艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Kap艂ani 4 |
Shield otar艂 z twarzy pot. Pracowali od zaledwie godziny a on ju偶 czu艂 si臋 ca艂kowicie wyko艅czony. Wbi艂 艂opat臋 w ziemi臋 i opar艂 si臋 na niej pr贸buj膮c odpocz膮膰.
Zwr贸ci艂 wzrok na Saatha, kt贸ry kopa艂 kilka metr贸w od niego. Mia艂 艣ci膮gni臋t膮 koszul臋, kt贸r膮 zawi膮za艂 sobie wok贸艂 pasa dzi臋ki czemu Shield m贸g艂 podziwia膰 jego cia艂o. Wci膮偶 by艂 nieco wychudzony, lecz i tak wygl膮da艂 o wiele lepiej ni偶 par臋 dni temu.
Nagle Saath wyprostowa艂 si臋 i spojrza艂 na Shielda, kt贸ry zaraz zn贸w zabra艂 si臋 do kopania.
- Odpocznij.
- Nie musz臋 – odpar艂 m臋偶czyzna zaciskaj膮c mocniej palce na 艂opacie.
Saath odrzuci艂 swoj膮 i po chwili przesun膮艂 d艂o艅mi po plecach kochanka.
- Nie pr贸buj – powiedzia艂 nagle – M贸wi艂em ci tyle razy, 偶e nie jestem ze szk艂a.
Stepowiec pochyli艂 si臋 i poca艂owa艂 go lekko w szyj臋.
- Nigdy tak nie uwa偶a艂em. Po prostu nie jeste艣 przyzwyczajony do pracy fizycznej. Tylko tyle.
- Przesta艅 – odpar艂 Shield – bo czuj臋 si臋 jeszcze bardziej bezwarto艣ciowy.
M臋偶czyzna poczu艂 jak nagle Saath spina si臋. Spojrza艂 na niego, lecz ten ju偶 by艂 odwr贸cony, zas艂aniaj膮c cia艂em Shielda. Nagle dostrzeg艂 ju偶 za lini膮 ostatnich drzew puszczy jaki艣 du偶y ciemny kszta艂t. Poczu艂 jak w艂osy na karku staj膮 mu d臋ba gdy zrozumia艂, 偶e to K'Chell. Shield wyci膮gn膮艂 do przodu r臋ce z zamiarem rzucenia jakiego艣 zakl臋cia obronnego, lecz zaraz przypomnia艂 sobie, 偶e nie jest do tego zdolny. Zakln膮艂 cicho pod nosem i wpatrywa艂 si臋 w besti臋, kt贸re zbli偶a艂a si臋 nieub艂aganie. Gdy wreszcie stan臋艂a zaledwie par臋 metr贸w od nich, bezwiednie zbli偶y艂 si臋 bardziej do Stepowca i zacisn膮艂 d艂onie na jego ramieniu. K'Chell trwa艂 w bezruchu, a Shield nie by艂 pewien co powinni zrobi膰. Czu艂, ze Saath r贸wnie偶.
Bestia mia艂a ciemn膮 sk贸r臋 i niezwykle d艂ugi ogon. Jego rysy by艂y ostre, troch臋 jak wyciosane z kamienia, za艣 oczy zdawa艂y si臋 zmienia膰 kolory.
Nagle Shield zda艂 sobie spraw臋, 偶e Saath mimo dobrych umiej臋tno艣ci i wytrenowanego cia艂a, nawet w swojej najlepszej formie nie by艂by w stanie mierzy膰 si臋 z K'Chellem. A co dopiero teraz, gdy nie doszed艂 jeszcze do siebie.
- Nie r贸b nic g艂upiego – wyszepta艂 maj膮c g艂upi膮 nadziej臋, 偶e bestia tego nie us艂yszy.
- Spokojnie.
Shield spojrza艂 za siebie s艂ysz膮c znajomy g艂os przyjaciela. Brook stan膮艂 obok nich u艣miechaj膮c si臋 lekko. M臋偶czyzna mia艂 jednak niemi艂e wra偶enie, 偶e widzi w jego oczach ukrywany strach.
- To Treach.
- Znacie si臋?
- To by艂y opiekun Bezimiennego.
Shield nie potrafi艂 uwierzy膰 w to co w艂a艣nie us艂ysza艂. To oni maj膮 opiekun贸w? To w og贸le jest mo偶liwe? M臋偶czyzna spojrza艂 zn贸w na besti臋 z wi臋ksz膮 ni偶 poprzednio rezerw膮. To, 偶e Brook go zna, wcale nie go nie uspokoi艂o.
- Witaj Treach – zwr贸ci艂 si臋 do bestii nie pr贸buj膮c m贸wi膰 g艂o艣niej. Jakby s艂owa tak naprawd臋 nie by艂y potrzebne. - Czego chcesz?
Przyszed艂em si臋 przywita膰.
Odpowiadaj膮c, K'Chell przeni贸s艂 spokojnie sw贸j wzrok na Shielda. Saath natychmiast przesun膮艂 si臋 jeszcze pr贸buj膮c jeszcze bardziej zas艂oni膰 swoim cia艂em kochanka. Treach spojrza艂 na Stepowca za艣 jego oczy przybra艂y kolor szarego nieba.
- To bardzo mi艂e z twojej strony – odpar艂 Brook patrz膮c z niepokojem to na K'Chella to na przyjaciela – Wejdziesz? Elin na pewno ucieszy si臋 na tw贸j widok.
Brook mia艂 przez chwil臋 wra偶enie, 偶e Treach u艣miechn膮艂 si臋 na kr贸tk膮 chwil臋. Obydwaj dobrze wiedzieli, 偶e cz艂onkowie tej rasy nie przepadaj膮 za sob膮 nawzajem. 艁膮cz膮 si臋 ze sob膮 jedynie w celach prokreacji lub na wiece, kt贸re odbywaj膮 si臋 raz na par臋 lat. A tak 偶yj膮 samotnie.
Treach kiwn膮艂 g艂ow膮, lecz zamiast p贸j艣膰 w stron臋 domu, odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 lini drzew i powiedzia艂.
Wyjdziesz w ko艅cu stamt膮d?
Tr贸jka m臋偶czyzn spojrza艂a z zaciekawieniem w stroni臋 lasu. Po chwili wysz艂a z nich jaka艣 posta膰 w d艂ugim czarnym p艂aszczu z kapturem, kt贸ry niemal ca艂kowicie zas艂ania艂 jej twarz. Wszyscy stali w milczeniu a偶 nieznajomy podejdzie bli偶ej. Gdy wreszcie stan膮艂 obok Treacha patrzyli si臋 na siebie przez d艂u偶szy czas, jakby zaraz mia艂o sta膰 si臋 co艣 niezwyk艂ego.
- Eee – zacz膮艂 Brook – Mi艂o mi.
Nieznajomy nie ruszy艂 si臋. Po chwili K'Chell si臋gn膮艂 r臋k膮 do jego kaptura i zsun膮艂 go.
To Daroth.
Ich oczom ukaza艂a si臋 twarz m艂odzie艅ca o nieco d艂u偶szych zielonych w艂osach oraz oczach w tym samym kolorze. Shield poczu艂 jak Saath napina mi臋艣nie i wcale nie by艂 tym zdziwiony. W艂a艣nie zobaczyli co艣 jeszcze bardziej rzadkiego ni偶 mieszkaniec P贸艂nocnych Ziem. Zab贸jca z Eivenhoe. Nie wygl膮da艂 jednak tak gro藕nie jak sobie ich wyobra偶a艂, jednak na wygl膮dzie nie mo偶na by艂o polega膰. Daroth kiwn膮艂 niemal niezauwa偶alnie g艂ow膮 a nast臋pnie zn贸w naci膮gn膮艂 sobie na g艂ow臋 kaptur.
Treach podszed艂 bli偶ej do Brooka i po艂o偶y艂 na jego ramieniu d艂o艅. M臋偶czyzna uni贸s艂 brwi i spojrza艂 na besti臋. To 偶e go dotkn膮艂, 艣wiadczy艂o o tym, 偶e zwraca si臋 bezpo艣rednio do niego.
Chc臋 by艣 go przekona艂 do zostania tutaj.
- Dlaczego?
Nie ma gdzie si臋 podzia膰. B艂膮ka si臋 za mn膮 od paru dni, poniewa偶 wymy艣li艂 sobie, 偶e jestem jego nowym panem.
Brook dobrze wiedzia艂, 偶e zab贸jcy cz臋sto sk艂adaj膮 艣luby pos艂usze艅stwa konkretnemu panu. S膮 im wierni jak psy. Gdy 艣luby te zostan膮 zerwane – przez 艣mier膰 lub zdrad臋 jednej ze stron – uporczywie poszukuj膮 kolejnego pana. Po prostu nie potrafi膮 偶y膰 inaczej.
- To b臋dzie trudne.- odpar艂 wreszcie m臋偶czyzna
Tu b臋dzie bezpieczniejszy.
Kap艂an spojrza艂 na Treacha. Zapewne K'Chell wiedzia艂 tak samo dobrze jak on, 偶e zab贸jcy s膮 niezwykle silni. Niekt贸rzy nawet tak bardzo, aby mierzy膰 si臋 z cz艂onkiem rasy bestii, kt贸ra wzbudza艂a taki strach. Na pewno nie o bezpiecze艅stwo tutaj chodzi艂o.
- Tak w艂a艣ciwiem to co oni tutaj robi膮?
Shield podpar艂 brod臋 d艂oni膮 patrz膮c przez okno na siedz膮cego na ziemi K'Chella oraz stoj膮cego obok jak pos膮g Darotha.
- Nie wiem.
- Ty nie wiesz? - zwr贸ci艂 si臋 w stron臋 Elin – Przecie偶 jeste艣cie tej samej rasy. Nie umiesz, no wiesz, pogrzeba膰 w jego umy艣le?
Kobieta opar艂a si臋 o parapet i r贸wnie偶 spojrza艂a na dw贸jk臋. Przez chwil臋 jakby si臋 nad czym艣 zastanawia艂a a偶 wreszcie odpar艂a.
- Ludzie s膮dz膮, 偶e nasza rasa posiada w艂adaj膮cych moc膮. Kogo艣 takiego jak magowie czy kap艂ani u was. Prawda jest taka, 偶e nie ma takich os贸b. Ka偶dy z nas mo偶e rzuca膰 zakl臋cia lecz to zale偶y do woli przodk贸w. To tak jakby oni rzucali te zakl臋cia, nie sam K'Chell. - kobieta skrzywi艂a si臋 lekko – Przynajmniej tak by艂o kiedy艣. Teraz wi臋kszo艣膰 z nas prowadzi osiad艂y tryb 偶ycia. Gdzie艣 w g艂臋bi puszcz powsta艂y osady, w kt贸rych 偶yj膮 moi bracia i siostry. Wraz z wybraniem tej drogi 偶ycia, stracili艣my umiej臋tno艣膰 kontaktowania si臋 z przodkami. Treach to jeden z ostatnich, kt贸rzy dalej podr贸偶uj膮 odwiedzaj膮c miejsca kultu jak m贸wi艂a nasza tradycja.
- Chcesz powiedzie膰,偶e stali艣cie si臋 ateistami?
Elis z przek膮sem pokiwa艂a g艂ow膮.
- Nie umiem zajrze膰 do jego umys艂u. Treach jest zbyt silny.
Shield raz jeszcze spojrza艂 na K'Chella. Wcale mu si臋 to nie podoba艂o. Mia艂 nadziej臋, 偶e Elin potrafi艂aby ich obroni膰, gdyby K'Chell pr贸bowa艂 co艣 wykombinowa膰. Zawsze uwa偶a艂 j膮 za niezwykle siln膮 kobiet臋. Okaza艂o si臋 jednak, 偶e jest kto艣, kogo nawet ona si臋 obawia.
Tak samo zachowywa艂 si臋 Brook – zauwa偶y艂 nagle. Mimo, 偶e mieszka艂 na skraju puszczy, co ludzie mogli by uwa偶a膰 za samob贸jstwo, to on nie ba艂 si臋 tu osiedli膰. Zapewne po cz臋艣ci zrobi艂 to dla 偶ony, kt贸ra nie chcia艂a zbytnio oddala膰 si臋 od rodzinnych stron. Lecz mimo wszystko Brook nigdy nie dawa艂 po sobie zna膰, 偶e obawia si臋 jak inni K'Chelli.
Spojrza艂 na przyjaciela, kt贸re do tej pory si臋 nie odzywa艂. Wydajesz si臋 jednak zaniepokojony tym, 偶e Treach si臋 tu zjawi艂.
- Co ci powiedzia艂? - spyta艂 nagle Shield.
Brook skrzywi艂 si臋 lekko.
- Nic wa偶nego.
- Dlaczego tak m贸wisz?
- Bo jestem przekonany, 偶e k艂ama艂. Nie powiedzia艂 dlaczego tak naprawd臋 si臋 tu zjawi艂. Da艂 mi jaki艣 b艂ahy pretekst, dzi臋ki czemu m贸g艂 by zosta膰 par臋 dni.
- A ten zab贸jca? To 偶e s膮 razem nie wr贸偶y nic dobrego.
Przyjaciel pokiwa艂 g艂ow膮, lecz nic na to nie odpar艂. W pomieszczeniu zn贸w zapad艂a cisza.
Daroth spojrza艂 na swojego Pana, kt贸ry wpatrywa艂 si臋 intensywnie w niebo.
- Nie zamierzam ci臋 opu艣ci膰. Poprzysi臋ga艂em ci wierno艣膰 i nie zamierzam 艂ama膰 danego s艂owa.
Wiem.
- Dlaczego wi臋c tu jeste艣my?
Treach poci膮gn膮艂 nosem i u艣miechn膮艂 si臋 pokazuj膮c d艂ugie k艂y. Nic nie odpar艂. Zab贸jca zmru偶y艂 oczy nie b臋d膮c pewnym co to ma znaczy膰. R贸wnie偶 zwr贸ci艂 sw贸j wzrok w miejsce, gdzie wpatrywa艂 si臋 K'Chell.
- Czekamy na kogo艣?
Dragonusa.
Daroth gwa艂townie odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 swojego pana.
- Zmiennokszta艂tnego?
Treach pokiwa艂 spokojnie g艂ow膮. Ch艂opak s艂ysza艂, 偶e Dragonusi zamieszkuj膮 inny kontynent gdzie艣 daleko za morzem, kt贸rego jeszcze nie uda艂o si臋 im pokona膰. Nowy 艢wiat zaj臋ty ostatnio wojn膮 nigdy nie pr贸bowa艂 wydawa膰 pieni臋dzy na statki, kt贸re s艂u偶y艂yby do eksploatacji. Dzi艣 jednak dobrze wiedzia艂, 偶e nie chc膮c aby fabryki stan臋艂y z racji zmniejszonych zlece艅, w艂adze postanowi艂y postawi膰 na kolonizacje kontynent贸w za wielkim morzem.
- Dlaczego si臋 tu zjawi?
To stary przyjaciel. Spotykamy si臋 co jaki艣 czas w tym miejscu. Ma specyficzny zapach i 艂atwo tu trafi膰.
Daroth przez chwil臋 zastanowi艂 si臋.
- Kiedy ostatni raz si臋 widzieli艣cie?
Treach spojrza艂 na niego przeci膮gle. Ch艂opak czuj膮c pytanie w tym wzroku doda艂.
- Mam wra偶enie, 偶e to musia艂o by膰 dawno temu.
By艂o dawno temu. Jeste艣 co艣 dzisiaj rozmowny. Denerwujesz si臋?
Zab贸jca zacisn膮艂 usta kr臋c膮c g艂ow膮. Odwr贸ci艂 si臋 za siebie patrz膮c na stoj膮cy za nimi domek. Czu艂 na sobie spojrzenie siedz膮cych tam ludzi.
Jeszcze raz spojrza艂 na niebo i po chwili skrzywi艂 si臋 zas艂aniaj膮c twarz mocniej kapturem.
Wejd藕 do 艣rodka.
Daroth spojrza艂 na swojego Pana, ale nie ruszy艂 si臋 z miejsca. Treach przechyli艂 lekko g艂ow臋 a jego oczy przybra艂y ciemniejszy kolor. Ch艂opak nie waha艂 si臋 d艂u偶ej i wszed艂 do domku szybko jednak przechodz膮c do kuchni, sk膮d by艂 najlepszy widok na podw贸rze. Siedz膮ce tam osoby zwr贸ci艂y si臋 do niego ze zdziwieniem, lecz on nie zwraca艂 na nich uwagi. Przeszed艂 szybko przez pomieszczenie i podszed艂 do okna staj膮c tam nieruchomo.
- Co艣 si臋 sta艂o? - Daroth nawet nie spojrza艂 na Brooka i pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮.
- Pewnie musi odpocz膮膰 – powiedzia艂 nagle Shield. Wszyscy zwr贸cili si臋 w jego stron臋 a Daroth niezauwa偶alnie drgn膮艂. M臋偶czyzna by艂 jakby zdziwiony tym nag艂ym poruszeniem. - No chyba wiecie jaka jest jedna z ich umiej臋tno艣ci. Dlaczego s膮 tak 艣wietnymi zab贸jcami.
- Co艣 s艂ysza艂em – powiedzia艂 niepewnie Brook – Wiem, 偶e dobrze si臋 maskuj膮.
- S膮 znakomicie wyszkoleni technicznie – doda艂 Saath.
Shield u艣miechn膮艂 si臋 kiwaj膮c g艂ow膮 i powiedzia艂.
- Oni si臋 nie maskuj膮. Ich cia艂a s膮 trenowane. Po pewnym czasie same, niezale偶nie od ich woli, dostosowuj膮 si臋 do otoczenia. W pewnym sensie to jednocze艣nie ich dar i kl膮twa. Pewnie – spojrza艂 na Zab贸jc臋 – musi odpocz膮膰 po d艂ugiej podr贸偶y. Mo偶e nie "on" ale jego cia艂o.
- Sk膮d to wiesz?
Shield spojrza艂 na Elin i po chwili odpar艂.
- Kiedy艣 mieli艣my z Brookiem zadanie niedaleko Eivenhoe. Postanowi艂em nieco rozezna膰 si臋 wtedy w ich temacie. Nie by艂o to jednak 艂atwe...
Nagle Daroth odwr贸ci艂 si臋 gwa艂townie i spyta艂 cicho.
- Kto ci o tym powiedzia艂?
Shield na chwil臋 zamar艂 by po chwili odpowiedzie膰.
- Po co ci wiedzie膰?
- Musz臋 skr贸ci膰 t臋 osob臋 o g艂ow臋.
- Nie zdradz臋 ci w takim razie.
- Dowiem si臋 nawet, jakbym mia艂 wyrwa膰 ci to z gard艂a.
Ch艂opak zrobi艂 w jego stron臋 krok i nagle w jego d艂oniach pojawi艂y si臋 ostrza. Saath zerwa艂 si臋 odsuwaj膮c na bok st贸艂 i chwytaj膮c zab贸jc臋 za rami臋 by go zatrzyma膰. Ten jednak zr臋cznie z艂apa艂 napastnika za d艂o艅 i wykona艂 szybki ruch sprawiaj膮c, 偶e Saath krzykn膮艂 kr贸tko a jego r臋ka zwis艂a bezw艂adnie wygi臋ta w dziwnym kierunku. Elin r贸wnie偶 ruszy艂a na zab贸jc臋, lecz ten odwr贸ci艂 si臋 szybko i przy艂o偶y艂 ostrze kr贸tkiego sztyletu do jej szyi got贸w zada膰 艣mierciono艣ny cios. Wszyscy w pomieszczeniu zdawali si臋 nagle zamrze膰. Daroth nagle drgn膮艂 i spojrza艂 przez okno a nast臋pnie schowa艂 bro艅 i szybko wyszed艂 na dw贸r.
Shield wypu艣ci艂 z siebie powietrze a nast臋pnie zerwa艂 si臋 i podbieg艂 do Saatha, kt贸ry opiera艂 si臋 o 艣cian臋 przytrzymuj膮c r臋k臋 przy piersi. Jego twarz nic nie wyra偶a艂a, lecz m臋偶czyzna mimo wszystko czu艂 ucisk w gardle widz膮c rannego Stepowca. Nie chcia艂 nigdy wi臋cej patrze膰 jak Saath cierpi zamiast niego lub w jego obronie.
- Chod藕 – powiedzia艂 niezwykle cicho – Opatrz臋 ci臋.
- Co do cholery?
Shield spojrza艂 na Brooka, kt贸ry wbija艂 wzrok w okno z otwartymi ustami. Skierowa艂 spojrzenie r贸wnie偶 w tamt膮 stron臋 i zakln膮艂 pod nosem.
Daroth wybieg艂 z domu i zatrzyma艂 si臋 gwa艂townie, gdy Treach stan膮艂 tu偶 przed nim. Zab贸jca spojrza艂 ponad swoim Panem na pot臋偶nego smoka, kt贸ry pojawi艂 si臋 ponad nimi. Daroth mimowolnie kucn膮艂 gdy zwierz臋 zacz臋艂o si臋 zni偶a膰 aby wyl膮dowa膰. Jego pot臋偶ne skrzyd艂a poruszaj膮c si臋 wywo艂ywa艂y niezwykle silne fale powietrze, niemal zwalaj膮c ch艂opaka z n贸g. Treach jednak zdawa艂 si臋 nie zwraca膰 w og贸le na to uwagi. Po kilku chwilach Daroth poczu艂, 偶e jest w stanie wsta膰, wi臋c spojrza艂 raz jeszcze raz przed siebie. Miejsce smoka zaj膮艂 wysoki m臋偶czyzna o niezwykle ciemnej sk贸rze. Ubrany by艂 w oliwkow膮 szat臋 z czarnymi elementami. Mia艂 d艂ugie kruczoczarne w艂osy, kt贸re opada艂y na jego plecy. Zmiennokszta艂tny spojrza艂 na Darotha ca艂kowicie czarnymi oczami, kt贸re pozbawione by艂y bia艂ek. Po chwili ch艂opak zda艂 sobi臋 spraw臋, 偶e nie jest to do ko艅ca prawd膮. Mia艂 偶贸艂te kreski jak u w臋偶a. Smoka – poprawi艂 si臋 po chwili.
Treach podszed艂 do niego i obj膮艂 go jak starego przyjaciela. Ch艂opakowi troch臋 nie pasowa艂 ten obrazek. Podszed艂 nieco bli偶ej, zostaj膮c jednak w sporej odleg艂o艣ci.
Podr贸偶 by艂a bezpieczna?
- Tak. I mi艂o ci臋 zn贸w widzie膰.
G艂os Dragonusa by艂 niezwykle g艂臋boki lecz te偶 nieco chrapliwy. Odwr贸ci艂 si臋 patrz膮c za siebie na stoj膮cy dom.
- Widz臋, 偶e wiele si臋 zmieni艂o.
Tak. Czas i wojna zrobi艂y swoje. Ale s膮 te偶 dobre, strony. W ko艅cu jestem w stanie ci臋 ugo艣ci膰 w odpowiedni dla ciebie spos贸b.
Dragonus u艣miechn膮艂 si臋 lekko spogl膮daj膮c raz jeszcze na dom.
- Nie jest to na pewno m贸j pa艂ac, ale dzi臋kuj臋. Jestem zm臋czony po podr贸偶y i z ch臋ci膮 odpoczn臋. - skierowa艂 wzrok na Darotha – I mo偶e te偶 co艣 poza tym.
Zmiennokszta艂tny podszed艂 powoli do ch艂opaka i 艣ci膮gn膮艂 d艂ugimi palcami kaptur z jego g艂owy. Przesun膮艂 powoli d艂oni膮 po jego policzkach i chwyci艂 do delikatnie za podbr贸dek sprawiaj膮c, 偶e uni贸s艂 wy偶ej twarz.
- Jak si臋 nazywasz?
Ch艂opak spojrza艂 wprost na m臋偶czyzn臋, lecz jego twarz pozosta艂a niewzruszona.
- Daroth – odpar艂.
To nie czas.
Treach skierowa艂 si臋 stron臋 domu daj膮c do zrozumienia, 偶e powinni si臋 tam uda膰. Dragonus z trudem oderwa艂 oczy od ch艂opaka i ruszy艂 za przyjacielem.
- Jest w moim typie – powiedzia艂 gdy znalaz艂 si臋 bli偶ej.
Ch艂opak nie jest prostytutk膮 z twojego pa艂acu.
- Wiem. To, 偶e jest zab贸jc膮, dodaje mu nieco uroku, nie s膮dzisz?
Nie.
Dragonus roze艣mia艂 si臋 kr贸tko.
- Zawsze zaskakuje mnie jak si臋 od siebie r贸偶nimy. Jak ogie艅 i woda. Jakim cudem wci膮偶 si臋 przyja藕nimy po tylu latach?
Nie nazwa艂bym tego przyja藕ni膮.
- Wiem. W ko艅cu jeste艣 K'Chellem. Przyzwyczai艂em si臋 do tego.
Brook uk艂oni艂 si臋 lekko przed Dragonusem.
- Ksi膮偶臋.
Zmiennokszta艂tny odwzajemnij uk艂on i obejrza艂 izb臋. Kap艂an za to odci膮gn膮艂 z trudem Treacha na bok i sykn膮艂.
- Co si臋 wyrabia? Co on tu robi? I wiesz co zrobi艂 ten tw贸j ochroniarz?
Treach skierowa艂 wzrok na 艣cian臋 pokoju, tam, gdzie by艂 Shield z Saathem. Kiwn膮艂 g艂ow膮 i ruszy艂 w tamt膮 stron臋. Brook nie uzyskawszy odpowiedzi zosta艂 w miejscu nieco oszo艂omiony. Zaraz jednak min膮艂 go r贸wnie偶 Daroth. M臋偶czy偶na zda艂 sobi臋 spraw臋, 偶e w艂osy i sk贸ra ch艂opaka przybra艂y kolor 艣cian jego domu. Kolory te jednak by艂y bledsze, jakby nie potrafi艂y odnale藕膰 odpowiedniego odcienia. Mo偶e ch艂opak za du偶o razy zmienia艂 otoczenie?
Brook zauwa偶y艂 jak Elin podchodzi powoli do ich syna i zas艂ania mu d艂oni膮 otwarte usta. M臋偶czyzna mimowolnie u艣miechn膮艂 si臋 widz膮c podziw jaki wymalowa艂 si臋 na jego twarzy.
- Prosz臋 si臋 nie martwi膰 – powiedzia艂 nagle Dragonus. Brook spojrza艂 na niego i zda艂 sobie spraw臋, 偶e to do niego si臋 zwraca – Postaram si臋 za艂atwi膰 tylko najwa偶niejsze sprawy a potem odejd臋. Nie s膮dzi艂em, 偶e sprawi臋 k艂opot.
- Ale偶 nie! - odpar艂 Brook podnosz膮c r臋k臋 w troch臋 obronnym ge艣cie – To nie problem. Jeste艣my po prostu zaskoczeni.
Reszta os贸b w pomieszczeniu zwr贸ci艂a na Brooka spojrzenie jakby jeszcze nie do ko艅ca zdaj膮c sobie spraw臋 z tego co si臋 dziej臋. Ale m臋偶czyzna dobrze wiedzia艂, 偶e nikt nie zamierza protestowa膰.
Z s膮siedniego pomieszczenia nadlecia艂 zapach polnych kwiat贸w oraz wiosennego wiatru. Dragonus usiad艂 spokojnie przy stole i spojrza艂 na Elin wyczekuj膮co. Brook skrzywi艂 si臋 spodziewaj膮c si臋 wybuchu z艂o艣ci u 偶ony, ta jednak zacisn臋艂a jedynie usta i kiwn臋艂a g艂ow膮 kieruj膮c si臋 do kuchni. M臋偶czyzna odetchn膮艂 g艂臋boko.
Odwr贸ci艂 si臋 gdy poczu艂, 偶e kto艣 stoi za nim. K'Chell spojrza艂 za niego szarymi oczami i przekrzywi艂 lekko g艂ow臋.
Mo偶emy zosta膰 sami?
M臋偶czyzna zapl贸t艂 r臋ce na piersi kr臋c膮c przecz膮co g艂ow膮.
- M贸j dom, moje zasady.
Treach nie ruszy艂 si臋 z miejsca. Wbija艂 jedynie wzrok w kap艂ana jakby czekaj膮c. Niezr臋czn膮 cisz臋 przerwa艂 jednak g艂臋boki g艂os.
- Niech b臋dzie. - odwr贸cili si臋 w stron臋 Dragonusa, kt贸ry wskaza艂 dw贸jce krzes艂a daj膮c do zrozumienia aby usiedli.- Co si臋 wi臋c dzia艂o gdy mnie nie by艂o?
10 lat temu zacz臋艂a si臋 wojna. Wybra艂em na jego szefa Coltaina – zacz膮艂 Treach – Dobrze si臋 sprawi艂. Wi臋kszo艣膰 spraw przebiega艂a wed艂ug postanowie艅, lecz nie by艂em w stanie opanowa膰 wszystkiego. Przyw贸dca si臋 zakocha艂 w zdrajcy. To troch臋 komplikowa艂o sprawy.
- Zaraz – przerwa艂 mu mimowolnie Brook – Jak to "wybra艂e艣" Coltaina?
K'Chell spojrza艂 na niego spokojnie.
Trzeba by艂o zacz膮膰 wojn臋 aby roz艂adowa膰 napi臋cie. Wszystko by艂o potrzebne aby was zjednoczy膰.
- Chcesz wi臋c powiedzie膰, 偶e straci艂em cz臋艣膰 偶ycia przez ciebie? 呕e Shield straci艂 swoje moce przez ciebie? - Brook z trudem panowa艂 nad g艂osem - Manipulowa艂e艣 nami?
Tak. To by艂o konieczne.
M臋偶czyzna zerwa艂 si臋 przewracaj膮c krzesz艂o. Zacisn膮艂 pi臋艣ci, lecz Treach odwr贸ci艂 si臋 patrz膮c na Dragonusa.
Dlatego chcia艂em porozmawia膰 na osobno艣ci.
Zmiennokszta艂tny wygl膮da艂 na rozbawionego.
- Nawa偶y艂e艣 sobie piwa, wi臋c teraz musisz je wypi膰.
Nagle w twarz K'Chella uderzy艂 mocny cios, kt贸ry jednak nawet nie zostawi艂 艣ladu. Brook jedynie krzykn膮艂 艂api膮c si臋 za r臋k臋. Treach spojrza艂 w jego kierunku jakby nieco znudzony. Niemal w tym samym momencie drzwi otworzy艂y si臋 i stan臋艂a w nich Elin z tac膮 w r臋ku. Spojrza艂a na m臋偶a, kt贸ry jednak szybko wyci膮gn膮艂 w jej stron臋 d艂o艅, zatrzymuj膮c j膮.
- Sam to za艂atwi臋 – sykn膮艂. Zwr贸ci艂 si臋 jeszcze raz w stron臋 Treacha – Lepiej to wyja艣nij. Wiem, 偶e nie da si臋 cofn膮膰 czasu, lecz spodziewam si臋 jakiego艣 zado艣膰uczynienia.
Nie czuj臋 si臋 do tego zmuszony. Pomog艂em wam prze偶y膰 i sko艅czy膰 misj臋. To ja przyspieszy艂em proces powstawania Bezimiennego. Nawet sobie nie wyobra偶asz, jakby by艂o to trudne.
- Ty...?
Tak. Zaj臋艂o mi wiele trudu i upokorzenia dostanie si臋 na jego dw贸r. Teraz uspok贸j si臋.
Brook kiwn膮艂 g艂ow膮 z lekko otwartymi ustami. Treach odwr贸ci艂 si臋 do Dragonusa i kontynuowa艂.
W mi臋dzyczasie dwaj kap艂ani, Brook i Shield, siali ide臋 pokoju w umys艂ach przyw贸dc贸w.
Zmiennokszta艂tny prychn膮艂 pod nosem.
- Twoje metody staj膮 si臋 okropnie nudne. Zastosowa艂e艣 to podczas poprzedniej wojny. - m臋偶czyzna u艣miechn膮艂 si臋 pod nosem – Lubi艂em t臋 kobiet臋, kt贸r膮 wys艂a艂e艣. Jak si臋 nazywa艂a...? Ach tak. Yvonne.
Treach wpatrywa艂 si臋 w przyjaciela niewzruszony. Wreszcie Zmiennokszta艂tny sko艅czy膰 wspomina膰 uroki pi臋kno艣ci, te wygl膮du jak i "umiej臋tno艣ci" w sypialni i K'Chell m贸g艂 kontynuowa膰.
艢mier膰 Colaina wznieci艂a nastroje prowojenne. Spiskowcy widzieli sw贸j zysk i podgrzegali je z ochot膮. To niezwykle utrudnia艂o spraw臋. Zrozumia艂em, 偶e kap艂ani nie s膮 ju偶 w stanie wype艂ni膰 swojej misji. Shield straci艂 swoje moce za艣 Brook by艂 wyczerpany. Jak zauwa偶y艂e艣 jest w po艂owie K'Chellem i czerpie moc podobnie jak ja.
Dragonus uni贸s艂 brwi patrz膮c na Brooka.
- To godne podziwu. Treach m贸wi艂 mi, 偶e staje si臋 to trudn膮 sztukom dla jego pobratymc贸w, wi臋c dla kogo艣 p贸艂krwi musi to by膰 nie lada wyzwaniem.
Brook jedynie kiwn膮艂 g艂ow膮 i niepotrafi膮 powiedzie膰 ani s艂owa. Treach znowu czeka艂 spokojnie a偶 Zmiennokszta艂tny sko艅czy i zn贸w zacz膮艂 opowie艣膰.
Nie mog艂em wi臋c ju偶 liczy膰 na kap艂an贸w. Nie by艂o te偶 czasu aby wys艂a膰 nowych. Musia艂em wi臋c sam si臋 zaj膮c spiskowcami. - Bestia przekrzywi艂a lekko g艂ow臋 i obliza艂a wargi – Ich krew nie by艂a smaczna. Gorzka i przesycona... "cywilizacj膮".
Brook wzdrygn膮艂 si臋 lekko, za艣 Dragonus u艣miechn膮艂 si臋 lekko.
- Stare metody s膮 jednak najlepsze. Tak bardzo si臋 stara艂e艣 a jednak musia艂e艣 kogo艣 zabi膰? Nie ukryjesz swojej natury, Treach.
Nigdy nie stara艂em si臋 tego robi膰. Pr贸bowa艂em po prostu dzia艂a膰 po cichu.
Czarnosk贸ry m臋偶czyzna odchyli艂 lekko g艂ow臋 do ty艂u. Po chwili zerkn膮艂 na Elis, kt贸ra wci膮偶 sta艂a w drzwiach nieco nabuzowana. Skin膮艂 na ni膮 r臋k膮 daj膮c do zrozumienia aby podesz艂a z tac膮. Kobieta chwil臋 si臋 waha艂a, lecz wreszcie poda艂a napoje i kubki. Zmiennokszta艂tny nala艂 sobie spokojnie a nast臋pnie poci膮gn膮艂 d艂ugi 艂yk.
- Ach, u nas nie ma tak dobrej wody. Czysta.
- Nied艂ugo jej zabraknie – powiedzia艂a Elin – Lasy s膮 s膮 mniejsze ni偶 20 lat temu. Od d艂u偶szego czasu nie potrafi膮 ju偶 dobrze filtrowa膰 wody. A miasta coraz bardziej si臋 rozrastaj膮. Ska偶enie gleby post臋puje. Ale ciebie zapewne ma艂o to obchodzi...
- Elin – sykn膮艂 Brook pr贸buj膮c uspokoi膰 偶on臋. Dragonus jednak podni贸s艂 r臋k臋.
- Uwierz mi kobieto, gdyby nie obchodzi艂 mnie los tego zakrawionego kraju to zapewne nie przylatywa艂bym tutaj z kontynetu oddalonego o setki kilometr贸w, nie s膮dzisz?
Brook mia艂 wra偶enie, 偶e w pomieszczeniu pojawi艂o si臋 niezwykle silne napi臋cie. Dragonus patrzy艂 spokojnie na Elin, jakby pokazuj膮c ukryty do tej pory pad jedwabn膮 chusteczk膮 艣miertelnie gro藕ny sztylet. Kobieta zagryz艂a szcz臋ki, ale nic nie odpowiedzia艂a.
- Rozumiem, 偶e teraz ja mam zda膰 sprawozdanie? Szczerze m贸wi膮c niewiele si臋 wydarzy艂o. Naszym kontynentem nie szarpi膮 takie rewolucje i wojny jak u was. Nikomu nie przychodzi do g艂owy buntowanie si臋. Trzymamy swoich niewolnik贸w na kr贸tkiej smyczy.
- Niewolnik贸w?
Dragonus spojrza艂 czarnymi oczami na Brooka.
- Tak, g艂贸wnie ludzi. S膮 s艂abi fizycznie i psychicznie. Idealni s艂udzy do roboty w naszych pa艂acach, miastach elf贸w albo kopalniach krasnolud贸w. 呕yj膮 kr贸tko, nie buntuj膮 si臋 i 艂atwo si臋 ich zast臋puje. Szybko si臋 rozmna偶aj膮.
- M贸wisz o nas jak o zwierz臋tach!
- Tak – odpar艂 spokojnie Dragonus – Przeszkadza ci to?
- T..tak nie wolno! Przecie偶 mamy te偶 swoj膮 godno艣膰!
Spokojnie. Traktuj膮 ludzi dobrze. S膮 starymi ludami, w kt贸rych niewola jest czym艣 na kszta艂t tradycji. To dlatego nie buntuj膮 si臋. Mogliby艣cie ich nazwa膰... pracownikami. Je艣li chc膮 to mog膮 odej艣膰 ale nie robi膮 tego, bo to oznacza艂oby 艣mier膰. Kontynent Pandoriki jest zamieszkany przez mn贸stwo niebezpiecznych ras i stworze艅. Nale偶y by膰 silnym aby m贸c tam mieszka膰.
- Ach Treach – Dragonus spojrza艂 na niego z wyrzutem – Psujesz mi zabaw臋.
Wybacz.
- Nie mam zbyt wiele do opowiedzenia. Naszym g艂贸wnym problemem s膮 stwory zamieszkaj膮ce terytoria Pandoriki. Ach, zapomnia艂bym.
M臋偶czyzna spojrza艂 gdzie艣 pod 艣cian臋. Brook pod膮偶y艂 za jego wzrokiem i niemal podskoczy艂, gdy dostrzeg艂 stoj膮cego tam Darotha. Ch艂opak by艂 niemal niezauwa偶alny.
- M贸g艂bym wykupi膰 od ciebie ch艂opaka, Treach?
Nie jest na sprzeda偶.
- Wszystko jest na sprzeda偶. Trzeba tylko poda膰 odpowiedni膮 cen臋.
Musisz go przekona膰, 偶e chcesz go wzi膮膰 ze sob膮. Ale nie pozwol臋 mu, je艣li ma by膰 dla ciebie tylko rozrywk膮 z 艂贸偶ku.
Zmiennokszta艂tny u艣miechn膮艂 si臋 lekko.
- Spokojnie. Wcze艣niej 偶artowa艂em. Potrzebuj臋 kogo艣 kto m贸g艂by mi niezauwa偶enie donosi膰 co si臋 dzieje w Pandorice. On jest idealny.
- Donosi膰? O czym? M贸wi艂e艣, 偶e nie macie 偶adnych problem贸w.
Dragonus spojrza艂 przeci膮gle na Brooka, kt贸ry skrzywi艂 si臋 lekko. Mia艂 wra偶enie, 偶e nie by艂o to wygodne pytanie.
- To prawda, nie mamy takich konflikt贸w jak wy. Zbrojnych. Istniej膮 jednak pewne... przepychanki dyplomatyczne mi臋dzy rasami. O terytoria, dziedzictwo, wiedz臋. A kart膮 przetargow膮 w tych dzia艂aniach jest informacja. To odwieczny proces. Treach dobrze o tym wie i nie widzia艂em sensu w traceniu jego cennego czasu, by o tym m贸wi膰.
Wi臋c jak, ch艂opcze? - zwr贸ci艂 si臋 do Darotha - Chcesz poza膰 Pandorik臋?
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|