艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Tam gdzie nie si臋ga wzrok |
Do tej pory nie potrafi臋 zrozumie膰 dlaczego filmowe Lorien by艂o. takie
niebieskie. Przecie偶 to Z艂oty Las. Wiem, 偶e by艂a zima, kiedy zjawi艂a si臋 tam Dru偶yna, ale mimo wszystko to miejsce nie powinno tchn膮膰 takim ch艂odem. Spr贸bujcie sobie wyobrazi膰 Lorien jako miejsce bardziej ciep艂e.
--------------------------------------------------------------------------------
Mi臋dzy nami nic nie by艂o
呕adnych zwierze艅, wyzna艅 偶adnych
Nic nas z sob膮 nie 艂膮czy艂o
Pr贸cz wiosennych marze艅 zdradnych...
--------------------------------------------------------------------------------
Cz臋艣膰 I
[Rok 2511 Trzeciej Ery, Lasbelin*, Caras Galadhon stolica Lothlorien]
Przewr贸ci艂 si臋 na drugi bok i przytuli艂 do ciep艂ego cia艂a obok siebie. Przerzucone przez jego pas ci臋偶kie rami臋, trzyma艂o go przy sobie. 艢wita艂o, las powoli budzi艂 si臋 do 偶ycia. By艂o mu dziwnie ciep艂o i wygodnie. Jeszcze w p贸艂艣nie Haldir wymamrota艂 co艣 niezrozumiale. *Lirimaer*? Odp臋dzi艂 sen z powiek i rozejrza艂 si臋 wok贸艂 siebie. Nie ujrza艂 jednak z艂otow艂osego elfa.
Celeborn spa艂; ze spokojnym wyrazem twarzy b艂膮dzi艂 jeszcze po 艣cie偶kach marze艅. Cia艂em m艂odszego elfa wstrz膮sn膮艂 silny dreszcz, przykry艂 d艂o艅mi twarz i przekl膮艂 pod nosem. Wspomnienia wydarze艅 poprzedniego dnia uderzy艂y go niczym obuchem. Jedyne czego teraz pragn膮艂 do wydosta膰 si臋 z mocnego u艣cisku i uciec.
Poruszy艂 si臋 ostro偶nie, ale wywo艂a艂 efekt odwrotny od zamierzonego. Jego pan przyci膮gn膮艂 go do siebie jeszcze mocniej. Haldir zamruga艂 nerwowo, czuj膮c pod powiekami zbieraj膮c膮 si臋 wilgo膰. Nie, nie z艂amie si臋, nie oka偶e s艂abo艣ci. Zdecydowanym ruchem wydosta艂 si臋 z ramion drugiego elfa i usiad艂 na brzegu 艂贸偶ka.
Kr贸l Lorien przebudzi艂 si臋 i zmieszany spojrza艂 na plecy i ramiona Haldira. Czy lekko dr偶a艂y czy tylko mu si臋 wydawa艂o? Nigdy dot膮d elf z Doriathu nie sprawi艂 przykro艣ci swojemu wiernemu stra偶nikowi i my艣l, 偶e co艣 by艂o nie w porz膮dku, niepokoi艂a go.
· Dok膮d si臋 wybierasz, przyjacielu? - zapyta艂 Celeborn widz膮c, 偶e Haldir zbiera si臋 do wyj艣cia.
· Mam obowi膮zki - odpowiedzia艂 m艂odszy elf g艂osem wyzutym z jakichkolwiek emocji.
· Haldir... - Celebornowi nie podoba艂 si臋 spos贸b, w jaki jego podw艂adny si臋 do niego odezwa艂. Nigdy nie mieli przed sob膮 nic do ukrycia, ufali sobie. Nie doczekawszy si臋 reakcji, elf usiad艂 na pos艂aniu i szybko z艂apa艂 nadgarstek Haldira w 偶elaznym u艣cisku.
· Haldir... - zacz膮艂 Celeborn ostrzegawczo.
· Musz臋 i艣膰.
Stra偶nik wyswobodzi艂 swoj膮 d艂o艅 i szybko wyszed艂 z komnaty, zostawiaj膮c za sob膮 bardzo niezadowolonego pana Lorien. Celeborn zrezygnowany opad艂 na pos艂anie. Przymkn膮艂 powieki, ws艂uchuj膮c si臋 w delikatny szum drzew. Wszystkie zdawa艂y si臋 m贸wi膰 o tym samym.
/Trac臋 go.../
--------------------------------------------------------------------------------
Haldir zamkn膮艂 za sob膮 drzwi. Obrzuci艂 niech臋tnym spojrzeniem swoj膮 du偶膮 sypialni臋 i niedbale rzuci艂 torb臋 na pod艂og臋. Usiad艂 ci臋偶ko na 艂贸偶ku i pochyli艂 g艂ow臋, zatapiaj膮c d艂ugie palce we w艂osach. Oddycha艂 ci臋偶ko, jego d艂onie lekko dr偶a艂y, a od nat艂oku my艣li rozbola艂a go g艂owa. Co go podkusi艂o, 偶eby od razu po powrocie p贸j艣膰 prosto do Celeborna? Nie znajduj膮c odpowiedzi, zabra艂 si臋 za rozpakowywanie. Wytrz膮sn膮艂 rzeczy z torby. Na pod艂odze utworzy艂a si臋 sterta ubra艅, na jej szczycie za艣 zal艣ni艂o polerowane szk艂o. Haldir zmarszczy艂 brwi. Si臋gn膮艂 po fiolk臋 i jego twarz wykrzywi艂 brzydki grymas. Zamachn膮艂 si臋 i z ca艂ej si艂y rzuci艂 buteleczk膮 o pod艂og臋. Tysi膮ce drobnych kawa艂eczk贸w szk艂a rozsypa艂o si臋 po komnacie. Nie dbaj膮c o ba艂agan, jaki zostawia za sob膮, stra偶nik spiesznym krokiem opu艣ci艂 sw贸j tallan.
Po kilku minutach dotar艂 na pole 膰wicze艅. Jak zwykle kr臋ci艂o si臋 tam wielu elf贸w, starszych oraz m艂odszych - takich, kt贸rzy dopiero starali si臋 o przyj臋cie do s艂u偶by na granicach. Stra偶nik szybo odnalaz艂 wzrokiem dow贸dc臋 armii Lothlorien, wydaj膮cego w艂a艣nie jakie艣 rozkazy. By艂 to elf ju偶 niem艂ody, zas艂u偶ony i wierny swoim zasadom. Haldir podszed艂 do niego i sk艂oni艂 si臋.
- Suilad, Kapitanie.
- Suilad, Haldir. My艣la艂em, 偶e masz wolne.
- W艂a艣nie w tej sprawie przychodz臋. Prosz臋 o przydzielenie mi patroli na p贸艂nocno-wschodniej granicy.
- Przecie偶 dopiero co stamt膮d wr贸ci艂e艣.
- Zgadza si臋. Prosz臋 jednak o przydzielenie mi s艂u偶by na granicach.
Kapitan przyjrza艂 mu si臋 badawczo. To niebywa艂e, aby elf, kt贸ry ledwie wr贸ci艂 z posterunku, spieszy艂 si臋 z powrotem na patrol. Znaj膮c jednak Haldira, starszy elf postanowi艂 nie pyta膰 o powody. Je艣li elf chcia艂 wr贸ci膰 do pracy, on ch臋tnie go gdzie艣 wy艣le.
- Dobrze. Pojedziesz tam za dwa dni.
- Wola艂bym. wola艂bym pojecha膰 ju偶 dzi艣.
Dow贸dca nie kry艂 zdziwienia, ale tylko pokiwa艂 g艂ow膮. Haldir zasalutowa艂 i odszed艂 w g艂膮b lasu.
Nie by艂o w jego zwyczaju ucieka膰 przed problemami, wola艂 jednak zmierzy膰 si臋 z armi膮 goblin贸w ni偶 jeszcze raz spotka膰 pe艂ne wyrzut贸w spojrzenie Celeborna. Galadhrim zwinnie wspi膮艂 si臋 na drzewo i wygodnie usiad艂 na d艂ugim, grubym konarze. Pogr膮偶ony w ciszy pozwoli艂 my艣lom pop艂yn膮膰 swobodnie.
--------------------------------------------------------------------------------
By艂o ju偶 p贸藕ne popo艂udnie, kiedy Galadriel odnalaz艂a swojego m臋偶a. Odwo艂a艂 tego dnia wszystkie zebrania i znikn膮艂 w jednym z zak膮tk贸w ogromnego ogrodu. Gdy go znalaz艂a sta艂 wpatrzony przed siebie w jaki艣 nieokre艣lony punkt. Podesz艂a i bez s艂owa po艂o偶y艂a mu d艂o艅 na ramieniu. Czu艂a jego niepok贸j, z艂o艣膰 i 偶al, oraz mn贸stwo innych uczu膰, kt贸re j膮 r贸wnie偶 zasmuci艂y. Ch臋tnie przyj膮艂 gest pocieszenia, przykrywaj膮c swoj膮 d艂oni膮 jej mniejsz膮 d艂o艅. U艣miechn膮艂 si臋 smutno.
/Wiedzia艂a艣, 偶e to nast膮pi, prawda?/
/Tak./
/Dlaczego mi nie powiedzia艂a艣?/
/Nie chcia艂am zak艂贸ca膰 twojego szcz臋艣cia. Musisz si臋 z tym pogodzi膰. Niekt贸re rzeczy s膮 poza naszym zasi臋giem. Musisz pozwoli膰 mu odej艣膰./
Nie mog膮c si臋 zdoby膰 na s艂owa, Celeborn pokiwa艂 tylko niepewnie g艂ow膮.
I tak sam nie wierzy艂 swojemu zapewnieniu.
--------------------------------------------------------------------------------
W臋dr贸wka przez Mroczn膮 Puszcz臋 po zmroku by艂a samob贸jstwem. Dotyczy艂o to nie tylko po艂udniowej cz臋艣ci lasu, na p贸艂nocy by艂o co prawda bezpieczniej, ale z艂e bestie nie zna艂y granic.
Do zachodu s艂o艅ca brakowa艂o jeszcze tylko godziny, gdy ma艂a grupa elf贸w ujrza艂a szczyty kamiennej groty pa艂acu kr贸la elf贸w. W ciszy spojrzeli po sobie i osi膮gn膮wszy porozumienie ruszyli przed siebie.
Ko艅, na kt贸rym jecha艂 Legolas, mimo niewielkiego ci臋偶aru na grzbiecie, by艂 ju偶 zm臋czony. Ksi膮偶e poklepa艂 zach臋caj膮co zwierz臋 po 艂bie i mi臋kko wyszepta艂 kilka s艂贸w. Chcia艂 by膰 ju偶 w domu. Najch臋tniej zosta艂by w Lorien, ale takie rozwi膮zanie nie wchodzi艂o w rachub臋. Zrezygnowany, g艂odny i niepocieszony dotar艂 wraz z kompani膮 do granic kr贸lestwa patrolowanych przez le艣nych elf贸w. Stamt膮d ruszyli dalej, by nied艂ugo po zmroku dotrze膰 do serca kr贸lestwa.
--------------------------------------------------------------------------------
Legolas niecierpliwie czeka艂 na wezwanie. Snu艂 si臋 po komnacie nie mog膮c znale藕膰 sobie zaj臋cia, kt贸re skr贸ci艂oby czas oczekiwania. Wreszcie rozleg艂o si臋 g艂o艣ne pukanie. Ksi膮偶臋 szybko otworzy艂 drzwi i ujrza艂 jednego z zaufanych doradc贸w ojca; dostojnego i lojalnego kr贸lowi elfa. Jednego z tych, dla kt贸rych ca艂膮 pasj膮 by艂a polityka i dyplomacja, czyli co艣, co Legolasa nigdy nie interesowa艂o.
Doradca skinieniem da艂 znak m艂odemu ksi臋ciu, aby uda艂 si臋 za nim. Z ka偶dym krokiem Legolas czu艂 si臋 coraz bardziej zdenerwowany, chocia偶 nie by艂o ku temu wyra藕nego powodu. Wreszcie stan膮艂 pod pot臋偶nymi d臋bowymi drzwiami, wzi膮艂 g艂臋boki oddech i mocno zapuka艂. Zza drzwi us艂ysza艂 tylko jedno s艂owo: "wej艣膰".
Przest膮pi艂 pr贸g pogr膮偶onego w p贸艂mroku pokoju. Rozejrza艂 si臋. Misternie rze藕bione biurko z buczyny, rega艂y pe艂ne starych wolumin贸w i futrzane chodniki na pod艂odze nie pozostawia艂y w膮tpliwo艣ci co do pozycji i stanu maj膮tkowego osoby, kt贸ra urz臋dowa艂a w tym pomieszczeniu. Centralne miejsce na 艣cianie naprzeciwko okna zajmowa艂 du偶y obraz pi臋knego elfa o wynios艂ym spojrzeniu. By艂 to Oropher, kt贸rego Legolas nie zd膮偶y艂 pozna膰. Od Ostatniego Sojuszu min臋艂y setki lat, ale duch poleg艂ego kr贸la nadal by艂 obecny w murach pa艂acu i w pami臋ci Thranduila.
Skierowa艂 wzrok w stron臋 buzuj膮cego ogniem kominka. Sta艂y tam dwa du偶e, ustawione ty艂em do pokoju fotele. Kr贸l siedzia艂 w jednym z nich, trzymaj膮c w d艂oni kielich ze swoim ulubionym trunkiem. Szlachetny kamie艅 pier艣cienia osadzonego na d艂ugim, zgrabnym palcu l艣ni艂 purpurowym, odbitym od ognia blaskiem.
M艂ody elf podszed艂 do ojca, ukl臋kn膮艂 na jedno kolano i poca艂owa艂 jego d艂o艅.
- M贸j Panie. Ojcze.
- Synu. Wsta艅 i usi膮d藕, opowiedz mi o swoim pobycie w Z艂otym Lesie.
Legolas z wdzi臋czno艣ci膮 przyj膮艂 propozycj臋, zaj膮艂 miejsce naprzeciwko ojca i spojrza艂 na niego. Thranduil nie mia艂 na skroniach korony, ale nie mo偶na by艂o pomyli膰 go z 偶adnym innym elfem. Emanowa艂a z niego dostojno艣膰 i powaga; budzi艂 respekt, jak niewielu elf贸w w 艢r贸dziemiu.
Legolas podzi臋kowa艂 za zaoferowany w ciszy kielich wina i rozpocz膮艂 zdawanie relacji z podr贸偶y i pobytu w Lorien. Opowiada艂 du偶o i ze szczeg贸艂ami, pozostawiaj膮c jednak niekt贸re rzeczy dla siebie. Przez ca艂y czas jego opowie艣ci Thranduil milcza艂 i badawczo mu si臋 przygl膮da艂. Ksi膮偶臋 stara艂 si臋 nie zwraca膰 na to uwagi, aby nie denerwowa膰 si臋 jeszcze bardziej. Gdy uzna艂, 偶e wszystko zosta艂o ju偶 powiedziane, zamilk艂.
- Wi臋c szkoli艂 ci臋 Haldir. - kr贸l m贸wi艂 spokojnie, nape艂niaj膮c na nowo swoj膮 pust膮 ju偶 czar臋. - i nie mieli艣cie innych kompan贸w?
- Nie.
Legolas poruszy艂 si臋 niespokojnie w swoim fotelu. Thranduil jak gdyby nigdy nic kontynuowa艂.
- Tak. jego umiej臋tno艣ci w pos艂ugiwaniu si臋 broni膮 s膮 znane. Chocia偶 nie tylko broni膮. - doda艂 kr贸l z dziwnym u艣miechem. - od wiernego stra偶nika Celeborna mo偶na si臋 zapewne wiele nauczy膰. ale Celeborn nie lubi si臋 dzieli膰.
Dziwne i dwuznaczne s艂owa ojca zaintrygowa艂y go. Musia艂 ugry藕膰 si臋 w j臋zyk, aby nie zada膰 kilku dr臋cz膮cych go pyta艅. Kr贸l Mrocznej Puszczy by艂 przebieg艂y, potrafi艂 naprowadzi膰 rozm贸wc臋 na dany temat i wyci膮gn膮膰 z niego ile si臋 da. Ksi膮偶臋 siedzia艂 cicho, czuj膮c, 偶e policzki pal膮 go coraz mocniej . Chwa艂a Elbereth, 偶e w pomieszczeniu panowa艂 p贸艂mrok.
Stwierdziwszy, 偶e nic wi臋cej nie wsk贸ra, Thranduil pozwoli艂 synowi odej艣膰. Gdy Legolas sta艂 ju偶 pod drzwiami, kr贸l cicho si臋 odezwa艂.
- Nie zawsze warto si臋ga膰 po co艣, co nie jest twoje, synu, i co ci si臋 nie nale偶y. Quel kaima. [艣pij dobrze]
Legolas zmarszczy艂 tylko brwi i, 偶ycz膮c ojcu mi艂ej nocy, bezg艂o艣nie wyszed艂.
--------------------------------------------------------------------------------
Zmierzcha艂o, a Haldir nadal siedzia艂 w konarach drzewa, bezmy艣lnie patrz膮c si臋 przed siebie. Wewn臋trzna walka, jak膮 stoczy艂 ze swoimi my艣lami, pozostawi艂a go z uczuciem przera偶aj膮cej pustki. Nie mia艂 z kim podzieli膰 si臋 swoimi problemami. Co prawda bracia wiedzieli o jego wi臋zi z Celebornem, ale nie by艂 to temat, kt贸ry cz臋sto poruszali w rozmowach. Uwa偶ali to za prywatn膮 spraw臋 swojego brata, kt贸r膮 nie powinni si臋 ani interesowa膰, ani te偶 jej os膮dza膰. Haldir by艂 im za to wdzi臋czny, ale teraz chcia艂 mie膰 przy sobie kogo艣, kto potrafi艂by go wys艂ucha膰. Mia艂 tyle do powiedzenia., chocia偶. w艂a艣ciwie to sam nie wiedzia艂, o co mu chodzi艂o. Nie potrafi艂 zidentyfikowa膰 藕r贸d艂a problemu, kt贸ry sprawia艂, 偶e elf nie m贸g艂 odnale藕膰 spokoju.
Co艣 po艂askota艂o go po policzku. Haldir si臋gn膮艂 d艂oni膮 i chwyci艂 rdzawoczerwony li艣膰. Delikatnie przejecha艂 opuszkiem kciuka po rozpostartych 偶y艂kach li艣cia i westchn膮艂 ci臋偶ko. Ten kolor. taki sam, jak pami臋tnej jesieni wiele lat temu.
#####Retrospekcja#####
Jesie艅 by艂a najpi臋kniejsz膮 por膮 roku w Lothlorien. Tylko z nielicznych drzew opada艂y li艣cie, podczas gdy inne przyobleka艂y si臋 srebrn膮 paj臋czyn膮. Zanim jednak opad艂y i pokry艂y szeleszcz膮cym dywanem ziemi臋, mieni艂y si臋 pi臋knymi ognistymi kolorami.
Haldir 偶wawo zmierza艂 w stron臋 kr贸lewskiego tallanu. By艂 podekscytowany. Jego zwierzchnik poinformowa艂 go, 偶e ma zast膮pi膰 jednego ze stra偶nik贸w gwardii kr贸lewskiej, kt贸ry ruszy艂 z jakim艣 wa偶nym pos艂annictwem do Imladris. Jego zadaniem mia艂o by膰 czuwanie u szczytu d艂ugich, kr臋tych schod贸w i anonsowanie przyby艂ych go艣ci do Galadriel i Celeborna. Spotka艂 go niebywa艂y zaszczyt, gdy偶 gwardia kr贸lewska by艂a elitarn膮 grup膮 i aby si臋 do niej dosta膰 trzeba by艂o przej艣膰 liczne szkolenia i d艂ug膮 drog臋 awans贸w. Jednak z polecenia kapitana Haldir mia艂 si臋 tam stawi膰 zaraz po powrocie z patrolu na granicach.
Elf niemal w podskokach dotar艂 na g贸r臋. Wzi膮艂 g艂臋boki oddech ruszy艂 w g艂膮b pomieszczenia. Mimowolnie zwolni艂, aby m贸c przyjrze膰 si臋 wn臋trzu kr贸lewskiego tallanu. Rozgl膮da艂 si臋 z ciekawo艣ci膮 na boki, a偶 w ko艅cu skierowa艂 wzrok w g贸r臋 na kunsztownie pomalowane sklepienie. Zaabsorbowany kolorowymi malowid艂ami nie zauwa偶y艂 nawet obecno艣ci jeszcze jednej osoby w pobli偶u. Dopiero g艂臋boki, m臋ski g艂os wyrwa艂 go z zamy艣lenia.
- Podoba si臋?
Celeborn sta艂 zaledwie kilka metr贸w od niego i u艣miecha艂 si臋 przyja藕nie. Haldir zbeszta艂 siebie w my艣lach za to, i偶 nie zauwa偶y艂 zbli偶aj膮cego si臋 osobnika (kr贸la). Jak mia艂 strzec swojego pana, skoro nie wyczu艂 nawet jego obecno艣ci? Nied艂ugo jednak pami臋ta艂 o swojej nieostro偶no艣ci. Wpatrywa艂a si臋 niego para du偶ych, m膮drych oczu o najbardziej niesamowitym kolorze jaki w 偶yciu widzia艂. Oczywi艣cie nie raz widzia艂 kr贸la Lorien, nigdy jednak nie znajdowa艂 si臋 tak blisko niego. Celeborn by艂 bardzo wysoki, nawet jak na elfa i dobrze zbudowany. Przystojna twarz nie nosi艂a 艣lad贸w przebytych lat, tylko w oczach wida膰 by艂o g艂臋bi臋 i m膮dro艣膰 prze偶ytych lat. Haldir po chwili u艣wiadomi艂 sobie, 偶e nie do艣膰, i偶 bezczelnie si臋 gapi艂 na niego, to jeszcze nie odpowiedzia艂 na pytanie.
- Tak, bardzo 艂adne - odpowiedzia艂 niezgrabnie.
Celeborn wyci膮gn膮艂 do niego d艂o艅 w przyjacielskim ge艣cie.
- Haldir, jak s膮dz臋.
- Tak, m贸j panie. - odpowiedzia艂 stra偶nik lekko 艣ciskaj膮c d艂o艅 starszego elfa.
Patrz膮c sobie w oczy jeszcze przez chwil臋 trzymali swoje d艂onie; d艂u偶ej ni偶 nakazywa艂a przyzwoito艣膰.
##### Koniec retrospekcji #####
CDN (mo偶e)
 |
|
Komentarze |
dnia pa糳ziernika 18 2011 14:01:08
Komentarze aechiwalne przeniesioneprzez admina
Kirikos (Brak e-maila) 13:29 04-12-2004
Bardzo 艂adne,takie ciep艂e i g艂臋bokie.Szkoda,偶e nie ma nast臋pnej cz臋艣ci.Mo偶e da si臋 z tym co艣 zrobi膰?
Puppetdoll (Brak e-maila) 22:05 21-02-2006
艢wietnie napisane Ciep艂e kochane z kilkoma b艂臋dami ale naprawd臋 艣wietne Mi艂o si臋 czyta艂o
Scatha (Brak e-maila) 08:50 23-07-2007
To ja powiem tylko, 偶e pi臋knie ^^
ashes (Brak e-maila) 21:14 23-04-2010
B艂agam, niech nast膮pi ten ci膮g dalszy, albowiem odchodz臋 od zmys艂贸w!
Jak tak mo偶na przerwa膰 w takim momencie?!
Czyta si臋 niezmiernie lekko, naprawd臋 艣wietne! |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|