The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 25 2024 07:46:46   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Saga o poświęceniu 2
Rozdział Drugi: Spotkania, Serdeczność i Inne

- Pamiętaj, Connor, masz być grzeczny dla profesorów. Masz Godryka? Dobrze. Trzymaj go na razie w klatce, przynajmniej dopóki nie dostaniecie się do Hogwartu. James, nie dawaj mu peleryny-niewidki. Tak, widziałam, jak wyjmujesz ją z kieszeni. W tej chwili włóż ją z powrotem. Nie będzie jej potrzebował na pierwszym roku...
Harry szedł za rodzicami, kiedy ci eskortowali Connora na peron 9¾, i uśmiechał się, słysząc to wszystko. Zwykle jego matka nie była aż tak drobiazgowa, ale zazwyczaj Connor przebywał tam, gdzie mogła go mieć na oku albo gdzie Harry czy Syriusz mogli go pilnować i momentalnie wyciągnąć różdżkę na każdego, kto wyda im się śmierciożercą. W głośnym, jazgoczącym zamieszaniu King's Cross, wypełnionego zarówno mugolami jak i czarodziejami, istniało mnóstwo sposobności, żeby ktoś zbliżył się do nich i wycelował w Connora.
Harry się nie martwił. Chwilę po zakupie nowej różdżki wypróbował kilka swoich ulubionych zaklęć i z ulgą stwierdził, że działają lepiej niż z różdżką treningową. Myślał nawet, że mógłby wysłać swoją śnieżną sowę, Hedwigę, by zrobiła zwiad terenu i wypatrywała niebezpieczeństwa. Siedziała teraz w swojej klatce na szczycie wózka, rozglądając się wokół oczami koloru jasnego złota. Wydawała się czujniejsza od Godryka, czarnego puchacza, który albo siedział z zamkniętymi oczami, albo kręcił dookoła głową, by przyglądać się ludziom, których miny wyraźnie wskazywały Harry’emu, że są niewinni.
- Harry.
Harry spojrzał w górę, zaskoczony. Prawie doszli do magicznej ściany, która zezwalała na przejście między dworcem a peronem, a on nie zauważył, jak jego matka zrównuje z nim krok. Oczywiście była automatycznie klasyfikowana jako brak zagrożenia, podobnie jak Syriusz czy Remus. Mimo to Harry postanowił być od teraz nieco ostrożniejszy. W pociągu będą wyłącznie potencjalne zagrożenia.
- Tak, mamo? - wymamrotał.
Lily wahała się dłuższą chwilę, jakby zastanawiała się, czy dać mu ten sam wykład, co Connorowi. Harry czekał cierpliwie. Domyślał się, że powie tylko jedno zdanie, i wiedział z góry, jakie ono będzie. Ale jednocześnie potrzebował je usłyszeć. To było potwierdzenie jego celu, lojalności i pozycji na świecie.
- Opiekuj się swoim bratem - powiedziała wreszcie Lily, a w głowie Harry'ego coś uspokoiło się i odetchnęło z ulgą.
- Oczywiście, mamo - odpowiedział.
Dłoń Lily przeczesała jego grzywkę, pocierając bliznę, która, jak Harry wiedział, była paskudnym i niedoskonałym odbiciem blizny jego brata.
- Jesteś błyskawicą - szepnęła. - Uderzasz szybko i mocno, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Connor jest sercem. Chroń jego niewinność, Harry. Upewnij się, że do samego końca pozostanie czysty i bez skaz. Dyrektor Dumbledore powiedział, że Connor będzie miał moc, której Czarny Pan nie zna. Ta zdolność to miłość, to musi być to. Ale jeśli zbyt szybko dorośnie, to ją straci. - Pochyliła się i pocałowała bliznę Harry'ego. - Przypilnuj, żeby jeszcze przez jakiś czas mógł pozostać dzieckiem.
- Dobrze, mamo.
Harry przełknął rosnącą w gardle gulę. Nigdy nie mówiła mu czegoś takiego. To blizna Connora była niezwykła, blizna Connora naznaczyła go do śmierci i chwały. Pomyśleć, że mógłby być częścią tego, czym jest jego brat, choć przez chwilę...
Lily spojrzała na niego, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale Connor zawołał z przodu:
- No chodź, Harry! Pociąg nam zaraz ucieknie!
Harry i Lily wymienili znaczące uśmiechy. Connor był niewinnie podekscytowany podróżą do Hogwartu i pewnie wyczekiwał, choć tylko troszkę, jak przyjmą tam Chłopca, Który Przeżył. Odczuwał to jako wielką zmianę w dotychczas prowadzonym życiu, jakby wszystko miało się zmienić i już nigdy więcej nie być takie samo.
Na swój sposób, pomyślał Harry, tak będzie. Connor wreszcie zacznie ćwiczyć prawdziwe zaklęcia i to dużo częściej, niż robili to w domu. Będzie musiał zacząć dorastać, tracąc swoją niewinność, ucząc się kochać nie tylko swoich rodziców, Harry'ego, Syriusza i Remusa, ale cały czarodziejski świat, który będzie musiał kiedyś obronić.
Harry był wdzięczny, że w porównaniu z tym jego życie wydawało się dużo prostsze. Był odpowiedzialny tylko za jedno: ochronę Connora.
Ostatni raz dotknął dłoni matki, po czym obrócił się i przeszedł przez barierę na peron. Hedwiga zahukała delikatnie, kiedy to zrobił, jakby zaimponował jej rozmiar pociągu i robiony przez niego hałas.
Harry trzymał brata na oku, kiedy wsiadali do pociągu, ale na szczęście Connor wybrał pusty przedział. Harry wślizgnął się za nim i uniósł brwi, zerkając na brata.
Connor uśmiechnął się w odpowiedzi. Nawet nie wyglądamy jak bliźniacy, pomyślał Harry. Ta stara prawda uderzyła go z nową mocą, gdy zobaczył brata w kompletnie nowym otoczeniu. Connor miał czarne włosy, ale mniej niesforne niż Harry, więc jego blizna była tylko w połowie widoczna - dolny kącik serca wystawał spod grzywki. Miał brązowe oczy po Jamesie i dobry wzrok po Lily, do tego z wyglądu bardziej przypominał ojca.
To też może posłużyć za przewagę, pomyślał Harry, zajmując miejsce naprzeciwko brata. - Oczywiście nie ma szans, żeby śmierciożercy nas ze sobą pomylili, ale mogą też uznać, że wcale nie jestem jego bratem.
- Nie cieszysz się? - zapytał go Connor.
Harry uśmiechnął się.
- Oczywiście, że tak - odpowiedział. - Ale najbardziej bawi mnie oglądanie, jak skaczesz jak czekoladowa żaba.
- Wcale nie skaczę - odpowiedział Connor, podskakując.
- Właśnie, że tak.
- Wcale nie.
- A tak.
- A nie.
I tak to ciągnęli, ciesząc się całkowicie dziecinną kłótnią, którą ich rodzice przerwaliby krzykami już po jakichś dwóch minutach. Ciągnęli to jakieś dziesięć minut, kiedy odsunęły się drzwi od przedziału. Harry momentalnie obrócił głowę, pamiętając, żeby powitać gościa z uśmiechem, tak jak zrobił to Connor. Jego dłoń zacisnęła się w kieszeni na różdżce, ale nie było tego widać, jako że mieli już na sobie luźne szaty szkolne.
Chłopiec, który wszedł, zamrugał z zaskoczeniem, jakby nie spodziewał się zobaczyć ich obu. Następnie zbliżył się. Harry zmierzył wzrokiem jego rude włosy i wynoszone, choć czyste ubrania, po czym powoli wypuścił różdżkę z ręki. Ten chłopiec prawie na pewno był Weasleyem, a cała ta rodzina była lojalna wobec Dumbledore'a i walczyła w Zakonie Feniksa. Obecna matrona rodu nawet straciła rodzinę w walce z Voldemortem. Harry mógł założyć, że ten chłopiec nie spróbuje skrzywdzić Connora, przynajmniej dopóki sam dowiódłby czegoś innego.
- Cześć - powiedział chłopiec, po czym usiadł naprzeciw Connora, obok Harry'ego. - Słyszałem, że Connor Potter jest w tym wagonie. Czy to ty?
Connor uśmiechnął się szeroko i zaczesał grzywkę, żeby chłopak mógł zobaczyć bliznę w kształcie serca. Weasley zamrugał i gapił się przez chwilę z podziwem, po czym wyciągnął rękę, uśmiechając się.
- Nazywam się Ron Weasley. Super, że cię poznałem. Znasz moich rodziców? Myślę, że moi znają twoich. Mama mówiła raz o złożeniu wam wizyty, a tata powiedział, że to zakazane, ale...
Harry oparł się wygodnie i pozwolił, żeby cała ta paplanina go ominęła. Spod wpół-przymkniętych powiek obserwował, jak jego brat odpowiada, z początku niepewnie, potem z coraz większą werwą, gdy zobaczył, jak bardzo Ron jest zafascynowany jego obecnością. Connor nigdy nie przebywał w otoczeniu innych dzieci tak samo jak Harry. To było zbyt niebezpieczne, żeby inni mogli ich odwiedzać, przynajmniej tak długo, jak istniała groźba powrotu Voldemorta. To był jeden z wielu powodów, dla których Harry był zadowolony, że jadą teraz do Hogwartu. Connor zdobędzie wielu przyjaciół. Nie wszyscy będą dziećmi śmierciożerców nasłanymi na niego w celach szpiegowskich, ale Harry uważał, że wiele z nich będzie próbować, zwłaszcza ci pochodzący z domu Slytherina.
Drzwi ponownie otworzyły się z trzaskiem i do środka wszedł kolejny chłopiec. Harry spiął się. Ten czarodziej miał blond włosy i wyćwiczoną znudzoną minę czystokrwistych, a dwóch innych stało za nim jak skrzaty domowe. Zerknął na Weasleya i uśmiechnął się szyderczo. Harry sięgnął po różdżkę.
- Jesteś Chłopcem, Który Przeżył - powiedział do Connora blondyn. - Nieprawdaż.
Jego ton i leniwe przeciąganie zgłosek, które było ewidentnie wymuszone, sprawiły, że to ostatnie słowo nie brzmiało jak pytanie.
Connor przytaknął, cały spięty. Harry dał bratu dziesięć punktów za obserwację. Nie wiedział jeszcze, z kim ma do czynienia, ale miał podejrzenia; Connor zaś, chroniony przed światem zewnętrznym, znielubił chłopca kompletnie instynktownie. To był dobry znak niewinności serca.
- Nazywam się Draco Malfoy - powiedział chłopiec i zbliżył się, wyciągając rękę, jakby oczekiwał, że Connor naprawdę ją uściśnie.
Harry wstał, w pełni gotów do rzucenia klątwy. Lucjusz Malfoy był w wewnętrznym kręgu grupy Voldemorta, ale uniknął Azkabanu dzięki najbłahszym wymówkom. Ze wszystkich dzieci, które w tym roku dołączą do Hogwartu, jego syn był w grupie podwyższonego ryzyka, na którą Harry postanowił zwrócić szczególną uwagę. Malfoy spojrzał na niego dziwnie i zaśmiał się.
- A to co za jeden? - zapytał. - Ktoś jeszcze składa ci hołd, Potter, jak ten Weasley?
No to koniec, pomyślał Harry, kiedy zobaczył znajomy płomień rozpalający się w oczach Connora. Właśnie stracił swoją szansę.
- To mój brat, Harry - powiedział Connor, również wstając. Był nieco wyższy, niż na to wyglądał, i kiedy spojrzał na Malfoya, wyraźnie było widać, na jakiego mężczyznę wyrośnie. Harry z podziwu niemal przestał oddychać. Jeśli Connor stracił dzisiaj część swojej niewinności, to zrobił to w dobrej wierze. - A to jest Ron Weasley, mój przyjaciel. Ty nim nigdy nie zostaniesz, więc nie obrażaj lepszych od siebie.
Malfoy zamarł na chwilę, patrząc na Connora szeroko otwartymi oczami. Harry zlustrował go wzrokiem, zastanawiając się, czemu tak zareagował.
I wtedy zrozumiał. Wyglądało na to, że Malfoy też był na swój sposób niewinny. Wszedł do przedziału, tak jak prawdopodobnie wchodził wszędzie, zadzierając nosa i przeciągając głoski, i przyjął za pewne że Connor zaakceptuje go tak, jak wszyscy go do tej pory akceptowali. Malfoyowie wychowali syna w otoczeniu innych czarodziejów czystej krwi, przyuczanych przez swoich rodziców do okazywania posłuszeństwa bogatym i potężnym - a Malfoyowie spełniali oba te warunki. Czemu Chłopiec, Który Przeżył miałby być inny od dzieci, które Draco znał całe swoje życie?
Harry westchnął, czując współczucie dla chłopca, i wypuścił różdżkę z ręki. I wtedy usłyszał chichot Connora.
- I tak bym nie chciał się z tobą zaprzyjaźniać - powiedział. - Masz okropne imię.
- Connor! - krzyknął zaszokowany Harry.
Ochrona niewinności to jedno. Miotanie dziecięcymi wyzwiskami to zupełnie co innego. Czarodzieje czystej krwi też byli częścią społeczeństwa i Connor powinien być ponad takimi pyskówkami, których Harry prędzej spodziewałby się od kogoś takiego jak Draco. Malfoya widocznie skrzywdziło to wyzwisko; był zbyt zaskoczony, by to ukryć. Connor mógł złagodzić uderzenie, dobierając inne słowa, i znaleźć się w ten sposób na drodze do zdobycia ważnego sprzymierzeńca. Słowa, których użył, zdecydowanie nie były właściwe i jedyne, co zdziałały, to rozśmieszyły Rona.
To sprawiło, że poczucie krzywdy zniknęło z twarzy Malfoya. Wyprostował się, a stojący za nim czarodzieje spojrzeli na niego, czekając na rozkazy. Ale Malfoy tylko spojrzał na Connora z góry.
- Powinienem był się spodziewać, że ktoś urodzony ze szlamowatej matki nigdy nie odbierze odpowiedniego wychowania - powiedział, po czym wyszedł z przedziału.
Connor krzyknął ze złości.
- To było niemiłe, stary, co on powiedział o twojej mamie... - rzekł Ron.
Harry wyjrzał za drzwi i ruszył za Malfoyem. Słowa chłopca były okrutne, ale to Connor go sprowokował. Harry poznał zasady kurtuazji między czarodziejami od swojego ojca i Syriusza, dwóch czarodziejów czystej krwi. Malfoy zasługiwał na przeprosiny.




Draco potarł czoło, nie zatrzymując się. Głowa rozbolała go już po pięciu sekundach stania w tym samym przedziale z potężnym czarodziejem. Magia Pottera mruczała i śpiewała wokół niego, wypełniając powietrze delikatną, dzwoniącą wibracją, którą Draco, jak każdy poprawnie wytrenowany Malfoy, mógł wyczuć. Rozbolała go od tego czaszka. To jasne, zdał sobie sprawę, że jak tylko dostanie się do Hogwartu, będzie musiał nałożyć na siebie silniejsze tarcze. I tak musiałby to zrobić, mając wokół siebie tak wielu czarodziejów, ale winił Pottera, że ten tak wcześnie przyprawił go o ból głowy.
- Malfoy.
Draco zerknął przez ramię i zamarł. Za nim stał ten drugi czarodziej, którego Potter przedstawił jako swojego brata. Był tak cichy, że Draco ledwie go zauważył i z czystego przyzwyczajenia włączył go w obelgę dotyczącą Weasleya. Miał czarne włosy, jeszcze bardziej rozczochrane niż Potter, i zielone oczy schowane za paskudnymi okularami.
I sprawiał, że powietrze wokół niego śpiewało.
Draco powoli zmrużył oczy.
- Czy to ma być jakaś cholerna sztuczka? - warknął, cofając się w stronę... Harry'ego, tak mu było na imię. Zwykle nie używał tak ordynarnego słownictwa, ale nie znosił, kiedy się ktoś z nim bawił w kotka i myszkę. Jego ojciec by to zrozumiał. - To ty jesteś Chłopcem, Który Przeżył, co nie?
Harry zamrugał.
- Co?
Ale nie był aż tak zaskoczony, jak udawał. Magia wokół niego zagęściła się i skupiła w ostrą strzałę wycelowaną w Draco.
Draco zacisnął zęby.
- To ty jesteś Chłopcem, Który Przeżył - powiedział. - Nie tamten drugi. Wydawało ci się, że uznam, że to było zabawne, i wrócę do ciebie na klęczkach? Malfoyowie nie klękają.
- Nawet przed Czarnym Panem? - mruknął Potter. W jego oczach błysnęło leniwe rozbawienie.
Wściekły jak diabli Draco spróbował się ponownie obrócić, ale Potter złapał go za ramię. Vincent i Gregory ruszyli w jego kierunku, ale zatrzymali się, kiedy Draco pokręcił lekko głową. Byli dobrze wytrenowani, ale nie mieli najmniejszych szans z czarodziejem pokroju Pottera. Draco stanął, cały spięty, oczekując klątwy, której, jak wiedział, nie da rady powstrzymać. Dlatego, oczywiście, był kompletnie zaskoczony, kiedy Potter podniósł rękę ponad swoje brwi, unosząc grzywkę na tyle, żeby ta odsłoniła jego bliznę w kształcie błyskawicy, nie serca, i wymamrotał:
- W imię Merlina proszę cię o wybaczenie za moje niesprawiedliwe, pochopne słowa, a także za wypowiedzi mojego brata. Nie wiem, czy przyjmiesz te warunki, ale proszę cię o nie: zgoda między nami i neutralność na przyszłość.
Draco znowu zamarł. Spędzał dzisiaj na tej czynności niegodną ilość czasu. Ale wszystkie słowa były poprawne, a twarz Pottera wyglądała szczerze, kiedy je wypowiadał, patrząc mu spokojnie w oczy. To, oczywiście, nie powstrzymało tej dzwoniącej, niemożliwej siły, spakowanej i ułożonej do idealnego posłuszeństwa, która wciąż przyprawiała Dracona o ból głowy, ale być może nie musiało.
Ten Potter znał kurtuazję czystokrwistych. Ten Potter przyszedł, żeby wypowiedzieć te słowa przy Draconie. Ten Potter opuścił ramię w chwili zakończenia ceremonii i wycofał się na bezpieczną odległość ze swoją magią wirującą w leniwych taktach dźwięków, gotową do ataku, ale nie tak wrogą, jak była wcześniej - co było absolutnie poprawne, biorąc pod uwagę fakt, że Draco jeszcze nie odpowiedział.
Ten Potter mruczał i śpiewał czystą magią i Draco był gotów zjeść własną rękę, jeśli to nie on był głównym źródłem mocy, którą wyczuł w tamtym przedziale.
A mimo to nie on był Chłopcem, Który Przeżył.
Draco miał teraz dwa wyjścia: mógł dalej wierzyć, że ktoś sobie tu z niego żartuje, i wycofać się z godnością albo przyjąć przeprosiny i zobaczyć, co się stanie. Być może Connor Potter był potężniejszy od Harry'ego. Być może był tak potężny, że Draco nie mógł go wyczuć.
Mogło być też tak, że Harry, który ostatecznie sam nie potrafił wyczuć własnej mocy, nie miał pojęcia o wydzielanej przez siebie aurze i miał jeszcze więcej skrytych głębi, takich, które nie miały nic wspólnego z zaklęciami.
Draco wiedział, którą z tych dwóch możliwości by wolał. Ale póki co przyjmie oferowaną mu szansę i zobaczy, co się stanie.
Przyłożył pięść do piersi, pokłonił się i wyciągnął rękę. Harry faktycznie odetchnął z ulgą, kiedy przyjął jego dłoń.
- Dziękuję - powiedział. Oddał ukłon, po czym wrócił do swojego przedziału, nie próbując się wytłumaczyć.
To też było całkowicie poprawne, pomyślał Draco, obserwując go z głodem, którego jeszcze nie umiał nazwać. Będzie musiał napisać do ojca, kiedy przyjadą do szkoły. Był ciekaw, co Lucjusz będzie miał do powiedzenia w tej sprawie.
- Dlaczego tak się stało? - wyszeptał Vincent. W jego głosie zabrzmiał podziw. Nie mógł wyczuć Harry'ego, ale wiedział, że Draco nie przyjąłby przeprosin od byle kogo.
- Nie wiem - odpowiedział Draco. - Jeszcze nie. Ale powiem ci jedno... - zawiesił głos na wspaniale długą przerwę.
- Tak? - zapytał Gregory, pochylając się.
Draco uśmiechnął się do zamkniętych już drzwi przedziału.
- Będziemy mieli Pottera w Slytherinie.










Komentarze
naru dnia wrzenia 15 2012 15:06:40
podoa mi sie, ciekawie sie zapowiada
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 100% [1 Gos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [adnych gosw]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum