艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Bo to tw贸j dobry kumpel 3 |
***
Dzwonisz po raz czwarty, maj膮c nadziej臋, 偶e tym razem odbierze. Nadzieja wreszcie si臋 spe艂nia - s艂yszysz senne i pe艂ne urazy: „Taaa?”, a potem: „Bo偶e, Pawe艂, czemu dzwonisz, jak ja 艣pi臋?”.
- Jest jedenasta - odpowiadasz, zalewaj膮c sobie w kuchni kaw臋. - Co ty, ca艂膮 noc na baletach by艂e艣?
- Czyta艂em - odmrukuje.
- Do kt贸rej?
- Nie wiem... pi膮tej, sz贸stej... Zadzwo艅 p贸藕niej, dobra?
- P贸藕niej te偶 zadzwoni臋, ale teraz skup si臋 i s艂uchaj - m贸wisz, siadaj膮c przy stole z kubkiem Nescaf茅. - Jedziemy do Holandii.
- To bezpiecznej drogi - mamrocze Micha艂.
- Jezu, Ska艂a, obud藕 si臋 na chwil臋, co? My jedziemy do Holandii! My! Ty i ja!
- O. - To zabrzmia艂o mniej 艣pi膮co. - Nie zauwa偶y艂em, kiedy mi si臋 o艣wiadczy艂e艣 i nam贸wi艂e艣 na 艣lub tam.
- Tak, i kiedy ci dziecko zrobi艂em, te偶 nie zauwa偶y艂e艣 - odcinasz si臋 ze 艣miechem, s艂odz膮c kaw臋. - Ty i ja, Monika, Mateusz, m贸j brachol ze swoj膮 lask膮, Go艣ka, Magda, mo偶e jeszcze Rafa艂. Jedziemy razem do Holandii.
- Teraz?
No normalnie jakby艣 z ma艂ym dzieckiem rozmawia艂.
- W czasie maj贸wki, g艂upku - t艂umaczysz, odk艂adaj膮c 艂y偶eczk臋 na st贸艂. - Obudzi艂e艣 si臋 czy ja nadal z twoimi chrapi膮cymi zw艂okami rozmawiam?
- Z chrapi膮cymi zw艂okami - odpowiada natychmiast.
- To je o偶yw.
- Dzida - no, nie jest 藕le, skoro u偶ywa ksywy, to jest ju偶 w miar臋 przytomny - ja jeszcze 艣pi臋, rozmawiam na zasadzie lunatykowania. M贸zg mi jeszcze nie pracuje, bo si臋 nie wyspa艂, jasne? Nie u偶ywam go na razie.
- No patrz, a jak u偶ywasz, to nie ma 偶adnej widocznej r贸偶nicy - rechoczesz w kom贸rk臋. Z kubka z kaw膮 unosi si臋 apetyczny zapach.
- Kup sobie okulary - mruczy.
- Dobra, nie marud藕, tylko s艂uchaj - nakazujesz i upijasz 艂yk kawy. - Jedziemy za miesi膮c na maj贸wk臋 do Amsterdamu, chcesz jecha膰?
- A to ja mam jaki艣 wyb贸r? - Ziewa g艂o艣no. - Nie no, jasne, 偶e chc臋 jecha膰. A ile to b臋dzie kosztowa膰?
Zaczynasz wylicza膰 mu cen臋: za wynaj臋cie mikrobusu na dziewi臋膰 os贸b, za paliwo, dorzucasz, ile mniej wi臋cej warto wzi膮膰 forsy na jakie艣 zakupy i gdzie prawdopodobnie p贸jdziecie, potem omawiasz dok艂adn膮 tras臋 w t臋 i z powrotem, a potem si臋 orientujesz, 偶e po drugiej stronie kom贸rki panuje niepokoj膮ca cisza, a Ska艂a, wbrew sobie, nie marudzi: „Sko艅cz ju偶 z tymi liczbami, psychika mi si臋 kurczy”. Co艣 jest nie tak.
- Micha艂? - m贸wisz podejrzliwie. - Micha艂, jeste艣 tam?
Cisza.
- Skalnicki! - wrzeszczysz do telefonu. Odpowiada ci jaki艣 szmer, pomrukiwanie, a potem s艂yszysz:
- No s艂ucham, s艂ucham, super jest...
Brzmi to tak nieprzytomnie, 偶e wybuchasz 艣miechem.
- O kt贸rej b臋dziesz zn贸w u偶ywa艂 m贸zgu? - pytasz kr贸tko.
- O pi膮tej - odpowiada Micha艂 i zn贸w ziewa.
- Wpadn臋 do ciebie o sz贸stej - o艣wiadczasz. - Mo偶esz zn贸w si臋 zamieni膰 w chrapi膮ce zw艂oki.
S艂yszysz tylko „Z艂a藕, Oriana” i „Cze艣膰”, po czym Micha艂 si臋 roz艂膮cza.
***
Wyjechali艣cie o wp贸艂 do sz贸stej rano. Mikrobus jest wygodny i fajny, dobrze si臋 go prowadzi, a niemiecka autostrada, kt贸r膮 jedziecie, jest idealnie g艂adka. Wiedzieli艣cie, 偶e przekroczyli艣cie granic臋, gdy zamiast dziur na drodze zobaczyli艣cie r贸wn膮 nawierzchni臋.
W samochodzie s膮 trzy du偶e, trzyosobowe fotele; z ty艂u siedz膮 Magda, Go艣ka i Monika, siedzenia po艣rodku, przy odsuwanych drzwiach, zaj膮艂 tw贸j brat z Anet膮 i Mateusz, a ty z Rafa艂em siedzisz obok kierowcy, na podw贸jnym siedzeniu.
Micha艂 prowadzi, zmienili艣cie si臋 na ostatnim postoju. Micha艂 jest chyba jedyn膮 osob膮, kt贸rej potrafi艂e艣 przekaza膰 kluczyki wynaj臋tego na swoje nazwisko i w razie problem贸w obci膮偶aj膮cego kosztami tylko ciebie mikrobusu. Masz do Ska艂y zaufanie, a do tego wiesz, 偶e on nie b臋dzie pi艂, wi臋c nie zostawi ci臋 nagle z niespodziank膮 pod tytu艂em: „Ale ja jednak jestem wstawiony i jednak nie mog臋 prowadzi膰”. Ty na wyje藕dzie nie pijesz, prze偶yjesz bez piwa, a Micha艂 nie pije w og贸le, wi臋c jest doskona艂ym zast臋pstwem.
Dziewczyny 艣pi膮 z ty艂u, Aneta je batoniki, kt贸re tw贸j potwornie zabujany brat kupi艂 jej przed wyjazdem - ostrzeg艂e艣 m艂odego, 偶e jak wy艣wini膮 czekolad膮 obicia, to b臋dziesz to wyciera艂 jego, Radka, j臋zykiem - a Mateusz wyj膮艂 wino i poci膮ga na zmian臋 z Rafa艂em.
- Ile jeszcze? - pyta nagle Magda, przeci膮gaj膮c si臋.
- A co, niedobrze ci? - reagujesz natychmiast.
- Nie - uspokaja - tylko jestem ciekawa.
- Du偶o, Madzia, du偶o - m贸wi Rafa艂 kusz膮cym tonem. - Wi臋c sobie 艂yknij, to ci si臋 skr贸ci.
- Ta, od wyjazdu prosto do powrotu - odcina si臋 dziewczyna. - Nie, dzi臋ki. O kt贸rej mniej wi臋cej dojedziemy?
- Druga, trzecia - odpowiadasz. - Trzecia najp贸藕niej, je艣li utrzymamy to tempo. Fajnie si臋 go prowadzi, nie? - zwracasz si臋 do Micha艂a.
- Bardzo - odpowiada, przerzucaj膮c biegi. - A jeszcze fajniej po niemieckich drogach, jak zauwa偶ymy chocia偶 jedn膮 dziur臋, to chyba pami膮tkowe zdj臋cie zrobimy.
Pozosta艂e dziewczyny z ty艂u te偶 si臋 obudzi艂y i co艣 jedz膮. Prosisz Monik臋, 偶eby poda艂a ci dwie dro偶d偶贸wki. Jedn膮 dajesz Micha艂owi, drug膮 zjadasz b艂yskawicznie. Rozpierasz si臋 wygodnie w fotelu - 艂adna ta tapicerka, ciemnoszara - i patrzysz przed siebie. Dobrze si臋 tak jedzie.
Kolejny post贸j robicie dwie godziny p贸藕niej. Niedaleko stacji benzynowej jest supermarket, wi臋c po zatankowaniu podje偶d偶acie tam, 偶eby rozprostowa膰 ko艣ci. Rozdzielacie si臋 na par臋 minut, ty z Mateuszem dopadasz sklepu ze sprz臋tem komputerowym, reszta gdzie艣 ci znika. Potem znajdujecie Monik臋, Magd臋 i Micha艂a w ksi臋garni, grzebi膮cych na p贸艂kach. Maniacy.
- Jak b臋dziecie czyta膰 w czasie jazdy, to biegniecie za mikrobusem - ostrzegasz.
- Chyba 偶e ja b臋d臋 prowadzi艂, wtedy Dzida pobiegnie - uzupe艂nia Micha艂 rado艣nie.
- Ty mo偶esz pobiec ju偶 zaraz - informujesz uprzejmie.
Zn贸w si臋 zmieniacie za kierownic膮. Mi臋dzy Micha艂em a tob膮 siedzi Monika, Rafa艂 przeni贸s艂 si臋 do ty艂u do dziewczyn i pr贸buje je nam贸wi膰 na wino. Biedny Rafa艂, my艣lisz z艂o艣liwie, przystawia si臋 do ka偶dej i ka偶da go olewa.
Po kolejnym postoju Monika wraca do ty艂u, a Micha艂 z Rafa艂em id膮 na 艣rodkowe siedzenia. Aneta mia艂a ochot臋 popatrze膰 przez przedni膮 szyb臋, natomiast tw贸j brat nie m贸g艂by odst膮pi膰 Anety. To si臋 smarkacz zabuja艂.
Dziewczyny z ty艂u szalej膮; jaka艣 butelka wpad艂a im pod siedzenie, wi臋c Go艣ka, chuda jak patyczek, wciska si臋 pod nie, Monika, le偶膮c na siedzeniu, trzyma j膮 za nog臋, 偶eby w razie czego pom贸c wyj艣膰, a Magda, kl臋cz膮c przy stopach Moniki i chyba p艂acz膮c ze 艣miechu, robi im zdj臋cia. Masz nadziej臋, 偶e na kolejnym postoju nie b臋dziesz musia艂 rozkr臋ca膰 tylnego siedzenia, 偶eby wyj膮膰 stamt膮d Go艣k臋.
Nast臋pna stacja. Ogl膮dacie akcj臋 wyjmowania butelki spod siedzenia, bo Magda drug膮 kom贸rk膮 to filmowa艂a. Piski i 艣miechy dochodz膮ce z telefonu 艣ci膮gaj膮 na was spojrzenia innych ludzi.
- Dobra, wystarczy robienia wiochy - o艣wiadcza Go艣ka, obci膮gaj膮c czerwon膮 bluzk臋. - Gdzie jest kibel?
Kibel okazuje si臋 p艂atny. Nie wiesz, dlaczego, ale dla dziewczyn to pow贸d do kolejnego ataku 艣miechu. Nie rozumiesz kobiet, trudno. Micha艂 na bank te偶 nie rozumie, wi臋c nawet go nie zapytasz.
Tracisz wiar臋 w ludzi, gdy wracaj膮cy po tobie na parking Ska艂a za艣miewa si臋 wariacko.
- Co? - pytasz podejrzliwie.
- Mateusz... - wydusza z siebie, opieraj膮c si臋 o mask臋 samochodu.
- Co Mateusz? - starasz si臋 by膰 cierpliwy. Mo偶e Mateusz chodzi i pryska na ludzi gazem roz艣mieszaj膮cym?
- Mateusz postanowi艂 zademonstrowa膰 Radkowi i Anecie swoj膮 znajomo艣膰 niemieckiego - wyja艣nia Micha艂, gdy ju偶 wreszcie si臋 uspokaja. - Wzi膮艂 dwie Kinder Niespodzianki z p贸艂ki do r膮k, uni贸s艂, powiedzia艂 podnios艂ym g艂osem: „Ich habe zwei granaten”, a starsze ma艂偶e艅stwo, kt贸re sta艂o obok, spojrza艂o na niego i zacz臋艂o co艣 do niego m贸wi膰. - Zn贸w si臋 roze艣mia艂. - Ja si臋 cofn膮艂em, Radek odci膮gn膮艂 Anet臋, a Mateusz tam stoi z g艂upi膮 min膮 i ani s艂owa nie rozumie.
艢miejecie si臋, a gdy wraca Mateusz, ca艂y czerwony i z艂y, dostajecie kolejnego ataku g艂upawki.
- Jedziemy st膮d - o艣wiadcza Mateusz obra偶onym g艂osem. - Jakie艣 g艂upie Niemcy tu mieszkaj膮, nic po polsku nie rozumi膮.
Micha艂 staje przed drzwiczkami od strony kierowcy, opiera o nie r臋ce i 艣mieje si臋 dalej. Chcia艂by艣 si臋 napi膰 wody, ale wolisz poczeka膰, bo te偶 co chwila ogarnia ci臋 艣miech, a nie chcesz si臋 ud艂awi膰.
Do Amsterdamu doje偶d偶acie ko艂o trzeciej. Wszyscy przyklejacie nosy do szyb, by podziwia膰 widok. Zwalniasz, 偶eby m贸c dok艂adniej si臋 przyjrze膰.
Robi wra偶enie, niesamowite wra偶enie. Monika jest zachwycona. Magda przez szyb臋 pstryka zdj臋cia. Micha艂 opuszcza szyb臋 po swojej stronie i mruczy, 偶e jest pi臋knie.
Zwiedzacie, trzymaj膮c si臋 razem. Dzielnic臋 Czerwonych Latarni zostawiacie na wiecz贸r, teraz chodzicie po rynku, wchodzicie do sklep贸w, za艣miewacie si臋 z masy koszulek z Che Guevar膮 i listkami marihuany. Monika przymierza naturalnej wielko艣ci holenderskie chodaki, drewniane i pi臋knie malowane, a Magda i Mateusz wzdychaj膮 do wymy艣lnych czekoladek. Rafa艂 sprawdza na sprzedawcy swoj膮 angielszczyzn臋, a sprzedawca na nim swoj膮 cierpliwo艣膰.
Grzebiecie z Micha艂em w koszulkach. Ty chcesz czarn膮 z marihuan膮, Micha艂 szuka jakiej艣 z motywem Amsterdamu, chocia偶 tak膮 z zio艂em ju偶 wybra艂. Fioletow膮. Z jego rudym 艂bem daje to piorunuj膮cy efekt.
- To dla przyjaciela - t艂umaczy, kiedy pytasz go, czemu tak si臋 napali艂 na koszulk臋 z Amsterdamem. - Zio艂o go specjalnie nie ubawi. O, ta jest fajna. - Wyci膮ga niebiesk膮 z bia艂o-czerwonym obrazkiem zabytkowych kamienic na star贸wce. - I rozmiar dobry - mruczy, patrz膮c na metk臋.
- Masz kogo艣? - pytasz, ogl膮daj膮c jeszcze koszulki z Guevar膮. To „przyjaciel” nie jest dla ciebie zbyt jednoznaczne, chocia偶 Micha艂 nie nazywa艂 tak nigdy swoich ch艂opak贸w.
- Nie. - Kr臋ci g艂ow膮 i wstaje. - To przyjaciel. Te偶 gej, ale to nie znaczy od razu, 偶e musimy ze sob膮 sypia膰 - dodaje z rozbawieniem.
- Nie no, jasne - zgadzasz si臋, chocia偶 jeszcze przed chwil膮 chyba tak jako艣 my艣la艂e艣.
Monika kupi艂a chodaki. Wygl膮da w nich... jak fajna laska w chodakach, co innego mia艂e艣 odpowiedzie膰 na jej pytanie o wygl膮d?
Na star贸wce jest spory t艂ok, chwilami musicie i艣膰 g臋siego. W odpowiedniej kawiarence, o kt贸r膮 Radek dopomina艂 si臋 od p贸艂 godziny, zamawiacie sobie troch臋 marihuany do palenia i par臋 kawa艂k贸w ciasta z zio艂em. Ty nie palisz, bo prowadzisz, Micha艂, bo w og贸le nie, Monika z Magd膮 te偶 odmawiaj膮, ale Go艣ka z Anet膮 i reszta ch艂opak贸w popalaj膮 skr臋ta rado艣nie. A potem wyprowadzacie twojego zzielenia艂ego brata na 艂awk臋 na zewn膮trz, 偶eby doszed艂 do siebie.
- Bo nawet 膰pa膰 trzeba umie膰 - stwierdza Mateusz sentencjonalnie.
- A ty, m艂ody, na szcz臋艣cie nie umiesz - uzupe艂niasz, patrz膮c na Radka z ulg膮. Nie jest ju偶 taki zielony.
W czasie ponownego spaceru po rynku Go艣ka przysiada na ziemi, bo teraz jej jest niedobrze. Dziewczyny prowadz膮 j膮 pod r臋ce na 艂awk臋.
- Bo nawet 膰pa膰 trzeba umie膰 - powtarza swoje motto Mateusz.
- Trzeba te偶 umie膰 zmieni膰 p艂yt臋 - odwarkuje Go艣ka, pochylaj膮c g艂ow臋 mi臋dzy kolana. Na szcz臋艣cie nie wymiotuje.
Kupujecie sobie potem frytki i picie w jakim艣 barze; zjadacie to na stoj膮co, obserwuj膮c ludzi na rynku. Micha艂 oddaje ci swoj膮 porcj臋 ketchupu, bo on w og贸le tego nie u偶ywa, a ty lubisz du偶o.
Gdy ju偶 si臋 nieco 艣ciemnia, ruszacie do Dzielnicy Czerwonych Latarni. Mateusz tr膮ca Micha艂a w rami臋.
- Ska艂a, ty si臋 zanudzisz - m贸wi z kole偶e艅sk膮 z艂o艣liwo艣ci膮. - Dziewczyny te偶.
- Na alfosn贸w sobie popatrzymy - odcina si臋 Micha艂, a Mateusz rechocze, kiwaj膮c g艂ow膮.
Dzielnica jest niesamowita i podniecaj膮ca: w ka偶dym pokoju czy pomieszczeniu przynajmniej jedna laska w samej bieli藕nie, czerwone 艣wiat艂a w 艣rodku, t艂um ludzi na zewn膮trz. Nie wiesz, gdzie najpierw patrze膰, najch臋tniej przyklei艂by艣 si臋 do wszystkich szyb naraz. Stoj膮ca za tob膮 Monika m贸wi nagle cicho:
- Potworne.
- Jak mi臋so w spo偶ywczym - odpowiada jej Micha艂 r贸wnie cicho. - Zupe艂nie odcz艂owieczone.
- W zasadzie mog艂yby za艂o偶y膰 na g艂owy worki na 艣mieci - dodaje Monika. - Efekt by艂by ten sam.
Odchodzisz kawa艂ek dalej, bo chocia偶 kochasz Monik臋, to wiesz, 偶e ona nie rozumie. Przecie偶 to genialne, widzie膰 tyle seksownych, prawie nagich kobiet dooko艂a siebie. A偶 si臋 gor膮co robi.
Sobotni wiecz贸r mija na ogl膮daniu Dzielnicy i na ostatnim spacerze po rynku. Ko艂o p贸艂nocy wracacie do samochodu; ty i Micha艂 k艂adziecie si臋 za siedzeniami, w baga偶niku po艂膮czonym bezpo艣rednio z autem. Le偶ycie obok siebie, Micha艂 na boku, ty艂em do ciebie, twarz膮 do zag艂贸wk贸w siedze艅, a ty na plecach, obaj okryci kurtkami. Mateusz z Rafa艂em poszli jeszcze raz pogapi膰 si臋 na prostytutki w Dzielnicy, wi臋c dziewczyny i tw贸j brat maj膮 wi臋cej miejsca do spania.
S艂yszysz spokojny oddech 艣pi膮cego kumpla. Troch臋 ci臋 razi 艣wiat艂o pobliskiej latarni, wi臋c naci膮gasz kurtk臋 na twarz i jeste艣 coraz bardziej rozlu藕niony.
A potem to czujesz. Kr贸tkie, mocne i bolesne. Zrywasz si臋, w艣ciek艂y, i szarpiesz Micha艂a za rami臋.
- Co? - j臋czy ten sennie.
- Ska艂a, wstawaj i 艣ci膮gaj glany - warczysz cicho, 偶eby nie obudzi膰 reszty. - W艂a艣nie mnie przed chwil膮 kopn膮艂e艣. Ty tymi kopytami chyba wywijasz przez sen na wszystkie strony. Nie dziwi臋 si臋, 偶e nikogo nie masz, pewnie wszystkich swoich facet贸w zakopa艂e艣 na 艣mier膰.
Micha艂 patrzy na ciebie przez chwil臋, przytomniej膮c, a potem, dusz膮c si臋 od powstrzymywanego 艣miechu, siada, zdejmuje buty i k艂adzie je w k膮cie baga偶nika, przy stopach. Jeszcze chwil臋 p贸藕niej, gdy zn贸w le偶ycie okryci kurtkami, pod艣miewa si臋 w swoj膮.
Budzisz si臋 po raz trzeci, odk膮d si臋 zmienili艣cie. Otwierasz oczy i najpierw widzisz troch臋 o艣wietlon膮 drog臋, potem drugi pas autostrady, po kt贸rym jedzie inny mikrobus, potem d艂o艅 Moniki na twoim kolanie, potem jej g艂ow臋 opart膮 na twoim ramieniu, a potem zn贸w zamykasz oczy.
Gdy budzisz si臋 kolejny raz, masz twarz zwr贸con膮 w drug膮 stron臋, wi臋c widzisz Micha艂a.
Prowadzi spokojnie, wygl膮da na wyspanego. Szybka muzyka gra na tyle g艂o艣no, by w razie czego nie da膰 mu 艂atwo zasn膮膰, podobnie jak w艂膮czone 艣wiat艂o. Zreszt膮 obaj z Micha艂em potraficie wyczu膰, kiedy tracicie ju偶 si艂y. Gdy w pewnym momencie mieli艣cie zupe艂nie do艣膰, zaparkowali艣cie na jakiej艣 zamkni臋tej stacji i zn贸w si臋 przespali艣cie w baga偶niku.
- W porz膮dku? - pytasz na wszelki wypadek.
- W porz膮dku, w porz膮dku - odpowiada, zerkaj膮c na ciebie. - 艢pij, jeszcze pewnie z godzin臋 dam bez problemu rad臋.
Jest jedn膮 z trzech czy czterech znanych ci os贸b, przy kt贸rych odwa偶ysz si臋 zasn膮膰, gdy prowadz膮 w 艣rodku nocy samoch贸d. Przytulasz mocniej Monik臋 i przymykasz oczy. Micha艂 bierze 艂agodny zakr臋t, a 艣wiat艂a samochodu rzucaj膮 na czarny pas autostrady dwie 偶贸艂tawe, jajowate smugi.
***
Stoisz przed drzwiami jego mieszkania podenerwowany. Cholera, miesi膮c raptem nie by艂o ci臋 w mie艣cie, a tu takie historie.
Kiedy ci otwiera, w pierwszej chwili go nie poznajesz. Jest blady, rozczochrany, w twarzy ma co艣 tak potwornie smutnego i zgaszonego, 偶e a偶 nie wiesz, co powiedzie膰.
- O, Pawe艂 - m贸wi g艂osem wypranym z jakichkolwiek emocji i odsuwa si臋, 偶eby ci臋 wpu艣ci膰.
W mieszkaniu nie ma takiego ba艂aganu, jak si臋 spodziewa艂e艣. Siadacie w kuchni. Patrzysz na niego jak na ducha; w niczym nie przypomina tego Micha艂a, kt贸rego znasz od tylu lat.
- Potwornie mi przykro - odzywasz si臋 wreszcie. - Dopiero wczoraj wr贸ci艂em z Warszawy, Monika mi powiedzia艂a, ledwo si臋 spotkali艣my. Nie chcia艂em dzwoni膰, nie wiedzia艂em... no, co powiedzie膰 - ko艅czysz przepraszaj膮co. On tylko kiwa g艂ow膮 i odpowiada:
- Mi艂o, 偶e przyszed艂e艣 - ale jego g艂os nadal jest bez 偶ycia.
Wiedzia艂e艣, 偶e on i jego ciotka maj膮 tylko siebie, nie licz膮c kota, kt贸rego francuskiego, d艂uga艣nego imienia, chyba z jakiej艣 powie艣ci, nie mog艂e艣 nigdy zapami臋ta膰 i kt贸ry po偶egna艂 si臋 z tym 艣wiatem oko艂o roku temu; wiedzia艂e艣, 偶e Micha艂 bardzo swoj膮 ciotk臋 kocha; wiedzia艂e艣, 偶e strata bliskiej osoby boli - ale nie spodziewa艂e艣 si臋, 偶e 艣mier膰 ciotki za艂amie go a偶 tak potwornie. Z drugiej strony, my艣lisz, patrz膮c, jak siedzi osowia艂y i wy艂膮czony, mog膮 mu si臋 przypomina膰 teraz rodzice i tym bardziej go to dobija. Poza tym od pogrzebu min臋艂o raptem kilka dni, nadal jest w szoku.
- Mog臋 ci jako艣 pom贸c? - pytasz cicho. Micha艂 kr臋ci g艂ow膮, a potem nagle u艣miecha si臋 blado i patrzy na ciebie.
- Nie, dzi臋ki... Sebastian wszystko za艂atwi艂. - S艂yszysz wreszcie w jego g艂osie jakie艣 emocje, co艣 艂agodnego i ciep艂ego. - I za艂atwia - dodaje. - Przychodzi, gotuje. - Micha艂 wskazuje g艂ow膮 kuchenk臋. - Zmywa, ogarnia, kupuje, wyrzuca - wylicza, prostuj膮c si臋 troch臋. - Podanie te偶 za mnie napisa艂 - dodaje. - Musia艂em si臋 tylko podpisa膰. Do dziekana, o co艣 tam okoliczno艣ciowego, nie pami臋tam, nawet nie czyta艂em, nie b臋d膮 si臋 mnie czepia膰, jak wr贸c臋 na zaj臋cia. Na razie nie mog臋 si臋 zebra膰 - wyja艣nia jeszcze. Opiera 艂okcie na stole i wsuwa d艂onie we w艂osy. - Paskudnie si臋 czuj臋 - m贸wi cicho. - Wiesz, co jaki艣 czas 偶al臋 si臋 Sebastianowi, w k贸艂ko to samo, a on s艂ucha i nie marudzi, 偶e si臋 powtarzam. A poza tym jest cholernie pusto. - Unosi nieco g艂ow臋 i zn贸w na ciebie patrzy. - W domu. Taka cholerna cisza i pustka, czasami, jak wchodz臋 do pokoju ciotki, to odruchowo chc臋 powiedzie膰 „ciociu” albo zapyta膰, czy co艣 jej przynie艣膰, i 艂api臋 si臋 na tym, 偶e szukam jej wzrokiem na kanapie i przy biurku.
Teraz ma zm臋czony g艂os, tak jak twarz i spojrzenie; to zm臋czenie jest wyczuwalne w ka偶dym ge艣cie. 呕al ci go bardzo i g艂upio si臋 czujesz, 偶e nie by艂e艣 na pogrzebie, chocia偶 przecie偶 siedzia艂e艣 wtedy w Warszawie, a Monika, jak wyja艣ni艂a, po prostu nie wiedzia艂a, jak ci to powiedzie膰 tak przez telefon, niczym wiadomo艣膰, 偶e kupi艂a sobie nowego laptopa. To dlatego ostatnio dzwoni艂a rzadziej i rozmawia艂a kr贸cej, wymawiaj膮c si臋 z艂ym samopoczuciem. Ju偶 my艣la艂e艣, 偶e znalaz艂a sobie kogo艣, wi臋c wr贸ci艂e艣 do Szczecina przygotowany na k艂贸tni臋 i pr贸by odbicia jej jakiemu艣 dupkowi, a ona po przywitaniu cisn臋艂a w ciebie tak膮 wiadomo艣ci膮. Ulga, 偶e mi臋dzy wami wszystko w porz膮dku, przemiesza艂a si臋 ze wsp贸艂czuciem i poczuciem winy, 偶e nie mog艂e艣 jako艣 wesprze膰 kumpla.
- Masz gdzie mieszka膰? - pytasz naraz. - Tego mieszkania na pewno ze stypendium nie op艂acisz, masz gdzie mieszka膰? Bo mo偶esz u mnie, zmie艣cisz si臋.
Jego lekki u艣miech 艂agodzi twoje wyrzuty sumienia. Mo偶esz mu pom贸c. Nawet je艣li on tej pomocy nie potrzebuje, jak si臋 okazuje, gdy odpowiada:
- Nie, dzi臋ki, Sebastian ju偶 mnie do siebie w艂adowa艂, od pi膮tku do niego id臋. - Prostuje si臋 wreszcie ca艂kowicie i odgarnia w艂osy sprzed oczu. - Mam u niego siedzie膰, p贸ki nie napisz臋 licencjatu i si臋 nie obroni臋. A mieszkanie b臋d臋 musia艂 sprzeda膰. - Tego si臋 akurat domy艣la艂e艣. - Potem si臋 za czym艣 rozejrz臋... - mruczy, patrz膮c gdzie艣 ponad twoj膮 g艂ow膮. - Chcesz co艣 do picia? - pyta nagle. Chyba dopiero teraz w pe艂ni dotar艂a do niego twoja obecno艣膰.
Odpowiadasz, 偶e nie i pytasz, czy b臋dzie mu dobrze u tego Sebastiana - kt贸rego co prawda dot膮d nie spotka艂e艣, ale za to kt贸rego imi臋 s艂ysza艂e艣 ju偶 tyle razy, bo Micha艂 nazywa艂 go zawsze swoim najbli偶szym przyjacielem i co chwila o nim wspomina艂. Teraz u艣miecha si臋 z cieniem rozbawienia.
- Bardzo - zapewnia spokojnie. - Zmusi mnie do wstania, umycia si臋, zjedzenia czego艣, p贸j艣cia na uczelni臋, a po powrocie do pisania pracy. Wiesz, taka metoda kija i marchewki - wyja艣nia, k艂ad膮c r臋ce na stole i przygl膮daj膮c si臋 im. - Zrobi mi jedzenie, a potem wrza艣nie, 偶e mam ruszy膰 m贸zgiem przed laptopem albo wynosi膰 si臋 na wyk艂ad. 艢mieszne, ale w jego wykonaniu to dzia艂a.
Dajesz s艂owo, je偶eli ten facet jest ni偶szy i drobniejszy od Micha艂a, to chyba b臋dziesz wy艂 ze 艣miechu na wyobra偶enie tej metody kija i marchewki. Ale nie teraz, teraz to nie jest stosowne.
Rozmawiacie jeszcze par臋 chwil, a potem 偶egnasz si臋 i wychodzisz. Cholera, za du偶o nie mo偶esz zrobi膰. Mo偶esz najwy偶ej przej艣膰 si臋 z Monik膮 na cmentarz w niedziel臋 i zapali膰 u ciotki Micha艂a lampk臋, bo ta kobieta zawsze by艂a dla was taka mi艂a, pozwoli艂a wam zrobi膰 w swoim mieszkaniu kawalerski wiecz贸r, gdy Krzychu si臋 偶eni艂 p贸艂tora roku temu i wiesz, 偶e zawsze traktowa艂a Micha艂a jak matka. Akceptowa艂a bez s艂owa jego decyzje co do studi贸w. I jego orientacja nigdy nie stanowi艂a dla niej problemu.
Przejdziesz si臋 z Monik膮 w niedziel臋.
***
Odchodzisz od ma艂ego warzywniaka z torb膮 pe艂n膮 jab艂ek i czere艣ni oraz reklam贸wk膮, kt贸r膮 rozpychaj膮 trzy du偶e ki艣cie winogron. M臋偶czy藕ni s膮 od d藕wigania, o艣wiadczy艂e艣 wynio艣le Monice, gdy rano si臋 okaza艂o, 偶e w ten pi臋kny, majowy czwartek silnik samochodu jednak zdech艂 i nie pojedziecie po zakupy. M臋偶czy藕ni s膮 od d藕wigania, wi臋c wyskoczy艂e艣 do centrum, za艂atwi艂e艣 w banku, co musia艂e艣 i kupi艂e艣 owoce, a Monika obieca艂a, 偶e wracaj膮c z biblioteki, kupi chleb i serek topiony z czosnkiem, bo to lekkie. Ruszasz z Rod艂a na Niepodleg艂o艣ci, musisz z艂apa膰 jedynk臋.
I naraz s艂yszysz krzyk:
- Pawe艂! - kt贸ry zmusza ci臋 do odwr贸cenia g艂owy. Po drugiej stronie ulicy, przed drzwiami ksi臋garni Matras, stoi Micha艂, a w zasadzie sta艂, bo w艂a艣nie machn膮艂 ci r臋k膮 i rzuci艂 si臋, by przeci膮膰 kolejno: swoj膮 cz臋艣膰 ulicy, cz臋艣膰 przystanku tramwajowego, niewysokie ogrodzenie - jednym pi臋knym susem - kolejn膮 cz臋艣膰 przystanku i twoj膮 cz臋艣膰 ulicy. Cud, 偶e nigdzie nie ma stra偶y miejskiej, kt贸ra by go zgarn臋艂a i wypcha艂a mandatami po glany.
Witasz si臋 z nim uprzejmym pytaniem, czy mu zupe艂nie odpierdzieli艂o, 偶eby jak pieprzona baletnica podskakiwa膰 mi臋dzy p臋dz膮cymi samochodami.
- Jakimi p臋dz膮cymi - odpowiada rado艣nie, a ty patrzysz podejrzliwe. Wygl膮da, jakby si臋 czego艣 naw膮cha艂.
- Co ci si臋 tak g臋ba cieszy? - pytasz.
- Dosta艂em prac臋 w „Pograniczach”! - krzyczy na ca艂膮 ulic臋, a偶 jaka艣 starsza pani si臋 za wami ogl膮da, a dwie nastoletnie dziewczyny chichocz膮, przechodz膮c obok.
Idziecie na tw贸j przystanek i siadacie na 艂awce; teraz dopiero rozumiesz, w czym rzecz: „Pogranicza” to dwumiesi臋cznik literacki. Micha艂 dosta艂 tam prac臋 - no, mo偶e nie do ko艅ca tak膮 prac臋, jak sobie wyobra偶a艂e艣, bo nie ma sta艂ego etatu, ale zam贸wiono u niego kilka artyku艂贸w i wreszcie b臋d膮 mu za to p艂aci膰, a nie, jak na studiach, 艂askawie pozwala膰, 偶eby zamieszcza艂 u nich swoje teksty i cieszy艂 si臋 z tego, 偶e je w og贸le przyj臋to.
Micha艂 wymachuje glanami tak rado艣nie i z takim zaci臋ciem, 偶e czekasz, kiedy mu kt贸ry艣 but spadnie i poszybuje gdzie艣 - mo偶e do ty艂u, zaliczaj膮c d艂ugi lot i l膮duj膮c na dachu budynku Trzynastu Muz, w kt贸rym znajduje si臋 redakcja tego Micha艂owego pisma.
Ska艂a wygl膮da bardzo dobrze: odpr臋偶ony, u艣miechni臋ty - szczerzy si臋 bez ustanku - rozgadany, o偶ywiony. Zbyt o偶ywiony, bo dostajesz jego gwa艂townie gestykuluj膮c膮 praw膮 r臋k膮 w nos. Micha艂 ci臋 przeprasza, 艣mieje si臋 sam z siebie i gestykuluje dalej.
Rozmawiacie do艣膰 d艂ugo, przepuszczasz cztery kolejne jedynki. Trudno, tramwaje jeszcze przyjad膮, a z kumplem dawno si臋 nie widzia艂e艣.
Micha艂 pisze do paru gazet, te „Pogranicza” to jego ma艂e marzenie, kt贸re mu si臋 wreszcie spe艂ni艂o, publikuje drobne opowiadania w jakim艣 czasopi艣mie o fantastyce i dzia艂a w Lambdzie. Poza tym przez stycze艅 i luty lata艂 po mie艣cie, pomagaj膮c w organizowaniu marcowej Manify, teraz urz膮dza wi臋ksz膮 grup膮 jaki艣 maraton film贸w LGBT, ale to ju偶 prywatnie, poza tym udziela si臋 jako艣 w Teatrze Kana, tego akurat za bardzo nie rozumiesz, bo Micha艂 wda艂 si臋 w jakie艣 dygresje do dygresji i w艂a艣nie zacz膮艂 na g艂os uk艂ada膰 projekt monodramu.
Ty opowiadasz o sobie, o Monice, o waszym planowanym wyje藕dzie w lipcu do W艂och, bo Monika marzy o zwiedzeniu Rzymu; potem jeszcze chwil臋 gadacie, a potem Micha艂 pyta o godzin臋 i po us艂yszeniu odpowiedzi zarzuca sobie na rami臋 plecak, kt贸ry dot膮d le偶a艂 na 艂awce mi臋dzy wami.
- Musz臋 lecie膰 - m贸wi, wstaj膮c. - Za dziesi臋膰 minut musz臋 by膰 na Zamku, um贸wi艂em si臋 z Sebastianem na oblewanie moich „Pograniczy” lodami.
- Jak dzieci - wytykasz mu z rozbawieniem.
- Ej, ja si臋 czuj臋 m艂ody - odpowiada Micha艂, 艣ciskaj膮c twoj膮 r臋k臋. - Dopiero co sko艅czy艂em dwadzie艣cia pi臋膰 lat, co to jest?
- 膯wier膰 wieku, Ska艂a - wypominasz mu. - Ja mam do tego jeszcze trzy tygodnie, ale ty ju偶 lecisz z g贸rki.
Micha艂 u艣miecha si臋 szeroko.
- Ja si臋 zaraz odm艂odz臋 - odpowiada, poprawiaj膮c nieco przekrzywion膮 paskiem plecaka szar膮 koszul臋. - Sebastian powiedzia艂, 偶e on stawia, wi臋c naci膮gn臋 go na wielkie lody i b臋d臋 marudzi艂 jak dzieciak, a on b臋dzie na mnie patrzy艂 z wyrozumia艂ym i cierpliwym politowaniem.
- A potem trza艣nie ci臋 w pysk - ko艅czysz z rozbawieniem, przek艂adaj膮c reklam贸wk臋 z winogronami z lewej r臋ki do prawej.
- W 艂eb - poprawia ci臋. - On mi z regu艂y daje w 艂eb.
Ten jego rudy 艂eb widzisz jeszcze przez moment, gdy Micha艂 przechodzi na drug膮 stron臋 ulicy - tym razem przez pasy - zn贸w macha ci r臋k膮 i znika na odn贸偶u Placu 呕o艂nierza Polskiego, kt贸re poprzez Trzyna艣cie Muz i Muzeum Narodowe prowadzi do Zamku Ksi膮偶膮t Pomorskich.
***
Wk艂adasz do wielkiego, wype艂nionego ju偶 troch臋 koszyka na zakupy sos bolo艅ski i wegetaria艅ski. Obieca艂e艣 Monice zrobi膰 makaron na ostro. Zostawiasz p贸艂ki z sosami, kierujesz si臋 ku herbatom.
Nadal jeste艣 z Monik膮. Nie pobrali艣cie si臋, bo ona na razie nie ma ochoty na ma艂偶e艅stwo. Nie naciskasz, nie czujesz ju偶 potrzeby kurczowego trzymania jej przy sobie. Monika pracuje z trudn膮 m艂odzie偶膮 w publicznym o艣rodku, anga偶uje si臋 w propagowanie czytania w艣r贸d m艂odocianych przest臋pc贸w w poprawczaku oraz kieruje akcj膮 „Umiem wyra偶a膰 emocje” w szko艂ach. Lubisz patrze膰 na pe艂ne podziwu spojrzenia koleg贸w, gdy chwalisz si臋, co robi Monika. Lubisz patrze膰 na jej szcz臋艣liw膮 twarz, pe艂n膮 satysfakcji z pracy. Lubisz patrze膰 po prostu na Monik臋, kt贸ra robi to, co chcia艂a robi膰.
Ty masz firm臋 leasingow膮, kt贸r膮 z coraz lepszym efektem rozkr臋casz. Oboje du偶o pracujecie, macie dla siebie ma艂o czasu - ale za to jaki to jest czas! Dzisiaj, gdy Monika wr贸ci ze szkolenia w Poznaniu, zjecie tw贸j makaron z sosem, potem b臋dziecie si臋 d艂ugo kocha膰, potem przegadacie p贸艂 nocy, a potem Monika zrobi na 艣niadanie jajka na mi臋kko i sa艂atk臋 z warzyw. O w艂a艣nie, musisz kupi膰 jajka.
Nie, 偶eby zawsze by艂o idealnie, 偶eby艣cie si臋 nigdy nie k艂贸cili, 偶eby nie by艂o spi臋膰, wzajemnych wyrzut贸w i gniewnego milczenia. Ale teraz umiecie sobie z tym radzi膰 inaczej ni偶 za pomoc膮 obra偶onego zrywania. W ko艅cu macie ju偶 po dwadzie艣cia dziewi臋膰 lat.
Popychasz w贸zek, w kt贸rym jest i ulubiona wi艣niowa herbata Moniki, i twoja malinowa. W Carrefourze nie ma zbyt wielu ludzi o tej porze, dochodzi dopiero dwunasta; pami臋tasz, 偶e gdy by艂e艣 tu w zesz艂ym miesi膮cu, pod koniec sierpnia, nie mog艂e艣 si臋 przecisn膮膰 - wsz臋dzie t艂umy rodzic贸w i dzieci, kupuj膮cych rzeczy do szko艂y i krzycz膮cych na siebie wzajemnie. Teraz, pod koniec wrze艣nia, m艂odsze wrzaskuny siedz膮 ju偶 w budach.
Nagle zauwa偶asz ciemnorud膮 czupryn臋 pochylon膮 nad koszykiem, par臋 metr贸w przed tob膮. Patrzysz uwa偶nie: do艣膰 wysoki rudzielec grzebie w zakupach, potem odwraca g艂ow臋 w bok, chyba szukaj膮c kogo艣 wzrokiem - i widzisz, 偶e to Micha艂. Kurde.
W ostatnich latach wasze kontakty mocno si臋 rozlu藕ni艂y - ty mia艂e艣 du偶o pracy i du偶o nowych znajomych, on te偶. Czasami do siebie dzwonili艣cie, czasami si臋 gdzie艣 spotykali艣cie, przez zesz艂e dwa-trzy lata to chyba tylko natykali艣cie si臋 na siebie na mie艣cie.
Inna rzecz, 偶e przy tak os艂abionych kontaktach ca艂kiem nie藕le orientujesz si臋 w jego sytuacji. Czyta艂e艣 wszystkie trzy zbiory jego opowiada艅, wiesz, 偶e pisa艂 scenariusz do jakiego艣 serialu fantasy, nawet par臋 odcink贸w widzia艂e艣, wsp贸艂organizowa艂 jak膮艣 konferencj臋 o seksie czy p艂ci, poza tym w paru gazetach i czasopismach s膮 jego teksty, recenzje ksi膮偶ek i jeszcze inne, a niedawno napisa艂 sztuk臋.
Opowiadania ci si臋 podoba艂y; by艂y tam co prawda w膮tki gejowskie, lesbijskie zreszt膮 te偶, ale ci nie przeszkadza艂y - te lesbijskie to nawet mog艂yby by膰 bardziej szczeg贸艂owe; serial by艂 fajny, tylko szed艂 o niewygodnej dla ciebie porze; recenzje i te inne teksty regularnie czyta Monika, ona te偶 widzia艂a sztuk臋, bo ciebie wtedy nie by艂o w kraju. M贸wi艂a, 偶e 艣wietna i 偶e jak znowu b臋d膮 j膮 wystawia膰, musicie i艣膰 razem. Fakt, ch臋tnie by艣 to obejrza艂.
Podchodzisz do niego. Wita si臋 z tob膮 zdumiony i weso艂y, pytasz, co u niego, a wtedy obok was pojawia si臋 bardzo wysoki brunet, kt贸ry wsadza do koszyka du偶膮 butelk臋 p艂ynu do mycia naczy艅 i dwa pude艂ka proszku do prania. Patrzy pytaj膮co, wi臋c Micha艂 was sobie przedstawia. W sumie to wcale nie czujesz si臋 zaskoczony, gdy s艂yszysz imi臋 tego faceta, tyle razy ju偶 tw贸j kumpel je wypowiada艂.
- To ja was zostawi臋, ch艂opaki - m贸wi tamten z przyjaznym u艣miechem. - Nagadajcie si臋 spokojnie. Bior臋 koszyk, Micha艂, id臋 po mi臋so, a potem b臋d臋 gdzie艣 przy sokach. Cze艣膰 - rzuca do ciebie i odchodzi, pchaj膮c koszyk.
- Przyjaciel, co? - pytasz z rozbawieniem. Micha艂 u艣miecha si臋 szeroko, m贸g艂by艣 policzy膰 mu z臋by.
- Przyjaciel, spowiednik, opieka zdrowotna, dokarmiacz, sta艂y czytelnik i wielka mi艂o艣膰 - odpowiada g艂osem, w kt贸rym s艂ycha膰 olbrzymi膮 rado艣膰 i co艣 niezmiernie czu艂ego. - Przemoc膮 wyci膮ga mnie ze sob膮 na zakupy, bo m贸wi, 偶e nie zamierza sam cierpie膰, ale jako艣 to wytrzymuj臋.
Rozmawiacie chyba ponad p贸艂 godziny; Micha艂 wygl膮da na szcz臋艣liwego, m贸wi o swoim pisaniu, co prawda z pewnym zak艂opotaniem, jakby zdradza艂 co艣 intymnego, ale jednocze艣nie z dum膮, szczeg贸lnie gdy wspomina o sztuce teatralnej, m贸wi tak偶e o tamtym facecie; ty mu opowiadasz o swojej firmie, o pracy Moniki oraz o samej Monice.
- Cholera, kt贸ra godzina? - pyta naraz Micha艂, a gdy spogl膮dasz na zegarek - bo Ska艂a, jak zawsze, zegarka nie nosi - i odpowiadasz, obaj stwierdzacie, 偶e jest p贸藕no. - Musz臋 i艣膰 - m贸wi Micha艂. - Trzeba pocierpie膰 przy wypakowywaniu koszyka przy kasie i 艂adowaniu potem wszystkiego do reklam贸wek.
艢ciskacie sobie r臋ce, 偶egnacie si臋 i Micha艂 znika mi臋dzy p贸艂kami po lewej, a ty skr臋casz w贸zkiem w prawo. Podejrzewasz, 偶e zn贸w minie sporo czasu, nim si臋 kolejny raz zobaczycie - ale w gruncie rzeczy to wcale nie szkodzi. Micha艂 to i tak tw贸j dobry kumpel.
***
Czasami masz wra偶enie, 偶e musisz opowiedzie膰 sobie jakie艣 wydarzenie z boku, jakby艣 to nie ty opowiada艂, tylko kto艣 trzeci, kto艣, kto m贸wi膮c do ciebie, prowadzi ci臋 za r臋k臋 po twoim w艂asnym 偶yciu. Umo偶liwia ci to nabranie pewnego dystansu do siebie i do tego, co prze偶ywasz, spojrzenie cudzymi oczami, przyjrzenie si臋 samemu sobie z innej strony. Dzi臋ki takiej opowie艣ci w niezrozumia艂y spos贸b ca艂a historia zaczyna si臋 uk艂ada膰 zgodnie z w艂a艣ciw膮 hierarchi膮 i dostrzegasz smak, warto艣膰, urok drobiazg贸w. Nie jeste艣 w stanie okre艣li膰, od kiedy ci si臋 zacz臋艂o to autorelacjonowanie i dlaczego, ale po prostu tak masz i czujesz tego potrzeb臋.
Czasami wi臋c opowiadasz sobie siebie, my艣lisz o swoim 偶yciu jako o czym艣 cudzym, ogl膮danym i komentowanym, prowadzisz swoisty monolog ku sobie, nadawcy i odbiorcy zarazem.
Czasami zatem stajesz z boku samego siebie i uwa偶nie si臋 obserwujesz, opowiadasz, opisujesz. Tak jak przed chwil膮, gdy jego czupryna znika艂a ci z oczu.
KONIEC
|
|
Komentarze |
dnia listopada 26 2011 17:55:12
Droga Autorko, szkoda, ze to juz ostatnia czesc. Bardzo, ale to na prawde bardzo wciaga, ta Twoja opowiesc. Jest taka, realna, ciekawa i normalna. Mam nadzieje, ze podzielisz sie innymi, "tworami" , Twojej wyobrazni. ja czekam.
Pozdrawiam serdecznie Beata |
dnia listopada 26 2011 18:51:48
Jedno proste pytanie dlaczego ju偶 koniec. |
dnia listopada 26 2011 20:09:58
Tak si臋 teraz zacz臋艂am zastanawia膰, czy ten przyjaciel, dla kt贸rego Micha艂 kupuje koszulk臋, to ju偶 Sebastian? W og贸le pi臋knie jest pokazany ten zwi膮zek: co艣 co si臋 dzieje poma艂u, co艣, z czego Micha艂 d艂ugo nie zdaje sobie sprawy, a co dla Paw艂a jest o wiele wyra藕niejsze, ni偶 dla niego  |
dnia listopada 26 2011 20:53:09
Baci, bardzo dzi臋kuj臋, ogromnie si臋 ciesz臋, 偶e Ci臋 wci膮gn臋艂o. Jakimi艣 tekstami na pewno si臋 jeszcze tu, na TCD, podziel臋, a w razie czego mog臋 te偶 zawsze zaprosi膰 na w艂asn膮 stron臋, na kt贸r膮 wrzucam wszystko, co nale偶y do 艣wiata "Musivum" 
Lajlo, no niestety, w tym miejscu ta akurat historia si臋 ko艅czy. Gdzie艣 i kiedy艣 przecie偶 musi 
An, zdradz臋 Ci po cichu, 偶e tak, to Sebastian; w tek艣cie, kt贸ry teraz na chwil臋 od艂o偶y艂am, chyba wprowadz臋 kr贸tkie nawi膮zanie do tej koszulki, 偶eby si臋 zaz臋bi艂o. A ich zwi膮zek to w og贸le historia na osobny, wielki tekst i kilka tekst贸w pomniejszych, bo jak pewnie widzia艂a艣 po "Dialogach", tych dw贸ch razem to bardzo silne razem 
Poza tym rzeczywi艣cie czasami z boku mo偶na dostrzec lepiej cudze uczucia, ni偶 dostrzega je g艂贸wny zainteresowany.
Dzi臋ki za wszystkie komentarze! |
dnia listopada 26 2011 21:09:35
Oj, "Dialogi" s膮 cudowne... ciekawe, jak zosta艂yby odebrane tutaj, zw艂aszcza niekt贸re zgry藕liwe fragmenty  |
dnia listopada 26 2011 21:23:25
Dzi臋ki, a jak si臋 je przyjemnie pisa艂o! Racja, niekt贸re z fragment贸w mog艂yby si臋 tu rzeczywi艣cie okaza膰... zgry藕liwe Poza tym my艣l臋, 偶e ca艂e "Dialogi" jako takie s膮 ja艣niejsze w odbiorze, gdy si臋 zna jeszcze kilka innych tekst贸w z "Musivum", wtedy r贸偶ne uwagi pewnie maj膮 wi臋cej sensu. |
dnia listopada 26 2011 21:51:08
Rozdzia艂 boski, ale wybacz, 偶e bardziej si臋 nie rozpisz臋, bo musz臋 przeczyta膰 inne a mnie mama zgania z kompa. 呕ycz臋 weny na inne opowiadania. ;P |
dnia listopada 26 2011 22:05:29
Nie szkodzi, Justine, dzi臋ki za mi艂e s艂owa Pomys艂y s膮, byleby tylko czas i si艂y by艂y. |
dnia listopada 26 2011 22:40:33
Ojejejuej, a to niemi艂a niespodzianka. My艣la艂am, 偶e si臋 dopiero rozkr臋casz, a ty bach! Szkoda, ale musz臋 przyzna膰, 偶e jest to pierwsze opowiadanie nieromantyczne w stylu yaoi, kt贸re... przeczyta艂am i kt贸re tak bardzo mi si臋 spodoba艂o. Z pewno艣ci膮 b臋d臋 mie膰 Twoj膮 tw贸rczo艣膰 na oku, bo jest przynajmniej interesuj膮ca. Od An-Nah te偶 dosta艂am ciekawy tekst, mam wi臋c sporo do czytania, tylko czas i odpowiedni膮 do tre艣ci herbat臋 musz臋 skombinowa膰 Ach, co to jest ten 艣wiat... Musivum? |
dnia listopada 26 2011 23:00:45
No c贸偶, ta historia akurat tu si臋 ko艅czy Ciesz臋 si臋, 偶e Ci si臋 podoba艂o i by艂o interesuj膮co (tylko prooosz臋, nie w stylu yaoi, ja mam po prostu troch臋 gej贸w w tekstach, tak jak troch臋 lesbijek, biseks贸w i heteryk贸w, i oni robi膮 mas臋 fajnych rzeczy niezale偶nie od orientacji ). I oczywi艣cie b臋d臋 si臋 ogromnie cieszy膰, je艣li zostaniesz z moimi tekstami na d艂u偶ej.
A "Musivum" to m贸j du偶y (ekhm. Duuu偶y, przynajmniej w planach) projekt pisarski (nie lubi臋 tego s艂owa w odniesieniu do siebie, ale tylko ono mi tu pasuje); "Kumpel" to w艂a艣nie jeden z tekst贸w wchodz膮cych w ten projekt. W razie czego s艂u偶臋 linkiem (zreszt膮 w profilu te偶 go mam), bo 偶urnal, na kt贸rym publikuj臋, jest obecnie otwarty dla ka偶dego, niezale偶nie od tego, czy ma konto na serwisie LiveJournal, czy nie, wi臋c dostanie si臋 do tekst贸w to 偶aden problem  |
dnia listopada 26 2011 23:03:11
W艂a艣nie lukn臋艂am. Jestem zainteresowana, ale romans da膰 by艣 mog艂a, no... (i wysz艂o ze mnie dziecko) xD |
dnia listopada 26 2011 23:05:20
Romans nie w tym kierunku Moi bohaterowie romansuj膮, a jak偶e, ale akurat z Micha艂a i Paw艂a mogli by膰 tylko bardzo dobrzy kumple  |
dnia listopada 26 2011 23:23:27
Ale mogli by膰 bardzo dobrymi kumplami... kt贸rzy czuj膮 do siebie mi臋t臋  |
dnia listopada 26 2011 23:36:50
Ale wiesz, Pawe艂 nale偶y do tych ludzi, kt贸rzy mi臋t臋 czuj膮 tylko do p艂ci przeciwnej A Micha艂... je艣li si臋 skusisz na "Musivum", to zobaczysz, w jakim kierunku zmierza艂a mi臋ta Micha艂a i jego wymagania wobec potencjalnego faceta  |
dnia listopada 27 2011 23:03:35
Ojeeeej ju偶 koniec? Szkoda... chocia偶 to przeskoczenie w latach powinno mi u艣wiadomi膰 偶e to koniec, a jednak jak doczyta艂am do ko艅ca to tak mi sie wyrwa艂 "ale to ju偶 konieeeec? No nie" Polubi艂am Paw艂a i Micha艂a.
Ome a czy "Musivum" uka偶e si臋 i tu? Bo ja bym ju偶 chcia艂a  |
dnia listopada 27 2011 23:19:02
Ciesz臋 si臋, Floo, 偶e polubi艂a艣 ch艂opak贸w I dzi臋kuj臋 za komentarze pod ka偶d膮 cz臋艣ci膮, dobrze si臋 po偶ywi膰 odzewem czytelnik贸w A je艣li szkoda Ci, 偶e tekst si臋 sko艅czy艂, to dla tekstu jest to wielki komplement.
Je艣li chodzi o "Musivum", to nie, ca艂o艣ci na TCD nie zamieszcz臋 - cho膰by dlatego, 偶e tematyka m臋sko-m臋ska to tylko cz臋艣膰 wszystkiego, orientacje bohater贸w s膮 tam r贸偶ne. Tu od czasu do czasu przy艣l臋 co艣 w miar臋 pasuj膮cego tematyk膮, 偶eby polowa膰 na nowych czytelnik贸w 
Natomiast ca艂y projekt mo偶na czyta膰 na moim 偶urnalu (odmianie blogu), w razie potrzeby s艂u偶臋 linkiem. Je偶eli si臋 skusisz, to b臋dzie mi ogromnie mi艂o  |
dnia listopada 28 2011 21:41:21
Przeczyta艂am wreszcie Bardzo sympatyczny tekst i moim zdaniem dobrze mu, 偶e si臋 sko艅czy艂 Wida膰 wyra藕niej, 偶e jest to jedna, zaplanowana i pomy艣lana ca艂o艣膰, bez niepotrzebnego przed艂u偶ania i rozci膮gania fabu艂y Tym bardziej, 偶e istnieje cykl "Musivum", wi臋c bynajmniej nie oznacza to ostatecznego po偶egnania z bohaterami 
Mam nadziej臋, 偶e pomimo ko艅ca "Kumpla" pochwalisz si臋 na TCD niebawem jeszcze jakim艣 tekstem  |
dnia listopada 28 2011 23:49:02
Ciesz臋 si臋, Lionko, 偶e Ci si臋 podoba艂o Te偶 my艣l臋, 偶e dobrze, 偶e si臋 sko艅czy艂o, bo tu w艂a艣nie sko艅czy膰 si臋 mia艂o. Nie lubi臋 i nie umiem (mam nadziej臋) pisa膰 na zasadzie rozci膮gania akcji jak gumki do w艂os贸w i/lub przepychania od jednego pomys艂u do drugiego, wi臋c ciesz臋 si臋, 偶e ten tekst nie pozostawia po sobie takiego wra偶enia. M贸wi膮c szczerze, w og贸le nie cierpi臋 pisa膰 bez u艂o偶onego ju偶 w g艂owie zako艅czenia, w艂a艣nie przez to, 偶e chc臋 unikn膮膰 takich "ci膮gutek".
