The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 16:33:30   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
I like it rough
Tsukasa był wściekły. Od rana był nie w humorze, odkąd tylko otworzył oczy. W domu było zimno, znów wysiadło ogrzewanie, na dworze było 10 stopni poniżej zera i znów padał śnieg, a w dodatku zabrakło kawy! Dzisiejsza próba też była jakimś nieporozumieniem. Hizumi znów miał problem z gardłem, idiota, zawsze zapomina szalika, a później śpiewa, czy raczej kwiczy jak zarzynana śpiewa, Zero tylko się śmieje, a Karyu... Albo nie grał dziś wcale, albo grał coś całkiem innego.
- Yoshitaka! - głos Tsukasy przerwał ciszę niczym bat. W tym momencie gitarzysta miał mieć swoją solówkę. - Skup się, do cholery! Mógłbyś wreszcie zająć się tym, czym powinieneś, a nie myśleć o niebieskich migdałach!
Karyu wydął usta, niby obrażony.
- Na przykład czym? - zapytał i leniwym krokiem podszedł do Tsukasy - Tym? - zatrzepotał rzęsami, wsuwając dłoń między jego uda.
- Zajmij się swoją gitarą – perkusista odskoczył, patrząc na niego morderczym wzrokiem. - Próba. Teraz. Ty grać, rozumieć?
- Co on taki wściekły? - zagadnął Zero - Macie ciche dni? Nie dałeś mu rano?
- Raczej odwrotnie - westchnął Karyu teatralnie.
- Wasze żarty są poniżej krytyki - skwitował zniesmaczony Hizumi.
- Raczej poniżej pasa - odparł Zero z uśmieszkiem.
Wokalista przewrócił oczami.
- Panowie, chciałem zaznaczyć, ze jesteśmy w trakcie próby. Powinniśmy ją KONTYNUOWAĆ, nie sądzicie? Mamy w tym roku jeszcze kilka ważnych koncertów! - Tsukasa był wręcz wściekły, jego spojrzenie ciskało gromy.
- Popieram - powiedział szybko Hizu.
Karyu przybrał minę obrażonej kochanki i poprawiwszy pasek gitary wrócił na swoje miejsce. Od niechcenia szarpnął struny, wydobywając z instrumentu wysoki, przeciągły dźwięk.
- Jeden porządny – wymamrotał perkusista i zasiadł przy perkusji. - Gramy, Horizon.
- Yoshi, spóźniasz się - zawołał chwilę później Zero, przekrzykując muzykę.
- Kochanie - odezwał się Tsukasa przesadnie miłym tonem, kiedy zapadła cisza. - Byłbyś łaskaw wrócić do sali?
- Przecież cały czas tu jestem - odburknął gitarzysta.
- Oczywiście, ciałem. Spóźniasz się. Grasz nieczysto, o ile w ogóle grasz! Co się z tobą dzieje?
- Chyba mam lenia - odpowiedział z nutką złośliwości.
- To go POKONAJ. Niedługo mamy koncert, wiesz co to jest?
- Na koncertach to on może wyglądem nadrobić - wtrącił się Zero.
- Michi... - mruknął Hizumi ostrzegawczo.
- Na koncercie nikt za niego nie zagra! Jest gitarzystą, do cholery, nadaje MELODIĘ! MUSI być idealny!
- Proponuję dać sobie dzisiaj spokój - Zero przeciągnął się. - Jest zimno, kawa wyszła, a Hiro ma chore gardło, tylko nie chce się przyznać.
- Świetnie - warknął Tsukasa, po czym zebrał swoje rzeczy i praktycznie wybiegł ze studia. Udał się na parking, do samochodu. Oparł się o niego i drżącymi dłońmi zapalił papierosa. Szlag by trafił dzisiejszy dzień!
Karyu zjawił się chwilę potem, taszcząc gitarę. Minę miał kwaśną.
- Masz kluczyki? - zapytał perkusista. Był już nieźle zmarznięty. Kończył drugiego papierosa, jego dłonie zrobiły się już lekko sine.
Karyu pogrzebał w kieszeni i rzucił mu je bez słowa. Tsukasa złapał je i wsiadł do samochodu. Poczekał, aż Karyu do niego dołączy i ruszył. W sumie nie bardzo miał ochotę teraz wracać do domu... Nie wiadomo, czy naprawili już ogrzewanie. Tsukasa był istotą, która podziwiała śnieg, przez chwilę, gdy spadł i kiedy był daleko od niego. Był ciepłolubny, na całą zimę najlepiej zakopałby się pod kołdrą i zapadł w sen zimowy. Świat jednak go nie lubił. Od kilku lat fundował im bardzo mroźne zimy z całymi górami śniegu, temperatury sięgały minus dwudziestu stopni, a on sam zamarzał i przeważnie miał katar. Zima jest zła!
- Przeziębisz się - zauważył Karyu, niemal obojętnym tonem.
- A co, martwisz się? O co? - zapytał perkusista, zanim pomyślał.
Och, fantastycznie. Jeszcze Karyu był na niego zły, a on sam nic z tym nie robił. Wręcz przeciwnie, pogarszał sytuację. Ale czy to jego wina, że od początku dnia świat sprzysiągł się przeciwko niemu, w związku z czym perkusista miał paskudny humor? Naprawdę nie chciał zachowywać się jak ostatni sukinsyn, ale jego stoicyzm poszedł się gdzieś kochać, zapewne z jakąś przydrożną kurwą...
Ten dzień zdecydowanie nie powinien istnieć, pomyślał Tsukasa. Miło by było móc wymazać go z kalendarza i z pamięci.
- Może - Karyu spojrzał w bok, urażony. - Jak się pochorujesz, to chociaż nie miej pretensji do mnie - założył ręce na piersi.
- A co, to moja wina, że na dworze jest minusowa temperatura? Naprawdę nie marzę o chorobie, zwłaszcza w tym momencie, uwierz mi.
Outa, grabisz sobie... Oj, grabisz. Możesz mieć tylko nadzieję, że twoje kochanie wykaże trochę zrozumienia dla ciebie, módl się o to...
- To przestań gubić rękawiczki i noś czapkę - prychnął Karyu.
- Ale ja wiem gdzie są moje rękawiczki! Nawet wiem, gdzie jest czapka! -wytłumaczył się Tsukasa. W sumie Karyu miał rację... Powinien się cieplej ubierać. A może... a może brało go jakieś choróbsko i dlatego jest dzisiaj taki zły?
- No, to problem rozwiązany i przynajmniej nie będzie na mnie - Karyu zajął się swoim telefonem.
Niech Tsukasa wie, że go uraził. Cały dzień był taki nieprzystępny. Gitarzystę to trochę bolało, ale teraz za nic by się do tego nie przyznał.
- Moje rękawiczki są w twojej kieszeni, ostatnio zapomniałeś swoich, a byłeś taki zmarznięty, że nie mogłem ich ci nie dać. Kocham cię, nie chcę, żebyś się rozchorował – ha, pierwszy krok wykonany! Już jest nieco... Milszy, niż był wcześniej. Stali na czerwonym świetle, więc Tsukasa bez obaw mógł pogłaskać Karyu po policzku. Naprawdę go kochał. - A czapką zaopiekował się Ryuutarou...
- Przyniosę ci jej resztki - gitarzysta uparcie wpatrywał się w okno.
- Kupimy nową.
Tsukasa zastanawiał się, co ma zrobić, by jego kochanek przestał być zły. Wziął go za rękę i głaskał ją kciukiem. Karyu lubił drobne czułości. A jeśli to nie podziała... Jeśli to nie podziała, to pójdą do centrum handlowego po nową czapkę dla Tsukasy. Nawet pozwoli się zaciągnąć do tego sex-shopu, który Karyu tak bardzo chciał odwiedzić.
Karyu pozwolił pogładzić się po dłoni.
- Przepraszam za próbę - powiedział cicho.
Karyu odwzajemnił uścisk dłoni.
- Jedziemy do centrum handlowego? - perkusista zignorował ostatnią wypowiedź kochanka. Uśmiechnął się do niego i czekał na odpowiedź.
- W celu? - Karyu spojrzał na niego z leciutkim uśmieszkiem.
- Po tą nieszczęsną czapkę dla mnie... Przypuszczam, że z ostatniej nie została nawet nitka.
- I tak była niemodna - zaśmiał się gitarzysta. - Przekonałeś mnie. Poza tym jestem głodny, a na gotowanie nie mam ochoty.
Tsukasa parsknął śmiechem i wjechał na parking centrum. Ociągał się z wyjściem z samochodu. Tam było zimno, nieprzyjemnie i... i tak biało-szaro, zdecydowanie niefajnie.
- No chodźże - jęknął Karyu, ciągnąc go za rękaw
- Idę, idę – wymamrotał Tsukasa i niechętnie wyszedł na zewnątrz. W tempie ekspresowym przemieścił się do galerii. - Ty się ze mnie nie śmiej – dodał, widząc chichoczącego kochanka i zadrżał. - Ty się nie śmiej, wiesz, ze nie lubię zimna, a zimno nie lubi mnie.
- Jesteś beznadziejny - Karyu pokręcił głową i ruszył przed siebie lekkim krokiem.
Perkusista tylko prychnął i ruszył za Karyu. Zrównał z nim krok i wziął za rękę. Dał się poprowadzić do sklepu z odzieniem głowy wszelkiego rodzaju. Po drodze zahaczyli oczywiście o sześć różnych innych sklepów. Kiedy szło się na zakupy z Karyu, należało poświęcić jakieś... Cztery godziny? Niestety, gitarzysta był jak kobieta, zakupy były jego pasją, odprężały go.
Kiedy wreszcie dotarli do celu, Tsukasa musiał przymierzyć połowę oferowanego towaru, zanim Karyu uznał, że czapka jest w porządku. Perkusista posłusznie poddawał się zabiegom kochanka, w głowie snując misterny plan wykorzystania go.
- No, teraz wyglądasz jak człowiek - orzekł Karyu, przyglądając mu się krytycznie. - Tylko nie zostawiaj jej u mnie - dodał. - Dobra, poczekaj tu, chcę iść w jeszcze jedno miejsce.
- Ale... - chciał zaprotestować Tsukasa, jednak jego kochanka już przy nim nie było. Wyszedł więc ze sklepu, płacąc za zakup i poszedł w ulubione miejsce Karyu. Zamówił coś do jedzenia i napisał do Karyu sms-a, gdzie jest. Odpowiedzi się nie doczekał. Karyu zjawił się po kilkunastu minutach z jakimś tajemniczym, małym pakunkiem.
- Umieram z głodu – oświadczył.
- Zaraz przyjdzie nasz kurczak. Co kupiłeś? - zapytał, ciekawsko wyciągając ręce po pakunek.
- Zostaw! - Karyu odtrącił jego rękę i pospiesznie schował paczuszkę do plecaka. - Niespodzianka - wyjaśnił z zalotnym uśmiechem.
- Ja chcę wiedzieć już, powiedz! - zażądał Tsukasa. W tym momencie też kelner przyniósł im zamówienie.
- Zobaczysz w domu - odparł Karyu zanim cala jego uwaga skupiła się na zawartości talerza.
Tsukasa tylko westchnął i też zabrał się za jedzenie. Wiedział, ze i tak nic nie wyciągnie z kochanka. Potrafił być bardzo uparty i, kiedy chciał, nie mówił mu o niczym, nawet, kiedy perkusista pytał.
- Myślę, że ci się to spodoba - dodał gitarzysta z tajemniczym uśmieszkiem. Zabawne, zwykle to Tsu upominał jego, że zachowuje się jak niecierpliwe dziecko.
- Na pewno nie chcesz mi powiedzieć? - zapytał perkusista, chcą się upewnić. Może jednak Karyu coś zdradzi...
- Hmmm... Nie - Karyu obrzucił go zalotnym spojrzeniem.
- Menda - wymamrotał Tsukasa i zajął się swoim jedzeniem.
- No wiesz co - Karyu wydął zabawnie usta.
- No co, kochanie? - zapytał perkusista, patrząc mu w oczy.
Karyu pokazał mu język i zajął się jedzeniem. Tsukasa natomiast tylko uśmiechnął się.
Po zakończonym posiłku, uiścili rachunek, po czym opuścili centrum handlowe. Karyu znów się śmiał, kiedy Tsukasa pokonał odległość od drzwi do samochodu niczym torpeda. No cóż, zima NAPRAWDĘ nie była jego ulubiona porą roku, wręcz przeciwnie. Gitarzysta miał okazję się o tym przekonać na własne oczy, kiedy jego kochanka 'zaatakowała' zaspa. Kiedy dojechali do domu i Tsukasa wysiadł z samochodu, było jeszcze w porządku. Nie zauważył dość wysokiej zaspy. Zaczął coś mówić do Karyu i zrobił krok w tył, co skończyło się wywrotką. Tsukasa leżał na plecach w śniegu z zaskoczoną miną.
- Jesteś beznadziejny - Karyu bardzo starał się nie śmiać, ale marnie mu to wychodziło. Pomógł kochankowi wstać i poprawił mu przekrzywioną czapkę. - Biedny, mały Ken-chan - dodał czule.
Tsukasa zamordował gitarzystę wzrokiem i zaczął się otrzepywać ze śniegu, a następnie zebrał swoje rzeczy, które wypadły mu z torby przy upadku. Dłonie mu zamarzały, nie miał rękawiczek. Od razu zrobiły się czerwone i zaczęły boleć. Tsukasa poszedł do domu tak szybko, na ile pozwalał mu śliski chodnik.
Karyu uśmiechnął się do siebie. Ujął dłonie kochanka żeby ogrzać je w swoich. Tsukasa przysunął się bliżej niego i spojrzał z miną zbitego psa.
- Zimno – jęknął.
- A teraz? - Karyu przytulił się do niego całym ciałem.
- A teraz cieplej. Ale możemy iść do domu? Nadal nie jest to temperatura, którą perkusiści kochają najbardziej.
- Skoro nalegasz - Karyu objął go ramieniem.
Tsukasa przytulił się do kochanka i, ślizgając się, podążyli do domu. Karyu był zmuszony jeszcze kilka razy ratować perkusistę przed upadkiem. Kiedy wreszcie weszli do ciepłego pomieszczenia, Tsukasa od razu pobiegł założyć grube skarpety i sweter, a następnie okrył się kocem. Był blady i dygotał. Było mu niesamowicie zimno.
- Mój biedny - zagruchał Karyu. Jemu oczywiście było za ciepło, od razu zrzucił bluzę - Jak mogę cię ogrzać?
- Na początek możesz zaparzyć gorącą herbatę, którą wypijemy i mnie przytulić - odpowiedział perkusista, po sam nos zakryty kocem. - Jak tobie nie jest zimno? - zawsze się dziwił. Karyu chodził po domu w koszulce z krótkim rękawem.
- Jestem gorącym chłopakiem - rzucił Karyu w drodze do kuchni. Po chwili wrócił z kubkami. Postawił je na stoliku przed kanapą i przylgnął do Tsukasy.
- Zdążyłem zauważyć – mruknął perkusista i wcisnął nos w szyję gitarzysty, był cały zimny, a Karyu był taki ciepły! I taki przyjemny! I kochany, i... Tsukasa zasnął.

Kilka godzin później Tsukasa obudził się, wciąż wtulony w Karyu. Ten mechanicznie głaskał go po włosach, oglądając jakiś film. Perkusista już nie odczuwał zimna, było mu błogo. Tak, to zdecydowanie dobre słowo. Było mu ciepło, przyjemnie, był rozleniwiony i znajdował się bardzo blisko swojego ukochanego. Przez kilka minut pławił się w tej błogości, po czym stwierdził, że jest mu chyba za słodko. Zdecydowanie trzeba było dodać pieprzu do tej sytuacji, pomyślał, po czym ugryzł Karyu w szyję.
Gitarzysta zamruczał z przyjemnością. Odwrócił się i pocałował usta kochanka. Na oślep znalazł pilota i wyłączył telewizor. Doskonale wiedział, że już się nie skupi na filmie. Objął kark kochanka i pociągnął go za sobą do pozycji leżącej, nie przerywając pocałunku.
- Na co masz ochotę, skarbie? - zapytał Tsukasa, gładząc palcem szyję Karyu.
- Na ciebie - westchnął Karyu, wiercąc się pod nim.
- Ach, na mnie... To dobrze. Byłeś dziś w seks-shopie, prawda? - zapytał powoli, całując go po szyi.
- Czemu tak sądzisz? - zapytał Karyu zalotnie, wodząc dłonią po udzie perkusisty.
- Wiem, że chciałeś tam iść. Sądząc po twoich uśmiechach, byłeś tam. - Tsukasa wciąż mówił powoli, głosem prawdziwego mężczyzny.
- Tsukasa-sama mnie przejrzał - odparł gitarzysta, udając zawstydzonego.
Perkusista uśmiechnął się z wyższością i wstał.
- Masz minutę na przyniesienie tego do sypialni i zaprezentowanie mi – powiedział i wyszedł z salonu.
Możesz sprawdzać na zegarku, pomyślał Karyu. Chwilę później zjawił się w sypialni. Ukląkł przed siedzącym na łóżku kochankiem i wręczył mu pakunek.
- Punktualnie – powiedział Tsukasa i rozerwał opakowanie. Wyjął z pudełka zawartość i uśmiechnął się. Wibrator i żel rumiankowy.- Przygotowałeś się, jak widzę. Czyżby na moją nieobecność?
- Muszę sobie radzić, kiedy mój pan zostawia mnie samego - Karyu otarł się o jego nogi jak kot domagający się pieszczot.
- Rozbierz się – rozkazał mu Tsukasa.
Karyu posłusznie ściągnął ubranie. Nie spuszczał wzroku z kochanka, uśmiechając się prowokacyjnie. Znów zaczął się do niego łasić.
Tsukasa pogłaskał gitarzystę za uchem.
- Teraz mnie rozbierz i zajmij się tym, o ci wychodzi najlepiej - powiedział szorstkim tonem.
Karyu szybko pozbawił go odzienia. Ucałował jego stopy, po czym delikatnie objął wargami czubek jego nabrzmiałej męskości. Podrażnił go językiem i zaczął lekko ssać.
- Nie drażnij się - zażądał Tsukasa.
Karyu wziął go głębiej do ust i zaczął ssać mocniej. Cały czas patrzył na kochanka lubieżnie.
- Grzeczny chłopczyk – pochwalił go perkusista i pogłaskał po głowie w nagrodę. Pozwolił mu ssać penisa jeszcze przez kilka chwil, po czym pociągnął go za włosy. - Wystarczy – zadecydował i wstał. - Wiesz, że byłeś niegrzeczny? Spieprzyłeś próbę – dodał, przywiązując ręce Karyu do ramy łóżka i odszedł kilka kroków, by się mu przyjrzeć. Gitarzysta klęczał na ziemi, przodem do ramy i nie miał wielu możliwości zmiany pozycji. Był nagi i podniecony.
- Tsukasa-sama... - powiedział potulnie.
Perkusista zaśmiał się i sięgnął do swoich spodni po skórzany pasek.
- Wiesz, co cię teraz czeka? - zapytał, gładząc paskiem pupę kochanka. Karyu zadrżał i mimowolnie napiął mięśnie. Zaczynały boleć go kolana, pozycja, w której ustawił go kochanek, była wyjątkowo niewygodna.
- Tsukasa-sama - powtórzył błagalnie.
- Zadałem pytanie - perkusista uderzył Karyu lekko.
Karyu zacisnął powieki.
- Tak, wiem – szepnął.
Tsukasa zaśmiał się. W jakiś pokrętny sposób podobała mu się ta sytuacja. Wiedział, że i Karyu lubi czasem bardziej brutalne zabawy. Oczywiście perkusista był świadomy, że przyjdzie mu za to odpowiedzieć, by ugłaskać rano obolałego kochanka, jakieś śniadanie do łózka, róża, czy inny, drobny upominek.
- I jak ci się, kochanie, podoba ta perspektywa? - zapytał i uderzył Karyu trochę mocniej.
Gitarzysta syknął z bólu.
- Proszę... - zakwilił.
- O co? - Tsukasa znów go uderzył.
- Już będę posłuszny - jęknął Karyu. Bolało. To było poniżające, niebezpieczne...podniecające.
- O co prosisz? - warknął Tsukasa i uderzył gitarzystę naprawdę mocno. To było... Posiadanie takiej władzy nad Karyu było niesamowicie ekscytujące, ostatnio to perkusista się podporządkowywał, więc czuł się wspaniale.
- Ach! - Karyu krzyknął z bólu, - O litość – wysapał.
Tsukasa pochylił się i ugryzł kochanka w uchu.
- Czy ja wyglądam na takiego, który okazuje litość? - szepnął mu do ucha, po czym uderzył kilka razy mocno pasem.
Karyu nie odpowiedział. Każde uderzenie owocowało głośnym krzykiem. Zagryzł wargi. Skóra go paliła. Osunął się na kolana tak, że prawie leżał na podłodze. Ramiona mu zdrętwiały. Tsukasa zaprzestał na chwilę i brutalnie złapał go za ramiona, by podnieść do pozycji klęczącej, po czym uderzył go bardzo mocno paskiem w pośladki.
- Nie pozwoliłem ci się kłaść – powiedział ostro i znów go uderzył.
- A! Wybacz mi, Tsukasa-sama! - błagał Karyu.
Perkusista uderzył go jeszcze kilka razy i ocenił swoje 'dzieło'. Pośladki Karyu przybrały kolor dojrzałej wiśni. Tsukasa odrzucił pasek i pogładził je dłonią.
- Pięknie teraz wyglądasz, wiesz? - powiedział łagodnie. - Mógłbyś oświetlać drogę Mikołajowi – zaśmiał się i uderzył Karyu otwartą dłonią.
Gitarzysta zadrżał. Łykając łzy starał się oddychać głęboko, żeby się uspokoić.
- Oj, biedactwo się popłakało... - powiedział Tsukasa i wytarł dłońmi jego łzy. - Nie płacz, to dopiero początek – zaśmiał się, po czym uwolnił dłonie Karyu na moment, tylko po to, by związać mu je na plecach. Stanął przed nim i wskazał dłonią swojego penisa. - Wiesz, co robić.
Karyu uniósł się i posłusznie wziął go w usta. Ssał mocno, drażniąc go językiem. Tsukasa zamruczał z przyjemności, po czym złapał Karyu za włosy i, przytrzymując go w miejscu, zaczął pieprzyć jego usta.
- Tylko do tego się nadajesz. W tym jesteś perfekcyjny.
Grymas wykrzywił twarz gitarzysty. Odruchowo się zakrztusił.
- No, no – zaśmiał się Tsukasa i pchnął mocniej. - Tak doświadczona dziwka i się krztusi? Nie wierzę.
Karyu mimowolnie zaczął szarpać głową, usiłując się uwolnić. Tsukasa mocno go przytrzymał i uderzył w policzek.
- Czyż nie obiecałeś być grzecznym? - warknął. - Do roboty. Tylko się nie drażnij, jasne?
Karyu przytaknął słabo i ponownie objął go wargami. Pieścił go namiętnie, całkowicie pochłonięty swoim zadaniem. Przymknął oczy, pomrukując cicho. Tsukasa przez chwil pławił się w przyjemności, po czym znów szarpnął gitarzystę za włosy, by go odsunąć od siebie.
- Wstań – rozkazał mu, a kiedy ten wykonał polecenie, rozwiązał mu ręce. - Na łóżko. Połóż się na plecach.
Karyu ułożył się na chłodnej pościeli. Syknął cicho. Dotyk materiału drażnił obite pośladki. Oddychając ciężko obserwował kochanka. Tsukasa uśmiechał się z wyższością i usiadł na biodrach gitarzysty, po czym po raz kolejny skrępował mu ręce nad głową, przywiązując jednocześnie do łóżka. Pocałował go mocno, gryząc w wargę i poruszył biodrami.
- Podoba ci się? - zapytał.
- Tak - powiedział Karyu cicho, wyginając ciało w łuk.
- Jesteś... podniecony? zadał kolejne pytanie, oblizując jego wargę i poruszając biodrami.
Boże, przecież mógł to wyczuć!
- Tak – powtórzył.
Tsukasa roześmiał się, przygryzł jego wargę i zadał ostatnie pytanie.
- Chciałbyś już dojść?
- Tak! - zawołał, wijąc się pod nim.
- To dobrze – Tsukasa pocałował go, po czym wstał i wyszedł z sypialni.
Karyu jęknął sfrustrowany. Szarpał się, ale Tsukasa związał go za mocno. Pozostawało mu czekać. Perkusista natomiast udał się do kuchni śmiał się z Karyu. On był przecież wiecznie niezaspokojony i wiecznie napalony. Jeśli było coś, czego z całego serca nienawidził, było to właśnie niedokończenie stosunku. Karyu nie lubił nie skończyć, nie lubił być związany, podniecony i osamotniony.
Tsukasa powoli i dokładnie przygotował to, co zamierzał, napił się, po czym spokojnym krokiem przeszedł z powrotem do sypialni. Nie było go tylko kilka minut, jednak Karyu i tak obrzucił go prawie nienawistnym spojrzeniem. Wyprężył się, szarpiąc więzy. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak kusząco teraz wyglądał. Perkusista zadrżał, zastanawiając się przez chwilę, czy może nie zakończyć tej gry i wziąć go tu i teraz. Zdecydował jednak, że nie. W końcu oczekiwanie sprawia, że nagroda jest słodsza. Tsukasa więc uśmiechnął się krzywo i usiadł na nogach Karyu.
- Gorący jesteś – mruknął. – Trzeba cię ostudzić – powiedział i wyjął z miseczki garść kostek lodu, by rozsypać je na torsie kochanka.
- Auu! - krzyknął Karyu zaskoczony. Wrażenie było porażające. Kostki dotykały jego sutków, sprawiając, że pod wpływem zimna stały się niemożliwie wręcz napięte.
Tsukasa zaśmiał się i zaczął rozcierać topiący się lód po ciele gitarzysty. Na jego skórze pojawiła się gęsia skórka. Perkusista sięgnął do miseczki po kolejne kostki. Kilka z nich włożył kochankowi do ust, innymi bawił się w okolicach jąder i penisa. Ciałem Karyu wstrząsnęły dreszcze. Bezskutecznie próbował się odsunąć lub chociaż zacisnąć uda.
- Zimno ci? – zapytał Tsukasa, udając troskę. – Zawsze możesz mnie poprosić o coś, czego pragniesz....
- Weź mnie! - zażądał gitarzysta. Ten butny ton zdecydowanie kłócił się z jego obecnym położeniem.
- Czy ja nie powiedziałem czasem 'poprosić'? – Tsukasa odsunął się od Karyu. – Zostaniesz ukarany. Może sam sobie wybierzesz karę, co, skarbie? – zapytał, gładząc palcem policzek kochanka.
Karyu w odpowiedzi ugryzł go lekko.
- Oj, niegrzeczny się zrobiłeś – mruknął perkusista i przygryzł jego ucho. – Bardzo niegrzeczny – tym razem przyssał się do jego szyi, robiąc pokaźną malinkę. Jedną dłonią pieścił jego skórę na torsie, drugą natomiast bawił się jego sutkiem. Drugim zajął się ustami. Lizał go i ssał przez chwilę, po czym zaczął w ten sam sposób pieścić drugi sutek. W tym czasie poruszał też lekko biodrami, stymulując kochanka.
Karyu westchnął i poddał się doznaniu. Jęczał i wił się niecierpliwie. Podniecenie było tak silne, prawie bolesne, ale Tsukasa to ignorował, wciąż go drażnił, pieścił powoli, bez pośpiechu i ostrożnie. Był delikatny. Perkusista wiedział, jak bardzo to irytuje Karyu, który wręcz marzył o spełnieniu. Powoli zsunął się ustami do podbrzusza gitarzysty. Zrobił mu na biodrze malinkę, po czym sięgnął po wibrator i żel. Nasmarował nieco zabawkę, po czym bez ostrzeżenia i przygotowania, wsunął ją w kochanka.
Karyu krzyknął. Bolało.
- Tsukasa-sama! - jęknął z wyrzutem, wziął głęboki wdech i spróbował się rozluźnić.
Uups... Perkusista zadał kochankowi trochę więcej bólu niż chciał. Ale to nie szkodzi. Późniejszy orgazm będzie się znajdował na czołowych miejscach listy Karyu. Tsukasa zaczął poruszać wibratorem. W tym czasie ucałował penisa gitarzysty i zassał lekko jego czubek. Ta pieszczota zniwelowała nieco ból. Wydawała się tak cudowna po całym wieczorze wyczekiwania. Karyu głośno wyrażał swą rozkosz, wypychając biodra do góry, jakby chciał wsunąć się głębiej w usta kochanka. Tsukasa włączył wibrator, wsuwając go do końca w gitarzystę i przytrzymał jego biodra w miejscu. Oblizał jeszcze kilka razy jego penisa, po czym odsunął się trochę. Patrzył na twarz Karyu, drażniąc oddechem wrażliwą część ciała.
- Och! - Karyu zamknął oczy, porażony siłą doznania. Stracił panowanie nad ciałem, szarpał się i jęczał, nie dbając o przyzwoitość. Nigdy nie dbał.
- Mmmm, Tsukasa-sama! - zawołał, uchyliwszy powieki, by spojrzeć na kochanka.
- Ależ ja cię słucham, kochanie - odpowiedział Tsukasa, nie odrywając od niego wzroku.
- Tak dobrze! - jęknął znowu. - Ale ty możesz zrobić to lepiej!
- Będziesz błagał? - zapytał perkusista, podnosząc się, by móc położyć się na Karyu i pocałować go.
Karyu oddał pocałunek z pasją.
- Błagam! - zakwilił, gdy ich usta się rozdzieliły. - Weź mnie, nie zniosę tego dłużej!
- Skoro tak stawiasz sprawę...
Tsukasa jeszcze raz pocałował kochanka i wyjął z niego wibrator. Wyłączył go, a następnie odłożył na szafkę. Nasmarował żelem swojego penisa i, unosząc biodra Karyu, wszedł w niego z cichym westchnieniem przyjemności. Gitarzysta poruszył się niecierpliwie, chcąc nabić się na niego jak najszybciej. Objął kochanka nogami w pasie, przyciskając go mocno do siebie i zmuszając, by wszedł jak najgłębiej w jego gorące, cudownie ciasne wnętrze.
- Jaki niecierpliwy – zaśmiał się perkusista i jęknął. Także nie mógł się doczekać tego momentu. Uwolnił dłonie gitarzysty z pęt i zaczął się w nim poruszać powoli. Karyu zarzucił mu ramiona na szyję, przyciągając do gorącego, niecierpliwego pocałunku. Nie odpowiadało mu wolne tępo narzucone przez kochanka, poruszał się we własnym, dzikim rytmie. Tsukasa jednak nie pozwolił na to. Unieruchomił biodra Karyu przy sobie.
- Spokojnie, kochanie, zdążymy, chcę się tym nacieszyć – powiedział, całując go po twarzy. Dopiero kilka chwil później znów zaczął się poruszać w tym samym, powolnym tempie.
Karyu złapał go za włosy i zmusił, by spojrzał mu w oczy.
- Jeśli zaraz nie zerżniesz mnie jak trzeba, nigdy więcej ci nie obciągnę, draniu! - wydyszał.
- A jednak mi nie pozwolisz –mruknął perkusista i pchnął mocno. – Romantyczni... I... leniwi.... będziemy rano? – zapytał, po każdym słowie wykonując mocne pchnięcie.
Karyu w odpowiedzi jedynie jęczał z rozkoszy, gdy Tsukasa trafiał TAM. Przylgnął do kochanka, drżąc i powtarzając jego imię. Perkusista poruszał się szybko i mocno. Za każdym razem kiedy się wsuwał i wysuwał, czuł rozpływające się po jego ciele fale przyjemności. Sięgnął dłonią do penisa kochanka i zaczął go brutalnie wręcz pieścić w rytm swoich pchnięć. Dla Karyu było to zbyt wiele. Rozkosz, spotęgowana długim oczekiwaniem osiągnęła wreszcie punkt kulminacyjny. Orgazm był jak eksplozja, którą odczuł w każdej komórce ciała. Krzyknął głośno, tuląc Tsukasę do siebie. Perkusista wykonał jeszcze kilka chaotycznych ruchów i także doszedł. Opadł na Karyu i pocałował go.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też - odrzekł gitarzysta kompletnie wyczerpany. - Mimo wszystko.
- Mimo wszystko? – zaśmiał się Tsukasa, przetaczając się na miejsce obok kochanka. – Dlaczego miałbyś mnie nie kochać?
- Jeszcze się pytasz, potworze - Karyu przytulił się do niego.
- Na prysznic nie mamy siły? Pytanie retoryczne – dodał, widząc minę kochanka.
Sięgnął do szuflady po chusteczki nawilżane i wytarł nimi siebie i Karyu z resztek spermy. Dopiero wtedy pozwolił mu ostatecznie się wtulić i zamknąć oczy.
- Nie przesadziłem? – zapytał ostrożnie Tsukasa.
- Byłeś cudowny - mruknął Karyu sennie. - Zabiję cię rano.
Perkusista roześmiał się, przytulił mocniej gitarzystę i podążył za nim w objęcia Morfeusza.


EPILOG

- Ałaaaa... - jęknął Karyu w poduszkę. Leżał na brzuchu. Oczywiście efekty wczorajszej zabawy mocno dały mu się we znaki.
- Co się stało, kochanie? – Tsukasa, w pełni ubrany, położył się koło gitarzysty i przytulił go.
- Jesteś zimny, draniu! - warknął Karyu. - Co się stało? Umieram po wczorajszym, mój czuły kochanku!
Perkusista uśmiechnął się do siebie i pocałował Karyu w głowę.
- Byłem nakarmić twojego kota. I przepraszam – powiedział cicho i znów go pocałował. – Mam coś dla ciebie, odwrócisz się?
Karyu stęknął i niechętnie ułożył się na boku, przodem do Tsukasy. Łypnął na niego groźnie. Perkusista, niezrażony spojrzeniem, sięgnął za siebie i wyciągnął bukiet z 20 czerwonych róż. Podał go kochankowi, całując go lekko w usta.
- Przepraszam.
Karyu wziął kwiaty, wdychając ich zapach.
- Hmm - mruknął, starając się nie uśmiechać. - Może ci wybaczę. Pomyślę o tym.
Położył kwiaty na szafce nocnej i odwrócił się.
- A teraz możesz zrobić mi śniadanie - dodał obojętnie.
- Czekałem tylko, aż się obudzisz. Przyniosę też wazon.
Tsukasa wrócił do sypialni po kilku minutach. Na tacy miał kawę, sok pomarańczowy, jajecznicę i tosty z dżemem. Postawił ją na kolanach Karyu i włożył róże do wazonu.
- Wiesz... – powiedział, siadając koło niego. – Wczoraj spieprzyłeś próbę doszczętnie. Powinniśmy dzisiaj popracować.
- Przepraszam, panie liderze, jestem niedysponowany, gdyż mój chłopak jest sadystą - odrzekł Karyu złośliwie.
- Ale odwołałem próbę – wszedł mu w słowo Tsukasa. – Kochanie, ja wiem, że wczoraj niechcący przesadziłem i że dzisiaj boli, nie kazałbym ci iść na próbę w takim stanie.
- My sobie jeszcze kiedyś pogadamy o sadyzmie i dominacji - rzucił Karyu groźnie i zabrał się za jajecznicę.
Tsukasa zaśmiał się i pocałował gitarzystę w policzek.
- Kocham cię.




Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum