The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 10:08:26   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Zaparz mi herbatę 7
Rozdział 7:


Początek maja. Piątkowy wieczór. Telewizor okupują rodzice, skacząc po kanałach – szukają czegoś interesującego.
Łukasz siedzi u siebie, rysując. Nie zna jeszcze wyników drugiego etapu konkursu, nie wie, czy powinien już myśleć o portrecie. Jego martwa natura mogła nie zostać przepuszczona dalej. Mógł nie znaleźć się w najlepszej pięćdziesiątce. Jutro rano będzie wiadomo.
Łukasz wychodzi z pokoju na wędrówkę po domu, którą wykonuje cyklicznie co kilkadziesiąt minut podczas rysowania. Do kuchni, żeby włączyć czajnik, do łazienki, żeby opróżnić pęcherz i znów do kuchni, żeby zalać kolejną herbatę.
Przystaje w przedpokoju i zerka ponad głowami rodziców na telewizor. Mama właśnie przed chwilą zmieniła kanał. Łukasz sam nie wie, czy się śmiać, czy wręcz przeciwnie. Na ekranie widzi Ennisa i Jacka, całujących się zachłannie. Jest ciekaw reakcji rodziców.
– Co ty za kanał włączyłaś? – pyta zniesmaczony ojciec Łukasza.
– To Polsat – mówi Urszula.
– Żeby w normalnej telewizji takie filmy puszczali? I o takiej godzinie? – mamrocze Bartosz. Jest za kwadrans dziewiąta. – Czego się dzieciaki nauczą, widząc to? Włącz jedynkę – decyduje wreszcie, zwracając się do żony.
Łukasz nie wie, co ma o tym myśleć.
*

Przyjaźń Łukasza i Sebastiana trwała już – jak sobie Łukasz pewnego razu wyliczył – prawie cztery miesiące. Jedną z rzeczy, których się w tym okresie nauczył, była rozmowa. Głównie, jeśli chodziło o tematy związane z seksualnością Sebastiana. Było nie było, gdyby nie nauczyli się o tym rozmawiać, przyjaźń spełzłaby na niczym. Natłok niewyjaśnionych spraw i podejrzeń rozbiłby wszystko w pył.
Na szczęście Sebastian był uparty i kiedy widział, że Łukasz chce o czymś pogadać, ale boi się zacząć temat, sam zagadywał. Wreszcie i sam Łukasz dojrzał na tyle, żeby swoje wątpliwości rzucać przyjacielowi prosto w twarz.
Tak było i tym razem.
*

Sobota rano. Słońce świeci, ptaszki śpiewają, a dzwonek dzwoni, budząc przy okazji panią domu Grzechowiaków.
Dorota z gracją zaspanej, trzydziestopięcioletniej kobiety pracującej otworzyła drzwi z rozmachem oraz miną mówiącą „listonoszom, akwizytorom i niespodziewanym gościom mówimy stanowcze nie!”.
– Dzień dobry – przywitał się Łukasz najgrzeczniej i najprzymilniej jak potrafił. – Przepraszam, że wpadam tak wcześnie, ale czy zastałem może Sebastiana?
– Jakbyś go nie zastał, to miałby cholerne kłopoty za nockę poza domem – uznała Dorota, odsuwając się z progu i poprawiając swój szlafrok, otulając się nim ciaśniej.
Łukasz kiwnął tylko głową, bo nie wiedział, co odpowiedzieć.
– Idź do niego na górę, tylko ostrzegam, że pewnie jeszcze śpi. Ale nie przejmuj się, obudź go i powiedz, że robi śniadanie, bo wczoraj do trzeciej siedziałam nad projektem, a to sprawia, że jeśli obaj nie zrobicie wszystkiego, co każę, to będę gorsza niż w dniach mojego okresu. Czy ta groźba jest dla ciebie zrozumiała? – powiedziała, na koniec wywodu ziewając przeciągle.
Łukasz zasalutował jak w wojsku.
– Oczywiście! – odparł, udając powagę. – Już lecę zwalić Sebastiana z łóżka. Zagwarantuję pani śniadanie w ciągu pół godziny – obiecał dostojnym tonem.
– Nie paniuj mi tutaj – mruknęła jeszcze Dorota, kierując się już do swojej sypialni. – Ile razy ci powtarzałam, żebyś mi mówił po imieniu?
– Nie mogę się przestawić. Zapominam – odparł Łukasz speszony.
– Bo się krępujesz. Ale nie krępuj się. Mówiąc mi per pani, czuję się staro, a jestem piękna i młoda, więc mów mi Dorota. Z resztą i tak nie jesteś już w tym domu gościem, bardziej domownikiem. Więc nalegam – dodała jeszcze, po czym zniknęła, wracając do odsypiania nocy.
– Dobrze – wymamrotał jeszcze pod nosem Łukasz, chociaż był niemal pewien, że go nie usłyszała. Mamrocząc pod nosem imię matki Sebastiana (żeby się przyzwyczaić do wymawiania go), skierował kroki do jego pokoju.

Wiedział, że przyjaciel śpi – w końcu sama Dorota wyraźnie to zaznaczyła. Łukasz nie był jednak przygotowany na to, co zastał.
Sebastian leżał rozwalony na swoim łóżku, zaplątany w kołdrę, z jedną ręką zsuwającą się ku podłodze, a drugą położoną pod poduszką. Ułożył się wpół na boku, wpół na plecach, z twarzą wtuloną w poszewkę. Przymknięte oczy i równy oddech bez wątpienia świadczyły o tym, że śpi.
Łukasz przez moment wpatrywał się w przyjaciela, czując irracjonalny żal, że będzie go musiał obudzić. Powinien zrobić to natychmiast, a potem zmusić Sebastiana do zrobienia Dorocie śniadania, jednak nie potrafił.
Musiał najpierw zrobić coś innego.
Łukasz wyjął szybko swój szkicownik, przekartkował, otworzył na pierwszej lepszej pustej stronie i obrócił między palcami ołówek, który zawsze nosił w kieszeni spodni. Odsunął cichutko krzesło od biurka i przystawił je bliżej łóżka Sebastiana. Usiadł i zaczął szkicować przyjaciela.
Łukasz nie zamierzał kończyć teraz tego rysunku. Chciał zrobić jedynie zarys postaci śpiącego Sebastiana. Szczegóły i cienie wykona później, w domu. Będzie w stanie to zrobić, jeśli tylko się Sebastianowi uważnie przyjrzy.
Niektórzy mówili, że Łukasz dysponuje pamięcią fotograficzną. Chłopak nie był pewien, czy jest to prawda, jednak niewątpliwie potrafił odtworzyć szczegóły ludzkich twarzy jeszcze długo po tym, jak je widział.
Po skończeniu szkicu Łukasz przeanalizował więc jeszcze raz nie tylko twarz Sebastiana, ale także opadające kosmyki jego włosów, sposób, w jaki rozchyla usta, kiedy wydycha powietrzne, jak unosi się jego klatka piersiowa i jak układa dłonie.
Łukaszowe przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem to przybyłem, zobaczyłem, naszkicowałem.

Łup!
Mały jasiek opadł z hukiem na twarz Sebastiana, momentalnie budząc go i przyprawiając przy okazji niemalże o zawał.
– Wstawaj, leniwcu – przywitał go Łukasz z uśmiechem, chowając za plecy wspomnianego jaśka, jakby go nigdy w jego dłoniach nie było.
– O matko… – wymamrotał ledwie co rozbudzony brunet, przecierając sennie oczy palcami. – Łukasz, nie mam bladego pojęcia, co ty tutaj, kurwa za przeproszeniem mać, robisz, ale już nie żyjesz. – Żeby groźba zabrzmiała poważniej, Sebastian ziewnął tak głęboko, że przy odrobinie wnikliwości można było dojrzeć znaczną część jego przełyku.
– Wstawaj, obiecałem Dorocie, że zrobisz jej śniadanie – oznajmił Łukasz, bez krępacji tarmosząc przyjacielowi włosy na głowie otwartą dłonią. Przy okazji przysiadł na skraju łóżka, żeby mógł dosięgnąć.
– W moim imieniu? – oburzył się Sebastian. – A kto ci dał takie prawo? Sam obiecałeś, to sam będziesz robić. Co ja jestem? – prychnął. – A tak poza tym, to co ty tu robisz tak wcześnie? – zapytał po chwili.
– Jest sobota rano – powiedział Łukasz, jakby to wszystko wyjaśniało. Istotnie, Sebastian zamrugał powiekami, żeby się rozbudzić, po czym spojrzał na przyjaciela uważnie.
– Sobota rano, tak? – upewnił się i nie czekając na odpowiedź Łukasza chwycił go za ramię i pociągnął tak, że brunet wylądował obok niego na posłaniu. – Bo skoro tak, to pewnie przyszedłeś mi powiedzieć, że jesteś w tej szczęśliwej pięćdziesiątce, która przeszła do trzeciego etapu, hm? – mruknął, zaciskając dłoń na ręce przyjaciela.
– No skoro to dla ciebie takie oczywiste, to może nie powinienem był przychodzić… – burknął Łukasz. Miał wrażenie, że Sebastian właśnie wykpił cały tydzień jego niecierpliwego oczekiwania na wyniki.
– Hej, co jest? – zaniepokoił się brunet, od razu budząc się całkowicie. – Przeszedłeś dalej, tak?
– No tak… – przyznał Łukasz.
– To chodź tutaj i nie obrażaj się za to, co mówię o dziewiątej rano w sobotę, bo wtedy przeważnie pieprzę takie bzdury, że sam siebie nie słucham – wymamrotał już nieco bardziej uspokojony Sebastian i objął Łukasza ramieniem.
Silnym, męskim, nienależącym do kuzyna czy ojca. Obcym.
– Seba, zabieraj tą rękę, bo jako przedstawiciel gatunku samczego i nie-homoseksualnego będę musiał się odwrócić i ci prostacko przyjebać, jeśli tego nie zrobisz – oznajmił Łukasz spokojnym głosem, jednak coś mówiło Sebastianowi, że wcale nie żartuje.
I cały prawie-romantyczny nastrój poszedł się jebać w krzaki, pomyślał sceptycznie brunet, wzdychając głęboko. A już miał wrażenie, że coś rusza do przodu. Że Łukasz może być…
Niech to wszystko szlag. Sebastian miał tylko nadzieję, że tym lekkim gestem nie spieprzył kilku miesięcy przyjaźni.
– Okej, sorry – mruknął, zabierając ramię i podciągnął się do pozycji siedzącej, tak samo, jak Łukasz.
– Zbierz się, to pomogę ci z tym śniadaniem – oznajmił Łukasz, wstając i podchodząc do drzwi.
Sebastian w odpowiedzi tylko kiwnął głową.
Atmosfera też się jakoś oziębiła.
Kurwa.

