艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Ku藕nia mod艂贸w 1 |
Konkurs: "DEMON"
"Ku藕nia Mod艂贸w"
"Ojcze Nasz"
Autor: Demon Lionka
E-mail: demon-lionka@tlen.pl
Drauga po d艂u偶szej chwili zastanowienia doszed艂 do wniosku, 偶e otworzy na pr贸b臋 jedno oko. Widok, jaki rozci膮gn膮艂 si臋 przed nim, obejmowa艂 czyj膮艣 r臋k臋 urwan膮 od 艂okcia w d贸艂, czyje艣 udo przebite na wylot dzid膮 i przymocowane tym sposobem do czyjej艣 klatki piersiowej oraz czyje艣 z艂amane wp贸艂 skrzyd艂o.
Od贸r dooko艂a przypomina艂 znany mu zapach p贸l bitewnych, po brzegi wype艂nionych woni膮 ziemi, krwi i innych ma艂o efektownych wydzielin b臋d膮cych szczytem dokona艅 fizjologii cia艂a. Drauga mia艂 w swoim 偶yciu szereg okazji wdycha膰 gorsze smrody, wi臋c zmarszczy艂 tylko nos i zdecydowa艂 si臋 otworzy膰 drugie oko. Pole widzenia poszerzy艂o si臋 o dodatkowe makabreski, z艂o偶one z pokrwawionych strz臋p贸w cia艂 i malowniczo wplecionych w nie, ostro zako艅czonych kawa艂k贸w broni.
Drauga usiad艂. Pod ty艂kiem wyra藕nie czu艂 czyje艣 niewygodne stawy kolanowe, ale nie zmieni艂 pozycji. Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 i sam zdziwi艂 si臋, 偶e si臋gaj膮ce po艂owy plec贸w jasne loki nadal by艂y zwi膮zane wysoko wst膮偶k膮 w poziome, czarno-b艂臋kitne paski. Rozejrza艂 si臋 za swoim he艂mem, ale k艂臋bowisko poszarpanych cia艂 i postrz臋pionych szmat uniemo偶liwi艂o rekonesans.
Popatrzy艂 na pole bitwy tak beznami臋tnie, jakby mia艂 do czynienia z 艂adnym, panoramicznym malowid艂em, a nie z obrazem wojennej masakry. Uzna艂, 偶e na ten moment stanowi jedyny przejaw 偶ycia w promieniu kilku kilometr贸w, dlatego bez obawy zrzuci艂 ci臋偶ki napier艣nik, naramienniki i jeden nagolennik, przelotnie zastawiaj膮c si臋 tylko, gdzie zawieruszy艂 mu si臋 drugi. Brak przeciwnik贸w nijak go nie martwi艂, poniewa偶 Drauga, spadkobierca ery wiking贸w, nale偶a艂 do tej klasy Demon贸w, kt贸re bez 偶adnego szczeg贸lnego powodu umiej膮 poturbowa膰 inne Demony tak, 偶eby wygl膮da艂y jak po wpadni臋ciu do 艣rodka dzia艂aj膮cego na pe艂nych obrotach silnika samolotu, a wobec Anio艂贸w bynajmniej nie zachowuj膮 si臋 bardziej humanitarnie. Powoli rozprostowa艂 i z艂o偶y艂 skrzyd艂a. Jedna z艂amana kostka w jego uj臋ciu klasyfikowa艂a si臋 raczej do rangi powierzchownego skaleczenia, a nie ci臋偶szego obra偶enia, kt贸rym trzeba by zawraca膰 g艂ow臋 Mastemie. Dematerializowa艂 skrzyd艂a, 偶eby nie przeszkadza艂y mu i艣膰.
Demon mia艂 na sobie 偶abot na wysokiej kryzie, kr贸tkie bolerko z r臋kawami do 艂okci za艂o偶one na d艂ug膮 bia艂膮 koszul臋 z koronkowymi mankietami i sk贸rzane spodnie wpuszczone w wysokie buty oficerki. W tej chwili mia艂 tak偶e dwie strza艂y wbite w lewy bark, dziur臋 od kuli w okolicy biodra oraz rozproszone wsz臋dzie plamy krwi, swojej i cudzej. Pomimo, 偶e nie by艂y to elementy jego standardowego wyposa偶enia, zdarza艂y si臋 nader cz臋sto i zazwyczaj mia艂y 艣cis艂y zwi膮zek z bitwami, b膮d藕 b贸jkami w karczmach.
Ponownie potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, jakby mia艂o to odwie艣膰 m贸zg od nieustannego przyjmowania impuls贸w b贸lu od receptor贸w nerwowych rozsianych g臋sto po ca艂ym obitym, pokaleczonym ciele. Drauga nie przyjmowa艂 do wiadomo艣ci, 偶e jest ranny, dop贸ki m贸g艂 stan膮膰 i i艣膰. Nawet, je艣li chodzenie wi膮za艂o si臋 z ogromnym b贸lem i pow艂贸czeniem praw膮 nog膮. Utykaj膮c, Demon ruszy艂 naprz贸d, 艣lizgaj膮c si臋 na b艂ocie, krwi i czyich艣 wyprutych jelitach. Wykona艂 seri臋 dziwnych wygi臋膰, ilustruj膮cych walk臋 z kierunkiem pracy w艂asnych staw贸w, ale w ko艅cu uda艂o mu si臋 od艂ama膰 drzewce strza艂, kt贸re do tej pory ma艂o sympatycznie stercza艂y z jego barku. Po rodzaju zastosowanych pi贸r zidentyfikowa艂 obie jako nale偶膮ce do Anio艂贸w Bogactw. Uzna艂, 偶e mo偶e teraz potraktowa膰 ca艂膮 profesj臋 jako swojego nowego wroga klasowego.
Pomi臋dzy wywleczonymi flakami, pogi臋tym uzbrojeniem a zastyg艂ymi w najdziwaczniejszych pozach cia艂ami, le偶a艂y porozrzucane bez艂adnie puste strzykawki, porwane opakowania banda偶y i fragmenty dzielonych w po艣piechu opasek elastycznych. Sanitariusze obu stron musieli przej艣膰 ju偶 przez pole bitwy i zgarn膮膰 wszystkie, wykazuj膮ce cho膰by najs艂absze oznaki 偶ycia, strz臋py cia艂. Drauga sarkn膮艂 tylko, u艣wiadomiwszy sobie, 偶e zosta艂 wzi臋ty za zmar艂ego i zostawiony w otoczeniu czego艣, co da艂oby rad臋 uto偶sami膰 z instalacj膮 artystyczn膮 cz艂owieka, kt贸remu si臋 wydaje, 偶e maj膮c tytu艂 magistra sztuki przy nazwisku mo偶na usypa膰 g贸r臋 zmasakrowanych w r贸偶nym stopniu trup贸w i b臋dzie ona nios艂a ze sob膮 jakie艣 szczeg贸lne przes艂anie dla 艣wiata. Noga zabola艂a go mocniej, kiedy potkn膮艂 si臋 na czyim艣 oku i 藕le stan膮艂. Jak na zimnego umarlaka nad podziw wyra藕nie odczuwa艂 wszystkie bod藕ce nerwowe.
- Tilarids - mrukn膮艂 i wyci膮gn膮艂 d艂o艅, w kt贸rej pojawi艂 si臋 d艂ugi miecz.
Drauga wiedzia艂, 偶e Tilaridsa nie wykuto po to, by s艂u偶y艂 za lask臋 do podpierania si臋, ale maj膮c w alternatywie schylanie si臋 po cudzy miecz i wycieranie go z cieczy, spo艣r贸d kt贸rych krew by艂aby najbardziej estetyczna, uzna艂, 偶e nie ma wi臋kszego wyboru. Opar艂 si臋 ca艂ym ci臋偶arem na r臋koje艣ci, a runiczna inskrypcja na g艂owni rozjarzy艂a si臋 ostrzegawczo.
- Wiem, wiem, staruszku... Daj mi nabra膰 oddechu i ju偶 si臋 st膮d zabieramy... - napisy przygas艂y i teraz pulsowa艂y tylko b艂臋kitnawym 艣wiat艂em.
Gdyby Drauga nie przesun膮艂 wzrokiem po martwym krajobrazie, prawdopodobnie tak samo jak sanitariusze przegapi艂by jedyny, poza nim samym, przejaw 偶ycia w bli偶szej i dalszej okolicy.
Demon zdo艂a艂 wywindowa膰 si臋 do siadu, ale ze wstaniem mia艂 chyba zbyt du偶o problem贸w, bo po chwili osun膮艂 si臋 w b艂oto i tylko dr偶膮ce ko艅c贸wki skrzyde艂 informowa艂y Draug臋, 偶e powrotu na poziom gruntu nie spowodowa艂a 艣mier膰. Sam w sobie m贸g艂 obchodzi膰 spadkobierc臋 wiking贸w w stopniu por贸wnywalnym do zesz艂orocznego 艣niegu, dlatego ciekawo艣膰, a nie samaryta艅ska ch臋膰 niesienia pomocy, sprawi艂a, 偶e zbli偶y艂 si臋 do le偶膮cego Demona.
- Ty, zdechlaku. 呕yjesz? - opar艂 si臋 na mieczu i zdrow膮 nog膮 tr膮ci艂 jego g艂ow臋 w oczekiwaniu na najdrobniejsz膮 cho膰by reakcj臋 ze strony 偶ycia, kt贸re wola艂oby skona膰 w 艣wi臋tym spokoju.
Znalezisko wyra藕nie tkwi艂o w stanie agonalnym od d艂u偶szego czasu, ale Drauga na oko oceni艂, 偶e nie wybiera艂o si臋 jeszcze w za艣wiaty 艣ladami tysi臋cy walaj膮cych si臋 dooko艂a zdekompletowanych Anio艂贸w i Demon贸w. Eksperymentalnie kopn膮艂 je w okolice nerek, ale jedynym uzyskanym skutkiem by艂o przetoczenie cia艂a z boku na brzuch. Twarz Demona zanurzy艂a si臋 w b艂ocie, a Drauga przez chwil臋 medytowa艂 nad nim, zastanawiaj膮c si臋, dlaczego 偶o艂nierz nie poczyni艂 偶adnych krok贸w w kierunku odzyskania dost臋pu do tlenu. Z艂apa艂 go za si臋gaj膮c膮 艂okcia r臋kawiczk臋 bez palc贸w naci膮gni臋t膮 na r臋kaw ubrania, kt贸re w uj臋ciu pami膮tki po erze wiking贸w by艂o skrojone przez kogo艣, kto zbyt pofolgowa艂 swoim chorym fantazjom. Uniesiona i puszczona nast臋pnie r臋ka zgodnie z przewidywaniami z mlaszcz膮cym ciapni臋ciem bezw艂adnie wyl膮dowa艂a z powrotem w krwawym b艂ocie.
Drauga mia艂 dusz臋 eksperymentatora. Chwyci艂 za brudny ko艂nierz, bez wi臋kszego wysi艂ku poderwa艂 nie stawiaj膮ce cho膰by cienia oporu cia艂o do g贸ry i odrzuci艂 od siebie na odleg艂o艣膰 kilku metr贸w. Demon z 艂oskotem uderzy艂 w czyj艣 偶elazny pancerz, po czym bez wi臋kszej walki ust膮pi艂 sile grawitacji i stoczy艂 si臋 z kopczyka martwych Anio艂贸w na d贸艂. Drauga my艣la艂 ju偶, 偶e zastygnie teraz tam - z nogami na czyim艣 rozprutym brzuchu i wykrzywion膮 pod dziwnym k膮tem g艂ow膮, wpasowan膮 mi臋dzy czyje艣 udo i czyje艣 skrzyd艂o - kiedy Demon uni贸s艂 si臋 na 艂okciach, przeczo艂ga艂 na pierwotne miejsce spoczynku, z艂apa艂 za r臋k臋 co艣, co wygl膮da艂o jak tusza odarta ze sk贸ry i cz臋艣ciowo z mi臋艣ni, a potem u艂o偶y艂 si臋 obok niej i zamkn膮艂 oczy.
Drauga, kt贸rego wychowanie w aspektach uczuciowych by艂o bardziej ni偶 topornie ciosane, skrzywi艂 si臋 z obrzydzeniem. Mia艂 pe艂n膮 艣wiadomo艣膰 istnienia s艂owa "romantyczny", ale nie u偶ywa艂 go prawie nigdy, a ju偶 zw艂aszcza nie u偶y艂by go na okre艣lenie Demona tul膮cego do siebie okrwawione strz臋py kochanki lub kochanka z twardym zamiarem poniesienia 艣mierci u jej/jego boku.
- Czysty debilizm - oznajmi艂 bez ogr贸dek, bez owijania w bawe艂n臋 i w og贸le bez cienia jakiejkolwiek subtelno艣ci. - Mo偶esz si臋 uratowa膰, zdechlaku. Nie jeste艣 ci臋偶ko ranny. Kto艣 tam na g贸rze chyba zanurkowa艂 do Kanionu Kolorado g艂ow膮 w d贸艂, skoro wpad艂 na pomys艂 wysy艂ania do walki takiego zabeczanego wymoczka jak ty - przewr贸ci艂 go za pomoc膮 kopniaka na plecy.
Demon nie stawia艂 nawet biernego oporu. Zdawa艂o si臋, 偶e mo偶na by zwi膮za膰 mu ko艅czyny w supe艂, a on nawet nie otworzy艂by oczu. Drauga przyjrza艂 mu si臋 dok艂adniej, ale ka偶dy element tworz膮cy ca艂okszta艂t rozci膮gni臋tego przed nim w b艂ocie 偶o艂nierza nie budzi艂 w dziecku wiking贸w niczego, co da艂oby si臋 nazwa膰 jako艣 przyjemniej ni偶 "odraza".
- Masz na sobie tyle szmat, co baba w 艣redniowieczu. Od uczciwego miecza pewnie by ci si臋 kr臋gos艂up z艂ama艂 i dlatego dali ci te d艂ubacze do paznokci, kt贸re masz przy pasku. O bogowie, i r臋kawiczki bez palc贸w - prychn膮艂, a butem nast膮pi艂 na wierzch d艂oni Demona z niewyszukan膮 min膮 kogo艣 skrajnie zdegustowanego. - B艂臋kitne w艂osy, co za 偶enada... I jakie durne uczesanie na jeden bok. Jak ty w og贸le zak艂adasz na to he艂m? Straszne musz膮 by膰 u was ci臋cia, skoro dali ci takie g贸wniane uzbroj...
I wtedy do Draugi dotar艂o, 偶e uzbrojenie Demona wcale nie by艂o g贸wniane. W og贸le go nie by艂o. Zmarszczy艂 brwi. Ten dziwol膮g musia艂 si臋 tu wzi膮膰 z kosmosu, bo pasowa艂 do tego miejsca nie lepiej ni偶 wo艂y pasuj膮 do karet.
- Jeste艣 intryguj膮cym zjawiskiem przyrodniczym - mocno nadepn膮艂 Demonowi na rami臋, kt贸re chrupn臋艂o sucho do akompaniamentu wrzaskowi b贸lu. - Troch臋 zwierz臋cy by艂 ten okrzyk, ale za艂o偶臋, 偶e umiesz przemawia膰 ludzkim g艂osem. Zabior臋 ci臋 ze sob膮, ale nie zamierzam robi膰 sobie z ciebie s艂u偶by, bo nie potrzebuj臋 rozmazgajonych imbecyli. Dlatego, szczylu, musisz wypowiedzie膰 formu艂k臋 w starodemonicznym, kt贸rego pewnie z racji na szczylowaty wiek nie znasz. Powt贸rz za mn膮 "Neirei akkaru me amun res".
Demon rzuci艂 mu zdeterminowane spojrzenie i mocniej z艂apa艂 odart膮 prawie do 偶ywej ko艣ci r臋k臋. Szczeniak wyra藕nie nie chcia艂 wsp贸艂pracowa膰.
- S艂uchaj no, g贸wniarzu - sykn膮艂 Druga, kt贸ry z cierpliwo艣ci膮 mia艂 tyle samo wsp贸lnego, ile ma s艂oik d偶emu z najnowszym modelem Toyoty. - Je艣li mi tego nie wyskamlesz, to zwleczenie twojej delikatnej dupci z pola bitwy zostanie uznane za ocalenie i prawnie staniesz si臋 moim niewolnikiem. A ja ciebie nie chc臋. Powtarzaj formu艂k臋 z pro艣b膮 o udzielenie pomocy jak r贸wny r贸wnemu, bo mo偶e mi za chwil臋 w nerwach r臋ka drgn膮膰 i b臋d膮 ci臋 w trumnie sk艂ada膰 jak puzzle ze stu dwudziestu kawa艂k贸w. "Neirei akkaru me amun res" - przydusi艂 Demona butem, ale doszed艂 do wniosku, 偶e jemu chodzi w艂a艣nie o to, 偶eby go zabi膰, dlatego w imi臋 p贸j艣cia mu na udry nale偶y przeci膮ga膰 d艂ugo艣膰 jego egzystencji. - Powt贸rz to, zasmarkany bachorze, bo zrobi si臋 jeszcze mniej przyjemnie - przykucn膮艂 i 艣cisn膮艂 dwa palce Demona tak, 偶e po zwolnieniu u艣cisku pod sk贸r膮 musia艂a zosta膰 sama m膮czka kostna. - Chocia偶 wiesz, to ciebie b臋dzie bola艂o, a nie mnie - ostatecznie wzruszy艂 ramionami.
Podni贸s艂 Tilaridsa i beznami臋tnie zatopi艂 jego ostrze w lewym boku Demona tak, 偶eby pogruchota膰 ostatnie dwa 偶ebra. Znajda - zgodnie z oczekiwaniami - zawy艂a z b贸lu.
- Uznaj臋 to za wypowiedzian膮 formu艂k臋.
Kiedy Drauga nachyli艂 si臋, 偶eby chwyci膰 ub艂oconego, zm臋czonego i nieco pokiereszowanego Demona, ten zacz膮艂 nagle okazywa膰 偶ywotno艣膰 na miar臋 piskorza wyrzuconego na brzeg. Spadkobierca wiki艅skiej ery pozwoli艂 si臋 odepchn膮膰 dwa razy, odtr膮ci膰 swoj膮 r臋k臋 cztery, wyrwa膰 ze wst臋pnego chwytu siedem, ale kopniaka w piszczel nie mia艂 najmniejszego zamiaru puszcza膰 p艂azem. Demon zd膮偶y艂 tylko zobaczy膰 czerwony blask i us艂ysze膰 艣wist stali, nim nie zapad艂 w stan nie艣wiadomo艣ci wywo艂any ciosem umiarkowanie lekkim, je艣li rozwa偶a膰 si艂臋 uderzenia w kategoriach bokserskich.
Drauga obrzuci艂 Tilaridsa gniewnym spojrzeniem. Pe艂en najszczerszych ch臋ci dokonania krwawej zemsty zamierza艂 艣ci膮膰 irytuj膮cemu g贸wniarzowi m贸zgoczaszk臋 powy偶ej linii 艂uk贸w brwiowych. To miecz obr贸ci艂 si臋 w jego d艂oni tak, 偶eby uderzy膰 p艂azem w skro艅 Demona i pozbawi膰 go przytomno艣ci.
- Nie wiem, co za pacan twierdzi艂, 偶e przedmioty nie maj膮 duszy i uczu膰 - sykn膮艂. - Ja tam, kurna, przynajmniej raz na tydzie艅 odnosz臋 wra偶enie, 偶e ty mnie nienawidzisz.
Z miecza Drauga przeni贸s艂 wzrok na Demona, kt贸rego twarz do wysoko艣ci uszu zatopi艂a si臋 w podbarwionym czerwieni膮 b艂ocie. Nie sil膮c si臋 na delikatno艣膰 z艂apa艂 go za kark i rzuci艂 na poblisk膮 kupk臋 cia艂. Demon spad艂 na Anio艂a z twarz膮 tak wykrzywion膮, 偶e mog艂aby stanowi膰 podstaw臋 do namalowania upiorniejszej wersji "Krzyku" Muncha. Przetoczy艂 si臋 po jego wy艂amanym skrzydle, osun膮艂 po przedziurawionej tarczy z god艂em Demon贸w Nienawi艣ci, g艂臋boko rozci膮艂 przegub na ukruszonym grocie w艂贸czni, uderzy艂 w czyj艣 zdekapitowany kad艂ub i wreszcie rypn膮艂 mi臋dzy trzy u艣miercone w paskudny spos贸b Diab艂y. Krew ze skaleczonego nadgarstka p艂yn臋艂a wartkim, ciemnym strumieniem.
- Kurwa - niewyszukanym s艂ownictwem nordyjskie dzieci臋 okre艣li艂o ca艂okszta艂t sytuacji. - Ale zawsze to lepiej, 偶e 偶y艂a, a nie t臋tnica.
Rozejrza艂 si臋 za czym艣, co nadawa艂oby si臋 do przewi膮zania rany tak, 偶eby zatamowa膰 krew i nie wywo艂a膰 przy okazji gangreny. Nie znalaz艂 w pobli偶u niczego bardziej sterylnego ni偶 mi臋kki kaftan nawleczony na martwego Anio艂a. By艂 troch臋 ub艂ocony i mia艂 spor膮 dziur臋 okolon膮 czerwon膮 plam膮 - najpewniej po jakim艣 pocisku rozpryskowym - ale zdawa艂o si臋, 偶e w dw贸ch miejscach zachowa艂 nawet wzgl臋dn膮 czysto艣膰.
Drauga bez namys艂u rozci膮艂 ubranie i 艣ci膮gn膮艂 je z trupa, kt贸remu nie przyda艂oby si臋 ju偶 na pewno. Niezbyt wprawnie wykroi艂 z niego paski, najczystszymi obwi膮za艂 ran臋, brudniejszymi przewi膮za艂 czystsze, 偶eby si臋 utrzyma艂y na r臋ku, a potem z zadowoleniem obejrza艂 wyniki w艂asnych poczyna艅. Dla Draugi nie istnia艂 w tej chwili pi臋kniejszy opatrunek, a dla w艂asnego bezpiecze艅stwa lepiej by艂oby mu na to przytakn膮膰 i nie komentowa膰, 偶e wygl膮dem przypomina bardziej k艂臋bek szmat okr臋conych na nadgarstku ni偶 cokolwiek innego.
Wiecz贸r powoli, ale metodycznie przeistacza艂 si臋 w zmierzch. Wiki艅ski Demon uzna艂, 偶e czas najwy偶szy rusza膰. Spojrza艂 krytycznie na nieprzytomn膮 znajd臋 i rozpocz膮艂 proces dok艂adniejszych ogl臋dzin maj膮cych na celu redukcj臋 ci臋偶aru w obliczu konieczno艣ci niesienia b膮d藕 wleczenia za sob膮 bezw艂adnego cia艂a.
- Dziwne pude艂ko, kt贸re rysuje wykres. Niepotrzebne - uzna艂, odpi膮艂 urz膮dzenie od paska, po czym rzuci艂 je gdzie艣 obok. - Kostka z zielonym, migaj膮cym 艣wiate艂kiem. Niepotrzebna. Dwa sk贸rzane pasy z kieszonkami na jaki艣 elektroniczny badziew. Niepotrzebne. Mikroport? Te偶 niepotrzebny. Gdzie to ta艂atajstwo jest przypi臋te tym kablem?... Ko艅ca nie ma, czy co?...
Nagle Drauga zamar艂 na chwil臋. Z ca艂膮 stanowczo艣ci膮 bardzo przyt艂oczy艂a go 艣wiadomo艣膰 tego, 偶e zaaferowany poszukiwaniami pocz膮tku sznura od mikroportu zaw臋drowa艂 r臋kami pod tunik臋 Demona i na ten moment musia艂 wygl膮da膰, jakby 艂膮czy艂a go z nim za偶y艂o艣膰 o charakterze zupe艂nie odmiennym ni偶 szczera, wzajemna niech臋膰. Le偶膮cy w pobli偶u trup Diab艂a wydawa艂 si臋 mie膰 min臋 wysoce zgorszon膮.
Drauga natychmiast odskoczy艂, twarz wykrzywiaj膮c w wyrazie najwy偶szego stadium obrzydzenia. Ze z艂o艣ci膮 z艂apa艂 znajd臋 za ubranie na karku i poci膮gn膮艂 za sob膮 po ziemi. Podpieraj膮c si臋 Tilaridsem, kt贸ry wyra藕nie przesy艂a艂 mu za po艣rednictwem g艂owni po艂yskuj膮ce na czerwono runiczne przekazy o zabarwieniu niew膮tpliwie obra藕liwym i wulgarnym, ruszy艂 w kierunku szpitala polowego Demon贸w.
- Zawsze m贸wi艂em. Tylko palenie, gwa艂cenie, rabowanie i zabijanie. Na byciu dobrym nigdy nie wychodzi si臋 dobrze - warkn膮艂 w艣ciekle.
By艂 rozjuszony. Po cz臋艣ci dlatego, 偶e z kroku na krok nieprzytomny Demon zdawa艂 si臋 wa偶y膰 coraz wi臋cej. A po cz臋艣ci dlatego, 偶e po drugim po艣lizgni臋ciu si臋 na czyich艣 wyprutych wn臋trzno艣ciach postrzelone biodro eksplodowa艂o ostrym b贸lem i Drauga musia艂 przystan膮膰 na chwil臋, 偶eby wiruj膮ce czarne kropeczki cofn臋艂y si臋 i przesta艂y ogranicza膰 widoczno艣膰. Pu艣ci艂 wleczonego Demona, kt贸ry ciapn膮艂 mi臋kko nosem w czyje艣 rozkrojone podbrzusze, po czym podwin膮艂 lekko swoj膮 koszul臋 celem wst臋pnej oceny szk贸d wywo艂anych pociskiem.
- Kurwa ma膰 - sykn膮艂. - Po艣wi臋cony. Gdybym tylko nie by艂 ziemskim Demonem m贸g艂bym na to gwizda膰, a tak mnie jaki艣 skurwiel urz膮dzi艂. Szlag by to, Tilarids. Czarna jucha z rany idzie - pochyli艂 si臋 i chwyci艂 wp贸艂 swoje brudne, pokaleczone i nadal nieprzytomne znalezisko. - Honor honorem, ale je艣li Mastema nie uratuje mi dupy w przeci膮gu godziny, to nie b臋dzie nawet co zbiera膰.
Kiedy z zapadaj膮cych powoli ciemno艣ci zacz膮艂 si臋 wynurza膰 zarys szpitala polowego, Drauga by艂 ju偶 u kresu si艂, cho膰 si臋 do tego nie przyznawa艂, i mia艂 ju偶 bardzo czarne my艣li, cho膰 do tego r贸wnie偶 si臋 nie przyznawa艂. Mi臋dzy szpitalnymi namiotami kr膮偶y艂y niewielkie 艣wiate艂ka. Chodz膮 z pochodniami, skonstatowa艂. Poczu艂, 偶e Demon drgn膮艂 mu w r臋kach. Postawi艂 go na ziemi i pom贸g艂 utrzyma膰 pion, dop贸ki nie min臋艂y pierwsze fale oszo艂omienia.
- Sura-Sura! Nie mog臋 jej tu zostawi膰! Zas艂uguje na godny pogrzeb w Piekle!
- Przesta艅 si臋 szarpa膰, ty ideologicznie popierdolony szczeniaku! Twoj膮 dziewczyn臋 obdar艂o ze sk贸ry, rozumiesz?!
- Puszczaj mnie! Sura-Sura by艂a moj膮 partnerk膮! Nie masz poj臋cia, ile razem prze偶yli艣my!
- Tej wojny na pewno nie! Je艣li nie przestaniesz si臋 szamota膰 to wymusz臋 na tobie pos艂usze艅stwo w spos贸b mniej przyjemny ni偶 krzyki! Nie mo偶esz si臋 pogodzi膰 z tym, 偶e ona nie 偶yje i wygl膮da teraz jak 艣wie偶e 艣cierwo na...
Nie sko艅czy艂. Siarczysty policzek wymierzony przez ni偶szego, wymazanego b艂otem i krwi膮 Demona o du偶o delikatniejszej budowie cia艂a i predyspozycjach bojowych mniej wi臋cej takich jak u 艣wie偶o wyklutego kurczaka bardziej Draug臋 zaskoczy艂 ni偶 zabola艂.
- Nie wa偶 si臋 nazywa膰 w ten spos贸b Sury-Sury, ty ograniczony w rozwoju umys艂owym prymitywie! Nie masz o niczym poj臋cia! M贸zg przeszed艂 ci w tkank臋 mi臋艣niow膮! O ile w og贸le twoja czaszka zawiera艂a kiedykolwiek co艣 takiego jak m贸zg! Nad臋ty, ziemski idiota, kt贸remu si臋 wydaje...
Drauga nie dowiedzia艂 si臋, co mu si臋 w mniemaniu b艂臋kitnow艂osego Demona wydaje, poniewa偶 z otwartych do wrzasku ust najpierw doby艂 si臋 odg艂os odpowiadaj膮cy krztuszeniu, a chwil臋 p贸藕niej spomi臋dzy jego warg zacz臋艂y sp艂ywa膰 stru偶ki krwi. 殴renice okolone granatowymi t臋cz贸wkami uciek艂y w g艂膮b czaszki i ca艂e, marnie prezentuj膮ce si臋, jestestwo znajdy run臋艂o na twarz pod nogi potomka wiking贸w. Z perspektywy, w jakiej teraz m贸g艂 je ogl膮da膰 Drauga, be艂t wystaj膮cy z plec贸w t艂umaczy艂 bardzo wiele i nie wymaga艂 szerszych komentarzy, cho膰 kolejnego "Kurwa" skandynawski dziedzic nie m贸g艂 sobie odm贸wi膰.
Nie tyle na okre艣lenie zastrzelonego przed chwil膮 Demona, ile w reakcji na id膮c膮 w jego stron臋 grup臋 uzbrojonych Anio艂贸w z pochodniami. Szpital polowy musia艂 zosta膰 zdobyty albo opuszczony. Drauga nie traci艂 czasu na zastanawianie si臋, czy wrogowie przeczesywali tylko teren, czy ko艅czyli w艂a艣nie wy偶ynanie rannych przeciwnik贸w. On mia艂 jeden miecz, oni mieli - lekk膮 r臋k膮 licz膮c - cztery kusze, dwa 艂uki, dwa topory, trzy miecze, jeden korbacz, cztery w艂贸cznie i trzy komplety sztylet贸w do rzucania. Nordyjskie dzieci臋 nigdy nie by艂o jako艣 szczeg贸lnie utalentowane w kierunkach matematycznych, ale bez g艂臋bszego liczenia musia艂o przyzna膰, 偶e przewaga Anio艂贸w kwalifikowa艂a si臋 do klasy poj臋膰 zwi膮zanych z przymiotnikami takimi jak "mia偶d偶膮cy", "wyra藕ny" i "ewidentny".
Co nie oznacza bynajmniej, 偶e dumny spadkobierca wiki艅skiej ery nie zamierza艂 zabra膰 ze sob膮 do grobu tylu wrog贸w, ilu tylko da rad臋 siekn膮膰. Stan膮艂 w rozkroku i uni贸s艂 g艂owni臋 Tilaridsa. Cz臋艣膰 Anio艂贸w roze艣mia艂a si臋.
- Strasznie zabawny jeste艣, wiesz? - odezwa艂 si臋 w ko艅cu jeden z nich, lu藕no opieraj膮c sobie kusz臋 o biodro. - Nie wiem, czy si臋 orientujesz, ale w tej chwili masz takie same szanse na prze偶ycie jak jagni臋 wrzucone do klatki pe艂nej g艂odzonych od tygodnia lw贸w. Daruj sobie mo偶e to wywijanie kawa艂kiem metalu i pochyl 艂adnie g艂贸wk臋, to Niniel odetnie j膮 r贸wno mi臋dzy kr臋giem C1 i C2.
- Spieprzaj - warkn膮艂 Drauga. - Strzelili艣cie bezbronnemu dzieciakowi w plecy. Takimi zafajdanymi tch贸rzami wycieramy sobie buty i pod艂ogi w Nifelheimie.
- Nie powiniene艣 by膰 tak wulgarny w ostatnich chwilach swojego 偶ycia. Damy ci szans臋 pomodli膰 si臋 kr贸ciutko przed 艣mierci膮, jak tw贸j kole偶ka.
Drauga tylko na chwil臋 rzuci艂 okiem w stron臋 znajdy, kt贸r膮 taki kawa艂 taszczy艂 a偶 tutaj, 偶eby mog艂y j膮 zabi膰 Anio艂y. Demon podnosi艂 si臋 na kl臋czki bardzo chwiejnie i z bardzo du偶ymi problemami, a potem w istocie sk艂ada艂 d艂onie jak do modlitwy. Drauga splun膮艂, nie odrywaj膮c wzroku od grupy Anio艂贸w. By艂 zm臋czony, wszystko go bola艂o, jedyne wsparcie zajmowa艂o si臋 w艂a艣nie rytua艂ami religijnymi, mia艂 do obrony tylko Tilaridsa, a naprzeciwko kilkunastoosobowy niebia艅ski oddzia艂.
Przysz艂o艣膰 nie malowa艂a si臋 w czarnych barwach. Przysz艂o艣膰 w tej chwili rysowa艂a si臋 nie dalej ni偶 za odcinek czasu wynosz膮cy pi臋膰 minut. Drauga spi膮艂 si臋 do skoku na stoj膮cego najbli偶ej Anio艂a, gdy us艂ysza艂 za sob膮 charcz膮cy g艂os Demona i jego chrapliwy oddech, z du偶膮 doz膮 prawdopodobie艅stwa maj膮cy co艣 wsp贸lnego z be艂tem i uszkodzeniem kt贸rego艣 p艂uca.
- Sa...tani... Pet...re no...enne... dat...ivi... es ni Rel...evte...
- "Szatanie, Ojcze nasz, kt贸ry艣 jest w Piekle" - powt贸rzy艂 bezwiednie Drauga.
- Nie t艂umacz nam tych waszych odra偶aj膮cych mod艂贸w - Anio艂 nazwany przez pierwszego Ninielem zmarszczy艂 nos w wyrazie dezaprobaty. - Niech zostan膮 w wersji starodemonicznej. Nie zale偶y nam, 偶eby wiedzie膰, co za szkaradne b艂agania wznosicie do swojego plugawego Ojca.
Drauga powstrzyma艂 si臋 od wulgarnej oceny w艂asnych szans na prze偶ycie, 偶eby w razie czego nie zgin膮膰 z beznami臋tnym "Kurwa ma膰" na ustach. Czu艂by si臋 pewniej, gdyby szczeniak z ty艂u, zamiast si臋 modli膰, stwarza艂 chocia偶 pozory wsparcia w walce.
Anio艂y zdawa艂y si臋 by膰 bardzo zniesmaczone. Nie rozumia艂y j臋zyka Piek艂a, ale brzmia艂 im wyj膮tkowo szpetnie, ostro i nieprzyjemnie. Drauga te偶 nie rozumia艂. By艂 Demonem ziemskim i to dosy膰 m艂odym. J臋zyk starodemoniczny sta艂 si臋 j臋zykiem gin膮cym, kiedy po Upadku wprowadzili si臋 do Piek艂a wygna艅cy z Nieba i przywlekli ze sob膮 du偶o prostszy w obs艂udze i zapisie j臋zyk anielski. Drauga nie interesowa艂 si臋 g艂臋biej szeroko poj臋t膮 lingwistyk膮, wystarcza艂o mu do wiadomo艣ci, 偶e starodemonicznym umiej膮 m贸wi膰 Arcydemony i Demony najstarsze, a ca艂a reszta pos艂uguje si臋 ju偶 tylko anielskim.
I liturgia wida膰 z sentymentu zosta艂a po starodemonicznemu. Piekielny g贸wniarz zaczyna艂 ca艂e "Petre noenne" drugi raz, coraz pewniejszym g艂osem, bez zaj膮kni臋膰 i ca艂kiem tak, jakby kompletnie zapomnia艂, 偶e ma zadra艣ni臋te p艂uco. Drauga napi膮艂 swoje zm臋czone, apeluj膮ce o zmi艂owanie mi臋艣nie. Zamierza艂 doskoczy膰 do najbli偶ej stoj膮cych Anio艂贸w, poprowadzi膰 Tilaridsa od lewa do prawa i po艂o偶y膰 jednym ci臋ciem trzy z nich, a gdyby po tym ewentualnie jeszcze 偶y艂 - istnia艂o prawdopodobie艅stwo, 偶e cios wyprowadzony od do艂u skosi tego z zielonymi w艂osami, kt贸ry zatoczy si臋 na tego kr臋pego i, upadaj膮c, d藕gnie go swoj膮 w艂贸czni膮, miejmy nadziej臋 w jakim艣 punkcie witalnym. W zamieszaniu mo偶e uda si臋 wyko艅czy膰 jeszcze kilka na "do widzenia", a przynajmniej nikt w Walhalli nie powinien si臋 potem czepi膰, 偶e nie pr贸bowa艂.
Policzy艂 w my艣lach do trzech, kiedy grunt drgn膮艂 mu pod stopami. Anio艂y rozejrza艂y si臋 bacznie dooko艂a, wi臋c Drauga zerkn膮艂 kontrolnie pod nogi, ale nie wygl膮da艂o na to, 偶eby ziemia mia艂a si臋 rozst臋powa膰. Zmarszczy艂 brwi i obr贸ci艂 si臋 w stron臋 dzieciaka. Demon zn贸w le偶a艂 na ziemi. Chocia偶 nie. Tym razem nie le偶a艂. Kl臋cza艂 w b艂ocie z pochylon膮 nisko twarz膮 i wystaj膮cym z plec贸w be艂tem. Dygota艂 lekko w pok艂onie, ale po zreasumowaniu odniesionych przez niego obra偶e艅 nijak nie da艂o si臋 przyj膮膰 nawet roboczej hipotezy, 偶e nie skr臋ca go z b贸lu.
Krzyk oddzia艂u Anio艂贸w sk艂oni艂 Draug臋 do odwr贸cenia si臋 w ich stron臋. Chocia偶 je艣li si臋 dobrze zastanowi膰, to bardziej precyzyjnie by艂oby powiedzie膰 "odwr贸cenia si臋 w stron臋 tego, co w艂a艣nie przestawa艂o by膰 oddzia艂em Anio艂贸w". Spadkobierca ery wiking贸w drgn膮艂.
Sta艂 przed nim wielki czerwony byk, kt贸rego oddech sprawia艂, 偶e z wys艂annikami Nieba dzia艂y si臋 w艂a艣nie r贸偶ne paskudne, nie bardzo estetyczne, a za to bardzo bolesne rzeczy. Tchnienie dociera艂o do niego ciep艂ymi falami, na kt贸rych dryfowa艂y swobodnie p艂on膮ce od艂amki i popi贸艂. Drauga nie dawa艂 wiary opowie艣ciom o tym, jakoby byk za sw贸j wodop贸j mia艂 skalne szczeliny za Zamkiem po brzegi wype艂nione law膮, ale obserwuj膮c wydobyte prosto z gigantycznych p艂uc roz偶arzone powietrze sk艂onny by艂 jeszcze dzi艣 ruszy膰 do ober偶y Pod Weso艂ymi Bukranionami z przeprosinami dla wyzywanego i wy艣mianego swego czasu barmana.
- Szatan... - szepn膮艂 Demon, a byk, zaj臋ty dzia艂alno艣ci膮 ze wszech miar destrukcyjn膮, podni贸s艂 na niego wzrok znad rozrywanych w艂a艣nie na strz臋py Anio艂贸w.
Nordyjskie dzieci臋 niemal zach艂ysn臋艂o si臋 tlenem. Czerwony byk mia艂 oczy wszystkich stworze艅, jakie Drauga kiedykolwiek pozna艂. Pad艂 na kolana, nie dlatego, 偶e chcia艂, ale dlatego, 偶e nogi ugi臋艂y si臋 pod nim, kiedy rozpozna艂 艂agodne spojrzenie swojego wiernego konia Shadelfaxi'ego, m膮dre wejrzenie jednookiego Odyna, bystre Arminiusza, gdy planowa艂 zasadzk臋 w Lesie Teutoburskim, pewne siebie Beriga, kt贸ry wyp艂ywa艂 niewielk膮 flot膮 ze Skandynawii na po艂udnie, dumne Leifa Erikssona, kiedy dotar艂 do l膮du zwanego Vinland, sp艂oszone Szronogrzywego ci膮gn膮cego noc膮 rydwan Maniego, zaniepokojone Thora, zap艂akane Freyi, zrozpaczone Haralda Srogiego pokonanego pod Stamford Bridge w Anglii. Drauga bezwiednie przycisn膮艂 pi臋艣膰 do serca, kt贸re 艣cisn臋艂o si臋 z 偶alu za utraconymi wiekami rozkwitu wiki艅skiej kultury. Demon pierwszy raz od stuleci poczu艂 si臋 tak bardzo opuszczony i samotny na 艣wiecie, na kt贸rym m贸g艂 ju偶 tylko zbiera膰 okruchy minionej ery.
- UNIE艢 G艁OW臉, DZIEDZICU ZAPOMNIANYCH DNI - g艂os czerwonego byka by艂 niski i zdawa艂 si臋 wydobywa膰 ze skalnych za艂om贸w w g艂臋bi ziemi. - NIE PATRZ NA MNIE, ALE NIE OPUSZCZAJ G艁OWY. MOJE DZIELNE DZIECI臉 - Drauga zacisn膮艂 powieki, 偶eby nie musie膰 d艂u偶ej dr臋czy膰 si臋 patrzeniem w oczy wszystkim tym, kt贸rzy byli mu bliscy i przemin臋li razem z czasami wiki艅skiej dominacji na l膮dach i morzach. - M脫J WIKINGU PO艢R脫D DEMON脫W, NIE DAJ ROZPACZY ZAW艁ADN膭膯 SWOIM SERCEM.
- Ojcze... - Drauga mimowolnie zwin膮艂 si臋 do tak samo g艂臋bokiego pok艂onu, jaki oddawa艂 Szatanowi znaleziony przez niego Demon.
Aura czerwonego byka uspokaja艂a, otula艂a przyjemnym ciep艂em. Jego g艂os, dudni膮cy ci臋偶ko w wielkiej przeponie kilka metr贸w ponad powierzchni膮 ziemi, koi艂 zmys艂y i odp臋dza艂 z艂e my艣li. Uczucie b贸lu nap艂ywaj膮cego z kilkunastu co najmniej 藕r贸de艂 zast膮pi艂a b艂ogo艣膰.
- ROZPACZ TO Z艁A OPIEKUNKA, NIE PODAROWUJ JEJ SERCA TAK DZIELNEGO I PI臉KNEGO. S膭 LEPSZE R臉CE, TO NA NICH Z艁脫呕 SERCE SWOJE PORYWCZE I TO IM POZW脫L O NIE DBA膯.
Spadkobierca Skandynaw贸w trwa艂 w pok艂onie. Wra偶enie smutku i samotno艣ci znik艂o jeszcze szybciej i skuteczniej ni偶 oddzia艂 Anio艂贸w, kt贸ry stanowi艂y obecnie stosiki popio艂u metodycznie rozwiewane przez wiatr. S艂ysza艂, 偶e Szatan rozmawia o czym艣 z kl臋cz膮cym za nim Demonem, ale nie rozumia艂 s艂贸w. Do szcz臋艣cia zreszt膮 wystarcza艂a mu tylko obecno艣膰 Ojca i sama melodia jego g艂臋bokiego g艂osu.
Ockn膮艂 si臋 dopiero, kiedy poczu艂 kamienie bez cienia lito艣ci w艂a艣ciwego ska艂om wbijaj膮ce mu si臋 w kolana, b贸l postrzelonego biodra, nieprzyjemne k艂ucie spowodowane grotami strza艂 tkwi膮cymi w barku i lekkie pieczenie policzka, w kt贸re uderzy艂a go znajda. Ci臋偶ar w艂asnej egzystencji powoli otrze藕wia艂 go do reszty. Czerwony byk musia艂 odej艣膰 ju偶 jaki艣 czas temu, a jedynym, co utwierdza艂o cz臋艣ciowo zanurzony jeszcze w mi臋kkiej wacie ot臋pienia umys艂 Draugi w tym, 偶e Szatan pojawi艂 si臋 tu naprawd臋, by艂y p艂on膮ce wysokim ogniem odbite w ziemi 艣lady racic.
- Zdechlak? - zdziwi艂 si臋, kiedy b艂臋kitnow艂osy Demon podszed艂 do niego chwiejnie i opad艂 mu na plecy. - Ty, zdechlaku. U艣winisz mnie b艂otem i krwi膮, odsu艅 si臋.
- Zabior臋 nas do Piek艂a - wycharcza艂a z trudem znajda, cho膰 jeszcze wi臋cej trudno艣ci przysporzy艂y jej starania o chwycenie Draugi pod ramiona.
- Na plecach mnie mo偶e zabierzesz, co? - zakpi艂a pami膮tka po wikingach. - Daj spok贸j, smarkaczu. W takim stanie nie uda艂oby ci si臋 nawet do tamtych kupek popio艂u doczo艂ga膰, a ty 艣nisz o wyprawie do s膮siedniego wymiaru. Tw贸j Dom jest poza naszym zasi臋giem. My艣la艂em, 偶e znajdziemy tu Mastem臋 albo kogokolwiek, kto pomo偶e nam si臋 przenie艣膰, ale wygl膮da na to, 偶e jeste艣my udupieni na Ziemi.
- Jeste艣 skrzydlaty, prymitywny Demonie?
- Mam te偶 poda膰 ci numer buta, wzrost, wag臋 i ulubiony kolor? W ostatnich chwilach 偶ycia bawisz si臋 w ankietera?
- Tak jak my艣la艂em, - Drauga wyczu艂, 偶e znajda u艣miecha si臋 za jego plecami. - jeste艣 form膮 偶ycia na tyle pierwotn膮, 偶e przerasta ci臋 udzielenie odpowiedzi na proste pytanie wymagaj膮ce tylko u偶ycia "tak" albo "nie".
- Nie pozwalaj sobie, bo zrobi臋 ci z brzucha durszlak, a z g艂owy ozdob臋 na kominek.
- A r贸b co chcesz. Nie zale偶y mi na moim 偶yciu.
- Pierdolisz - o艣wiadczy艂 spokojnie Drauga. - Jakby艣 tak bardzo chcia艂 odwali膰 kit臋, to by艣 spokojnie pole偶a艂 z be艂tem w p艂ucku i poczeka艂 grzecznie, a偶 kt贸ry艣 Anio艂 humanitarnie ukr贸ci twoje m臋ki, a nie przywo艂ywa艂 mod艂ami Szatana.
- Powiedzia艂em przecie偶 - Demon westchn膮艂 bole艣nie, po czym opar艂 czo艂o o kark skandynawskiego dziedzica; wysi艂ek, jaki wk艂ada艂 w pr贸by podniesienia Draugi, by艂 por贸wnywalny do stara艅 wiewi贸rki o zdobycie orzecha zamkni臋tego w zakr臋conym s艂oiku i sam Drauga podobnie go potraktowa艂. - Nie zale偶y mi na moim 偶yciu. Chcia艂em, 偶eby ojciec ocali艂 ciebie.
- Pierdolisz jak pot艂uczony, szczylu.
Przez chwil臋 milczeli. Drauga przerwa艂 cisz臋.
- Krew ci leci z nadgarstka. Daj mi 艂apsko, to zacisn臋 mocniej banda偶e, bo si臋 jak ten samob贸jca wykrwawisz.
- Nie trzeba - Demon w dalszym ci膮gu z mizernym skutkiem usi艂owa艂 wsta膰 i podnie艣膰 razem ze sob膮 trzymanego pod ramiona Draug臋. - Zacznij wsp贸艂pracowa膰, inaczej b臋dziemy tu tkwi膰 do nast臋pnego tygodnia.
- Nie podoba mi si臋, 偶e kombinujesz, g贸wniarzu.
- Nie nazywaj mnie g贸wniarzem.
- To wolisz smarkacz, szczyl, bachor czy szczeniak?
Demon nie podj膮艂 zaczepki. Bardzo opornie i nieludzkim wysi艂kiem uda艂o mu si臋 unie艣膰 Draug臋 nieco do g贸ry.
- Nie zaszczyci艂e艣 mnie odpowiedzi膮 na moje pytanie, ale lepiej dla ciebie, 偶eby艣 jednak by艂 uskrzydlony - powiedzia艂 przez zaci艣ni臋te z臋by. - Nocy przyjaciel, Nocy s艂uga, Nocy dziecko i opiekun! Prosz臋! Pom贸偶 mi dosta膰 si臋 do Piek艂a! Niegodzien jestem Twojej pomocy i nie prosi艂bym Ci臋 o ni膮, gdybym mia艂 jakiekolwiek inne wyj艣cie!
Drauga obr贸ci艂 nieco g艂ow臋 i obdarzy艂 Demona spojrzeniem przeznaczonym do ogl膮dania beznadziejnych przypadk贸w chor贸b psychicznych. Mina zrzed艂a mu, kiedy znajda roz艂o偶y艂a d艂ugie, w膮skie skrzyd艂a, a b艂ony mi臋dzy ko艣膰mi zacz臋艂y skrzy膰 si臋 srebrzystym 艣wiat艂em przypominaj膮cym gwiazdy. Chcia艂 to jako艣 skomentowa膰, ale dziwny Demon poderwa艂 si臋 do lotu z pochwyconym pod ramiona Draug膮.
Wsz臋dzie dooko艂a zrobi艂o si臋 czarno. Nordyjskie dzieci臋 by艂o pewne, 偶e nie straci艂o przytomno艣ci, bo doskonale zdawa艂o sobie spraw臋 z zawrotnej pr臋dko艣ci, jak膮 Demon z roziskrzonymi skrzyd艂ami rozwija艂 w tej kleistej, ci臋偶kiej czerni. Jego bolesny j臋k r贸wnie偶 utwierdzi艂 go w prze艣wiadczeniu, 偶e nie zemdla艂. Ile razy spadkobierca czas贸w wiki艅skich wyprawia艂 si臋 do krainy w艂asnej nie艣wiadomo艣ci nigdy nie zdarzy艂o si臋, 偶eby towarzyszy艂y mu d藕wi臋ki nale偶膮ce do 艣wiata jawy. Na ko艅cu czerni zamajaczy艂o rosn膮ce z ka偶d膮 chwil膮 艣wiate艂ko w odcieniach 偶贸艂ci i pomara艅czu.
- Jak tylko w nie wpadniemy roz艂贸偶 w艂asne skrzyd艂a - st臋kn膮艂 ci臋偶ko Demon, poprawiaj膮c chwyt. - A je艣li nie masz skrzyde艂, pro艣 dobrych bog贸w o mi臋kkie l膮dowanie, bo spadniemy prosto na Plac P艂omieni w Kr臋gu Upad艂ych.
P臋d powietrza na ostatnim odcinku niemal udusi艂 Draug臋, rozpychaj膮c p艂uca tak bardzo, 偶e Demon przez moment by艂 pewien, 偶e oba eksploduj膮. Zamruga艂 oczami, kt贸re wysch艂y i szczypa艂y mocno, ale kiedy odzyska艂 jako taki wzrok niekoniecznie si臋 ucieszy艂. Zobaczy艂 Piek艂o. Nisko w dole, ale z ka偶d膮 chwil膮 coraz bli偶ej.
B艂臋kitnow艂osy Demon rozlu藕ni艂 obj臋cia i wypu艣ci艂 niesionego dziedzica Skandynaw贸w. Drauga spojrza艂 na spadaj膮c膮 obok znajd臋. Jedno skrzyd艂o 艂opota艂o bezw艂adnie, dzieciak musia艂 pozrywa膰 sobie 艣ci臋gna. Demoniczny wiking poczu艂 wezbran膮 fal臋 wsp贸艂czucia. B贸l z tak uszkodzonego skrzyd艂a z pe艂n膮 perfidi膮 promieniuje na ca艂膮 obr臋cz barkow膮 i kr臋gos艂up. Takiego cierpienia zwyczajna przyzwoito艣膰 nie pozwala 偶yczy膰 nawet najgorszemu wrogowi.
Poziom gruntu by艂 ju偶 niebezpiecznie blisko. Nordyjskie dzieci臋 rozwin臋艂o w艂asne skrzyd艂a, 偶eby stawi膰 op贸r grawitacji. Wrzasn臋艂o co艣, nie pami臋ta艂o potem, co dok艂adnie, ale na pewno nic m膮drego czy wiekopomnego. Dziwny, znaleziony na polu bitwy Demon wyci膮gn膮艂 w jego kierunku r臋k臋, ale 艣liska od krwi d艂o艅 wysun臋艂a si臋 Draudze z u艣cisku.
Pami膮tka po erze wiking贸w nie zd膮偶y艂a nawet krzykn膮膰. Demon spad艂 na dach jakiego艣 dwupi臋trowego budynku, stoczy艂 si臋 po nim, zdzieraj膮c troch臋 dach贸wek. Odkszta艂ci艂 rynn臋 w daremnych pr贸bach powstrzymania si臋 od upadku, po czym przegra艂 nerwow膮 szamotanin臋 z bardzo ograniczonymi mo偶liwo艣ciami w艂asnego sponiewieranego cia艂a i uderzy艂 w bruk do akompaniamentu hukowi rozbijaj膮cych si臋 dooko艂a ceramicznych p艂ytek. Zamar艂 w bezruchu, a stale rosn膮ca ka艂u偶a krwi rozchodzi艂a si臋 od niego promieni艣cie.
Z budynku wybieg艂a Upad艂a, pospiesznie narzucaj膮ca na siebie szlafrok. Niewiele widzia艂a w mroku. Za ni膮 pojawi艂a si臋 druga Upad艂a, najwyra藕niej bardziej rozgarni臋ta i trze藕wiej my艣l膮ca w obliczu bli偶ej niezidentyfikowanych 艂omot贸w budz膮cych j膮 w 艣rodku nocy. Wynios艂a przed dom lampion, pstrykni臋ciem zapali艂a stoj膮c膮 wewn膮trz czarn膮 艣wiec臋, a potem zacz臋艂a krzycze膰.
Drauga wyl膮dowa艂 na ziemi i dobieg艂 do le偶膮cego na bruku Demona. Wrzaski obu Upad艂ych Anielic sprowadza艂y na miejsce najbli偶szych mieszka艅c贸w tego Kr臋gu piekielnego. Powietrze szumia艂o od czarnych pi贸r, we wszystkie strony ni贸s艂 si臋 szmer g艂os贸w.
- Hej! Zdechlaku! No co ty! - Drauga mia艂 ochot臋 potrz膮sn膮膰 znajd膮 i powstrzyma艂a go od tego tylko pewno艣膰, 偶e znajda ma w 艣rodku miazg臋 zamiast ko艣ci i organ贸w, a ewentualne potrz膮sanie na pewno nie zrobi im dobrze. - Uda艂o ci si臋! Wr贸cili艣my do Piek艂a!
- Ta...k... - Demon mia艂 wyra藕nie wy艂aman膮 偶uchw臋 i m贸wienie stawa艂o si臋 dla niego czym艣 niemal tak nieosi膮galnym, jak nieosi膮galne dla kurczaka jest szybowanie po niebie. - U...ra...towa艂em... ci臋...
- Nas! Ty idioto, nas! Uratowa艂e艣 nas! - pochyli艂 si臋 nad Demonem i zobaczy艂, 偶e granatowe oczy patrz膮 ju偶 tam, gdzie patrzyli wszyscy przeciwnicy Draugi po przegranej walce. - Uratowa艂e艣 nas i umar艂e艣, ty ma艂y skurwielu! G贸wno prawda, 偶e chcia艂e艣 zgin膮膰! Wyci膮gn膮艂e艣 r臋k臋, 偶ebym ci臋 z艂apa艂! Nie chcia艂e艣, kurwa ma膰, umiera膰! Bogowie... - Drauga sam nie wiedzia艂, dlaczego odgarn膮艂 mu brudne w艂osy z czo艂a i przesun膮艂 d艂oni膮 po jego twarzy, a偶 nazbyt dobrze czuj膮c po艂amane pod sk贸r膮 ko艣ci czaszki. - Czemu umar艂e艣 w艂a艣nie wtedy, kiedy zn贸w chcia艂e艣 偶y膰?... Co ja ci, ma艂y skurczybyku, napisz臋 na nagrobku, skoro nie wiem nawet, jak mia艂e艣 na imi臋?...
Nie zna艂 go. Bogowie, dobrzy skandynawscy bogowie, nie zna艂 nawet jego imienia. Dlaczego ochota na op艂akiwanie go by艂a a偶 tak przemo偶na? U艂o偶y艂 g艂ow臋 na mokrej od krwi piersi. Ten Demon te偶 go nie zna艂, a mimo tego zaryzykowa艂 swoje zdrowie i 偶ycie, 偶eby przenie艣膰 ich do Piek艂a. Chcia艂 偶y膰. Nagle Drauga otworzy艂 oczy.
- Serce bije! Ty 偶yjesz, smarkaczu! Bogowie, ty naprawd臋 偶yjesz! Lekarza! Lekarza!
* * *
Mastema zamoczy艂 wacik w czym艣, co na gust Draugi 艣mierdzia艂o jak trup z trzytygodniowym sta偶em, a potem przy艂o偶y艂 do postrzelonego biodra. Zabola艂o, jakby kto艣 gmera艂 w ranie wielkimi obc臋gami, ale wnioskuj膮c po obecno艣ci takowych na tacy przytrzymanej przez jednego z Demon贸w Uzdrowienia, takie atrakcje by艂y jeszcze przed spadkobierc膮 wiking贸w.
- Kurwaaa... Mastema, nie s艂ysza艂e艣 o 艣rodkach znieczulaj膮cych? - sykn膮艂 Drauga, kiedy Arcydemon Uzdrowienia z beznami臋tn膮 min膮 wzi膮艂 do r臋ki obc臋gi.
- Zamknij ryj. Masz tu krater jak po uderzeniu meteorytu tunguskiego - nordyjskie dzieci臋 st臋kn臋艂o, a naczelny lekarz Piek艂a wyci膮gn膮艂 obc臋gami poka藕ny pocisk z wyt艂oczonym krzy偶em 艂aci艅skim. - Trzeba by艂o od razu powiedzie膰, 偶e kto艣 ci w艂adowa艂 po艣wi臋con膮 kul臋. Skaranie z wami, mato艂y. Gdyby Anakim, kt贸ry prosi艂 ci臋 o wyj艣cie z sali operacyjnej nie by艂 wystarczaj膮co bystry i lotny w dzia艂ce medycznej, na pewno do jutra nie wiedzieliby艣my, 偶e to nie dlatego nie chcesz wyj艣膰, 偶e jeste艣 uparte bydl臋, ale dlatego, 偶e nie mo偶esz chodzi膰. Prawie koniec, doci艣nij tu opatrunek, a ja zabanda偶uj臋.
Mastema sprawnie zawi膮za艂 ko艅ce banda偶a. Od艂o偶y艂 wszystkie narz臋dzia na tac臋 i odprawi艂 z nimi Demona. Rzuci艂 Draudze pow艂贸czyste spojrzenie, a dziedzic wiking贸w mimowolnie si臋 pod nim skuli艂. Zna艂 go od lat, ale nadal potrafi艂 si臋 ba膰. G艂owa Mastemy wygl膮da艂a jak czaszka obci膮gni臋ta ciasno po偶贸艂k艂膮, pergaminow膮 sk贸r膮. W oczodo艂ach jego czerwone oczy wydawa艂y si臋 du偶o wi臋ksze, a wzrok ci臋偶szy i przyt艂aczaj膮cy bardziej ni偶 zrzucony z si贸dmego pi臋tra fortepian. Arcydemon Uzdrowienia nosi艂 kredowobia艂膮 mask臋 ludzkiej twarzy. Drauga zapyta艂 go kiedy艣, po co, ale Mastema z u艣miechem odpowiedzia艂, 偶e to dlatego, 偶eby wygl膮da膰 straszniej, bo ludzie bywaj膮 gorszymi potworami ni偶 Demony. Za艂o偶y艂 j膮 teraz zn贸w, wsta艂 i umy艂 r臋ce w naszykowanej na szafce misie.
- S艂ysza艂em, 偶e Sura-Sura zgin臋艂a w czasie walk - odezwa艂 si臋, wycieraj膮c mokre d艂onie w kitel narzucony na czerwon膮 szat臋 z wysoko stoj膮c膮 kryz膮.
- Jak na m贸j gust co艣 urwa艂o jej g艂ow臋, a potem odar艂o ze sk贸ry - mrukn膮艂 Drauga. - Wiesz, jak musia艂em si臋 naszarpa膰, 偶eby odci膮gn膮膰 od niej dzieciaka?
- Jakiego zn贸w dzieciaka?
Mastema zmarszczy艂by brwi, gdyby je posiada艂. Jego mimika ze wzgl臋d贸w technicznych by艂a bardzo ograniczona, ale wyra偶anie zaskoczenia wychodzi艂o mu ca艂kiem nie藕le i czytelnie nawet gdy mia艂 na sobie mask臋 ludzkiej twarzy.
- Tego, kt贸rego obieca艂e艣, 偶e uratujesz. W krety艅skich ciuchach i z idiotycznie uczesanymi na jeden bok w艂osami. Szczeniak przeni贸s艂 nas tutaj, ale sam grzmotn膮艂 zdrowo w dach i ju偶 my艣la艂em, 偶e si臋 zabi艂... - pami膮tka po wiki艅skiej erze rozpocz臋艂a dok艂adne studium nagniotk贸w i marszcze艅 na prze艣cieradle.
- Szczeniak? Drauga, je艣li ty masz na my艣li Rin-Rina, kt贸rego donios艂e艣 mi do szpitala prawie w z臋bach, bo sam niemal nie mog艂e艣 ju偶 porusza膰 nogami, w towarzystwie mniej wi臋cej trzydziestu Upad艂ych Anio艂贸w bardziej lub mniej roznegli偶owanych do spania oko艂o drugiej w nocy, to musz臋 ci przypomnie膰, 偶e - nie wiem, jak na Ziemi - ale per "szczeniak" nie m贸wimy w Piekle na Demony starsze od nas co najmniej jedena艣cie razy. W przybli偶eniu oczywi艣cie, bo zdaje mi si臋, 偶e Rin-Rin jest jeszcze starszy.
- Czekaj. On jest wielowiekowym dziadkiem?
- To jeden z najstarszych 偶yj膮cych Demon贸w Nocy. Odni贸s艂 du偶o rozleg艂ych obra偶e艅, ale uda艂o nam si臋 posk艂ada膰 go do kupy. Faszerujemy go lekami przeciwb贸lowymi i b臋dzie wymaga艂 d艂ugiej rehabilitacji zanim zn贸w zacznie lata膰. Strasznie przykre, 偶e Sura-Sura nie mia艂a tyle szcz臋艣cia i zgin臋艂a. Rin-Rin musi cierpie膰 po jej stracie, bardzo j膮 kocha艂.
- Nie chcia艂 zostawi膰 jej cia艂a - burkn膮艂 Drauga. - Chcia艂 zdechn膮膰 przy niej.
- Wiem. Sam przecie偶 stara艂em si臋 nak艂oni膰 go do powrotu - Mastema nie zwr贸ci艂 uwagi za zdumione spojrzenie spadkobiercy wiki艅skich czas贸w. - Nie s艂ucha艂 mnie, musieli艣my go zostawi膰 w spokoju. W jaki spos贸b ruszy艂e艣 go z miejsca, a do tego sprawi艂e艣, 偶e wr贸ci艂 do Piek艂a?
- Jakby to... Wiesz, wola艂bym o tym nie m贸wi膰, bo to s膮 raczej metody uznawane przez ciebie za barbarzy艅skie. Jeszcze by艣 mi nogi z dupy powyrywa艂, a po co masz si臋 potem m臋czy膰 z upychaniem ich na swoje miejsca?
- S艂uchaj no, je艣li por贸wnam wzory na twojej podeszwie z odciskiem zostawionym na jego d艂oni pewnie b臋d臋 bardzo z艂y, nie myl臋 si臋?
- Aj, Mastema. Wiesz, jak si臋 u nas m贸wi艂o. B贸l najlepiej przypomina o tym, 偶e si臋 偶yje. No, zbieram si臋. Dzi臋ki za po艂atanie mi bebech贸w.
Arcydemon Uzdrowienia opar艂 si臋 biodrem o szafk臋 zastawion膮 arsena艂em szklanych flakonik贸w i skrzy偶owa艂 ramiona. Patrzy艂 spokojnie, jak Drauga, lekko utykaj膮c i nieznacznie na to utykanie kln膮c pod nosem, wychodzi z pomieszczenia na korytarz.
- Rin-Rin le偶y w ostatniej sali na prawo - poinformowa艂 uprzejmie.
- Nie id臋 do niego - Drauga wyszczerzy艂 si臋 nieprzyjemnie. - Posz艂a plota, 偶e organizuj膮 grup臋 wypadow膮 na miejsce bitwy, 偶eby wyt艂uc anielskie partyzantki, kt贸re jeszcze si臋 tam szlajaj膮. Ostatnio pom贸g艂 mi Tata, ale teraz mog臋 poukr臋ca膰 im 艂by sam, a takiej szansy nie mo偶na przegapi膰.
Uchyli艂 si臋 b艂yskawicznie przed ci艣ni臋tym w jego stron臋 stetoskopem. Dopad艂 do klatki schodowej i zacz膮艂 zbiega膰 na d贸艂. Odzywaj膮ce si臋 t臋pym b贸lem biodro by艂o w tej chwili niewielkim problemem w konfrontacji z faktem, 偶e Mastema zacz膮艂 na o艣lep ciska膰 w niego strzykawkami i skalpelami.
- A tylko wr贸膰 do mnie z podkulonym ogonem, 偶ebym ci臋 pozszywa艂! - krzykn膮艂 za nim wychylony przez balustrad臋 Arcydemon Uzdrowienia. - Ka偶臋 ci si臋 w dup臋 poca艂owa膰, ty zryty na m贸zgu ryzykancie kompletnie pozbawiony instynktu samozachowawczego!
25.12.2009.
Demon Lionka
|
|
Komentarze |
dnia pa糳ziernika 10 2011 22:21:23
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Diabolina (Brak e-maila) 20:20 22-02-2010
艢wietne opowiadanie! Najlepsze z tej strony! Szkoda, 偶e pozbawione w膮tku mi艂osnego, ale lepsze to, ni偶 uci膮偶liwe ,,ochy" i ,,achy" . Pozdrawiam gor膮co!
Shat (Brak e-maila) 00:02 24-02-2010
Musz臋 przyzna膰, 偶e naprawd臋 mi si臋 podoba艂o! Styl masz intresuj膮cy, stosujesz ciekawe sk艂adnie i por贸wniania. Fabu艂a te偶 dobra. Czyta艂o si臋 bardzo przyjemnie. Bohaterowie 艂adnie przedstawieni. Jeden wieli plus. ;D
Kati (Brak e-maila) 13:20 24-02-2010
masz bardzo uroczego g艂贸wnego bohatera i zgrabn膮 konstrukcj臋 opowiadania. 
nad j臋zykiem musisz troch臋 popracowa膰, szczeg贸lnie nad doborem s艂贸w. nie zawsze s艂owa kt贸rych u偶ywasz pasuj膮 do kontekstu. czasami te偶 powtarzasz pewne my艣li, parafrazujesz je, co mi si臋 艣rednio podoba艂o.
Elvaner (Brak e-maila) 20:02 01-03-2010
8,5/10 - dobry style, wartka akcja, lotny humor
Popracowa膰 musisz nad:
- stylistyk膮 - czasem por贸wnania, kt贸rych u偶ywasz s膮 zbyt wymuszone, humor w opowiadaniu musi by膰 lekki, by i czytelnik m贸g艂 si臋 nim bawi膰
- doborem s艂ownictwa - czasem zwroty, kt贸rych u偶ywasz nie pasuj膮 do ca艂o艣ci kontekstu
- lini膮 motoryczna opowiadania - "Ku慕nia..." wydaje si臋 by膰 fragmentem wyci臋tym z wi臋kszej ca艂o艣ci, co pozostawia niedosyt i wra偶enie niedoko艅czenia wielu w膮tk贸w
- kompozycj膮 t艂a - pole bitwy sk艂ada艂o si臋 z krwi i flak贸w - nie musia艂a艣 tej informacji powtarza膰 pi臋膰 razy - krew i flaki to krew i flaki
Og贸lnie podoba艂o mi si臋. Pracuj nad warsztatem i pisz dalej.
An-Nah (Brak e-maila) 22:10 03-03-2010
Bardzo, bardzo mi si臋 podoba艂o. Kobieto, "艢nieg w Czerwcu" by艂 cudowny - tutaj udowodni艂a艣 mi swoj膮 klas臋. Z czystym sumieniem mog臋 po tych dw贸ch tekstach stwierdzi膰, 偶e jeste艣 jedn膮 z najlepszych autorek w polskim fandomie yaoi i slashowym.
Wida膰 wp艂ywy Kossakowskiej, na pierwszy rzut oka wydaje si臋, 偶e opowiadanie mog艂oby by膰 fan-ficem z jej dzie艂a (cho膰 mo偶e to dlatego, 偶e naczyta艂am si臋 siewcowych ficow Jezy), ale to nie przeszkadza, wi臋cej, mimo tej zbie偶no艣ci widz臋 jednak cechy w艂asnego 艣wiata, inn膮 hierarchi臋 piekie艂... Oczarowa艂a mnie koncepcja j臋zyk贸w, oczarowa艂a modlitwa i wizja Szatana. W膮tek m臋sko-m臋ski? W艂a艣ciwie 偶aden. I dobrze, co艣 bardziej wyeksplicytowanego przyt艂umi艂oby sens opowiadania, by艂by dodane na si艂臋, tak wszelkie sugestie p艂ynie 艂膮cz膮 si臋 z ca艂o艣ci膮.
Uwag stylistycznych nie mam. W przeciwie艅stwie do przedpi艣c贸w uwa偶am dob贸r s艂贸w za dobry.
Jak na razie - najlepszy z tekst贸w konkursowych, ale nie czyta艂am jeszcze wszystkich. Niemniej jednak masz spore szanse na m贸j g艂os.
TsUbOmI (Brak e-maila) 22:14 04-03-2010
Wiesz, zag艂osowa艂am na Ciebie ^^ Bardzo mi si臋 podoba艂o to opowiadanie. Jednak zako艅czenie powoduje niedosyt. Chcia艂oby si臋 wiedzie膰, jak potocz膮 si臋 dalsze losy tych interesuj膮cych bohater贸w. Zako艅czy艂a艣 w najlepszym momencie, niech ci臋 piek艂o poch艂onie! Tak si臋 nie robi (( 3mam kciuki!
Emolinka (Brak e-maila) 14:04 13-03-2010
Cudne. Drugie najlepsze na stronie.
Aiko Hikari (hikariaiko@gmail.com) 19:21 14-03-2010
艢wietne... szkoda, 偶e ja nigdy nie b臋d臋 potrafi艂a tak pisa膰 ;(
Shat (Brak e-maila) 16:12 17-05-2010
*rzuca si臋 na Lionk臋 i gniecie* DZIEWCZYNO~!!!!! CHCESZ MNIE ZABI膯?! T^T
Co艣 Ty mu zrobi艂a?! xD btw. ju偶 chcia艂am pyta膰, czy Drauga si臋 jeszcze pojawi w tym opowiadniu, co w sumie od pocz膮tu wydawa艂o mi si臋 nieco g艂upim pytaniem bo w ko艅cu to Nordycki demon... On MUSIA艁 si臋 pojawi膰, 偶eby mog艂a dawa膰 upust swojej mi艂o艣ci do wiking贸w. xD
Poza tym, co ja mam Ci powiedzie膰? T____T
Masz naprawd臋 艣wietny styl, kt贸ry po prostu KOCHAM. Realia przedstawione w opowiadaniu s膮 tak cudnie powykr臋cone, 偶e a偶 偶a艂uj臋, 偶e nie jestem demonem. xD Naprawd臋 bardzo dobrze si臋 czyta艂o. przygotuj si臋 teraz, 偶e b臋d臋 Ci臋 regularnie molestowa膰 o dalsze cz臋艣ci! xP
An-Nah (Brak e-maila) 10:19 19-05-2010
To tym razem powt贸rz臋 si臋 tutaj 
Fabu艂a si臋 rozkr臋ca, Arcydemony i Archanio艂owie s膮 nader ciekawi - ich wzajemne relacje i rozmowy tako偶. Coraz lepiej wida膰 "w艂asno艣膰" 艣wiata, to, 偶e to nie jest wzorowane na Kossakowskiej. Troch臋 dziwnie czyta mi si臋 narracj臋 z punktu widzenia Rin-Rina, ale demon pod koniec pokazuje na co go sta膰 i mam nadziej臋, 偶e to dopiero pocz膮tek, bo lubi臋 silne postaci. No i pocz膮tek relacji Rin-Rin - Druaga - ciekawy, zobaczymy, co si臋 wykluje.
Tsubomi (Brak e-maila) 19:59 10-06-2010
A ja jestem troch臋 rozczarowana Drugi rozdzia艂 jest caaaa艂kiem inny od pierwszego! Demony s膮 (kurrrcz臋) zniewie艣cia艂e >_< wsz臋dzie mn贸stwo przepychu, s艂odko艣ci i... ci strojnisie, bleee. A Rin-Rin zachowuje si臋 jak, zacytuj臋, ,,ksi臋偶niczka" xD. W mojej wyobra慕ni widz臋 go jako kobiet臋, nie umiem zedrze膰 tego wizerunku z g艂owy. Szkoda Czy co艣 mi si臋 podoba艂o? Czuj臋 nastr贸j Angel Sanctuary, te偶 niby 艣wiat anielsko-demoniczny, ale postaci maj膮 ca艂kiem ludzkie problemy, czy te偶 role. Zako艅czenie by艂o wyj膮tkowo interesuj膮ce, szkoda tyko, 偶e przesta艂am lubi膰 Rin Mam nadziej臋, 偶e 3 rozdzia艂 zn贸w mnie rozkocha w tej opowie艣ci. Bo 1 by艂 GENIALNY!
YamiNoKo (Brak e-maila) 01:40 26-07-2010
艢wietne opo, umiesz po艂膮czy膰 humor, dramat i opisa膰 to tak, 偶e wydaje si臋 to by膰 偶yciem kogo艣 istniej膮cego 
Nie mog臋 si臋 doczeka膰 trzeciego rozdzia艂u!
Shat (Brak e-maila) 23:43 12-01-2011
TRZECI ROZDZIA艁~!!!
No ile ja si臋 musia艂am naczeka膰... >.> nie m贸wi膮c ju偶, 偶e torturowa艂a艣 mnie wcze艣niej tym fragmentem...
Naprawd臋 bardzo mi si臋 podoba. Stworzy艂a艣 niesamowity 艣wiat. Niebo, Piek艂o, ich wzajemne relacje, bohaterowie i ich spos贸b my艣lenia - wszystko jest niesamowicie dopracowane i sp贸jne. Jestem pod wielkim wra偶eniem!
A czerwony cielak mnie rozwali艂... xD
Czekam na kolejny rozdzia艂! ;* |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|