The Cold Desire
   Strona G艂贸wna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsy艂ania prac WYDAWNICTWO
Wrze秐ia 10 2025 13:57:07   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Sk贸rki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
艢CIANA S艁AWY
Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner





Witamy
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
Ground zero underground 1
"Tylko dotkni臋cie ciep艂e r膮k
gdzie艣 w tunelu metra song.(...)
Szept, nie m贸wionych s艂贸w...
Blask, nie zapalonych jeszcze lamp...
Nie m贸w nic, na strunach szyn,
orkiestra mo偶e gra膰...(...)"

- Y noga szezzzeeeey!!! Camyl, poztaray sie!- wrzasn臋艂a pani Cloud.
"Camyl" tylko prychn膮艂 pogardliwie. Nie podoba艂o mu si臋 to wszystko. Cloud szczeg贸lnie.
- Znaz scenaryuz?- pani Cloud podesz艂a do "Camyla".- Na pefno znaz. Camyl, poztaray sie bardziey. To nie jezt dwuj debjud!
Wszystko by艂oby lepiej, gdyby pani Cloud, nie by艂a panem Cloud...
- Camill, mamy str贸j!- Gaste wbieg艂a na scen臋.- Przebieraj si臋, zobaczymy jak na tobie le偶y!
Camill znikn膮艂 za kotar膮. Gaste i pani/pan Cloud zostali na scenie. Mierzyli si臋 wzrokiem. D艂ugo.
- Jak sobie radzi Camill?- spyta艂a Gaste.
- Dobze. Tylko zeby nogy szezey rozkuadau!- pani Cloud wyra藕nie si臋 wzburzy艂a.
Gaste zachichota艂a. Pani Cloud by艂a wysok膮, delikatn膮 kobiet膮 ubran膮 w d艂ug膮 do ziemi sp贸dnic臋 i wydekoltowan膮 bluzk臋. Mia艂a ca艂kiem 艂adny biust. O tak. Bierze hormony.
- Czuj臋, 偶e szykuje si臋 co艣 wielkiego!- powiedzia艂a ochoczo Gaste. Z kolei ona by艂a drobna, dziewcz臋ca, z szop膮 blond w艂os贸w i malutk膮, okr膮g艂膮 twarzyczk膮, ukryt膮 pomi臋dzy kud艂ami. Mia艂a b艂臋kitne oczy zas艂oni臋te cienkimi okularkami.
- Tylko zeby Camyl szezey nogy rozkuadau!- wrzasn臋艂a swoje pani Cloud.
- Pozwolisz, 偶e ci臋 zast膮pi臋, Cloud?- na scen臋 wszed艂 pan Tristian.
- Jezli chcez...- odpar艂 "transik", denerwuj膮c si臋 leciutko. Pan Tristian by艂 dyrektorem teatru musicalowego.
- Corro umie choreografi臋?- zapyta艂 pan Tristian.
- Na pi臋膰 z plusem.- Gaste u艣miechn臋艂a si臋 szeroko. Pan Tristian spojrza艂 na ni膮 jak na idiotk臋. Gaste nawet nie mrugn臋艂a.
- I zaraz wyjdze w stroyu, ktory pzygotowaua mu Gaste.- rzek艂a pani Cloud.
- CAMILL!- wrzasn膮艂 pan Tristian.- Wychod藕! Z艂azimy na d贸艂! Muzyka, sekwencja druga! "Pojawienie si臋 Samuela"!
Camill stan膮艂 za kotar膮. By艂 to wysoki, szczup艂y ch艂opak z jaskrawozielonymi w艂osami. Str贸j, kt贸ry przygotowa艂a mu Gaste okaza艂 si臋 kaszkietem, obdartym p艂aszczem i r臋kawiczkami bez palc贸w.
Us艂ysza艂 muzyk臋. Na scen臋 wszed艂 lu藕nym krokiem, daszek mia艂 nasuni臋ty na oczy. Gdy ju偶 znalaz艂 si臋 po艣rodku, zdj膮艂 kaszkiet i rzuci艂 go na ziemi臋. Jaskrawozielone w艂osy posypa艂y si臋 na ramiona. Pan Tristian zmarszczy艂 nos, Gaste zachichota艂a a pani Cloud zakry艂a usta d艂oni膮.
- Trzeba mu b臋dzie ufarbowa膰. Na br膮zowy...- rzek艂 pan Tristian.
Camm us艂ysza艂 pierwsze bity. Zacz膮艂 艣piewa膰, stoj膮c prawie prosto, lecz gdy dotar艂 do refrenu, na scen臋 wkroczy艂o 10 tancerek. Obskoczy艂y go ze wszystkich stron. Trzy kroki w bok, szeroko! szeroko nog臋 do g贸ry. Trzy w drugi bok, drug膮 nog臋. P贸艂obr贸t w lewo, w prawo, znowu w lewo, opa艣膰. Podnie艣膰 si臋, zrobi膰 gwiazd臋, potem wr贸ci膰 na miejsce. Zna艂 to na pami臋膰. Na szcz臋艣cie, tancerki r贸wnie偶. Jakie tancerki! Ch贸rek.
- Dno.- mrukn膮艂 pan Tristian.
Camill to dos艂ysza艂. Krew uderzy艂a mu do g艂owy. Zbli偶a艂 si臋 koniec. Szarpn膮艂 si臋 do przodu i... zrobi艂 szpagat. Bola艂o! Bola艂o jak cholera! Zacisn膮艂 z臋by. Czu艂, 偶e zaraz wszystko mi臋dzy nogami mu odpadnie, bola艂y go... zawiasy? Tak, zawiasy, biodra... ooooch... Jak m贸g艂 by膰 takim idiot膮?! nigdy nie uda艂o mu si臋 zrobi膰 szpagatu, a tu nagle... Ale jak boli!
- DNO!- wrzasn膮艂 pan Tristian.- Co to jest?!- rzuci艂 scenariuszem.- O czym to jest? Corro.- zwr贸ci艂 si臋 do Camilla.- By艂e艣 艣wietny w "Kotach" jako Ram-Tam Tamek. By艂e艣 doskona艂y, jeszcze wcze艣niej, gdy mia艂e艣 12 lat i gra艂e艣 Wendy w "Piotrusiu Panie"- rzek艂 pan Tristian, a par臋 os贸b zachichota艂o. Camill mia艂 tak czysty g艂os, 偶e grywa艂 dziewczynki w musicalach.- Ale TO?! TO JEST DNO! Nic z tego nie wyjdzie!
A potem wyszed艂.
Camill ca艂y czas tkwi艂 w tej samej pozycji, p贸ki Gaste, oraz, niewiadomo sk膮d, Iris, pomogli mu wsta膰.
- Nie martw si臋. My tym na Broadway jeszcze pojedziemy!- krzykn臋艂a ochoczo Gaste.
- "Metro" z Polski te偶 by艂o na Broadwayu.- u艣miechn膮艂 si臋 Camm.- I zrobi艂o tam klap臋.
Gaste nie umia艂a mu na to odpowiedzie膰, lecz w s艂owo wszed艂 jej Iris:
- Ale dosta膰 si臋 na Brodway i zrobi膰 tam klap臋 te偶 nie ka偶dy potrafi.
- Dzi臋ki, kochanie.
- Jak si臋 przedstawia scenariusz? Chodzi mi o dalsze...- zapyta艂 Iris.
- Wi臋c...- Gaste przy艂o偶y艂a palec do ust.- Znacie pocz膮tek- wiek XXI, metro si臋 zawali艂o. Mija 100 lat, w XXII wieku, jakiej艣 dziewczynie, Tej, kt贸r膮 gra Marie Te Dacie, udaje si臋 przedosta膰 do 艣rodka. Okazuje si臋, 偶e pod ziemi膮 wykwit艂a nowa cywilizacja. Dziewczyna zostaje wzi臋ta za kr贸low膮 i ma si臋 o偶eni膰 z synem Kr贸la Podziemi, Glacierem, kt贸rego gra Iris. Niestety, syn jest zakochany w Samuelu, kt贸rego gra Camill. Samuel jest chory na AIDS. Tak wi臋c, Tea pomaga Glacierowi i Samuelowi spotka膰 si臋. Wtedy jest scena, gdy si臋 ca艂uj膮.- Gaste zrobi艂a ma艣lane oczy. Zaczytywa艂a si臋 w jaki艣 "og艂upiaj膮cych komiksach".- no i razem wychodz膮 na powierzchni臋.
Camill u艣miechn膮艂 si臋 blado, Iris wybuchn膮艂 艣miechem.
- Wiesz co, Gaste? Pierwszy raz s艂ysz臋 tak durny i beznadziejny scenariusz.- rzek艂 Camill.
- Ale zagramy najlepiej, jak b臋dziemy umieli.- sko艅czy艂 Iris.
Dziewczyna nie wiedzia艂a czy 艣mia膰 si臋, czy p艂aka膰. W ko艅cu odwr贸ci艂a si臋 na pi臋cie i odesz艂a.

Nadszed艂 wiecz贸r. Camill wyj膮艂 sobie z lod贸wki Dan'Mleko, otworzy艂 je i wypi艂 艂yk. Odetchn膮艂 g艂臋boko i rzek艂:
- I musz臋 jeszcze ca艂owa膰 si臋 na scenie z Irisem.
Sorren wybuchn膮艂 niekontrolowanym 艣miechem.
- To b臋dzie klapa. M贸wi臋 ci. Przesramy sobie nasze kariery na samym pocz膮tku.
- Ty ju偶 jeste艣 艣wiec膮c膮 gwiazd膮 estrady musicalowej. Chocia偶, gdy dorabiasz ta艅cz膮c na rurze, to twoja gwiazda ja艣niej 艣wieci.- powiedzia艂 ironicznie Sorren.
To by艂a prawda. Camill ta艅czy艂 w musicalach tylko sezonowo. 呕eby mie膰 z czego 偶y膰 (i 偶y膰 godnie) by艂 striptizerem w damskim (i gejowskim) klubie "Brusty Beascuit". A od przysz艂ego roku mia艂 mie膰 praktyki w szpitalu, wi臋c b臋dzie musia艂 rzuci膰, i musicale, i ta艅czenie na rurze.
- Camill.- zapyta艂 nagle Sorren.- A ty umiesz si臋 ca艂owa膰?
- Spadaj.- odpar艂 Camm.
- Yoko z ch臋ci膮 ci臋 pouczy. Ciesz si臋, dobrze jest mie膰 peda艂a w mieszkaniu, pouczy ci臋!!!
- Zamknij si臋, Sor!- krzykn膮艂 Camill. Nagle zadzwoni艂 dzwonek.
Do mieszkania kto艣 wpad艂, zajrza艂 do pokoju Ray'a i wszed艂 do kuchni. To by艂a Majje.
- Mi艂o powita膰 Mar臋 Josephine Carter.- powiedzia艂 z艂o艣liwie Camill.
- Mi艂o powita膰 Camilla Corro i Sorrena Ai.-odpar艂a, unosz膮c brwi. By艂a to wysoka, szczup艂a kobieta z wielkimi piersiami i wspania艂ym cia艂em. Jej i Ray'a ojciec by艂 w艂a艣cicielem kliniki chirurgii plastycznej i genetycznej, wi臋c c贸ru艣 by艂a popoprawiana jak si臋 da艂o. Mia艂a czarne w艂osy do ramion i w膮skie, sinoniebieskie oczy otoczone g臋stymi, d艂ugimi rz臋sami.- Czemu Ray'a nie ma w 艂贸偶ku?
Nie odpowiedzieli.
- Ray ma 14 lat! mogliby艣cie si臋 nim troch臋 zaj膮膰!!!- wrzasn臋艂a. Widocznie nie dba艂a, 偶e kogo艣 obudzi.- Jak przygotowania do musicalu? Znasz ju偶 fabu艂臋?- zapyta艂a Camilla.
Camm jej opowiedzia艂.
Majje wybuch艂a 艣miechem.
- To najg艂upszy scenariusz jaki kiedykolwiek s艂ysza艂am!- opad艂a na krzes艂o.
- A ty masz sinoniebieskie oczy.- burkn膮艂 Camm.
- Skoro ci si臋 nie podobaj膮, misiaczku ,poprosz臋 tatusia, 偶eby mi zmieni艂. Na czarne?
- Wiesz kochana, to jest letka paranoja.- rzek艂 Sorren.- Zmieniasz sw贸j wygl膮d. Jak ty by艣 wygl膮da艂a, gdyby nie operacje i zmiany genetyczne?
Nie odpowiedzia艂a. Troch臋 j膮 widocznie urazi艂a opinia jej ch艂opaka.
- Wr贸膰my do musicalu.- Camill zmieni艂 temat, a potem upi艂 艂yk Dan'mleka z kubka.- Zastanawiam si臋, czy bra膰 w tym w og贸le udzia艂.
- Kto napisa艂 scenariusz? Jaka艣 yaoistka?
- Gaste.
- Hilda Gasteta, tak?- Majje sk艂oni艂a g艂贸wk臋.- Chodzi艂am z ni膮 swego czasu na lekcje tenisa... Tak, ona jest yaoistk膮. I nie mam nic przeciwko, ale... ale sama idea. Metro? Zasypane metro? Do kt贸rego nikt si臋 nie m贸g艂 dosta膰, a udaje si臋 to jednej dziewczynie?! I ta "cywilizacja"? Jak ona si臋 utrzyma艂 pod ziemi膮? Przez 100 lat, nawet gdyby kto艣 prze偶y艂 dzi臋ki zapasom w spo偶ywczym na dole, nie by艂by cz艂owiekiem takim samym, jak ci na g贸rze! No i sk膮d mieliby tlen? Po偶ywienie?- sypa艂a pytaniami Mara Josephine.
- Mamy s艂abo艣膰 do Gaste.- odpar艂 Camm.- To pasjonatka. Zgadzamy si臋 na wszystko, co wymy艣li.
- Czy co艣 co wymy艣li艂a przynios艂o wam kiedykolwiek co艣 dobrego?
- Zrobi艂a stroje do "Kot贸w"...-zacz膮艂 Camill.
- Tylko. Szyje dobre stroje. Jej "scenariusze" nadaj膮 si臋 do dupy... nawet je艣li b臋dzie dobra choreografia, stroje, muzyka, wykonanie, to PRZESRACIE sobie sam膮 durn膮 i naci膮gan膮 histori膮.
- Wymy艣lisz co艣 lepszego?!- Camill postawi艂 Dan'mleko na blacie. Troch臋 zbyt gwa艂townie. Dope艂ni艂o swego 偶ywota na pod艂odze.
- Nie, bo nie ja jestem od wymy艣lania.- Majje odrzuci艂a g艂ow臋 do ty艂u. Gesty mia艂a do艣膰 wytworne.
- Co tu si臋 dzieje?
Sorren, Camm i Majje stan臋li na baczno艣膰.
Pan Mario de Casta nawet nie postara艂 si臋, aby w艂o偶y膰 szlafrok. W samych bokserkach, ze 艣wie偶ymi zadrapaniami i malinkami.
- Jak tam? 呕ona zadowolona?- zapyta艂 Sorren, g艂aszcz膮c si臋 po go艂ym brzuchu.
- Wi臋c dobrze...- zacz膮艂 pan Mario. Spojrza艂 na zegarek.- jest godzina 23:47. Camill rozla艂 MOJE Dan'Mleko. Sorren siedzi bez koszuli. Pani... jak pani na imi臋?- zapyta艂.
- Majje.
- Mara Josephine.- poprawi艂 Camill.
- Pani Mara przysz艂a tu o do艣膰 nocnej porze. Czy to nie wystarczaj膮ca ilo艣膰 wykrocze艅, aby wyrzuci膰 CA艁E towarzystwo?- sko艅czy艂 aksamitnym g艂osem. Camill pomy艣la艂, 偶e pora mo偶e by膰 nocna lub nie by膰. Nie mo偶e by膰 "do艣膰 nocna"...
- Jestem siostr膮 Ray'a, sprawdzam czy jest w 艂贸偶ku. I go n...nie ma...- sykn臋艂a.
- Mara Josephine Carter jest siostr膮 Roberta Josepha Cartera.- wyrecytowa艂 Sorren, ca艂kiem z siebie dumny.
- Nie obchodz膮 mnie dane osobowe, ani tej dw贸jki, ani nikogo innego...
- Mario, chod藕!- pisn臋艂a pani Teresa.- No chod藕!
Poszed艂.
- Ufff!!!- odetchn膮艂 Sorren.- obesz艂o si臋 bez opierdolca.
- No bo czemu ONA tak wrzeszcza艂a?!- sykn膮艂 Camill.
- Masz do mnie pretensj臋? Ten facet nie wie...
- Cze艣膰.- wszed艂 im w s艂owo Ray, wpadaj膮c do kuchni.- wyrywa艂em fajne dupeczki...- urwa艂, gdy zobaczy艂 siostr臋.

Camill sta艂 na go艂ej scenie i oddycha艂 g艂臋boko, szybko. My艣la艂 nad musicalem dostatecznie d艂ugo, aby wpa艣膰 na konkretny pomys艂- odm贸wi膰.
By艂 szeroko znany publiczno艣ci. Wszyscy pami臋tali jego "zakazan膮 mord臋" z "Kot贸w", wszyscy kojarzyli z "Hair"... i kojarzy艂 si臋 ca艂kiem dobrze. Dlatego nie m贸g艂 pozwoli膰, by jego kariera ucierpia艂a z powodu chorych wymys艂贸w Hildy Gastety.
- Camill!- wrzasn臋艂a Gaste.- Camill, jak dobrze, 偶e ju偶 jeste艣! Chcia艂am...
- Nie, to ja chcia艂em. Gaste, ja nie b臋d臋 gra艂.
Hilda zatrzyma艂a si臋 w p贸艂 ruchu. Na jej dzieci臋cej, naiwnej twarzy pojawi艂 si臋 grymas 偶alu i cierpienia.
- Ale... Camill, obiecali艣cie...
- Hilda, ja nie chc臋. Nie podoba mi si臋 scenariusz, no i...- pl膮ta艂 si臋.
- IRIS!- zawo艂a艂a Hilda.
Zjawi艂 si臋 natychmiast. W dresach i koszulce na rami膮czkach.
- Na pewno nie b臋dziesz gra艂?- spyta艂a Gaste.
- Na 100%.- odpar艂. Odwaga mu wraca艂a.
- Iris, poca艂uj Camilla.
- Co?!- wrzasn膮艂 Camill.
- Ale po co?!- zawt贸rowa艂 mu Iris.
Gaste odetchn臋艂a g艂臋boko, po czym powiedzia艂a, 艂ami膮cym si臋, cichym g艂osem:
- Uwa偶am, 偶e pasujecie do siebie. I chcia艂am po prostu zobaczy膰 wasz poca艂unek... Tyle.
W Camillu krew zawrza艂a. Ale po chwili si臋 uspokoi艂.
- Wi臋c ca艂y ten cyrk tylko po to, abym poca艂owa艂 Camilla?- zapyta艂 Iris.
- Owszem.- u艣miechn臋艂a si臋 delikatnie Gaste.
- Ale zaraz...- zacz膮艂 Camill. Lecz sko艅czy艂, widz膮c szkl膮ce si臋 oczy Hildy Gastety. Czu艂 w sercu, 偶e nie chce. 呕e zniszczy mu to opini臋. Nie chcia艂.
Ale musia艂, je艣li nie chcia艂 ujrze膰 艂ez Hildy Gastety.
Iris uj膮艂 go w pasie, dotkn膮艂 nosem jego nosa. Zbli偶y艂 si臋 szybko do ust. Przywar艂 nimi na chwileczk臋, tylko leciutko dotykaj膮c mi臋ciutkich warg Camilla.
Stali tak male艅k膮 chwilk臋, zapominaj膮c o ca艂ym 艣wiecie. Camill czu艂 zar贸wno wstyd, za偶enowanie, w艣ciek艂o艣膰 i... przyjemno艣膰. Co Irisowi chodzi艂o po 艂bie, nie wiadomo, lecz Gaste by艂a wyra藕nie zachwycona.
W przeciwie艅stwie do pana Tristiana.
- Corro! Villanova!!!- wrzasn膮艂 dyrektor.
Oboje oderwali si臋 od siebie i spojrzeli, biali jak 艣ciany, na pana Tristiana.
- Oboje jeste艣cie zwolnieni! Wyno艣cie si臋 st膮d!- rykn膮艂 pan Tristian. By艂 czerwony jak pomidor, ci臋偶ko dysza艂. Najwidoczniej homofob.
- Ale prosz臋 pana...- zacz膮艂 Iris. W jego piwnych oczach pojawi艂y si臋 艂zy.- Z czego ja b臋d臋 偶y艂?!
- Niech tw贸j kocha艣 ci da na to pieni膮dze!!!- rykn膮艂 g艂o艣no pan Tristian.- Wyno艣cie si臋 oboje!!! Wypierdalajcie, peda艂y! Ju偶!
Camill, niewiele my艣l膮c, wybieg艂 szybko z teatru.
艁zy pociek艂y mu z oczu, lecz u艣miecha艂 si臋 pod nosem.
By艂 wolny. Nie tak zupe艂nie, ale nie czu艂 ju偶 presji tego dupka, Jonasa Tristiana. Ju偶 nikt nie b臋dzie na niego krzycza艂, 偶e jest dnem, nikt nie b臋dzie mu kaza艂 zapierdala膰 po scenie w rajtuzach...
Lecz nie b臋dzie mia艂 te偶 z czego 偶y膰...
- Hildo Gasteto, dzi臋kuj臋 ci, i jednocze艣nie nienawidz臋 ci臋.- burkn膮艂 Camm, id膮c w stron臋 domu, ocieraj膮c 艂zy z policzk贸w.
Tak, teraz ju偶 b臋dzie mia艂 czas. Na nauk臋. Na praktyki. Na dziewczyny...
W ko艅cu chce zosta膰 po艂o偶nikiem!
Za nim szed艂 Iris, p艂acz膮c otwarcie.

Samuel, Glacier i Tea nim si臋 urodzili, zd膮偶yli ju偶 umrze膰. Ale Hilda Gasteta ujrza艂a to, co ujrze膰 chcia艂a.
Stage I- Wetiwer

Uriel uderzy艂 g艂ow膮 w 艣cian臋, po kt贸rej potoczy艂a si臋 stru偶ka jego krwi.
Czerwie艅 zabrudzi艂a biel, tym bardziej, 偶e Uriel zacz膮艂 j膮 rozmazywa膰 rozczapierzonymi palcami. Wygl膮da艂o to okropnie, bo 艣ciana robi艂a si臋 powoli br膮zowo-czerwono-bura.
- Dostanie ci si臋 od Gabriela.- rzek艂 spokojnie Shiriel.
- Pierdol臋 Gabriela. Od ty艂u go pierdol臋. Wal臋 w dup臋 moim chujem.- powiedzia艂 Uriel, potem sapn膮艂, zacisn膮艂 z臋by i uderzy艂 w 艣cian臋 jeszcze raz.- cudowne...- mrukn膮艂.- Nie czuje b贸lu...
- To, 偶e nie czujesz b贸lu- zacz膮艂 zdenerwowany Shiel- to nie znaczy, 偶e masz si臋 katowa膰. M贸zg ci wyp艂ynie.
- URIEL!- us艂yszeli zza 艣ciany.
Nagle drzwi od szatni si臋 otworzy艂y i wkroczy艂 tam Gabriel, rozpromieniony i u艣miechni臋ty. Anio艂 wysoki, z d艂ugimi, czarnymi w艂osami i blad膮 cer膮. Mia艂 na sobie d偶insy i czarn膮 koszulk臋 bez r臋kaw贸w, kt贸ra ods艂ania艂a bicepsy.
Niestety, gdy ujrza艂 to, co zasz艂o w szatni, mina mu zrzed艂a.
- Shiel, Shiriel!- krzykn膮艂 Gabriel do bli藕niak贸w.- Co to jest?!- spyta艂, pokazuj膮c czerwon膮 plam臋 na 艣cianie.- Co to jest?!- doda艂, wskazuj膮c rozwalon膮 g艂ow臋 Uriela.
Bli藕niacy (oboje niscy i szczupli, z blond w艂oskami i zielonymi oczkami) prze艂kn臋li g艂o艣no 艣lin臋.
- Do mojego gabinetu. Ju偶.
- Nie masz gabinetu.- Uriel wsta艂, ocieraj膮c krew, kt贸ra sp艂ywa艂a mu na oczy. Ledwo widzia艂.
- DO MOJEGO POKOJU.- powiedzia艂 Gabriel, nie tyle g艂o艣no, co wyra藕nie.
Uriel nie lubi艂 tego tonu.
Shiel i Shiriel patrzyli jak oboje wychodz膮 z szatni.
Nadal w kimonach, nie zd膮偶yli si臋 jeszcze przebra膰 po 膰wiczeniu karate.
Uriel i Gabriel szli d艂ugo, przez anielskie, bia艂e korytarze, a偶 wyszli z Centrum Szkolenia.
Sale do 膰wiczenia karate i innych sztuk walk by艂y w podziemiach.
O ile, w niebie, istnieje co艣 takiego.
Gdy ju偶 siedzieli w mieszkaniu Gabriela (kt贸re znajdowa艂o si臋 w bloku mieszkalnym dla szkoleniowc贸w), Uriel ogl膮da艂 bia艂e 艣ciany. Gabriel rozsiad艂 si臋 spokojnie w fotelu i obserwowa艂 k膮tem oka Uriela.
By艂 to anio艂 wysoki, szczup艂y ale umi臋艣niony. Twarz mia艂 niezwykle urodziw膮, z jaskrawozielonymi oczami i br膮zowymi w艂osami, opadaj膮cymi mu na oczy.
Krew i rany znikn臋艂y.
W ko艅cu Uriel by艂 anio艂em.
- Co ty robisz, debilu?- spyta艂 retorycznie Gabriel, i nie czekaj膮c nawet na odpowied藕 rzek艂:- Wyko艅czysz si臋! Straszysz Shiela i Shiriela! Robisz z siebie idiot臋!
Uriel milcza艂 zawzi臋cie, stoj膮c w kimonie. Do Gabriela dopiero to dotar艂o, wi臋c poszed艂 do szafy i wyj膮艂 z niej zielon膮 bluzk臋 i bermudy.
- Ubieraj si臋.
Uriel pos艂usznie zdj膮艂 kimono i zosta艂 nagi. Nie nosi艂 bielizny, uwa偶a艂 to za idiotyzm. Po co komu majtki?. Gabriel w tym czasie patrzy艂 na niego nachalnym wzrokiem, czuj膮c lekkie drgni臋cia mi臋dzy nogami.
- Uriel, czy ty jeste艣 niezr贸wnowa偶ony psychicznie?- zapyta艂, gdy anio艂 wk艂ada艂 bluzk臋.
- Tak.- odpar艂 spokojnie i podszed艂 od Gabriela. Poca艂owa艂 go w usta i przytuli艂 si臋 do niego.
- Uriel.- rzek艂 spokojnie.- Nied艂ugo przyjdzie nam si臋 po偶egna膰.
- Co?!- wrzasn膮艂 Uriel.- Jak to?! Pierwsze s艂ysz臋!
- Uriel, jeste艣 najlepszy w艣r贸d moich szkoleniowc贸w.
- Wiem. Bli藕niaki to lamusy.- Uriel jeszcze raz poca艂owa艂 Gabriela w usta, po czym ukl臋kn膮艂 na pod艂odze, twarz wk艂adaj膮c mi臋dzy nogi Gabriela. Zacz膮艂 rozpina膰 mu spodnie. Starszy stopniem Gabriel (by艂o, nie by艂o Anio艂 Ch贸ru W艂adzy), j臋kn膮艂, a mimowolny skurcz szarpn膮艂 ca艂膮 doln膮 jego po艂ow膮 cia艂a. Ju偶 ta misterna, g臋sta atmosfera zwi膮zana z obecno艣ci膮 Uriela w jego pokoju, doprowadza艂a go do sza艂u. A fakt, 偶e Uriel kl臋czy przy nim, a twarz trzyma przy rozporku, a r臋kami go rozpina...
Uriel s艂yn膮艂 z tego.
By艂o to niebia艅ska tajemnica poliszynela. Ka偶dy trzyma艂 buzi臋 na k艂贸dk臋. Nikt nie m贸wi艂,偶e Uriel najlepiej robi lody. Wszyscy o tym wiedzieli, wi臋kszo艣膰 przekona艂a si臋 na w艂asnej sk贸rze.
Bo Uriel by艂 anio艂em niepoprawnym.
Wyj膮艂 penisa ze spodni i w艂o偶y艂 go sobie do ust, g艂臋boko, najg艂臋biej jak tylko m贸g艂, aby si臋 nie krztusi膰. Gabriel wstrzyma艂 oddech i wywr贸ci艂 oczami.
Niestety (albo stety) kto艣 zapuka艂 do drzwi. Uriel odskoczy艂 jak oparzony, Gabriel szybko wsta艂, zapi膮艂 rozporek i przyg艂adzi艂 w艂osy (na g艂owie).
Do pokoju wszed艂 anio艂 ubrany w mundur. B艂臋kitny garnitur uk艂ada艂 si臋 na nim zdumiewaj膮co, bo opina艂 umi臋艣nione, delikatne zapewne cia艂o.
Anio艂 w艂osy mia艂 jasne, d艂ugie, zwi膮zane u karku b艂臋kitn膮 tasiemk膮. Oczy mia艂 ogromne, te偶 b艂臋kitne, spogl膮daj膮ce na 艣wiat z rozmarzonym wyrazem.
Na jego widok, Gabriel poderwa艂 si臋 szybko, po czym sk艂oni艂 g艂ow臋. I jej nie podnosi艂.
- Dzie艅 dobry!- rzek艂 Anio艂.- Nazywam si臋 Rafa艂, bo jeszcze o tym nie wiesz, Urielu.
- Dobry.- burkn膮艂 Uriel.
Rafa艂, niczym nie zra偶ony, wyci膮gn膮艂 do Uriela r臋k臋.- Pora znale藕膰 si臋 w nowym 艣wiecie.
- 呕e czego?- warkn膮艂 z艂o艣liwie Uriel.
- Prosz臋 mu wybaczy膰.- Gabriel podni贸s艂 lekko g艂ow臋.- Jest niepoprawny.
- Och, wiem.- Rafa艂 u艣miechn膮艂 si臋 delikatnie.- du偶o o nim rozmawia艂em, nim podj膮艂em t臋 decyzj臋.
- Jak膮 decyzj臋?- spyta艂 Uriel.
- B臋d臋 ci臋 szkoli膰.

Uriel sk艂oni艂 g艂ow臋, podni贸s艂 j膮 i zapyta艂:
- Wi臋c o co w tym, chodzi, powt贸rz mi?
- Nie ma sprawy.- Rafa艂 u艣miechn膮艂 si臋 serdecznie.- Najni偶szym ch贸rem anio艂贸w s膮 Str贸偶e i Archanio艂y.
- To wiem, jestem archanio艂em. Na str贸偶a mnie nie chcieli.- burkn膮艂.
- Wiem, a ka偶dy Anio艂 musi przej艣膰 drog臋 str贸偶owania; zrobi臋 to z tob膮, w pierwszej kolejno艣ci.
- Nie.
Siedzieli w ciemnym pokoju Rafa艂a. Uriel ci臋gle w stroju od Gabriela przycupn膮艂 na prostym krze艣le, Rafa艂 rozpar艂 si臋 na 艂贸偶ku. Gdy tylko Uriel z艂apa艂 jego r臋k臋, przymuszony przez Gabriela, jaka艣 misterna, anielska si艂a przynios艂a ich tu.
- Czemu偶 by nie?
- Bo nie.
- Wiem, Gabriel m贸wi艂. Nie zda艂e艣 test贸w na Anio艂a Str贸偶a. Nie nadawa艂e艣 si臋 ,bo jeste艣 niepoprawny wr臋cz. Nie umiesz dogadywa膰 si臋 z lud藕mi w NORMALNY spos贸b. Gabriel stwierdzi艂, 偶e nie nadajesz si臋 na anio艂a. Ale ja uwa偶am, 偶e skoro ju偶 tu jeste艣, to po co艣 musia艂e艣 tu trafi膰.
- Umar艂em.
- Domy艣li艂em si臋. Ale nie ka偶dy, kt贸ry umiera trafia do nieba jako anio艂.
Uriel zamilk艂, Rafa艂 kontynuowa艂:
- Ja jestem anio艂em Serafinem, anio艂em mi艂o艣ci, 艣wiat艂a i ognia. Ni偶ej ode mnie w ka艣cie s膮 Cherubiny, anio艂y m膮dro艣ci i wiedzy. Anio艂y W艂adzy, stworzone do walki z demonami to, jak wiesz, Gabriel. Anio艂贸w W艂adzy mo偶e by膰 tylko troje.
- A Cherubin贸w?
- Niezliczona ilo艣膰.- Rafa艂 przekr臋ci艂 si臋 na plecy.- ka偶dy kto si臋 nada.
- A Serafin贸w? Ilu jest Serafin贸w?- spyta艂 Uriel.
Rafa艂 kr贸tki czas milcza艂, po czym rzek艂:
- Jeden.
- Tylko ty? Czemu jeden? Jak to jest?
- Po kolei odpowiem na pytania: Tak, tylko ja. Jeden, poniewa偶 jestem prawa r臋k膮 Boga. Tak to jest.
Urielowi co艣 za艣wita艂o w g艂owie.
Opad艂 na pod艂og臋, na czworakach podszed艂 do 艂贸偶ka Rafa艂a. Znalaz艂 jego nogi, w艂o偶y艂 mi臋dzy nie g艂ow臋, wdychaj膮c jego zapach. Potem rozpi膮艂 mu rozporek.
- Co ty robisz?- zapyta艂 nagle Rafa艂.
- Dobrze ci robi臋.
- Nie.- rzek艂 stanowczo Rafa艂, a Uriel poczu艂, jak jaka艣 dziwna si艂a uderza w niego i rzuca nim o 艣cian臋.
- Czemu?- zapyta艂 zdruzgotany Uriel.
- Wiem, 偶e wykorzystywa艂e艣 t臋 sztuczk臋 przy innych. My, anio艂y nie mamy dost臋pu do kobiet. Nie odczuwamy 偶膮dzy w spos贸b cielesny, tylko w psychiczny. Nie powinni艣my, a jednak. Dlatego niekt贸re anio艂y uprawiaj膮 mi臋dzy sob膮 seks homoseksualny, czasem i grupowy. Ale ze mn膮 ci si臋 ta sztuczka nie uda.
- Dlaczego?- Uriel podni贸s艂 si臋 na 艂okciach, obserwuj膮c "szefa" spode 艂ba.
Rafa艂 u艣miechn膮艂 si臋 delikatnie.
- Dobrze. A teraz szykuj si臋.- zmieni艂 temat.
- Gdzie?- burkn膮艂 Uriel.
- Zrobimy z ciebie Anio艂a W艂adzy.
- W jaki niby spos贸b?!- Uriel podni贸s艂 si臋 na r贸wne nogi.- Nie mam zaliczonego str贸偶owania, egzaminu na Anio艂a W艂adzy, ani nie ma wolnego miejsca na...- przerwa艂, bo Rafa艂 podszed艂 do niego i przy艂o偶y艂 mu palec do ust.
- Wyzwiesz Gabriela na pojedynek.
Uriel za艣mia艂 si臋 gro藕nie, g艂o艣no i z wyczuwalnym sarkazmem.
- Ja mam pokona膰 Gabriela? Cz艂owieku, na m贸zg ci pad艂o? Kim ty jeste艣, dupku?
- Och, Uriel... jeste艣 NIEPOPRAWNY.- Rafa艂 za艣mia艂 si臋 pod nosem.- B臋dziesz nazywany "Uriel niepoprawny".
Uriel poczu艂, 偶e zbiera si臋 w nim z艂o艣膰.
- Chod藕.- Rafa艂 wsta艂 z 艂贸偶ka i podszed艂 do szafy.- zaraz wyzwiesz Gabriela na pojedynek.
- Nie!- wrzasn膮艂 Uriel.
- Tak.- odpar艂 Rafa艂, wyci膮gaj膮c z szafy spodnie i golf z grubej w艂贸czki. Nie w艂o偶y艂 go normalnie, a przeci膮gn膮艂 na siebie materia艂, sw膮 anielsk膮 si艂膮. Garnitur zmieni艂 si臋 miejscem ze swetrem i d偶insami, pow臋drowa艂 do Rafa艂owych r膮k, a potem do szafy.
- Nie.- Uriel nadal si臋 droczy艂.
- Tak.- rzek艂 Rafa艂 z wyra藕nym naciskiem.- Chod藕.- poda艂 mu d艂o艅.
Jak zauwa偶y艂 p贸藕niej Uriel, gdy Rafa艂 wyci膮ga艂 ku niemu d艂o艅, zmusza艂 go do natychmiastowej zgody i przyzwolenia na wszystko, co tylko sobie wymy艣li艂.
Wyszli z pokoju Rafa艂a. Korytarz, kt贸rym szli by艂 inny ni偶 wszystkie- nie szary i ciasny, a wysoki, jasny, przestronny, ze 艣wiecami wychodz膮cymi wprost ze 艣ciany.
Wyszli, jak si臋 okaza艂o, z g艂贸wnego budynku, Anielskiego Centrum Dowodzenia. Skierowali si臋 do alejki mi臋dzy brzozami.
- Co ty masz na tej bluzce?- zapyta艂 Rafa艂 Uriela.
Ten spojrza艂. Na koszulce by艂 rybi szkielet z komiksowym dymkiem i napisanym w nim "Death".
Uriel poblad艂 lekko i przyspieszy艂.

Gabriel, bardzo ciekawy z powodu tre艣ci sms-a, kt贸rego przys艂a艂 mu Rafa艂, siedzia艂 ju偶 na 艣rodku areny i czeka艂 na swojego by艂ego ucznia z Rafa艂em.
Arena wygl膮da艂a jak ko艂o wpisane w kwadrat z ci臋偶kich piaskowc贸w, wyr贸wnanych do granic mo偶liwo艣ci.
Uriel, anio艂 niepoprawny, ma zamiar wyzwa膰 go na pojedynek o tytu艂 Anio艂a W艂adzy!
Nieprawdopodobne wr臋cz!
Jak on w og贸le 艣mie?
Natenczas Uriel i Rafa艂 akurat doszli do areny. Inne anio艂y zacz臋艂y si臋 tam powoli zbiera膰.
- No, wywo艂uj, wywo艂uj, Urielku. -rzek艂 Rafa艂 i u艣miechn膮艂 si臋 oble艣nie. Potem szepn膮艂 co艣 do Shiela, stoj膮cego obok.
Uriel odetchn膮艂 g艂臋boko, wst膮pi艂 na aren臋 i krzykn膮艂 g艂o艣no:
- Ja, archanio艂 Uriel, wyzywam ci臋 na pojedynek o Ch贸r W艂adzy!
Zebrane anio艂y wybuchn臋艂y g艂o艣nym 艣miechem. Uriel zaczerwieni艂 si臋, ale Gabriel, ca艂kiem zadowolony z tego, 偶e mo偶e pokaza膰 wszem i wobec, jak t艂ucze jakiego艣 dupka, rzek艂:
- Przyjmuj臋 twe wyzwanie.
- Ja b臋d臋 s臋dzi膮!- zaoferowa艂 si臋 Shiel i wskoczy艂 na aren臋.- Walka a偶 drugi padnie nieprzytomny lub wypadnie poza aren臋??- zapyta艂.
- Niech b臋dzie.- Gabriel napi膮艂 mi臋艣nie, a偶 koszulka posz艂a mu w szwach. Zerwa艂 j膮 z siebie, prezentuj膮c wszem i wobec tatua偶 w kszta艂cie smoka.
- Wydob膮d藕cie skrzyd艂a!
Gabriel jeszcze raz napi膮艂 mi臋艣nie, a z jego plec贸w wystrzeli艂y srebrne smu偶ki, formuj膮c si臋 w materialny kszta艂t o strukturze ptasich skrzyde艂.
Uriel sta艂 spokojnie, a偶 za nim pokaza艂y si臋 bia艂e, niewielkie skrzyd艂a.
- Start!- rykn膮艂 Shiel i zeskoczy艂 z areny.
Gabriel doskoczy艂 do Uriela i uderzy艂 go w twarz, ten, nie wiedz膮c jak ma zareagowa膰, pad艂 na ziemi臋, przeturla艂 si臋 par臋 krok贸w i wsta艂 z p贸艂skoku. Gabriel by艂 szybszy, wymierzaj膮c mu kopniaka w twarz, nim ten zd膮偶y艂 si臋 podnie艣膰.
Gabriel spojrza艂 k膮tem oka na Rafala. Ten tylko nadal u艣miecha艂 si臋, oble艣nie i pewnie.
To wykorzysta艂 Uriel, kopi膮c Gabriela w brzuch. Anio艂 zgi膮艂 si臋 w p贸l i dosta艂 w potylic臋. Ale chwil臋 p贸藕niej odgryz艂 si臋, bo okropnie mocno uderzy艂 Uriela. Ten, si艂a grawitacji wylecia艂 w g贸r臋, obracaj膮c si臋, a偶 upad艂 gdzie艣 przy ko艅cu areny.
Shiel dopad艂 go, wk艂adaj膮c szybko co艣 do ust i pchaj膮c z powrotem do walki.
Uriel przegryz艂. To by艂a kapsu艂ka, w 艣rodku mia艂a co艣 s艂odkiego i md艂ego. Po艂kn膮艂 to wszystko razem.
Od razu poczu艂, jak wst臋puj膮 w niego nowe si艂y, a to wszystko dzia艂o si臋 w takim u艂amku sekundy, 偶e Gabriel nie zd膮偶y艂 nawet podbiec.
Uriel, nie wstaj膮c, podni贸s艂 si臋 na jednej r臋ce, nogi ca艂y czas trzymaj膮c na ziemi. Gabriel podbieg艂 na wystarczaj膮c膮 odleg艂o艣膰, wtedy Uriel zamachn膮艂 si臋 ca艂ym cia艂em, wykona艂 p贸艂obr贸t i uderzy艂 Gabriela z tak膮 si艂膮, 偶e ten upad艂 jak nie偶ywy.
A w dodatku, wygl膮da艂o to efektownie.
- Moja krew.- rzek艂 z u艣miechem Rafa艂.
- Nie pozbierasz si臋.- rzek艂 Gabriel ,podnosz膮c si臋.
- Dadadamamadama.- odpar艂 Uriel i kopn膮艂 le偶膮cego, wysy艂aj膮c go poza aren臋.
- Pojedynek wygra艂 Uriel!- wrzasn膮艂 Shiel, skacz膮c do g贸ry.
- Moja krew. -powt贸rzy艂 rado艣nie Rafa艂.
Uriel powoli odwr贸ci艂 g艂ow臋 i spojrza艂 z u艣miechem na Rafa艂a. Czu艂, 偶e od teraz mo偶e mu ufa膰, zawsze, tak jak zaufa艂 teraz. Jego skrzyd艂a zmieni艂y si臋, przybra艂y kolor srebrny, zrobi艂y si臋 wielkie i pow艂贸czyste.
Uriel zeskoczy艂 z areny i pobieg艂 do Rafa艂a, rzucaj膮c mu si臋 z rado艣ci na szyj臋.
- Moje krew- szepn膮艂 mu do ucha Rafa艂.
- Tak, tak...
- Moja krew.- powt贸rzy艂 znowu Rafa艂.
- Co?- Uriel nagle zblad艂.
- Moja krew.- anio艂 przymkn膮艂 oczy, otworzy艂 je, a potem pokaza艂 naci臋cie na palcu.
- O Bo偶e... -wymamrota艂 Uriel, przyk艂adaj膮c r臋k臋 do ust.
Najpierw zrobi艂o mu si臋 gor膮co, a potem zimno, kropelki potu wyst膮pi艂y mu na czo艂o.
Anio艂 W艂adzy zemdla艂.

Uriel wyszed艂 z pokoju Rafa艂a p贸藕no, po ciemku, oko艂o 23. Razem z Shielem i Shirielem oblewali "W艂adzowanie". Pod膮偶y艂 korytarzem jak uprzednio, wyszed艂 z Centrum i skierowa艂 si臋 do swojego nowego pokoju, kt贸ry dzieli艂 sam ze sob膮, a nie z par膮 zakochanych w sobie braci-bli藕niak贸w, kt贸rzy umarli w jednej chwili, gdy rodzice dowiedzieli si臋 o ich kazirodczym romansie. Po艂kn臋li przygotowany zawczasu cyjanek. Wiedzieli, 偶e b臋d膮 musieli umrze膰.
Tak wi臋c, Uriel szed艂 ciemnymi, niebia艅skimi ulicami, w bermudach i bluzie od Gabriela.
Przechodzi艂 w艂a艣nie przez las jod艂owy (w niebie jest wszystko), gdy us艂ysza艂 szum. Wyczuli艂 swe anielskie radary, ale nie znalaz艂 nic dziwnego. Wyczu艂 tylko obecno艣膰 dw贸ch anio艂贸w, a nie jakich艣 diab艂贸w, czy czego艣...
Anio艂y sta艂y w krzakach, wi臋c pewnie co艣 w nich robili.
Uriel ruszy艂 偶wawym krokiem, ale wyczu艂 偶e anio艂y si臋 zbli偶aj膮, niebezpiecznie szybko. Odwr贸ci艂 si臋 i z艂apa艂 czyj膮艣 d艂o艅 tu偶 przed swoj膮 twarz膮, lecz kopniak kogo艣 innego uderzy艂 go w plecy. Drugi szybko waln膮艂 go w potylic臋, z艂apa艂 za r臋k臋, wykr臋ci艂 j膮 i po艂o偶y艂 go na ziemi, trzymaj膮c d艂o艅 na ustach, by nie by艂o s艂ycha膰 krzyk贸w. Inny kopa艂 go mocno.
W ko艅cu go pu艣cili. Uriel by艂 bez si艂, lecz odwr贸ci艂 g艂ow臋. Zobaczy艂 nad sob膮 Gabriela. To on go kopa艂. Za r臋k臋 trzyma艂 go jaki艣 nieznany mu anio艂, z dobr膮, lecz nudn膮, jakby znudzon膮 twarz膮 i rudymi, kr贸tkimi w艂osami.
- Dzi臋kuj臋, za odebranie mi sto艂ka.- sykn膮艂 szeptem Gabriel.- uczniem by艂e艣 idealnym! I nawet robi艂e艣 loda jak trzeba.- rzek艂, a drugi anio艂 u艣miechn膮艂 si臋 niech臋tnie, jakby ta weso艂o艣膰 by艂a wymuszona.
- Zbij Rafa艂a, to on mnie nam贸wi艂.- odpar艂 Uriel.- Chyba 偶e si臋 boisz?
Gabriel chrz膮kn膮艂 i naplu艂 Urielowi prosto w prawe oko.
- Masz moje spodnie.- rzek艂 Gabriel.
- I koszulk臋.- doda艂 Uriel, wycieraj膮c sobie oko.
- Koszulk臋 to sobie zachowaj.- powiedzia艂 Gabriel.- ale spodnie oddawaj, skurwysynu.
Drugi anio艂 trzyma艂 go za r臋ce, a Gabriel 艣ciga艂 z niego bermudy. Uriel pomy艣la艂 z za偶enowaniem, 偶e b臋dzie musia艂 wraca膰 tak do mieszkania... czemu偶 on nie nosi bielizny?!
- Nie my艣l, 偶e na tym, si臋 sko艅czy.
- Oboje sobie u偶yjecie mojego ty艂ka, czy tylko ty, pedale?- spyta艂 Uriel.
- My艣lisz, 偶e zale偶y mi na tym, aby ci臋 zgwa艂ci膰? Jakbym chcia艂, to da艂by艣 mi za darmo.
- No pewnie. Gabrielowi bym nie da艂?- Uriel u艣miechn膮艂 si臋 z sarkazmem.
- Nie mog臋 ci臋 zabi膰, a rany ci si臋 zagoj膮...- Gabriel wodzi艂 palcem po jego twarzy.- dlatego dam ci tak膮 ran臋, o kt贸rej nigdy nie zapomnisz...
Uriel nie ba艂 si臋. Przesta艂 si臋 ba膰, gdy dowiedzia艂 si臋, 偶e umar艂. W tym stanie nic z艂ego nie mog艂o go ju偶 spotka膰. Tkwi艂 jako anio艂, nie wiedzia艂, ile to ju偶 lat i ile dni, ile sekund, godzin? A mo偶e trwa艂 w niesko艅czono艣ci? To wszystko by艂o dla niego wyj膮tkowo dziwne, ale stara艂 si臋 tym nie martwi膰. Wszak by艂 tylko anielin膮, kt贸ra nawet nie umia艂a przej艣膰 str贸偶owania, bo swoich podopiecznych prowadzi艂a pod p臋dz膮cy samoch贸d! Czemu B贸g nie wyrzuci艂 go z nieba?
Lecz wraz z Ch贸rem W艂adzy, Uriel otrzyma艂 m臋stwo, jeszcze wi臋cej tego m臋stwa.
Dlatego nie ba艂 si臋; nie mia艂 wr臋cz prawa.
Co mog艂o zada膰 mu tak膮 ran臋, 偶e nie zapomni tego do ko艅ca 偶ycia?
Przecie偶 on ju偶 nie 偶yje!
- Peerel, powiedz mi, jak umar艂e艣?- Gabriel zwr贸ci艂 si臋 do rudego anio艂a.
- Powiedzia艂em, 偶e je艣li zlikwiduj膮 lini臋 kolejow膮 z mojej wsi, do stolicy, to rzuc臋 si臋 pod ostatni poci膮g. I si臋 rzuci艂em.
- Tak, a ja umar艂em, bo pr贸bowa艂em wyci膮gn膮膰 z p艂on膮cego budynku c贸rk臋 mojej s膮siadki... A Uriel? Jak umar艂 Uriel?
- Nie...- zacz膮艂 zawodzi膰 Uriel.- Nie, b艂agam, nie...
Gabriel wyci膮gn膮艂 z kieszeni spodni jak膮艣 kartk臋.
- Imi臋 przed 艢mierci膮: Peter, tratata, Niemcy, Wupertall, tratatata, katolik... o jest! Data 艣mierci...
- Nie..- Uriel zacz膮艂 p艂aka膰.- Nie, b艂agam, b艂agam...
- 24 grudnia, Wigilia...
- Nie, nie...- ponownie zacz膮艂 Uriel, lecz Peerel zakry艂 mu usta d艂oni膮.
- Okoliczno艣ci: zakrztusi艂 si臋 o艣ci膮 od karpia...
I potem, Gabriel wybuchn拧艂 g艂o艣nym 艣miechem.
Lecz na szcz臋艣cie, rozweseleni odeszli, zostawiaj膮c p贸艂nagiego anio艂a le偶膮cego na ziemi.
P艂aka艂 jawnie, pe艂en 偶alu, b贸lu i cierpienia. Wstydzi艂 si臋 okoliczno艣ci swojej 艣mierci. Owszem. A jak mia艂 si臋 nie wstydzi膰?
Patrzy艂 w ksi臋偶yc, a potem spojrza艂 na drog臋. Ku niemu kroczy艂 Rafa艂.
- Wszystko widzia艂em i s艂ysza艂em.- rzek艂 anio艂.
- To czemu im nie przerwa艂e艣?
- Nie wszystkie anio艂y s膮 dobre.- powiedzia艂 nie na temat Rafa艂 , usiad艂 przy Urielu i przytuli艂 go do siebie.
- Przecie偶 jeste艣my anio艂ami do cholery!
- Ale prawie wszyscy byli kiedy艣 lud藕mi.
- Prawie wszyscy? Chyba wszyscy...- sprostowa艂 Uriel, przytulaj膮c si臋 do piersi Rafa艂a.
Ten nic nie powiedzia艂, ale pozwoli艂 Urielowi zasn膮膰. Wtedy przeni贸s艂 go do siebie, siedz膮c ca艂y czas i patrz膮c na jego m艂od膮, dzieci臋c膮 jeszcze twarz, na kt贸rej co i rusz pojawia艂 si臋 grymas p艂aczu. Musia艂 艣ni膰 o czym艣 nieprzyjemnym.

Stage II- Paczula
Uriel zacz膮艂 klaska膰. Rafa艂 spojrza艂 si臋 na niego z rezerw膮, lecz nic nie powiedzia艂. Zacz膮艂 sprz膮ta膰 jajko, kt贸re upu艣ci艂.
Uriel siedzia艂 u niego w mieszkaniu, obserwuj膮c go jak 偶aba much臋. Rafa艂 nie czu艂 za偶enowania ani niczego. Praktycznie, nie czu艂 nic.
Nic nie by艂o w stanie wyprowadzi膰 go z r贸wnowagi.
C贸偶 za opanowanie!
Rafa艂 wzi膮艂 drugie jajko i tym razem uda艂o mu si臋 je wrzuci膰 do miski. W艂膮czy艂 mikser i zacz膮艂 to wszystko miesza膰, obserwuj膮c k膮tem oka Uriela. P贸艂le偶a艂 na kanapie, w koszulce od Gabriela i spodniach Rafa艂a, czarnych sztruksach.
Uriel odetchn膮艂 g艂臋boko i potar艂 oko zdrow膮 r臋k膮.
Rafa艂 wzi膮艂 艂y偶k臋 wazow膮 i mas臋 nale艣nikow膮 pocz膮艂 wylewa膰 na rozgrzan膮 patelni臋.
Jego mieszkanie by艂o schludne, 艂adne, ale jakby nikt tu nie mieszka艂. Idealny porz膮dek 艂膮czy艂 si臋 z nijako艣ci膮 Rafa艂a, kt贸ry obserwowa艂 wszystko swoimi zimnymi, lecz jednocze艣nie rozmarzonymi, b艂臋kitnymi oczami.
- Znam Peerela. To dobry anio艂, lecz zakochany w Gabrielu.- powiedzia艂 nagle Rafa艂.
- Co?- zapyta艂 Uriel, nie rozumiej膮c wszystkiego lecz potem doda艂.- Bardzo dobry anio艂. Sk膮d takie g艂upie imi臋? Kojarzy mi si臋 z czym艣.
- Peerel 偶y艂 w Polsce, w czasach PRL-u. Mieszka艂 na g艂臋bokiej prowincji, jak wiesz, rzuci艂 si臋 pod ostatni poci膮g. Jak wiesz, imi臋 anielskie mo偶na sobie wybra膰 samemu.
- Ja wybra艂em z listy, a ty?
- Z listy?- Rafa艂 podrzuci艂 nale艣nika do g贸ry.
- Tak, by艂o tam chyba 800 anielskich imion...- Uriel rozchmurzy艂 si臋.- No i przeczyta艂em wszystkie i akurat Uriel bardzo, bardzo mi przypasowa艂o.
- To rzadko wybierane przez anio艂y imi臋.
- Wiem, ale mi si臋 podoba. A ty jak wybra艂e艣 imi臋? Czemu akurat "Rafa艂"?
Ten zrzuci艂 nale艣nika na talerz i rzek艂:
- B贸g je dla mnie wybra艂. Nie wiem, czemu.
Uriel nie zag艂臋bia艂 si臋 d艂u偶ej w my艣lenie. O imionach oczywi艣cie. Bo o smakowitych nale艣nikach m贸g艂 my艣le膰 non-stop. Z powid艂ami, mmmm...

Ciemnosk贸ry ch艂opiec szed艂 chodnikiem, wyliczaj膮c na palcach co mia艂 kupi膰 na zbli偶aj膮ce si臋 艣wi臋ta.
Ciemnosk贸ry ch艂opiec skr臋ci艂 na pasy.

Uriel zapowietrzy艂 si臋 i zdziwi艂 okropnie...
- 艣nieg!- zawo艂a艂, widz膮c, jak bia艂y puch opada powoli na niego.
- No.- powiedzia艂 Rafa艂.- Jest zima.
Ruszyli ulic膮. Ludzie ich nie widzieli. Przybrali posta膰 niematerialn膮, chodz膮c jako duchy, ubrani w garnitury z logo firmy Angel Incorporation. Uriel w zielony, Gabriel w niebieski.
Kolor ich ubra艅 by艂 dopasowany do koloru oczu. 艁adnie si臋 to komponowa艂o z wydobytymi skrzyd艂ami,. Rafa艂a- z艂otymi, Uriela- srebrnymi.
- Fajnie jest by膰 Anio艂em W艂adzy?- spyta艂 Rafa艂.
- Na razie nie czuj臋 r贸偶nicy.- odpar艂 sm臋tnie Uriel.- Robi臋 to co robi艂em, tyle 偶e mam inne skrzyd艂a i w艂asny pok贸j.
- Zaliczysz tylko str贸偶owanie, i we藕miesz si臋 za prawdziw膮, Ch贸raln膮 robot臋.- Rafa艂 za艣mia艂 si臋 perli艣cie. mia艂o to oznacza膰, ze jest bardzo ,ale to bardzo zadowolony.
- A co b臋d臋 robi膰?- spyta艂 Uriel.
- No, czyha膰 na diab艂y i je zabija膰.
- Zobacz臋 diab艂y?- zapyta艂 Uriel.
- No....- Rafa艂 skr臋ci艂 w jak膮艣 uliczk臋, bardzo gwa艂townie.- Oby tylko ci si臋 za bardzo nie spodoba艂y...
Doszli do du偶ego domu, wr臋cz dworku. Gdy weszli przez 艣cian臋 do 艣rodka, okaza艂o si臋, ze dom, kt贸ry wygl膮da艂 ca艂kiem 艂adnie i weso艂o, jest pogr膮偶ony w 偶a艂obie.
Po艣rodku sta艂a trumna. W niej le偶a艂 m艂ody ch艂opiec.
Uriel i Rafa艂 stan臋li przed martwym cia艂em, czytaj膮c z tabliczki:
Thomas Carter
ur. 12.06.1988 r.
zm. 23.12.2003 r."


- Szybko umar艂, szybciej ni偶 ty.- rzek艂 Rafa艂.
- To czym mam si臋 tu zaj膮膰, przepraszam? Jako str贸偶, oczywi艣cie?- Uriel, zmieniaj膮c temat, spojrza艂 na ludzi otaczaj膮cych trumn臋.
- Ni膮.- Rafa艂 wskaza艂 na 艂adn膮, lecz ci膮gle p艂acz膮c膮 dziewczyn臋.- To jego siostra. Zaraz p贸jdzie do swojego pokoju, popatrze膰 na ich wsp贸lne zdj臋cia. Le膰 za ni膮!
No wi臋c, Uriel pod膮偶a艂 za dziewczyn膮. Zastanawiaj膮c si臋,co zrobi膰, by poprawi膰 jej samopoczucie...
No bo jak niby ma to zrobi膰?
呕ycia Thomasowi nie przywr贸ci!
艁adna, szczup艂a murzynka z afro stan臋艂a naprzeciwko okna i p艂aka艂a g艂o艣no. Uriel, my艣l膮c gor膮czkowo, postanowi艂 ukaza膰 jej si臋 jako anio艂.
Tak wi臋c, zmaterializowa艂 si臋 si艂膮 woli, podszed艂 bli偶ej i po艂o偶y艂 jej r臋k臋 na ramieniu.
- Yyyy...- zacz膮艂 niepewnie.- No wi臋c...
Murzynka odwr贸ci艂a g艂ow臋 ku niemu,. Zdziwi艂a si臋 okropnie, widz膮c bia艂ego cz艂owieka w swoim domu. Bia艂ego cz艂owieka w garniturze z logo firmy Angel Inc. Bia艂ego cz艂owieka z br膮zowymi w艂osami,zielonymi oczami i srebrnymi skrzyd艂ami.
Rafa艂, obserwuj膮c to zza 艣ciany, z艂apa艂 si臋 za g艂ow臋. Durny Uriel!
- O Bo偶e, przedawkowa艂am prochy... -powiedzia艂a murzynka z p艂aczem.
- Nie, nie przedawkowa艂a艣.- zacz膮艂 m贸wi膰 Uriel. - Ja tu jestem naprawd臋, ja jestem anio艂em.
- Jak to?- spyta艂a.
- P艂aczesz z powodu brata, prawda?- spyta艂 Uriel, ona kiwn臋艂a g艂ow膮, a fala 艂ez zn贸w sp艂yn臋艂a jej twarzy.- no wi臋c...- Uriel my艣la艂 intensywnie.- Tw贸j brat, Thomas umar艂, poniewa偶 by艂 nam potrzebny w niebie.
- Co?- zapyta艂a niepewnie. Chyba nie wierzy艂a w swoje widzenia, uzna艂a je za omamy 膰puna, wi臋c przyjmowa艂a je spokojnie.
- Moje dziecko...- Uriel u艣miechn膮艂 si臋 po ojcowsku.- Thomas od dzi艣 b臋dzie anio艂em. B臋dzie opiekowa艂 si臋 tob膮, twoj膮 rodzin膮 i innymi lud藕mi na 艣wiecie. Obiecuj臋 ci, ze kiedy艣 przyprowadz臋 tu Thomasa, gdy tylko b臋d臋 m贸g艂 i poka偶臋 ci, jaki jest szcz臋艣liwy. a teraz si臋 uspok贸j.- Uriel przytuli艂 j膮 do siebie.
I znikn膮艂.
- Dupek.- warkn膮艂 Rafa艂.- mog艂e艣 to inaczej za艂atwi膰! Mog艂e艣 wys艂a膰 anielsk膮 energi臋, by j膮 rozweseli膰...
- Ju偶 raz tak zrobi艂em, staruszce umar艂 m膮偶,chcia艂a zabi膰 wi臋c i siebie, wys艂a艂em jej fluidy na pogrzebie,to zacz臋艂a si臋 艣mia膰. Przesadzi艂em z dawk膮.
Oboje obserwowali teraz, jak dziewczyna schodzi do salonu, gdzie le偶a艂 Thomas.
- I jeszcze jak na艂ga艂e艣...- Rafa艂 spojrza艂 na niego surowym wzrokiem.
- Dina?- spyta艂a starsza kobieta, najwidoczniej babcia albo ciotka.
- Mamo, wiesz co widzia艂am?- podesz艂a do trumny.- Widzia艂am anio艂a ,kt贸ry m贸wi艂 mi, 偶e Thomas jest u nich w niebie i jesz szcz臋艣liwy.
- Dziecko...- ojciec spojrza艂 na ni膮 zatroskanym wzrokiem.
- Wiem, to mo偶e by艂y tylko halucynacje, ale wierz臋, wierz臋 w to ,ze on tam jest...
- O niebiosa...- Rafa艂 za艣mia艂 si臋.- uda艂o ci si臋.
Uriel u艣miechn膮艂 si臋 i powiedzia艂 Rafa艂owi, 偶e ju偶 chce wraca膰.
No to wr贸cili.


Ciemnosk贸ry ch艂opiec obudzi艂 si臋 w 艂贸偶ku.
Nad nim sta艂 B贸g.

CDN

by Evil Yuki

PS. Nie czyta艂am "Siewcy wiatru", nie widzia艂am "Angel Sanctuary", "Earthiana"... Jedyne co znam o tej tematyce to seria "Anio艂ki" z Melani膮, kt贸r膮 czytywa艂am na pocz膮tku gimnazjum i film "Wszystkie psy id膮 do nieba", kt贸ry, o ile dobrze pami臋tam by艂 durny, ale nie durniejszy od serialu "Cleopatra 2525", bo tego shitu to naprawd臋 nic nie przebije.
PS2. To taka konsola.
PS3 Swoje zami艂owanie do siebie w koronkowym stroju Gothic Lolity odda艂am w a) zrobieniu sobie trwa艂ej (szopa blond lok贸w to jest to!) b) p贸j艣cia do sklepu z ciuchami gotyckimi. Siedzia艂a tam przewspania艂a pani, kt贸ra s艂ucha艂a m.in. Dir en Grey i zgubi艂a no偶yczki, siedz膮c za lad膮. Pozdrawiam j膮 (o ile mnie przeczyta; sklep jest w centrum Warszawy, niedaleko sex shop贸w, nazywa si臋 jako艣 "Atelier Bizzare", czy co艣, nie pami臋tam dok艂adnie jak kto艣 j膮 spotka to jej powiedzcie, 偶e jest pozdrowiona od tej istotki, co mia艂a blond loki, d偶insowy p艂aszczyk, glany, bl臋kitno-bia艂膮 bluzk臋 z napisem "Thank you" oraz dziergany kolorowy szalik, i siedzia艂a na pod艂odze i pyta艂a, czy ta piosenka przypadkiem nie jest po japo艅sku, i us艂ysza艂a 偶e to Dir en Grey. By艂a z dziewczyn膮 kt贸ra przymierza艂a skajowy p艂aszczyk i dwie sukienki, o jednej powiedzia艂a, 偶e jest dla kobiety bez biustu. No i, jakby nie pami臋ta艂a, to ja trzyma艂am manekina w r臋kach, za cycki go trzyma艂am). No i pozdrawiam t臋 dziewczyn臋 co tam by艂a i przymierza艂a gorset i pochwali艂a moje podej艣cie do 偶ycia, bo Evil powiedzia艂a "sp贸藕ni艂am si臋 ju偶 5 minut, to sp贸藕ni臋 si臋 godzin臋", a ona na to "te偶 bym tak chcia艂a; jak si臋 sp贸藕ni臋 10 minut to jest taki sam opierdol jakbym si臋 sp贸藕ni艂a 10 godzin". W tym sklepie by艂o zajefajnie, nikt mi nic nie m贸wi艂, chocia偶 wygl膮da艂am jak lalu艅ka (bez tych kolczyk贸w jak ko艂a i z inn膮 bluz膮 mo偶na by mnie uzna膰 za hippisa, albo reagge...)!




Komentarze
Aquarius dnia pa糳ziernika 12 2011 10:03:42
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Evilum (Brak e-maila) 10:03 10-02-2005
Fantasy-anio艂y...

Oni chyba nie czytaj膮 tego, co my im przysy艂amy smiley


Tak jak na yaoi.
Rysio (Brak e-maila) 19:09 19-02-2005
eeeee... pozostaje nam tylko wierzyc w to ze ci tam na gorze serfojac po internecie ne weszli na te stronke i nie czeka nas wszystkich zaslorzona kara boska XD
Maja-Pistacja (Brak e-maila) 19:10 19-02-2005
Chcia艂abym mie膰 takiego Uriela za str贸rza ale to odpada,bo w ten system nie wierze.Evilasie mam nadziej臋 偶e u Ciebie lepiej i 艣l臋 Ci gor膮ce kissy z Wrocka
evil (Brak e-maila) 13:30 27-02-2005
kisssy
ja bylam na rekolekcjach tygodniowych 5 godzin dzienie w kosciele a czasem i w nocy smiley
(Brak e-maila) 18:32 27-02-2005
Jestem powa偶nie obra偶ona na ca艂y COLD DESIRE za t oco zrobili z MOIMI DWOMA OPOWIADANIAMI!!! Dali je w jedno smiley
Kat (Brak e-maila) 02:25 21-03-2006
Hah, fajne, fajne, fajne. Lubie tw贸j styl smiley Tylko szkoda, 偶e nie napisa艂a艣 wi臋cej. Mia艂 by膰 CDN a nie ma...
Dodaj komentarz
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa U縴tkownika

Has硂



Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem?
Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.

Zapomniane has硂?
Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze sta艂e, cykliczne projekty



Tu jeste艣my
Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemno艣ci膮 艣ledz臋 Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpud艂a :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, je艣li kto艣 tu zagl膮da i chce wiedzie膰, co porabiam, to mo偶e zajrze膰 do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z r贸偶nych przyczyn staram si臋 by膰 optymist膮, wi臋c b臋d臋 trzyma艂 kciuki 偶eby uda艂o Ci si臋 odtworzy膰 to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro s艂ysze膰, Jash. Wprawdzie nie czyta艂em Twojego opowiadania, ale szkoda, 偶e nie doczeka si臋 ono zako艅膰zenia.

Archiwum