*

– A ty co będziesz jadł? – zapytał Łukasza Sebastian, kiedy skończyli układać stos kanapek dla Doroty. Brunet w tym czasie nalał wodę do czajnika i go włączył, po czym spojrzał pytająco na swojego przyjaciela.
– Jestem po śniadaniu – odparł Łukasz. Podczas robienia śniadania nie odzywali się do siebie zbyt dużo, przeważnie jedynie wymieniali uwagi typu „podaj masło”. Na szczęście Sebastian stwierdził, że w głosie przyjaciela nie słyszy wrogości.
– Na pewno? Bo ja zaraz zrobię sobie tyle samo kanapek, ile właśnie zrobiliśmy dla mojej mamy, po czym zjem je ci tuż przed nosem. Więc jesteś pewien, że nie chcesz? – upewnił się Sebastian z zadziornym uśmieszkiem.
Łukasz wywrócił oczami.
– No dobra, jedną kromką nie pogardzę – uznał po chwili.
Naprawdę nie potrafił odmawiać Sebastianowi.
Dlaczego?
*

– Sebastian… jesteś gejem, nie? – zaczął Łukasz, kiedy razem z przyjacielem, obżarci jak świnie, wtoczyli się z powrotem do pokoju bruneta i zalegli na łóżku. Obok siebie, w poprzek posłania, tak, że uda mieli jeszcze na kołdrze, a stopy już na podłodze. Łóżko Sebastiana było wystarczająco szerokie, by mogli wykonać taki manewr.
– Hm… Miałem wrażenie, że jakoś specjalnie tego nie ukrywam… – odparł brunet z uśmiechem, choć tak naprawdę nie było mu tak wesoło. Poczuł, że rozmowa schodzi na śliski grunt.
Łukasz w odwecie za ironię w głosie przyjaciela dźgnął go palcem między żebra, ponieważ doskonale wiedział, że Sebastian ma w tym miejscu niewyobrażalne łaskotki.
– Ała! – Sebastian odskoczył jak oparzony, patrząc na Łukasza z nieukrywaną urazą. – Świnia – wymamrotał na tyle głośno, żeby przyjaciel mógł to usłyszeć.
– Uważaj sobie – ostrzegł do lojalnie Łukasz i powrócił do przerwanego tematu: – W każdym razie, mogę cię o coś zapytać?
– Nie – odparł obrażonym tonem Sebastian, mierząc Łukasza podejrzliwym spojrzeniem i dokładnie blokując dłońmi dojście do swoich żeber od strony przyjaciela.
Łukasz jednak wykonał taktyczny przewrót i sięgnął dłonią przez przyjaciela, niemalże go obejmując, żeby połaskotać go z drugiej strony.
– No weź! – jęknął Sebastian, odsuwając się od Łukasza z oburzonym spojrzeniem.
– Żadne „no weź”, tylko jak się pytam, to się mówi: „Oczywiście, z przyjemnością udzielę ci odpowiedzi, panie” – podpowiedział przyjacielowi służalczym tonem. – Z resztą naprawdę chciałem się o coś zapytać – wymamrotał już na poważnie.
– To się pytaj. Nie musisz do tego robić jakiś specjalnych podchodów – odparł Sebastian, na powrót padając na łóżko obok Łukasza.
– Niby tak, ale… – Sebastian miał wrażenie, że brunet się lekko speszył. – Po prostu się zastanawiałem, bo… No wiesz… To takie dziwne trochę…
– Co? – zdumiał się Sebastian najzupełniej szczerze.
– Że jesteś gejem… no… – wydusił z siebie Łukasz.
– Hej, myślałem, że to już nie stanowi problemu – odpowiedział Sebastian, unosząc jedną brew w górę. Nie rozumiał, do czego ta rozmowa zmierza, ale nie podobał mu się ten kierunek.
– Bo nie stanowi – powiedział szybko Łukasz. Wziął głęboki oddech i dodał: – Tylko… Ja się tak czasem zastanawiam…
– Tak? – podpytał go Sebastian, bo brunet przerwał na moment.
– Jak to wszystko działa? – zapytał wreszcie Łukasz.
– Co? Bycie gejem?
– No… Taki związek znaczy się… – sprecyzował brunet. – Bo jak jest facet… i drugi facet… to… Ja nie rozumiem, jak to wszystko funkcjonuje – wyjaśnił Łukasz, po odpowiedzi zwracając się do Sebastiana.
Ten odetchnął z ulgą. Wydawało mu się, że Łukasz zmierza w kierunku „Czy ja ci się przypadkiem nie podobam?”, ale na szczęście przyjaciel był najwyraźniej ślepy na te sprawy i zaaferowany czymś zupełnie odmiennym. Co prawda też gejowskie sprawy, jednak takie, które nie dotyczyły personalnie Sebastiana. Jeśli tak, to nie miał nic przeciwko, żeby Łukaszowi co nieco powyjaśniać.
– Mam ci zrobić cały wykład o gejach i gejowskich związkach? – upewnił się jeszcze.
Brunet w odpowiedzi wzruszył ramionami i pokiwał głową.
– No dobra. Tylko uważaj, bo jak się rozgadam, to nie skończymy do wieczora – ostrzegł Sebastian lojalnie.
– W porządku, nie mam na dzisiaj żadnych planów – odparł Łukasz i umościł się wygodniej na łóżku przyjaciela.
– Okej. To zacznijmy od tego, że mogę ci opowiadać o pewnych schematach i uogólnieniach, jednak pamiętaj, że to, że jestem gejem, nie znaczy wcale, że mogę się wypowiadać za wszystkich gejów na świecie, jasne? – wyjaśnił na początku Sebastian. – Bo oprócz tego, że tworzymy związki z osobami tej samej płci, nie mamy ze sobą wiele wspólnego. – Łukasz miał wrażenie, że przyjaciel płynnie wszedł w nauczycielski ton i zaczął brzmieć jak nauczyciel wyjaśniający naukowe definicje. – Więc pamiętaj, że homoseksualizm to nie religia, nie mamy wspólnych poglądów, nie ma też tak, że na przykład „wszyscy geje lubią kolor różowy” albo „wszyscy geje znają się na modzie” albo…