Mam ju偶 napisane dwie trzecie nowego tekstu, mocno powi膮zanego z tym, wi臋c nied艂ugo powinnam by膰 w stanie go pokaza膰. Uciesz臋 si臋, je艣li to opowiadanie te偶 przeczytasz Dzi臋ki za komentarze! |
dnia listopada 29 2011 00:06:35
Przeczytam na pewno Takie porcjowanie po jednym rozdziale raz na jaki艣 czas jest bardzo wygodne - nie czuj臋 si臋 przyt艂oczona nadmiarem literek do pokonania, a w tygodniowych odst臋pach nawet ja, z potworn膮 skleroz膮 i starcz膮 demencj膮, nie zapominam, o czym by艂 poprzedni rozdzia艂  |
dnia listopada 29 2011 18:50:26
Zaczyna艂am to opowiadanie czyta膰 z my艣l膮 o jakim艣 dobrym, mo偶e nawet mocnym slashu. Kiedy jednak dotar艂am do ko艅ca, wcale nie mia艂am wyrzut贸w, 偶e tego slashu by艂o jakby mniej, bo opowiadanie 艣wietne. A narracja spowodowa艂a, 偶e zacz臋艂am uto偶samia膰 si臋 z Paw艂em i chocia偶 wi臋kszo艣ci jego pogl膮d贸w nie popieram, to polubi艂am faceta . Oczywi艣cie na pocz膮tku przez t膮 narracj臋 si臋 troch臋 zniech臋ci艂am, ale dzi臋ki wszystkim bogom nie da艂am si臋 i przeczyta艂am pierwszych kilka wers贸w, a偶 si臋 wci膮gn臋艂am i narracja sta艂a si臋 najwi臋kszym plusem opowiadania.
Og贸艂em tekst przyjemny i poprawiaj膮cy humor po ci臋偶kim dniu  |
dnia listopada 29 2011 22:48:12
Lionko, ciesz臋 si臋 i trzymam za s艂owo A z t膮 starcz膮 demencj膮 nie przesadzaj, a偶 tak stara nie jeste艣 ani Ty, ani ja (mam nadziej臋...).
Dream, dzi臋ki za opini臋 Dobrze, 偶e brak slashu by艂 dobrym brakiem slashu. Co do narracji, to te偶 za ni膮 nie przepadam, ale tu by艂a konieczna - i ciesz臋 si臋, 偶e da艂a艣 jej szans臋. A je艣li polubi艂a艣 bohatera, kt贸ry mentalnie jest Ci do艣膰 obcy, to ciesz臋 si臋 tym bardziej  |
dnia listopada 30 2011 22:42:27
Ome Ome OOOOMEEEE!!!!!!! Daj mi ten link daj daj daj daj daaaaj *robi kocie oczka* |
dnia listopada 30 2011 23:13:36
Skoro Ty tu mieszkasz, rejestruj臋 si臋 i loguj臋, 偶eby m贸c napisa膰: 艣wietne. Bardzo lubi臋 艣wiat Musivum, co wiesz. Bardzo lubi臋 to opowiadanie, co r贸wnie偶 wiesz. I bardzo lubi臋 Micha艂a, co... eh, no, sama wiesz Tak sobie my艣l臋, 偶e Micha艂 jest idealn膮 osob膮 do reprezentowania tak na dobry pocz膮tek i propagowania "Musivum" w 艣wiecie. Jestem pewna, 偶e uda mu si臋 przyci膮gn膮膰 wielu, wielu nowych czytelnik贸w  |
dnia grudnia 01 2011 23:40:24
Floo, link ju偶 poszed艂 PM-k膮 
Jett?! I pomy艣le膰, 偶e gdy zobaczy艂am nick nowego zarejestrowanego u偶ytkownika, w og贸le nie skojarzy艂am! Wida膰, 偶e o zbyt p贸藕nej porze tu wczoraj zagl膮da艂am...
Dzi臋kuj臋 Ciesz臋 si臋, 偶e lubisz ten tekst, 艣wiat "Musivum" i samego Micha艂a (swoj膮 drog膮, on ma chyba niez艂膮 konkurencj臋, je艣li chodzi o Twoj膮 sympati臋...). Micha艂 jako komitet reprezentacyjny "Musivum"? Dobre, zapami臋tam i wykorzystam! 
Udanego buszowania po nowej ods艂onie TCD! |
dnia lutego 20 2012 19:40:05
Zaczn臋 od tego, 偶e czyta si臋 bardzo dobrze. Kiedy ju偶 cz艂owiek przebrnie przez pocz膮tek przyzwyczajaj膮c si臋 do nietypowej narracji, to idzie bardzo lekko. Ja komentuje nie jako krytyk i znawca literatury, tylko jako po prostu czytelnik. A wi臋c to s膮 spostrze偶enia czytelnika:
to, 偶e ten tekst jest naprawd臋 dobry opiera si臋 na tym, 偶e jego historia jest zwyczajna i normalna, 偶e bohaterowie robi膮 zwyczajne i normalne rzeczy. Du偶o ch臋tniej czytam co艣 takiego, ni偶 fantasy. Podobaj膮 mi si臋 opisy prostych, zwyk艂ych rzeczy, kt贸re zazwyczaj umykaj膮 uwadze, a s膮 dla ka偶dego naturalne - stukanie palcami w tacki w mcdonaldzie, stukanie si臋 czubkami glan贸w...
Poza tym przy czytaniu bardzo wa偶ne s膮 dla mnie imiona. Z polskich imion niewiele toleruj臋 i uznaj臋 za normalne ale dobrze brzmi膮ce. Sama u偶ywam tylko czterech: Micha艂, Pawe艂, Piotr, Krzysztof. Wi臋c historia Micha艂a i Paw艂a nigdzie mi nie zgrzyta艂a 
Co do postaci: obie mi si臋 podobaj膮. S膮 bardzo typowe, a Pawe艂 przypomina mi bardzo mojego genialnego kumpla.
Micha艂 bardzo przypomina mi mnie, szczeg贸lnie, 偶e to imi臋 zawsze by艂o dla mi bliskie i niedawno tworz膮c pewien tekst, gdzie chcia艂am zawrze膰 swoj膮 osobowo艣膰 i sw贸j charakter i m贸j mo偶liwy rozw贸j - posta膰 dosta艂a to samo imi臋. Micha艂 jest postaci膮, z kt贸r膮 rozumiem si臋 bardzo dobrze, przez co ch臋tnie czytam dalej. Jak teraz my艣l臋 o tym, to dociera do mnie, 偶e mam z Micha艂em wsp贸lnego coraz wi臋cej i 偶e nawet niekt贸re imiona pasuj膮, tylko w odpowiedniku dla p艂ci przeciwnej.
Zawsze, kiedy czyta si臋 taki tekst, w kt贸rym znajduje si臋 siebie, czyta si臋 go z ciekawo艣ci膮 i przyjemno艣ci膮. I kiedy si臋 to bierze do siebie, to na ko艅cu odczuwa si臋 troch臋 taki delikatny... 偶al, kiedy my艣li si臋 o tych kumplach, z kt贸rymi robi艂o si臋 艣wietne rzeczy, a od kt贸rych, jako艣 tam z czasem si臋 odsun臋艂o... Tekst jest w pewnym sensie prosty, ale trafiaj膮cy w sedno. Opr贸cz tego fragmentu z Amsterdamem, kt贸ry, moim zdaniem, ma艂o pasuje do ca艂o艣ci, m贸wi臋 to tak z perspektywy czytelnika, po prostu tak to odebra艂am. Po prostu by艂, ale ani nic nie wni贸s艂, ani nie przyni贸s艂 zmian w 偶adnym w膮tku, nie pokaza艂 nic dok艂adniej... troch臋 by艂o to takie streszczenie, je艣li co艣 by艂o opisane bardziej dok艂adnie to przejazdy samochodem. Rozpisa艂am si臋 o tym, a w sumie to tak nie rzuca si臋 w oczy i nie jest istotne.
Zajm臋 si臋 ju偶 podsumowaniem: skupiam si臋 g艂贸wnie na odbiorze tekstu i tekst od pocz膮tku odbiera艂am pozytywnie, mi艂o mnie zaskoczy艂 i podoba mi si臋 typowo艣膰 historii, je艣li chodzi o 偶ycie codzienne, ale nietypowo艣膰 je艣li chodzi o teksty. I my艣l臋 sobie "kurcze, tez bym chcia艂a co艣 takiego napisa膰!" A chyba wiesz, 偶e jak kto艣, kto pisze zazdro艣ci ci, 偶e sam na to nie wpad艂, to znaczy, 偶e tekst strasznie mu przypad艂 do gustu 
O dziwo, czego si臋 nie spodziewa艂am, tekst, po przeczytaniu do ko艅ca pozostawia po sobie takie dziwne, trudne do nazwania odczucie... mo偶e tak膮 refleksj臋, jak膮艣 melancholi臋, chocia偶 to chyba z艂e s艂owo. W ka偶dym razie - my艣l臋 po nim, gapi臋 si臋 na naszywk臋 nightwisha przyczepion膮 do 艣ciany, ze smutnym u艣miechem. |
dnia lutego 24 2012 21:39:13
Ciesz臋 si臋, 偶e Ci si臋 podoba艂o (I 偶e da艂a艣 szans臋 nietypowej narracji, wiem, 偶e na pocz膮tku mo偶e stopowa膰). Te偶 lubi臋 te elementy rzeczywisto艣ci - drobiazgi, detale, drobiny, kt贸re 艂膮cz膮 si臋 w wi臋ksze obrazy.
Intryguje mnie zawsze sytuacja, gdy kto艣 postrzega kt贸rego艣 z bohater贸w jako podobnego do siebie - przy Michale intryguje chyba podw贸jnie.
Je艣li chodzi o obrazek amsterdamski - z mojego punktu widzenia wygl膮da to tak: to taki moment spowolnienia pewnego biegu, moment swoistego unormowania paru sytuacji - zn贸w z Monik膮, z kumplem, kt贸ry sam znalaz艂 swoje miejsce, z innymi kumplami, kt贸rzy nie prze偶ywaj膮 ju偶 faktu, 偶e ich kolega jest gejem, taki moment, gdy si臋 po prostu cieszy nawzajem swoi towarzystwem i nie musi si臋 zmaga膰 z jakimi艣 problemami; zwolnienie na chwil臋 od codziennego 偶ycia. Amsterdam jest wyra藕niejszy przez jazd臋 samochodem ni偶 przez samo zwiedzanie - bo to spojrzenie Paw艂a, w kt贸rym ca艂a wycieczka uruchamia inne rzeczy ni偶 na przyk艂ad uruchomi w Michale czy Monice (dla tej ostatniej mam zarezerwowany osobny tekst "ogl膮daj膮cy Amsterdam" . Dla Paw艂a istotniejsze s膮 tu w艂a艣nie te dwie bliskie osoby (plus kilka innych) oraz zwi膮zane z towarzystwem wydarzenia ni偶 wczuwanie si臋 w specyficzn膮 atmosfer臋 miasta. Poza tym, tak nawiasem m贸wi膮c (bo to akurat nie z tego tekstu ma wynika膰) - to jeden z ostatnich moment贸w, gdy Pawe艂 i Micha艂 s膮 ze sob膮 tak blisko, potem nast膮pi to rozej艣cie si臋 w r贸偶ne strony. I Amsterdam powraca do Paw艂a w formie swoistego urlopu od doros艂o艣ci, urlopu, kt贸ry wzi膮艂 z ukochan膮 Monik膮, z najlepszym kumplem i z tymi paroma osobami, kt贸re lubi mie膰 wok贸艂 siebie.
Ale to, rzecz jasna, moje widzenie w膮tku Amsterdamu, masz prawo widzie膰 go po swojemu Bo rzeczywi艣cie - on pod pewnym wzgl臋dem nie pasuje do innych, na zasadzie takiej wszywki z innego materia艂u czy o innym kolorze.
Podoba mi si臋 to okre艣lenie "typowo艣膰 historii, je艣li chodzi o 偶ycie codzienne, ale nietypowo艣膰 je艣li chodzi o teksty" Ogromnie si臋 ciesz臋, 偶e tekst Ci si臋 tak spodoba艂 i 偶e co艣 po nim pozostaje! I dzi臋kuj臋 bardzo za komentarz, wprawi艂 mnie w dobry nastr贸j na 艂adnych par臋 dni  |
dnia lutego 24 2012 22:31:07
Teraz, kiedy mi ju偶 wyja艣ni艂a艣, rzeczywi艣cie, widz臋 we fragmencie amsterdamowym sens. Tylko z punktu widzenia czytelnika chcia艂abym ci powiedzie膰, 偶e to, o czym piszesz jest... nie bardzo wyra藕ne. Mo偶naby to bardziej... zaakcentowa膰, wpasowa膰 lepiej w ca艂o艣膰.
Ale to tylko jeden malutki elemencik i w sumie nie ma wi臋kszego znaczenie dla odbioru ca艂ego tekstu
To, 偶e jaki艣 czytelnik mo偶e si臋 uto偶sami膰 z twoim bohaterem pokazuje, 偶e jest bardzo dobrze opracowany, realistyczny, 偶e jest po prostu prawdziwy.
呕a艂uj臋, 偶e jest do znalezienia tak ma艂o tekst贸w, kt贸re nie tylko s膮 fajne, ciekawie si臋 je czyta i wci膮gaj膮, ale takie, kt贸re co艣 wnosz膮, daj膮. A to znaczy wi臋cej, ni偶 najbardziej niesamowity wymy艣lony 艣wiat i nietypowa fabu艂a  |
dnia lutego 25 2012 00:08:33
No tak, to mo偶liwe, 偶e dla czytaj膮cego nie jest zbyt wyra藕ne. Na przysz艂o艣膰 mam wobec tego wskaz贸wk臋, by bardziej si臋 pilnowa膰 jako autorka co do czytelno艣ci/wyrazisto艣ci pewnych zabieg贸w.
Ciesz臋 si臋, 偶e Micha艂 jest realistyczny Dla mnie jako autorki moi bohaterowie s膮 oczywi艣cie realistyczni i plastyczni, ale to si臋 potwierdza/uprawomocnia dopiero w odbiorze czytaj膮cych. Ma艂o czego boj臋 si臋 tak bardzo, jak tworzenia papierowych, p艂askich postaci.
A skoro "Kumpel" co艣 Ci da艂, to tylko ciesz臋 si臋 tym bardziej I licz臋 po cichu, 偶e kiedy艣 skusz臋 Ci臋 jeszcze jakim艣 moim tekstem. |
dnia marca 10 2012 21:25:12
Strasznie mi si臋 podoba艂o. Postacie s膮 niesamowcie... prawdziwe. Takie zwyczajne, co nie znaczy, 偶e nie mog膮 by膰 niezwyk艂e. A czyta艂o si臋 szybko i przyjemnie.
Ba艂am si臋, 偶e na koniec b臋dzie jaka艣 tragedia, 偶e to ni膮 jest spowodowana specyficzna narracja. Ale odetchn臋艂am z ulg膮, postacie dotrwa艂y do ko艅ca bez 偶adnego potr膮cenia przez samoch贸d.
Samo wyja艣nienie powodu narracji drugoosobowej to mistrzostwo samo w sobie. (Cholera, ja tak robi臋 jak Pawe艂).
Brawa i owacja na stoj膮co. |
dnia marca 11 2012 01:10:20
No to najpierw jeszcze raz: dzi臋kuj臋!
Bardzo lubi臋 tak膮 "prawdziwo艣膰 i zwyczajno艣膰" - te偶 my艣l臋, 偶e mo偶e by膰 w nich co艣 niezwyk艂ego. A skoro postacie wydaj膮 Ci si臋 prawdziwe, to jestem naprawd臋 szcz臋艣liwa (przera偶a mnie my艣l o wyprodukowaniu postaci p艂askich jak papierek).
Nie lubi臋 tragedii z chaszczy wzi臋tych, wi臋c przy艂膮czam si臋 do oddechu ulgi 
Te偶 mia艂am okres takiego "drugomy艣lenia". Dobrze widzie膰, 偶e odnalaz艂a艣 tu co艣 swojego. Za brawa, owacje i ca艂y komentarz dzi臋kuj臋 ogromnie, napawam si臋 nimi wszystkimi i nakr臋cam przy dalszym pisaniu  |
dnia stycznia 31 2013 15:39:24
Nie wiem jak to napisa膰 i jak wyja艣ni膰, dla mnie to opowiadanie by艂o smutne i melancholijne, ale o tym p贸藕niej.
Zaskoczy艂 mnie spos贸b narracji, oraz to, kim by艂 narrator opowiadania. Na pocz膮tku zak艂ada艂am, i偶 nasi g艂贸wni bohaterowie b臋d膮 razem, jak to zazwyczaj bywa, to, 偶e tak si臋 nie sta艂o jest dla mnie wielkim plusem.
"Bo to tw贸j dobry kumpel" jest bardzo wci膮gaj膮cym tekstem i przeczyta艂am go jednym wdechem.
Opowiadanie jest dla mnie smutne chyba dlatego, i偶 czytaj膮c je w pewnym momencie pomy艣la艂am o mojej przyjaci贸艂ce, jest dla mnie jedn膮 z najwa偶niejszych os贸b na 艣wicie. Trudno mi teraz o ty pisa膰, ale dziewczyna nie do艣膰 偶e jest b艂yskotliwa to jest przede wszystkim bardzo dobrym cz艂owiekiem. Odruchowo por贸wnywa艂am relacje naszych bohater贸w z moj膮 przyja藕ni膮 i trudno mi sobie wyobrazi膰, i偶 po latach mog艂abym to straci膰, tak jak to mia艂o miejsce tutaj. Niby dalej si臋 kolegowali, lecz ju偶 nie uczestniczyli w 偶yciu drugiej osoby. Dlaczego? |
dnia lutego 01 2013 22:14:55
A co艣 mnie tkn臋艂o, 偶eby tu zajrze膰...
Bardzo Ci dzi臋kuj臋 za komentarz i komplement! Ciesz臋 si臋, 偶e uda艂o mi si臋 tak Ci臋 wci膮gn膮膰.
Tak to si臋 niekiedy czasem dzieje - co艣 si臋 powoli, wr臋cz poza nasz膮 艣wiadomo艣ci膮 zmienia. Je艣li chodzi o Micha艂a - mi臋dzy innymi spotka艂 kogo艣, kto my wype艂ni艂 s艂owo "przyjaciel" pod ka偶dym wzgl臋dem. Je艣li chodzi o Ciebie i Twoj膮 przyjaci贸艂k臋, to 偶ycz臋 gor膮co, 偶eby Wasza przyja藕艅 trwa艂a jak najd艂u偶ej.  |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|