艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Wygrany bilet 1 |
Czu艂 rosn膮ce zniecierpliwienie. Przyszed艂 na wyk艂ad, bo chcia艂 dowiedzie膰 si臋 czego艣 nowego, chcia艂 co艣 zyska膰, a jedynym co otrzyma艂, pr贸cz kilku rzuconych jak och艂apy fotografii, by艂a sposobno艣膰 przys艂uchiwania si臋 burzliwej dyskusji. Zacz膮艂 przebiera膰 nerwowo palcami. Ci ludzie umieli si臋 tylko k艂贸ci膰, wola艂by ju偶 k贸艂ko wzajemnej adoracji od tak swarliwego towarzystwa. Szcz臋艣ciem, telefon zawibrowa艂 mu w kieszeni spodni, daj膮c pretekst do wyj艣cia na korytarz. Rozmawia艂 chwil臋, gapi膮c si臋 przez okno i nabijaj膮c na wyka艂aczk臋 niedojedzone oliwki pozosta艂e z cateringu. Sapn膮艂 zm臋czony, s艂ysz膮c szuranie odsuwanych krzese艂, z miejsca ruszy艂 si臋 jednak dopiero w贸wczas, gdy znienawidzona gawied藕 wyleg艂a z sali. Seria wyk艂ad贸w o Mie艣cie, organizowana przez ich zacne towarzystwo by艂a czym艣, w czym pok艂ada艂 spore nadzieje. Szczeg贸lnym entuzjazmem darzy艂 stare ryciny i mapy, pokazuj膮ce mu Miasto zupe艂nie inne od tego, kt贸re widzia艂. Ch艂opak zabra艂 z pod艂ogi swoj膮 torb臋, rzuci艂 blady u艣miech wyk艂adowcy i wraz z cichym "do widzenia" opu艣ci艂 sal臋.
Mateusz lubi艂 to, 偶e mieszka艂 sam, w mieszkaniu ciotki, w zamian za utrzymywanie go w porz膮dku i regularne wietrzenie k膮t贸w. Nikt nie wkracza艂 tu w jego osobist膮 rzeczywisto艣膰, kiedy gotowa艂, sprz膮ta艂, pali艂 papierosy na malutkim balkonie, wpatruj膮c si臋 w o艣wietlon膮 s艂onecznymi promieniami fasad臋 kamienicy naprzeciwko. Patrzy艂, jak 艣wiat艂o pe艂ga po szybach okien, sprawiaj膮c wra偶enie p艂on膮cego ognia. Najgorzej bywa艂o wieczorami, kiedy dopada艂o go uczucie pustki, nie do zape艂nienia muzyk膮, lektur膮. 艢l臋cza艂 d艂ugo nad ksi膮偶kami, w zawiesistym p贸艂mroku pokoju, w herbacianym 艣wietle lampki, pozwalaj膮c 膰mom kr膮偶y膰 nad swoj膮 g艂ow膮, cykadom gra膰 przez otwarte okno a zapachom nocnym nap艂ywa膰 swobodnie. Czasami lubi艂 wyobra偶a膰 sobie, jak musia艂o wygl膮da膰 Miasto przed wiekami. Co dzia艂o si臋 w danym miejscu czterysta lat temu? Sze艣膰set? Czy by艂y tu 艂膮ki, czy p艂yn臋艂a rzeka? Czy w lasach pas艂y si臋 tury, czy mo偶e ptactwo krzycza艂o na 艂臋gach? Zwykle oko艂o trzeciej stawa艂 si臋 na tyle senny, 偶e wystarczy艂o, 偶e po艂o偶y艂 g艂ow臋 na poduszce, a od razu zasypia艂. Rankiem budzi艂 si臋 jak wyci膮gni臋ty z g艂ebokiego letargu albo snu w gor膮czce, nieziemsko zm臋czony, obola艂y, skostnia艂y. Prysznic nie zdawa艂 si臋 na wiele pr贸cz rozgrzewania ca艂ego cia艂a. Grzanki z mas艂em i kawa znika艂y nim zd膮偶y艂 si臋 napi膰 i naje艣膰. Po kawie zwykle wychodzi艂 z domu, na zaj臋cia, na zakupy, na w艂贸czenie si臋 i szukanie, w 艣wietlisto - mglisty poranek, ze 艣piewem ptak贸w, wilgotnymi murami domostw, zimnymi zapachami odr臋twia艂ego noc膮 艣wiata.
Mateusz mia艂 dziewi臋膰 lat, gdy po raz pierwszy zetkn膮艂 si臋 z Legend膮. By艂 wtedy ze swoim dziadkiem, 艣wi臋tej pami臋ci B艂a偶ejem, na targu staroci. Z uwag膮 obserwowa艂 paskudnie za艣niedzia艂e, 艣mierdz膮ce metalem monety, 偶elazne szajstwo walaj膮ce si臋 po kocach, porcelan臋, poczt贸wki z nagimi kobietami z lat trzydziestych. W艣r贸d tego wszystkiego le偶a艂 zeszyt, w br膮zowej, sk贸rzanej oprawie, mocno nadszarpni臋ty z臋bem czasu. Po偶贸艂k艂e strony by艂y sztywne i kruche, ch艂opiec ba艂 si臋, 偶e ich fragmenty przylepi膮 mu si臋 do spoconych palc贸w jak dowody zbrodni. W zeszycie znajdowa艂y si臋 notatki poczynione kopiowym o艂贸wkiem, tak ko艣lawe i rozmazane, 偶e momentami zupe艂nie nieczytelne. By艂y tam te偶 zdj臋cia, wycinki z gazet oraz powklejane krusz膮cym si臋 ju偶 klejem artyku艂y. Jeden z nich przyku艂 uwag臋 malca. Na do艂膮czonym zdj臋ciu widoczny by艂 fragment mur贸w miejskich, z wie偶ami okolicznego ko艣cio艂a w tle. Tekst m贸wi艂 og贸lnikowo o istnieniu organizacji, stowarzyszenia ludzi chroni膮cych przed 艣wiatem tajemnicy "oka czasu", miejsca nasyconego magi膮 i moc膮 tak bardzo, 偶e staj膮c w nim i ulegaj膮c jego si艂om mo偶na zobaczy膰 przesz艂o艣膰 i przysz艂o艣膰 w dowolnie po偶膮danym aspekcie. Jednak偶e dosta膰 si臋 do tego miejsca nie by艂o sposobu - najpierw, wed艂ug artyku艂u, nale偶a艂o odnale藕膰 teleport, tajemny czasoprzestrzenny tunel, zakamuflowany gdzie艣 na obrze偶ach starego grodu, najprawdopodobniej przy murach. Mateusz po przeczytaniu tego kr贸tkiego bajania, ca艂kowicie uleg艂 fascynacji "okiem czasu". Nikt nie przypuszcza艂, 偶e pi臋tna艣cie lat p贸藕niej nadal b臋dzie w niej tkwi膰 i po艣wi臋ca膰 swoje 偶ycie na poszukiwania.
Ch艂opak regularnie, nocami i wczesnymi, zimnymi rankami patrolowa艂 pozosta艂o艣ci 艣redniowiecznych obwarowa艅, szukaj膮c miejsc b膮d藕 zjawisk potwierdzaj膮cych jego teori臋. Posi艂kuj膮c si臋 dawnymi planami miasta sporz膮dzi艂 w艂asn膮 map臋, wytyczaj膮c potencjalny szlak, gdzie m贸g艂 znajdowa膰 si臋 teleport, lecz mimo 偶e schodzi艂 go wiele razy, nigdy nie zauwa偶y艂 nic niezwyk艂ego. Wiedzia艂, w czym tkwi problem, artyku艂 z gazety m贸wi艂 wszak o "wtajemniczeniu", niezb臋dnym do znajezienia tunelu. Codziennie sp臋dza艂 niemal ka偶d膮 woln膮 chwil臋 na studiowaniu ksi膮偶ek o Mie艣cie, nawet tych najg艂upszych, wydanych przez nawiedzonych szaman贸w z zaci臋ciem na New Age. Czasem napotyka艂 jak膮艣 wzmiank臋, niewiele m贸wi膮c膮 informacj臋 - kto艣 zagin膮艂 w niewyja艣nionych okoliczno艣ciach, kto艣 pojawi艂 si臋 znik膮d, wszystkie mia艂y wsp贸lne pod艂o偶e - ucieczk臋, a niemal偶e ka偶dy zaginiony mia艂 co艣 na swoim sumieniu. Mimo, 偶e sprawy te dla po艣ledniego czytelnika mog艂y wydawa膰 si臋 nie powi膮zane, Mateusz mia艂 pewno艣膰.
Wiele czasu, szczeg贸lnie weekendami, po艣wi臋ca艂 na studiowanie prasy. Szuka艂, we wsp贸艂czesnych dziennikach gromadzonych skrupulatnie przez ca艂y tydzie艅, wzmianek podobnych tym odkrytym w literaturze. Mordestwa, sprawcy ulatniaj膮cy si臋 jak kamfora; czeka艂 na znak.
Odk膮d pami臋ta艂, zmuszany by艂 do 艣piewania. Najpierw jako bardzo ma艂e dziecko zosta艂 pos艂any przez matk臋 do szko艂y muzycznej. Pozna艂 trudy bycia ch贸rzyst膮, trudy wieczornych pr贸b, kiedy to zamiast po szkole po艂o偶y膰 si臋 przed telewizorem jak jego r贸wie艣nicy, musia艂 znosi膰 ci臋gi wiecznie niezadowolonego nauczyciela. B臋d膮c ju偶 studentem, r贸wnie偶 zapisa艂 si臋 do uniwersyteckiego ch贸ru, g艂贸wnie ze wzgl臋du na dodatkowe punkty stypendialne jakie z tego p艂yn臋艂y. By艂 jedynym basem w swojej grupie i bardzo mu to odpowiada艂o. Z czasem, b臋d膮c ju偶 studentem z pewnym sta偶em skusi艂 si臋 za porad膮 uczelnianego nauczyciela 艣piewu by wzi膮膰 udzia艂 w castingu do profesjonalnego ch贸ru m臋skiego. Zosta艂 zakwalifikowany, a praca szybko mu si臋 spodoba艂a, ze szczeg贸lnym uwzgl臋dnieniem dodatkowych pieni臋dzy z tego p艂yn膮cych. Grupa nazywa艂a si臋 Katta, 艣piewanie sz艂o mu przyjemnie i bezwysi艂kowo, do czasu nagrywania pie艣ni tatarskich wojownik贸w zagrzewaj膮cych si臋 do boju przed potyczk膮. Pie艣ni mia艂y s艂u偶y膰 produkcji pewnego bardzo interesuj膮cego audiobooka, i Mateusz by艂 temu bardzo rad, dop贸ki nie dowiedzia艂 si臋, 偶e musi pobiera膰 lekcje wymowy, bo zwyczajnie nie spos贸b przet艂umaczy膰 mu poprawnego akcentowania. Poczu艂 si臋 upokorzony, lecz spisana umowa nie pozostawia艂a mu wyboru.
Prezes zna艂 pewnego wyk艂adowc臋, kt贸ry m贸g艂 udzieli膰 Mateuszowi korepetycji. M臋偶czyzna nie posiada艂 telefonu, ch艂opak dowiedzia艂 si臋 tylko, 偶e powinien dobija膰 si臋 do niego "raczej wieczorem", kt贸rego艣 wi臋c dnia zjawi艂 si臋 w starej, podmiejskiej willi, wed艂ug wskazanego adresu, oko艂o godziny dziewi臋tnastej. Domiszcze zamieszkane by艂o przez spor膮 rodzin臋 z dzie膰mi i psami, oraz zupe艂nie autonomicznie, dzi臋ki osobnemu, tylnemu wej艣ciu, przez Olega, by艂ego wyk艂adowc臋 akademickiego, podobno jedynego w okolicy maj膮cego jakiekolwiek poj臋cie o tatarskich akcentach sprzed wiek贸w. Tylni ganek domu 艂uszczy艂 si臋 z farby i robi艂 przygn臋biaj膮ce wra偶enie w por贸wnaniu do reprezentacyjnego frontu. Ch艂opak zapuka艂 kilka razy, poniewa偶 nie by艂o tu dzwonka, nim drzwi otworzy艂y si臋 daj膮c pogl膮d na ciemn膮 sie艅 i m臋偶czyzn臋 stoj膮cego we艅, pal膮cego fajk臋. Mateusz zagapi艂 si臋 g艂upio, taksowany zimnym spojrzeniem. Szybko przedstawi艂 cel swojej wizyty. Oleg nie robi艂 problemu, milcz膮co wprowadzi艂 go w ch艂odne i cieniste trzewia domu, mi臋dzy sprz臋ty zastyg艂e w czasie jak szkielety martwych zwierz膮t, ci臋偶kie, szyde艂kowe serwety, pluszowe poduchy, porcelanowe lale, 艣wiadcz膮ce o obecno艣ci kobiety i dzieci, gdzie艣 w przesz艂o艣ci. Mateusz stara艂 si臋 za bardzo nie rozgl膮da膰, odetchn膮艂, kiedy zosta艂 wprowadzony do kuchni, w miar臋 nowoczesnej, chcia偶 jeszcze ch艂odniejszej. Usiad艂 na wskazanym krze艣le, pozwoli艂 zrobi膰 sobie herbaty, obserwuj膮c w mi臋dzyczasie gospodarza. M贸g艂 mie膰 oko艂o czterdziestu pi臋ciu, pi臋膰dziesi臋ciu lat, ciemne w艂osy i oczy, piwne, podkr膮偶one, psie, przy ogorza艂ej twarzy na kt贸rej malowa艂 si臋 cie艅 zarostu. Pod powyci膮ganym swetrzyskiem i lu藕nymi portkami z mocno spranego jeansu rysowa艂a si臋 kr臋pa sylwetka. Mateusz patrzy艂, jak zawsze szeroko otwartymi oczyma, rejestrowa艂, ch艂on膮艂. Potem jednak musia艂 wyci膮gn膮膰 teksty i za艣piewa膰.
- 艁adnie, dziecko, 艣piewasz, - Powiedzia艂 Oleg, nie patrz膮c na niego, zgarbiony nad swoj膮 fajk膮, zamkni臋ty. - ale nie po tatarsku. - Mateusz ju偶 chcia艂 co艣 powiedzie膰, ale wyci膮gni臋ta d艂o艅 gospodarza nakaza艂a mu milczenie.
- Zrobimy tak: przeczytam to teraz ze dwa razy, ty notuj, przyjdziesz jutro wieczorem i pojutrze, i b臋dziesz mi to 艣piewa艂 do skutku, a potem dasz mi spok贸j, dobrze? - Ch艂opak skin膮艂 g艂ow膮 w milczeniu, wyj膮艂 szybko skoroszyt z tekstami, odpi膮艂 jedn膮 wersj臋 i poda艂 gospodarzowi. Oleg kilka razy poruszy艂 ustami smakuj膮c bezg艂o艣nie s艂owa.
Kiedy Mateusz opu艣ci艂 dom korepetytora, by艂o ju偶 grubo po dwudziestej trzeciej. Na nocny autobus przysz艂o mu czeka膰 czterdzie艣ci minut, czas przepe艂niony by艂 jednak rozmy艣laniem jak i kiedy da艂 si臋 tak urobi膰 Olegowi. Traktowa艂 go jak niegrzeczne dziecko, co rusz krzycz膮c w reakcji na ka偶de 藕le wypowiedziane s艂owo i wal膮c pi臋艣ci膮 w st贸艂. Obieca艂 sobie gor膮co, 偶e ich kolejne spotkanie odb臋dzie si臋 na jego warunkach. Po powrocie do domu zrobi艂 research na temat wyk艂adowcy, dowiaduj膮c si臋 kilku ma艂o istotnych rzeczy. Smutne, bezbarwne 偶ycie, pomy艣la艂 Mateusz, patrz膮c na zdj臋cie umieszczone na stonie uczelni, gdzie Oleg w lenonkach i czarnym golfie by艂 z dziesi臋膰 lat m艂odszy, u艣miechni臋ty, chyba szcz臋艣liwy. Pustka, zupe艂nie jak u mnie, my艣la艂 ch艂opak.
Kolejnego dnia usiedli w kuchni, jak poprzednio. Wyk艂adowca mia艂 na sobie te same ubrania, co nie umkn臋艂o uwadze Mateusza, i kontrastowa艂o ze steryln膮 czysto艣ci膮 mieszkania, idealn膮 przejrzysto艣ci膮 szklanek, brakiem okruch贸w na stole. Oleg wys艂uchiwa艂 jego intonowanego 艣piewu, patrz膮c si臋 martwo w okno. Na koniec prychn膮艂 kpi膮co, jak stary kocur.
- No pi臋knie, dziecko, pi臋knie. Poczytam ci teraz, po dwa wersy, a ty do skutku za mn膮.
W kt贸rym艣 momencie, podczas kr贸tkiej przerwy na pop艂ukanie gard艂a, Mateusz zapcha艂 si臋 wyci膮gni臋tym z torby batonem, co zosta艂o zupe艂nie zignorowane. M臋偶czyzna pali艂 tylko, nie odchodz膮c ani na chwil臋 i ca艂y czas wgapiaj膮c si臋 w drzewa za kuchennym oknem.
- Czyta艂em o panu w Internecie. - Zaryzykowa艂 Mateusz mi臋dzy jednym a drugim 艂ykiem wystyg艂ej, za s艂odkiej herbaty.
- I c贸偶 偶e艣 wyczyta艂? - Oleg nawet nie popatrzy艂 na niego.
- Mia艂 pan doktorant贸w, a jednak odszed艂 z uczelni. 呕on臋 pan pochowa艂 dwa lata temu.. - Twarz Olega, je艣li to mo偶liwe, st臋偶a艂a jeszcze bardziej, papieros zamar艂 mu mi臋dzy palcami.
- Wypierdalaj st膮d smarkaczu. Nie masz prawa mnie inwigilowa膰. Wypierdalaj. - Zimne, ostre s艂owa, cyzelowane spomi臋dzy 艣ci艣ni臋tych szcz臋k nie by艂y tym, czego spodziewa艂 si臋 Mateusz. Wsta艂 automatycznie, z otwartymi ustami i rozszerzonymi oczyma, zwyczajnie nie rozumiej膮c.
- Ja nie chcia艂em pana obrazi膰...
- Id藕 st膮d dziecko, dla w艂asnego dobra! - Wydar艂 si臋 m臋偶czyzna, na ca艂e gard艂o, trz臋s膮c si臋 w furii. Ch艂opak bez oci膮gania porwa艂 swoj膮 torb臋 i wybieg艂 z mieszkania, prosto w mokr膮, deszczow膮 noc. Nogi nios艂y go przed siebie, poboczem, nie mijanym o tak p贸藕nej porze przez samochody. Nim z艂apa艂 autobus i dobi艂 do domu by艂a ju偶 pierwsza w nocy. W tym samym czasie, w swoim samotnym mieszkaniu Oleg spa艂 skulony na kr贸tkim tapczanie, w poprutym swetrze, z okularami zsuwaj膮cymi si臋 z nosa.
Przez dwa kolejne dni odrzuca艂 po艂膮czenia od prezesa i inspektora ch贸ru, skupiaj膮c si臋 wy艂膮cznie na bezowocnym przegl膮daniu starej i nowej prasy. Nawet w my艣lach nie chcia艂 wraca膰 do czekaj膮cych go obowi膮zk贸w. Mateusz nie mia艂 potrzeby by posiada膰 przyjaci贸艂, by si臋 z kim艣 wi膮za膰, do ludzi pcha艂a go jedynie ciekawo艣膰 naukowca badaj膮cego charaktery. Cz臋sto wydawa艂o mu si臋, 偶e nie ma uczu膰, bo jedynym czego do艣wiadcza艂 by艂a pustka. Na trzeci dzie艅 prezes ch贸ru sam si臋 do niego pofatygowa艂 i wy艂o偶y艂 mu swoje racje w spos贸b, kt贸ry zainteresowa艂 nawet s膮siad贸w i dozorc臋 kamienicy. Mateusz nie mia艂 wyboru.
- Jestem jedynym basem. Nie ma zast臋pstwa. - Powiedzia艂, kiedy tylko drzwi troch臋 si臋 uchyli艂y, wyci膮gaj膮c przed siebie poka藕n膮 butelk臋 cytrynowej w贸dki, tak by m臋偶czyzna m贸g艂 j膮 zobaczy膰. Ten prychn膮艂 tylko, nie wiadomo czy bardziej zirytowany czy cyniczny i wpu艣ci艂 go do 艣rodka. Sweter zmieni艂, w przeciwie艅stwie do jeans贸w, silnie ju偶 wybrudzonych. Mateuszowi rzuci艂y si臋 w oczy czyste d艂onie Olega, cho膰 wyra藕nie twarde i pociemnia艂e od roboty. Ugryz艂 si臋 w j臋zyk, by nie zada膰 pytania, gdzie pracuje jego korepetytor. Oleg bez gadania pola艂 w贸dki i zacz臋li czyta膰, potem Mateusz 艣piewa艂, jako艣 bardziej uczuciowo ni偶 zwykle.
- Sk膮d pochodzisz? - Spyta艂 Mateusz, sepleni膮c lekko. Nie wiadomo kiedy przeszli na ty, a nauczyciel sta艂 si臋 nieco bardziej przyst臋pny.
- St膮d. - Prychn膮艂 po kociemu Oleg, patrz膮c zwilgotnia艂ymi oczyma w kieliszek obracany mi臋dzy palcami.
- Ale m贸wisz jak spod Lwowa... - Upiera艂 si臋 ch艂opak.
- Tylko jak si臋 napij臋. M贸wi臋 zreszt膮 jak mam ochot臋! - Odpowiedzia艂 ju偶 g艂o艣niej, jak rasowy tatar, b艂yskaj膮c bia艂ymi z臋bami.
- Film bym jaki艣 obejrza艂... Jaki艣 wyciskacz 艂ez. - Rzuci艂 Mateusz bez zwi膮zku, gapi膮c si臋 w prawie puste dno butelki. Wsparty na 艂okciu na blacie sto艂u, po艣r贸d porozrzucanych kser贸wek gmera艂 palcami w przyd艂ugich w艂osach. Oleg sam nie wiedzia艂 kiedy powi贸d艂 wzrokiem po szczup艂ym ramieniu ch艂opaka, po d艂oni zanurzonej w zmierzwionych, prostych w艂osach, po mocnej szcz臋ce, bladej sk贸rze policzka z cieniem d艂ugich rz臋s. Czu艂 si臋 przyjemnie ot臋pia艂y.
- A co by艣 chcia艂, co艣 konkretnego? Czy tak byle by lecia艂o? - Spyta艂 leniwie, dla odmiany nie spuszczaj膮c z ch艂opaka wzroku.
- Nie wiem... Mo偶e "Wrestler" z Mickeyem Rourkiem, podoba艂 mi si臋. - Odpar艂 cicho, b艂膮dz膮c palcem po naderwanej etykiecie butelki.
- Mickey ci si臋 podoba艂? Lubisz takich mi臋艣niak贸w? - Oleg zapyta艂 z lekkim u艣miechem i cieniem wyzwania czaj膮cym si臋 w oczach.
Mateusz rozchyli艂 w zdziwieniu wargi jeszcze zanim podni贸s艂 na niego swoje okr膮g艂e ze zdumienia oczy.
- My艣l臋, 偶e wola艂bym normalnie zbudowanych. - Powiedzia艂 powoli, patrz膮c na niego sonduj膮co. M臋偶czyzna odchrz膮kn膮艂, nagle zmieszany i zacz膮艂 sprz膮ta膰 ze sto艂u.
- Musisz ju偶 i艣膰, jest p贸藕no.
- Ale nie sko艅czyli艣my czyta膰! - Ch艂opak zaprotestowa艂 偶ywo, niezbyt przej臋ty swoim nie艣wie偶ym stanem.
- Dam ci dodatkow膮 lekcj臋, za t膮 flaszk臋. Id藕 ju偶 do domu.
- Ale jest ju偶 po pierwszej...
- No i co z tego?
- No b臋d臋 czeka膰 na autobus ponad godzin臋... Mo偶e m贸g艂by艣 mnie przenocowa膰? Nie chc臋 dra艂owa膰 na pieszo do domu...- Oczy Olega wyra偶a艂y absolutne zaskoczenie.
- Och... Tak... Oczywi艣cie. Przygotuj臋 ci pos艂anie.
Stara艂 si臋 nie patrze膰, kiedy ch艂opak rozbiera艂 si臋 ze spodni, nie kr臋puj膮c si臋 jego obecno艣ci膮. Popatrzy艂 po szczup艂ych nogach z grubymi w臋z艂ami kolan i d艂ugimi udami, nie potrafi膮c opanowa膰 zwyk艂ego odruchu. W ko艅cu, w swojej sypialni, po raz pierwszy od dawna przebrany do snu, le偶a艂 patrz膮c si臋 w sufit, na a偶urowe 艣wiat艂a rzucane przez firany. My艣la艂, 偶e nie za艣nie, podenerwowany obecno艣ci膮 go艣cia za 艣cian膮, lecz sen zmorzy艂 go nad wyraz szybko.
Mateusz obudzi艂 si臋 ko艂o 贸smej rano, troch臋 zmarzni臋ty i po艂amany, bo i koc by艂 za cienki, a tapczan zbyt kr贸tki. Si臋gn膮艂 na stoliczek przy 艂贸偶ku, szukaj膮c postawionej tam butelki z wod膮 i przypadkowo zrzucaj膮c z niej ramk臋 ze zdj臋ciem, z jak膮艣 rodzinn膮 fotografi膮 sprzed osiemdziesi臋ciu lat co najmniej. Ramka zlecia艂a, z g艂o艣nym trzaskiem rozbijaj膮c si臋 na posadzce. Mateusz usiad艂 ci臋偶ko zaczynaj膮c zbiera膰 pot艂uczone szk艂o. Gdy podni贸s艂 zdj臋cie, zauwa偶y艂 偶e wn臋trze ramki wyklejone jest gazet膮, wytrz膮sn膮艂 z niej szybko okruchy szk艂a, czytaj膮c po偶贸艂k艂y nag艂贸wek: "Aleksander Ross oskar偶ony o zamordowanie swojej rodziny znikn膮艂 bez 艣ladu."
|
|
Komentarze |
dnia lipca 18 2012 11:04:31
Sam pocz膮tek, pierwsze dwa akapity odrobin臋 nu偶膮ce i ci臋偶kie, ale z ka偶dym kolejnym jest coraz lepiej. Ugryz艂 mnie tylko ten 'p艂on膮cy ogie艅'. Bo c贸偶 ogie艅 ma robi膰, je艣li nie p艂on膮膰?
Domy艣lam si臋, 偶e tekst gdzie艣 na pograniczu obraz贸w rzeczywisto艣ci i fantastyki? Przydrepc臋 tu wraz z nast臋pnym rozdzia艂em, 偶eby dowiedzie膰 si臋 czego艣 wi臋cej . |
dnia lipca 18 2012 16:38:39
Haha, dzi臋ki za opini臋! Wg mnie ogie艅 m贸g艂by np si臋 偶arzy膰, albo bucha膰 p艂omieniami, ale rozumiem Twoje obiekcje.
My艣l臋, 偶e to stuprocentowe "obrazy rzeczywisto艣ci", ale o tym przekonasz si臋 w nast臋pnych rozdzia艂ach
Przydreptaj, b臋dzie si臋 dzia艂o  |
dnia lipca 18 2012 17:31:22
W臋giel mo偶e si臋 偶arzy膰. Ogie艅 to chyba tylko p艂on膮膰  |
dnia lipca 19 2012 22:41:06
Iremko strasznie mi si臋 podoba艂o Plus ju偶 za samo zainteresowanie Mateusza, za 艣piew i ch贸r. Lubi臋 jak w tek艣cie pojawia si臋 co艣 nowego, ale te偶 nie wyssane z palca
Ju偶 nie mog臋 doczeka膰 si臋 kolejnej cz臋艣ci, bo Oleg jest bardzo interesuj膮cy i przyci膮gaj膮cy Ale mo偶e to dlatego, 偶e lubi臋 taki typ postaci i m臋偶czyzny  |
dnia lipca 20 2012 11:57:25
Te偶 lubisz starych niechluj贸w, Kkohaku? Mam nadziej臋, 偶e nast臋pny rozdzia艂 b臋dzie zaskoczeniem  |
dnia lipca 21 2012 08:21:19
Irmo, bo bym zapomnia艂a skomentowa膰, a czyta艂am ju偶 dawno!
Jest 艣wietne, i chyba podoba mi si臋 najbardziej z twoich dzie艂 dotychczasowych - nie ukrywam, 偶e te偶 dlatego, 偶e b臋dzie d艂u偶sze i 偶e licz臋 w zwi膮zku z tym na jak膮艣 fajn膮, cho膰 odrobin臋 popl膮tan膮 fabu艂臋. 艢wietnie oddane otoczenie i klimat, ciekawa posta膰 Olega i bardzo fajne dialogi (zreszt膮, wypowiedzi Olega buduj膮 t臋 posta膰!)
No i to 艣piewanie po tatarsku... kurde, chcia艂abym co艣 takiego us艂ysze膰! |
dnia lipca 21 2012 11:26:21
Bardzo Ci dzi臋kuj臋 An, mam nadziej臋, 偶e nie zawiod臋 Twoich oczekiwa艅
Te偶 wydaje mi si臋, 偶e Oleg jest jedn膮 z bardziej charakternych postaci, jakie stworzy艂am. Ciesz臋 si臋, 偶e dialogi daj膮 rad臋, bo zawsze wydaje mi si臋, 偶e s膮 takie...nienaturalne heh.
Sama bym ch臋tnie pos艂ucha艂a jak Mateusz 艣piewa, jak co艣 znajd臋 podobnego do moich wyobra偶e艅 to podrzuc臋 linka  |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|