The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 23 2024 20:58:49   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Zielen nocy i lazur dnia 1
1.



- ... Nie wątpię, że niektórym z was sprawi on trudność - Snape spojrzał sugestywnie na Gryfonów - gdyż jest to dość skomplikowany eliksir, przy którym chociażby jeden nieumyślny gest może sprawić gorsze skutki, niż przy ostatnim eliksirze, ważonym przez pana Longbottoma. - W tym momencie Neville jeszcze bardziej zarumienił się ze wstydu, a Ślizgoni zaczęli chichotać pod nosem.
Profesor Snape machnął różdżką w stronę tablicy, gdzie pojawiły się instrukcje ważenia.
- Ponadto - znów zwrócił się do uczniów - dyrektor w ramach powiększenia przyjaźni pomiędzy domami zasugerował, aby partnerzy byli z różnych domów. Oczywiście, sam was przydzielę - "uśmiechnął" się krzywo, wiedząc już, komu przypadnie Święta Trójca Gryffindoru. - Panie Weasley, panna Parkinson czeka już na pana - Ron wydał z siebie coś, co mogło być piśnięciem, a zarazem głębokim wdechem. Po szturchnięciu przez Hermionę łokciem wstał ociężale i podszedł do Pansy. - Pan Nott będzie razem z panem Longbottomem, pan Goyle z panną Granger, pan Malfoy oczywiście z panem Potterem, pan Zabini z...
Harry spojrzał na Malfoya z wyraźną niechęcią, na co ten odpowiedział mu tym samym.
Gdy profesor zakończył wymieniać, odwrócił się w kierunku katedry, usiadł za biurkiem i tak jak zawsze całą uwagę poświęcił jakimś dokumentom.
Pary podeszły do kociołków niezadowolone z przydzielonych im partnerów.
- Potter - odezwał się Draco.
- Malfoy - odpowiedział na przywitanie Harry.
Zmierzyli się wzrokiem, nadal nie podchodząc do siebie bliżej niż na szerokość czarnego kotła.
- Zamierzasz tak stać? - Uśmiechnął się kpiąco blondyn. - Idź po składniki zanim obydwaj tu przyrośniemy.
- Dlaczego niby ja? - Zmarszczył brwi.
- Bo ja, Potty, będę przyrządzał eliksir. Nie można ufać żadnemu Gryfonowi. A poza tym, znając twój talent do ważenia, jestem skłonny sądzić, że zrujnowałbyś mi opinię - westchnął, jakby było to niezwykle logiczne.
Harry wziął głęboki wdech, kątem oka zauważając Hermionę mieszającą już w kociołku i zarumienionego Rona, intensywnie coś krojącego. O rany, a oni nic nie zaczęli!
- Jakiś problem?
Harry'emu na moment aż serce przestało bić. Mistrz Eliksirów stał obok Malfoya i patrzył tylko na niego tym swoim wzrokiem mówiącym "Ja wszystko widzę Potter. Nie próbuj nawet".
- Nie, profesorze. Mówię Potterowi, co ma robić - odpowiedział jego pupilek, jak zawsze swobodnie i bez najmniejszego strachu, jaki czuł obecnie Złoty Chłopiec.
Snape jedynie wydał aprobujący pomruk (co jak na niego było ogromną pochwałą) i poszedł do reszty uczniów. Harry, chcąc nie chcąc, poszedł do szafki, wcześniej czytając z tablicy instrukcje. Uch, sam by tego nie zrobił. Nawet wątpił, czy z Ronem dałby radę. Cóż, może po dzisiejszym dniu przyda mu się eliksir uspokajający, który musieli dziś przyrządzić?
Gdy wrócił do stolika, woda w kociołku już się gotowała, a Malfoy rozkładał deski, noże, miseczki, tłuczki, moździerze i... inne przybory, o których istnieniu Harry nie miał pojęcia. Blondyn bez słowa zabrał od niego składniki i spod zmrużonych oczu przyglądał im się.
- Może być - odłożył je na stół.
- lnnych nie było - prychnął Potter.
- Było, gdybyś ruszył się wcześniej, a nie stał jak słup. Masz - podał mu beżową, glinianą miseczkę, do której wsypał parę bordowych kamieni - przydasz się do czegoś.
- Przymknij się - burknął, ale zaczął rozgniatać.
Był zły. Był bardzo zły. Nie dość, że się nie wyspał, bo Seamus od północy prezentował przepiękny koncert chrapania, to jeszcze Ginny zaczęła dziwnie na niego patrzyć, jakby z wyrzutem (Harry nie wiedział o co jej chodzi. Sądził, że jak po ostatnim pocałunku w Norze da dziewczynie odetchnąć, będzie wdzięczna - tak mu radził Ron), pani Norris, kot przeklęty, łaził za nim aż do lochów, a teraz ten zakochany w sobie albinos mówi mu, co ma robić. No litości.
- Potter! - warknął blondyn. - Czy przez te pięć lat nie nauczyłeś się, jak pracować tłuczkiem?! Nie gnieść a mielić, idioto!
Harry spojrzał na naczynie. Nie widziałby różnicy, gdyby mielił. Jeżeli kamień ma stać się proszkiem, to obojętnie w jaki sposób, nie?
- To sam się tym zajmij, jak taki mądry, Malfoy - przysunął miseczką po blacie.
Draco jedynie pokręcił głową, jedym palcem przechylając naczynie sprawdzając, czy Przeklęty-Chłopiec-Który-Jakoś-Jeszcze-Żyje nie schrzanił składnika. O dziwo - nie.
-To zajmij się choć tym - wskazał na deskę, gdzie uprzednio kroił zioła na drobne części.
Potter stanął tuż obok blondyna, mrucząc, że nie jest do niczego, że niech ten cholerny dzień się wreszcie skończy i aby Snape zaopatrzył się w klimatyzację, bo zrobiło się cholernie duszno. Malfoy jedynie uśmiechnął się pod nosem, dodając proszek do kociołka i dokładnie mieszając.
- Zły dzień, Potty?
- Nie twoja zakichana sprawa, Malfoy. I nie nazywaj mnie Potty - warknął.
- Dobrze - odpowiedział spokojnie, a po chwili dodał - ... Potty.
Mistrz Eliksirów znów przeszedł się po klasie, komentując wywary Gryfonów i chwaląc Ślizgonów za dobrze wykonaną pracę, a po cichu za podporządkowanie sobie partnerów. W większości. Jedynie Panna Granger wydawała się wiedzieć coś, cokolwiek, o eliksirze uspokajającym.
Przynajmniej więcej od Goyle'a, który jedynie mieszał w kociołku. Hańba, po prostu hańba. Snape do tej pory nie ma pojęcia, co taki chłopak robi w jego domu. Żeby zwykła szlama miała większe pojęcie o warzeniu eliksiru niż jego własny podopieczny. Co za czasy przyszły. Świat czarodziejów schodzi na psy.
- Nie możesz tego na raz wrzucić? - Spytał Harry, gdy wsypał na talerzyk kolejną porcję drobno pokrojonych chwastów. - Byłoby szybciej.
- Szybciej, nie znaczy lepiej - Malfoy nadal mieszał, w skupieniu licząc ruchy ręki. - Wy, Gryfoni, jesteście tacy grubiańscy i chaotyczni - skrzywił się. - Tu trzeba cierpliwości, spokoju, uwagi, której wam, o biedacy, brakuje.
- Dzięki ci Merlinie za ślamazarnych i powolnych Ślizgonów - odciął się Harry. - Wasze życie musi być naprawdę nudne.
- Erotyczne, w porównaniu do waszego, to u nas aż kwitnie - sięgnął po talerzyki z kolejnymi ziołami.
- Och tak. Od zawsze wiadomo, że ze Slytherinu wywodzą się sami amanci - przewrócił oczami.
- Miło, że wreszcie to zauważyłeś, Potty - zaczął wsypywać od początku.
Nagle poczuł ból ramienia. Syknął, ale nie puścił przyrządów.
- Zwariowałeś?! - Syknął zły do równie złego Pottera.
- Mówiłem, abyś nie nazywał mnie Potty - warknął.
- Będę cię nazywał jak i kiedy chcę. I nie zbliżaj się do mnie!
Jak on go nienawidzi. Od pierwszej klasy bili się na korytarzach, gdzie zostawali przyłapani przez nauczycieli i dostawali szlaban u woźnego. On głównie. Mafloy'a najczęściej zabierał Snape, niby że u niego jest coś do zrobienia. Cholerni Ślizgoni. Cholerny dzień. A w ogóle, cholera z tym wszystkim!
Zerknął na Malfoya, który o dziwo zrobił się dziś gadatliwy.

- ...i właśnie dlatego wy, Gryfoni, jesteście...
- Malfoy, przymknij się łaskawie - westchnął, gratulując sobie opanowania.
- Jak śmiesz! - Spojrzał na niego groźnie. - Nikt nie mówi tak do Malfoy'a! Wszyscy, co się odważyli, nie chodzą już po ziemi - syknął, przechylając nieuważnie talerzyki z ziołami.
- Nie zapominaj, że jestem Chłopcem-Który-Przeżył. A poza tym... Mafloy? Dlaczego ten kociołek się trzęsie? - Spytał przerażony.
Draco spojrzał na warzony płyn w tym samym momencie, gdy zmieniał on swój zielonkawy kolor na brudny brąz i zaczynał się pienić. Wybuchnęło na ich obydwu.
Upadli na kamienistą podłogę, obijając sobie kości. W sumie to nie widzieli co boli ich bardziej. Czy oparzona skóra, czy potłuczone stawy. Usłyszeli krzyki przyjaciół, swoje własne i wołania profesora, aby się odsunęli.
- Panno Granger, niech pani delikatnie przetrze tym pana Pottera - usłyszeli jakby z oddali.
Draconem zajął się oczywiście Mistrz Eliksirów - delikatnie zamoczoną gazą z maścią przecierał poranioną skórę. Obok Pansy lamentowała nad biednym stanem "jej Dracusia", ale zaraz mężczyzna ją uciszył.
Hermiona zajmowała się Harrym równie starannie jak nauczyciel.
Obydwaj zaczęli się wybudzać.
- Harry! - Krzyknęła przez łzy dziewczyna. - Harry! Wszystko w porządku?!
- Niezbyt - skrzywił się - Piecze i... śmierdzi.
- Chyba nie sądzisz, Potter, że będę cię leczył fiołkami - warknął Snape. - Chociaż, to niegłupi pomysł - uśmiechnął się wrednie.
- Draco! Och, Draco! - Pansy padła na kolana tuż obok nauczyciela, łapiąc obudzonego chłopaka za skrawek szaty.
- Pansy, ucisz się wreszcie - jęknął Malfoy krzywiąc się prawie tak wytwornie jak Mistrz Eliksirów.
Po chwili spytał:
- Jak wyglądam?
Harry prychnął.
- Wiadomo. Nawet przed śmiercią twoim ostatnim życzeniem będzie lustro - powiedział.
- Wraz z grzebieniem - przytaknął. Profesor zaczął przemywać mu szyję. - Pansy, tragicznie? - Spojrzał błagalnie na dziewczynę.
- Nie, kochanie - uśmiechnęła się przez łzy. - Masz trochę zaróżowioną skórę. Tylko tyle.
- Tylko tyle! - Krzyknął oburzony Ślizgon. Wracał do zdrowia. - Przeklęty Potter. Gdyby nie on i jego wszędobylskie gadulstwo...
- To przez ciebie! - Harry znów mu przerwał. - To ty wsypałeś te zielska na raz, i to...
- Ale nie ja przeszkadzałem!
Kłócili się tak jeszcze przez jakiś czas, nie zauważając, że ciągle trzymają się za ręce, które spletli podczas upadku.

* * *
- Głupi Malfoy, głupi, głupi, głupi - powtarzał Harry wracając do dormitoriów w asekuracji reszty Gryfonów.
- Wiemy, stary - westchnął Ron. - To wina tej tchórzofretki.
- A pewnie - stanął przed portretem Grubej Damy. - Przeklęty kretyn.
- To nie hasło - odezwała się kobieta z portretu.
- To hasło bojowe - odpowiedział jej zły. - Będzie potrzebne, aby wytępić wszystkie fretki w okolicy. Zwalił na mnie winę, na mnie! - Uderzył pięścią w ramę obrazu. Skrzywił się, czując ból. - Jakbym to ja był wszystkiemu winien! - Harry, przesadzasz - Hermiona odciągnęła go od drzwi i przestraszonej kobiety. - Przyjaźń na wieki. - Obraz się przesunął, a cała grupka weszła do pokoju wspólnego. - Idź spać.
- Nie chcę spać - odpowiedział jak pięciolatek. Coś go strasznie swędział policzek. Nawet jak sie drapał - nie przestawało. - Zostaw - zabrała jego rękę. - Musisz odpocząć - powiedziała tonem troszczącej się matki. - Miałeś zły dzień. Sam wiesz. Nikt nie będzie ci przeszkadzał.
- Nie chcę - minął ją i usiadł na fotelu, tuż przed palącym się kominkiem.
Dziewczyna tylko westchnęła i spojrzała błagalnie na rudego przyjaciela, który tylko wzruszył ramionami. Ostatnio im obojgu jakoś trudno dogadać się z Harrym. Zaczął miewać humorki, dąsać się.
- Stary - Ron usiadł na kanapie obok - Mionka ma rację. Wytłumaczę cię przed Hagridem...
- Profesorem Hagridem - poprawiła go z oddali Hermiona.
- Przed profesorem Hagridem też - uśmiechnął się - dlaczego nie przyszedłeś. Odpocznij. Jutro też jest dzień.
Harry zdjął okulary i przetarł oczy. Był zmęczony. Bardzo bardzo zmęczony. Z przyjemnością poszedłby spać, tyle że... niech ten przeklęty policzek przestanie tak swędzieć!

* * *
- Draco, na pewno wszystko w porządku? - Pytała po raz któryśtam Pansy, głaszcząc pieszczotliwie chłopaka po policzku.
- Tak - odpowiedział blondyn.
Leżał we własnym łóżku, we własnym pokoju prefekta, z własną byłą dziewczyną, która zrzędziła gorzej niż jego matka. Stop, poprawka - jego matka nigdy nie zrzędziła.
- Na pewno? - Dopytywała się.
Westchnął, nie wiedząc co powiedzieć. Jeżeli powie "tak", spyta się, czy aby nie jest pewien, a jeżeli "nie", to czy może coś dla niego zrobić, aby czuł się lepiej. Może i jakby zaprzeczył, przestałaby mu tak wiercić dziurę w policzku, ale zaraz znów by się spytała, czy wszystko z nim w porządku. Ciężkie jest życie Boga Seksu, mając takie podwładne.
- Ręka mnie boli - podniósł prawą dłoń, która nagle zabolała go, gdy wracał do swoich komnat. Nagle i mocno. Myślał, że oczy mu z orbit wyskoczą.
Pansy jak na zawołanie zaczęła masować obolałe miejsce, ale nie przestała miziać go od czasu do czasu po policzku.
Draco spojrzał na stojących przy łóżku Crabbe'a, Goyle'a, Zabiniego i Notta, którzy patrzyli z rozbawieniem na tę scenkę.
- No i czego mi zęby pokazujecie, jakby było co? - warknął blondyn. - Już bardziej ja powinienem.
- Oczywiście, Draco - przytaknął Blaise, próbując powstrzymać uśmiech. Było im żal chłopaka, ale wtedy. Teraz, gdy zaróżowienie ze skóry zeszło i widać, że ma się dobrze, nie potrafią powstrzymać wykrzywienia warg. - Vincent?
- To wina Pottera. - Zaczął. - To on jest temu wszystkiemu winien i przez niego profesor nie zaliczył ci eliksiru. Ty jesteś mądry, błyskotliwy i... - zaciął się.
- Przystojny - dodał szeptem Ares.
- I przystojny oczywiście. To za tobą ogląda się cała szkoła wraz z nauczycielkami. I to nieprawda, że masz duży nos.
- Mój nosek jest malutki - uśmiechnął się Draco, słysząc tyle pochwał od swoich wiernych przyjaciół.
- Bardzo malutki - przytaknął.
- Ale nie za mały! - Powiedział ostrzegawczo. - W sam raz.
- Definitywnie w sam raz - zgodziła się Pansy, całując delikatnie miejsce o którym mówili.
Draco został udobruchany.



Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum