The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 23 2024 22:44:56   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Odwilż 4


Z dedykacją dla An-Nah i Greed


Kastiel 2 „Babę zesłał bóg”

Za Kajem oglądały się rzesze ludzi. Zdawał sobie sprawę, że się na niego gapią, ale nie wydaje mi się, by wiedział, czym to było spowodowane. No cóż.. Był niezaprzeczalnie ładny, ale to nie do końca o wygląd chodziło. Sprawiał wrażenie pewnego siebie, niebezpiecznego chłopaka. Do tego ubierał się tak, że trudno było to spojrzenie od niego oderwać: nawet jeśli jego styl nie przypadał komuś do gustu, to drażnił na tyle, by nie być obojętnym. Tamtego dnia, zanim wyszliśmy na zapiekankę, Kaj poszedł do szatni i wrócił zupełnie odmieniony. Sam byłem zaskoczony, że go w ogóle rozpoznałem. Miał na sobie bluzkę z trójkątnym dekoltem odsłaniającym obojczyki i połowę mostka, przylegające do ciała pomarańczowe spodnie, czarną, skórzaną kurtkę i czarne buty ze złotymi, sterczącymi we wszystkie strony ćwiekami. Do tego czarno – białą arafatkę i kolczyki: węże w uszach, kulki pomiędzy oczami i nad górną wargą. Wyglądał obłędnie, szczególnie na moim tle, bo ja nie miałem na sobie nic interesującego. Szedł obok mnie, ignorując powłóczyste spojrzenia, jakie rzucali mu mijani po drodze osobnicy obu płci.
- Gapią się na ciebie – skomentowałem, ciekawy jego reakcji.
- Raczej na nas – odpowiedział prosto i zupełnie bez kpiny – Wysoki, elegancki facet i jakiś emo-rockowy szczyl. Stanowimy zabawny kontrast – Popatrzyłem na niego zdumiony. Nie byłem pewien czy się droczy, czy rzeczywiście tak nas postrzega.
- No cóż... Następnym razem będę musiał dopasować się do ciebie strojem – rzuciłem. Wyszedłem prosto z biura. Miałem na sobie granatowy płaszcz do połowy uda, ciemne dżinsy, szary sweter ze wzorem warkocza i koszulę w niebieską kratę. Zatrzymaliśmy się na pasach. Z prawej strony z mroków nocy wyłaniał się Wawel. O dziwo podobał mi się sposób, w jaki był oświetlony. Spojrzałem w końcu na Kaja, stojącego po mojej lewej i złapałem go na tym, że mi się przyglądał.
- Kas...Kto ci powiedział, że będzie jakiś następny raz? - spytał poważnie, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Nikt mnie nigdy nie nazwał takim zdrobnieniem. Dla większość ludzi pełna forma użytego przez chłopaka imienia już była zdrobnieniem.
- Mam takie przeczucie – zażartowałem.
Spojrzał na mnie nie kryjąc irytacji, ale nie skomentował. Zmarszczył tylko brwi, wycofując się. Nie chciałem go drażnić, przynajmniej nie aż tak... Okazywało się, że chyba nie był tak wojowniczy, na jakiego pozował.
- Moim znajomym spodobał się lokal, pewnie będziemy zaglądać – uściśliłem, żeby go bardziej nie denerwować.
Pociągał mnie i co tu dużo kryć, miałem na niego ochotę. Ale przede wszystkim, ciekawił mnie. Był w nim i duch walki i bezbronność, siła i łagodność: z wyglądu dzieciak, ze spojrzenia facet po przejściach. Było w nim coś, co mnie przyciągało. Inaczej nie włóczyłbym się z nim w środku nocy. Aż taki głodny nie byłem.
- O kurwa! - wyszeptał nagle Kaj i aż przystanął, wpatrując się gdzieś przed siebie. Nie byłem pewien, co go tak hm...zaintrygowało. Nagle złapał mnie za płaszcz i pociągnął w bok. Przemknęliśmy szybko i schowaliśmy się za słup przystanku. To znaczy Kaj się schował, bo ja co bym nie zrobił to i tak byłoby mnie widać. Z zainteresowaniem obserwowałem przechodzący obok tłumek, zastanawiając się przed kim chowa się mój towarzysz. Bo przecież nie bawił się w chowanego bez powodu.
- Poszli już? - zapytałem z rozbawieniem. Dopiero wtedy popatrzył na mnie, zażenowany.
- Przepraszam... - powiedział, spojrzał raz jeszcze w stronę Wawelu i odetchnął, uspokojony. - Mam specyficzną rodzinę. Nie chciałbym spotkać żadnego z nich dzisiaj – wyjaśnił. Pomyślałem sobie, że być może nie wiedzą o jego orientacji, bywali ludzie, którzy istnieli bez fejsbuków i innych tego typu wynalazków. Może jakimś cudem ta wiedza ich ominęła, dlatego tak zareagował. A może wręcz przeciwnie, wiedzieli i źle reagowali widząc go w towarzystwie mężczyzn.
- Jak myślisz, żołnierzu, teren bezpieczny, czy zostajemy w okopach? - zażartowałem. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Odwzajemniłem uśmiech, patrząc z zachwytem na jego pełne radości oczy.
- Melduję posłusznie, że teren bezpieczny, panie generale! - odparł. Co ja bym zrobił z takim rezerwistą – pomyślałem, patrząc na niego. Być może za dużo dało się wyczytać z mojego spojrzenia, bo uciekł wzrokiem, speszony. W ciągu dalszej drogi nie patrzył już na mnie, mówił też niewiele. Próbowałem wciągnąć go do rozmowy, ale odpowiadał mi półsłówkami. Ożywił się dopiero przy Okrąglaku, dużym budynku na placu na krakowskim Kazimierzu, z mnóstwem okienek z zapiekankami. Stanęliśmy w kolejce. Kajetan rozchmurzył się w końcu i zaczął mi opowiadać o tej dzielnicy, co chwila robiąc jakąś kąśliwą uwagę.
- Gdyby w moim barze był taki syf, jak w niektórych miejscach tutaj, to bym zmienił pracowników. A tu...albo mają wtyki w sanepidzie, albo u któregoś boga...sam nie wiem – ironizował, a ja śmiałem się jak wariat, bo uwielbiałem takie poczucie humoru. Poza tym okazywało się, że światopogląd religijny ma zbliżony do mojego. Nagle złapał mnie za rękaw płaszcza, wpatrując się gdzieś w stronę miejsca, z którego przyszliśmy. Skulił się, obszedł mnie dookoła, chowając się za mną.
- No jak to jest możliwe? - powiedział półgłosem, zza moich pleców – Czy ja mam jakiś pierdolony nadajnik? - warknął. Odwróciłem się twarzą do niego. Domyśliłem się, że znowu się przed kimś chowa. Nagle zorientował się, że mnie dotyka, bo odskoczył jak oparzony.
- Sorry – wybełkotał. Już miałem skomentować, gdy zaświdrowały mi w uszach dwa dość wysokie głosy.
- Kaj! Nie chowaj się i tak cię widać! - usłyszałem. Chłopak ukrył twarz w dłoni.
- Za jakie grzechy... - wymamrotał, westchnął i stanął obok mnie. Odwróciłem się w końcu, z mieszanką rozbawienia i ostrożności.
- Kajetan, słoneczko, jak się masz? - zaszczebiotała pierwsza z dziewczyn. Obie były mniej więcej wzrostu Kaja, z tym, że jedna była blondynką z długimi włosami, druga szatynką z fryzurą podobną do tej, jaką miał Kaj: wielką grzywą włosów przysłaniającą jej pół twarzy.
- Śledzicie mnie, czy co? - warknął chłopak.
- Jakbyśmy śmiały – odpowiedziała ta sama dziewczyna – Ina – przedstawiła się, wyciągając do mnie rękę. Uścisnąłem jej dłoń, by po chwili siłować się z drugim dziewczęciem. Ta to dopiero miała krzepę w pięści! - Lena – powiedziała, ale spojrzenie miała zupełnie inne, niż ta pierwsza. Poważne, czujne, oceniające. Bardzo podobne do tego, jakim mnie od czasu do czasu częstował Kaj.
- To jest Kastiel, tak, ten sam, co w barze, tak, nic mi nie jest, tak, możecie już iść, papa – warknął Kaj. Popatrzyłem na niego zdziwiony.
- Zamówiliście już coś? - zapytała Lena, wpatrując się wciąż we mnie.
- Jeszcze nie, straszne tu kolejki – skomentowałem. Nie wiedzieć czemu dziewczyny wymieniły ze sobą szybkie spojrzenie. Miałem nadzieję, że wypadłem w miarę pozytywnie bo to, że mnie oceniały, było więcej niż prawdopodobne. Tak jak i to, że pewnie dużo zależało od ich oceny. Jednak nie byłbym sobą, jakbym w końcu nie powiedział czegoś nieodpowiedniego, tak więc nie nastawiałem się zbyt optymistycznie. Nie potrafiłem się pilnować poza godzinami pracy i, szczerze mówiąc, nie miałem na to najmniejszej ochoty. Na szczęście nie staliśmy tam zbyt długo, więc nie miałem okazji się zbłaźnić. Lena i Kaj wzięli najbardziej wegetariańską zapiekankę, jaką znaleźli, Ina za to wyrównała brak mięsa na poprzednich, zamawiając wszystkie dostępne jego rodzaje. Zastanawiałem się, jak zareagują widząc u mnie żurawinę i owoce morza.
- O, jakbym Kaja widziała, jak ma fazę na dziwne żarcie – skomentowała Inka, a Lena zażądała kawałka dla siebie, z którego pół wręczyła Kajowi. Chłopak unikał mojego wzroku, natomiast dziewczyny wepchały się między nas, zajmując sobą przestrzeń. Ina wzięła mnie pod rękę, puszczając mi ze swojego metra sześćdziesięciu oczko. Odwzajemniłem się tym samym, próbując na szybko przyswoić sobie nowe reguły gry. Zaciągnęły nas na ulicę Szeroką, usadziły na murku przy Synagodze, tym razem pozwalając mi siąść przy nim.
- Dobrze, że byłeś na miejscu – zaczęła Lena.
- Drobiazg – powiedziałem po prostu. Znowu na mnie patrzyła. Zaczynało świtać i coraz wyraźniej widziałem moje nowe znajome.
- Dziewczyny... - rzucił Kaj, ostrzegawczym tonem.
- No co? - odpowiedziała Inka, uśmiechając się szeroko – Przecież jestem grzeczna!
- Na razie...- chłopak rzucił mi przepraszające spojrzenie.
- Nie rób z nas demonów! Potem będzie mówił, że masz siostrę wariatkę i piękną przyjaciółkę! - zaczęła się śmiać, chichotając. Lena parsknęła.
- Ty chyba chciałaś u mnie spać dzisiaj? - rzuciła swobodnym tonem.
- No dobrze, obie piękne ale siostra wciąż wariatka! - zaczęła się śmiać na dobre, ocierając w końcu łzy z uciechy.
- A ja widzę dwie wariatki, z tym, że obie piękne – palnąłem pierwsze, co mi na myśl przyszło. Cała trójka popatrzyła na mnie zaskoczona. O żesz... Znowu dałem ciała. I nagle wszyscy zaczęli się śmiać, łącznie z Kajem.
- Ale was podsumował! - skomentował Kaj, gdy już się nieco uspokoił. Jego mój tekst rozbawił chyba najbardziej. Jako ostatni skończył jeść i oparł ręce po obu stronach swojego ciała, machał nogami, bujał się w przód i w tył. Wyglądał przy tym jak niegrzeczny przedszkolak, sama słodycz. Był zdecydowanie mniej spięty w towarzystwie dziewczyn. Złapałem się na tym, że byłem o to nieco zazdrosny.
- Kajetan! Poznałeś kogoś, kto ma poczucie humoru, jak to się mogło stać?
- Ina, raz na parę lat uda mi się poznać jakiegoś czubka, sama powinnaś wiedzieć o tym najlepiej! - odgryzł się chłopak. Powoli zaczynałem się orientować w układach pomiędzy nimi. Obie były do niego podobne, ale to Lena była jego siostrą, Inka musiała więc być przyjaciółką.
- No rzeczywiście, jeśli zgodził się gdzieś z tobą łazić po nocy to zdrowy psychicznie nie jest!
- I kto to mówi? - parsknęło rodzeństwo jednocześnie, dodatkowo Kaj posłał Ince buziaka.
- Ratuj mnie! - zawyła Ina, rzucając mi się na szyję – Śmieją się ze mnie! - Złapałem ją więc wpół, wziąłem na ręce i odwróciłem się bokiem do rodzeństwa. Inka na początku zesztywniała, dość szybko się przystosowała, obejmując mnie.
- Uratuję cię księżniczko, przed zakusami złych rycerzy, jakem smok! - wymruczałem basem. Lena zerwała się z ławki, porwała jakąś witkę z pobliskiego krzaka i stanęła w pozycji bojowej, machając gałązką przede mną.
- Oddawaj księżniczkę, wielki jaszczurze! - zawyła.
- Ej, ona mówi do ciebie, czy do mnie? - zapytałem Inę, a ta zaczęła rechotać jak szalona. Kajetan mało co nie spadł z murka, tak się śmiał. Lena również parsknęła, zginając się w pół. Ja jako tako się trzymałem, nie wypadało śmiać się za bardzo z własnego żartu. Jacyś ludzie przedreptali drugą stroną ulicy, patrząc na nas jak na wariatów. Dotarły do nas strzępki ich rozmowy, bo akurat nieco nam przeszło.
- Ty, może zapytamy co pili i będziemy tego unikać? - zakpił jakiś chłopaczek w błyszczącej, niebieskiej kurtce.
- Ja bym chętnie kupił to samo – odpowiedział jego towarzysz, śmiejąc się. Znowu parsknęliśmy. Ina wyprężyła się w moich ramionach i zawołała, machając za nimi:
- Zapraszamy! My tak mamy na trzeźwo!
- Nie dzisiaj! - odkrzyknął jeden z nich. Lena rozejrzała się, sprawdzając teren na wypadek kolejnych gapiów, i smagnęła mnie tą witką po ramieniu. Skrzywiłem się. Pewnie ślady po uderzeniach Kaja dawały o sobie znać.
- Smok jednak odda księżniczkę i wróci po rycerza – podałem Lenie Inkę, a ta, ku mojemu zaskoczeniu, odebrała ją. Jeszcze mi język na odchodnym pokazała. Znowu parsknąłem śmiechem.
- Boli cię to ramię? - zapytał nagle Kaj. Widocznie musiał zauważyć moją reakcję na lekkie przecież uderzenie Leny. Widząc jak jego siostra doskonale radzi sobie z noszeniem i usadzaniem Inki na murku byłem pewien, że mogło być dużo, dużo mocniejsze.
- Jakie ramię? - zapytała Lena.
- Oberwałem trochę w tej knajpie – powiedziałem, zanim Kaj zdążył się odezwać. Przecież nie było różnicy pomiędzy tym, czy dostałem od napastnika, czy od niego. Rzucił mi długie, badawcze spojrzenie. Miał niesamowite oczy.
- To przepraszam, nie chciałam, żeby cię bolało – powiedziała Lenka poważnie, a ja aż uśmiechnąłem się na widok jej miny.
- Daj spokój, to nic. Przejdzie za parę dni, to tylko stłuczenia.
- A wy wiecie, jakie on ma mięśnie?! - wtrąciła nagle Inka, rozładowując sytuację – Kaj, jeśli on ci się znudzi, to ja go mogę wypożyczyć? Mogę, mogę?
- A bierz! - parsknął chłopak.
- A ja się wcale nie dam! - odpowiedziałem, przesiadając się tak, by pomiędzy sobą a dziewczynami mieć Kaja.
- Boisz się kobiet? - Ina uśmiechnęła się drapieżnie, wstając z murka i stając naprzeciwko mnie. Chwyciłem Kajetana za ramiona i lekko go przesunąłem tak, żeby mnie częściowo zasłaniał. Co do kobiet, to rzeczywiście nie przepadałem za większością. Najczęściej kojarzyły mi się z moją matką, a takiej rodzicielki czy partnerki nie życzyłbym nawet wrogowi. I w tym momencie coś musiało ulecieć mojej uwadze: bo Lena bardzo szybko znalazła się obok Iny, obie natomiast zaczęły się w napięciu wpatrywać w Kaja.
- Nic mi nie jest – warknął chłopak po chwili. Odsunął się ode mnie, skulił nie patrząc na nikogo. Dziewczyny przeniosły wzrok na mnie, zapewne nie wiedząc ile mogą mi powiedzieć i ile wiem.
- Słuchaj – Lena zaczęła powoli – Pożegnamy się już. Zabierzemy Kajetana do domu. Wpadnij do „Master plan” na tygodniu, będę w środę i czwartek po dziewiątej, chętnie wypiję z tobą piwo – nie zdążyłem nic odpowiedzieć bo Kaj zerwał się z murku.
- Nigdzie się z wami nie wybieram, Lena. Wracam do siebie. Sam – podkreślił ostatnie słowo. Był wściekły. Dziewczyna chwilę mierzyła się z nim wzrokiem, w końcu skapitulowała. Ale jej mina nie świadczyła o tym, że to była kapitulacja całkowita.
- Zadzwonię za dwie godziny. Jeśli nie będzie cię w domu, jeśli nie odbierzesz, wyślę do ciebie Karola. Akurat będzie wracał z nocnej zmiany – powiedziała zimno – Wiem kto dzisiaj był w „Master”, nie przeginaj, bo coś się stanie! - warknęła.
- Kaj, nie daj się martwić, no... - dodała Inka łagodnie – odprowadzimy cię.
- Nie chcę... - westchnął chłopak, podnosząc w końcu wzrok – Serio nic mi nie jest. I nic mu nie zrobię, o ile przestanie mnie miziać – warknął, patrząc na mnie zmrużonymi ze złości oczami.
- Nie przesadzaj – powiedziałem – najwyżej ci zwieję – wstałem i popatrzyłem na niego z mojego metra osiemdziesięciu paru – Poza tym, jakbym chciał cię w tym momencie miziać, uwierz mi, reagowałbyś zupełnie inaczej – palnąłem bez namysłu.
- Chciałbyś! - parsknął Kaj, ale uśmiechnął się kącikiem ust, w sposób podobny do tego, który widziałem jeszcze w barze. No w końcu! Cały ten szalony spacer czekałem, by zobaczyć cień tego, co prezentował w knajpie. Zdawałem sobie sprawę, że w pracy grał, szczególnie przed nowo poznanymi. Ale byłem przekonany, że część tej gry musiała wypływać z jego prawdziwej natury. Jego siostra spojrzała na mnie, zaskoczona.
- No to my może pójdziemy? - powiedziała Ina, chichotając – Coś czuję, że zbędne jesteśmy, Lenka.
- No nie wiem...- odpowiedziała tamta, patrząc na mnie tak, jakby starała się wyczytać jak bardzo niebezpieczny byłem dla jej brata.
- Spokojnie... - Kaj wystawił jej język – zadzwonię jak wejdę do domu. Ale zdajesz sobie sprawę, że to będzie szósta rano?
- Spoko, masz dyspensę na ewentualne obudzenie mnie! Ale jeśli nie zadzwonisz pamiętaj, że czeka cię telefon od wkurzonej siostry i wizyta zmęczonego i jeszcze bardziej wkurzonego brata!- uśmiechnęła się, wciąż jednak zerkając na mnie nieufnie.
- Jeśli dorabiasz budzeniem na żądanie, to możesz obudzić i mnie, ale tak koło południa poproszę. Po takiej nocy równie dobrze mogę obudzić się po czternastej i zmarnuje cały dzień – powiedziałem do Leny, wyciągając wizytówkę i na jej odwrocie wypisując swój prywatny numer. Wzięła kartonik, obejrzała z obu stron i zapytała:
- Skąd wiesz, że nie obudzę cię o ósmej? - zrobiła przy tym minę niewiniątka, ale wyczuwałem w jej głosie groźbę. Wiedziałem, że jeśli choćby włosek przeze mnie spadnie z Kajetana, a miałem ochotę żeby spadło z niego dużo więcej, to będę miał z nią do czynienia.
- No cóż, podejmę to ryzyko – odpowiedziałem, wzdychając ciężko.
- Ojej, to już wiemy, skąd masz te mięśnie! - zawołała Ina, wyrywając kartonik z dłoni Leny. Poszarpały się chwilę, aż siostra Kaja przejęła trofeum, z miną zwycięscy krzycząc „Moje!”. Dałem Ince kolejną wizytówkę, miałem tego trochę przy sobie.
- Firma remontowo – budowlana? Architektura wnętrz? To twoje imię i nazwisko? Jesteś szefem? - padły kolejne pytania.
- Cztery razy na tak – odpowiedziałem. Ina z Leną zadawały ich jeszcze trochę, mniej lub bardziej osobistych. Najśmieszniejsze z nich dotyczyły tego, gdzie wyrobiłem sobie mięśnie. Zacząłem wymieniać części ciała, na których wieloletnia praca na budowie te mięśnie rzeczywiście pomogła rozwinąć i dziewczyny znowu pokładały się ze śmiechu. Rozstaliśmy się na placu Wolnica. Kaj wypytał mnie o adres, stwierdzając że pokaże mi drogę powrotną. Odetchnąłem z ulgą, wciąż słabo znałem topografię miasta. Tym razem to ja zacząłem opowiadać. Zacząłem od tego, że firmę założyłem lata temu, po tym, jak kilka wcześniejszych przepracowałem na budowach w całej Europie. Na razie wolałem się nie chwalić tym, że nie miałem innego wyjścia, skoro rodzina mnie wyklęła za pederastię, jak to ładnie określił mój ojciec. Pochwaliłem się tym, że całkiem nieźle nam idzie, że otworzyliśmy nowy oddział w Krakowie, że jako nieliczni współpracujemy z architektami wnętrz i zieleni.
- Masz bardzo wszechstronną firmę – podsumował chłopak, a ja się ucieszyłem, że jednak mnie słuchał – Wybacz to całe zamieszanie z Iną i Leną – kontynuował – Jak byliśmy przy Wawelu widziałem Julka, Irka i Lenę, miałem nadzieję, że nas nie zauważyli. Ale pewnie Lenka nas wypatrzyła...
- Julka i Irka? - zapytałem zaskoczony. Słyszałem o Karolu, natomiast te imiona nie rzuciły mi się w uszy.
 Moich braci. Mam trzech braci i siostrę – odparł ciepłym głosem – No i Inę, jest jak druga siostra – Nie wiedziałem czym jest posiadanie tak licznej rodziny. Sam miałem tylko młodszego brata i rodziców. Ale moja rodzina była tak... niezdrowa, że o takim cieple jakie słyszałem w jego głosie, nie mogło być mowy. Z wyglądu byłem podobny do ojca, odziedziczyłem jego wzrost, rudawy odcień włosów, mocno zarysowaną szczękę. Tyle, ze byłem bardziej barczysty i umięśniony, ostatnie jedenaście lat życia spędziłem pracując głównie fizycznie, podczas gdy on kisił się za prokuratorskim biurkiem. Za to mój brat urodę odziedziczył raczej po matce, był ode mnie niższy, szczuplejszy, delikatniejszej budowy. Niestety miał też po niej słabą psychikę, podczas gdy ja charakterem wdałem się raczej w ojca, będąc tak samo jak on upartym, wytrwałym i pewnym swoich decyzji. I tutaj pojawiał się mały problem. Już w barze wiedziałem czego chcę. Kajetan był idealny: piękny, zabawny, zagadkowy, ciekawy... Nie mogłem oderwać od niego oczu, ale też wzbudzał we mnie instynkt opiekuńczy, co raczej mi się nie zdarzało. Wiedziałem jednak, że się mnie boi, strach nauczyłem się rozpoznawać już jako małe dziecko. W mojej rodzinie strach dorosłego oznaczał cierpienie dziecka. Moja matka najpierw bała się odejścia ojca, a potem nie było rzeczy, materialnej czy nie, która by jej nie paraliżowała. Przypominałem jej ojca więc na mnie wyżywała się znacznie mniej niż na Arku. Chociaż to ja byłem częściej bity. Nad nim znęcała się psychicznie. Dlatego wyczuwałem wszelkie odmiany strachu, znałem całe ich spektrum. Wiedziałem, że muszę powściągnąć swój temperament i poczekać na Kaja. Coś mi mówiło, że było warto...
- Zamieszanie z twoimi dziewczynami było naprawdę zabawne, Kaj. Nic tylko pozazdrościć ci rodziny.
- Wiem, uwielbiam ich – uśmiechnął się, znowu mając i w głosie i w oczach to ciepło. Pomyślałem wtedy, że chciałbym, aby mówił tak i o mnie. Zaskoczyło mnie to zupełnie. Z reguły byłem dużo ostrożniejszy, znacznie wolniej wchodziłem w relacje z mężczyznami, niż miało to miejsce w jego przypadku. - Moje baby często są bardzo przydatne. Jesteśmy na miejscu – rozejrzałem się zdziwiony. Rzeczywiście staliśmy przy kamienicy, gdzie wynająłem mieszkanie.
- Ja pierdolę, ale jest późno... - westchnął Kaj, a ja aż się skrzywiłem.
- Ale z ciebie wulgarny dzieciak – powiedziałem z przekąsem.
- Tylko nie dzieciak! - odpowiedział, śmiejąc się – Za to tobie nie zdarza się powiedzieć nic wulgarnego. To jest dopiero dziwne! - zadrżałem na samą myśl, że mógłbym powiedzieć cokolwiek, co zostało uznane za tak zwane „brzydkie słowo”. Matka mnie skatowała nie raz za to, że w okresie buntu przeciwko niej odważyłem się powiedzieć „cholera”...
- Dobranoc i dziękuję za spacer – powiedziałem i już miałem wchodzić w bramę, gdy powstrzymał mnie jego głos.
- A wizytówka? To nie fair, będą się ze mnie zbijać, że ja nie dostałem – uśmiechnąłem się pod nosem.
- Daj rękę – powiedziałem. Z wahaniem wyciągnął w moją stronę dłoń – Mogę? - zapytałem, zawisnąwszy nad jego ramieniem z długopisem w ręce.
- Możesz – oczy znowu mu się śmiały. Miałem nadzieję, że go to rozbawi. Napisałem mu mój numer telefonu. Ani razu się nie skrzywił, chodź moje narzędzie pisarskie zbuntowało się i musiałem mu dość silnie ryć w skórze. Chciałem się wycofać z tego pomysłu, ale popatrzył na mnie z politowaniem i kazał kontynuować.
- Masz wysoki próg bólu – skomentowałem zdziwiony.
- Wyuczony – odparł półgłosem, odpływając gdzieś myślami. Nie skomentowałem tego.. bo i po co. Coś mi mówiło, że sam się bólu nie nauczył.
- Dobranoc i jeszcze raz dziękuję – powiedziałem na odchodnym. Uśmiechnął się na do widzenia jednym z tych uśmiechów obejmujących jego oczy. Jak tylko zamknąłem za sobą drzwi poszedłem pod prysznic. Zimny prysznic... Był mi naprawdę bardzo potrzebny, jeśli zamierzałem utrzymać na wodzy swój temperament.











Komentarze
Greed dnia lutego 02 2013 21:01:06
Śmieję się za każdym razem, kiedy czytam ten rozdział. Ale nie dlatego, że jest zły, wręcz przeciwnie, jest zabawny, luźny, bez zbędnego patosu, dialogi są interesujące (i wcale nie jest ich zbyt wiele, poza tym wnoszą dużo do samej treści), a żarty czwórki bohaterów - no genialne smiley. Jesteś ciekawa wszystkiego, co będzie dalej, a przede wszystkim, czy Kaj skorzysta z numeru, który Kas zapisał na jego ręku! Bo, oczywiście, mam nadzieję na wielki happy end! Świetny był moment z chowaniem się za Kasem smiley (co już ci zresztą mówiłam), oraz z mizianiem ( w ogóle, to ja bardzo lubię samo słowo: miziać, taki mały fetysz) i zabawą w rycerzy i księżniczki. I smoki. No dobra, wychodzi na to, że wszystko mi się podobało... Było zabawnie, więc czekam na więcej, bo zaciekawiłaś mnie!
Czekam i tęsknię, a Tobie życzę mnóstwa pomysłów i czasu, i pomysłów smiley
Greed dnia lutego 02 2013 21:01:35
Aha, i dziękuję za dedykację smiley
naru dnia lutego 03 2013 00:23:59
Coraz lepiej i ciekawiej sie robi, na razie mamy ten wesoly nastroj, poznawania osoby, zabawy, paplanie glupot jak zauwazyla greed, lecz mnie zainteresowaly ich raczej niedopowiedzenia i niedomowienia, ktore zapowiadaja grozna burze z piorunami, oj bedzie sie dzialo, bo jednak u obu sa jakies sekrety i tajemnice do odkrycia, ktore wydaje mi sie do najmilszych nie beda nalezec ...
Floo dnia lutego 03 2013 13:30:50
Och z każdym kolejnym rozdziałem zakochuje się w tym opowiadaniu coraz bardziej smiley
Bardzo mi się podoba ta lekka atmosfera która jednak widocznie skrywa coś głębszego. Każdy z nich skrywa mroczna przeszłość, każdy z nich stara się ukryć swoje prawdziwe JA i pokazać się takim jakim pokazuje się innym.
Podobało mi się to jak dziewczyny zareagowały gdy złapał Kaja, wystraszyły się, czekały na wybuch a to nic, i to zawieszone w powietrzu pytanie "o co chodzi?". Podoba mi się to że czytelnik nie dostaje na talerzu wszystkich odpowiedzi tylko powoli się do nich trzeba dokopać. Mimo tylu wiadomych, wciąż brakuje kawałków w układance smiley

Okej, lepiej już kończę bo się chyba zamotałam. Jednym słowem bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, i na kolejne tajemnice smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 100% [2 Gosw]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [adnych gosw]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum