艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Don't forget |
Pomieszczenie p艂on臋艂o po偶膮daniem i nami臋tno艣ci膮, 艣ciany dawno ju偶 poch艂on臋艂y duszone poca艂unkami krzyki i j臋ki kochank贸w. Bia艂a po艣ciel zmi臋ta odrzucona na bok. Cisz臋 m膮ci艂y jedynie dwa, r贸wne oddechy pe艂ne spe艂nienia. Pok贸j jeszcze przed chwil膮 wrz膮cy emocjami zapada艂 w spokojny sen. Blondyn le偶a艂 nieruchomo, zmr贸偶onymi oczami wpatruj膮c si臋 w sufit. Powoli wsta艂 i pe艂nymi wdzi臋ku kocimi ruchami ruszy艂 w kierunku 艂azienki. Us艂ysza艂 za sob膮 szelest ko艂dry. Zatrzyma艂 si臋, nie odwracaj膮c nawet g艂owy w stron臋 艂贸偶ka
-O, 艢pi膮ca kr贸lewna si臋 wreszcie obudzi艂a, witaj znowu, Potter- mrukn膮艂 i wyci膮gn膮艂 si臋 jak kot. Tak.. m艂ody Malfoy mia艂 w sobie wiele z dzikiego kota.
-"Potter"? Nie m贸g艂by艣 by膰 milszy?- warkn膮艂 czarnow艂osy Gryfon zwlekaj膮c si臋 z 艂贸偶ka i okr臋caj膮c prze艣cierad艂o dooko艂a bioder. Mia艂 znacznie wi臋cej wstydu ni偶 Malfoy- za co zreszt膮 w duchu dzi臋kowa艂- nagie cia艂o Dracona niew膮tpliwie by艂o warte eksponowania.
- Mam m贸wi膰 Harru艣? Hare艅ko? Mo偶e per "skarbie" od razu?- rzuci艂 przez rami臋 Malfoy z lekk膮 kpin膮 i zrobi艂 kilka krok贸w w kierunku 艂azienki. Potter podszed艂 w jego kierunku zatrzymuj膮c go, k艂ad膮c d艂onie na biodrach Dracona.
- Mo偶e po prostu Harry, hm?- szepn膮艂 do ucha 艢lizgona. Ten prychn膮艂 lekcewa偶膮co, uwalniaj膮c si臋 od silnych r膮k Gryfona
-Czy to, 偶e si臋 z tob膮 przespa艂em oznacza ze musisz by膰 moim bogiem?- zn贸w ruszy艂 w kierunku 艂azienki
-Dla ciebie to by艂 tylko sex? Pieprzenie jak jakie艣 prymitywne zwierz臋ta?- warkn膮艂 Potter i przyci膮gn膮艂 do siebie Dracona za r臋k臋. Nie wyrywa艂 si臋
-Tak- rzuci艂 mu prosto w twarz 艢lizgon- w艂a艣nie tak, Potter- drzwi 艂azienki zamkn臋艂y si臋 za Malfoyem. Gryfon ze zdenerwowaniem uderzy艂 pi臋艣ci膮 w drzwi
-Cholera! Wy艂a藕 stamt膮d! Trzeba to za艂atwi膰! Draco! Malfoy!- krzycza艂 raz po raz uderzaj膮c o drzwi 艂azienki. Niestety nie dawa艂o to rezultat贸w. Szybko znalaz艂 wi臋c swoje ubrania i opu艣ci艂 tani, przydro偶ny motel .Za drzwiami 艂azienki Malfoy siedzia艂 z kolanami pod brod膮, z plecami ciasno stykaj膮cymi si臋 z ch艂odn膮 艣cian膮. Wyraz twarzy nie zmieni艂 si臋, wci膮偶 odleg艂y, bez emocji, jednak wargi zaciska艂y si臋 coraz mocniej. W ko艅cu po bladej twarzy przebieg艂 skurcz b贸lu. Malfoy szybko przemie艣ci艂 si臋 nad toalet臋 i zwymiotowa艂. Podni贸s艂 g艂ow臋 znad muszli, poprawiaj膮c spocone w艂osy. Zwymiotowa艂 raz kolejny. Odp艂yn膮艂 ca艂kowicie, przewieszony przez ubikacj臋.
Potter by艂 w艣ciek艂y. W艣ciek艂y 偶e da艂 si臋 tak omota膰 przez to lodowe spojrzenie szarych oczu.
呕e, kurwa, naprawd臋 pokocha艂 tego pieprzonego drania. Le偶a艂 bez ruchu na 艂贸偶ku coraz mocniej zaciskaj膮c wargi. Znienawidzi艂 go. O ile mo偶na przej艣膰 w tak skrajne uczucia. Co艣, ukryte g艂臋boko w jego pod艣wiadomo艣ci wiedzia艂o, 偶e Malfoy co艣 czu艂, 偶e nie by艂 tylko wrednym cynikiem. To co艣 wiedzia艂o r贸wnie偶, 偶e m艂ody Malfoy miesza teraz swoje zmys艂y szarpi膮c 偶o艂膮dek nad toalet膮. Gdyby Gryfoni nie byli tak odwa偶ni, pe艂ni wiary i si艂y, zapewne by si臋 rozp艂aka艂, ale nie pozwoli艂 sobie na to. Co艣 chyba jeszcze mu z honoru zosta艂o. Cokolwiek. Gdyby nie by艂 bohaterem upi艂by si臋, zapewne. Ale by艂 tym Z艂otym, Wspania艂ym Ch艂opcem Grifindoru, odwa偶nym i dzielnym. Jutro mu powie, powie na pewno, co czuje.
Niech przynajmniej wie, 偶e dla niego to nie by艂a zabawa.. Wiedzia艂, 偶e powr贸t do szko艂y nie b臋dzie 艂atwy. Zn贸w patrze膰 mu w oczy te zimne, lodowe oczy. Podr贸偶 poci膮giem by艂a ci膮g艂ym pasmem uciekania przed wzorkiem b膮d藕 tez przed sam膮 osob膮 Malfoya. Chwil臋 wytchnienia da艂 mu tylko sen. Jednak nie taki, jakiego potrzebowa艂, nie taki, kt贸ry dawa艂 na tyle odetchn膮膰 by zapomnie膰 o tych przekl臋tym draniu. 艢ni艂 snem niepewnym, kr贸tkim i czujnym, urwanym zbyt szybko. Obudzi艂 si臋 z m臋cz膮cym poczuciem winy, pojawiaj膮cym si臋 nie wiadomo sk膮d. Zasn膮艂 na siedz膮co, kark mocno go bola艂, zimne powietrze wdziera艂o si臋 przez niedomkni臋te okno. Ju偶 wiedzia艂 偶e si臋 przezi臋bi艂. Wsta艂 powoli, rozci膮gaj膮c zasta艂e mi臋艣nie. Zmieni艂 tylko koszul臋 i wyszed艂 z dormitorium. Ju偶 by艂 sp贸藕niony- nie na 艣niadanie oczywi艣cie- na nie w og贸le nie zd膮偶y艂. Siedzia艂 wi臋c na eliksirach ze 艣ci艣ni臋tym od g艂odu 偶o艂膮dkiem i gard艂em- co艣 go d艂awi艂o, jakie艣 niemi艂e, niezale偶ne od niego uczucie. Dopiero po chwili zauwa偶y艂 偶e w Sali czego艣 brakuje- a w zasadzie kogo艣. Miejsce w 艂awce przy biurku Snape'a kt贸re zwykle ostentacyjnie zajmowa艂 Malfoy- by艂o puste. Blondyna nie by艂o te偶 wida膰 w innych miejscach. Jakie艣 ciche przeczucie m贸wi艂o mu te偶, 偶e Dracona nie ma w skrzydle szpitalnym- ze po prostu nie ma go w Hogwarcie. Potterowi nie podoba艂o si臋 to przeczucie. Zdecydowanie nie. Wci膮gn膮艂 g艂臋boko powietrze i wypu艣ci艂 je, r贸wnie wolno, nie wpuszczaj膮c kolejnego 艂yku. Oczy powoli zacz臋艂y mu 艂zawi膰. Wpu艣ci艂 powietrze- zdecydowanie za ma艂o jak na potrzeby organizmu- i zbyt szybko je wypu艣ci艂. Oczy podesz艂y mu do g贸ry, i Potter opad艂 bezw艂adnie na posadzk臋. Obudzi艂 si臋 w skrzydle szpitalnym- najlepszy spos贸b na nawianie z eliksir贸w. Podni贸s艂 si臋. Nie widzia艂 w zasi臋gu wzroku Pani Pomfrey- korzystaj膮c z tego wymkn膮艂 si臋 ze Skrzyd艂a Szpitalnego. Nie mia艂 poj臋cia jak dowiedzie膰 si臋 gdzie jest Malfoy. Zdecydowa艂 si臋 przemkn膮膰 do dormitorium Slitherinu. Mo偶e co艣 tam ciekawego us艂yszy. Wszed艂 powoli do loch贸w pod peleryn膮 niewidk膮. W艣lizn膮艂 si臋 do dormitorium 艣lizgon贸w. Przy kominku siedzia艂 Blaise, kt贸rego Pancy pr贸bowa艂a podrywa膰, jednak on by艂 widocznie zainteresowany innym 艢lizgonem. W ko艅cu zbulwersowany odepchn膮艂 silnie dziewczyn臋
-Kurwa, ma艂a zdziro, Malfoya nie ma to ju偶 si臋 przystawiasz? Ty masz cho膰 troch臋 wstydu? On choruje a ty pieprzysz si臋 z kim popadnie, spierdalaj do niego do Manor Malfoy albo do cholery daj spok贸j i jemu i mnie!- warkn膮艂 i wsta艂, odchodz膮c. Pi臋kny 艢lizgon poszed艂 za nim. Pancy by艂a wyra藕nie niepocieszona, a Harry dowiedzia艂 si臋 wszystkiego co by艂o mu niezb臋dne. R贸wnie niepostrze偶enie jak si臋 tam pojawi艂, tak teraz znik艂. Jutro id膮 do Hogsmeade- wtedy przeteleportuje si臋 i pogada z Malfoyem, cho膰by mia艂 mie膰 szlaban do ko艅ca 偶ycia na cokolwiek by mu Snape nie wymy艣li艂. Wr贸ci艂 szybko do Skrzyd艂a Szpitalnego. Jego nieobecno艣膰 nie zosta艂a zauwa偶ona. Reszt臋 dnia przele偶a艂 faszerowany proszkami uspokajaj膮cymi i herbatkami z zi贸艂. Na noc m贸g艂 ju偶 wr贸ci膰 do swojej sypialni. Czu艂 si臋 zm臋czony- dawno nie spa艂 spokojnym, g艂臋bokim snem. Jednak tej nocy r贸wnie偶 nie by艂o mu to dane- ale c贸偶 mog艂o si臋 sta膰 Malfoyowi, 偶e a偶 musia艂 opu艣ci膰 Hogwart i - czemu nie jest w 艣w. Mungu tylko w rezydencji Malfoy贸w? To pytanie dr臋czy艂o go, dr臋czy艂o nieustannie ko艂acz膮c si臋 po g艂owie. Po rozpalonej g艂owie. Czu艂, 偶e bierze go gor膮czka, jednak nie m贸g艂 p贸j艣膰 do skrzyd艂a szpitalnego. Na pewno zatrzymaliby go tam na nast臋pny dzie艅 a przecie偶 jutro jad膮 do Hogsmeade, a on musi zobaczy膰 si臋 z Malfoyem- zobaczy膰 Malfoya- podpowiedzia艂 g艂osik w jego g艂owie- ju偶 nie mo偶esz wytrzyma膰. Pragniesz chocia偶 zobaczy膰 te b艂yszcz膮ce, lodowate oczy. Harry potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 wyp臋dzaj膮c g艂osik ze swoich my艣li
-Zaczynam wariowa膰- mrukn膮艂, gdy min臋艂a kolejna godzina a on nie m贸g艂 spokojnie usn膮膰. Za ka偶dym razem gdy zamyka艂 oczy widzia艂, czu艂 to wszystko czego pami臋ta膰 nie chcia艂. Rano czu艂 si臋 niesamowicie zm臋czony, bo niewyspanie spot臋gowa艂o b贸l g艂owy. Nie ruszy艂 nawet 艣niadania- dzisiejszy dzie艅 nie by艂 po to by je艣膰 艣niadanie, tylko 偶eby pojecha膰, porozmawia膰…poca艂owa膰?- Potter strzeli艂 si臋 w czo艂o. Na co on w艂a艣ciwie liczy艂? 呕e Draco rzuci mu si臋 na szyj臋? Jego niedoczekanie. Dla Malfoy'a to nie by艂o niczym wa偶niejszym. Harry zostawi艂 swoje 艣niadanie nietkni臋te. Wychodz膮c na dw贸r na艂o偶y艂 jedynie czarny p艂aszcz i szalik w barwach domu- i tak ju偶 gorzej czu膰 si臋 nie b臋dzie. Mia艂 tego pecha, 偶e gdy wszyscy byli w Hogsmeade i chronili si臋 przed ulew膮, kt贸ra rozp臋ta艂a si臋 niespodziewanie- to on, Harry, musia艂 w tym czasie szuka膰 w艣r贸d pos臋pnej dzielnicy bogaczy rezydencji pa艅stwa Malfoy贸w. W dodatku to zadanie utrudnia艂 mu wci膮偶 padaj膮cy na okulary deszcz i gor膮czka rozpalaj膮ca od 艣rodka, utrudniaj膮ca koncentracj臋 i utrzymanie r贸wnowagi. Przewr贸ci艂 si臋. Czu艂 pod palcami zmok艂e li艣cie, klej膮ce si臋 do palc贸w, pr贸bowa艂 wsta膰, jednak nogi mia艂 jak z waty. Zacisn膮艂 z臋by i podni贸s艂 si臋, Opieraj膮c si臋 o ogrodzenie. Ogrodzenie wielkiej willi. Manor Malfoy. Harry rozpozna艂 przez p贸艂przymkni臋te powieki herb rodowy Malfoy贸w wyryty nad drzwiami frontowymi. Obraz mia艂 lekko zamglony lecz by艂 pewien 偶e si臋 nie pomyli艂, lecz mo偶e to by艂a jedynie halucynacja- nie m贸g艂 by膰 pewien. Furtka pisn臋艂a pod naporem i Harry wszed艂 na teren Manor Malfoy. By艂 to stary, zabytkowy budynek bez zb臋dnych zdobie艅. Harremu wydawa艂o si臋 偶e dwa w臋偶e na oplataj膮ce filary- jedyne zdobienie- u艣miecha艂y si臋 do niego z艂owieszczo. Potter naprawd臋 musia艂 mie膰 wysok膮 gor膮czk臋. Zastuka艂 ko艂atk膮 w drzwi. Spocona d艂o艅 艣lizga艂a mu si臋 po metalowej powierzchni. Po chwili drzwi si臋 otworzy艂y. Harry nie by艂 pewny czy to Draco stoi w drzwiach. Nie, to na pewno by艂 Draco- te 艣liczne lodowe oczy…
-Potter?- bardziej stwierdzi艂 ni偶 zapyta艂, ze zdziwieniem podnosz膮c jedn膮 brew. Przyjrza艂 mu si臋 uwa偶nie- Wchod藕. - powiedzia艂 wpuszczaj膮c go艣cia do 艣rodka i zamykaj膮c za nim drzwi. Harry nic nie m贸wi艂. Da艂 poprowadzi膰 si臋 do ciep艂ego pokoju, posadzi膰 przy rozpalonym kominku, okry膰 kocem, w艂o偶y膰 w r臋ce kubek gor膮cej herbaty.
- Masz gor膮czk臋, co艣 ty wymy艣li艂 偶eby w艂贸czy膰 si臋 w tak膮 pogod臋?- Westchn膮艂 Malfoy siadaj膮c naprzeciwko Pottera. Ten obrzuci艂 go spojrzeniem szklistych od gor膮czki oczu
-A jak my艣lisz, po co tu przyszed艂em?- mrukn膮艂 ledwo zrozumiale. Draco stan膮艂 przed nim
-Chwilowo mnie to nie obchodzi. Nie kiedy jeste艣 w takim stanie. Chod藕- powiedzia艂, pomagaj膮c Harremu wsta膰. Zaprowadzi艂 go na pi臋tro do jednego z pokoi. Potter siad艂 na 艂贸偶ku
-Czy偶by艣 si臋 o mnie martwi艂?- u艣miechn膮艂 si臋 blado. Malfoy zdj膮艂 z niego mokry szalik i p艂aszcz, a p贸藕niej reszt臋 garderoby kt贸rej nie oszcz臋dzi艂 deszcz.
-Chcia艂by艣- mrukn膮艂 z lekkim rozbawieniem, rozpinaj膮c guziki bluzki Pottera. Gdy ch艂opak by艂 ju偶 jedynie w bieli藕nie, po艂o偶y艂 go do 艂贸偶ka, i opr贸cz ko艂dry przykry艂 go jeszcze kocem.- Mi艂ych sn贸w, Potter- mrukn膮艂 i wychodz膮c zgasi艂 艣wiat艂o.
Harry obudzi艂 si臋 z niemi艂ym przeczuciem, 偶e nie le偶y w swoim 艂贸偶ku. Powoli otworzy艂 oczy. No, tak, przekl臋te Manor Malfoy. Nie wiedzia艂 czym go nafaszerowa艂 wczoraj Draco razem z herbat膮, ale czu艂 si臋 o wiele lepiej. Wsta艂 by przekona膰 si臋, 偶e nie ma na sobie swoich ubra艅, ani nigdzie w pobli偶u ich nie wida膰. Na艂o偶y艂 wi臋c na siebie czarny, puchaty szlafrok przewieszony przez oparcie krzes艂a. Zszed艂 na d贸艂, by zasta膰 tam Malfoya siedz膮cego przy stole w wielkiej marmurowej sali. Czyta艂 gazet臋 i jad艂 艣niadanie. Nic szczeg贸lnego, lecz mimo to wygl膮da艂 przy tym 艣licznie, tak codziennie, Harry chyba nie zna艂 sytuacji w kt贸rej Malfoy mu si臋 nie podoba艂. Podszed艂 do niego.
- Dzie艅 dobry, Draco- mrukn膮艂 jeszcze zaspany.
-Witam 艣pi膮ca kr贸lewno- odpowiedzia艂 z lekkim, typowym dla Malfoy贸w u艣miechem. Skinieniem g艂owy wskaza艂 Potterowi miejsce obok, gdzie sta艂 talerz z tostami i ciep艂a kawa. Harry zacz膮艂 je艣膰, co jaki艣 czas przygl膮daj膮c si臋 gospodarzowi.
-Ile spa艂em?- zapyta艂 w ko艅cu, przerywaj膮c cisz臋, cho膰 wcale nie by艂o to kr臋puj膮ce, dra偶ni膮ce milczenie.
- Jak wczoraj przyszed艂e艣 i pad艂e艣 to teraz do 贸smej spa艂e艣. I tak nie藕le jak na stan w jakim by艂e艣- poinformowa艂 go, popijaj膮c kaw臋- radz臋 ci si臋 ubra膰, bo znowu si臋 rozchorujesz, twoje ubrania powinny by膰 ju偶 przyniesione przez skrzata do tego pokoju w kt贸rym spa艂e艣.- Harry kiwn膮艂 g艂ow膮 na potwierdzenie i wsta艂 od sto艂u, zabieraj膮c ze sob膮 tost grubo posmarowany d偶emem, wpychaj膮c go na si艂臋 w zapchane usta. Malfoy roze艣mia艂 si臋
-Jak dzieciak -mrukn膮艂, kr臋c膮c g艂ow膮. Po jakim艣 czasie Harry zn贸w pojawi艂 si臋 na schodach, tym razem bez tosta, ale za to ubrany.
- W zasadzie to nie przyjecha艂em tu 偶eby wylegiwa膰 si臋 w twoim 艂贸偶ku i je艣膰 艣niadanie- powiedzia艂 Potter- Chcia艂em porozmawia膰.- Malfoy wsta艂 od sto艂u i wskaza艂 mu r臋k膮 pok贸j obok. By艂 to ma艂y salonik z kominkiem, przed kt贸rym wczoraj grza艂 si臋 Harry. Draco usiad艂 na tym samym fotelu co wczoraj, Potter tak偶e. Siedzieli naprzeciw siebie, patrz膮c sobie w oczy. Malfoy zacz膮艂 pierwszy.
- Wi臋c o czym chcia艂e艣 porozmawia膰?- spyta艂 g艂osem ca艂kowicie wypranym z emocji. Harry zna艂 dobrze ten ton. Zbyt dobrze.
- W zasadzie to.. chcia艂em ..chcia艂em ci co艣 powiedzie膰. Bo.. nie my mo偶emy tego tak zostawi膰.. bo..- pl膮ta艂 si臋 Harry. Malfoy westchn膮艂
-Po pierwsze- jakie znowu "my"? Po drugie, m贸w do rzeczy- powiedzia艂 ty swoim kamiennym g艂osem. Gryfon mocniej zacisn膮艂 wargi. Wzi膮艂 g艂臋boki oddech
- Ja.. ja ciebie kocham, Draco- wydusi艂 z siebie, nie patrz膮c swemu rozm贸wcy w oczy.
W perfekcyjnej masce Dracona co艣 drgn臋艂o, co艣 p臋k艂o. Jednak nie zmieni艂 tonu g艂osu.
-I 偶eby mi to powiedzie膰 wlok艂e艣 si臋 tu w tak膮 pogod臋?- spyta艂 nadal spokojnie Draco. Potter wypu艣ci艂 powietrze g艂o艣no, ze zdenerwowaniem. Ura偶ony odwr贸ci艂 g艂ow臋 do boku
-Nie obchodzi ci臋 to?- spyta艂 z uraz膮. Draco westchn膮艂 i podszed艂 do Harrego, kucn膮艂 przed nim, k艂ad膮c d艂onie na kolanach Pottera.
- Obchodzi czy nie, to nieistotne- powiedzia艂 cicho, wargi delikatnie mu dr偶a艂y. Harry odwa偶y艂 si臋 spojrze膰 mu w twarz. Zaniepokoi艂 si臋
-Draco, co艣 jest nie tak, prawda?- zapyta艂 troskliwym g艂osem, dotykaj膮c wierzchem d艂oni policzka Malfoya. Ten cofn膮艂 si臋 by nie czu膰 ciep艂ego dotyku. Wsta艂
- Nie. Po prostu nie mo偶emy…- powiedzia艂 szeptem. Opar艂 si臋 na prostej r臋ce o 艣cian臋, g艂ow臋 zwiesi艂 w d贸艂, zamilk艂. Harry wsta艂 z fotela i dotkn膮艂 jego dr偶膮cych plec贸w
-Draco…?- spyta艂 zaniepokojony, wtedy Malfoy zgi膮艂 si臋 w p贸艂 i zwymiotowa艂. Harry podtrzyma艂 go. Nie pyta艂. Zaprowadzi艂 go do umywalki w rogu pokoju. Zabra艂 z niej kubki po wczorajszej herbacie. Malfoy krztusi艂 si臋 wymiocinami. Harry pu艣ci艂 go dopiero, gdy Draco odchyli g艂ow臋 do ty艂u i odkr臋ci艂 wod臋 w kranie. La艂a mu si臋 po twarzy, szyi, 艣ciekaj膮c po klatce piersiowej b膮d藕 do umywalki. Gdy odwr贸ci艂 si臋 jego twarz by艂a sucha.
-Powiesz mi?- spyta艂 Harry. Malfoy prychn膮艂
-Nie ma co m贸wi膰. Zreszt膮.. i tak nie zrozumiesz…- doko艅czy艂 szeptem Malfoy. Potter poczu艂 ucisk w 偶o艂膮dku.
-Draco! Nie mo偶esz tak ze mn膮 post臋powa膰. Nie rozumiesz 偶e ja si臋 martwi臋? Mo偶e i nie rozumiesz, mia艂e艣 艣rednio opieku艅czych rodzic贸w… ale… mi naprawd臋 zale偶y na tobie.- powiedzia艂 coraz ciszej co chwil臋. Wygl膮da艂 jakby mia艂 si臋 za chwil臋 rozp艂aka膰.
-Chcesz? Chcesz to zobaczy膰? Wi臋c chod藕- powiedzia艂 i nie czekaj膮c na odpowied藕 wyszed艂. Harry poszed艂 za nim. Od ma艂ego saloniku drzwi prowadzi艂y do ma艂ego sk艂adziku, gdzie opr贸cz 艣mieci by艂a na 艣cianie zawieszona du偶a szafka. Malfoy zaciskaj膮c z臋by otworzy艂 j膮 na o艣cie偶 i cofn膮艂 si臋, by Potter m贸g艂 dobrze widzie膰. Harry zobaczy艂 mn贸stwo fiolek, pude艂ek, aplikator贸w, szklanych szkatu艂ek. Wszystko pe艂ne lek贸w- tabletek, eliksir贸w.. Cofn膮艂 si臋 odruchowo.
-Chcia艂e艣 wiedzie膰?- prosz臋 bardzo- patrz do woli- warkn膮艂 Malfoy. Harry odwr贸ci艂 si臋 przodem do niego i zacisn膮艂 palce na jego szczup艂ych ramionach
- Draco, ale co ci jest i …- patrzy艂 si臋 w te lodowe oczy- i powiedz 偶e b臋dzie dobrze i.. i 偶e b臋dziemy razem- wydusi艂 z siebie. Malfoy cofn膮艂 si臋 krok do ty艂u, uwalniaj膮c si臋 od u艣cisku Pottera.
-Ja umieram- powiedzia艂 cicho, acz spokojnie, jakby ju偶 si臋 pogodzi艂 z tym faktem. Harry przez chwil臋 nie m贸g艂 nic powiedzie膰.- id藕 do domu- poprosi艂 艂agodnie, troch臋 z rezygnacj膮.
-Chc臋 by膰 z tob膮!- krzykn膮艂 do Malfoya kieruj膮cego si臋 w stron臋 schod贸w. Ch艂opak zatrzyma艂 si臋.
-Nic nie rozumiesz. Tak nie mo偶na. Ja tak nie mog臋, a tobie to nawet nie wolno. Nie wolno ci zosta膰 przy mnie- powiedzia艂, nie odwracaj膮c si臋 nawet w stron臋 Harrego. Mo偶e po prostu chcia艂 ukry膰 艂zy.
-Powiedz chocia偶 偶e mnie kochasz- rzuci艂 ca艂kiem niespodziewanie Potter. Draco westchn膮艂
-Tego tym razem mi nie wolno- odpowiedzia艂 i zacz膮艂 wchodzi膰 po schodach. Harry szybkim krokiem podszed艂 do niego, nie by艂o ci臋偶ko, gdy偶 Malfoy szed艂 bardzo powoli. Z艂apa艂 go za rami臋 i odwr贸ci艂 w swoj膮 stron臋. Draco mia艂 na policzkach mokry 艣lad, kt贸ry pozostawi艂a 艂za
-Draco, sam widzisz…- zacz膮艂, lecz 艢lizgon mu przerwa艂
- Nie r贸b z tego tragedii ani tym bardziej taniego romansid艂a. Po prostu wyjd藕 st膮d i zapomnij o mnie. U艂贸偶 sobie 偶ycie z kim tam tylko chcesz…- tym razem Potter nie da艂 mu doko艅czy膰
- Co ty wmy艣lasz! Ty tu b臋dziesz sam.. odchodzi艂… a ja mam uk艂ada膰 偶ycie z kim艣 innym? Nie chc臋 bez ciebie!- krzykn膮艂 Potter. Malfoy przewr贸ci艂 oczami
-Nie histeryzuj. Masz szesna艣cie lat, jeszcze zd膮偶ysz pi臋膰 razy o mnie zapomnie膰 i przypomnie膰 sobie z powrotem. - zacz膮艂 i艣膰 dalej, by艂 ju偶 na szczycie schod贸w. Harry wszed艂 za nim.
- M贸wisz jakby ci nie zale偶a艂o. Mo偶e w tamt膮 noc nic do mnie nie czu艂e艣, ale przynajmniej ci zale偶a艂o. Jak na g艂upim zwierz臋ciu do pieprzenia ale zale偶a艂o- rzuci艂 gniewnie. Malfoy strzeli艂 go z otwartej d艂oni w twarz.
-Nigdy wi臋cej tak nie m贸w- szepn膮艂 mru偶膮c oczy. Harry utraci艂 swoj膮 pewno艣膰 siebie, opu艣ci艂 g艂ow臋. Wtedy Draco delikatnie trzymaj膮c d艂oni膮 za brod臋 podni贸s艂 jego spojrzenie na swoje oczy i poca艂owa艂 Pottera w usta. Nie艣mia艂o, jakby boj膮c si臋, 偶e jeden poca艂unek rozp臋ta lawin臋, 偶e nie b臋d臋 w stanie nad tym zapanowa膰. Poca艂unek by艂 kr贸tki, zbyt kr贸tki i Harry by艂 niepocieszony gdy Draco odsun膮艂 swoje usta. Przyci膮gn膮艂 go do siebie ponownie, k艂ad膮c d艂o艅 na karku.
- Skoro to ma by膰 nasze ostatnie spotkanie…- szepn膮艂 Malfoyowi w usta- czy mog艂oby si臋 troch臋 przeci膮gn膮膰? -u艣miechn膮艂 si臋 smutno.
I'm an ocean in your bedroom
make you feel warm
make you want to re-assume
now we know it all for sure
I'm a dancehall dirty breakbeat
make the snowfall
up from underneath your feet
not alone, I'll be there
tell me when you want to go
I'm a meth lab first rehab
take it all off
and step inside the running cab
there's a love that knows the way
I'm the rainbow in your jail cell
all the memories of
everything you've ever smelled
not alone, I'll be there
tell me when you want to go
sideways falling
more will be revealed my friend
don't forget me, i can't hide it
come again get reignited
Le偶eli przy sobie, ciasno splecieni, ch艂on膮c nawzajem swoje ciep艂o. Moment bolesnego rozstania wisia艂 nad nimi gdzie艣 odleg艂y, zbyt bardzo realny. Zbytnio spragnieni siebie, by tak po prostu wsta膰 i odej艣膰, trwali nieruchomo. Pierwszy odezwa艂 si臋 Harry.
- Pozw贸l mi zosta膰- szepn膮艂. 艢lizgon czu艂 na karku jego ciep艂y oddech. Draco dotkn膮艂 wargami jego ramienia.
-To boli. Nie pro艣 wi臋cej- powiedzia艂 r贸wnie cicho. Odwa偶y艂 si臋 na pierwszy krok, siad艂 na brzegu 艂贸偶ka spuszczaj膮c nogi w d贸艂.
-Nigdy mi tego nie powiedzia艂e艣, prosz臋, powiedz…- szepn膮艂 Gryfon. Draco odwr贸ci艂 g艂ow臋 w jego stron臋. Wzrok mia艂 spuszczony na bia艂膮 po艣ciel
- O to r贸wnie偶 nie pro艣- Draco wsta艂. Jak zwykle wsta艂 pierwszy. Gryfon chyba my艣la艂 偶e mniej mu zale偶y, 偶e mniej go pragnie, 偶e nie czuje tego ci臋偶aru w klatce piersiowej. Jednak to 艢lizgoni twardo st膮paj膮 po ziemi i nie ufaj膮 marzeniom. Dlatego zawsze odchodzi, by nie trwa膰 w z艂udzeniu. By przerwa膰 pi臋kne chwile podtrzymywane jedynie nadziej膮. Niczym wi臋cej. -Je艣li odpowiem, 偶e nie mog臋 ci tego powiedzie膰 to 艂atwiej ci b臋dzie odej艣膰?- spyta艂 cicho Draco
-Ale tak nie jest, prawda?- Harry usiad艂 na 艂贸偶ku, wbijaj膮c wzrok w te lodowe oczy, kt贸re teraz go odrzuca艂y.
-Odejd藕, 偶ebym nie musia艂 ci臋 rani膰- powiedzia艂 zirytowany. Potter wsta艂 i zacz膮艂 si臋 ubiera膰. Draco podszed艂 do niego i w milczeniu pom贸g艂 mu zapina膰 guziki koszuli.
Rozeszli si臋 w ciszy ostatniego, skradzionego poca艂unku. Bez gorzkich s艂贸w po偶egnania nie m贸wi膮c "呕egnaj" ani tym bardziej "do zobaczenia". Bo nie by艂o s艂贸w, kt贸re nie wywo艂a艂yby 艂ez lub zb臋dnej nadziei. Rozeszli si臋 wi臋c w milczeniu.
Harry nie spa艂, jak zwykle. Ch艂odne, zimowe powietrze wplata艂o si臋 w jego w艂osy, wdziera艂o do p艂uc. 艢ni艂, i to nie raz o tamtej jesieni. Teraz by艂 z Hermion膮 i nie wiedzia艂 co by odpowiedzia艂, gdyby kto艣 spyta艂 czy j膮 kocha. Oczywi艣cie nie kocha艂, wiedzia艂, 偶e j膮 rani艂, ale jego te偶 zraniono. No i przecie偶 mia艂 sobie z kim艣 u艂o偶y膰 偶ycie. Nawet kosztem w艂asnego szcz臋艣cia. Ostatnio zaskakuj膮co cz臋sto wraca艂 pami臋ci膮 do Draco. Czasem, gdy si臋 uczy艂 my艣la艂, co si臋 teraz dzieje w Manor Malfoy. T臋skni艂, cholera, nie chcia艂 si臋 czasem przed samym sob膮 przyzna膰, ale t臋skni艂. Zn贸w o tym my艣la艂. My艣la艂, by odwiedzi膰 Malfoya. Nie ca艂kiem wiedzia艂, co mu powie, ale przynajmniej go zobaczy. Te pi臋kne lodowe oczy.
-Mam tego do艣膰, pieprz臋 to- warkn膮艂 i uderzy艂 pi臋艣ci膮 w parapet. I co z tego, 偶e by艂 艣rodek nocy? Szybko i w miar臋 cicho na艂o偶y艂 buty, wzi膮艂 p艂aszcz, szalik i peleryn臋 niewidk臋. Jednym z przej艣膰 wymkn膮艂 si臋 do Hogsmeade, a stamt膮d bez trudu teleportowa艂 si臋 wprost pod bram臋 rezydencji Malfoy贸w. Zastuka艂 w drzwi ko艂atk膮, jednak w otwartych drzwiach zamiast Dracona zobaczy艂 ma艂ego skrzata domowego o wy艂upiastych oczach i przestraszonej minie. Harry przerwa艂 cisz臋
-Przepraszam… szukam Draco. Draco Malfoya- powiedzia艂 w miar臋 uprzejmie. Skrzat skin膮艂 g艂贸wk膮
-Panicza Malfoya ju偶 tu nie ma - Harremu za chwil臋 odebra艂o oddech- Jest w szpitalu- po tych s艂owach Potter z ulg膮 odetchn膮艂. Grzecznie, jak na Gryfona przysta艂o podzi臋kowa艂 i wyszed艂. W szpitalu by艂o wci膮偶 jasno na korytarzach, sale by艂y szczelnie odizolowane, by nie wpada艂o do nich 偶贸艂te 艣wiat艂o lamp. Oczywi艣cie nie mo偶na by艂o wchodzi膰 do sal o tej godzinie, jednak przekupi艂 m艂od膮 piel臋gniark臋 swoim nazwiskiem. Cicho zamkn膮艂 za sob膮 drzwi do sali, w kt贸rej sta艂o tylko jedno 艂贸偶ko. 艁贸偶ko Draco Malfoya. Ch艂opak nie spa艂- Potter by艂 tego pewien. Gdy tylko Harry zbli偶y艂 si臋 do niego, odwr贸ci艂 g艂ow臋 by spojrze膰 na go艣cia. Na ustach Draco pojawi艂 si臋 cie艅 delikatnego, smutnego u艣miechu.
-Wiedzia艂em, 偶e sobie nie podarujesz i pr臋dzej czy p贸藕niej przyjdziesz- szepn膮艂. Harry siad艂 przy 艂贸偶ku i pog艂aska艂 艢lizgona po ch艂odnym policzku. Lodowe oczy patrzy艂y na niego uwa偶nie
- Wiem, nie powinienem, ale bardzo tego potrzebowa艂em, my艣l臋, 偶e jak zwykle bardziej ni偶 ty- tu Potter r贸wnie偶 si臋 u艣miechn膮艂.
-Ale to dobrze, 偶e jeste艣. Ty zrozumiesz.- zacz膮艂 cicho Malfoy, wygrzeba艂 spod poduszki cienk膮 fiolk臋- Kumpel mi to za艂atwi艂. Dolej to do kropl贸wki
-To…- Harrego zamurowa艂o. Draco dotkn膮艂 czubkami palc贸w jego w艂os贸w, po czym odsun膮艂 na bok niesforny kosmyk.
-Tak, to trucizna, ale co to za 偶ycie, przecie偶 rozumiesz…- szepn膮艂, dotykaj膮c palcami jego ust. Potter u艣miechn膮艂 si臋 z gorycz膮
-A gdzie dla mnie?- spyta艂 z prostot膮
-O tobie te偶 pomy艣la艂em- powiedzia艂 wyjmuj膮c drug膮 fiolk臋. Jednak zatrzyma艂 r臋k臋 w po艂owie drogi do d艂oni Harrego- Ale nie tak szybko. Najpierw musisz zabi膰 band臋 tych skurwysyn贸w mojego ojca, kt贸rzy zabrali nam zbyt wiele- powiedzia艂, po czym poda艂 fiolk臋 Harremu. Ch艂opak pos艂usznie wla艂 zawarto艣膰 pierwszej do kropl贸wki.
-Dobrze, obiecuj臋- szepn膮艂, g艂aszcz膮c jasne w艂osy Dracona i patrz膮c jak topi si臋 l贸d w jego oczach.
not alone, I'll be there
tell me when you want to go

|
|
Komentarze |
dnia pa糳ziernika 19 2011 10:37:16
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
T. (Brak e-maila) 15:12 07-11-2006
Boooo偶e, to smutne. Ale przy tym bardzo dobre. Mo偶e za ma艂o odst臋p贸w w tych najd艂u偶szych momentach (na pocz膮tku) Ale przecie偶 nie chodzi o wygl膮d, ale o tre艣膰. A ta jest 艣wietna ;D
AEon (Brak e-maila) 01:27 13-11-2006
Pi臋kne... ='
Czerwona (Brak e-maila) 15:38 12-12-2006
Przeci臋tnie, akcja za szybko leci i brakuje co najmniej akapit贸w. 殴le przenosi艂a艣/e艣 zdarzenia z jednego miejsca na drugie, a niekt贸re powinna艣/e艣 sobie darowa膰. Fick jest troch臋 naci膮gany, czuje si臋 sztuczno艣膰 czytaj膮c. Co prawda nie kt贸re momenty mi si臋 podoba艂, ale by艂y te偶 te kt贸re mi si臋 kojarzy艂y z filmem, chyba z Pami臋tnym Listopadem, ale nie jestem pewna. Jak ju偶 pisa艂am 藕le nie jest ale fick jest do艣膰 s艂aby, a w niekt贸rych momentach cz艂owiek si臋 gubi. Zr贸b mi przys艂ug臋 i przeczytaj go sobie jeszcze raz, i na ch艂odno zastan贸w si臋 co o nim my艣lisz.
juliet (Brak e-maila) 15:44 22-03-2007
Troche ja ze S艂odkiego Listopdu. Mo偶e akcja posz艂a na 艂eb i na szyj臋, ale podoba艂o mi si臋. Pi臋kne... c贸z wzruszy艂am si臋 przy odpowiedniej muzyczce. Pi臋knie XD
Olcix (Brak e-maila) 17:09 11-01-2008
A mi si臋 podoba艂o i to bardzo. G艂臋bokie i wzruszaj±ce, a ko艅c贸wka najlepsza.
Pozdrawiam
paris (Brak e-maila) 12:14 30-01-2008
oh.. nie mozna powiedzie cnic wiecej piekne..
crado (Brak e-maila) 16:28 26-03-2008
kr贸tkie, ale my艣l臋, 偶e takie w艂a艣nie powinno by膰. daje du偶o do my艣lenia, mo偶na si臋 wzruszy膰.
Lostara (Brak e-maila) 16:54 02-05-2008
艁zy p艂yn膮, czas mija... Wart si臋 jednak zatrzyma膰. bo w艂a艣nie teraz dochodz臋 do wniosku, 偶e razem mo偶na by膰 tylko potem... Na drugim brzegu... Gdzie nie ma granic i z艂a...
Lostara (Brak e-maila) 16:55 02-05-2008
Zapisze sobie adres tego bloga bo na to zas艂uguje... i kiedy艣 tu wr贸c臋...
Dark (Brak e-maila) 15:08 18-05-2008
Nie znajduj臋 s艂贸w, kt贸re, opr贸cz tych dw贸ch, opisa艂yby t臋 kr贸tk膮 histori臋.
Niesamowite...
Wzruszaj膮ce...
艁zy pojawi艂y si臋 niejeden raz...
Merenwen (Brak e-maila) 09:21 26-06-2008
O Bo偶e! Jakie to smutne...
艁zy by艂y... ;(
tunia19921223 (martajan0@vp.pl) 17:14 01-08-2008
艣wietne
Danger (klamka26@interia.eu) 17:32 15-10-2008
Pop艂aka艂am si臋...hlip,hlip...jak g艂upia. Mam pyta艂a si臋 co si臋 sta艂o..heh...ale to by艂o pi臋kne...
incomin (Brak e-maila) 23:57 25-10-2009
na serio swietne!!
Zo (Brak e-maila) 16:58 31-03-2010
Nie miesza艂abym na twoim miejscu patetyzmu z kolokwializmami, ale poza t± drobn± wzmiank± kosmetyczn±... Pi臋kne...
joanne_dark (magda_955@interia.pl) 21:03 13-09-2010
Og贸lnie: by艂o dobre. Naci膮gane i urywane, ale dobre. Zrozumia艂am, co mia艂o by膰 przekazane przez autora i to chyba jest najwa偶niejsze. Niemniej jednak, gdyby popracowa膰 nad tre艣ci膮, mog艂oby co艣 DU呕EGO z tego by膰, naprawd臋, bo szkoda zmarnowa膰 taki fick. |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|