– …”wszyscy geje są zniewieściali”? – podsunął Łukasz.
– Dokładnie. To schematy, stereotypy i ogólnie coś, czego osobiście bardzo, ale to bardzo nie lubię, dlatego nim zaproszę do pokoju jakiegoś homofoba skrzętnie chowam wszystkie moje różowiutkie buty na obcasach pod łóżko – dodał Sebastian pozornie poważnym tonem, ale Łukasz znał już go na tyle, by bez krępacji parsknąć śmiechem.
– Tyle to już wiem – odparł Łukasz. – Po prostu… Kiedy próbuję sobie coś takiego wyobrazić… To jest trudne – przyznał, opierając się plecami o ścianę, gestykulując dość żywo. – Bo mamy faceta, tak? I razem z nim jest jakiś drugi facet i… nie uważasz, że czegoś tutaj brakuje? Nie chodzi mi tutaj o ludzką anatomię, wyedukowałeś mnie na tyle, bym wiedział, że geje potrafią sobie z tym poradzić – spojrzał z uśmieszkiem na przyjaciela – ale czy nie brakuje… Sam nie wiem, uczuć? Znaczy ja wiem, że miłość pomiędzy mężczyznami jest możliwa i w ogóle, ale… Jak to może funkcjonować na równych prawach? Bo jak patrzymy na związek hetero, to jednak kobieta jest uważana za stronę emocjonalną, pragnącą czułości, przytulanek, całusków na dobranoc i tego całego różowego paskudztwa. Facet jest silny, twardy, macho i ewentualnie może się przełamać i dać tego całuska, żeby uszczęśliwić swoją wybrankę. Wiem, że przejaskrawiam i przedstawiam ogólniki i stereotypy – Łukasz szybko powstrzymał Sebastiana przed wejściem mu w słowo. – ale na tym uwypuklonym przykładzie przedstawiam ci pewną prawidłowość. Myślę, że ja po prostu nie potrafię zrozumieć, jak mężczyzna może być w związku z innym mężczyzną i nie stać się chociaż trochę… zniewieściałym…
– Czy ja jestem zniewieściały? – zapytał Sebastian, patrząc wprost w oczy Łukasza i oczekując szczerej odpowiedzi.
– Jej, nie chciałem cię obrazić – westchnął Łukasz.
– Nie obrażam się – sprostował brunet. – Tylko proszę o opinię. Czy według ciebie jestem zniewieściały?
– Nie wiem. Nie potrafię ocenić. Na pewno nie w taki sposób, w jaki przedstawia się absolutnie stereotypowy stereotyp geja, wiem, że nie malujesz ukradkiem paznokci i nie podbierasz mamie kiecek.
– No czyli wychodzi na to, że jestem normalny, tak?
– Tego bym nie powiedział… – zaśmiał się Łukasz, za co oberwał kuksańca od przyjaciela. – Auć! – Rozmasował bolące miejsce, po czym powiedział już normalnie: – Tylko nie do końca to miałem na myśli, wiesz? Chodzi mi o to, że na przykład… Lepiej się dogadujesz z dziewczynami, prawda? Masz wianuszek przyjaciółek, co przyjdą i po sercową poradę i po tę „którą sukienkę wybrać?” też.
– To chyba nic złego, co? – odparł Sebastian lekko.
– Nie bierz tego wszystkiego tak bardzo do siebie. Ani razu nie wspomniałem, że to coś złego. Chodzi mi o to, że jednak hetero i geje czymś się od siebie różnią, nie tylko płcią partnera do łóżka.
– Hm, no pewnie masz rację – przyznał Sebastian. – Było nie było, geje muszą w sobie rozwinąć tą bardziej emocjonalną stronę, jeśli chcą móc stworzyć związek. W końcu tutaj nie ma kobiety, która zgarniałaby rolę „tej uczuciowej”. Emocje jednej kobiety w związku hetero partnerzy homo chyba muszą podzielić między siebie na dwa, żeby wszystko się trzymało kupy, nie? – rozmyślał Sebastian. Łukasz poruszył bardzo ciekawy temat, a przecież fakt, że Sebastian jest gejem, nie znaczył przecież, że pozjadał wszystkie rozumy w tym zakresie wiedzy. – Wydaje mi się, że geje po prostu są bardziej uczuciowo otwarci.
– Hm… No i jest też dość znacząca różnica jeśli chodzi o seks – stwierdził Łukasz. Sebastian spojrzał na niego pytająco, żeby kontynuował myśl. – W związku hetero kobieta uległa, na dole… A nawet jeśli nie jest uległa i jest na górze, to i tak jest na dole, jeśli rozumiesz, o czym mówię. – Łukasz dzielnie walczył z rumieńcem, który pragnął zakwitnąć na jego twarzy.
– Mhm – mruknął Sebastian, pozwalając Łukaszowi kontynuować.
– A w związku dwóch mężczyzn… nie chcę mówić, że jeden musi robić za kobietę, bo tak nie jest, ale… Zawsze jeden z nich jest na dole i to jest jednak coś, co nie przytrafia się heterykom. Żeby oddać komuś kontrolę, pozwolić, żeby… – Łukasz urwał, pesząc się i zostawiając zdanie niedopowiedziane. – Nie potrafię sobie wyobrazić, żebym ja tak mógł… – wymamrotał. Spuścił nagle głowę na kwintę i dodał: – Czy ja właśnie rozmawiam o seksie z moim kumplem-gejem? Moja biedna psychika! Niech mnie ktoś zabije i niech zrobi to szybko.
– Sam zacząłeś – przypomniał mu Sebastian zawadiacko, przeciągając się na łóżku. – Chcesz herbatę? – zapytał po chwili.
– Jasne.

– Dobra, to teraz ty mi opowiadaj o tym konkursie – zaczął brunet, kiedy wraz z Łukaszem wrócili do pokoju stąpając ostrożnie, żeby nie wylać herbaty. Nie zdążyli domknąć drzwi na tyle prędko, żeby powstrzymać wtargnięcie Mruczka. Kiedy kot już usadowił się na pościeli przy udach Łukasza, chłopak stanowczo sprzeciwił się wyrzuceniu go z pokoju, więc kiedy Sebastian zaczął pytać o konkurs, brunet niespieszne drapał zwierzaka za uchem.
– Ale co? Przecież już ci mówiłem, że się dostałem do trzeciego etapu. Muszę zacząć myśleć o rysowaniu portretu… – zaczął Łukasz, kiedy nagle gwałtownie przerwał, bo nowa myśl przyszła mu do głowy.
– Znam to spojrzenie – oznajmił Sebastian. – Znaczy ono „mam pomysł!” – Sebastian podparł swój podbródek dłonią w powietrzu i zrobił minę, jakby mocno nad czymś rozmyślał, a jego druga dłoń zawisła nad jego głową i zaczęła udawać maleńką piłeczkę uderzającą w łepetynę – jak w bajkach typu „Pomysłowy Dobromir”. – Powiesz, co wymyśliłeś?
Łukasz przeczesał palcami swoje włosy, jak to mają w zwyczaju ludzie nieco zawstydzeni. W końcu westchnął i z niepewnym uśmiechem zaczął mówić:
– Co byś powiedział, czysto teoretycznie, gdybyś miał przyjaciela, którzy, przypominam, czysto teoretycznie, bierze udział w konkursie i ma narysować czyjś portret, a jakiś czas wcześniej, czysto teoretycznie, ten przyjaciel naszkicował ciebie. Czy w takim razie, a jest to czysto teoretyczna sytuacja, miałbyś coś przeciwko, żeby twój portret został wysłany na wyżej wspomniany konkurs? – zapytał, mając nadzieję, że zrobił to w sposób na tyle zawiły, żeby Sebastian zapomniał o celu pytania. Oczywiście było to straszne naiwne z Łukasza strony, zwłaszcza, że znał przyjaciela już całkiem dobrze.
– Nie, skąd. Zakładając, czysto teoretycznie, że taka sytuacja miałaby miejsce, myślę, że czułbym się wręcz zaszczycony, jeśli mój portret pojechałby na konkurs – odparł Sebastian naśladując styl mowy przyjaciela, po czym zapytał już normalnie: – A kiedy mnie narysowałeś?
– E… – speszył się Łukasz. – Właściwie to dzisiaj rano, kiedy spałeś. Zanim cię obudziłem, zrobiłem wstępny szkic, bo… Ach, nie będę się tłumaczył – oznajmił stanowczo, splatając ręce na klatce piersiowej, patrząc bykiem na bruneta.
– Mogę zobaczyć? – ucieszył się Sebastian, wbrew oczekiwaniom Łukasza. Chłopak myślał raczej, że przyjaciel będzie się złościł.
– No, jak chcesz – wymamrotał spokojniej i zaczął grzebać w swojej torbie, żeby odnaleźć szkicownik. – Masz, jest gdzieś pod koniec – odparł, podając przyjacielowi cały zeszyt. Nikomu innemu nigdy nie pokazywał swojego prywatnego szkicownika, włącznie z rodzicami, dziadkami, kuzynami i Agnieszką, jednak… To był Sebastian.
Sebastianowi mógł bez stresu powierzyć taką rzecz.
– Upiększałeś, przyznaj się – stwierdził brunet widząc swój portret. – Ach nie, jasne, że nie upiększałeś, moja twarz jest tak perfekcyjna, że…
– Coś ty – wszedł mu w słowo Łukasz – gdybym nie zastosował ręcznego Photoshopa, nawet bym nie pytał. Nie sądzisz chyba, że posłałbym twoją mordę na konkurs bez wnikliwej korekty – dodał zjadliwie.
– Po prostu mi zazdrościsz urody! – oznajmił Sebastian uderzając przyjaciela po twarzy poduszką, a dokładniej tym samym jaśkiem, którym został obudzony. – I charakteru i wiedzy też mi zazdrościsz – dodał z wyższością.
– Wiedzy? A kto dzisiaj spierdolił sprawdzian z feudalizmu na historii? – przypomniał mu słodko Łukasz.
– Wyjdź! – warknął Sebastian, ale na nieszczęście dla niego Łukasz tylko zaniósł się śmiechem, nawet na metr nie ruszając się z łóżka, na którym siedział.
Nagle zadzwoniła komórka Łukasza.
– Matko, kto znowu…? – wymamrotał brunet, wygrzebując telefon i odbierając połączenie.
– A, cześć mamo… Dlaczego dzwo…? … U Sebastiana… Tak, u tego Sebastiana… Tak, znowu… Przecież ci mówiłem, że idę… Co „dlaczego tak wcześnie?” Po prostu musieliśmy o czymś pogadać… Nie, nie ma tu żadnych dziewczyn… – Łukasz spojrzał kątem oka na zwijającego się ze śmiechu przyjaciela, który zasłaniał usta dłonią, żeby nie było nic słychać w słuchawce. Brunet zdzielił go jaśkiem, żeby przestał się rechotać jak opętany. – Nie, nie zamierzamy chodzić do żadnych barów i się upijać… U niego na chacie, cały czas, naprawdę… Co? No pewnie jakieś filmy sobie obejrzymy. Może Robert i Aneta też wpadną… Nie mamo, naprawdę nie chodzi o żadną dziewczynę. …Mamo, Aneta jest bardzo, ale to bardzo zajęta, a ja jestem nią bardzo, ale to bardzo NIE zainteresowany… Możemy skończyć ten temat? … Tak, wiem, jutro jedziemy do babci… Oczywiście, wrócę na obiad, raczej… No dobrze, na pewno wrócę… Okej, na piętnastą. Pa pa.
Łukasz rozłączył się i odetchnął głośno, po czym spojrzał z dezaprobatą na przyjaciela, który już przestał się hamować i jego potępieńczy śmiech wypełniał cały pokój.
– No baaardzo zabawne. Uśmiałem się do łez – warknął Łukasz.
– O co chodzi? Dlaczego cię mama tak krótko trzyma? – zdziwił się Sebastian, ocierając kciukiem łzy, które mu nabiegły do oczu, kiedy się śmiał.
– Nie trzyma mnie krótko, tylko się niepokoi – sprostował Łukasz.
– O co?
– No bo zawsze byłem aspołecznym dzieckiem i większość czasu spędzałem w domu, a to, że teraz częściej wychodzę jest dla niej raczej nową sytuacją… Poza tym cię nie zna i może się boi, że mnie wkręcasz w jakieś nieodpowiednie towarzystwo czy coś… – wyjaśnił spokojnie. – Ale to nic takiego.
– Może bym mógł parę razy do ciebie wpaść, żeby się dowiedziała, co to za zły człowiek demoralizuje jej syna – zaproponował Sebastian.
– Może lepiej nie, bo jeszcze jak cię zobaczy, to już w ogóle przeniesie mnie z tej szkoły, wyprowadzimy się z miasta i wyjedziemy za granicę, żeby tylko mnie przed tobą ochronić – odparł Łukasz, zaczynając się śmiać.
– Pff, świnia z ciebie, ot co – skwitował Sebastian splatając ręce na piersi i robią naburmuszoną minę.
– No jasne, że możesz wpaść. Kiedy tylko chcesz i na ile chcesz – powiedział wreszcie Łukasz, tarmosząc przyjacielowi włosy jak małemu chłopcu.

– Miałeś kiedyś kogoś? – Pytanie rzucone w przestrzeń zawisło między nimi i przez chwilę pozostało bez odpowiedzi. – Obiecałeś, że mi powiesz – przypomniał Łukasz.
– Obiecałem, że pewnego dnia to zrobię. Skąd pomysł, że dziś jest „pewien dzień”? – zauważył Sebastian.
– Ponieważ jest godzina jedenasta, a ja mam być w domu dopiero na piętnastą, co daje ci równe cztery godziny, żeby mi wszystko opowiedzieć. Właśnie dlatego dzisiaj jest ten „pewien dzień” – odparł spokojnie Łukasz.
– Dobrze więc – zgodził się łaskawie Sebastian.
– Naprawdę? – zdumiał się nagle Łukasz.
– Nie sądziłeś, że się zgodzę?
– Nie sądziłem, że tak łatwo – sprostował brunet.
– Jesteś moim przyjacielem, ufam ci. Mogę ci opowiedzieć, jeśli chcesz. – Sebastian spojrzał poważnie na Łukasza, aż ten poczuł się nieswojo, ale jednocześnie bardzo miło. Jakby został wyróżniony pośród tłumu. Innym Sebastian nie opowie, jemu – tak.
– Jeżeli ci to nie przeszkadza, to myślę, że chciałbym to usłyszeć – odparł po chwili Łukasz.
– Okej. – Sebastian przeciągnął się niczym Mruczek i usiadł nieco wygodniej na podłodze dlatego, że po kilku godzinach znudziło się im siedzenie na łóżku i przenieśli się piętno niżej – na dywan przy nim. Teraz łóżko robiło im jedynie za podpórkę pod plecy. – Jeśli chodzi o jakiekolwiek związki, nie mam za wiele doświadczenia. Być może wynika to z faktu, że jestem, niestety, wierny jak pies, a poza tym dość stały w uczuciach. Pomińmy wszystkie zauroczenia i tak dalej. Jeśli jednak chodzi o związki-związki, to był jeden. Jeden, jedyny, krótki, niemiły i swoją drogą lepiej, żeby go w ogóle nie było.
– Z chłopakiem – upewnił się Łukasz.
– Tak. Czas: trzecia gimnazjum. Byłem już wtedy świadomy tego, że gram w innej lidze niż większość i nie ukrywałem się z tym. Właściwie nigdy nawet nie zacząłem się ukrywać. Kupiłem sobie bransoletkę zaraz po tym, jak uświadomiłem sobie, że tak, jestem gejem. Swoją drogą, chyba muszę się zatroszczyć o nową – wymamrotał, podnosząc nadgarstek i bawiąc się kolorową wiązką nitek, które w niektórych miejscach były poważnie poprzecierane. – Ale wracając do tematu. Byłem w trzeciej gimnazjum, miałem piętnaście lat, a on siedemnaście. Poznaliśmy się przez jakiś portal internetowy i zaczęliśmy się umawiać.
– Masz konto na gej-portalach? – zdziwił się Łukasz.
– Oczywiście, że mam – parsknął Sebastian z uśmiechem. – Trzeba poznawać „swoich” ludzi, prawda?
– Okej, tylko zapytałem. – Łukasz wzruszył ramionami. – Kontynuuj. Jak się nazywał?
– Mirek. Mirek Tarczewski. Blondyn, niebieskie oczy, wysportowany, po prostu klasa.
– Ale?
– Niezgodność charakterów – wyjaśnił zwięźle Sebastian.
– To może znaczyć wszystko – odparł Łukasz wywracając oczami.
– Och, był ode mnie starszy, chciał się wyszaleć.
– Chciał seksu – dopowiedział Łukasz.
– Cóż, tak – przyznał Sebastian. – Nie, żebym ja nie chciał. – Wzruszył ramionami, chociaż widać było, że coś go gryzie. – On chciał, ja chciałem, więc to zrobiliśmy.
– I żałujesz – odgadł brunet.
– Można tak powiedzieć. To nie była dobra decyzja – wyjaśnił.
– Rzucił cię po tym? – dopytywał Łukasz, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o „pierwszej miłości” przyjaciela.
– Nie. Ja go rzuciłem – mruknął Sebastian. Brunet spojrzał na niego ze zdumieniem.
– Bo seks był zły?
– Nie, po prostu… Nie było uczuć. Dopiero po fakcie zrozumiałem, że nie powinienem był się na to zgadzać. Nie, żeby Mirek mnie skrzywdził czy coś… Ale ani ja nie byłem w nim jakoś zajebiście zakochany – jak jestem teraz w tobie – ani on we mnie. To nawet nie był prawdziwy związek, tylko eksperymentalnie-związkopodobne coś. Po tym całym „seksie” nie mogłem na niego patrzeć, a tym bardziej nie chciałem, żeby się do mnie zbliżał albo chciał powtórki. Zerwałem z nim, bo chcę czegoś prawdziwego, a on nie był skłonny do wyższych uczuć.
– Kontaktujecie się teraz?
Sebastian zaśmiał się krótko w odpowiedzi.
– Teraz, znaczy kiedy jeszcze mieszkałem w Warszawie, zawsze, kiedy mnie przypadkiem mijał w środku miasta, nazywał mnie „dziwką”. Ja pokazywałem mu środkowy palec. Następnie obaj szliśmy w swoje strony – zakończył Sebastian.
– To…Em… Miłe zakończenie związku, no nie? – zauważył po chwili Łukasz ostrożnie.
Sebastian przytaknął mu z delikatnym uśmiechem.
– Dokładnie tak.

Burczenie w brzuchu koło godziny pierwszej zasygnalizowało, że już czas na jakąś zakąskę.
– Moglibyśmy zrobić kanapki – powiedział Sebastian krzywiąc się – ale po śniadaniu mam ich dość. Co proponujesz w zamian? – zwrócił się do przyjaciela, kiedy razem stali w kuchni i patrzyli na pusty blat, zastanawiając się, co tam umieścić.
– Umiem robić naleśniki – wyznał Łukasz. – O ile chce ci się tyle czekać i masz wszystko, co trzeba pod ręką – dodał.
– Lodówka jest pełna, tylko powiedz, czego ci trzeba.
Łukasz rozmasował sobie jedną ręką kark i pokręcił głową, aż mu coś strzyknęło w kręgach. Splótł też dłonie razem i rozciągnął w ten sposób palce.
– Okej, to możemy zaczynać – obwieścił. – Poproszę mleko, mąkę, wodę gazowaną, jajka i oliwę z oliwek, tak na początek – powiedział władczo. – Zostajesz mianowany na pomocnika głównego kucharza, czyli mnie.
– Przynieś-podaj-pozamiataj? Jakież to łaskawe z twojej strony, o panie – odparł kąśliwie Sebastian, ale wyjął z lodówki i szafek co trzeba, bo nie zamierzał się kłócić z człowiekiem, który miał mu zrobić coś do jedzenia. Nie był przecież głupi.

– Ostatni dla mnie! – wykrzyknęli obaj jednocześnie, kiedy okazało się, że na talerzu pozostał jeden, jedyny, niesparowany naleśnik.
Łukasz i Sebastian zmierzyli się spojrzeniami, przeszywając nimi swoje dusze na wskroś. Po chwili Łukasz rzucił:
– Po pół.
– Po pół – zgodził się Sebastian.
Obaj byli obżarci co najmniej tak, jak po śniadaniu, jednak żaden nie zamierzał odpuścić. W końcu, jak sam Łukasz nieskromnie stwierdził, ciasto wyszło mu niesamowicie, a i nadzienie było niezgorsze. W rezultacie otrzymali danie, które zamierzali zjeść do samiutkiego końca nawet jeśli przypłacą to później niestrawnością.
– Swoją drogą to dziwne, wcześniej, jak liczyłem, wychodziły mi parzyste – mruknął Łukasz, kończąc ostatni kawałek naleśnika.
– Faktycznie, mówiłeś, że… – zaczął Sebastian, kiedy nagle go olśniło. – Wiem! – wykrzyknął. – Wiem, gdzie się podział nasz zaginiony naleśnik! Pamiętasz, że moja mama tu przyszła, jak zaczęliśmy jeść? Pamiętasz? Bo tak się przyglądała temu stosikowi naleśników, że dam sobie rękę uciąć, że jednego sobie przywłaszczyła! Bankowo! – oznajmił takim tonem, jakby przeprowadził dedukcję godną co najmniej Sherlocka Holmesa.
Łukasz nie mógł zrobić nic innego poza roześmianiem się.
– Chyba nie będziemy mieć jej tego za złe, co? – mruknął. – Nie mów, że nie masz dość.
– To, że jestem obżarty jak świnia nie ma nic do rzeczy – zapewnił go gorliwie Sebastian. – To kradziejstwo i należy się nam za to zadośćuczynienie – oznajmił stanowczo, a Łukasz tylko pokręcił głową z rozbawieniem.
– Jestem ciekawa, jak mi zadośćuczynisz za pranie twoich brudnych skarpet od siedemnastu lat, co? – usłyszeli nagle głos Doroty zaraz za rogiem kuchni.
– Moja matka nie jest człowiekiem – uznał Sebastian grobowym tonem. – Mogę wrzeszczeć, piszczeć i skomleć na całe gardło, ale nigdy nie słyszy, kiedy ją wołam, ale wystarczy szeptem coś wspomnieć nie tak i już radar włączony, ofiara namierzona.
– Tak, jasne, biedy ty – zakpił wesoło Łukasz.
– I ty, Brutusie, przeciwko mnie? – jęknął Sebastian, wyrzucając ramiona w górę, jakby zwracał się z tym pytaniem do nieba. Po chwili jednak dodał już normalnie: – Idziemy na górę?
– Yhm… A która godzina?
– Czternasta za pięć. Jeszcze pół godzinki możesz u mnie posiedzieć – zauważył Sebastian. Zawsze wolał moment, kiedy Łukasz przychodził niż ten, kiedy musiał wyjść.
– Nie masz mnie czasem dość? – zapytał niemalże filozoficznym tonem brunet.
– Ciebie? Nigdy. Ale jeśli masz z tym jakiś problem to wypierdalaj stąd w podskokach – oznajmił, ale powiedział to takim tonem, że Łukasz zaniósł się śmiechem. Znowu.
– Chyba jednak jeszcze zostanę.

– Włączyć kompa? – zapytał Sebastian, kiedy wrócili na górę.
– Jasne, bądźmy totalnymi nerdami, zamiast rozmawiać, siedźmy przed monitorem – westchnął Łukasz, ale zaraz dodał: – Mi pasuje.
Sebastian, choć jego pokój prezentował szczyt pedantyzmu, biurko bardzo często miał zagruzowane różnego rodzaju szpargałami – w większości dotyczącymi szkoły. Zeszyty, podręczniki, notatki, luźne kartki, linijki, długopisy i tym podobne rzeczy skutecznie zajmowały dostęp do komputera, wiec Łukasz był już przyzwyczajony, że nim się go włączy, biurko należy odgracić.
Układając zeszyty przyjaciela jeden na drugim (Sebastian w tym czasie robił to samo z podręcznikami) Łukaszowi rzucił się w oczy napis na jednym z nich: „fizyka”.
Nagle włączył się mu w mózgu ciąg przyczynowo-skutkowy, jego serce stanęło, a źrenice się rozszerzyły.
– Ożeszwmordękurwamać! – szepnął przymykając oczy w wyrazie „ale ze mnie idiota!”.
– Co się stało? – Sebastian odwrócił się i spojrzał prosto na przyjaciela.
– Zapomniałem. O. Sprawdzianie. Z. Biologii! – warknął Łukasz, zły na samego siebie.
Sebastian podniósł ze zdziwieniem brwi.
– I przypomniałeś sobie patrząc na zeszyt z fizyki? – upewnił się.
– Mniejsza o pracę mojego mózgu. – Łukasz wzruszył ramionami, po czym westchnął głęboko. – Matko, w życiu się cholerstwa nie nauczę.
– Nie ma tego aż tak dużo – zauważył Sebastian.
– Dla ciebie – odfuknął Łukasz. – Uczyłeś się systematycznie, znasz te chrzanione nazwy. Dla mnie to sieczka. Chińskie ćiń-ćiań-ćioń! A jeszcze ten mechanizm odpowiedzi immunologicznej!
– Spokojnie, masz jeszcze cały weekend. No prawie cały – sprostował Sebastian. – To naprawdę nie tak dużo. Zacznij od podstaw i po kolei sobie dokładaj materiał.
Łukasz spojrzał na przyjaciela jakby był kosmitą w glanach tańczącym sambę na rurze.
– Ujmę to jaśniej – wysyczał. – Ja nawet nie wiem, które to podstawy, co mam umieć, co mogę sobie odpuścić i co jest w tym wszystkim najważniejsze.
Sebastian westchnął głęboko i spojrzał na zegarek.
– Mamy dwadzieścia minut, więc nie zdążymy się tego nauczyć, ale – powiedział z emfazą, żeby Łukasz jeszcze mu nie przerywał – mam vademecum maturalne, więc pokażę ci po kolei, co wkuwać i jak. Jesteś zdolny, ogarnięcie podstaw immunologii zajmie ci góra dwie godziny, w co wchodzi wyklepanie budowy i roli elementów układu odpornościowego na blachę, poznanie rodzajów odporności i komórek, które biorą udział w odpowiedzi immunologicznej… Zapisujesz? – rzucił do Łukasza, przerywając wywód. Niepotrzebnie, bo brunet siedział już z kartką i w punktach wypisywał sobie, co do wieczora ma się znaleźć w jego głowie. – Dobra. To dopiero potem, jak wykujesz już na sto procent to, co ci podałem, zabierasz się za odpowiedź immunologiczną, bo wcześniej jej nie zrozumiesz. Dam ci to vademecum, bo nasz podręcznik to gówno, więc i gówno zrozumiesz, a ja już jestem mniej więcej nauczony na sprawdzian. Tobie się przyda. Jeśli nie będziesz czegoś rozumiał z przebiegu odpowiedzi odpornościowej, dzwoń, to ci wyjaśnię jeszcze prościej. Gdybyś uważał, że wszystko rozumiesz, bądź ostrożny, bo biologia jest przedostatnia, więc zdążę cię jeszcze przepytać. Zrozumieliście, żołnierzu?! – Sebastian podniósł głos, żeby wyrwać Łukasza z otępienia, w którym się zanurzył, gdy zobaczył listę rzeczy do wykucia na wieczór.
– Ta jes, sir! – odparł drętwo.
– Uśmiech, żołnierzu! – pouczył go Sebastian surowo.
– Ta jes, sir – wymamrotał Łukasz i przykleił do twarzy najszerszy i najbardziej sztuczny uśmiech, na jaki go było stać.
– Więc baczność, odwrót i wymarsz, bo się spóźnicie na tramwaj! – polecił. – A, i meldować mi się, jak postępy! – dodał.
– Ta jes, panie kapitanie!

Cztery godziny później Sebastian otrzymał wiadomość o treści:
Jesteście Bogiem, panie kapitanie! ;-)









Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum