艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Dziejopis Ashan 4 |
ROZDZIA艁 V
„Trudne pytania”
Nieopodal Shatagua ros艂a ciemna d膮browa. W艣r贸d starych d臋b贸w znajdowa艂a si臋 spowita mrokiem polana, na 艣rodku kt贸rej sta艂 g艂az. By艂 magiczny, wyrze藕biony z brunatnej ska艂y. Poszczeg贸lne elementy zdobione szlachetnym kruszcem mieni艂y si臋, gdy niewinne promyki s艂o艅ca przedostawa艂y si臋 na艅 przez g臋ste li艣cie drzew. G艂az ubiera艂y nie tylko kamienie, ale i wyryte na nim runy. U podstawy k艂臋bi艂y si臋 k臋py traw i paproci. Polana majaczy艂a we mgle. W powietrzu unosi艂y si臋 艣wiate艂ka przywodz膮ce na my艣l b艂臋kitne 艣wietliki. W istocie by艂y to g臋ste skupiska many. Jeden p艂omyczek regenerowa艂 utracon膮 energi臋 i dodawa艂 jeszcze wi臋cej pok艂ad贸w mocy. 呕aden z Elf贸w nawet nie 艣mia艂 pomy艣le膰 o zabraniu tych cennych 藕r贸de艂ek. Dla szpiczastouchych by艂y one czym艣 wi臋cej od zbioru energii. Ka偶d膮 polan臋 z kroplami many traktowano jako miejsce 艣wi臋te. Na jego terenie mogli przebywa膰 tylko Wielcy Druidzi i Arcydruidzi. 脫w Elfowie opiekowali si臋 polankami, czerpali z nich moc w razie potrzeby, przede wszystkim oddawali cze艣膰 bogini Matce Naturze oraz Smokowi Ziemi – Sylannie.
Girlaen w skupieniu oczekiwa艂 na Wielkiego Druida. Czeka艂 d艂ugo, od obiadu, a s艂o艅ce chyli艂o si臋 ju偶 ku zachodowi. M艣ciciel nie by艂 w 偶aden spos贸b obra偶ony, czy zdenerwowany sp贸藕nieniem Wielkiego Druida. W spokoju medytowa艂, pozwala艂, aby jego cia艂em i dusz膮 panowa艂 spok贸j. Mia艂 wiele pyta艅, lecz stara艂 si臋 nie my艣le膰 nad nimi zbyt wiele. Siedzia艂 pod jednym z d臋b贸w, w zasi臋gu wzroku mia艂 艣wi臋t膮 polan臋. Przymkn膮艂 powieki, gdy偶 refleksy z艂ocistego 艣wiat艂a pada艂y wprost w jego oczy. W oddali, po艣r贸d lekkiej mg艂y, pojawi艂 si臋 cie艅. Zbli偶a艂 si臋 w kierunku Girlaena. 艁owca powsta艂 i ruszy艂 na spotkanie.
– Ta艅czmy w rytm otaczaj膮cej nas Natury – powita艂 Wielkiego Druida.
– W harmonii – odpar艂 z lekkim u艣miechem. By艂 wysokim Elfem. Liczy艂 sobie z osiemset lat, a wygl膮da艂 r贸wnie m艂odo jak Girlaen. Jego dwa si臋gaj膮ce kolan warkocze mieni艂y si臋 biel膮 – oznak膮 do艣wiadczenia, wieku i mocy jak膮 posiada艂. Mia艂 na sobie grub膮 peleryn臋 ods艂aniaj膮c膮 barki, z艂ocisty pas z pot臋偶nym owalnym bursztynem po艣rodku. Od niego odchodzi艂y strz臋py materia艂u imituj膮ce sp贸dnic臋, okrywa艂y spodnie, te za艣 od kolan w d贸艂 by艂y otulone warstw膮 magicznych li艣ci. Jego obuwie by艂o pe艂ne i ci臋偶sze w por贸wnaniu do okrytych ta艣mami st贸p Tancerzy i 艁ucznik贸w. Na r臋kach nosi艂 r臋kawice z przytroczonymi bursztynami. Okrycie g艂owy stanowi艂 艂eb jelenia, spod kt贸rego wy艂ania艂 si臋 kaptur peleryn. W prawej d艂oni dzier偶y艂 kij, kt贸rego czubek wykrzywiony by艂 w niedomkni臋te ko艂o, przypomina艂 sierp.
– Dzielny Girlaenie. – Nios膮cy si臋 szeptem g艂os Wielkiego Druida dotar艂 do M艣ciciela.
Bez s艂owa rozpocz臋li przechadzk臋 w艣r贸d zacisza d臋b贸w.
– Pytaj. Wiem, widz臋, 偶e jeste艣 strapiony. M贸w – szepta艂 tajemniczo mag. W pierwszej chwili Girlaen s膮dzi艂, i偶 s艂yszy urywki zakl臋cia.
– Od powrotu z wojny odnosz臋 wra偶enie, 偶e jestem stale obserwowany. Nie przez wroga. Podobnie by艂o przed dziewi臋膰set pi臋膰dziesi膮tym pierwszym Rokiem Si贸dmego Smoka, ale wtedy nie odczuwa艂em tego tak bardzo. Nie przejmowa艂em si臋. A teraz? – zamilk艂.
Wielki Druid nie odzywa艂 si臋 i nie ponagla艂. Wkr贸tce M艣ciciel kontynuowa艂.
– Boj臋 si臋 my艣le膰 o tym. Przyznaj臋, czuj臋 l臋k, nie o siebie, lecz o Wanana. Jest on na dobrej drodze do pozostania Tancerzem. Trenuje go Mistrz Talanar. Pytanie brzmi, czemu si臋 tym przejmuj臋? Zawsze gdy spotykam tego m艂odzika co艣 si臋 wydarza. Chyba 藕le na niego wp艂ywam. Czuj臋 b贸l kiedy na niego patrz臋 i nadal nie pojmuj臋, co takiego uczyni艂em, 偶e doprowadzi艂em go do rozpaczy – m贸wi艂 coraz wolniej. – Przy mnie ten ch艂opak... mo偶e ja wywo艂uje na nim stres? Czy on obawia si臋 mnie? Talanar twierdzi艂, 偶e to normalny Elf, ale ja i tak wiem, 偶e przeze mnie dzieje si臋 co艣 z艂ego. Nie mog臋 szerzy膰 strachu w艣r贸d student贸w. Co ze mnie za dow贸dca, skoro boi si臋 mnie cho膰 jedna osoba? Nie potrafi臋 zjednoczy膰 wszystkich. To mi si臋 nie podoba.
– Rozumiem – oznajmi艂 Wielki Druid. – Tw贸j problem wi膮偶e si臋 z czym艣 pot臋偶nym, to pewne. – Jego g艂os p艂yn膮艂 niczym spokojny strumie艅. – Pozw贸l na chwil臋.
Zatrzymali si臋 na przeciw siebie. Elf po艂o偶y艂 rozwart膮 d艂o艅 na g艂owie Girlaena. Podni贸s艂 lask臋, z kt贸rej zacz臋艂o si臋 s膮czy膰 miodowe 艣wiat艂o. Szeptane zakl臋cie przenikn臋艂o przez 艣rodek bursztynu na r臋ce maga. Nast臋pnie w postaci ciep艂ych iskierek opad艂o na br膮zowe w艂osy.
– Nie martw si臋 o swoich podopiecznych, nie t臋dy prowadzi 艣cie偶ka zw膮tpienia. Jeste艣 艁owc膮 zas艂uguj膮cym na sw贸j tytu艂. Nawet gdy poniesiesz sromotn膮 kl臋sk臋, nie zostaniesz zupe艂nie sam.
Mistrz westchn膮艂 pos臋pnie. S膮dzi艂, 偶e zdob臋dzie odrobin臋 wi臋cej wskaz贸wek.
– Jak to, czy s艂usznie si臋 martwi臋? To oczywiste. Wanan wyra藕nie traci przy mnie rezon. – Rozmy艣laj膮c o ch艂opaku przemierza艂 g臋sty las. Nie zauwa偶y艂 zmiany otoczenia, tego 偶e drzewa si臋 przerzedzi艂y i wpuszcza艂y wi臋cej promieni s艂onecznych.
Usiad艂 pod pniem starego buku. Zastanawia艂 si臋 nad przyczyn膮 zachowania Wanana. Nagle rozejrza艂 si臋 wok贸艂. Nie dostrzeg艂 偶adnego Elfa, jedynie przy s膮siednim drzewie lewitowa艂a Rusa艂ka, dogl膮da艂a gniazda os. Girlaen podni贸s艂 si臋 i wspi膮艂 na buk. Wdrapa艂 si臋 dostatecznie wysoko, by nikt go nie wypatrzy艂 z do艂u, za to on mia艂 doskona艂y widok na okolic臋. Niespiesznie wyj膮艂 zza pazuchy ma艂y tubus. Z niego za艣 zwini臋ty w rulon dokument. By艂 to raport ze strefy przygranicznej Irollanu.
– Wybili sfor臋 demon贸w. Dzi臋ki Sylannie, 偶e nikt nie ucierpia艂. Oh! – z kolejnego fragmentu listu dowiedzia艂 si臋, 偶e Elfy z przygraniczy wspom贸g艂 艁owca Findan. – Gdzie艣 ju偶 o nim s艂ysza艂em... – doko艅czy艂 czytanie i schowa艂 raport. - Findan... on jest emisariuszem kr贸lewskim! Od kiedy para si臋 wojaczk膮?
Zszed艂 na ziemi臋, gdy s艂o艅ce zamajaczy艂o nad czubkami drzew. Rusa艂ki ju偶 nie by艂o. Ruszy艂 w stron臋 kapitolu by om贸wi膰 kilka spraw. Od kilkunastu dni nie musia艂 zajmowa膰 si臋 swoim oddzia艂em, wszyscy wojownicy wr贸cili do swoich dom贸w na d艂u偶szy czas. Od tamtej pory pomaga艂 w Arenie, jako jeden z najznakomitszych Tancerzy.
Nast臋pnego dnia, uda艂 si臋 na plac 膰wicze艅. Stoj膮c w cieniu budynku Akademii przygl膮da艂 si臋 pi膮tce student贸w. Wyraz jego twarzy nic nie przedstawia艂. R臋ce mia艂 skrzy偶owane na piersi. Od czasu do czasu unosi艂 jedn膮 z d艂oni i podpiera艂 ni膮 podbr贸dek.
Uczniowie zajmowani jeden z mniejszych okr臋g贸w. Stali w kole, twarzami do 艣rodka. Jeden z nich, 艣redniego wzrostu blondyn wydawa艂 polecenia. Z lotu ptaka poruszali si臋 jak w kalejdoskopie. R贸wno post膮pili krok w prawo, celuj膮c przy tym ostrzami do 艣rodka. Nast臋pnie cofn臋li si臋 rozk艂adaj膮c ramiona.
– Dobrze im idzie. Ciekawe kto ich nauczy艂 Ta艅ca Gwiazdy – mrukn膮艂 do siebie Girlaen.
Postanowi艂 przej艣膰 si臋 do kapitolu, by porozmawia膰 o sprawie demon贸w z rad膮. Powstrzyma艂 go jeden z podopiecznych.
– Mistrzu Girlaenie! Mistrzu Girlaenie! – do M艣ciciela podbieg艂 rudow艂osy Elf.
– S艂ucham ci臋, Deinie.
– Mogliby艣my prosi膰 o rad臋? Je艣li oczywi艣cie, Mistrzu, znajdziesz dla nas chwilk臋 – doda艂 z szacunkiem.
– Mam sporo czasu.
Uradowany ucze艅 pomacha艂 na koleg贸w. Pospiesznie pojawili si臋 obok niego i powitali 艁owc臋.
– To co chcecie wiedzie膰? – zapyta艂 spokojnie Girlaen.
– Nie potrafimy zrobi膰 tego przej艣cia w czwartym akcie, w Ta艅cu Gwiazdy.
– Ustawcie si臋. Dobrze. A teraz, kiedy mierzycie ostrzem do osoby naprzeciw – zademonstrowa艂 – musicie jednocze艣nie p艂ynnie wsun膮膰 drugie za kark osoby po prawej stronie. O tak.
– Jak to robi膰, by mie膰 pewno艣膰, 偶e nie pokaleczymy si臋? – zapyta艂 blondyn z tatua偶em nad brwiami.
– Kontakt wzrokowy – odpar艂 kr贸tko. Musicie nauczy膰 si臋 rozmawia膰 tylko za pomoc膮 oczu. Ostrzegam, to nie jest 艂atwe.
Wszyscy czekali w napi臋ciu na dalsze instrukcje Girlaena.
– Od pocz膮tku. Kiedy robimy wymach do ty艂u i zn贸w do przodu – macha艂 praw膮 r臋k膮 – to w tym momencie czekamy na sygna艂 partnera, aby wiedzie膰 w kt贸rym momencie nale偶y zacz膮膰 to przej艣cie. – Tu wygi膮艂 rami臋 i z gracj膮 przesun膮艂 miecz za karkiem stoj膮cego obok m艂odzie艅ca.
– Czyli o to chodzi! – zdziwi艂 si臋 贸w blondyn, a reszta zawt贸rowa艂a.
– Zgadza si臋, Eiryku. Proponuj臋 jednak omija膰 ten fragment.
– Dlaczego? – zdziwili si臋.
– Poniewa偶 na waszym poziomie sprawdza si臋 dopiero wtedy, gdy jest parzysta liczba os贸b. W贸wczas pracujecie w parach – wyja艣ni艂.
– Zaraz tu przyjdzie reszta, b臋dzie nas dziesi臋ciu – o艣wiadczy艂 rezolutnie student o bystrych, zielonkawych oczach.
– Mistrzu, b臋dziesz nas trenowa艂? – zagadn膮艂 Dein.
– Pewnie, ale czy wy nie macie teraz wolnego?
– W zasadzie mamy. Sp臋dzamy czas na mi艂ych zaj臋ciach. – Wyszczerzyli si臋 wszyscy.
– Kiedy poznacie smak wojny, oby nigdy to nie nast膮pi艂o, te mi艂e zaj臋cia ocal膮 wam 偶ycie – pomy艣la艂 Girlaen.
– Dobrze, skoro nie ma pozosta艂ych, b臋d臋 膰wiczy艂 z wami. Rozsta...
– Hurra! – krzykn臋li ch贸rem.
Do zadania przyst膮pili ochoczo. Komendy wykonywali sprawnie, a偶 do momentu trudnego przej艣cia. Zatrzymali si臋 wtedy i kilkakrotnie prze膰wiczyli ruchy z u偶yciem kontaktu wzrokowego. Nie wszystkim si臋 powiod艂o, mimo to nie zniech臋cili si臋. Nawet zraniony Eiryk wr贸ci艂 do 膰wicze艅 zaraz po uleczeniu przez Mistrza. Wkr贸tce przybyli wyczekiwani koledzy. Girlaen nakaza艂 kontynuowanie Ta艅ca Gwiazdy pi膮tce Elf贸w bez niego, poniewa偶 chcia艂 wyt艂umaczy膰 nowym uczestnikom zasady. Bez wi臋kszego wysi艂ku ignorowa艂 fakt, 偶e jeden m艂odzik, Wanan, by艂 co najmniej roztargniony.
– Kasso – zawo艂a艂 Elfa o bystrym spojrzeniu i oryginalnych kr贸tkich uszach. Ch艂opak odst膮pi od kr臋gu i podszed艂 do M艣ciciela.
– Tak, Mistrzu? – dysza艂 zm臋czony.
– P贸ki co, b膮d藕 w tej grupie. – Wskaza艂 sp贸藕nionych uczni贸w. – Tamta czw贸rka do艂膮cz膮 za chwil臋.
– Oczywi艣cie.
Sz贸stka student贸w ustawi艂a si臋 w ko艂o i na rozkaz rozpocz臋艂a czwarty akt. Powtarzali czynno艣膰 do oporu, a偶 Girlaen stwierdzi艂, 偶e mog膮 po艂膮czy膰 si臋 w jedn膮 wielk膮 grup臋. Tak te偶 uczynili. Pi臋膰 par Elf贸w mierzy艂o ostrzami odleg艂o艣膰 od s膮siad贸w. Nast臋pnie na niemy znak przesuwali je za szyjami koleg贸w po prawej stronie. 艁owca powolnym krokiem obchodzi艂 grup臋. Niekiedy unosi艂 艂okie膰 studentowi, by ten przez przypadek nie d藕gn膮艂 kompana i szepta艂 przydatne wskaz贸wki.
Obok trybun pojawili si臋 kolejni uczniowie wraz z mistrzem Drailem. Girlaen spojrza艂 na nich w momencie, gdy podeszli na 艣rodek areny.
– Pi臋kny dzie艅 na Taniec. – U艣miechn膮艂 si臋 Mistrz.
– Prawda – odpar艂 Girlaen. – Zaj臋li艣my wam miejsce? – zapyta艂 bez ogr贸dek.
– Taki mamy grafik – 偶achn膮艂 si臋 艁owca.
– Rozumiem – rzek艂, po czym zwr贸ci艂 si臋 do swoich podw艂adnych. – Wr贸膰my na zielone pole.
Elfy zaprzesta艂y 膰wicze艅 i pos艂usznie przenios艂y si臋 na jeden z ma艂ych plac贸w.
– Czy oni nie maj膮 dzi艣 wolnego? – zdziwi艂 si臋 Drail.
– Maj膮, ja r贸wnie偶. – Sk艂oni艂 lekko g艂ow臋 i ruszy艂 za klas膮.
– Niesamowite – szepn膮艂 艁owca. – Widzieli艣cie ch艂opcy? Wy si臋 lenicie, a oni nawet po godzinach ta艅cuj膮. Bra膰 przyk艂ad! – zawo艂a艂 weso艂o, by od razu po tym rozporz膮dzi膰 rozgrzewk臋.
Girlaen spostrzeg艂, 偶e jego grupka rozpocz臋艂a ostatni pi膮ty akt. Z uwag膮 艣ledzi艂 wyczyny m艂odych. W dalszym ci膮gu poprawia艂 ich, czasem pochwali艂. Jego uwag臋 przyku艂o st艂umione j臋kni臋cie. Zaraz po nim jeden ze Elfik贸w odbieg艂 i znikn膮艂 za drzwiami do budynku Areny. Jego koledzy zachichotali.
– Sta艂o si臋 co艣? – zapyta艂 bardziej siebie.
– Nasz Ennive pok艂贸ci艂 si臋 ostatnio z siostr膮 – oznajmi艂 m艂odzieniec, kt贸ry by艂 w parze z owym Elfem. – Tak j膮 zdenerwowa艂, 偶e niepostrze偶enie nakarmi艂a go grzybkami, kt贸re w jego przypadku s膮 niestrawne. – Kilka parskni臋膰 dobitnie potwierdzi艂o opowie艣膰.
– Biedak, od wczoraj biega trzy razy cz臋艣ciej ni偶 zwykle.
Girlaen pokr臋ci艂 g艂ow膮.
– Kontynuujmy bez niego – mrukn膮艂.
Przez kilka chwil ogl膮da艂 uczni贸w. Opar艂 si臋 bokiem o jeden z filar贸w i zamy艣li艂. W tym czasie zarejestrowa艂 powr贸t pechowca. Elfy dawa艂y sobie rad臋 bez niego, ale postanowi艂 zosta膰 jeszcze przez dwa uk艂ady, 偶eby pom贸c w czwartym akcie, kt贸ry nadal nie wychodzi艂 za dobrze Raz po raz doradza艂 niekt贸rym uczniom. Kiedy zatrzyma艂 si臋 za Wananem i szepn膮艂 mu, aby nie zaciska艂 tak mocno d艂oni na r臋koje艣ciach, mia艂 wra偶enie, 偶e ch艂opak zadr偶a艂. Reakcja m艂odzie艅ca wzbudzi艂a w nim pasmo retrospekcji. Wzi膮艂 si臋 w gar艣膰, 艣ciszy艂 g艂os i m贸wi膮c tak, by tylko Wanan go s艂ysza艂, rzek艂: – Przyjd藕 do mnie w wolnej chwili, chc臋 z tob膮 porozmawia膰.
I ponownie do艣wiadczy艂 tej samej reakcji, z tym 偶e ucze艅 wzdrygn膮艂 si臋 ca艂kiem widocznie.
Spotkanie zako艅czy艂o si臋 niewiele czasu p贸藕niej. Ca艂a grupa z艂o偶y艂a podzi臋kowania 艁owcy i rozproszy艂a si臋. Wanan pozosta艂. Upewniwszy si臋, i偶 jest sam, podszed艂 do M艣ciciela.
– Mistrzu Girlaenie – zagadn膮艂.
– S艂ucham.
– Czy m贸g艂bym prosi膰 o rozmow臋? Bo Mistrz chcia艂 bym przyszed艂... mog臋 teraz? – doda艂 widz膮c niezrozumienie w oczach starszego Elfa.
– Rozumiem, 偶e teraz masz wolny czas. Wobec tego przejd藕my si臋 poza Aren臋.
Opu艣cili teren Akademii Ta艅ca Wojennego i ruszyli w kierunku lasu bukowego. Przez wi臋kszo艣膰 drogi Girlaen milcza艂, podobnie jak Wanan. Zatrzymali si臋 na 艂agodnym wzniesieniu. Pag贸rek by艂 obro艣ni臋ty soczy艣cie zielon膮 traw膮 i pojedynczymi k臋pami koniczyny. Po艂udniowy stok by艂 ogo艂ocony z drzew i krzew贸w. Girlaen postanowi艂 okaza膰 jak najwi臋cej swobody, 偶eby i Wana poczu艂 sie spokojniej.
– Usi膮dziemy pod tamtym drzewem? – wskaza艂 stary buk znajduj膮cy si臋 na szczycie g贸rki.
– Tak – odpowiedzia艂 ch艂opak.
– Wananie – zacz膮艂 艁owca. – Nie jestem twoim g艂贸wnym Mistrzem, ale bywa, 偶e tak jak dzi艣 ucz臋 ciebie i twoj膮 grup臋.
Student pokiwa艂 powoli g艂ow膮.
– Nasze relacje nie s膮 tak wa偶ne, jak cho膰by pomi臋dzy tob膮 i Mistrzem Talanarem. Zaraz zrozumiesz do czego d膮偶臋. – Widz膮c zasmucon膮 twarz Elfa wzi膮艂 g艂臋boki oddech i spokojnie wypu艣ci艂 powietrze. – Mistrz Talanar jest waszym opiekunem, zna was lepiej ni偶eli ja kiedy艣, do tego on was ocenia. Od niego zale偶y podj臋cie decyzji, czy nadajecie si臋 na Tancerzy Wojny czy Tancerzy Wiatru. Nawiasem m贸wi膮c, widz臋 ciebie w szeregach Wiatru. – Pu艣ci艂 oczko do Wanana. – Z opowie艣ci wiem, 偶e niekt贸rzy uczniowie boj膮 si臋 Mistrza Talanara. Czy jeste艣 w艣r贸d nich?
Wanan z pocz膮tku wyd膮艂 wargi w g艂臋bokim zdziwieniu. Potem zmarszczy艂 brwi i i odrzuci艂 pasma grzywki z twarzy.
Usiedli w cieniu drzewa.
– Nie boj臋 si臋 Mistrza Talanara. Czasem tylko odczuwam stres przed sprawdzianami, a tak to chyba nigdy. – Przechyli艂 g艂ow臋 przez co kosmyki na nowo zakry艂y mu oczy.
– Czyli to tak – mrukn膮艂 M艣ciciel, w zadumie odgarniaj膮c grzywk臋 z twarzy Wanana. – Wobec tego, powiedz mi prosz臋, czy jako ucze艅 boisz si臋 innych prze艂o偶onych?
Kiedy zabra艂 d艂o艅 z powrotem, ujrza艂 nieprzewidzian膮 reakcj臋 Elfa. Wanan maniakalnie wpatrywa艂 si臋 twarz Mistrza, jego lekko rozwarte usta zadr偶a艂y i dopiero po chwili ch艂opak wyj膮ka艂: – Czy to jakie艣 przes艂uchanie? Ka偶dy odpowiada na te pytania?
– Nie i nie. Pytam tylko ciebie. – Zmierzy艂 podejrzliwym spojrzeniem ucznia. – Je艣li masz 偶yczenie nie odpowiada膰, to tego nie r贸b. Nie chc臋 ciebie zmusza膰 – doda艂. Ch艂opak go zaskoczy艂 tymi pytaniami.
– Acha... – oblicze Wanana rozpromieni艂o si臋. – Mistrzu, ja nikogo si臋 nie boj臋. – U艣miechn膮艂 si臋 z rozbrajaj膮c膮 szczero艣ci膮.
– Nikogo? – wyrwa艂o si臋 艁owcy.
– Nikogo. – Wypi膮艂 dumnie pier艣.
– To si臋 ciesz臋. – Skin膮艂 g艂ow膮. W 艣rodku nie czu艂 si臋 usatysfakcjonowany. Opar艂 si臋 plecami o pie艅 drzewa.
– Nikogo si臋 nie boisz? – my艣la艂. – Nie potrafi臋 w to uwierzy膰. Z reszt膮, dlaczego mnie to interesuje? Tak wiele razy si臋 nad tym zastanawia艂em. Nie mog臋 dopu艣ci膰 do siebie my艣li, 偶e Brat Elf si臋 l臋ka mnie. Strach jest czym艣 innym od respektu. Jest to pewne, Wanan nie do艣膰, 偶e si臋 boi, to jeszcze k艂amie.
M艂odszy szpiczastouchy spogl膮da艂 na zasmucon膮 twarz Girlaena. Po chwili odwr贸ci艂 wzrok i zacz膮艂 podziwia膰 kwiaty. W pewnym momencie zwr贸ci艂 si臋 przodem do M艣ciciela i rzek艂: – Dlaczego, Mistrzu, jeste艣 taki strapiony? To z mojej winy? – ostatnie s艂owa wypowiedzia艂, odrobin臋 niepewnie.
– M贸g艂bym zapyta膰 podobnie ciebie – odpar艂 wymijaj膮co.
– Och... – zacisn膮艂 szcz臋ki.
– Nie jestem twoim Mistrzem, w Akademii, Wananie, nie cz臋sto zajmuj臋 si臋 trenowaniem ciebie i twych przyjaci贸艂. Mo偶na by rzez, i偶 widujemy si臋 sporadycznie, cho膰 i ta opcja nie jest w艂a艣ciwa. Wiem, 偶e cz臋sto mnie szpiegujesz.
Ch艂opak wygl膮da艂 na coraz mniej przytomnego, mimo to Mistrz kontynuowa艂. Co艣 w niego wst膮pi艂o i musia艂 wreszcie wyrzuci膰 z siebie trapi膮ce my艣li.
– Zacz臋艂o si臋 to przed Wojn膮 Szarego Sojuszu. Tak, Wananie, ju偶 wtedy to widzia艂em. A偶 boj臋 si臋 my艣le膰, co ci臋 popycha do takich czyn贸w. Z pocz膮tku s膮dzi艂em, i偶 jeste艣 zafascynowany mn膮. – Zmierzy艂 ponurym wzrokiem Elfa. – Z pewno艣ci膮 by艂em interesuj膮cy, bo dow贸dca, bo M艣ciciel, bo 艁owca... P贸藕niej pomy艣la艂em sobie, a by艂o to po powrocie z wojny, 偶e nie moja pozycja i umiej臋tno艣ci ci臋 interesowa艂y. Wydaje mi si臋... to troch臋 nietaktowne, popraw mnie je艣li si臋 myl臋. Ostatnio odnosz臋 wra偶enie, 偶e ty, Wananie, zachowujesz si臋 w mojej obecno艣ci, jakby to okre艣li膰? Niesw贸j? Jakby艣 jednocze艣nie 艣ledzi艂 mnie i unika艂. – Wbi艂 spojrzenie w ciemne oczy wyrostka. Chcia艂 doda膰 co艣 jeszcze, lecz powstrzyma艂 si臋. Lica studenta sta艂y si臋 bledsze. Jego mina wyra偶a艂a zak艂opotanie wymieszane z poczuciem zdradzenia tajemnicy. Krzywy u艣miech powoli zmienia艂 si臋 w grymas.
– Wananie? – siad艂 prosto.
– Co si臋 z nim dzieje? Teraz jeszcze wypieki? – przysun膮艂 si臋 do ch艂opaka. – Czemu tak mocno reagujesz? – po艂o偶y艂 d艂o艅 na czole Elfika, nast臋pnie wierzchni膮 stron膮 zbada艂 temperatur臋 policzk贸w. M艂odzieniec nagle zachwia艂 si臋 i upad艂 na plecy. Dzi臋ki szybkiej reakcji 艁owcy nie uderzy艂 g艂ow膮 o ziemi臋. Girlaen po艂o偶y艂 go ostro偶nie.
– Wananie! Czy ty na co艣 chorujesz? – zapyta艂 sprawdzaj膮c puls i ci艣nienie Elfa.
– Na Sylann臋! Nie mdlej! – modli艂 si臋 w duchu.
Ch艂opiec roze艣mia艂 si臋 kr贸tko.
– Jestem – wszepta艂 – nieuleczalnie chory. – W te s艂owa, z b艂ogim u艣miechem na ustach straci艂 przytomno艣膰.
– Wananie!
Stan zdrowia Elfa by艂 stabilny.
– Na co chorujesz? – zabra艂 go na r臋ce i wsta艂. Pospiesznie wymrucza艂 formu艂臋 zakl臋cia "Natychmiastowej podr贸偶y". Otoczy艂a ich fioletowa kula 艣wiat艂a. W miejscu, gdzie rozb艂ys艂a chmura jasnego dymu, rozleg艂 si臋 g艂uchy 艣wist powietrza, a gdy blask zanik艂, Elf贸w ju偶 nie by艂o. Podobny efekt nast膮pi艂, kiedy Girlaen teleportowa艂 si臋 przy najbli偶szym namiocie medycznym. Uzdrowicielka przyj臋艂a ch艂opca bez zb臋dnych pyta艅. Poprosi艂a jedynie o najwa偶niejsze informacje, potem zaj臋艂a si臋 Wananem.
艁owca zmarkotnia艂. Nie wiedzia艂, gdzie szybko znajdzie rodzic贸w m艂odzika, poza tym nie zna艂 ich. Do Areny Ta艅ca Wojennego mia艂 d艂ug膮 drog臋. Nie m贸g艂 powt贸rnie u偶y膰 czaru przemieszczenia, gdy偶 tego typu zakl臋cia dzia艂a艂y jednorazowo na dzie艅. W Akademii z pewno艣ci膮 uzyska艂by informacje na temat rodziny czy zdrowia Wanana. Przypomnia艂 sobie, 偶e Mistrz Talanar nie wykry艂 偶adnego niepokoj膮cego zachowania u Elfa, natomiast Wielki Druid rozprawia艂 o pot臋偶nym problemie. Girlaen przetar艂 oczy. Czeka艂 zniecierpliwiony na opini臋 uzdrowicielki. Ku swej uldze otrzyma艂 j膮 szybko.
– Bracie, nie wykry艂am 偶adnych powik艂a艅. Ch艂opak jest zdr贸w jak ryba.
– Niemo偶liwe. Nim zemdla艂, powiedzia艂, 偶e jest nieuleczalnie chory. Z reszt膮... – zamilk艂 raptownie.
Elfka nie domaga艂a si臋 kontynuacji wypowiedzi. U艣miechn臋艂a si臋 艂agodnie.
– Ch艂opiec zapewne musia艂 co艣 bardzo prze偶y膰. Mo偶e za du偶o na s艂o艅cu przebywa艂? To by艂o zwyk艂e omdlenie. Za chwil臋 powinien wr贸ci膰 do zmys艂贸w. – Schowa艂a si臋 w swym namiocie. Kilka ziaren piasku p贸藕niej Girlaen us艂ysza艂 st艂umion膮 rozmow臋 pacjenta z uzdrowicielk膮, zaraz po niej oboje wyszli na zewn膮trz. Wanan by艂 zaczerwieniony, a gdy napotka艂 wzrok Girlaena, zarumieni艂 si臋 jeszcze bardziej i spu艣ci艂 wzrok.
– Przepraszam, Mistrzu Girlaenie – wybe艂kota艂 zawstydzony.
– Nic mu nie b臋dzie. – Zapewni艂a Elfka.
– Dzi臋kuj臋 za pomoc, Siostro. – 艁owca sk艂oni g艂ow臋.
– Te偶 bardzo dzi臋kuj臋 – przyzna艂 ci膮gle skr臋powany Wanan.
– Przyjemno艣膰 po mojej stronie. Uwa偶aj na siebie.
– Chod藕my. – Mistrz obj膮艂 ramieniem m艂odzika i poprowadzi艂 w tylko sobie znanym kierunku.
– Gdzie idziemy? – wyj膮ka艂 ucze艅.
Znale藕li si臋 na niewielkim rynku. Stragany by艂y pe艂ne kolorowych produkt贸w. Wielu handlarzy posiada艂o magiczne przedmioty, prosto ze Srebrnych Miast. Gwar Elf贸w zag艂usza艂 ich rozmow臋, dlatego musieli podnosi膰 g艂os.
– Odprowadz臋 ciebie do akademika.
– Ale偶 Mistrzu, dam sobie rad臋. – Stara艂 si臋 postawi艂, lecz Girlaen mu przerwa艂 stanowczo.
– Co to, to nie. Wed艂ug mnie jeste艣 jeszcze os艂abiony. – Mimowolnie wzmocni艂 u艣cisk na ramionach ucznia.
– Ja naprawd臋 czuj臋 si臋 艣wietnie. – Nie ust臋powa艂.
Girlaen nie chcia艂 ryzykowa膰 kolejnego wypadku. Zatrzyma艂 si臋 i odwr贸ci艂 m艂odzie艅ca przodem do siebie. Nie wypuszcza艂 go z uchwytu i nie pozwala艂 na zerwanie kontaktu wzrokowego.
– Wananie, tam na g贸rze powiedzia艂e艣, 偶e jeste艣 nieuleczalnie chory.
– Niby tak – odpowiedzia艂 wstydliwie. Zamierza艂 odwr贸ci膰 wzrok, ale 艁owca potrz膮sn膮艂 go za ramiona.
– Niby? – prawie krzykn膮艂. – Na mi艂o艣ciw膮 Sylann臋! Co to ma znaczy膰?
– No bo ja... – u艣miechn膮艂 si臋 sztucznie. W jego oczach zaczai艂y si臋 艂zy.
– Co, Wananie? Chcesz powiedzie膰, 偶e 偶artowa艂e艣 sobie? Chcia艂e艣 tylko zobaczy膰, jak to jest si臋 teleportowa膰 z...
– To nie tak! Nigdy bym z Mistrza nie za偶artowa艂 ani nie ok艂ama艂! – krzykn膮艂 wystraszony.
– W takim razie... w czym rzecz? Jeste艣 chory, czy nie? – skrzy偶owa艂 r臋ce na piersi i spojrza艂 srogo w ciemne oczy Wanana. Ten nie odpowiada艂 przez d艂u偶sz膮 chwil臋, pr贸bowa艂 wzi膮膰 si臋 w gar艣膰 i odpowiedzie膰 jak najspokojniej.
– Ja... – wzi膮艂 g艂臋bszy oddech – to jest taka choroba... co trawi... serce. – Ostatnie s艂owo wypowiedzia艂 prawie bezg艂o艣nie, z czaj膮cymi si臋 w oczach 艂zami i l臋kiem wypisanym na twarzy.
Girlaen rozejrza艂 si臋 pospiesznie, aby upewni膰 si臋, i偶 nikt nie pods艂uchuje ich rozmowy. Nast臋pnie podszed艂 do Elfa i szepn膮艂 艂agodnie: – Boisz si臋, 偶e kto艣 si臋 dowie?
– Kto艣... tak.
M艣ciciel postanowi艂 zaryzykowa膰 jeszcze jedno pytanie.
– Wobec tego, dlaczego mnie unikasz? To w艂a艣nie przez t臋 chorob臋?
– Tak, to jest nie! Tylko... – zwiesi艂 g艂ow臋.
– Wananie, zaczekaj. Niem贸wienie prawdy jest lepsze, ni偶 m贸wienie nieprawdy. Nie ka偶臋 ci zwierza膰 si臋, spokojnie.
– Ja, przepraszam – j臋kn膮艂 ch艂opak. – Po prostu... nie potrafi臋. – Po jego ciele przeszed艂 dreszcz, kt贸ry nie umkn膮艂 uwadze Girlaena.
– Ju偶, ju偶. Nie b臋d臋 wi臋cej naciska艂. Je艣li b臋dziesz chcia艂 porozmawia膰, to 艣mia艂o przyjd藕. Postaram si臋 zawsze pom贸c – oznajmi艂 k艂ad膮c opieku艅czo d艂o艅 na ramieniu podopiecznego. – Teraz odprowadz臋 ciebie.
– Mistrzu...
Ruszyli w stron臋 Akademii Ta艅ca Wojennego. M艣ciciel co rusz spogl膮da艂 na zas臋pionego Wanana i zastanawia艂 si臋 nad przyczyn膮. Gdy ucze艅 skierowa艂 si臋 do akademika, Girlaen popatrywa艂 za nim bacznie jeszcze przez chwil臋. Postanowi艂 obserwowa膰 Elfa na w艂asn膮 r臋k臋 i odkry膰, dlaczego ten zachowuje si臋 tak w jego obecno艣ci.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|