The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 08:41:44   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Szach mat 21
***

Minęło kilka dni w czasie których Lantar chodził wiecznie zamyślony i jakiś nieobecny. Niepokoiło to Sanusa, ale za każdym razem, gdy zagadywał o to małżonka, ten tylko uśmiechał się i zbywał go twierdząc, że wszystko jest w porządku.
Któregoś dnia Sanus obudził się nagle w środku nocy. Nie pamiętał czy śniło mu się coś złego, czy to może było coś innego. Przekręcił się na bok chcąc przytulić do Lantara, lecz napotkał tylko pościel. Zimną pościel. Zapalił oliwną lampkę i rozejrzał się po komnacie. Lantara nie było. Zaniepokoił się. Wstał i założył szlafrok. Zajrzał do kołysek. Na szczęście dzieci spały spokojnie. Poprawił im kołderki i wyszedł z komnaty. Postanowił poszukać Lantara. Zaglądał po kolei do wszystkich komnat, wszedł nawet do kuchni, ale nigdzie go nie zastał. Zaczął się niepokoić coraz bardziej. Postanowił jeszcze zajrzeć do ogrodu. Na szczęście księżyc świecił wystarczająco jasno, więc nie było potrzeby zapalania pochodni. Poszedł do altanki, którą Lantar kazał wybudować specjalnie dla niego, a w której Sanus lubił bardzo przesiadywać z dziećmi. Już z daleka widział sylwetkę ukochanego. Odetchnął z ulgą.
- Co się stało? Dlaczego nie śpisz? – zapytał cicho wpatrując się z uwagą w twarz ukochanego.
- Nic się nie stało – Lantar uśmiechnął się lekko.
- Nie kłam. Przecież widzę. Od paru dni chodzisz jak nieprzytomny, często nie reagujesz gdy do ciebie mówię. Martwi mnie to.
- Wybacz, nie chciałem cię martwić.
- Skoro nie chcesz, to powiedz mi co cię gryzie – Sanus usiadł i schował dłoń Lantara w swoich.
Żołnierz westchnął ciężko, ale nic nie powiedział. Sanus siedział cierpliwie czekając, aż ukochany przełamie się i zacznie mówić.
- Martwię się zdrowiem jego wysokości.
- Ja też, ale to nie powód żeby nie spać po nocach – odparł Sanus. – Wiesz, że królewski medyk jest najlepszy w kraju.
- Wiem, ale mimo to martwię się. Jego wysokość tyle dla nas zrobił nie żądając nic w zamian. On jest naprawdę wspaniałym królem, dlatego chciałbym żeby też był szczęśliwy. Ale jak może być skoro następca tronu nie żyje a on sam leży bez życia? – umilkł na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. – Muszę ci się do czegoś przyznać.
- Do czego? – Sanus poczuł dziwny niepokój.
- Od dnia naszego ślubu zastanawiałem się jakbym mógł odwdzięczyć się jego wysokości za to co dla nas zrobił. Niestety wszystko wydawało mi się zbyt skromne albo zbyt małe. Dopiero dzisiaj wymyśliłem, co mogę zrobić, ale boje się, że ci się to nie spodoba.
- Co takiego?
- Postanowiłem znaleźć ludzi, którzy są winni śmierci następcy tronu i zabić ich wszystkich. Niestety nie wiem ile mi to zajmie, co oznacza naszą rozłąkę na jakiś czas.
- Jakoś to wytrzymam – odparł Sanus głaszcząc dłoń ukochanego.
- Nie masz nic przeciwko? – zdumiał się Lantar.
- Nie. Jakbyś zapomniał, to ostatnia nasza rozłąka trwała pół roku. Poza tym wcale nie będę sam, tak jak nie byłem nigdy wcześniej.
- Jak to?
- Bo zawsze jesteś ze mną. Tutaj – przyłożył dłoń Lantara do swojego serca. – Poza tym mam jeszcze nasze kochane szkraby. Akirin robi się coraz bardziej podobny do ciebie – uśmiechnął się. – Więc nie będę sam, chociaż będę tęsknił. Ale ja zawsze tęsknię, gdy nie ma ciebie w pobliżu. Dlatego też uważam, że powinieneś jechać i zrobić to, co zaplanowałeś.
- Dziękuje kochanie – szepnął Lantar i objąwszy Sanus pocałował go w skroń.
- A teraz chodźmy spać. Chcę się tobą nacieszyć najwięcej ile tylko mogę, zanim odjedziesz.
Obejmując się wrócili do komnaty i nic już więcej nie zakłócało ich snu.
Rankiem, który powitali upojnym seksem, po zjedzeniu śniadania, Lantar przez chwilę pobawił się z dziećmi, potem ucałował Sanusa i wsiadłszy na konia odjechał wypełnić misję, której się podjął.
Jadąc zastanawiał się co właściwie powinien zrobić. Na dobrą sprawę w ogóle tego nie przemyślał. Wiedział tylko, iż wszystko zdążyło się za północną granicą, gdy jego wysokość wracał ze ślubu następcy tronu. To była właściwie jedyna pewna informacja. Wszystko inne to były plotki dodawane podczas przekazywania informacji. Po jakimś czasie każdy następny, kto o tym opowiadał, bił się w piersi, mówiąc, że wszystko to szczera prawda, albo, że sam widział to na własne oczy. Biorąc to pod uwagę Lantar postanowił dowiedzieć się wszystkiego możliwie najbliżej źródła. Niestety nie wiedział jak daleko od granicy się to wydarzyło, wiec na początek postanowił zasięgnąć języka w karczmie, która stała najbliżej granicy.
Kiedy dojechał w końcu na miejsce, niebo zaczynało nieznacznie szarzeć. Przywiązał konia do palika i wszedł do środka. Z czasów, kiedy stacjonował na granicy, pamiętał iż w tej gospodzie zawsze było gwarno. Tym razem było tak cicho, że nawet brzęczenia much nie było słychać. Jakby one też miały żałobę. Pomyślał, że najwięcej się dowie jeżeli będzie udawał zagranicznego podróżnego. Podszedł do szynkwasu i rzucając monety na blat rzucił krótko:
- Daj mi dzban wina.
- Nie ma wina – odparł flegmatycznie oberżysta. – Mamy miód, wodę i sangaro**
- Jak to, nie ma wina? – podniósł głos, próbując udawać irytację. – Kiedy ostatnio byłem w waszym kraju, to wino tutaj lało się strumieniami.
- A więc nie jesteście, panie, stąd – oberżysta uważnie spojrzała żołnierza.
- No przecież to mówię.
- A więc nie wiecie, panie, iż nie podajemy alkoholu na znak żałoby.
- Jakiej żałoby? Nie mów, że znowu straciliście króla.
- Jego wysokość wciąż żyje, ale leży bez przytomności i nie może się obudzić, a nie żyje następca tronu.
- Jak to nie żyje? Co mu się stało?
- Został brutalnie zabity przez bandytów. Biedactwo, był taki słodki – oberżysta siorbnął nosem i starł nieistniejącą łzę.
- Słodki? To ile on miał lat?
- Nie miał nawet jeszcze roczku. O, proszę tu jest jego portret – odwrócił się i zdjął ze ściany deskę z przyczepioną do niej szybką za którą włożony był pergamin z portretem małego dziecka. – Zaraz kiedy książę Solan urodził się, po całym kraju rozesłano tysiące pergaminów z jego podobizną. Prawda, że słodki? – Lantar potaknął twierdząco. – Jego wysokość tak kochał następcę tronu, że gdy usłyszał o jego śmierci, to padł bez życia.
Lantar powstrzymał się od komentarza iż jest to nieco niezgodne z prawdą, wszakże był podróżnym, który o niczym nie wiedział.
- A jak zginął następca tronu? Czyżby zabił go jakiś skrytobójca?
- Ależ skąd. Zabili go bandyci, którzy napadli na orszak w którym wieziono następcę tronu.
- Nie rozumiem, to następca tronu nie był z waszym królem?
- Nie – oberżysta pokręcił przecząco głową. – Jego wysokość pojechał na zaproszenie króla z sąsiedniego państwa, bo ichni następca tronu brał ślub. Kiedy wracał okazało się iż ktoś spreparował pismo od jego wysokości i w ten sposób następca tronu znalazł się w karawanie na którą napadli bandyci.
- Jakie to smutne – szepnął Lantar. – Widzę, że jesteś dobrze zorientowany w całej sytuacji.
- Oczywiście. To wszystko wydarzyło się niedaleko nas.
- W takim razie daj mi miodu i opowiedz więcej.
Oberżysta postawił przed Lantarem kielich z zamówionym trunkiem i powiedział:
- A co tu jest więcej do opowiadania?
- No przecież chyba nie zostawicie tak tego? Trzeba coś zrobić.
- Też tak uważamy, ale co my, biedni poddani, możemy zrobić? Królewscy doradcy rozpuścili żołnierzy po całym kraju, którzy maja szukać winnych tej okropnej zbrodni.
- To opowiedz mi jeszcze coś o tym waszym królu i następcy tronu. Kiedy ostatnio u was byłem, to słyszałem, że nie jest on zbytnio kochany, a tu nagle taka zmiana nastrojów…
- Oj, to byliście u nas strasznie dawno temu, panie. Mamy nowego władcę i jest on zupełnie inny niż ten poprzedni. – Lantar zauważył, że oberżysta wyraźnie ożywił się. – Wszyscy poddani go kochają. No, może szlachta nie za bardzo.
- A dlaczego? – Wprawdzie doskonale znał odpowiedź na to pytanie, ale przecież musiał udawać przyjezdnego, który o niczym nie wie.
- Jego wysokość obniżył podatki najbiedniejszym, a podwyższył szlachcie. Nie wszystkim to się spodobało.
- To pewnie były jakieś bunty?
- A skąd. Podobno jego wysokość zdobył serca wszystkich żołnierzy, którzy gotowi byli wskoczyć za nim w ogień, więc nikt ze szlachty nawet nie próbował się buntować. Zresztą jego wysokość… - oberżysta snuł opowieść. I chociaż wszystko to Lantar wiedział już dawno od Sanusa lub widział na własne oczy, to jednak słuchał uważnie, mając nadzieję, że może usłyszy coś nowego.
Niestety po kilku wypitych kielichach miodu wiedział niewiele więcej niż na początku. Postanowił poszukać informacji po drugiej stronie granicy. I chociaż oberżysta gorąco namawiał na przenocowanie, to jednak wsiadł na konia i ruszył w dalszą drogę. Noc nadeszła szybo, ale księżyc świecił na tyle jasno, ze nie miał problemów z trzymaniem się drogi.
W pewnym momencie jego koń stanął w miejscu i parsknął.
- Wiem Astarte, wiem – poklepał konia po szyi. – Przydałby się nam odpoczynek. Chyba będziemy musieli spać pod gołym niebem. Ale dla nas to nie pierwszyzna, prawda Astarte? – Koń parsknął i potrząsnął łbem.
Lantar już chciał zsiąść z konia, gdy nagle zobaczył między drzewami migające jakieś światełko. Zaintrygowany podjechał bliżej i zobaczył pasącego się spokojnie konia i jakiegoś człowieka siedzącego przy ognisku. Podjechał bliżej
- Witaj nieznajomy.
- Witaj podróżniku – odparł nieznajomy nie odrywając wzroku od ognia.
- Wieczór złapał mnie w drodze, z dala od karczmy. Pozwolisz przenocować przy twoim ogniu?
Dopiero wtedy nieznajomy podniósł głowę i uważnie popatrzył na Lantara. Po chwili milczenia powiedział: - Oczywiście, spocznij.
Żołnierz zsiadł z konia i rozsiodławszy go usiadł przy ognisku.
- Dokąd to droga prowadzi, jeśli można wiedzieć? – spytał obcy patrząc uważnie na Lantara.
- Gdzie oczy poniosą – odparł enigmatycznie. Dopóki nie dowie się z kim ma do czynienia, lepiej nic o sobie nie mówić – A ty, przyjacielu?
- Ja jadę do stolicy. Jeżeli nie masz konkretnego celu to możesz się przyłączyć. Zawsze to raźniej we dwóch.
- Z chęcią skorzystam – odparł Lantar z uśmiechem. – Długo już tu jesteś? – postanowił zaryzykować.
- Niezbyt – mruknął tamten.
- Więc nie słyszałeś nic o zamordowanych tu niedaleko podróżnych?
Mimo panujących ciemności zauważył wyraźnie, jak to pytanie zaniepokoiło obcego, który wpatrywał się w niego rozszerzonymi oczami, a po chwili odezwał się:
- Hrabia Lantar Sonusa.
Żołnierz drgnął zaskoczony. Jednak szybko opanował się i wyciągnąwszy miecz przyskoczył do współtowarzysza.
- Skąd znasz to nazwisko? – wysyczał.
- Wiedziałem. Aż dziw, że wcześniej cię nie rozpoznałem. Ty jesteś Lantar Sonusa, żołnierz, który za uratowanie królewskiego życia dostał tytuł szlachecki i ziemie – wychrypiał z trudnością obcy. – Twoim małżonkiem jest jeden z królewskich doradców, nie pamiętam imienia. Macie dwoje dzieci, chłopca i dziewczynkę.
- Skąd to wszystko wiesz? – Warknął żołnierz przyciskając miecz jeszcze bardziej do gardła tamtego.
- Puść mnie, to wszystko ci powiem – wychrypiał nie mogąc złapać oddechu.
- Gadaj – mruknął hrabia zabierając miecz.
- Jestem Kurus, królewski skrytobójca – mruknął rozcierając gardło.
- Łżesz, dla króla nie pracuje żaden skrytobójca.
- Oficjalnie nie, ale zdarzało mi się wykonywać pewne zlecenia dla króla.
- Skąd o mnie wiesz?
- Król kazał mi zdobyć informacje na twój temat.
- Po co? – zdumiał się hrabia.
- To było wtedy, gdy byłeś jeszcze zwykłym żołnierzem. Król odkrył, że jesteś kochankiem jednego z jego doradców i chciał wiedzieć coś więcej na twój temat.
- Dlaczego?
- Z początku myślałem, że chce usunąć z drogi rywala, ale później okazało się, iż ze zwykłej ciekawości.
- Rozumiem – odparł już spokojnie żołnierz. – Możesz mi powiedzieć co tutaj robisz? Chyba nie miałeś powodu żeby uciekać z kraju? Nie chcę żeby się okazało, że zadaję się z wyjętym spod prawa.
- Nie. Jestem tu na prośbę króla.
- Nie kłam, król leży nieprzytomny.
- Doskonale o tym wiem. Właściwie to jestem tu na prośbę jego doradcy, Kirima. Nie wiem czy wiesz, ale następca tronu został zabity.
- Wiem, w całym kraju ogłoszono już żałobę – mruknął żołnierz smętnie spuszczając głowę. – Właśnie dlatego tu jestem.
- To znaczy? – zaciekawił się skrytobójca.
- Postanowiłem zabić tych, którzy przyczynili się do śmierci następcy tronu.
- Ktoś ci za to zapłacił?
- Nie, ja sam z siebie.
- Dlaczego?
- Dzięki naszemu królowi mam to, o czym wcześniej mogłem tylko marzyć, to, co zawsze było poza moim zasięgiem. Dlatego też chciałem się odwdzięczyć i zrobić coś dla Jego Wysokości, żeby wiedział ile dla mnie znaczy to, co zrobił. Ale im dłużej myślałem nad tym co było by najodpowiedniejsze, tym trudniej było mi to znaleźć. Zawsze wydawało mi się, że cokolwiek nie wymyślę, jest zbyt mierne żebym mógł to ofiarować królowi. Aż wydarzyło się to okropieństwo. Wszyscy szlachcice wiedzieli jak bardzo ważny jest następca tronu dla naszego władcy. Służący opowiadali jak rozpaczał kiedy dowiedział się o jego stracie. Mówili iż to co wydobyło się z jego gardła było tak nieludzkie, że nie dało się tego opisać słowami. Wtedy postanowiłem, że nawet gdyby Jego Wysokość miał się już nigdy nie obudzić, to tym, co zrobię dla niego będzie pomszczenie następcy tronu. A ty? Dlaczego to robisz?
Lantar usłyszał opowieść skrytobójcy o jego pierwszym spotkaniu w królem. I widział łzy w jego oczach. Tak go to poruszyło, że zaproponował połączenie sił. Skrytobójca poparł tą propozycję i podzielił się z Lantarem tym co udało mu się do tej pory zrobić. Z każdym wypowiadanym przez niego słowem, żołnierz był pod coraz większym wrażeniem. No ale cóż, Kurus parał się profesją, która dawała mu większe możliwości. Zanim poszli spać ustalili plan dalszego działania, a chcąc mieś pewność, że na wypadek niepowodzenia nikt nie będzie mógł ich powiązać z królem Akirinem, przybrali zupełnie obce nazwiska: Marase Latimera i Hasare Worubow.
Do celu dotarli następnego dnia pod wieczór. Przez chwilę Lantar zwątpił czy uda im się wykonać zadanie. Przed bramą stali żołnierze i sprawdzali wszystkich podróżnych. Na szczęście, dzięki zapobiegliwości Kurusa, który miał ze sobą szlacheckie stroje, oraz odpowiednio butnej i dumnej postawie Lantara, udało im się wjechać bez problemu do miasta. Zatrzymali się w najokazalszej, w tym mieście karczmie, trzy korony. Lantar zachowywał się jak typowy szlachcic: nie mówił, tylko warczał i na wszystkich służących patrzył z góry, natomiast Kurus, jak tylko mógł, naśladował go we wszystkim.
Zaraz po przyjeździe zamówili kąpiel. Wprawdzie po drodze do komnaty Kurus nagle gdzieś się zapodział, ale Lantar zbytnio się tym nie przejął. Zbyt był zajęty podrywaniem służących, które przygotowywały kąpiel. Doszedł do wniosku, ze takie służące dużo widzą i dużo słyszą, więc jest szansa, że może będą wiedzieć coś przydatnego. Dlatego też, mimo iż nie lubił zadawać się z kobietami w ten specyficzny sposób, już na samym początku zaczął prawić im komplementy i podszczypywać tu i ówdzie. Na efekty nie musiał długo czekać. Na wół rozebrane i rozochocone, dzięki podchodom hrabiego, zgodziły się towarzyszyć mu przy kąpieli. Oczywiście, jak to w takich przypadkach bywa, nie obeszło się bez zmoczonych ubrań, co służącym wcale nie przeszkadzało, oraz pisków. Dobrej zabawy nie przerwał nawet Kurus, który w pewnym momencie zajrzał do łazienki i z wyjątkowo niezadowoloną miną odmówił przyłączenia się do harców w wodzie.
- Nie ma to jak odświeżająca kąpiel po podróży – westchnął wycierając włosy, kiedy już woda była zbyt zimna by w niej siedzieć, a służące zdążyły już uciec.
- Nie wiedziałem, że lubisz zabawiać się ze służącymi – mruknął z przekąsem skrytobójca.
- Bo nie lubię – odparł spokojnie żołnierz - ale takie służące mogą wiedzieć wiele interesujących rzeczy.
- I co? Dowiedziałeś się coś?
- Niestety – westchnął Lantar siadając na swoim łóżku. – Same, nic nieznaczące, plotki. Ale to nic nie znaczy.
- Masz rację. Jesteśmy tu dopiero od kilku chwil, więc to normalne, że jeszcze nic się nie dowiedzieliśmy. Może jutro nam się poszczęści. Na razie proponuję się przespać – na poparcie tych słów położył się odwracając plecami do towarzysza. Chwilę potem spał.
Następnego dnia wstał wcześnie rano i wziął odświeżającą kąpiel. Jego towarzysz obudził się dopiero gdy on wychodził po kąpieli z łazienki. W czasie, kiedy skrytobójca zażywał kąpieli Lantar zasięgał języka przy śniadaniu. Tym razem nie tylko wśród służących, które wdzięczyły się do niego, ale także wśród innych biesiadników. Był nastawiony na to, iż nie usłyszy nic specjalnie ciekawego, jednak jedna informacja okazał się na tyle ważna, ze szybko skończył posiłek i pobiegł do komnaty, podzielić się informacją ze współtowarzyszem.
Kiedy wszedł do komnaty zobaczył Kurusa siedzącego przy stole i kogoś leżącego na łóżku skrytobójcy. Niestety nie widział kto to, spod kołdry wystawała jedynie blond czupryna
- A to kto? - zainteresował się
- Mój służący – odparł bezbarwnym głosem Kurus.
- Co? Jaki sposobem?
Skrytobójca opowiedział mu dokładnie wydarzenia w których brał udział tego ranka.
- Rozumiem – mruknął hrabia, kiedy opowieść dobiegła końca. – Mam nadzieję iż jego obecność nie przeszkodzi nam w wykonaniu naszego zadania?
- Myślę, że nie powinno być z tym żadnego problemu. Taranis jest tak wystraszony, że wystarczy zagrozić mu powrotem do poprzedniego właściciela, a będzie siedział cicho. Chociaż, jeżeli nic nie będzie widział, ani słyszał, to nie będzie mógł nic wygadać.
- To może być trochę trudne – mruknął hrabia.
- Dlaczego? Po prostu wychodzisz i nie mówisz dokąd. Jeżeli będziesz mi musiał coś powiedzieć to wyślemy go, żeby coś załatwił, albo sami wyjdziemy. Dobrze będzie – mruknął uspokajająco. – Na razie powiedz mi, czy podczas śniadania udało ci się coś dowiedzieć?
- Wyobraź sobie, że tak – hrabia ożywił się przypominając sobie o uzyskanej wcześniej informacji. – Wiem kim jest człowiek, którego szukamy.
- Tak? – Kurusowi zaświeciły się oczy – Kto to?
Lantar pochylił się w stronę rozmówcy i powiedział szeptem, jakby bał się, że ich ktoś usłyszy:
- Osobisty służący króla.
- Co? – Skrytobójca wytrzeszczył oczy. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
- Nooo.
- Aż niemożliwe – szepnął. – Jaki on miał w tym cel?
- Tego niestety nie udało mi się dowiedzieć. Chyba tylko on może nam odpowiedzieć na to pytanie.
- W takim razie trzeba go będzie o to zapytać – mruknął Kurus.
- Jak chcesz to zrobić?
- Zwyczajnie – wzruszył ramionami. – Wejdę do zamku i się go zapytam.
- To będzie nieco trudne – mruknął hrabia. – Nawet nie musiałem się wysilać i zadawać podchwytliwych pytań, żeby dowiedzieć, się, że zamek jest silnie strzeżony przez niezliczoną armię.
- O to się nie martw, to już moja działka.
- Więc co ja mam robić?
- Na razie czekać. Zobaczymy co uda mi się dowiedzieć od tego służącego.
W tym momencie usłyszeli jak śpiący się poruszył. Kurus położył palec na ustach, dając tym do zrozumienia hrabiemu, żeby nic więcej już nie mówił na pewien temat.
- Już się wyspałeś Taranis? – Spytał odwracając się w stronę służącego.
- Oczywiście, wasza miłość. Dziękuję bardzo – służący skłonił się.
- To dobrze – odparł Kurus i odwrócił się w stronę hrabiego. – To jest właśnie… - urwał w połowie zdania widząc zdumioną minę towarzysza.
- Ty wiesz kto to jest?
- Mój służący.
- Nie.
- Nie? – Zdumiał się.
- Nie. Ten człowiek to hrabia Kornelus Harumov, ten, któremu Jego Wysokość zostawił pod opieką następcę tronu.
Kurus zdumiony popatrzył na blondyna, który stał i zdziwiony patrzył na hrabiego Sonusa.
- Mylicie się panie, jestem zwykłym służącym – odparł Taranis.
- Jestem pewny – odparł żołnierz podchodząc bliżej. – Widziałem cię na królewskim dworze. Wprawdzie było to tylko jeden raz, ale doskonale cię zapamiętałem.
- Jesteś pewien? – Spytał Kurus.
- Oczywiście – odparł zapytany. – Wprawdzie wtedy wyglądał o wiele lepiej i miał długie włosy, ale to zdecydowanie on. Gdzie jest następca tronu? – Spytał gniewnie zwróciwszy się do służącego.
- Nie wiem, panie, o czym mówicie – blondyn przerażony cofnął się.
- Jak to dziecko ma na imię? Jest twoje? Jak ma na imię? Gdzie jest następca tronu? – Hrabia zadawał kolejne pytania podchodząc coraz bliżej i bliżej.
Blondyn przerażony groźnym wyrazem twarzy hrabiego cofał się i cofał, aż w końcu upadł na łóżko.
- Nie wiem, panie, o czym mówicie! – Jęknął cały czas tuląc do piersi dziecko, które nagle zaczęło płakać.
- Przestać go dręczyć! – Krzyknął Kurus i podbiegł do Taranisa. – Nie widzisz, że jest przerażony? – Spytał obejmując dygoczącego mężczyznę, który wciąż powtarzał lękliwie:
- Nie wiem, panie, o czym mówicie. Ja nic nie pamiętam. Nie wiem kim jestem. Nie wiem, panie, o czym mówicie.
- Uspokój się już – szepnął Kurus gładząc mężczyznę po głowie. – Nic ci nie grozi. Widzisz co zrobiłeś? – Mruknął do hrabiego. – Wystraszyłeś go na śmierć.
- No i dobrze – mruknął żołnierz. – Był odpowiedzialny za następcę tronu. On żyje, a następca tronu nie.
- Jeżeli to faktycznie jest człowiek o którym mówisz, to musimy go zabrać do króla. Ale najpierw musimy wykonać to, po co przybyliśmy. Nie zapominaj o tym.
- Doskonale pamiętam.
- To dobrze. Ten mężczyzna jest pod moją opieką i jeżeli coś mu się stanie, nie zawaham się zabić cię. Rozumiesz? – Spytał groźnie.
- Rozumiem.
- To świetnie – odparł i zwrócił się do blondyna, który już zdążył się uspokoić: – już nie musisz się obawiać. Wszystko będzie dobrze.
- Ja nic nie wiem, panie – szepnął blondyn.
- Wiem Taranis, wiem – odrzekł uspokajająco. – Ja ci wierzę, więc uspokój się już. Dobrze? - Blondyn tylko skinął głową. – Odpocznij teraz. – Służący położył się z powrotem na łóżku, po czym Kurus przykrył go kołdrą.
Kiedy Taranis już spał Kurus podszedł do hrabiego i powiedział:
- Myślę, że najlepiej będzie, jeżeli teraz pójdziesz na miasto i spróbujesz się czegoś dowiedzieć.
- A ty co będziesz robił?
- Trochę się prześpię. Jak noc zapadnie zakradnę się do zamku i spróbuje namierzyć tego służącego. Może tobie uda się zdobyć jakieś informacje, które mogą mi ułatwić robotę.
- Rozumiem – hrabia skinął głową i wyszedł.



** sangaro – bezalkoholowy napój z mieszanki sfermentowanych owoców, zboża i chleba, lekko kwaskowy smak. Podawany zazwyczaj schłodzony,chociaż niektórzy uważają iż na ciepło jest lepszy


CDN











Komentarze
Justine123450 dnia grudnia 03 2011 11:28:32
Boski rozdział! smiley No powiem, że trochę lepiej teraz przedstawiłaś sytuację niż w poprzednim opowiadaniu, lepiej teraz czytać. ;P Mam nadzieję, że szybko będzie następny rozdział! smiley Życzę weny smiley
Floo dnia grudnia 03 2011 22:59:35
Rozdział świetny jak zawsze ale ja już chce następne bo to już w sumie znam XD
wuwu dnia grudnia 04 2011 00:31:54
Floo, wiem, ze to już było w "Innym Świecie", ale niestety bylo to konieczne dla zachowania ciągłości opowiadania. Jeśli będziesz cierpliwa, to w końcu przeczytasz coś, czego nie znasz smiley
Floo dnia grudnia 06 2011 19:14:45
Dlaczego wszyscy wymagają ode mnie cierpliwości? Nie możecie chcieć, czegoś łatwiejszego? Na przykład gwiazdkę z nieba? XD

AAAA! Ja chce już ja chce już ja chce już!!!!!! Jakbym miała ogon biegałabym za nim w kółko ale że nie mam to mogę tylko wiercić się na krześle z niecierpliwości XD
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 100% [2 Gosw]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [adnych gosw]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum