wszystko na blat - zaczął podawać Karolowi produkty z lodówki - Poszukaj jakichś talerzy, albo półmisków, a ja wszystko pokroję - zabrał się za krojenie słysząc że Karol stuka wszystkimi szafkami po kolei w poszukiwaniu talerzy . Na szczęście kuchnia wyposażona była we wszelki możliwy sprzęt ułatwiający przygotowanie posiłków, więc Michał szybko uporał się ze swoją częścią pracy. Na szczęście Karol znalazł to czego szukał i chwilę potem wszyscy trzej siedzieli nad półmiskami pełnymi najróżniejszych wędlin, sera i różnych innych warzyw nadających się na kanapki.
- Chłopaki, mogę was o coś spytać? - odezwał się Karol, kiedy już skończyli jeść i siedzieli w ciszy popijając kawę
- Co? - odezwał się leniwie Michał który siedział z przymkniętymi oczami i delektował się kawą. Scyzor tylko mruknął przyzwalająco.
- Co sądzicie o wczorajszej nocy?
- To znaczy? - Michał spojrzał jednym okiem na Karola
- No... Urządzaliśmy już różne imprezy, ale coś takiego...
- Czyżby nie udało ci się żadnej dupy przelecieć? - spytał kpiąco Scyzor
- Udało mi się i to nie jedną - westchnął Karol
- Więc w czym problem? - Zdziwił się Michał
- Jakoś dziwnie się czuję. Co innego jak bzykasz gdzieś w spokoju, a co innego jak przez cały czas musisz się pilnować żeby przy okazji ktoś inny ci się do dupy nie dobrał
-Czyżby nasz Mareczek cię dopadł? - spytał jak zwykle kpiąco Scyzor
- Nie dopadł, ale wiecie jakie to stresujące? - stwierdził z rozpaczą w głosie - Nie wiem dlaczego się na to zgodziłem. A tak w ogóle to nie rozumiem co Kaśce odbiło że coś takiego zaproponowała
- Nie wiesz? - Scyzor uniósł brwi zdziwiony
- Może ty wiesz? - spytał kpiąco Michał
- No pewnie że wiem
- I może jeszcze powiesz że Kaska ci powiedziała?
- Nie powiedziała, sam do tego doszedłem
- Patrzcie Państwo, co za inteligencja - tym razem Michał postanowił być złośliwy
- Więc dlaczego - spytał Karol zanim Scyzor zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Czuł że jeżeli teraz pozwoli im na wymianę zdań to może się to skończyć niezbyt wesoło
- Powiem ci, ale to tajemnica, więc nikomu więcej nie mów - powiedział Scyzor przysuwając się do Karola
- No? - Karol odruchowo pochylił się w stronę Scyzora
- Miała nadzieję że uda jej się zaciągnąć go do łóżka - szepnął Scyzor konspiracyjnym szeptem i wskazał głową na Michała.
- Jaja se robisz - stwierdził Karol
- Coś ci się chyba popierdoliło - warknął Michał
- Jakbyś ją obserwował to byś widział jak się wokół niego kręci, jakie miny do niego robi - tłumaczył Scyzor Karolowi zupełnie nie zwracając uwagi na Michała - A swoją drogą, ciekawe czy jej się udało - przekręcił głowę i spojrzał kpiąco na Michała. Karol też ciekawie na niego spojrzał
- Nie twój zakichany interes - warknął Michał coraz bardziej wkurzony. Odstawił głośno pusty kubek i bez słowa wyszedł.
Kiedy dotarł do domu zignorował zupełnie marudzącą już od progu siostrę i zamknął się w pokoju. Wyciągnął kartkę
Mam nadzieję że kiedyś wyślesz tego SMS'a. Będę czekał
Dlaczego? Czyżby mówił prawdę? Czyżby mu naprawdę zależało na Michale? Ale przecież Michał jest hetero, odkąd pamięta pociągały go dziewczyny. Poza tym dlaczego nie chciał powiedzieć kim jest? CO on kombinuje? Pod wpływem impulsu sięgnął po komórkę i wysłał do niego SMS'a
- Kim ty jesteś? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
- Nie mogę - odpowiedź otrzymał natychmiast
- Dlaczego?
- Nie jesteś jeszcze gotowy
- Na co?
-Na prawdę
- Dlaczego?
- Nie mogę ci teraz tego wyjaśnić. Kiedy przyjdzie odpowiedni czas wszystko zrozumiesz
- A jeżeli powiem że to co się wczoraj zdarzyło to pomyłka i nie chcę mieć z tobą więcej do czynienia?
- Wtedy złamiesz mi serce.
- Gadasz jak baba
- Czy to naprawdę była dla ciebie pomyłka?
Czy to była pomyłka? Michał nie potrafił tego powiedzieć. Targały nim sprzeczne uczucia. Z jednej strony to nienormalne żeby facet z facetem, ale z drugiej... To czego doświadczył było takie cudowne, nigdy jeszcze nie zalała go tak potężna fala przyjemności, jeszcze nigdy nie ogarnęły go takie cudowne, niemożliwe do opisania uczucia.
- Czy to naprawdę była dla ciebie pomyłka?
- Nie wiem. Muszę to wszystko sobie poukładać
- Będę czekał.
- Kochanie, chodź na śniadanie - do pokoju zajrzała matka
- Już jadłem - mruknął niewyraźnie
- Co ci jest synku? Chory jesteś? - próbowała położyć rękę na jego czole, ale uchylił się.
- Wszystko w porządku. Po prostu zamyśliłem się
- Aha. A jak tam impreza? Mam nadzieję że za bardzo nie szaleliście?
- Nie mamo, byliśmy wyjątkowo grzeczni.
- To dobrze - wyszła z pokoju
Ciekawe co powiedziałaby gdyby się okazało że jej syn spał z facetem. Tak właściwie to nawet nie wiedział co jego rodzice sądzą o homoseksualizmie. W tym domu nigdy nie rozmawiało się o seksie. Michał westchnął ciężko. Chcąc odpędzić kłębiące się w głowie myśli włączył komputer i zaczął grać ale po kilku minutach zrezygnował. Nie mógł się skupić. Spróbował czytać książkę, ale już na pierwszej stronie zobaczył imię Adam i już jego myśli poleciały w stronę Adama. Odrzucił książkę na bok i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Może jak się trochę przejdzie to przestanie o tym w końcu myśleć? Wyszedł z domu i skierował się w stronę parku. O tej godzinie nikogo jeszcze nie było. Szedł powoli oddychając głęboko. W pewnym momencie usłyszał jakieś krzyki. Podszedł bliżej i zobaczył jak trzech dryblasów kopie czwartego który leży i się nie rusza.
- Co wy mu robicie?! - krzyknął i podbiegł do nich
- Spadaj - warknął jeden z nich nie przestając kopać
- Zostawcie go! - szarpnął pierwszego z brzegu
- Chcesz też zarobić? - pozostali dwaj przerwali znęcanie się nad leżącym i odwrócili w stronę Michała. Wyglądali na jakieś siedemnaście lat.
- Spróbuj - Gdyby wiedzieli że Michał ćwiczył karate to dali by sobie spokój.
Jednak Michał nie miał zamiaru om tego uświadamiać. Nagle stwierdził że ma ochotę im wpieprzyć i to porządnie. Nie musiał długo czekać na ich ruch. Pierwszy przyskoczył do Michała z pięściami. Ten jednak odsunął się tak że dryblas poleciał parę kroków do przodu a że jego nogi jakimś dziwnym trafem natknęły się na wysuniętą nogę Michała to biedny stracił równowagę i wylądował twarzą na chodniku. Michał nie czekając na reakcję jego kumpli walnął jednego pięścią w twarz że aż go odrzuciło a drugiego kopną mocną w najczulsze miejsce. Tamten tylko jęknął i zgiął się w pół. W międzyczasie ten pierwszy podniósł się i znowu próbował przyskoczyć z pięściami do Michała
- Nie radzę, chyba że chcesz znowu zaliczyć glebę - dryblas zatrzymał się. Mruknął coś pod nosem typu " szkoda sobie brudzić rąk", splunął i odszedł. Jego kumple widząc co się święci zrobili to samo i chwilę potem już ich nie było. Michał popatrzył w stronę leżącego chłopaka Na oko wyglądał na piętnaście lat, miał blond włosy i nie ruszał się. Michał podszedł i potrząsnął nim
- Proszę, nie bijcie już - usłyszał błagalny szept tamtego
- Spokojnie, już sobie poszli
Dzieciak ostrożnie zdjął ręce z głowy i spojrzał niepewnie na Michała. Jego duże brązowe oczy pełne były łez i strachu. Jednak kiedy zobaczył zatroskane oczy Michała uspokoił się i odsłonił całkiem twarz. Wtedy Michał zobaczył krwawiącą wargę, sińce na całej twarzy i piach pomieszany ze łzami.
- Nic ci nie jest?
- Wszystko mnie boli - jęknął - i chyba mam skręconą kostkę
Michał pomacał nogę dzieciaka. Na szczęście nie była spuchnięta
- Chyba nie masz skręconej. To prawdopodobnie od tego kopania. Myślę że za jakiś czas powinno przestać boleć. Pomogę ci wstać - wyciągnął do dzieciaka rękę.
Tamten podał mu swoją i sycząc i stękając podniósł się do pozycji pionowej. Wtedy Michał zobaczył że jego ręce też są zakrwawione
- Chodź, tu niedaleko jest fontanna, obmyjemy to.
- Nie trzeba - mruknął dzieciak próbując schować ręce do kieszeni - dam sobie radę
- Możliwe, ale ja miałbym wyrzuty sumienia że tak cię zostawiłem. Chodź - ruszył przed siebie, ale widząc że chłopak nie może iść tylko się przewraca, wrócił się i wziął go na ręce nie zważając na jego protesty.
- Poczekaj tu chwilę - posadził dzieciaka na obramowaniu fontanny i ruszył w kierunku wyjścia z parku
- Nie zostawiaj mnie samego - dzieciak zaczął panikować
- Nie bój się, zaraz wrócę.
Wrócił po dziesięciu minutach. Trzymał w ręce reklamówkę z logo pobliskiej apteki.
- Musimy coś zrobić z twoimi ranami.
Wyjął z reklamówki jakąś szmatkę i zmoczył w wodzie. Zaczął delikatnie przemywać twarz młodego. Na szczęście oprócz rozciętej wargi nie miał poważniejszych ran. Zresztą warga też już przestała krwawić. Gorzej wyglądały ręce. Kiedy przy akompaniamencie syków i jęków udało mu się jedną oczyścić okazało się iż ma tysiące małych i dosyć głębokich ranek a w niektórych z nich były kawałki szkła. Druga wyglądała podobnie.
- Co oni ci zrobili? - spytał cicho
- Najpierw papier ścierny, a później potłuczone szkło - z oczu młodego znowu zaczęły płynąć łzy
- Nie płacz, wszystko będzie dobrze - powiedział Michał ciepło
- Nie płaczę - mruknął wycierając oczy rękawem- to jakoś tak samo
- wsadź na razie ręce do wody, a ja pójdę kupić jakąś pęsetę żeby powyciągać to szkło - Młody skinął głową i wsadził ręce do fontanny.
Tym razem Michał nie wracał trochę dłużej i młody zaczął się już martwić nie wiedząc co ma robić. Ale w końcu Michał pojawił się
- Wybacz, nie mogłem znaleźć pasmanterii, no i musiałem jeszcze raz zajść do apteki. Dawaj jedną rękę, drugą trzymaj na razie w wodzie - Michał zaczął powoli wyciągać szkło. Co chwila podnosił rękę blisko oczu żeby sprawdzić czy wszystko już wyciągnął. Kiedy już wyciągnął wszystko delikatnie przesunął palcami po ręce młodego - czujesz coś? Boli gdzieś? Jeżeli teraz wszystkiego nie wyciągnę to później może się paprać
- Nie - młody pokręcił przecząco głową
- To dobrze - wyjął z torebki wodę utlenioną o polał obficie rękę
- Au ć - Młody odruchowo szarpnął ręką
- To woda utleniona, normalne że szczypie. Zaraz przestanie. Dawaj z powrotem rękę. - osuszył ją papierowy ręcznikiem a następnie zaczął wcierać jakąś maść
- co to?
- Maść, żeby się szybciej goiło i nie wdało jakieś zakażenie. - Kiedy już wtarł całą maść wyciągnął z torebki bandaż i obwinął nim rękę młodego. Potem to samo zrobił z drugą ręką..
- A teraz ściągaj koszulkę.
- Po co?
- Muszę zobaczyć czy nic więcej ci nie uszkodzili.
Młody posłusznie ściągnął koszulkę, chociaż zabandażowane ręce i bolące sińce na całym ciele nie ułatwiały mu tego. W końcu jednak jakoś się udało i Michał zaczął delikatnie obmacywać jego klatkę piersiową pytając co chwila: " boli?" Potem przeszedł na plecy i ręce. Kiedy stwierdził że oprócz sińców nie ma poważniejszych ran wziął maść i zaczął delikatnie wcierać w posiniaczone miejsca. Skupiony na tym co robi Michał nawet nie zauważył że młody nagle zaczerwienił się i zaczął gwałtownie oddychać. Z każdym dotknięciem oddech młodego stawał się coraz bardziej gwałtowny a serce uderzało coraz mocniej.
- Zamknij oczy - wcierał maść w twarz młodego. Kiedy rozsmarowywał ją na pękniętej wardze serce młodego waliło jak oszalałe. Kiedy Michał w końcu skończył młody z przerażeniem stwierdził że się podniecił, czego dowodem było wybrzuszenie w okolicach jego kroku. Na szczęście Michał zajęty był zbieraniem wszystkiego z powrotem do reklamówki, więc nie zauważył co się dzieje z młodym. Ten szybko założył koszulkę i położył ręce tak żeby zakryć wstydliwe miejsce.
- Tu masz resztę bandaży i maść - Michał podał reklamówkę młodemu - dobrze by było żebyś jutro zmienił opatrunki i jeszcze raz wtarł maść. Podobno jest nie tylko na rany, ale na sińce też, więc postaraj się wysmarować cały.
Młody wziął reklamówkę i skinął głową.
- To teraz powiedz mi dlaczego cię tak katowali
Młody wstydliwie spuścił głowę.
- Jestem homoseksualistą - powiedział cicho nie podnosząc głowy
- Aha - Michał nie wiedział co powiedzieć
- Nie budzi to w tobie odrazy?
- Dlaczego?
- Wszędzie gdzie się nie obrócę słyszę: "pedały to zboczeńcy", "wykastrować ich", " zgnoić pedała", "zajebać śmiecia" i wiele podobnych. Że o pluciu pod nogi nie wspomnę. Nawet ci pseudo katolicy nie szczędzą epitetów. - w głosie młodego słychać było gorycz a z oczach zakręciły się łzy
- Tych trzech postanowiło wprowadzić te hasła w czyn?
- Aha - młody skinął głową.
- Ile ty masz właściwie lat?
- Piętnaście
- No to nic dziwnego że nie możesz sobie z tym poradzić - westchnął Michał - jesteś jeszcze za młody
- Wcale nie! Nie jestem już dzieckiem
- Nie mówię że jesteś dzieckiem, tylko że jesteś za młody żeby stawić czoła brutalnej rzeczywistości. Nie powiem że rozumiem co przeżywasz bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale myślę że mogę ci trochę pomóc
- Jak?
- Jak twoja noga? Możesz już chodzić?
Młody poruszył nogą na wszystkie strony
- Chyba tak. Już mniej boli
- No to chodź - Michał wstał z fontanny
- Dokąd?
- Zobaczysz
Wyszli z parku i wsiedli do autobusu. Przejechali parę przystanków. Wysiedli na wprost wielkiego budynku z równie wielkim napisem "Siłownia". Michał bez słowa przeszedł przez wszystkie sale i wszedł w drzwi z napisem "tylko dla personelu". Przeszli krótki korytarz i weszli w kolejne drzwi. Znaleźli się w małym pokoju w którym za biurkiem siedział młody umięśniony mężczyzna i przeglądał jakieś papiery
- Cześć Pała
- O, cześć Michał - mężczyzna wyszedł zza biurka i uścisnął dłoń Michała.
- Chciałem Cię prosić o przysługę
- Jaką?
- Dzieciak potrzebuje nabrać trochę krzepy - wskazał młodego
- Właśnie widzę - powiedział mężczyzna patrząc na młodego - Walec po tobie przejechał czy co?
- Trzech homofobów. Gdybym im nie przerwał to pewnie by go zakatowali na śmierć
- Homofobów? Rozplenia się to cholerstwo coraz bardziej - mruknął mężczyzna
Młody zdziwiony popatrzył na mężczyznę.
- Też jesteś homo?
- Nie, ale mój młodszy brat był.
- Był?
- Był, bo już nie żyje.
- Przepraszam, nie chciałem...
- Nie przepraszaj. Jesteś do niego nawet podobny. Miał takie same duże oczy, a kiedy się uśmiechał to miałeś wrażenie jakby słońce właśnie wyjrzało zza chmur. Był taki delikatny i wrażliwy. Niestety ta wrażliwość go zabiła. Odkąd pamiętam zawsze go broniłem, on nigdy nie potrafił nikogo uderzyć, nie potrafił nawet oddać. Więc ja biłem i oddawałem za niego. Przez to zyskałem nienajlepszą opinię. Ale nie obchodziło mnie to wcale. Dla mnie najważniejsze było że dzięki mnie Kuba uśmiechał się. Nikt inny go nie kochał tak jak ja. Nikt inny go nie rozumiał tak jak ja. Więc broniłem go jak tylko mogłem najlepiej. Nawet wtedy gdy okazało się że jest gejem. Wszyscy się od niego odwrócili, nawet rodzice. Wtedy broniłem go jeszcze mocniej. Niestety któregoś razu nie zdążyłem - Pała zamilkł i zamyślił się a w jego oczach pojawiły się łzy i spłynęły po policzkach - Poszedł na dyskotekę. Miałem go odebrać, ale w ostatniej chwili coś mi wypadło, więc postanowił wracać sam. Było ich pięciu. Już od jakiegoś czasu polowali na Wojtka i w końcu im się udało. Zaciągnęli go do jakiegoś ciemnego zaułku i brutalnie zgwałcili. Gdyby nie jakiś przypadkowy przechodzień to zmarłby z utraty krwi. Lekarze przez dwa miesiące walczyli o jego życie, tak miał wszystko porozrywane i uszkodzone. Kiedy w końcu wyzdrowiał był zupełnie innym człowiekiem. Zamknął się w sobie, nie uśmiechał się już. Zaczął się uczyć jeszcze więcej, niegdzie nie wychodził. Wszyscy myśleli ze doszedł już do siebie, ale tylko ja wiedziałem co on przeżywa. Wiedziałem i nie potrafiłem mu pomóc. Po pewnym czasie wszyscy zapomnieli o całym incydencie. Znowu zaczęli traktować go jak kogoś gorszego gatunku, znowu zaczęły się docinki i niewybredne żarty. Młody tego już nie wytrzymał, któregoś dnia po prostu powiesił się. Wszyscy myśleli ze może nie wytrzymał nacisków starego, który chciał żeby młody został lekarzem, albo może nie dawał sobie rady z nauką. Różnie gadali, ale tylko ja wiedziałem jak było naprawdę. Nie chciałbym żeby to samo spotkało kogoś jeszcze, bo wiem jak to później boli.
- Wiec pomożesz mu? Zapłacę
- Nie musisz. Zrobię to za darmo. Jak tylko wykurujesz się mały - zwrócił się do młodego - to przyjdź bezpośrednio do mnie. Jest tu wszystko czego dusza zapragnie: siłownia, boks, Kick boxing, karate. Na pewno coś sobie wybierzesz. Ja ci trochę pomogę i wkrótce skończą się twoje problemy. Dobra?
Młody nie mógł z wrażenia wykrztusić ani słowa więc tylko skinął energicznie głową.
- A ty kiedy masz zamiar wpaść? - Pała zwrócił się do Michała - dawno cię nie było. Jeszcze ci mięśnie zardzewieją.
- Spokojna głowa, na pewno wpadnę w najbliższym czasie. Teraz mam coś na głowie. Widzę że ty też jesteś zajęty.
- Niestety mój wspólnik zwala na mnie cała papierkową robotę - westchnął Pała.
- W takim razie nie będę ci przeszkadzał - uścisnęli sobie ręce i Michał wyszedł a za nim bez słowa młody.
- Teraz już powinieneś sobie dać radę - powiedział Michał do młodego kiedy już wyszli na ulicę
- Dzięki - szepnął Młody czerwieniąc się
- Nie ma za co - Michał poklepał młodego po ramieniu i odszedł.
Młody patrzył za nim przez chwilę żałując że też nie jest gejem. Nagle klepnął się w czoło, a że ręce miał pokaleczone to przypłacił ten gest pulsującym bólem dłoni. Kiedy już przestało boleć z przerażeniem stwierdził że nawet nie zapytał tego dziwnego chłopaka jak ma na imię. Tak bardzo chciał go jeszcze kiedyś spotkać, dowiedzieć się coś więcej o nim. Może nawet zostałby jego przyjacielem, może nawet...
Michał nawet nie zdawał sobie sprawy jakie myśli kłębią się w głowie młodego. Szedł przed siebie zastanawiając się mocno nad czymś. W pewnym momencie wyciągnął telefon i wybrał numer
- Cześć Marek, tu Michał
- Cześć
- Mam nadzieję że nie obudziłem
- Nie
- To dobrze, bo potrzebuję pogadać
- Teraz?
- Dobrze by było, ale jeżeli jest z tym jakiś problem...
- Nie ma problemu, tylko musisz mi dać jakąś godzinkę. Jestem jeszcze u Kaśki, a chciałbym wpaść do domu i zmienić ciuchy.
- Ok. Spotkajmy się więc za godzinę w " Piekiełku"
- Dobra.
Michał rozłączył się i powoli ruszył w stronę klubu w którym umówił się z Markiem.