The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 28 2024 12:12:47   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Dobranocka
Wszyscy spodziewali się, że Harry pokona Lorda Voldemorta zaraz po, jeśli nie w trakcie uczęszczania do szkoły. Ale tygodnie i miesiące płynęły od kiedy Harry ją ukończył, a ciągle nie dokonał on żadnego znacznego przełomu w wojnie. Walczyli równo, siły były zrównoważone, a życie toczyło się. Hermiona wyjechała z rodziną do Kanady, szukając spokoju i bezpieczeństwa. Była w ciąży, a ojcem jej dziecka był jeden z poległych Aurorów. Był to krótki romans po kłótni z Ronem. Ron nigdy nie wybaczył jej zdrady, jak na Gryfona przystało, i stał zawsze przy Harry'm. Harry próbował ułożyć sobie życie poza walką. Poznał uroczą mugolkę, która zdawała się wszystko rozumieć. Chciał z nią ułożyć sobie życie. Arlett, bo tak miała na imię dziewczyna, z pochodzenia Holenderka zginęła trzy dni po zaręczynach. Nad apartamentem, w którym mieszkała wisiał Znak Czarnego Pana. Neville przyłączył się do Voldemorta, a raczej poszedł tam za mężczyzną, którego kochał. Ginny, która chciała go uratować (do końca była pewna, że był pod Imperiusem) zgineła z rąk śmierciożerców. Bliźniaki zginęli zaraz na samym początku. Bill zabrał ojca, a Charlie matkę do krajów gdzie mieszkali. O Percy'm wszelki słuch zaginął. Wielka rodzina Weasley'ów skórczuła się niewyobrażalnie. Harry miał wrażenie, że jest winien każdej ze śmierci. Ludzie, których kochał, i obchodził byli martwi albo w śmiertelnym zagrożeniu, lub zbyt daleko by przynieść ulgę. Pamiętał, gdy Profesor Lupin mówił mu, że najważniejsze jest bycie z kimś kogo się kocha, wtedy śmierć nie jest już taka straszna. Mówiąc to mocno sciskał wielką dłoń Hagrida, który łkał. Ich związek naprawdę zaskoczył Harry'ego. Półolbrzym i ten człowiek, który miał więcej blizn niż ktokolwiek mógł je zliczyć. Kiedyś był ktoś kto je liczył z czułym uśmiechem, niestety Tonks nie pożyła wystarczająco długo by je pokochać. Wszyscy umierali.
Był to ponury, deszczowy dzień listopada kiedy do pokoju Harry'ego wbiegł zaaferowany Ron. Wiało od niego energią, tak różną od codziennej apatii.
- Wiemy gdzie jest Draco Malfoy!
- To on jeszcze żyje? - zdziwił się Harry. Ron był rozgorączkowany.
- Tak! Nie uwierzysz! Żyje w mugolskim Londynie!

Niecałe trzydzieści minut później Harry z grupą Aurorów okrążyli niewielki domek na zwykłym, mugolskim osiedlu, które dla Harry'ego aż za bardzo przypominało Privet Drive.
- Wy zaczekajcie tutaj, spróbuję sam to załatwić - stwierdził Harry ignorując zawiedzioną minę Rona, który najchętniej zobaczyłby pognębionego wroga z dzieciństwa.
Harry wszedł do domu. Był on czysty, niemal wypielęgnowany kobiecą dłonią. Harry i Draco skończyli szkołę pięć lat temu, ale czyżby Draco Malfoy naprawdę aż tak się zmienił w ciągu tych kilku lat? Z salonu słyszał dźwięki mugolskiej kreskówki dla dzieci. Zajrzał tam. Na kanapie siedział mały chłopiec, może pięcioletni o jasnych włoskach i opalonej buzi. Tuż obok chłopca leżał śpiący mężczyzna. Wydawał się być on starszy od Harry'ego o kilka lat, ale to był on, Draco. Wyglądał na zmęczonego, a chłopczyk, najwidoczniej jego syn siedział wtulony w jego podbrzusze. Harry poczuł zazdrość. Jak to jest, że ten podstępny i zimny drań ma szczęśliwą rodzinę, a Harry nie? Czemu to on ma dziecko, a nie Harry? Wszedł do salonu wyciągając różdżkę i zamykając drzwi. Chłopczyk odwrócił się zaskoczony. Jego oczy nie były błękitne jak ojca, ale brązowe, skórę miał ciemniejszą, a rysy trochę grubsze, jednak nie utraciły one swojego szlachetnego piękna. Może stały się tylko bardziej odpowiednie dla mężczyzny, ale to mógł pokazać jedynie czas. Draco drgnął przez sen wyczuwając gwałtowny ruch syna i otworzył oczy. Harry widział jak momentalnie rozbudza się i wciąga powietrze. Wstał i skinął głową, ni to do Harry'ego, ni to do chłopca.
-Devon, myślę, że już powinieneś iść spać, jest już dawno po dziewiątej.- Chłopiec chciał coś powiedzieć, ale Draco przerwał mu natychmiast, jakby odgadując o co może pytać - Przyjdę za chwilę,- Chłopiec wstał z ociąganiem rzucając Harry'emu ciekawe, ale i niechętne spojrzenie. Wyszedł zamykając za sobą cicho drzwi.
- Malfoy.- stwierdził Harry.
- Potter.- odpowiedział spokojnie Draco.- Co cię tu sprowadza o tak późnej porze?
- Aurorskie obowiązki.- Draco uniósł brwi, jednak bardziej z zaskoczeniem niż pogardą.
- Aurorskie? Potter...
- Podwiń swoje rękawy, Malfoy.- Harry był zły. Czemu ten najgorszy z najgorszych miał syna? Draco westchnął po czym rozpiął bluzę. Pod spodem miał wyblakłą koszulę, plakietkę z nazwą Tesco oraz naklejką "Damian". Następnie podciągnął rękawy pokazując jasną skórę niepokrytą żadnymi włosami ani bliznami. Brakowało na nich też Znaku. Harry opuścił różdżkę, zdumiony.
- Czemu nie masz Znaku?
- Och, Potter, czyżbyś nie czytał raportów swoich Aurorów? Pozbawiono mnie magii. Niedługo po końcu szkoły - skrzywił- czy ty doprawdy sądzisz, że Czarny Lord chciałby mieć bezużytecznego sługę z powodu jakiegoś wspomnienia starego sługi, który w dodatku zawiódł?
- Co?
- Można by powiedzieć, że jestem Charłakiem, ale takim trzeba się urodzić, Mugolem również nie jestem. Nadal mimo wszystko jestem głową rodu Malfoy'ów, a mój syn - skinął głową w stronę drzwi - jest moim dziedzicem. Nie bądź tak zaskoczony. Kiedy walczyłeś ze Snape'm, jestem pewny, że wiedziałeś, że coś jest nie tak. Widzisz, kiedy młody czarodziej powierza całą swoją moc starszemu wiąże się z tym pewne ryzyko. Moja moc opętała Severusa, miał dużo własnej, ale moja przelała go, tak, że zaczął być niepotrzebny i niebezpieczny dla Lorda. A kiedy zabiłeś go, razem z nim umarła moja moc. To stara magia. Niemal taka jak ta co uratowała ci życie jako małemu dziecku.
- Będziemy musieli cię przesłuchać z Veritaserum.
- Profesor Snape byłby załamany. Nie możesz przesłuchać mnie MAGICZNYM eliksirem. Żeby on działał musisz posiadać chociaż odrobinkę magii. Tę drobinkę mają czasami nawet Charłaki i Mugole. Ale ja oddałem WSZYSTKO. Jestem wyczyszczony z magii. Żadne magiczne eliksiry na mnie nie podziałają.
- Przecież...
- Avada oczywiście zadziała, ale Crucio już nie, chociaż na większość Mugoli działa całkiem w porządku, Imperius na mnie zadziała...i to tyle niewybaczalnych. Ale jest w końcu tyle sympatycznych zaklęć, które mają podobne skutki do Crucio, nie mówiąc już nic o narzędziach.
-...muszę cię zabrać do Podziemi.
- Po co?
- Skoro jesteś bezbronny ktoś może cię zaatakować!
- Potter, mieszkam w tym domu cztery lata i jesteś zaledwie drugim czarodziejem, który mnie odwiedził. Kto i po co chciałby mnie atakować? Lord nie ma powodu, nigdy go nie zdradziłem, a jeśli mu się uda to jestem pewny, że chciałby mieć przy sobie dziedzica foruny Malfoy'ów, a mój syn jest czarodziejem. Natomiast wy, Aurorzy? Nie jestem sługą Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.
- Malfoy.- Harry urwał. Co miał powiedzieć? Draco uśmiechnął się chłodno.
- Wybacz, że nie zaproponuję ci herbaty, ale obiecałem przyjść do syna zanim zaśnie. Przyjdź jak już Go pokonasz, z chęcią wówczas poczęstuję cię herbatą. Jeśli będziesz miał czas, oczywiście.- Harry skinął głową zanim zdążył się powstrzymać. Powoli wyszedł z domu. Pod domem natychmiast podbiegł do niego Ron.
- Co się stało? Gdzie Malfoy?
- On nie ma Znaku, ani Znaku, ani magii.
- Co?
- Ale ma syna.- Harry westchnął czując się otumaniony.
- Malfoy ma syna?
- Tak, ale nie ma magii, Malfoy znaczy się. Oddał ją Snape'owi, a ten zginął walcząc i razem z nim przepadła moc Malfoy'a.
-Ale to...
-Co?
-Ale on mógł mu przekazać swoją moc tylko jeśli byli partnerami...jeśli kochali się, Harry, naprawdę kochali, i jest to niezwykle trudne i niebezpieczne. To niemal Czarna Magia!
- Mówimy o Snape'ie i Malofoy'u, pewnie coś wykombinowali.
- Kiedy tego nie da się wyminąć! Muszą się kochać i być partnerami. To znaczy, że Malfoy ze Snape'm...uuuuh, obrzydliwość!
- Ron, Snape mógłby być ojcem Malfoy'a! Na pewno nie byli w TAKIM związku!
- Kiedy to musi być bardzo mocny, oparty na zaufaniu i wzajemnej miłości, a również pożądaniu związek! Oni nie mogli się zdradzić nawet MYLĽ! Nigdy, ale to NIGDY pomyśleć o kimkolwiek innym z pożądaniem, czy czymkolwiek co jakby było urzeczywistnione byłoby zdradą! Nie ma takich związków. To tylko legenda!
- Wygląda jednak na to, że ze wszystkich znanych nam ludzi udało się coś takiego stworzyć Snape'owi i Malfoy'owi, może tylko na kilka dni.
- Żeby zaklęcie działało musieli być ze sobą przynajmniej dwa lata! Ze wszystkich obrzydliwości...
- Zabiłem Snape'a niecałe dwa miesiące po ukończeniu szkoły...to straszne, że jego moc przepadła wraz ze Snape'm.
- To nie tak...znaczy nie jestem pewny, Ginny kiedyś o tym mówiła...wiesz, to popularne w romansach...musiałbyś gdzieś to sprawdzić.
- Taak.

Jednak dni Harry'ego były zapracowamne, i nie miał czasu myśleć o sytuacji Malfoy'a. Po tygodniu zapomniał o całej tej wizycie i niesprawiedliwości losu. Malfoy nie był w końcu jego sprawą. Wiele się działo. Dwa dni wcześniej przybył do nich Neville, z dumnie podniesioną głową, ale pobity, w bardzo złym stanie. Z tego co słyszał, Neville postanowił zdradzić swojego Pana, ciągle nie podał powodów i wyglądał raczej na upartego by ich nie podać. Harry westchnął podpisując zgodę na użycie Veritaserum. Nie mogli pozwolić sobie na szpiega wśród własnych ludzi.
- Jak masz na imię?
- Neville Patric Longbottom.- usłyszał obojętny głos.
- Gdzie są twoi rodzice? - To było sprytne, Neville ciężko kiedykolwiek o tym mówił. Harry'ego interesowało jak mógł się przyłączyć do Voldemorta po tym co ten zrobił jego rodzicom.
- W świętym Mungo.
- Czemu?
- Z powodu niesubordynacji pewnych spośród sług Czarnego Pana - Czyli w taki sposób Voldemort przekonał tego ślamazarnego chłopca do siebie. Harry postanowił przejąć przesłuchanie. Poklepał ramię swojego Aurora i stanął przed Neville'm.
- Neville, jesteś lojalnym sługą Toma Riddle, znanego jako Lord Voldemort?- Twarz Neville wykrzywiła się płaczliwie.
- Nie.
- Masz na sobie jego Znak, czemu? - Neville ciężko oddychał, jakby zaraz miało mu zabraknąć powietrza.
- Czarny Lord okazał swoją łaskę...Ivan...Ivan mówił, że to dobrze.
- Kim jest Ivan?
- Ivan Karkoff.
- Czy jesteś lojalny względem Ivana Krakoffa?
- Ttak.
- Czy Ivan Karkoff jest lojalnym sługą Lorda Voldemorta?
- Tt..tak.- Harry westchnął. Czuł smutek patrząc na twarz swojego przyjaciela z dzieciństwa.
- Sądzę, że to wystarczy.- Stwierdził cicho unikając patrzenia na kolegę. Neville wydał dziwny dźwięk.
- Nie rozumiecie....Ivan nie żyje...Ivan..nie żyje. On go zabił, zabił....- Neville zaczął płakać. Jego szerokie ramiona drżały. Aurorzy zaszumieli, a Harry drgnął.
- Kiedy zginął?
- Wczoraj.
- Czy to jest powodem, dla którego nie jesteś już wierny Lordowi?
- Ja nigdy...nigdy nie byłem wierny Czarnemu Panu. Tylko Ivanowi.
- Czy to z tego powodu przyszedłeś do nas?
- Tak.
- Czego od nas chcesz?
-...sprawiedliwości...zemsty.
- Za śmierć swojego kochanka?
- Tak.- Neville już nie płakał. Parzył twardo w oczy Harry'ego, ze łzami na policzkach, ale zdeterminowany.
- Czemu sądzisz, że ci pomożemy?
- Będę dla was szpiegował, oddam własne życie, oddam wszystko jeśli trzeba...zresztą i tak będziesz musiał go pomścić...z jakiegokolwiek powodu zabijesz Lorda pomścisz także i Ivana. To mi wystarczy. Muszę być tylko pewny, że to ty go pokonasz.- To nie byl Neville jakiego znał Harry. To był Neville jakim stworzył go Ivan i zło po drugiej stronie. Przedziwnym trafem sprawiał wrażenie bardziej logicznego niż przedtem.
- W porządku.
- Wierzycie mi? - zdziwił się Neville. Harry go zignorował.
- Na dzisiaj wystarczy, przygotujcie dla niego celę, jutro popołudniu odbędzie się kolejne przesłuchanie.- Wyszedł nie oglądając się. Usiadł w swoim gabinecie i zanurzył twarz w dłoniach. Wszyscy kochali, prócz niego. Nigdy nie słyszał by Voldemort kogoś kochał, może jest taki jak i on, tylko przypadek losu zechciał, że był po tej dobrej stronie. Bo nie było dla niego miejsca po tej złej. Jak nigdy chciał teraz porozmawiać z Hermioną, tą rozważną i mądrą dziewczyną, która popełniła tylko jeden błąd w swoim życiu. Chciałby tak jak i ona uciec stąd, i nigdy już nie wracać do tego myślą. Tak jak Malfoy. Ta myśl ukłuła go. Tak, Malfoy miał dobrze, może i nie miał mocy, ale nie musiał decydować po której chce być stronie. Żył sobie spokojnie, miał syna, pewnie i żonę. Nikt się go nie czepiał, nikt nic od niego nie chciał. Podszedł do kominka i wrzucił garść proszku Fiuu
- Dom Profesor Pince.- Pojawił się w starym, zakurzonym pokoju pełnym książek.
- Pani Pince? - zawołał. Odpowiedziała mu cisza. Wyszedł z pokoju, do holu. Dom wyglądał na opuszczony. Kiedy ostatnio z nią rozmawiał? Albo o niej słyszał? Rok temu? Nie, trzy. Otworzył kolejne drzwi. Zaniedbana kuchnia. Kolejne drzwi, jadalnia, tak samo zakurzona jak i reszta. Kolejne, sypialnia. Na toaletce przy łóżku leżała książka, a w łóżku. Harry zamknął oczy. Pięknie, pomyślał. Nie nadawał się na dobrego. Zapomniał o tej biednej kobiecie, tak jak i najwidoczniej wszyscy. Na toaletce leżał list. Harry i z miejsca w którym stał rozpoznawał pismo Hermiony. W łóżku leżał kościotrup, niewiele zostało po szkolnej bibliotekarce. Podszedł bliżej i podniósł list od Hermiony.
"Droga Pani Pince,
Dawno nie pisałam, tyle się dzieje. Maleńka już chodzi, coraz bardziej przypomina Rona, z tymi swoimi ognistymi włosami. Niech mi pani wierzy, że każdego dnia zadaje sobie to pytanie, i za każdym razem stwierdzam, że tak jest lepiej. Kochany Harry potrzebuje kogoś przy sobie, a ja muszę chronić małą Elise. To byłby zbyt ciężki wybór dla Rona, lepiej jest tak jak i jest. Myślałam nad tym co pani mi napisała poprzednim razem, że kłamstwa są złe, w jakimkolwiek celu. Wiem to. Elise prawdopodobnie nigdy nie dowie sie kim jest jej ojciec, ma moc, będzie uczęszczała do szkoły w Kanadzie. A Ron, mój ukochany i zapamiętały Ron nigdy nie dowie się, że nigdy go nie zdradziłam, oraz ma dziecko. Jestem taka wdzięczna za każdą najmniejszą informację o nim. Wierzę, że Harry'emu się uda. Jest taki dobry, szkoda, że boi się związać z kimkolwiek, on potrzebuje kogoś. Zawsze chciał miłości, akceptacji i ciepła, instynktownie kierował się do ludzi, którzy to oferowali...
Moi rodzice otworzyli już gabinet dentystyczny, a ja zdałam egzaminy. Postanowiłam zostać dentystą, tak jak i oni. Boję się używać magii, nawet tutaj. Zresztą to może i lepiej, niech mała Elise o niczym nie wie. Niech myśli, że jest mugolskiego pochodzenia, tak będzie dla niej bezpieczniej. Jest taka urocza, przysyłam zdjęcia jak zwykle. Postaram napisać niedługo, ale zwiększające się wpływy Lorda mogą mi w tym przeszkodzić. Jak sama pani mówiła, bezpieczeństwo Elise jest najważniejsze,
Hermiona"
Rzeczywiście, na podłodze leżało zdjęcie Hermiony przytulającej małego rudowłosego szkraba. Wyglądała na zmęczoną, a w jej oczach był smutek zmieszany z czułością. Maleńka miała dwa rude kucyczki i wesołe, mądre oczy Hermiony.
Schował zdjęcie do kieszeni i wyciągnął różdżkę.
- Abire...-powiedział cicho i kości starej kobiety znikły. Podniósł księgę "Najsilniejsze więzy krwi". Przerzucił kilka kartek, nie natrafiając na nic szczególnego.
- Accio...- zaczął, ale zamilkł. Nie wiedział jak nazywa się książka, której potrzebował. Pewnie tylko pani Pince by wiedziała. Otworzył jedyną szufladę, nie myśląc, że pogwałca czyjąś prywatność, nawet jeśli ta osoba jest już martwa. W szufladzie było jeszcze kilka listów od Hermiony i więcej zdjęć. A także krótkie notatki z imionami.
"Neville Longbottom - A65, str907"
"Jannis Jaques - A23, str129"
"Parvati Patil, B6, str576"
"George Weasley, B6, str576"
"Draco Malfoy, E70, str9008"
"Timid Kaly, H9, str45"
"Elise Granger, C4, str569"
"Martin Tippery, U7, str55"
"Celine Geston, C4, str564"
"Monica Twain, F1, str12"
Nazwiska były na białych pergaminach, napisane starannym pismem. Harry spoglądał na to ze zdziwieniem.
-Accio A65!- zawołał. Książka o mało nie uderzyła go w brzuch. Przewrócił ją na stronę 907.
"Dorastanie i prawidłowy rozwój harpii zmiennokształtnej,
Harpie dzieli się na dwa rodzaje, zmiennokształtne i trwałe. Trwałe rodzą się ze związku dwóch innych Harpii. Zmiennokształtne są bardzo rzadkie i pojawiają się raz na sto lat w związku dwóch czarodziei. Wyglądają jak ludzie, nie posiadają dużej mocy magicznej, przez co często są uznawane za charłaków. Zmienia się to w wieku około 21 lat kiedy Harpie zaczynają wchodzić w wiek nastoletni z dziecięcego. Harpie żyją dłużej niż ludzie i znacznie trudniej jest je zabić magicznymi metodami. Są bardzo wrażliwe na magię. Do wieku 2 lat Harpia jest w wieku niemowlęcym, w 13 roku życia wchodzi w wiek dziecięcy, wiek nastoletni osiąga zazwyczaj w wieku 21 lat, a dorosły mając 29. Dożywają do 200lat, co jest krócej od Harpii trwałych, które dożywają do 350 lat. Harpie ziemnnokształtne, jak i te trwałe się istotami bardzo chwiejnymi emocjonalnie, łatwo kochają i jeszcze łatwiej nienawidzą, przy czym ich uczucia zmieniają się bardzo gwałtownie. Harpia zmiennokształtna kontroluje swoje zdolności dopiero w wieku około 35 lat. Ich krew jest najgorszą trucizną dla ich wrogów, co powoduje, że niewielu odważa się z nimi walczyć fizycznie. Harpie są szczególnie niebezpiecznie w latach młodzieńczych, gdyż są nadmiernie ufne, a skrzywdzone mszczą się okrutnie. Gdy się zakochują, ślepną na wszystko dookoła, a każdy sprzeciw odbierają jako osobisty atak i walczą. Ich włosy są używane w eliksirach na długowieczność, a paznokcie oraz łuski są popularne w talizmanach chroniących przed wieloma zaklęciami torturującymi, niestety muszą być oddane przez Harpię dobrowolnie by miały jakąkolwiek moc, co jest niezwykle rzadkie."
Czyżby Neville był Harpią? Przecież to niemożliwe...chociaż z drugiej strony? Dumbledore zawsze był uprzejmy do Neville'a, ale nigdy nie tak przyjacielski jak do reszty uczniów. No i słaby talent magiczny Neville'a, jego miłość i pragnienie zemsty...ślepota na wszystko, przecież on patrzył jak zabijają Ginny, która chciała mu pomóc...
Harry pamiętał małą Jennis, zginęła zaraz po opuszczeniu murów Hogwartu, była pierwszoroczniakiem o niezwykłej mocy i tak poprostu zemdlała po wyjściu z Hogwartu, a dwa dni później uznano ją za martwą.
- Accio A23! - podleciała kolejna książka o bardzo cienkich kartkach. Strona 129 była zadrukowana tylko do połowy. Był to krotki paragraf.
"Laplekoci, pojawiają się zwiastując przełom magiczny, są bardzo delikatni i nawet zła myśl może je skrzywdzić, dlatego bardzo rzadko dożywają 10 lat. Mają dużą moc, ale nieukierunkowaną, niewiele o nich wiadomo prócz tego, że każdy kto ich poznał odnosił wrażenie pewnej delikatności i zwiewności.".
Harry pokręcił głową, następna książka i strona dotyczyła zarówno jednej z sióstr Patil jak i George'a, zapewne nie przypadkowe było to, że byli jednymi z bliźniaków i obydwoje byli w Gryfindorze. Przywołał księgę.
"Odbicie Tyspacji,
Są dosyć często spotykane wśród bliźniąt (nie koniecznie jednakowych), gdzie jeden ma bardzo potężną moc, a drugie jest charłakiem. Zazwyczaj łączy je specjalna więź, oparta w większości na magii. Obdarzone z bliźniąt oddaje dużą część swojej mocy bliźniaczemu rodzeństwu. Niestety kiedy umiera dawca umiera również i odbiorca. Bliźnięta rodzą się razem, i za pomocą magii, giną również razem". Harry westchnął. Nie wiedział nic o bliźniaczkach Patil, ale rzeczywiście bliźniaki Weasley zginęli razem. Następny był Draco Malfoy. Co było z Draco Malfoy'em? Był willą? To by wiele wyjaśniało...
- Accio E70!- Księga była zatytułowana "Draconis vires, impius et atrocitas"(smocza potęga, diabelstwo i okrucieństwo), i była niewiarygodnie gruba, chyba nawet Hermiona wytrzeszczyłaby oczy. Strona 9008 była zatytułowana "Acerbissimus laborare ex draconis impius"( Koszmar ofiar smoczego diabelstwa) i cały tekst był po łacinie, w kilku miejscach druk był zatarty. Harry sapnął. Nie umiał zbyt wiele łaciny i rozszyfrowanie tekstu zabrałoby mu wiele dni. Z drugiej strony, na samą myśl o Malfoy'u czuł dziwne mrowienie i ciepło. Jeszcze tego mu brakowało by czuć coś poza nienawiścią do Malfoy'a. Ta zazdrość i tak była już denerwująca. Nagle wpadł na pewien pomysł, było to głupie, ale..
-Accio tłumaczenia do Draconis vires, impius et atrocitas!- w mieszkaniu panowała cisza. No cóż, warto było spróbować.

- Panie Potter! Panie Potter! Zaatakowali ulicę Pokątną, ponad sto ofiar śmiertelnych!
- Jak...jak to możliwe?
- Gdzieś musi być przeciek...Panie Potter? - Harry zatrzasnął drzwi i ukrył twarz w dłoniach. Sto niewinnych czarodzieji, sto ludzi, którzy nie mieli nic wspólnego z wojną. Sto. Przeciek. Kto mógł być przeciekiem? Neville? Ciągle był pod 24 godzinną obserwacją. Patric? Zaginął dwa tygodnie temu, znaleziono tylko wnętrzności, jeśli wierzyć opinii Mediwiedźmy atakujący musiał być albo człowiekiem, albo niedźwiedziem, który wydłubuje wnętrzności i ich nie je. Spojrzał na teczki przed sobą. Rozdział o Draconie został połowicznie przetłumaczony. Może Harry i nie był cudownie inteligentny, ale umiał dodać dwa do dwóch. Łzy smoka są straszną bronią, niby pomagają i chronią, ale po pewnym czasie są mordercze. Teraz rozumiał czemu Draco oddał swoją moc Snape'owi. Inaczej moc zabiłaby go. O ile przez piętnaście lat chroniła go o tyle przez kolejne piętnaście ściągała na niego wszystkie nieszczęścia. Draco bez mocy nie był już Draco'nem Malfoy'em. Moc Draco'na była w Severusie Snape'a i ściągnęła na niego śmierć. Łzy zostały wylane i odkupione. Draco był gorszy od charłaka. Gorszy od mugola. Nawet gdyby nadal miał swoją moc. Jego życie było utopione w smoczych łzach. I należało do smoków. Draco był bardziej smoczym dzieckiem niż człowiekiem. Utrata mocy musiała być błogosławieństwem. A czyja to była wina, że zginęło tyle ludzi? Czyja wina, że Draco Malfoy był człowiekiem tylko z wyglądu, a w środku był smok, próbujący wydostać się na zewnątrz, za wszelką cenę?

Harry poczuł uścisk na ramieniu, obejrzał się zaskoczony. Napotkał smutne oczy Rona.
-W porządku, Harry?
-Zostań tutaj, pilnuj tego.- Podał mu list i zdjęcie, które znalazł w sypialni Pani Pince, a następnie aportował się. Zaskoczony Ron otworzył usta by zaprotestować. Otworzył list zgięty na dwoje i zobaczył fotografię. Rozpoznał Hermionę niemal natychmiast, natomiast to dziecko, które ściskała...czy to było...czy to możliwe? Zaczął czytać i czuł, że pięką go dziwnie suche oczy. Jego córka. Jego dziecko. Jego i Hermiony, która go nie zdradziła. Która okłamała go by ochraniać ich córkę i go samego. Jego dzielna, mała Hermiona. Poczuł nieprzyjemny śmiech w gardle. Harry. Gdzie jest Harry? Czemu pozwolił mu iść samemu? Napewno zrobi jakąś głupotę. Zginie, pewny, że to tak musi się właśnie skończyć. Ron był pewny, że tak nie powinno być. Musiało być jakieś inne rozwiązanie. Harry nie powinien poświęcać swojego młodego życia by zabić starego Czarnoksiężnika. To nie było w porządku. Z tą myślą Ron się aportował.


Harry to przemyślał. Chciał żyć. Chciał zobaczyć jeszcze raz Draco i jego syna oraz wypić tę obiecaną herbatę. Chciał porozmawiać z Hermioną i uściskać córkę dwojga najlepszych przyjaciół. Chciał podziękować Ronowi za wszystko. Uściskać Neville'a by pokazać mu, że wie co czuje. Uścisnąć jedyną rękę Thomasa. Pójść na grób Hagrida i Lupina. Położyć lilię na grobie rodziców. Dotknąć nagrobka Syriusza. Chciał zrobić jeszcze tyle rzeczy przed tym co go czekało, ale nie miał już czasu. Nie tak wyobrażał sobie koniec swoich dni. Westchnął i wszedł w ciemny las. Ponury dwór rósł z każdym krokiem. Harry wiedział, że nie jest dobry. Nigdy nie był wspaniałomyślny i całkowicie uczciwy oraz szczery. Teraz wiedział, że bardziej niż na Gryfona nadawał się na Ślizgona. A jednak zmuszał się do każdego kroku naprzód, chowając swoje śligońskie instynkty do wycofania się i na przekór wszystkiemu wypełniając się odwagą Gryfonów. Tak będzie lepiej, pomyślał wchodzą do dworu. W salonie stał już Voldemort.
- Harry Potter. Chłopiec, który mimo wszystkiego dożył wieku, w którym trzeba się golić.- zakpił Voldemort, jednak Harry'emu nie było do śmiechu.
- Tom Riddle. Czarownik, który uganiał się za niemowlęciem i małym dzieckiem, i nie umiał go zabić.- odpowiedział mu krnąbnie.
- Dzisiaj umrzesz.- zauważył Voldemort przekrzywiając głowę niemal w rozbawieniu.
- Zobaczymy.- nie umiał nie drgnąć i zblednąć na widok podchodzącego bliżej Voldemorta, i wyciągnął różdżkę. Harry zamknął oczy skupiając się na wszystkim czego pragnął. Na ludziach, których kochał i którzy nie byli mu obojętni. Na nowej nadzieji, jaką były dzieci. Elise i Devon wychowywani wśrod mugoli.
- Avada Kadavra.- wyszeptał niemal pieszczotliwie Voldemort lekko dotykając jego blizny różdżką. Nie zdążył nawet krzyknąć, gdy zielone światło popłynęło również z drugiego końca różdżki. Ciała dwóch wrogów, bardzo złego i tego nie do końca dobrego upadły na ziemię. Harry upadł pierwszy, jego oczy były puste. Kilka sekund później upadł Voldemort z zaskoczeniem w swoich krwistych oczach. Wielka wojna skończyła się. Lord Voldemort został pokonany tym razem na zawsze. Pokonany przez młodego mężczyznę, któremu nigdy nie pozwolono mieć rodziny. Nie pozwolono mieć chociażby jednych ciepłych ramion ukochanej osoby. Chłopiec Który Przeżył spełnił swą powinność i umarł jak każdy dobry bohater.

Draco trzymał rączkę swojego syna. Dla Malfoy'ów dzieci zawsze były bardzo ważne. Draco kochał swojego syna jak nikogo na świecie. Matka chłopca, Helene Jasas była Greczynką, która zginęła kiedy Devon miał trzy latka.
O śmierci Harry'ego dowiedział się z gazet. Zginął jak bohater. Bohater, którym nie był, Draco o tym wiedział. Umiał wyczuwać takie rzeczy.
-Tato, opowiesz mi bajkę?
-Oczywiście...dawno temu żyła sobie para czarodzieji, którzy bardzo chcieli mieć dziecko. Nastały ciemne czasu, lecz to małżeństwo jaśniało wzajemną miłością, aż wreszcie urodził się im syn. Nazwali go Harry, i bardzo kochali. Jednak zły czarodziej widział ich szczęście i zapragnął to zniszczyć...


Komentarze
mordeczka dnia padziernika 19 2011 10:53:41
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Azylia (Brak e-maila) 01:43 11-06-2007
Więc to dlatego Neville był tak przerażony Severusem! Też bym sie bała - a co jak chwyci i posieka do swoich eliksirów, hehe
KissOfTheNight (Brak e-maila) 19:57 21-06-2007
nie podobalo mi sie, za duzo nieprawdopodobnych sytuacji. te wszystkie romanse, tragiczne losy bohaterow po prostu tak dramatyczne, ze az smieszne. a do tego akcja przelewajaca sie i nie wnoszaca nic do opowiadania
Lostara (Brak e-maila) 15:23 10-08-2008
Fic byłby może lepszy jakby był dłuższy. Fabuła rozwinięta, ale za dużo jest tego wszystkiego nawtykana w jeden tekst.
Evrell (Brak e-maila) 20:48 19-01-2009
Dla mnie niesamowicie sie podobało! na prawdę extra! i ta końcówka... bajka o Potterach.. super!
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum