艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Tatua偶e |
Byakuya niespiesznie 艣ci膮gn膮艂 kapita艅skie haori, z艂o偶y艂 dok艂adnie i schowa艂 do skrzyni, to samo zrobi艂 z rodow膮 szarf膮. Si臋gn膮艂 do keisenkan贸w we w艂osach.
- Zostaw je – poprosi艂 Renji.
Kapitan zerkn膮艂 przez rami臋 na siedz膮cego na 艣rodku pokoju porucznika. Zostawi艂 ozdoby. Ze stolika, przy kt贸rym zazwyczaj pisa艂, wzi膮艂 jeszcze buteleczk臋 z atramentem i p臋dzel do kaligrafii. Dopiero wtedy podszed艂 do czerwonow艂osego, po drodze wyci膮gaj膮c szczup艂e ramiona z r臋kaw贸w kosode.
- Przodem do mnie – odezwa艂 si臋 ponownie Renji, nie mog膮c oderwa膰 wzroku od swojego p贸艂nagiego kapitana. Wci膮偶 nie m贸g艂 uwierzy膰, 偶e to wszystko dzieje si臋 naprawd臋.
A jednak. Kuchiki kl臋kn膮艂 przed nim. By艂 tak blisko, 偶e porucznik doskonale widzia艂, jak spokojnie unosi si臋 jego klatka piersiowa.
Prze艂kn膮艂 艣lin臋, 偶eby samemu si臋 uspokoi膰. Czu艂, gdy si臋ga艂 po p臋dzel, 偶e dr偶y mu r臋ka, ale gdy zanu偶y艂 go w atramencie, to my艣la艂 tylko o zadaniu do wykonania. Pi臋knym zadaniu.
Byakuya widzia艂, jak emocje jedna po drugiej przelatuj膮 przez wytatuowan膮 twarz czerwonow艂osego. Najpierw niepewno艣膰, strach nawet, potem pr贸by uspokojenia. Lecz gdy poczu艂 delikatne dotkni臋cie p臋dzla na swojej piersi, na twarzy Renjiego by艂o czyste skupienie. Takie, jakie osi膮ga fechtmistrz podczas walki. Sam si臋 zdziwi艂, nie podejrzewa艂 swojego porucznika, o takie umiej臋tno艣ci.
Tymczasem na jego jasnej sk贸rze powoli powstawa艂 precyzyjny wz贸r – kwiat o ostrych p艂atkach. U艣miechn膮艂 si臋 ledwo zauwa偶alnie, p艂atki jak ostrza Senbonzakury. Czu艂 na sk贸rze ch艂贸d atramentu i ciep艂y oddech Renjiego, spokojny i miarowy. Zamkn膮艂 oczy delektuj膮c si臋 chwil膮.
Namalowa艂 ostatni p艂atek nieco ni偶ej. Odchyli艂 si臋 na chwil臋, by przyjrze膰 si臋 swojej dotychczasowej pracy. czarny wz贸r na niemal偶e bia艂ej piersi. Wygl膮da艂 troch臋 jak dziura w piersi Pustego. Zerkn膮艂 na chwil臋 na twarz swojego kapitana, na przymkni臋te powieki, delikatnie rozchylone usta. Na martwy spok贸j maluj膮cy si臋 na niej. Otrz膮sn膮艂 si臋 z tych my艣li, nie na tym powinien si臋 skupi膰. Pochyli艂 si臋 ponownie nad jasna sk贸r膮, jak malarz nad swoim p艂贸tnem.
Swoim.
Nie przy艂o偶y艂 p臋dzla – poczeka艂, a偶 minie dreszcz, kt贸ry przeszed艂 mu po sk贸rze. W tej chwili Byakuya nale偶a艂 do niego. By艂a to my艣l bardziej podniecaj膮ca, ni偶 by si臋 spodziewa艂. Prze艂kn膮艂 艣lin臋 i wr贸ci艂 do pracy. Jednak nie potrafi艂 pozby膰 si臋 my艣li – jego Byakuya, tylko jego.
Co艣 si臋 zmieni艂o, przez t臋 kr贸tk膮 chwil臋, gdy p臋dzel nie dotyka艂 jego sk贸ry. Nie potrafi艂 tego nazwa膰. Powietrze by艂o inne, naelektryzowane, jak na chwil臋 przed burz膮. Oddech Renjiego sta艂 si臋 cieplejszy, gor膮cy wr臋cz i szybszy. Zerkn膮艂 na niego spod wp贸艂przymkni臋tych powiek. Wci膮偶 skupiony, jednak w jego spojrzeniu pojawi艂a si臋 szczera fascynacja, g艂贸d niemal偶e. Zamkn膮艂 ponownie oczy. Czu艂, jak p臋dzel wspina si臋 wzd艂u偶 jego mostka w drobnej, 艂agodnej spirali – jak pn膮cza. Rozdziela艂y si臋 przy z艂膮czeniu obojczyk贸w, tutaj te偶 we wg艂臋bieniu pojawi艂 si臋 kolejny ostry p艂atek. Pn膮cza pow臋drowa艂y na boki, najpierw w jedn膮, potem w drug膮 stron臋. Us艂ysza艂, jak Renji przesuwa si臋 na bok.
Chwyci艂 go za d艂o艅.
Byakuya otworzy艂 gwa艂townie oczy zdziwiony nag艂膮 reakcj膮 swojego cia艂a na ten pierwszy tego wieczoru dotyk. Sk贸ra Renjiego p艂on臋艂a i elektryzowa艂a. Serce zacz臋艂a bi膰 jeszcze nie szybciej, ale mocniej. Wzi膮艂 g艂臋bszy oddech, by chocia偶 odrobin臋 si臋 uspokoi膰, ale nie da艂o si臋. Nie kiedy Renji uwi臋zi艂 jego d艂o艅 w mocnym, pewnym u艣cisku. Widzia艂 jak wz贸r oplata rami臋 i schodzi w d贸艂, wok贸艂 nadgarstka, d艂oni i 艣rodkowego palca. To by艂a tylko linia atramentu na sk贸rze, a mimo to czu艂 si臋 zwi膮zany. Obliza艂 nagle wyschni臋te wargi. Zwi膮zany. Ta my艣l wywo艂a艂a dreszcz, kt贸rego 藕r贸d艂o znajdowa艂o si臋 gdzie艣 w podbrzuszu.
Trzyma艂 delikatn膮 d艂o艅 blisko twarzy, by precyzyjnie namalowa膰 p艂atki na smuk艂ych palcach. Mia艂 ochot臋 je poca艂owa膰, zobaczy膰, jak smakuj膮. Powstrzyma艂 si臋 w ostatniej chwili.
Mu艣ni臋cie warg na czubkach palc贸w.
Renji wsta艂 i przeszed艂 za plecami kapitana na drug膮 stron臋. Przez sekund臋 widzia艂 swoj膮 d艂o艅 chwytaj膮c膮 ciemnie w艂osy, szarpni臋ciem odchylaj膮c膮 g艂ow臋, ods艂aniaj膮c gard艂o. Przymkn膮艂 oczy i prze艂kn膮艂 艣lin臋. Jeszcze nie sko艅czy艂 swojej pracy. Obj膮艂 d艂oni膮 drobny nadgarstek i poci膮gn膮艂, unu偶onym w atramencie p臋dzlem, lini臋 symetryczn膮 jak na poprzednim ramieniu.
Nie patrzy艂 na Renjiego i na jego dzie艂o, wystarcza艂o, 偶e je czu艂. Pr贸bowa艂 odnale藕膰 opami臋tanie w ciszy nocnego ogrodu, widocznego w szczelinie drzwi, ale silnej d艂oni trzymaj膮cej jego nadgarstek, nie da艂o si臋 zignorowa膰. Czu艂, 偶e w przyspieszonym oddechu, wydobywaj膮cym si臋 z niego przez rozchylone usta, w galopie serca, powoli traci艂 zmys艂y.
Zostawi艂 rami臋 i usiad艂 z ty艂u, blisko. Jego kolana dotyka艂y bioder drobniejszego m臋偶czyzny. Czu艂 w艂adz臋. Pierwszy raz od kiedy zna艂 kapitana, Renji czu艂 nad nim w艂adz臋. W tej chwili m贸g艂by sobie pozwoli膰 na wiele. Pozwoli膰 sobie? Nie, po prostu wzi膮艂by co mu si臋 nale偶y. Wzi膮艂by wszystko. Jego d艂o艅 ju偶 si臋ga艂a czarnych w艂os贸w, ale znowu si臋 powstrzyma艂 na milimetr przed. Jeszcze nie sko艅czy艂. A zawsze ko艅czy艂, to co zaczyna艂.
Dobrze, 偶e Renji siedzia艂 za jego placami, nie widzia艂 dr偶enia jego w ko艅cu wolnych d艂oni. Ju偶 t臋skni艂, za tym gor膮cym u艣ciskiem, za tym uczuciem w艂asnej s艂abo艣ci. Znale藕膰 si臋 pod czyj膮艣 absolutn膮 w艂adz膮. Podda膰 si臋 dobrowolnie, jak偶e to by艂o kusz膮ce. Czu艂, jak atramentowy kwiat rozkwita na jego karku, szybciej ni偶 ten piersi. Odetchn膮艂 g艂臋biej i ponownie si臋gn膮艂 do keisenkan贸w, tym razem nikt go nie powstrzyma艂. To dobrze. Zacz膮艂 je odpina膰, mo偶e wreszcie b臋dzie si臋 m贸g艂 uspokoi膰. Jednak jego w艂asne ramiona tu偶 przed jego oczami nie pozwoli艂y mu na to. Zbyt dobrze widzia艂 oplataj膮ce je czarne linie. Przygryz艂 warg臋 i odpina艂 ozdoby dalej. Ostro偶nie, by nie przeszkadza膰 siedz膮cemu za jego plecami m臋偶czy藕nie. M臋偶czy藕nie, kt贸ry m贸g艂by w tej chwili chwyci膰 go za kark, zmusi膰 do uk艂onu, zedrze膰 z niego ubranie i... Pierwszy raz w swoim 偶yciu Kuchiki Byakuya, arystokrata i kapitan, chcia艂 b艂aga膰.
Wiedzia艂, 偶e drugi kwiat jest mniej dok艂adny od pierwszego, ale nie potrafi艂 si臋 na nim skupi膰. Ledwo starcza艂o mu samokontroli, by trzyma膰 p臋dzel w d艂oni. Zw艂aszcza, gdy kolejne keisenkany l膮dowa艂y obok na pod艂odze. Jeszcze jeden p艂atek i kolejne pn膮cza. Zaczynaj膮ce si臋 szerok膮 spiral膮 i schodz膮ce w d贸艂 po plecach w coraz w臋偶szych oplotach. Dotar艂 do linii obi. To by艂o za wcze艣nie, 偶eby zako艅czy膰. Szarpn膮艂 bia艂y materia艂, kt贸ry podda艂 si臋 z 艂atwo艣ci膮. Us艂ysza艂 ciche westchni臋cie kapitana. U艣miechn膮艂 si臋 szeroko i 艣ci膮gn膮艂 doln膮 hakam臋 cz臋艣ciowo ods艂aniaj膮c umi臋艣nione, ale nadal delikatne po艣ladki.
Spirala oplot艂a jego kr臋gos艂up, a wraz z nim resztk臋 zmys艂贸w, jaka mu pozosta艂a. Zw艂aszcza gdy wz贸r dotar艂 do ostatniej ko艣ci krzy偶a. Nale偶a艂 do Renjiego, chcia艂 do niego nale偶e膰 jeszcze bardziej, jeszcze intensywniej. Przesun膮艂 d艂onie za siebie, spl贸t艂 palce i z艂膮czy艂 nadgarstki. Chcia艂 krzycze膰. Chyba te resztki dumy, kt贸re mu pozosta艂y, na to nie pozwala艂y.
Przez sekund臋 by艂 zdziwiony, gdy bia艂e d艂onie pojawi艂y si臋 przed jego oczami, ale zaraz potem u艣miechn膮艂 si臋. Nie by艂 pewien, czego chce od niego Byakuya, ale by艂 pewien, czego on chce.
Nic si臋 nie wydarzy艂o, ju偶 chcia艂 zabiera膰 d艂onie. Ju偶 chcia艂 dzi臋kowa膰 Renjiemu za ten wiecz贸r i pochwali膰 jego dzie艂o, ale przepad艂 bez reszty, gdy p臋dzel zakre艣li艂 p臋tle wok贸艂 jego z艂膮czonych nadgarstk贸w i przesun膮艂 si臋 prost膮 lini膮 wzd艂u偶 kr臋gos艂upa do kwiatu na karku, od niego obj膮艂 atramentow膮 obr臋cz膮 smuk艂膮 szyj臋, m膮c膮c tym samym delikatny wz贸r, ale 偶aden z nich w tej chwili o tym nie my艣la艂.
- Jeste艣 m贸j – szepn膮艂 Renji prosto do ucha kapitana. Wpl贸t艂 palce w czarne w艂osy.
By艂 jego.
Szarpn膮艂 d艂oni膮 do ty艂u, wydobywaj膮c z arystokratycznego gard艂a przeci膮g艂e westchnienie. Przylgn膮艂 ustami do mi臋kkich warg, spijaj膮c z nich niezamierzony, ale jak偶e rozkoszny j臋k. Ca艂owa艂 lini臋 szcz臋ki i napi臋t膮 sk贸r臋 tu偶 nad czarn膮 obro偶膮, smakuj膮c i rozkoszuj膮c si臋 tym smakiem. Drug膮 d艂o艅 przesun膮艂 wzd艂u偶 boku, by nie rozmaza膰 艣wie偶ego wzoru na piersi, wsun膮艂 j膮 pod poluzowane obi i zatrzyma艂 si臋 nagle przera偶ony. Kim on by艂, 偶eby w ten spos贸b dotyka膰 kapitana Kuchiki? On - pies z Rukongai? Jedyne co zrobi, to sprofanuje to sacrum swoj膮 obecno艣ci膮.
- Renji – szepn膮艂 Byakuya rozkazuj膮co, wyczuwaj膮c wahanie czerwonow艂osego.
Ten szept wystarczy艂, by pozby艂 si臋 jakichkolwiek w膮tpliwo艣ci. Pu艣ci艂 czarne w艂osy, ale chwyci艂 brod臋, opar艂 g艂ow臋 m臋偶czyzny na swoim ramieniu. Kciukiem wodzi艂 po lekko rozchylonych wargach. D艂o艅 pod hakam膮 przesun臋艂a si臋 na biodro, apotem chwyci艂a w silny u艣cisk kszta艂tny po艣ladek. S艂ysza艂 i czu艂 na swoim policzku gor膮cy, przyspieszony oddech. D艂o艅 pow臋drowa艂a pod hakam膮 z ty艂ka na udo, drapi膮c lekko jasn膮 sk贸r臋. Pog艂adzi艂 czubkami palc贸w delikatne wn臋trze ud i zaraz wbi艂 w nie palce. Sama si臋 zdziwi艂, gdy kciuk, kt贸ry wci膮偶 g艂adzi艂 usta kapitana, zosta艂 ugryziony. Spojrza艂 na twarz Byakuyi. By艂 to naprawd臋 niesamowity spektakl, patrze膰 jak arystokrata stara si臋 ze wszystkich si艂 zachowa膰 spok贸j. Jakby si臋 wstydzi艂, 偶e odczuwa przyjemno艣膰. Renji u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, znajduj膮c w tym wyzwanie. Sprawi膰, by jego kapitan przesta艂 si臋 hamowa膰 w swoim podnieceniu.
Rozs膮dne my艣li uciek艂y ju偶 dawno, pod wp艂ywem dotyku tych ciep艂ych, nieco szorstkich r膮k, kt贸re przytrzymywa艂y go w miejscu i przypomina艂y jak to jest by膰 dotykanym. Nikomu i nigdy nie przyzna艂by si臋, 偶e brakowa艂o mu tego. Brakowa艂o mu cielesnej blisko艣ci, pieszczoty, poca艂unku. Tylko resztki godno艣ci i przyzwoito艣ci nie pozwala艂y b艂aga膰 o wi臋cej.
Westchni臋cie rozkoszy powstrzyma艂 w ostatniej chwili, gdy palce musn臋艂y jego m臋sko艣膰. Musn臋艂y i zostawi艂y. Poruszy艂 lekko biodrami zniecierpliwiony.
- Renji – powt贸rzy艂 sw贸j ponaglaj膮cy rozkaz.
Us艂ysza艂 tylko cichy 艣miech.
- Prosz臋 o wybaczenie kapitanie – gor膮cy oddech ogrza艂 mu ucho, a niski, nieco zachrypni臋ty g艂os, pos艂a艂 dreszcze wzd艂u偶 kr臋gos艂upa. - Ale tym razem to ja mam w艂adz臋.
I znowu to delikatne mu艣ni臋cie palc贸w, tym razem tylko odrobin臋 d艂u偶sze. Ciep艂y j臋zyk oznaczaj膮cy wilgoci膮 brzeg jego ucha i sk贸r臋 za nim, w臋druj膮cy w d贸艂 szyi z jednej i z drugiej strony. I te palce pod hakam膮, bawi膮ce si臋 z nim, g艂adz膮ce i drapi膮ce uda, po艣ladki i podbrzusze w zr臋czny spos贸b omijaj膮ce g艂贸wny temat. Mrukn膮艂 zniecierpliwiony i zaraz wci膮gn膮艂 g艂o艣no powietrze, gdy niespodziewanie d艂o艅 zamkn臋艂a si臋 na nim i zacz臋艂a porusza膰 si臋 powoli. Przygryz艂 wargi, by nie wypu艣ci艂 westchnie艅, kt贸re chcia艂yby uciec z jego ust.
I kiedy ju偶 dawno zapomniane uczucie, zacz臋艂o zbiera膰 si臋 w podbrzuszu, zosta艂 uwolniony. Znikn臋艂a d艂o艅 z hakamy, znikn臋艂o rami臋, a kt贸rym spoczywa艂a jego g艂owa i nagle ch艂贸d nocy uderzy艂 go w plecy. Otworzy艂 oczy.
- Sied藕. Nie ruszaj si臋 – us艂ysza艂 polecenie wydane za swoimi plecami i d藕wi臋k materia艂u upadaj膮cego na pod艂og臋. Tak bardzo chcia艂 spojrze膰 przez rami臋 i zobaczy膰 swojego porucznika, zdejmuj膮cego z siebie shihakusho. Ale pozosta艂 pos艂uszny poleceniu.
Patrzy艂 na wyprostowane plecy kapitana, kt贸ry siedzia艂 pos艂usznie na miejscu i u艣miecha艂 si臋 szeroko, wci膮偶 nie do ko艅ca wierz膮c w to, co si臋 w艂a艣nie dzia艂o. Rozwi膮za艂 obi i pozwoli艂 opa艣膰 hakamie obok, przed chwil膮 zdj臋tego, kosode. Po sekundzie wahania si臋gn膮艂 z powrotem po bia艂y pas materia艂u, zawi膮za艂 na nim supe艂. Na powr贸t ukl臋kn膮艂 za kapitanem.
- Otw贸rz usta – poleci艂, a gdy rozkaz zosta艂 wykonany, w艂o偶y艂 bia艂y supe艂 pomi臋dzy r贸偶owe wargi, i zawi膮za艂 prowizoryczny knebel. Zosta艂o jeszcze du偶o materia艂u. - Po艂贸偶 d艂onie na karku.
Rozkaz zosta艂 wykonany z lekkim wahaniem, ale po chwili na karku znalaz艂y si臋 dwie kszta艂tne d艂onie. Zwi膮za艂 szczup艂e nadgarstki ze sob膮 i przywi膮za艂 je do szyi. Popatrzy艂 na swoje dzie艂o, prze艣ledzi艂 d艂oni膮 drog臋 obi. To by艂o niesamowite. To by艂o podniecaj膮ce i odrobin臋 przera偶aj膮ce jednocze艣nie. Mie膰 w艂adz臋 nad tym m臋偶czyzn膮. Mie膰 w艂adz臋 nad ksi臋偶ycem.
Poci膮gn膮艂 za wi臋zy, zmuszaj膮c czarnow艂osego do po艂o偶enia si臋. Patrzy艂 zach艂annie na tak bardzo po偶膮dane cia艂o. Na poruszaj膮c膮 si臋 jeszcze spokojnie, ale i tak szybciej ni偶 zwykle, pier艣. Na linie atramentu odcinaj膮ce si臋 od jasnej sk贸ry. Na ciemne, mi臋kkie w艂osy rozrzucone po pod艂odze. Spojrza艂 w szare oczy, kt贸re odwzajemni艂y spojrzenie pe艂ne tego samego g艂odu. I nie potrafi艂 si臋 ju偶 powstrzyma膰.
Szarpni臋ciem 艣ci膮gn膮艂 rozch艂estan膮 hakam臋, obna偶aj膮c ca艂kowicie m臋偶czyzn臋, rozci膮gni臋tego na pod艂odze. Ten odwr贸ci艂 wzrok, jakby zawstydzony swoj膮 nago艣ci膮. Renji chwyci艂 twarz arystokraty w d艂onie i zacz膮艂 j膮 obsypywa膰 poca艂unkami, spijaj膮c smak i poch艂aniaj膮c zapach.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo ci臋 pragn臋 – szepn膮艂, gdy ca艂owa艂 smuk艂膮 szyj臋. - Byakuya – wymrucza艂 do drobnego ucha, sam zdziwiony, jak 艂atwo by艂o wym贸wi膰 to imi臋, gdy byli sam na sam w ciszy nocy. - Byakuya – powt贸rzy艂, delektuj膮c si臋 tym d藕wi臋kiem.
W臋drowa艂 w d贸艂, obsypuj膮c poca艂unkami t膮 g艂adk膮 sk贸r臋, przygryzaj膮c r贸偶owe sutki; knebel st艂umi艂 cichy j臋k; wodz膮c palcami po bokach i biodrach. J臋zyk okr膮偶y艂 jeszcze p臋pek i w ko艅cu obj膮艂 w posiadanie, oczekuj膮c膮 spe艂niania m臋sko艣膰.
Nawet Hisany nie o艣mieli艂 si臋 o to prosi膰 i nawet w tych my艣lach, kt贸re odsuwa艂 w najg艂臋bsze cz臋艣ci swojego umys艂u, nie wyobra偶a艂 sobie takiej przyjemno艣ci. Odchyli艂 g艂ow臋 do ty艂u, by nie patrze膰, bo to by艂oby ju偶 zbyt wiele. D艂o艅, kt贸ra przytrzymywa艂a jego biodra w miejscu, bo cia艂o ju偶 zaczyna艂o dzia艂a膰 wed艂ug w艂asnej woli. W艂osy 艂askocz膮ce jego sk贸r臋. I ten rozgrzany, mi臋kki j臋zyk, sprawiaj膮cy, 偶e by艂 ju偶 w stanie powstrzyma膰 tych zawstydzaj膮cych westchnie艅. To by艂o zbyt wiele.
Te st艂umione pomruki posy艂a艂y dreszcze wzd艂u偶 kr臋gos艂upa. Jakie to by艂y cudowne d藕wi臋ki. Chcia艂 ich wi臋cej i bardziej. Wypu艣ci艂 go z ust, ale nie zostawi艂 samotnego. D艂o艅 wci膮偶 dra偶ni艂a delikatn膮 sk贸r臋. Sam za艣 podni贸s艂 si臋 i spojrza艂 w szare oczy, patrz膮ce na niego zza wp贸艂 przymkni臋tych powiek, zamglone rozkosz膮. Najpi臋kniejszy widok na 艣wiecie. Rozwi膮za艂 d艂onie i knebel i zaraz wykorzysta艂 okazj臋 jeszcze raz posmakowa膰 tych ust.
- Renji – westchn膮艂 arystokrata i tym razem nie by艂o w tym ani grama rozkazu. Zosta艂a tylko sama pro艣ba.
- Jeste艣 m贸j, Byakuya – mrucza艂, ca艂uj膮c zach艂annie - Ca艂y m贸j
Kapitan spojrza艂 na swojego porucznika bardzo uwa偶nie.
- Jestem – szepn膮艂 g艂osem tak niskim, 偶e ledwo s艂yszalnym, ale wystarczaj膮cym, by czerwonow艂osy wci膮gn膮艂 powietrze z sykiem. Nigdy by nie pomy艣la艂, 偶e jedno s艂owo mo偶e by膰 a偶 tak podniecaj膮ce.
Zaraz jednak zapomnia艂 i s艂owach, gdy m臋偶czyzna pod nim, zrobi艂 co艣 tak absolutnie seksownego, 偶e Renji uzna艂, 偶e to ju偶 musi by膰 sen. Patrzy艂 zafascynowany na swoje w艂asne palce obejmowane przez usta arystokraty. Czu艂 j臋zyk prze藕lizguj膮cy si臋 wzd艂u偶 i pomi臋dzy nimi. Patrzy艂 zaczarowany i przera偶ony jednocze艣nie. Ba艂 si臋, 偶e kto艣 zaraz obudzi go z tego pi臋knego snu.
Mo偶e dlatego straci艂 ochot臋 na zabaw臋? Mo偶e dlatego nie zatrzyma艂 si臋, gdy us艂ysza艂 syk b贸lu i po prostu uciszy艂 go brutalnym poca艂unkiem. Pewnie dlatego. Z drugiej strony, gdyby tego nie zrobi艂, czy m贸g艂by zobaczy膰, jak bolesna ekspresja powoli topnieje, zast臋powana przez rozkosz. Czy us艂ysza艂by te j臋ki, urywane jeszcze zanim zd膮偶y艂yby przerodzi膰 si臋 w krzyk. A tak bardzo chcia艂 je us艂ysze膰. Niczym niepohamowane krzyki rozkoszy, us艂ysze膰 swoje imi臋 wykrzyczane, wyj臋czane. Czy nie marzy艂o mu si臋 za wiele? Mo偶e, ale w ko艅cu to sen, wi臋c wszystko mo偶e si臋 zdarzy膰. I prawie dosta艂, to o czym marzy艂, gdy wszed艂 g艂臋boko w to mi臋kkie ciep艂o. W ostatniej chwili smuk艂a d艂o艅 przys艂oni艂a usta, z臋by zagryz艂y si臋 na bladej sk贸rze.
Rozpad艂 si臋 na tysi膮c kawa艂k贸w, jak swoje w艂asne ostrze. Z b贸lu, z przyjemno艣ci i z prostego faktu bycia poddanym. Odda艂 si臋 i by艂o to obezw艂adniaj膮ce. Tylko gdzie si臋 podzia艂a jego duma? Gdzie by艂a jego godno艣膰? Cia艂o ich nie zna艂o, a umys艂 nie by艂 w stanie funkcjonowa膰. D艂onie si臋gn臋艂y do rzemienia we w艂osach i rozplot艂y go. Zosta艂 zakryty przed reszt膮 艣wiata czerwon膮 kurtyn膮 i poczu艂 si臋 bezpiecznie. Obj膮艂 to pi臋kne, wytatuowane cia艂o nad nim, wbi艂 paznokcie w plecy i wgryz艂 si臋 w rami臋, by ocali膰 resztk臋 siebie w tej dzikiej brutalno艣ci czerwonow艂osego, kt贸r膮 tak zawsze podziwia艂. Czu艂 usta i te silne d艂onie wsz臋dzie na swoim ciele. I ju偶 brakowa艂o mu zmys艂贸w, by rejestrowa膰 te wszystkie odczucia. S艂ysza艂 rozkosznie pospieszny oddech i jeszcze cudowniejsze pomruki, gdy m臋偶czyzna wype艂nia艂 go ka偶dym kolejnym, mocnym pchni臋ciem.
Takie sny powinny by膰 zakazane. By艂y zbyt doskona艂e, zbyt gor膮ce, zbyt rozkoszne i zbyt prawdziwe. Widzia艂 pod sob膮 rozpalon膮 podnieceniem zwykle ch艂odn膮 twarz, usta rozchylone pewnie bezwiednie, 艂api膮ce 艂apczywie powietrze. Powieki delikatnie drgaj膮ce i te szare oczy odleg艂e i zamglone. Czu艂 palce we w艂osach, na plecach, na po艣ladkach. 艁apczywie pragn膮ce w艂a艣nie jego. Biodra wychodz膮ce mu na przeciw, chc膮ce pogrzeba膰 go jeszcze g艂臋biej i bardziej. Spi臋te na sekund臋 mi臋艣nie i oczy nagle otwarte, zaskoczone nag艂ym spe艂nieniem.
- Renji – cichy szept na granicy oddechu, us艂yszany tylko dlatego, 偶e zn贸w ca艂owa艂 t臋 doskona艂膮 szyj臋.
To by艂o zbyt wiele.
Podniecenie 艣cisn臋艂o mu podbrzusze, by po chwili go uwolni膰. Tym razem to on ugryz艂 szczup艂e rami臋, 偶eby powstrzyma膰 dziki pomruk, kt贸ry zrodzi艂 w gardle. Czerwona rozkosz zala艂a go i pozwoli艂a na kilka, zbyt kr贸tkich, chwil zapomnie膰 o wszystkim.
Uwolni艂 drobniejszego m臋偶czyzn臋 i po艂o偶y艂 si臋 obok na pod艂odze. Patrzy艂 si臋 na sufit szeroko otwartymi oczami nagle przera偶ony. Co on zrobi艂 najlepszego? Przecie偶 to by艂 jego kapitan? Ba艂 si臋 odwr贸ci膰 spojrzenie, chocia偶 us艂ysza艂 ruch i chwiejnie kroki.
Zapad艂a cisza. S艂ycha膰 by艂o nawet wiatr poruszaj膮cy li艣膰mi drzew na zewn膮trz.
W ko艅cu zebra艂 w sobie odwag臋 i podni贸s艂 si臋, szukaj膮c wzrokiem dumnej figury. Znalaz艂. Arystokrata siedzia艂 przed lustrem i rozczesywa艂 w艂osy powolnym, spokojnym ruchem grzebienia. Mia艂 narzucon膮 na ramiona yukat臋. Patrzy艂 prosto w swoje odbicie. Renji chcia艂 co艣 powiedzie膰, ale nie znajdowa艂 w艂a艣ciwych s艂贸w. Czu艂 si臋 troch臋, jak rabu艣, kt贸ry chc膮c ograbi膰 艣wi膮tynie, rozbi艂 najwspanialsz膮, 艣wi臋ta rze藕b臋. W milczeniu zacz膮艂 zbiera膰 porzucon膮 odzie偶. Jak b臋dzie m贸g艂 spojrze膰 w te szare oczy w 艣wietle s艂o艅ca?
- Renji – odezwa艂 si臋 arystokrata swoim spokojnym, ch艂odnym tonem. - Wz贸r, kt贸ry namalowa艂e艣 si臋 rozmaza艂. - Spojrza艂 przez rami臋 na swojego zastyg艂ego w p贸艂 ruchu porucznika. - B臋dziesz musia艂 namalowa膰 je od nowa – powiedzia艂, a k膮ciki ust unios艂y si臋 delikatnie, szare oczy b艂yszcza艂y.
 |
|
Komentarze |
dnia lutego 02 2013 21:16:33
Du偶o wody up艂yn臋艂o odk膮d ostatnio czyta艂am Bleach'owy ff. W艂a艣ciwie to nie przepadam za ff, cho膰 s膮 wyj膮tki, jak na przyk艂ad Renji i Byakuya, albo 艂ysol i Yumichika . A skoro ju偶, droga/drogi autorko/autorze, trafi艂e艣/艂a艣 w m贸j gust, to czuj臋 si臋 w obowi膮zku skrobn膮膰 kilka s艂贸w.
Przede wszystkim: bodypainting! No, jak ja 艂ykam takie rzeczy! Wystarczy, 偶e kto艣 mu艣nie kogo艣 p臋dzlem i ju偶 jestem urobiona. M贸j ulubiony motyw we wszystkim, od kr贸tkich opowiada艅, przez ksi膮偶ki na filmach ko艅cz膮c. Zupe艂nie nie wiem dlaczego, ale zawsze wydawa艂o mi si臋, 偶e to takie... erotyczne. Jak dla mnie, nie musi by膰 ju偶 nic w tek艣cie poza dobrze opisanym bodypaintingiem. Tobie si臋 uda艂o. Brawo, kocham ci臋 za to.
Sam paring nale偶y do tych, o kt贸rym chce si臋 czyta膰 (bo za pisanie ff si臋 nie bior臋, do tego trzeba mie膰 talent). Ca艂o艣膰 by艂a taka... hmm... nami臋tna, inaczej nie umiem tego okre艣li膰. Nastrojowa. Tekst czyta si臋 z przyjemno艣ci膮, bez zgrzyt贸w (a przynajmniej mi si臋 nie zdarzy艂o zgrzyta膰 nad nim). Bardzo mi si臋 podoba艂.
No, je艣li to jest Tw贸j debiut, to jestem ciekawa, jak b臋dziesz pisa膰, kiedy Twoje umiej臋tno艣ci si臋 rozwin膮 
Standardowo 偶ycz臋 weny i mn贸stwa pomys艂贸w. |
dnia lutego 02 2013 23:48:50
dawno czegos tak hmmmm seksownego, erotycznego, pociagajacego, fascynujacego i do tego debiutujacego tutaj NIE czytalam, TO JEST dobre, wrecz swietne ;D
Nie jest ani za krotkie, ani zbyt dlugie, oszczedne, subtelne i tak piekielnie sygestywne, sama chcialabym byc na miejscu Byakuya, taka gra wtepna, jest warta wszystkiego ;D, wcale sie przy tym tekscie nie meczylam, a wrecz go chlonelam, po prostu Oh My God! czekam zdecydowanie na wiecej ;D
tez zycze weny |
dnia lutego 03 2013 23:38:22
Zdajesz sobie spraw臋, 偶e to pierwszy Bleach'owy ff na stronie? I to jaki! Jako艣 tak ostatnio "wzi臋艂o mnie" na powr贸t do Bleachowych ff, szuka艂am w internecie... i znajdowa艂am bardzo kiepskie teksty. Twoje opowiadanie jest cudowne - mi臋kkie, delikatne, sugestywne i takie poci膮gaj膮ce... A偶 chce si臋 samemu znale藕膰 na ich miejscu. I wierz mi, zamierzam to zrobi膰  |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|