The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 28 2024 16:25:12   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Tsunehide 1
Pisane wespół z Miho <3







- Coś z nim jest nie tak. Z Hide-chanem.
- Wiem, zawsze mi się wydawał zdrowo szurnięty - parsknął Ruiza upijając łyk kawy. Próba o ósmej rano. Niech cię diabli, Asagi.
- To też - odparł Hiroki. - Ale chodzi taki rozkojarzony. Jak pytam, co się dzieje to mówi, że nic. A normalnie mu się gęba nie zamyka, jeśli tylko chcę go słuchać. Wzdycha mi za uszami albo gapi się w ścianę.
Gitarzysta zerknął na kolegę. Siedział po turecku na podłodze i zakładał struny w gitarze. Od dobrego kwadransa. I był cicho, a zwykle to on robił największy raban.
- Oj Hiro, znasz go tyle lat. Ten kretyn się po prostu zakochał - postawił diagnozę.
- Gdyby tak było, znałbym już każdy szczegół wyglądu i osobowości wybranki - odrzekł perkusista, pomny na galerię byłych dziewczyn przyjaciela, z którymi przyszło mu się mierzyć.
- Kto mówi, że to musi być dziewczyna - mruknął Ruiza.


Tsunehito stał samotnie przy oknie i palił papierosa. Nie czuł się najlepiej. Nie był przeziębiony, nie miał gorączki, ale... To jego dusza źle się czuła. Znów był sam. Zakochany. Nieszczęśliwie zakochany. I w kim? W swoim przyjacielu, kumplu z zespołu. Który od zawsze jest hetero. To jest chyba najgorsze, co może się zdarzyć gejowi. Zakochanie w heteryku, kiedy nie ma się szans na związek. Owszem, można próbować ułożyć sobie życie inaczej, w końcu ta idiotyczna miłość powinna przejść, ale... No właśnie. 'Ale'. U Tsunehito wszystko zawsze szło inaczej. Od paru dobrych lat kochał się w Hidezou. Próbował być z innymi, jednak prawdziwe uczucie prędzej czy później wypływało. Tydzień temu zakończył się jego związek właśnie w ten sposób. Przez Hidezou. Jaki z Tsunehito jest idiota! W łóżku marzyć o swoim kumplu i w momencie szczytowania wykrzyknąć jego imię! Mało nie dostał za to w twarz. Basista westchnął ciężko. Zgasił energicznie papierosa w popielniczce. To wszystko jest do chrzanu, nigdy nie ułoży sobie życia i wiecznie będzie sam, aż w końcu przez przypadek się zabije. O!
Hidezou tymczasem zerknął na niego ukradkiem, nie wiadomo, który już raz tego ranka. Był smutny. A Tsune nie powinien być smutny. Tsune powinien się szeroko uśmiechać i mu trochę podokuczać jak zawsze. Tak ładnie się uśmiechał przecież. W ogóle cały był ładny... Nie. Hide zganił się za tę myśl. Tak się nie myśli o przyjacielu. Powinien go pocieszyć. Powiedzieć, że to był kretyn i znajdzie sobie lepszego. Na jego siostrę to działało. Tylko hm, jego siostra to twarda sztuka, a Tsune jest taki biedny, maleńki i delikatny... Cholera jasna.
Tsunehito już nie miał siły się trzymać. Dzisiaj już wszystko wybitnie go dobijało. Nie dość, że ma strasznego doła, to jeszcze spadł rano ze schodów, wszystko go bolało, zdążył zmoknąć, bo zapomniał parasola, a teraz zanosi się na burzę. Fantastycznie. Czuł, że za chwilę się rozpłacze. Rozejrzał się po studio i poszukał wzrokiem Asagiego. Siedział przy stole i coś pisał. Basista podszedł do niego.
- Asagi? - zaczął cicho i niepewnie.
- Tak? - wokalista podniósł wzrok znad notatek.
- Mogę iść do domu? Proszę... Naprawdę źle się czuję... - szepnął Tsunehito. - Ja obiecuję, że jutro będzie dobrze, ale dzisiaj nie dam rady...
- Jesteś chory? - zapytał Asagi łagodnie, dotykając jego czoła.
Tsunehito spojrzał na niego załzawionymi oczami. No super, ryczy jak jakaś baba.
- Po prostu chcę iść do domu...
- Dobrze, idź - Asagi zdawał się rozumieć wszystko. - Uważaj na siebie.
- Dziękuję - Tsunehito zebrał szybko swoje rzeczy i wręcz wybiegł ze studia, już nie mógł dłużej wytrzymać. Rozpłakał się.
- Nie jest dobrze - rzekł Ruiza, patrząc na drzwi, za którymi zniknął przyjaciel.
- Nie jest - pokiwał głową Hiroki. - Coś tu się dzieje, a my chyba nie bardzo jesteśmy w stanie pomóc.
- Zapomniał gitary - zauważył Hidezou Sprawiał wrażenie wstrząśniętego tą sceną.
Tsunehito w tym czasie założył na nos swoje okulary i założył kaptur. Spieszył się do domu, nikt nie powinien widzieć, jak płacze. Kiedy już do niego dotarł, zatrzasnął drzwi, osunął się po nich na podłogę i wybuchnął niekontrolowanym płaczem.
Kilka godzin po próbie Hidezou stanął pod drzwiami mieszkania przyjaciela. Wbił ręce w kieszenie i spojrzał na dzwonek jakby miał mu doradzić. Bo niby co on ma teraz zrobić? To Ruiza był dobry w takich rzeczach. Tymczasem młodszy kolega właśnie jemu wcisnął bas Tsunehito i kazał go odnieść. No dobra. Odda mu gitarę i zapyta czy jakoś pomóc czy coś. Uśmiechnął się krzywo do sąsiadki Tsune, akurat wracającej z zakupów. No tak, młodzieniec z dwoma gitarami czatujący pod drzwiami (innego młodzieńca) to dość niecodzienny widok. Nacisnął dzwonek. Nie usłyszał jednak, by ktokolwiek w mieszkaniu zwrócił na to uwagę. Panowała tam cisza. Może wyszedł... Zadzwonił znowu. Jednak i tym razem nie było odpowiedzi. Hide zaniepokoił się. Nie, to durne...Tsune by sobie nic nie zrobił...Chyba. Gdy w grę wchodziła miłość. Kurka. Nacisnął klamkę. Drzwi ustąpiły.
- Tsune-chan? - zapytał niepewnie, wślizgując się do środka. W mieszkaniu panowała zupełna cisza. O śladach bytności świadczyły tylko rozrzucone buty i plecak, niedbale pozostawiony po środku korytarza. -Tsune-chan, to ja, na wszelki wypadek się ubierz - zaśmiał się nerwowo. Odstawił instrumenty i ściągnął buty. Salon był pusty, łazienka otwarta, kuchnia pusta... Zapukał niepewnie do drzwi sypialni. Cisza. Zaczynał się bać. Chrzanić etykietę. Otworzył drzwi. Tsunehito leżał w ubraniu na łóżku, tyłem do drzwi. Oddychał spokojnie i głęboko, zupełnie jakby spał. Oddycha. Dobry znak. Hide nachylił się nad nim. Wygląda zdrowo. Tylko blado. Dla pewności dźgnął go lekko palcem. Basista mruknął coś, marszcząc brwi. Nieświadomie odszukał dłoń Hide i przytulił się do niej. Gitarzysta uniósł brwi. No dobra, jest cały i zdrowy. Hide już sobie grzecznie pójdzie. Spróbował zabrać rękę, jednak młodszy nie pozwolił na to. Przytulił ją mocniej do siebie, pociągając Hide w dół.
Hide-zou bardzo chciał odzyskać rękę i nie obudzić Tsune. Ostrożnie, wstrzymując oddech spróbował wyplątać się z tego uścisku, mocnego jak na takie chuchro. Tsunehito otworzył oczy. Patrzył na przyjaciela, nie do końca jeszcze rejestrując, co się dzieje. Hide odskoczył gwałtownie. Po chwili jednak się opanował.
- No cześć - rzekł.
Basista usiadł i przetarł zaczerwienione oczy.
- Co się stało? -zapytał po chwili
- Przyniosłem ci gitarę. Ale już idę - wyjaśnił Hide szybko.
- Czemu? - Tsunehito patrzył na niego półprzytomnie.
- Bo ten. Spałeś. - zauważył inteligentnie.
- A co to ma do tego, że chcesz sobie iść? - 'i mogę się do Ciebie przytulić? Proszę...', pomyślał młodszy
- Przeszkadzam pewnie...
- Ty nigdy nie przeszkadzasz - odpowiedział Tsunehito ze łzami w oczach. Nie chciał, żeby Hidezou wyszedł. Nie chciał być sam.
- Ej... No nie rób mi tego - jęknął gitarzysta błagalnie.
W odpowiedzi uzyskał jedynie płynące po policzkach łzy i pociągnięcie nosem. Basista pochylił głowę. Idiota. Idiota! Znów ryczy. I to przy Hide! Teraz to już na pewno stąd wyjdzie, kto by chciał na niego patrzeć...
- Tsune-chan...Jezu. Przepraszam - Hidezou ukląkł przed nim. - Bo ja nie wiem co się robi jak ktoś płacze!
- Nie idź... - jęknął młodszy. - Zostań ze mną... I przytul... I... - Tsunehito znów wybuchnął płaczem. Nie mógł się uspokoić, a fakt, że był tu Hidezou wcale nie pomagał, wręcz pogarszał sprawę. Basista wstydził się za siebie.
Hidezou usiadł przy nim i objął go nieśmiało, na co młodszy wtulił się w niego mocno, nie mógł się uspokoić.
- Prze...Przepraszaaaam - szlochał. - Ja nie...
Hide pogładził go niezdarnie po plecach. Poczuł się jak szczeniak. Asagi albo Hiro wiedzieliby co zrobić. Tsune był taki bezbronny teraz...
- No już dobrze, nic się nie stało...
Dużo czasu minęło, nim Tsunehito się uspokoił. A kiedy już mu się udało, miał zapuchnięte, czerwone oczy, a usta mu drżały. Ciężko mu było uspokoić oddech. Tulił się do gitarzysty, wciąż szlochał, ale łzy już nie płynęły.
- Zamoczyłem Ci koszulkę...
- Nie szkodzi, i tak była brudna - odparł Hide. Dziwne, ale jakoś nie czuł potrzeby, by przerywać uścisk.
Tsunehito było dobrze. Mógłby tak zostać na zawsze. Może niekoniecznie cały zapłakany, ale... W ramionach gitarzysty czuł się bezpiecznie. Czuł, że wszystko będzie dobrze. Tylko żeby on jeszcze chciał... Westchnął cicho. I tak nic z tego nie będzie...
Hidezou poczuł się nieswojo. Ładne oczy Tsunehito patrzyły na niego tak smutno. Drobne ramiona basisty oplotły go jak bluszcz. Zaczęło mu być dziwnie, mimo wszystko.
- Tego. Chcesz cukierka? - wypalił nagle.
Młodszy nie mógł się nie zaśmiać. Hide był czasem takim idiotą - pomyślał czule. Pocałował go w policzek i odsunął się.
- Może za chwilę. Pójdę do łazienki i zaraz zrobię coś do picia. Która godzina? - Tsunehito zerknął na zegarek. - I coś do jedzenia. Na pewno jesteś głodny
- Ehe. Umieram z głodu - przemówił żołądek Hide. Mózg Hide był zbyt zajęty analizowaniem dotyku gorących warg na policzku. To było trochę za przyjemne.
Tsune zachichotał. On był taki słodki! I słodko zarumieniony. Pocałował go w drugi policzek i z cichym 'zaraz wracam', zniknął w łazience. Patrzył na swoje odbicie w lustrze. Wyglądał jak wiedźma. Każdy włos w inną stronę po śnie, czerwone, zapuchnięte oczy, które wciąż się szkliły. Buddo... Przemył twarz zimną wodą i rozczesał włosy. Po chwili zastanowienia nałożył też podkład, żeby jako-tako się prezentować i wyszedł do Hide.


- Widzisz, mówiłem, że to Hide powinien się nim zająć - szepnął Ruiza do Hirokiego. Zapalił papierosa, z przyjemnością obserwując przyjaciół. Po wczorajszym grobowym nastroju nie został ślad. - Zaraz się tęczą porzygam - zaśmiał się.
Perkusista wyciągnął swoje papierosy.
- Ciekawe co mu zrobił, że taki radosny. Zauważyłeś? Hide się rumieni, kiedy patrzy na Tsune.
- Już dawno - odparł gitarzysta puszczając oko.
- Dopiero teraz to zauważyłem... Czyżby mój mały chłopiec dorastał? - Hiroki parsknął śmiechem.
- Na to się chyba nie zanosi... - zawyrokował Ruiza, wskazując na drugiego gitarzystę. Hidezou właśnie włożył sobie do ust plastikowe opakowanie po kanapce, oświadczając wcześniej Tsunehito, że jest pelikanem. Tsunehito pokładał się ze śmiechu na kanapie. Chichotał opętańczo, trzymając się za brzuch. Hidezou cały czas robił coś głupiego. Hiroki też się zaśmiał.
- Idiota. Ale stara się dla niego.
- Tak. Bardzo - Ruiza zgasił papierosa. - Gołąbeczki, koniec amorów, robota czeka! - zawołał.
- Myślałby kto, że ty porządny i pracowity jesteś - śmiał się Tsunehito. - No ale okej, w końcu po coś tu przyszliśmy i moja przepona musi odpocząć!

Hide potarł obolałe ramię. Mimo zmęczenia był zadowolony. Wczorajsza próba przypominała raczej stypę. Bez Tsune to nie to samo. On zawsze wprowadzał dobrą atmosferę. Hide lubił, kiedy Tsune był blisko. Nawet jeśli mu dokuczał, do spółki z Rui-chanem. Taki był o wiele lepszy niż kiedy płakał. Dlatego od rana wychodził ze skóry, żeby przyjaciel miał dobry humor. Tsunehito śmiał się cały dzień tak bardzo, że rozbolał go brzuch. Także był zadowolony z próby. I Hide był taki kochany... Zdecydowanie potrzebował jego obecności, żeby żyć. Ech... Gdyby tylko mógł bardziej zbliżyć się do niego. Nie, nie myśl o tym, Tsune, znów posmutniejesz.
- Wiecie co... Ja zapomniałem, ale mam przecież dla was jedzenie! Rano doszedłem do wniosku, że cały dzień w studio jest męczący i nikomu nie będzie się nic chciało, więc... Ja to przyniosę!
Tsunehito wybiegł z sali, zapewne w okolice studyjnej kuchni. Wrócił po kilku minutach, niosąc dwa dzbanki mrożonej herbaty. Jego koledzy (i on sam) zawsze pili bardzo dużo, a dodatkowo zewnątrz panowały nie lada upały. Pomyślał, że to będzie miłe, skoro i tak siedzą tutaj, to równie dobrze mogą coś zjeść i napić się zimnego, więc Tsune przygotował wszystko wcześniej. Niosąc to, starał się uważać, żeby się nie przewrócić i prawie mu się to udało, gdyby nie klamka. Drzwi były uchylone, basista chciał się prześlizgnąć przez otwór, jednak luźny rękaw jego koszulki zahaczył o klamkę. Nie szedł szybko, jednak to wystarczyło, by on sam wylądował na podłodze, a herbata na nim.
- Ał... - jęknął mimowolnie.
- Tsune-chan!? - Hidezou momentalnie zjawił się przy nim. - Ofiaro - powiedział czule i podniósł kolegę. - Nie potłukłeś się?
Basista pokręcił szybko głową, przecież nic mu nie było. Chyba. Tylko potłukł kość ogonową, jak to boli! I klejąca się do ciała koszulka... Brr...
- Ał... Nic mi nie jest... Jestem cały mokry... Ale ze mnie ofiara... Przepraszam.
- Nie masz za co - oparł gitarzysta, podejmując próbę suszenia go papierowym ręcznikiem. - To chyba bez sensu? - zapytał niepewnie.
Och! Przyjemnie! Tak, Hide, doty... TSUNEHITO, USPOKÓJ SIĘ - warknął na siebie basista w myślach.
- Trochę tak jakby... Ale dzięki za chęci, muszę się umyć i zmienić koszulkę... Cały się kleję - skrzywił się. - Gdzie reszta?
- A nie wiem. Chyba dobrali się do twoich kanapek. - wzruszył ramionami Hide.
W drugim pomieszczeniu Ruiza zaś przyciszonym głosem tłumaczył Asagiemu, że nie powinien teraz sprawdzać co z Tsune, i że oni poradzą sobie SAMI.
- Masz coś na zmianę? - zagadnął basistę.
- No tak... Przynajmniej kanapki zostały... - Tsunehito zdjął z siebie koszulkę. Była mokra, zimna i klejąca, nieprzyjemne uczucie. - Nie mam... nie planowałem się przewrócić z herbatą... - na jego twarz wpłynął rumieniec. Chyba poproszę Ruizę, żeby skoczył mi coś kupić na dół.
- Hm. - mruknął gitarzysta. Tsune był taki drobny, zauważył mimo woli. Bez ubrania to bardziej rzucało się w oczy. Hide zdał sobie sprawę, że się gapi. Odkaszlnął. Ściągnął swoją koszulkę przez głowę i podał przyjacielowi. Ten patrzył na niego bez zrozumienia. - No co, czysta jest, jakieś dwa tygodnie temu prana. Załóż. Nie będziesz golizną świecił. - zaśmiał się.
Basista parsknął.
- A ty będziesz świecić?
Tsunehito włożył na siebie koszulkę, pachniała nim... Opadł na kanapę i rozmarzył się.
- Jakoś dam sobie radę - Hide machnął ręką. Przez resztę dnia gotował się w bluzie założonej na gołe ciało. Kto by przypuszczał, że dzień będzie taki upalny. Mimo to nie dawał po sobie nic poznać. Tsune by się przejmował. On się zawsze przejmuje za bardzo.
- Jakiś ty rycerski - skomentował Ruiza po próbie.
- Spadaj na drzewo - odparł czule drugi gitarzysta.
W tym czasie Tsunehito pakował swoje rzeczy. Hidezou był dla niego ostatnio taki strasznie miły! Opiekował się nim i ta koszulka i wczoraj... Powinien mu się jakoś odwdzięczyć. Tylko jak? Tsunehito zastanowił się. No tak, Hidezou lubił jeść, a jutro mają wolne, więc po prostu zaprosi go na obiad.
- Hidezou? - odezwał się i odwrócił. W pomieszczeniu był już tylko Asagi.
- Wyszedł już – poinformował uprzejmie starszy. - Coś się...? - nie zdążył dokończyć, Tsunehito wybiegł z sali, jakby go goniło stado wilków.
- Hide! Hide-san!
Gitarzysta zatrzymał się i odwrócił. W jego ramiona z impetem wpadł czerwonowłosy, nie zdążył wyhamować. Hidezou zachwiał się, ale na szczęście zdołał utrzymać równowagę, chwytając przy okazji basistę w pasie.
- Tsune...masz coś do mnie to mi powiedz, a nie próbuj mnie stratować - zaśmiał się.
- Prze... Przepraszam. Nie chciałem, ja...
- No już dobrze. Co się stało?
- No bo ty mi dałeś tą koszulkę i w ogóle wczoraj i teraz i może przyjdziesz do mnie na obiad w sobotę? - Tsunehito wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego.
- Darmowe jedzenie mówisz... - gitarzysta udał, że się zastanawia. - No dobra - uśmiechnął się szeroko.
Tsunehito odwzajemnił uśmiech.
- Obiecuję się postarać. Koło 16?
- Jasne - odparł Hide. Nadal trzymał basistę. Jemu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
- To do jutra...?
- Tak, Hide do jutra - basista patrzył mu prosto w oczy
- No cześć - Hide zdał sobie nagle sprawę z ich dziwacznego położenia. Odskoczył od kolegi jak oparzony. Tsunehito zachwiał się, tracąc nagle oparcie. A było mu tak dobrze... No cóż, mówi się trudno.
- Do jutra, Hide - uśmiechnął się na pożegnanie i odszedł w stronę przystanku.


Tsunehito poświęcił cały wieczór, zastanawiając się, co ma ugotować. Starał się przypomnieć sobie, co lubił Hide. W sumie... To Hide. On lubi jeść. Po prostu jeść. Miał żołądek studenta, mógł zjeść dosłownie wszystko. A to wcale nie ułatwiało basiście zadania. Hm... Może by tak coś w jego stylu? Preferował raczej lekką kuchnię, nie przepadał za tłustymi i ciężkimi potrawami. Ale nie mógł ugotować samych warzyw na przykład. Ani mięsa, przecież Hide go wyśmieje. To prawdziwy mężczyzna, który je dużo i bardzo mięsnie. Nagle doznał olśnienia. Dlaczego by nie zrobić yakisoby? Obaj lubili tą potrawę.
Rano Tsunehito zrobił listę zakupów i pobiegł do sklepu. Zakupił wszystkie składniki i wrócił do domu. Posprzątał gruntownie i zaczął gotować. Kilka godzin później miał już prawie wszystko gotowe. Wziął prysznic, uczesał się i ubrał. Nakrył do stołu i jedyne co mu pozostało, to pilnować obiadu, żeby się nie spalił i czekać na Hide. Denerwował się trochę. W końcu starszy gitarzysta był dla niego naprawdę [i]ważny[/i], chciał, żeby ten wieczór był idealny. Nawet, jeśli nigdy nie będą razem.

*

Hidezou przyjrzał się sobie krytycznie w lustrze. Chyba najwyższy czas iść do fryzjera. Włosy przestały się układać, odrosty mu się zrobiły. Czemu się tym w ogóle przejmował? W końcu nie szedł na randkę. No dobra, może kumpel gej to prawie jak kumpela, ale bez przesady. To tylko Tsune. Ostatnio kleił się trochę bardziej niż wcześniej, ale to pewnie ze smutku po rozstaniu. Hide musiał być dla niego wyrozumiały.
Zawahał się na chwilę przy wyborze ubrania, po czym puknął się w głowę. Zwykłe dżinsy i t-shirt wystarczą. No, może te świeżo prane ze względu na specjalną okazję. Poprawił włosy, skropił się wodą kolońską i wyszedł. Po drodze wstąpił jeszcze do sklepu po wino. Po krótkim namyśle wybrał różowego szampana. Tsune na pewno doceni, pomyślał z uśmiechem.

*

- Wino! - Tsunehito uderzył się otwartą dłonią w czoło. Zapomniał o winie! No dobra, może miał wodę i kompot do obiadu, ale zwykłe wino też powinno być, rozstawił przecież kieliszki. Zerknął na zegarek. 'No dobra - pomyślał. Zdążę na dół do sklepu'. Zbiegł po schodach, zakupił wino i w tempie ekspresowym znalazł się w swoim mieszkaniu. Ten bieg po schodach na czwarte piętro (tak, zapomniał o windzie) zmęczył go. Nalał sobie szklankę soku malinowego i pił łapczywie. Nie było mu dane wypić w spokoju, gdyż oczekiwany gość wybrał akurat ten moment, żeby zadzwonić do drzwi. Basista aż podskoczył, malowniczo oblewając swoją jasną koszulę. Szklanka wypadła mu z dłoni i potłukła się. Tsune rzucił się do drzwi. Po drodze jednak wpadł na komodę, robiąc przy tym okropny hałas i zrzucając szklany wazon z kwiatami.
- Otwarte - jęknął.
Hidezou niepewnie wszedł do środka.
- Słyszałem hałas, czy wszystko... - zamilkł, gdy ogarnął wzrokiem małe pobojowisko w przedpokoju. - Nie było pytania.
- Przepraszam - znów jęknął Tsunehito i rzucił się na podłogę, chcąc pozbierać kawałki szkła. Robił to bardzo chaotycznie i szybko, zaciął się w palec. - Ała! - krzyknął nieświadomie i wsadził palec do buzi.
- Tobie to chyba życie niemiłe - Hide pokręcił głową. - Gdzie masz jakieś plastry czy coś?
- Nie mam, skończyły się...
- Pójdę i kupię. A ty - wskazał palcem na przyjaciela - nie zbieraj szkła. Szufelkę jaką weź, czy coś.
Gitarzysta zniknął za drzwiami. Tsunehito westchnął, owinął palec w chusteczkę i ostrożnie pozbierał szkło. Resztki szklanki w kuchni też, po czym wyrzucił je do kosza. Starł podłogę, przebrał się i usiadł na krześle. Nie zdziwi się, jeśli Hide nie wróci. W końcu ZNOWU wszystko spieprzył. Jednak po paru minutach usłyszał skrzypnięcie drzwi.
- Tsune, żyjesz? - zagadnął gitarzysta ciepło, zdejmując buty.
- Tak - mruknął basista niemrawo. - W kuchni jestem...
Po chwili Hide stanął w drzwiach.
- No, daj rękę.
Tsunehito wykonał posłusznie polecenie. Zbierało mu się na płacz. Był taki beznadziejny... Obserwował, jak Hide opatruje jego palec.
- Ze Spidermanem? - zapytał, łamiącym się głosem, kiedy starszy naklejał plaster.
- No przepraszam, księżniczko, z Hello Kitty nie było. Ja tu pędzę po plaster, gdyby nie ja to ręka byłaby do amputacji, musielibyśmy znaleźć nowego basistę, a temu wzór nie pasuje. No, już.
Tsunehito w odpowiedzi pochylił głowę i pociągnął nosem.
- Dziękuję...
- No już, nie maż się - Hide poczochrał mu włosy. - Do wesela się zagoi.
Młodszy wytarł oczy i poprawił włosy.
- Siadaj do stołu, podam ci obiad. Może tym razem nic nie zniszczę. Chociaż nie, poczekaj, nie siadaj. Otworzysz wino?
- Jasne. Może nawet nie będzie ofiar w ludziach - gitarzysta puścił do niego oko.
Tsunehito zaśmiał się i podał koledze korkociąg. Sam zajął się nakładaniem yakisoby na talerze. Podał wszystko, Hidezou nalał im wina. Zjedli, rozmawiając o nadchodzących koncertach, planach na nie i innych, ludzkich sprawach. Po jedzeniu Tsunehito posprzątał i zaserwował deser, lody z bitą śmietaną i kolorową posypką. Później przenieśli się z winem na kanapę w salonie. Basista czuł, jak robi mu się fajnie od alkoholu. Zawsze miał słabą głowę.
- To jest Tsune, którego znam - zauważył głośno Hidezou i czknął. To wino było jakieś mocne.
Basista zachichotał i się przytulił.
- A jakiego Tsune znasz? Bo ja znam tylko siebie.
- Ja wiem, takiego jak teraz. Nie płaczącego w kącie.
Chyba pił za szybko. Było mu okropnie gorąco.
- Ten płaczący sobie poszedł, jak przyszedł Hidezou - znów zachichotał młodszy, czuł, że jego twarz robi się czerwona, ale kto by się tym przejmował, kiedy był w objęciach gitarzysty.
- Niech nie wraca - Hide uśmiechnął się i połaskotał go w szyję, co wywołało śmiech basisty. Miał okropne łaskotki.
- To Hidezou musi być z Tsune caaaaały czas.
- Nigdzie nie idę. Nawet jakbym chciał, to za bardzo kręci mi się w głowie - oświadczył, gapiąc się w sufit.
- Mnie też - Tsunehito przytulił się mocniej. - Trzymaj mnie bo spadnę z tej karuzeli.
- Cienki jesteś. A ja mam jeszcze coś na poprawkę.
- A coo?
- Jeszcze ci mało, pijaku? Szampona. Szampana znaczy. W torbie.
- Pijaku, phi. I kto to mówi? - Tsunehito podpełzł do torby starszego i wyciągnął butelkę. - Różowy! Lubię różowy, jest słodki, Hide, czy ja jestem słodki? Otwórz - wyciągnął szampana w jego stronę.
- Jesteś, jesteś - zachichotał gitarzysta i otworzył butelkę. Jakiś głos w jego głowie, podejrzanie podobny do głosu Asagiego powiedział coś w stylu "Hidezou, nie powinieneś", ale kto by słuchał tego starego nudziarza. Basista mu podsunął kieliszki. Kiedy dostał swoją porcję, od razu wypił połowę.
- Ojeeej, jakie słodkie... i różowe!
- Bez kitu, Sherlocku - parsknął Hide, upijając odrobinę.
- Dobre, Watsonie. Ty to się znasz na alkoholach - westchnął czerwonowłosy. - Na czym jeszcze się znasz? - Tsunehito pił stanowczo za szybko. Właśnie dolewał sobie szampana do kieliszka. W tym tempie upije się ekspresowo, w końcu bąbelki szybko uderzają do głowy, ale kto by się tam przejmował.
- Bo ja wiem, na muzyce chyba.
Tsunehito pił za szybko. Trzeba go jakoś zastopować, pomyślał Hide nieprzytomnie. Działanie jednak utrudniał mu fakt, że basista oplótł go jak bluszcz i najwyraźniej nie zamierzał puścić. Było inaczej niż z Hirokim. Pewnie dlatego, że do jego czułości zdążył przywyknąć. Odstawił kieliszek na stolik. Starczy tego dobrego. Kieliszek Tsunehito, już pusty, upadł na dywan. Młodszy usnął.
- No pięknie - jęknął gitarzysta. - Tsune, obudź się - szturchnął go lekko.
Uzyskał jedynie pomruk i mocniejszy uścisk. Basista nie zamierzał go wypuścić.
- Niech cię diabli, Tsune - mruknął.
Po wielu próbach wyswobodził się jakoś z uścisku przyjaciela i wziął go na ręce.
- No już, śpiąca królewno, idziemy do łóżka - oświadczył i ruszył do sypialni, modląc się, żeby nie stracić równowagi.
Basista powiercił się trochę, po czym wtulił w Hide. Był taki cudownie ciepły i męski... Nawet przez sen Tsunehito to wiedział i dlatego nie zamierzał go puścić.
- Jakim cudem toto tyle waży - zastanawiał się Hide, kładąc przyjaciela na łóżku. Zaczął rozpinać mu koszulę. W ubraniu będzie mu niewygodnie.
Młodszy westchnął. Kiedy już był w samych bokserkach, przytulił się do dłoni Hide.
- Śpij ze mną... - poprosił.
- Ale... - Hidezou poczuł uderzenie gorąca na twarzy, które nie miało nic wspólnego z alkoholem.
- Masz spać - mruknął Tsune i mocniej ścisnął jego dłoń.
- Świetnie...
Po chwili wahania jednak posłusznie ściągnął spodnie (dziesięć minut walki jedną ręką) i niepewnie ułożył się obok Tsune. Młodszy momentalnie się w niego wtulił, śpiąc.
- Będę wyrozumiały - powtarzał Hide jak mantrę, leżąc sztywno. Upojenie jednak zrobiło swoje, on także szybko zasnął.








 

Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum