The Cold Desire
   Strona G艂贸wna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsy艂ania prac WYDAWNICTWO
Wrze秐ia 10 2025 13:52:49   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Sk贸rki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
艢CIANA S艁AWY
Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner





Witamy
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
Running away 4


Rozdzia艂 4

- Uciekaj! - us艂ysza艂em krzyk Rainamara. Rozejrza艂em si臋 gor膮czkowo w poszukiwaniu ukochanego. Nagle co艣 ruszy艂o w moj膮 stron臋, wymachuj膮c jakim艣 kawa艂kiem metalu. Odskoczy艂em b艂yskawicznie i odwr贸ci艂em si臋. Ci膮艂em mieczem tu偶 przy t臋tnicy, trafiaj膮c bezb艂臋dnie.
- Rainamar! - zawo艂a艂em raz jeszcze. Mrok by艂 jednak tak g臋sty, 偶e ledwie widzia艂em kszta艂ty drzew i poruszaj膮cych si臋 szybko postaci.
- Casius, na wszystkich pot臋pionych, uciekaj st膮d! - wrzasn膮艂 w odpowiedzi. Zlokalizowa艂em go i ruszy艂em w jego stron臋, odpychaj膮c po drodze napastnik贸w. Nie pr贸bowali mnie zrani膰 a raczej odp臋dzi膰.
Rainamar mocowa艂 si臋 z jakim艣 wielkoludem. Doskoczy艂em do nich i ci膮艂em stwora w rami臋. Zawy艂 przeci膮gle i odsun膮艂 si臋.
- Kochanie, w porz膮dku? - zapyta艂em, on jednak szarpn膮艂 mnie mocno, ustawiaj膮c si臋 za moimi plecami, twarz膮 do wrog贸w. Obaj byli艣my gotowi, jednak napastnicy nie atakowali. Wymieniali si臋 informacjami w nieznanym mi j臋zyku. Brzmia艂o to dosy膰 dziwnie, niczym syk w臋偶a.
- Casius, wiesz, 偶e ci臋 kocham... - zacz膮艂 nagle Rainamar. Nie wiedzia艂em do czego zmierza. Woln膮 r臋k膮 z艂apa艂em jego d艂o艅.
- O czym ty do cholery m贸wisz? - zawo艂a艂em zirytowany.
- Je偶eli kt贸ry艣 z nas... to prze偶yje...
- Zamknij si臋 g艂upi orku! - sykn膮艂em, 艣ciskaj膮c jego d艂o艅 mocniej – Obaj z tego wyjdziemy.
- Kocham ci臋 – wyszepta艂.
- Ja ciebie te偶...
Stwory zasycza艂y g艂o艣no i ruszy艂y na nas. Obaj krzykn臋li艣my i rzucili艣my si臋 do ataku. Kt贸ry艣 z nich uderzy艂 mnie w g艂ow臋, powalaj膮c na ziemi臋. Miecz upad艂 nieopodal mnie, ale za daleko, bym m贸g艂 po niego si臋gn膮膰. Tu偶 nade mn膮 skoczy艂 jeden ze stwor贸w, my艣l膮c pewnie, 偶e jestem nieprzytomny. Pochyli艂 si臋, dotykaj膮c mnie lekko. Odwr贸ci艂em si臋 gwa艂townie i poci膮gn膮艂em go ze sob膮 na ziemi臋. Obaj przetoczyli艣my si臋 kilka razy. W ko艅cu odepchn膮艂em go i zerwa艂em si臋 na r贸wne nogi. Nie s艂ysza艂em g艂osu Rainamara.
- Kochany? - zawo艂a艂em, unikaj膮c uderzenia jednego z moich napastnik贸w. Potem poczu艂em t臋py b贸l z ty艂u g艂owy. Zrobi艂o mi si臋 ciemno przed oczami.
Obudzi艂em si臋 ze straszliwym b贸lem g艂owy. Rozejrza艂em si臋 bezradnie wok贸艂. Wszystko co widzia艂em by艂o nieostre i rozmazane. Przetar艂em oczy i usiad艂em na le艣nej 艣ci贸艂ce.
- Rainamar? - zawo艂a艂em, wci膮偶 si臋 rozgl膮daj膮c. Nasze rzeczy by艂o porozrzucane w nie艂adzie na ca艂ej polanie. Nigdzie nie mog艂em dostrzec koni. Dotkn膮艂em pasa. N贸偶 my艣liwski wci膮偶 tkwi艂 na swoim miejscu. 艁uk, ku mojemu zdziwieniu, le偶a艂 tu偶 obok mnie.
- Rainamar? - powt贸rzy艂em g艂o艣niej.
Podnios艂em si臋 z ziemi. Natychmiast zakr臋ci艂o mi si臋 w g艂owie. Zrobi艂em jednak kilka krok贸w. Polana by艂a zupe艂nie pusta, ani 艣ladu koni, ani 艣ladu Rainamara. S艂o艅ce o艣wietla艂o j膮 niczym teatraln膮 scen臋.
- Kochany? - krzykn膮艂em, rozgl膮daj膮c si臋. Podnios艂em 艂uk z ziemi i odszuka艂em kilka strza艂. - Rainamar! Prosz臋 ci臋, odezwij si臋! Rainamar!
Nie wiem jak d艂ugo b艂膮dzi艂em po lesie, krzycz膮c w niebo g艂osy imi臋 mojego ukochanego. Nikt mi nie odpowiada艂. Biega艂em po tej dziczy jak szaleniec, p艂acz膮c i wrzeszcz膮c na przemian. Gdybym nie przyj膮艂 tego zlecenia nie musieliby艣my przechodzi膰 przez to wszystko. Na wszystkich pot臋pionych, te stworzenia zaskoczy艂y nas w 艣rodku nocy! Zatrzyma艂em si臋 wreszcie, wo艂aj膮c rozpaczliwie imi臋 Rainamara. Cisza! Wci膮偶 cisza! Kr臋ci艂o mi si臋 w g艂owie. Osun膮艂em si臋 na ziemi臋 i zacz膮艂em zn贸w p艂aka膰. Nie pami臋tam kiedy, ale poczu艂em jak kto艣 dotyka mojego ramienia.
- Rainamar? - zawo艂a艂em, odwracaj膮c si臋 gwa艂townie. Przede mn膮 sta艂 zaskoczony ch艂opak, wygl膮daj膮cy na najwy偶ej siedemna艣cie lat.
- Panie? - zapyta艂 – Co tu robisz?
- Poluj臋... - odpar艂em ochryp艂ym od ci膮g艂ych krzyk贸w g艂osem. Wsta艂em i zarzuci艂em sobie 艂uk na rami臋. Ch艂opak obrzuci艂 mnie zaciekawionym spojrzeniem.
- Widzia艂e艣 tu p贸艂orka?
- P贸艂orka? - zapyta艂, wytrzeszczaj膮c na mnie swoje szaroniebieskie oczy, w kt贸rych wymalowa艂 si臋 strach. - N... nie, panie.
Spu艣ci艂em g艂ow臋. Nie takiej odpowiedzi si臋 spodziewa艂em.
- Polujesz na niego? - zapyta艂 ch艂opak. Ciekawo艣膰 wygra艂a u niego z l臋kiem.
- Oczywi艣cie 偶e nie! - oburzy艂em si臋.
Dzieciak cofn膮艂 si臋.
- To m贸j towarzysz. W nocy zostali艣my napadni臋ci przez dziwne stwory... - rzek艂em spokojniejszym tonem. Ch艂opak zaduma艂 si臋 przez chwil臋.
- Jak wygl膮da艂y?
- C贸偶. Wielkie, pokryte 艂uskowat膮 sk贸r膮. To by艂o co艣 dziwnego. Wiele razy polowa艂em z ojcem w tych rejonach, ale nie spotkali艣my ich...
- To nie stwory, panie. To iluzje druidzkie. - rzek艂 ma艂y g艂osem znawcy.
- Iluzje? Druidzi? Co, je艣li zabrali te偶 Rainamara? Druidzi nikogo nie porywaj膮! Dlaczego w taki razie nie wzi臋li mnie? - zdziwi艂em si臋.
- Ja tego nie wiem. Ale mo偶e starsi b臋d膮 mogli ci pom贸c? - zaoferowa艂.
Nie chcia艂em traci膰 czasu. Jedyne czego tak naprawd臋 pragn膮艂em to odnale藕膰 Rainamara. Rozejrza艂em si臋, 艣ciskaj膮c mocniej 艂uk.
- Musz臋 go znale藕膰...
- Tak mu nie pomo偶esz, panie. - rzek艂 z namys艂em ch艂opak.
- Je艣li on gdzie艣 si臋 b艂膮ka i mnie szuka?
- Na pewno ch艂opi go dojrz膮. Cz臋sto wracaj膮 z pola przez las. - zapewni艂 mnie m艂odzieniec. - T臋dy... - doda艂 i ruszy艂 przed siebie.
Po d艂ugiej w臋dr贸wce, kt贸r膮 sp臋dzili艣my w milczeniu dotarli艣my do niewielkiej wioski, po艂o偶onej tu偶 pod lasem. Domki zbudowane by艂y drewna i pokryte strzech膮. Na wielkim placu, kt贸ry zdawa艂 si臋 by膰 centrum osady bawi艂y si臋 dzieci. Na m贸j widok ludzie rzucali swoj膮 robot臋 i bacznie mi si臋 przygl膮dali.
- My艣liwy? - zagadn膮艂 jeden z nich, bardzo przystojny, czarnow艂osy m臋偶czyzna. Jego twarz pokrywa艂 lekki zarost. Wygl膮da艂 na jakie艣 trzydzie艣ci lat.
Skin膮艂em g艂ow膮. On spojrza艂 na mnie bardzo dziwnie a potem u艣miechn膮艂 si臋 nieznacznie. Nie mia艂em ochoty na jakiekolwiek kontakty z obcymi. Jedna my艣l chodzi艂a mi po g艂owie – musia艂em znale藕膰 Rainamara.
- Zawo艂aj starszych, Cahan! - krzykn膮艂 ch艂opak, kt贸ry mnie tu przyprowadzi艂. M臋偶czyzna zerwa艂 si臋 z miejsca i pobieg艂 do du偶ego budynku, oznaczonego ciemnoczerwon膮 wst膮偶k膮. Po chwili wyszed艂 na zewn膮trz i przywo艂a艂 nas gestem r臋ki.
- Mo偶ecie wej艣膰. Nie wiem dlaczego, ale mam ra偶enie, 偶e starsi ci臋 oczekiwali. - powiedzia艂 do mnie. Kiedy go mija艂em otar艂 si臋 o moje rami臋. Dziwna fala gor膮ca przesz艂a moje cia艂o. Obejrza艂em si臋, lecz on na mnie nie patrza艂. T艂umaczy艂 co艣 ch艂opcu. Ten kiwa艂 g艂ow膮 jak ma艂y konik. Wreszcie dzieciak zwr贸ci艂 si臋 do mnie.
- Wejd藕 panie..
- Niewiele zastanawiaj膮c si臋 otworzy艂em drzwi. Zaskrzypia艂y z艂owieszczo. W 艣rodku panowa艂 p贸艂mrok, tak 偶e ledwo mog艂em rozr贸偶ni膰 twarze zgromadzonych. Stan膮艂em przed nimi i sk艂oni艂em si臋, pami臋taj膮c, ze to starszyzna.
- Jestem Casius Sean谩n – przedstawi艂em si臋, aby sprawi膰 dobre wra偶enie.
- Co ci臋 sprowadzi艂o do tego przekl臋tego lasu? - zapyta艂 nagle jeden z nich. Jego g艂os wskazywa艂 na podesz艂y wiek.
- Szuka艂em z艂odzieja, panie. - odpar艂em zgonie z prawd膮.
- Co ci zabra艂?
- Nie mnie. Okrad艂 niejakiego Leitha Daire. - rzek艂em cicho.
Zebrani zaszeptali mi臋dzy sob膮. Nie wiedzia艂em, czy oznacza to, ze wiedz膮 kim jest Daire czy te偶 nie.
- Leith przyw艂aszczy艂 rzecz nie nale偶膮c膮 do niego. Wszed艂 w jej posiadanie podst臋pem. To nie jest dobry cz艂owiek. - rzek艂 starzec. Jego oczy b艂yszcza艂y.
- M贸j... przyjaciel zagin膮艂. By艂 ze mn膮. Noc膮 zaatakowa艂y nas dziwne stworzenia. By艂y ca艂e pokryte 艂uskami. Kiedy si臋 obudzi艂em, jego nie by艂o... Ch艂opak z wioski m贸wi艂 co艣 o druidach...- powiedzia艂em ledwie s艂yszalnie. Co艣 艣ciska艂o mnie w 艣rodku niemi艂osiernie. Chcia艂o mi si臋 wy膰... Do jasnej cholery, powinienem go szuka膰, a nie rozprawia膰 z tymi starcami!
- Odnalaz艂e艣 z艂odzieja? - zapyta艂 mnie starzec, zupe艂nie ignoruj膮c moje ostatnie s艂owa.
- Jestem... by艂em na jego tropie. - odpar艂em lekcewa偶膮co. By艂em w艣ciek艂y na niego, za to 偶e zupe艂nie nie zwr贸ci艂 uwagi, po co przyszed艂em do ich osady! Chcia艂em pomocy!
- Rzecz kt贸r膮 ma ten cz艂owiek jest kluczem do zagadki. To jest wisiorek, je艣li si臋 nie myl臋... - rzek艂 nagle drugi z nich. Mia艂 d艂ugie w艂osy i brod臋. Spod tego g臋stego ow艂osienia 艣wieci艂y jedynie br膮zowe oczy.
- Tak.
- To Leith jest z艂odziejem. Zabra艂 ten wisior druidom. Odt膮d porywaj膮 oni ludzi. To si臋 zdarzy艂o kilka lat temu. Terminowa艂 u nas. Nie interesowa艂a go jednak pomoc ludziom, ani praca na rzecz innych. On pragn膮艂 posi膮艣膰 magi臋, aby mu s艂u偶y艂a do jego cel贸w. By艂 typem samotnika. W ko艅cu znudzi艂o mu si臋 偶ycie w tej wiosce i postanowi艂 wyruszy膰 do miasta. Kiedy tylko znikn膮艂, poczu艂em, 偶e co艣 z艂ego si臋 sta艂o. Od tamtej pory nie jeste艣my bezpieczni. Potwory przysz艂y znik膮d, zapewne kierowa艂y si臋 jego tropem, szukaj膮c zemsty! Dopiero potem odkryli艣my, 偶e to czary druid贸w. Chc膮 wisiorka z powrotem. Dostali艣my tak膮 wiadomo艣膰, przyniesion膮 przez jednego z przera偶onych ch艂op贸w. Ten, kt贸rego 艣cigasz, zosta艂 zapewne wynaj臋ty po to, by dostarczy膰 zgub臋 w艂a艣cicielom. - wyja艣ni艂 mi brodaty m臋偶czyzna.
- Druidzi nie porywaj膮 ludzi... - powt贸rzy艂em to jak mantr臋 - ...ale Rainamar...
- Tw贸j towarzysz, tak. - przerwa艂 mi starzec, kt贸ry m贸wi艂 jako pierwszy. - My艣l臋, 偶e on tak偶e zosta艂 zabrany przez nich. Nie wiemy, co robi膮 z porwanymi lud藕mi.
- Dlaczego mnie oszcz臋dzili? - zapyta艂em. Sam by艂em tym zdziwiony.
- Tego w艂a艣nie nie wiemy. - odrzek艂 starzec, wpatruj膮c si臋 we mnie uwa偶nie.

***


- Iluzje? Czary? Do jasnej cholery, jestem tylko my艣liwym! - warkn膮艂em do siebie, kiedy ju偶 znalaz艂em si臋 w pokoju, kt贸ry mi przydzielono. Chodzi艂em w t臋 i z powrotem, nie mog膮c usiedzie膰 na miejscu. Starsi nie znali odpowiedzi, nie wiedzieli, gdzie ukrywaj膮 si臋 druidzi. Do jasnej cholery, zabi艂em chyba dw贸ch poprzedniej nocy! Je艣li zachc膮 si臋 zem艣ci膰, to skrzywdz膮 Rainamara. Wszystko to by艂o bardzo dziwne. Wci膮偶 nie mog艂em uwierzy膰, 偶e druidzi powa偶yliby si臋 na co艣 podobnego. Usiad艂em w ko艅cu na 艂贸偶ku i ukry艂em twarz w d艂oniach. G艂owa rozbola艂a mnie ze zdwojon膮 si艂膮. Po艂o偶y艂em si臋.. Nie wiem, jak d艂ugo wpatrywa艂em si臋 w sufit, ale ba艂em si臋, 偶e oszalej臋. Zerwa艂em si臋 z 艂贸偶ka i wyszed艂em z pokoju. Na korytarzu sta艂 jaki艣 m臋偶czyzna i przybija艂 co艣 do 艣ciany.
- Witam – rzek艂 z niewymuszonym u艣miechem – Jeste艣 my艣liwym, panie? - zapyta艂 zaciekawiony.
- Jestem – przyzna艂em – D艂ugo jeszcze potrwa narada?
- C贸偶, sam nie wiem. To nie jest prosta sprawa, jak wida膰 z reszt膮. Leith narobi艂 wiele z艂ego, zanim st膮d odszed艂 i my o tym nie wiedzieli艣my. To co jest dziwne, to to, 偶e druidzi porywaj膮 niewinnych ludzi. Martwi mnie to i niepokoi. - rzek艂 m臋偶czyzna. L臋k zmieszany z uczuciem, kt贸rego nazwa膰 nie potrafi艂em, malowa艂 sie na jego twarzy pokrytej zmarszczkami.
- Leith Daire zn贸w oszuka艂 mnie, do cholery! - krzykn膮艂em 艂api膮c sie za g艂ow臋.
- Migrena? - zapyta艂 m贸j rozm贸wca.
- Nie do艣wiadczy艂em nigdy takiego b贸lu – narzeka艂em – Kt贸ry艣 z druid贸w czy iluzji, jedno z艂o, uderzy艂 mnie w g艂ow臋.
- Mog臋 poleci膰 偶onie, 偶eby przygotowa艂a napar. - zaproponowa艂. U艣miechn膮艂em sie lekko w odpowiedzi. - Mamy czarownika, panie. - doda艂 tajemniczo.
- Dlaczego nikt mi nie powiedzia艂? Boicie si臋 go pos艂a膰 do lasu? Wasz Leith m贸wi艂 co艣 o magii...
- K艂ama艂 jak z nut! - 偶achn膮艂 si臋 m臋偶czyzna – Nie s膮dzi艂em, 偶e dopu艣ci si臋 tego, 偶eby niczemu nie winnych ludzi posy艂a膰 na zatracenie z powodu jego w艂asnych chorobliwych ambicji!
Teraz sam wstydzi艂em si臋 tego, 偶e zaufa艂em czarownikowi. Powinienem by艂 s艂ucha膰 Rainamara! Idiota ze mnie! Nie tkwi艂 bym teraz w tej zapomnianej przez wszystkich wiosce a Rainamar by艂by bezpieczny.
- Straci艂e艣 kogo艣 bliskiego? - zapyta艂, wyrywaj膮c mnie z zamy艣lenia – Tyree m贸wi艂, 偶e szukasz p贸艂orka. To prawda?
- Tak. - odpar艂em, obserwuj膮c go. Sko艅czy艂 w艂a艣nie przybija膰 p艂askorze藕b臋 do 艣ciany. Cofn膮艂 si臋 o kilka krok贸w i obejrza艂 swoje dzie艂o.
- Co my艣lisz, panie? - zapyta艂, wskazuj膮c na 艣cian臋. Przyjrza艂em si臋 uwa偶nie p艂askorze藕bie. By艂a zachwycaj膮ca, pi臋knie wymodelowana i zaskakuj膮co szczeg贸艂owa. Przedstawia艂a kobiet臋 ustrojon膮 w wieniec i pow艂贸czyst膮 sukni臋. W tle malowa艂 si臋 las.
- Cudowne... - wyszepta艂em, nie mog膮c oderwa膰 wzroku od dzie艂a.
- Cahan jest czarownikiem. Przyby艂 tu po tym, jak Leith postanowi艂 dzia艂a膰 na w艂asn膮 r臋k臋. By膰 mo偶e b臋dzie w stanie ci pom贸c. - rzuci艂 jakby od niechcenia m臋偶czyzna.
- Uwa偶asz, 偶e zrobi to za darmo? - zapyta艂em sceptycznie.
- Uwa偶am, 偶e nie. - odrzek艂 z b艂yskiem w oku.
Poczu艂em jak g艂owa zaczyna bole膰 mnie jeszcze bardziej. Wyszed艂em na zewn膮trz. Ch艂opak, kt贸ry mnie tu przyprowadzi艂, Tyree, sta艂 przed domem starszych i otrzymywa艂 reprymend臋 od brodatego jegomo艣cia, z kt贸rym niedawno rozmawia艂em. Obaj zobaczyli mnie. Dzieciak u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, natomiast brodacz dla odmiany spowa偶nia艂. Gestem r臋ki przywo艂a艂 mnie do siebie. Podszed艂em niech臋tnie, unikaj膮c jego spojrzenia.
- Udasz si臋 do lasu? - zapyta艂 mnie, cho膰 z jego oczu i wyrazu twarzy mog艂em wnioskowa膰, 偶e raczej nie mia艂em innego wyj艣cia. Innego wyj艣cia tak偶e nie chcia艂em. Na wszystkich pot臋pionych, tam by艂 m贸j ukochany!
- Jestem my艣liwym – zacz膮艂em, a brodacz przyjrza艂 mi si臋 w uwag膮, nie wiedz膮c do czego zmierzam - ...i nie potrafi臋 pos艂ugiwa膰 si臋 magi膮, cho膰by moje 偶ycie zale偶a艂o od tego. Nie jestem w stanie prze艂ama膰 druidzkich czar贸w.
- Pomy艣leli艣my o tym – odpar艂 m臋偶czyzna – Dostaniesz pomocnika. Jest on czarownikiem, tak jak Leith, jednak pot臋偶niejszym. Nie wa偶yli艣my si臋 u偶y膰 jego zdolno艣ci do z艂amania czar贸w druid贸w, boj膮c sie ich rozjuszy膰. Teraz jednak sprawa mo偶e si臋 raz na zawsze wyja艣ni膰.
Nie wiedzia艂em czy mam si臋 cieszy膰 czy p艂aka膰. Ten ich ca艂y czarownik, Cahan, wywo艂ywa艂 we mnie mieszane uczucia.
- Dobrze. Kiedy b臋d臋 m贸g艂 ruszy膰? - zapyta艂em.
- Z rana. Nie wiem, czy dostali ju偶 wisiorek, kt贸ry mia艂 im przynie艣膰 ich pos艂aniec. Nie wiem te偶, czy Leith nie dopad艂 go pierwszy.
- Przecie偶 nie powa偶y si臋 wej艣膰 do lasu! - zawo艂a艂em.
- On nie, ale jego najemnicy tak. My艣la艂e艣, 偶e jeste艣 jedynym, kt贸rego wynaj膮艂? - zapyta艂 brodacz unosz膮c brwi niemo偶liwie wysoko.
Przekl膮艂em w my艣lach swoj膮 naiwno艣膰. Musia艂em sie zgodzi膰 na propozycj臋 starszyzny. Sam nigdy bym nie zdo艂a艂 przebrn膮膰 przez druidzkie sztuczki. Nabra艂em powietrza i wypu艣ci艂em je bardzo powoli.
- Zgoda. - rzek艂em niepewnie.
M臋偶czyzna u艣miechn膮艂 si臋 sztucznie i po chwili znikn膮艂 w g艂臋bi domu. Tyree, kt贸ry przys艂uchiwa艂 si臋 naszej rozmowie wlepi艂 we mnie swoje szaroniebieskie ocz臋ta i rzek艂 jak najciszej umia艂.
- Uwa偶aj na Cahana. Jest nie藕le zboczony.
Zaniem贸wi艂em. Ten ma艂y nie by艂 jednak takim dzieciakiem, za jakiego go uwa偶a艂em. On tylko za艣mia艂 si臋, widz膮c moj膮 min臋.
- Powodzenia, panie. - rzek艂 z nieudawan膮 sympati膮 i odszed艂 w sobie tylko znanym kierunku.
Spa艂em jak zabity, cho膰 mo偶e nie jest to okre艣lenie na miejscu. Wiedzia艂em, 偶e starsi chc膮 bardziej wykorzysta膰 mnie do w艂asnych cel贸w ni偶 pom贸c mi w odnalezieniu ukochanego. Nie przeszkadza艂o mi to jednak tak d艂ugo, jak d艂ugo oferowali mi swoj膮 pomoc.
Ranek przyszed艂 rze艣ki i zimny, jak zwykle na jesieni. Mia艂em szcz臋艣cie, 偶e nie zanios艂o sie na deszcz. Wyszed艂em w pe艂nym rynsztunku. Na zewn膮trz czeka艂a na mnie para koni i czarownik Cahan. Tu偶 obok niego sta艂 brodacz, i starzec, podtrzymywany przez t臋g膮 kobiet臋.
- Nie jeste艣my w stanie zrobi膰 wi臋cej – rzek艂 zbola艂ym tonem staruszek, opieraj膮c si臋 jeszcze bardziej na damskim ramieniu.
Nic nie odpowiedzia艂em, bo wyra藕nie nie wiedzia艂em co mam m贸wi膰. Atmosfera i tak by艂a napi臋ta. Cahan nie gapi艂 si臋 na mnie i nie robi艂 min. Sta艂 po prostu, g艂aszcz膮c swojego konia.
- Mo偶emy rusza膰. - o艣wiadczy艂em, wsiadaj膮c na konia. M贸j towarzysz uczyni艂 to samo. Chwil臋 potem wjechali艣my las po g艂贸wnym trakcie.











Komentarze
An-Nah dnia grudnia 11 2012 10:27:19
I jak Rainamara nie lubi臋, tak 偶al mi Casiusa po jego znikni臋ciu. Biedak naprawd臋 drania kocha i si臋 o niego martwi i to wyda膰.

Szkoda, 偶e opis wygl膮du Cahana jest tak zdawkowy - i w og贸le opis贸w nadal ma艂o, cho膰 liczy艂am na co艣 wi臋cej. Za to fabu艂a si臋 rozwija.
raystar2110 dnia grudnia 11 2012 16:19:54
Nie chc臋 si臋 usprawiedliwia膰, ale to opowiadanie ma ju偶 troch臋 czasu i nie chcia艂o mi si臋 edytowa膰 pocz膮tku... Ale chyba si臋 rozwija w dalszych rozdzia艂ach smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa U縴tkownika

Has硂



Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem?
Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.

Zapomniane has硂?
Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze sta艂e, cykliczne projekty



Tu jeste艣my
Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemno艣ci膮 艣ledz臋 Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpud艂a :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, je艣li kto艣 tu zagl膮da i chce wiedzie膰, co porabiam, to mo偶e zajrze膰 do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z r贸偶nych przyczyn staram si臋 by膰 optymist膮, wi臋c b臋d臋 trzyma艂 kciuki 偶eby uda艂o Ci si臋 odtworzy膰 to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro s艂ysze膰, Jash. Wprawdzie nie czyta艂em Twojego opowiadania, ale szkoda, 偶e nie doczeka si臋 ono zako艅膰zenia.

Archiwum