The Cold Desire
   Strona G艂贸wna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsy艂ania prac WYDAWNICTWO
Wrze秐ia 10 2025 13:41:13   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Sk贸rki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
艢CIANA S艁AWY
Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner





Witamy
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
Running away 15


Rozdzia艂 15

P贸艂ork – nawi膮zuj膮c do nazwy w艂a艣ciwej jest to mieszaniec orka i cz艂owieka, rzadziej orka i elfa. Osobniki te charakteryzuj膮 si臋 cechami po艣rednimi ras z kt贸rych pochodz膮 rodzice. Przewa偶nie jednak cechy jednego z rodzic贸w dominuj膮 w wygl膮dzie danego osobnika. Charakterystyka: wysoki wzrost; umi臋艣niona sylwetka u samc贸w i uwydatnione cechy kobiece u samic; mocno zarysowane ko艣ci twarzy, nadaj膮ce jej dosy膰 charakterystyczne rysy; spiczaste, przylegaj膮ce do czaszki uszy oraz jasnobr膮zowe oczy o odcieniu nie wyst臋puj膮cym w艣r贸d gatunku ludzkiego. Ci臋偶ko przechodz膮 okres dojrzewania i d艂ugo nie akceptuj膮 zmian w swoim wygl膮dzie, kt贸re s膮 bardziej drastyczne i widoczne ni偶 bywa to u ludzi. Wed艂ug bada艅 charakter tych osobnik贸w jest chwiejny i zmienny. Brak cierpliwo艣ci i ma艂a tolerancja na zmiany doprowadzaj膮 do ci膮g艂ych konflikt贸w z otoczeniem, kt贸re traktuje p贸艂ork贸w jako osobniki agresywne i nieobliczalne. Kulturowo sk艂aniaj膮 si臋 bardziej ku czystej krwi orkom ni偶 ludziom. R贸wnie偶 w sprawach partnerstwa kieruj膮 si臋 zwyczajami ork贸w. Doda膰 musz臋, 偶e rasa ta zupe艂nie inaczej podchodzi do tej偶e sfery 偶ycia. Panuje tu wi臋ksza tolerancja co do wyboru partnera – od wieku i p艂ci a偶 do statusu spo艂ecznego ko艅cz膮c. Zwi膮zki mi臋dzy-rasowe nie s膮 jednak w pe艂ni akceptowane w starszych pokoleniach, chocia偶 toleruje si臋 je.
„Dzie艂a o odmienno艣ci lud贸w Imperium, razem
zebrane i do jednego tomu wpisane.” Autor nieznany


„Osobi艣cie zaleca艂bym jak najmniej miesza艅c贸w w Imperium. Wprowadzaj膮 zb臋dny chaos i naruszaj膮 czysto艣膰 ras. Mo偶emy koegzystowa膰 obok siebie, ale nie musimy piecz臋towa膰 tego mieszaj膮c geny”
Vaaras Tallen, nadworny medyk Gartha Wielkiego, w艂adcy Imperium


***


Z niema艂ym trudem nam贸wi艂em Rainamara do pozostania w domu, t艂umacz膮c mu, 偶e mam do za艂atwienia wa偶ne sprawy w gildii. Oczywi艣cie chcia艂 jecha膰 ze mn膮, ale wymy艣la艂em coraz to nowe zadania, kt贸re rzekomo czeka艂y na mnie na miejscu, 偶e w ko艅cu zrezygnowa艂 i zgodzi艂 si臋 wyczy艣ci膰 i naoliwi膰 艂uk i sw贸j miecz. Widzia艂em jednak, 偶e nie zadowala go taki stan rzeczy, wi臋c b膮d藕 co b膮d藕, dla zasady przygotowywa艂em si臋 na jego z艂y humor wieczorem.
Wszed艂em do kuchni, 偶eby zabra膰 kurtk臋. Zasta艂em Leitha siedz膮cego przy stole, odzianego w ciemnozielon膮 tunik臋 i jasne, lniane spodnie – str贸j, kt贸ry nosi艂 podczas odpoczynku. Prawd臋 m贸wi膮c odpoczywa艂 ostatnio nazbyt cz臋sto.
- Co tam skrobiesz? - zapyta艂em ciekaw, co takiego notuje na po偶贸艂k艂ym pergaminie. Zaraz oderwa艂 si臋 od roboty i spojrza艂 na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Ech... odpisuj臋 list do przyjaciela – odpar艂 w ko艅cu, drapi膮c si臋 pi贸rem po g艂owie. Nie by艂em przekonany co do jego s艂贸w. Moje w膮tpliwo艣ci musia艂y pi臋knie odbi膰 si臋 w moich oczach i minie, bo Leith skrzywi艂 si臋 jakby wypi艂 setk臋 spirytusu.
- Znowu? Do przyjaciela? - zapyta艂em, u艣miechaj膮c si臋 z艂o艣liwie. On tylko pokr臋ci艂 g艂ow膮.
- Pewne sprawy wymagaj膮 d艂u偶szej dyplomacji. Po drugie naprawd臋 pisz臋 list do przyjaciela. Chocia偶 on z kolei nie uwa偶a mnie za osob臋 godn膮 zaufania i swojego cennego czasu. Ale 偶e jestem w kropce, ka偶da pomoc b臋dzie mile widziana.
- Je偶eli potrzebujesz pomocy, Rainamar jest na dworze i czy艣ci m贸j 艂uk.
- O nie, wol臋 go nie zaczepia膰 cz臋艣ciej ni偶 to konieczne. Wchodzenie z nim w bliski kontakt nie ko艅czy si臋 dobrze. - zarzeka艂 si臋 czarownik, odk艂adaj膮c pi贸ro na st贸艂.
- M贸g艂bym si臋 poczu膰 ura偶ony. - powiedzia艂em, opieraj膮c r臋ce na biodrach.
- M贸g艂by艣, owszem, ale pewne rzeczy na ziemi odbieraj膮 ludziom zdrowy pomy艣lunek. Wydaje mi si臋, 偶e nikt nigdy dobrze nim nie potrz膮sn膮艂. Jak ten ko艅 z klapkami na oczach, widzi tylko prost膮 drog臋 z przodu! - przyzna艂 Daire, uwa偶nie mnie obserwuj膮c. Jego s艂owa podzia艂a艂y na mnie jak kube艂 zimnej wody. Zgadza si臋. Wszyscy pozwalali Rainamarowi na to, co w danej chwili sobie zamarzy艂. Chce czego艣, to dostaje. I tak by艂o zawsze.
- Po prostu ma taki charakter. - pr贸bowa艂em jednak go broni膰.
- M臋偶czyzna w tym wieku powinien zna膰 s艂owo 'kompromis'. To dlatego zwi膮zki si臋 rozpadaj膮 a pa艅stwa chwiej膮 w posadach – ludzie nie wiedz膮 kiedy maj膮 przesta膰 patrze膰 tylko na siebie. To jest twoje 偶ycie i nic mi do tego, ale je偶eli ty czego艣 nie zrobisz, nikt ju偶 nic nie zdzia艂a. - doda艂 bardzo powa偶nie i wr贸ci艂 do studiowania swojego r臋kopisu.
Sta艂em tak przez chwil臋, wpatruj膮c si臋 w osob臋 czarownika z mieszanymi uczuciami. Czy偶by omin臋艂a mnie sprzeczka mi臋dzy nimi? Co w ko艅cu mia艂em zrobi膰? Nakrzycze膰 na Rainamara jak na dziesi臋cioletniego smarkacza? 艁atwo jest m贸wi膰, je艣li si臋 patrzy na co艣 z boku, a trudniej zrobi膰. Westchn膮艂em tylko i zdj膮艂em kurtk臋 z wieszaka, po czym wyszed艂em z domu, zastanawiaj膮c si臋 nad s艂owami Leitha.
M贸j narzeczony siedzia艂 na schodach i pilnie czy艣ci艂 m贸j 艂uk. Wydawa艂 si臋 by膰 nie艣wiadomy mojej obecno艣ci. Ogary pr贸bowa艂y skuba膰 jego sk贸rzane, wysokie buty. Odp臋dzi艂 je i wr贸ci艂 do swojego zaj臋cia.
- Kochany? - powiedzia艂em cicho, zwracaj膮c na siebie jego uwag臋. Spojrza艂 na mnie uwa偶nie.
- Czerwony Demon osiod艂any i gotowy. Czeka w stajni.
- Dzi臋kuj臋.
- Nie sied藕 tam d艂ugo. Darramon Faith zn贸w uraczy ci臋 swoimi pogl膮dami na temat zbierania podatk贸w i nie wiadomo czego jeszcze! - rzuci艂, jakby od niechcenia.
- Postaram si臋 przyjecha膰 jak najszybciej. - obieca艂em.
Przed po艂udniem by艂em w Aeral. Od razu skierowa艂em si臋 do kamieniczki, b臋d膮cej siedzib膮 gildii. W g艂owie wci膮偶 modyfikowa艂em m贸j plan, kt贸ry ustala艂em sobie przez ca艂膮 drog臋 do miasta. Otworzy艂em lekko drzwi. Starsza kobieta jak zawsze przywita艂a mnie u艣miechem. Na moje szcz臋艣cie by艂 tam r贸wnie偶 zarz膮dca gildii. Spojrza艂 na mnie wielce zaskoczony moim przybyciem. Postanowi艂em nie wdawa膰 si臋 w zb臋dn膮 rozmow臋 i od razu przeszed艂em do rzeczy:
- Darramon, potrzebuj臋 twojej pomocy...

***


- Jethro! - zawo艂a艂em do przyjaciela, kt贸ry przygl膮da艂 si臋 straganowi kowala Kessela, ustawionym po drugiej stronie brukowanej ulicy. W艂a艣nie przeje偶d偶a艂 ni膮 pow贸z, prowadzony przez kt贸rego艣 z tutejszych w艂a艣cicieli ziemskich. Jethro zapatrzy艂 si臋 chwil臋 za szlachcicem, po czym przywo艂a艂 mnie gestem r臋ki. Podszed艂em do niego i przywita艂em si臋 jak nale偶y.
- Casius! Mam nadziej臋, 偶e wszystko dobrze! - zawo艂a艂 m贸j przyjaciel, 艣ciskaj膮c moj膮 d艂o艅. U艣miechn膮艂em si臋.
- C贸偶, my艣l臋, 偶e tak. - odpar艂em.
- Powiniene艣 wpa艣膰. Mam nowiny. - rzek艂 tajemniczo – Tak na marginesie, dobrze, 偶e nie przydzielono mnie do oddzia艂u Rainamara. Nie wiem, czy powstrzyma艂by si臋 przed wykorzystaniem swojej pozycji w armii.
- To nie jest w jego stylu – odrzek艂em, mru偶膮c oczy.
Jethro za艣mia艂 si臋.
- Nie to chcia艂em powiedzie膰. - broni艂 si臋.
- Powiedz mi, uwa偶asz, 偶e to stanowisko nale偶a艂o mu si臋? Wiem, 偶e jest zdolny, ale...
- Casius, prawd臋 m贸wi膮c nie darz臋 Rainamara przesadn膮 sympati膮, ale my艣l臋, 偶e to najbardziej zas艂u偶ona nominacja od lat. By膰 mo偶e niekt贸rym nie jest to na r臋k臋, bo tw贸j narzeczony sta艂 si臋 pupilkiem genera艂a.
- Doprawdy? - zapyta艂em, bardzo zdziwiony rewelacjami Jethro. On tylko pokiwa艂 g艂ow膮 z dziwnym u艣mieszkiem, przyklejonym na usta. - Oficerowie darz膮 go szacunkiem. Wiem to, bo by艂em w armii.
- Genera艂 zebra艂 wok贸艂 siebie najbardziej zaufanych ludzi i nie podejmuje decyzji bez uzgodnienia z nimi. Tw贸j p贸艂ork jest jednym z nich. Ciekawi mnie, co tak naprawd臋 chodzi po g艂owie naszego przyw贸dcy Gustava Nadara.
- Chyba nie jest dziwne to, 偶e musi podj膮膰 zdecydowane kroki po tym, jak gwardia kr贸lewska wypowiedzia艂a mu pos艂usze艅stwa. Podbudowa艂 t膮 gmin臋, chocia偶 nikt nie chcia艂 nawet spojrze膰 na ni膮 na mapie Imperium.
- Rozumiem, Casius. - zgodzi艂 si臋 m贸j przyjaciel – Jednak co艣 ka偶e mi zachowa膰 ostro偶no艣膰 w ocenie genera艂a Nadara.
- Skoro Rainamar mu ufa... Owszem, nie jest mi po drodze z polityk膮 genera艂a, ale... - zamy艣li艂em si臋. Sam nie by艂em entuzjast膮 naszego genera艂a, kt贸ry sw膮 ca艂膮 wielko艣膰 zbudowa艂 na rzezi sadalskich buntownik贸w. Teraz, kiedy dowiedzia艂em si臋, 偶e pochodz臋 z Sadal, moja niech臋膰 do genera艂a wzros艂a.
- Jest 偶o艂nierzem, to normalne, 偶e nie zdradzi swego dow贸dcy. - odpar艂 pewnie Jethro. - Zapomnia艂bym... pozna艂em niedawno pewn膮 przemi艂膮 dziewczyn臋... - doda艂, uciekaj膮c wzrokiem. Spojrza艂em na niego z wielkim zdziwieniem, ale zaraz si臋 zreflektowa艂em.
- To wspania艂a wiadomo艣膰. Co艣 jest na rzeczy? - nie wytrzyma艂em i zapyta艂em.
- Mam nadziej臋. - przyzna艂 m贸j przyjaciel.
- Wi臋c kiedy j膮 poznam?
- To nie jest takie proste.. Ma na imi臋 Amelia.
- Amelia... - zamy艣li艂em si臋. Od razu stan臋艂a mi przed oczami posta膰 c贸rki kowala, ciemnow艂osa pi臋kno艣膰. - Ta Amelia... C贸rka kowala Kessela?
- Zgadza si臋 – przyzna艂 niech臋tnie.
- Jestem pod wra偶eniem – wyrzuci艂em w ko艅cu z siebie. Sam by艂em urzeczony urod膮 dziewczyny. - Podobno mia艂a narzeczonego?
- C贸偶, wiesz, jak dzisiaj jest z tymi sprawami. Zwi膮zek si臋 posypa艂, mimo obr膮czek.
- Mo偶e to lepiej? - zastanowi艂em si臋 g艂o艣no. On tylko sie u艣miechn膮艂.
- Je偶eli nie masz 偶adnych pilnych zaj臋膰, zapraszam ci臋 na piwo.
- Z wielk膮 ch臋ci膮. - odpar艂em.

***


- Starszy oficer Buster? - powiedzia艂em, zagl膮daj膮c do niewielkiego pomieszczenia, w kt贸rym mie艣ci艂a si臋 kwatera Jensa Bustera. By艂 to wysoki i bardzo umi臋艣niony m臋偶czyzna, kt贸rego uroda pozostawia艂a wiele do 偶yczenia. Z tego co s艂ysza艂em i widzia艂em by艂 doskona艂ym liderem - spokojny i zdecydowany w swych rozkazach. Wielu 偶o艂nierzy wskazywa艂o go jako sw贸j autorytet.
- Wej艣膰 – rzek艂, nie unosz膮c wzroku znad dokument贸w. - Co ci臋 tu sprowadza, Sean谩n? - rzek艂, czym mnie bardzo zaskoczy艂. Nie s膮dzi艂em, 偶e pami臋ta moje nazwisko. - S艂u偶y艂e艣 u Eisa Morrisa?
- Nie, nie. U Casci Dermenila. - poprawi艂em go. M贸j poprzedni kapitan, wed艂ug mnie, by艂 cz艂owiekiem niezbyt zr贸wnowa偶onym psychicznie, co nie przeszkadza艂o mu na rozwijaniu umiej臋tno艣ci stratega. Na tym zna艂 si臋 jak ma艂o kto. Poza tym by艂 dobrym dow贸dc膮.
- Ach rzeczywi艣cie. Casca co艣 o tobie wspomina艂. Ubolewa艂, 偶e straci艂 dobrego 艂ucznika. M贸w, po co艣 przyszed艂.
- Wiem, 偶e to tajemnica, ale chcia艂bym zapyta膰 o kapitana Ashghana.
- C贸偶 on takiego uczyni艂?
- Nie wiem. Po prostu od d艂u偶szego czasu jego zachowanie si臋 diametralnie zmieni艂o. - wyja艣ni艂em.
- Jest m艂odym kapitanem. Nie dziwi臋 mu si臋, 偶e z tego powodu dopadaj膮 go nerwy.
- Wydaje mi si臋, 偶e nie chodzi o to. On co艣 ukrywa i to ma wiele wsp贸lnego z armi膮.
Jens Buster skrzywi艂 si臋, ale zaraz si臋 zreflektowa艂. Odsun膮艂 krzes艂o i wsta艂, podchodz膮c do niewielkiego okna, na przeciwnej 艣cianie.
- Istotnie, to tajemnica, kt贸rej zdradzi膰 nie mog臋. Nied艂ugo zjazd mo偶nych, na kt贸rym mam zamiar wyja艣ni膰 pewn膮 spraw臋. Mo偶liwe, 偶e to g艂贸wny pow贸d wszelkich k艂opot贸w. Nie tylko kapitana Ashghana.
- Czy on ma problemy z prawem?
- Nie, nie. To delikatna materia. Nie mog臋 nic wi臋cej powiedzie膰. Obowi膮zuje mnie tajemnica, tak jak i jego. - rzek艂 podporucznik. - Chcia艂bym ci pom贸c, naprawd臋, ale dop贸ki ostatnie w膮tpliwo艣ci nie zostan膮 wyja艣nione, mam zwi膮zane r臋ce.
- Je偶eli to Gustaw Nadar...
- Nie, tu nie chodzi o genera艂a. Wr臋cz przeciwnie. Nadar zamierza wycofa膰 si臋 z 偶ycia publicznego.
- Jak to? - zdziwi艂em si臋.
- Problemy osobiste, problemy w armii... Stwierdzi艂, 偶e przyszed艂 czas na m艂odszych. Nie dziwi臋 mu si臋. - przyzna艂 Jens Buster.
- To jest bardziej skomplikowane ni偶 zak艂ada艂em, podporuczniku.
- Niestety. - odrzek艂, wpatruj膮c si臋 w okno.
Ta rozmowa wiele mi nie wyja艣ni艂a, ale rozmy艣la艂em, czy nie m贸g艂bym u偶y膰 jej jako argumentu podczas kolejnej pr贸by dowiedzenia si臋 o co w tym wszystkim chodzi. Obawia艂em si臋 jednak reakcji Rainamara. Pewnego dnia wyl膮duj臋 na 艣cianie, z roztrzaskan膮 czaszk膮 i Stw贸rca wie, czym jeszcze...

***


Przed zapadni臋ciem zmroku by艂em ju偶 w domu, taszcz膮c ze sob膮 zw贸j zam贸wie艅 z gildii, 偶eby unikn膮膰 zb臋dnych pyta艅. Stwierdzi艂em, 偶e lepiej wybra膰 odpowiedniejszy moment na rozmow臋. Wieczorem postanowi艂em nieco zapozna膰 si臋 z planami Leitha co do naszej przysz艂ej wyprawy. Z wielk膮 ciekawo艣ci膮 przygl膮da艂em si臋 kolejnej mapie, kt贸r膮 przyni贸s艂 ze sob膮 Leith. W pewnym momencie mia艂em wra偶enie, 偶e obrabowa艂 stoisko kartografa. Mapa by艂a dosy膰 stara i zatarta, ale zdo艂a艂em odczyta膰 wszystkie nazwy. Zadowolony z siebie usiad艂em na dywanie, przy kominku, 偶eby si臋 troch臋 ogrza膰. Map臋 wci膮偶 trzyma艂em na kolanach.
- Casius – us艂ysza艂em swoje imi臋, wypowiadane przez p贸艂orka.
- S艂ucham?
- Poka偶 mi to – rzuci艂, wyci膮gaj膮c r臋k臋. Poda艂em mu pergamin, uwa偶nie obserwuj膮c, co zamierza zrobi膰. - Wiesz, 偶e teraz po tej 艣wi膮tyni zosta艂y ruiny?
- Wiem, sam widzia艂em. To stare miasto. Budowano kiedy艣 bardzo rozleg艂e podziemia. Bardzo. – odpar艂em, pr贸buj膮c przypomnie膰 sobie, co takiego opowiada艂 mi kiedy艣 ojciec na temat dawnej stolicy Imperium.
- Ta mapa mo偶e by膰 bezu偶yteczna.
- S膮 tu doskona艂e punkty orientacyjne! - zawo艂a艂em, przesuwaj膮c si臋 tak, 偶eby usi膮艣膰 obok niego. - Tutaj – wskaza艂em na fontann臋 – Sp贸jrz dodatkowo na g艂贸wny hol. Mamy cztery g艂贸wne odga艂臋zienia. Prowadz膮 do tych cienkich korytarzy. Ten – m贸wi艂em dalej, wskazuj膮c na g贸rny r贸g mapy, na kt贸rym zaznaczone by艂y podziemia – prowadzi do piwnic. To jest proste. Staroimperialny styl, mocno wzorowany na Sadal za czas贸w pierwszych w艂adc贸w.
- By膰 mo偶e... - zastanowi艂 si臋 Rainamar. Spojrza艂em na niego i nagle u艣wiadomi艂em sobie jak bardzo jest blisko. Stykali艣my si臋 ramionami, a on dodatkowo pochyli艂 si臋 lekko w prz贸d, staraj膮c si臋 skorzysta膰 z moich uwag na temat terenu.
Przez chwil臋 wpatrywa艂em si臋 w niego niczym szaleniec w morsk膮 to艅. Zorientowa艂 si臋 natychmiast i spojrza艂 na mnie dziwnie. Doskonale zna艂em to spojrzenie.
- Mo偶esz przez chwil臋 zaj膮膰 si臋 czym艣 powa偶nym? Mo偶esz?
- Powiedz mi, co on chce tam znale藕膰? - zapyta艂 Rainamar, przesuwaj膮c d艂oni膮 po moim udzie. Cholerny strateg!
- Przecie偶 s艂ysza艂e艣. - odpar艂em, staraj膮c si臋, 偶eby m贸j g艂os brzmia艂 jak najbardziej naturalnie.
- Mam strasznie s艂ab膮 pami臋膰, je偶eli chodzi o szczeg贸艂y. - za艣mia艂 si臋 cicho p贸艂ork. Czu艂em jak jego d艂o艅 przesuwa si臋 coraz wy偶ej.
- Nie wiem, czy to jest dobry pomys艂. - rzuci艂em, zatrzymuj膮c jego r臋k臋. On skrzywi艂 si臋 lekko i wyrwa艂 si臋 z mojego u艣cisku. Nie da艂 mi jednak czasu do namys艂u, tylko popchn膮艂 mnie na plecy i mocno poca艂owa艂. Wplot艂em palce w jego czarne w艂osy.
- Zn贸w si臋 pakujemy w k艂opoty. - rzuci艂 m贸j narzeczony, g艂adz膮c mnie po boku. U艣miechn膮艂em si臋 z艂o艣liwie.
- Wi臋c korzystaj, p贸ki mo偶esz.
- Czy to jest gro藕ba, 偶o艂nierzu? - zapyta艂, na艣laduj膮c ton swojego oficera.
By艂 w dobrym nastroju, wi臋c postanowi艂em to wykorzysta膰. Oczywi艣cie rozwa偶a艂em, 偶e mo偶e si臋 to sko艅czy膰 najpewniej jego wybuchem z艂o艣ci, ale postawi艂em wszystko na jedn膮 kart臋. Przez ca艂膮 drog臋 do domu wmawia艂em sobie, 偶e dzi艣 nie ma sensu wspomina膰 o rozmowie z podporucznikiem Busterem, ale teraz czu艂em, 偶e musz臋. Po prostu musz臋.
- Zaczekaj... - zacz膮艂em, zmuszaj膮c go, 偶eby usiad艂 – Chcia艂bym z tob膮 porozmawia膰.
- Niby o czym? - spojrza艂 na mnie podejrzliwie. Z jego miny wnioskowa艂em, 偶e nie zanosi si臋 na spokojn膮 pogaw臋dk臋.
- Jak wiesz, by艂em dzisiaj w mie艣cie. Rozmawia艂em ze starszym oficerem Jensem Busterem i...
- Co, do cholery? - wykrzykn膮艂, zrywaj膮c si臋 na r贸wne nogi. Przestraszy艂 mnie jego nag艂y wybuch, ale nie da艂em za wygran膮. Wsta艂em z pod艂ogi i pod膮偶y艂em za nim.
- Rozmawia艂em z twoim oficerem o tym, co si臋 dzieje!
- Co si臋 dzieje? Kto ci da艂 takie prawo? Wtr膮casz si臋 w moje sprawy i jeszcze mnie o tym bezczelnie informujesz? - zapyta艂 ze z艂o艣ci膮.
Na Stw贸rc臋, nie poznawa艂em go w takich momentach. Nie s膮dzi艂em, 偶e emocje mog膮 popada膰 w takie skrajno艣ci w tak kr贸tkim czasie.
- Ty nie rozumiesz, g艂upi orku, 偶e ja chc臋 ci pom贸c? Nie mog臋 tego zrobi膰, bo niczego mi nie m贸wisz! - odpowiedzia艂em, staraj膮c sie zachowa膰 spok贸j.
- To nie jest twoja sprawa, Casius. - warkn膮艂, odwracaj膮c si臋 ode mnie.
- Wi臋c czyja? Jeste艣 moim narzeczonym, o ile pami臋tam! Obieca艂e艣 ze mn膮 porozmawia膰, wi臋c co si臋 dzieje? Nie wiem, jak mam do ciebie dotrze膰!
- Nie. Wtr膮caj. Si臋. - rzuci艂 zdenerwowany p贸艂ork, przesadnie akcentuj膮c ka偶de s艂owo. Odwr贸ci艂 si臋 gwa艂townie i z艂apa艂 mnie za koszul臋, przyci膮gaj膮c do siebie. Jego oczy p艂on臋艂y w艣ciek艂o艣ci膮. W tej chwili jedynym uczuciem, jakie mnie wype艂ni艂o by艂 strach. Realny, zimny strach.
- Je偶eli jeszcze raz zaczniesz miesza膰 si臋 w moje sprawy... - zacz膮艂, g艂osem dr偶膮cym ze z艂o艣ci.
- Grozisz mi? - zapyta艂em, a strach ust臋powa艂 miejsca irytacji i zaskoczeniu. M贸j ukochany, kto艣, kogo zna艂em swoje ca艂e 偶ycie... Mo偶e w og贸le go nie zna艂em...
- Nie. - odpar艂 sucho – Casius, zrozum, 偶e ja nie chc臋, 偶eby co艣 ci si臋 sta艂o! - doda艂, a jego g艂os nagle si臋 zmieni艂. Prawd臋 m贸wi膮c nie rozumia艂em, co si臋 z nim dzieje, i da艂bym g艂ow臋, 偶e zaczyna wykazywa膰 oznaki choroby psychicznej.
- Kocham ci臋, mimo wszystko, kocham ci臋. Porozmawiajmy, Rainamar. Prosz臋 ci臋, jak to robi艂em ju偶 setki razy.
- Daj mi jeszcze troch臋 czasu.
- Rainamar, ja ci臋gle czekam, je偶eli nie zauwa偶y艂e艣. Moja cierpliwo艣膰 te偶 ma swoje granice, uwierz mi.
- Wynagrodz臋 ci to. Prosz臋.
- Nie potrafi臋 powiedzie膰 ci 'nie' i ty o tym dobrze wiesz. - pokr臋ci艂em g艂ow膮, u艣miechaj膮c si臋 gorzko. - Powiem ci jednak, 偶e je偶eli jeszcze raz zamarzy ci si臋 mn膮 potrz膮sa膰, to przestan臋 by膰 s艂odki i mi艂y. - doda艂em powa偶nie.
- Przepraszam.
- Dosy膰! Wol臋, 偶eby艣 najpierw my艣la艂 zamiast przeprasza膰.
- O czym rozmawia艂e艣 z Jensem? - zapyta艂, zmieniaj膮c temat. Zamy艣li艂em si臋 chwil臋, pr贸buj膮c przywo艂a膰 konwersacj臋 z jego oficerem. C贸偶, nie chcia艂em powiedzie膰 mu wprost, 偶e rozpaczliwie pr贸bowa艂em dowiedzie膰 si臋 o co chodzi w tej cholernej armii. Ca艂a ta rozmowa niewiele rozja艣ni艂a ca艂膮 sytuacj臋.
- Powiedzia艂em mu to, co m贸wi臋 tobie. Zamkn膮艂e艣 si臋 w sobie, nie rozmawiasz ze mn膮 ju偶 nawet o pogodzie. To chyba nie jest dziwne, 偶e szukam pomocy.
Nie odpowiedzia艂. Przeszed艂 si臋 po izbie i usiad艂 w fotelu, przy kominku. Wiedzia艂em, 偶e dzisiaj i tak nic z niego nie wyci膮gn臋, cho膰bym go podda艂 ci臋偶kim torturom. Nie, 偶ebym o tym nie my艣la艂. Jedna my艣l nie dawa艂 mi jednak spokoju… Dlaczego mam dziwne wra偶enie, 偶e chodzi o co艣 wi臋cej, ni偶 problemy w armii… dlaczego…

***



Jaki艣 czas potem wszystko zn贸w wr贸ci艂o do jako takiej normy. Rainamar zachowywa艂 si臋, jak gdyby nigdy nie by艂o mi臋dzy nami 偶adnej k艂贸tni, a ja bez sprzeciwu zgadza艂em sie na taki stan rzeczy.
- Lilia przyjecha艂a akurat wtedy, kiedy Leith by艂 w pobli偶u... - zacz膮艂em, przygl膮daj膮c si臋 krytycznie jego 偶o艂nierskiemu p艂aszczowi, kt贸ry zn贸w nosi艂 艣lady zniszczenia.
- Ten stary kobieciarz zapewne nie szcz臋dzi艂 jej swojej s艂odkiej gadki! - odpar艂 p贸艂ork, siadaj膮c przy stole.
- C贸偶, zabawia艂 j膮 rozmow膮 ca艂e popo艂udnie. Na prawd臋 nie s膮dzi艂em, 偶e ma co艣 do powiedzenia w tak wielu tematach. - zastanowi艂em si臋 na g艂os.
- Powiniene艣 by艂 jej powiedzie膰, co z niego za element.
- Ona jest w moim wieku! Z pewno艣ci膮 nie jest bezbronnym dziewcz臋ciem.
Pokr臋ci艂 z pow膮tpiewaniem g艂ow膮, ale nie odpowiedzia艂.
- Co ty, na wszystkich pot臋pionych robisz w tym p艂aszczu? - zapyta艂em z niedowierzaniem. Nie dawno naprawi艂em wszelkie szkody. On jednak zn贸w zdo艂a艂 co艣 podrze膰, rozpru膰 i Stw贸rca wie co jeszcze!
- Chodz臋 w nim. - odrzek艂 z rozbrajaj膮c膮 szczero艣ci膮.
- M贸g艂by艣 by膰 ostro偶niejszy.
- Casius, je偶eli nie chcesz, nie musisz nic robi膰! - oznajmi艂 bez z艂o艣ci. Spojrza艂em na niego z niedowierzaniem.
- Nie, nie, chc臋, ale dziwi mnie cz臋stotliwo艣膰 z jak膮 udaje ci si臋 przerobi膰 sw贸j 偶o艂nierski p艂aszcz na szmat臋 do pod艂ogi.
- C贸偶, nie mam nic na swoj膮 obron臋.
- I dobrze. Tylko by艣 si臋 pogr膮偶y艂.
Za艣mia艂 si臋. Jego bursztynowe oczy b艂yszcza艂y. Ewidentnie by艂 w dobrym nastroju. Po naszej ostatniej sprzeczce przeprasza艂 mnie chyba kilka razy. Zamiast tego wola艂bym, 偶eby kto艣 mnie w ko艅cu o艣wieci艂, co do cholery si臋 dzieje? Jens Buster nie m贸g艂 mi wiele powiedzie膰, czemu si臋 nie dziwi臋. W ko艅cu by艂y to niejako tajemnice pa艅stwowe. Jednak zachowanie Rainamara znajdowa艂o u mnie coraz mniej racjonalnych argument贸w. Zastanawiaj膮ce – czy to ja traci艂em zdrowy pomy艣lunek, czy to on wariowa艂.
- Wiesz, co sobie pomy艣la艂em, m贸j pi臋kny?
- M贸w.
- Mo偶e powinni艣my, w razie czego, przedstawi膰 Leitha twoim rodzicom. W ko艅cu r贸偶ne przypadki chodz膮 po ludziach.
- To nie jest z艂y pomys艂. - odrzek艂, chyba zgadzaj膮c si臋 z moj膮 sugesti膮. - Obawiam si臋 jednak, jakie wra偶enie wywrze na nich Daire.
- C贸偶, pozostaje nam liczy膰 na szcz臋艣cie.
- My艣lisz, 偶e co艣 z tego b臋dzie? - zapyta艂, a ja nie wiedzia艂em, do czego zmierza.
- Z twojego p艂aszcza?
- Nie, cukierku. Chodzi mi o Leitha i Lili臋.
- O Lilijk臋 i czarownika… – zamy艣li艂em si臋 przez chwil臋. - Zaraz, jak ty mnie nazwa艂e艣?
W odpowiedzi us艂ysza艂em tylko jego g艂o艣ny 艣miech.

***


- Synku! - zawo艂a艂 Deris na m贸j widok. Nabra艂em powietrza i bardzo powoli je wypu艣ci艂em, staraj膮c si臋 uspokoi膰. Nie chcia艂em paln膮膰 jakiej艣 g艂upoty, ale te pieszczotliwe okre艣lenia, jakimi mnie obdarza艂 przy ka偶dej okazji wyprowadza艂y mnie z r贸wnowagi. Wiem, 偶e przyzwyczai艂 si臋 ju偶, 偶e by艂em jego ma艂ym dzieckiem, ale te czasy ju偶 za nami.
- 呕eby艣 wiedzia艂 co ten tw贸j synek robi z twoim drugim dzieciakiem... - wymamrota艂 czarownik, zachowuj膮c przy tym kamienn膮 twarz. Rainamar rzuci艂 mu ostrzegawcze spojrzenie.
Obaj postanowili艣my zapozna膰 czarownika z rodzin膮 Rainamara, jako, 偶e prawie zalicza艂em go ju偶 do grona moich przyjaci贸艂. Poza tym 艂膮czy艂y nas i b臋d膮 艂膮czy膰 wsp贸lne interesy w kt贸re wplecione by艂y niejasne sprawy osobiste.
- To jest Leith Daire. M贸wi艂em ci troch臋 o nim. – przedstawi艂 go swemu ojcu. Deris uwa偶nie przyjrza艂 si臋 go艣ciowi. D艂ugie, jasne w艂osy czarownika by艂y zaplecione w przemy艣ln膮 fryzur臋, kt贸r膮 widzia艂em tylko u 艣wi膮tynnych wojownik贸w, kiedy by艂em jeszcze dzieckiem. Na wierzch w艂o偶y艂 sw贸j szykowny, haftowany p艂aszczyk, zapewne bardzo drogi. U艣miech automatycznie wp艂yn膮艂 na jego twarz, kiedy wita艂 si臋 z Derisem.
- Bardzo mi mi艂o, drogi panie Ashghan! - rzek艂 wytwornym tonem. Deris tylko skin膮艂 g艂ow膮.
- Zapraszam do 艣rodka. - zaproponowa艂, otwieraj膮c drzwi przed nami.
Weszli艣my do domu, w kt贸rym to sp臋dzi艂em wi臋ksz膮 cz臋艣膰 mojego 偶ycia. Tutaj zosta艂a jaka艣 cz膮stka mnie. Widzia艂em siebie w dzieci艅stwie, jak przestraszony kolejnym wybuchem gniewu mojego ojca, chowa艂em si臋 w kt贸rym艣 z licznych pokoi. Potem znajdowa艂a mnie Elena lub Deris. Wola艂em, kiedy to by艂a matka Rainamara. Deris wpada艂 w z艂o艣膰. Doprowadza艂o to do k艂贸tni z moim ojcem. Ork nie m贸g艂 znie艣膰, gdy kto艣 krzywdzi艂 dzieci.
- Genera艂 Gustav zleci艂 mi szkolenie 艂ucznik贸w! - powiedzia艂em od progu. Deris spojrza艂 na mnie badawczo, ale zaraz si臋 u艣miechn膮艂.
- To genialna wiadomo艣膰! - rzek艂, podchodz膮c do Rainamara, kt贸ry by艂 dziwnie milcz膮cy. Ojciec poklepa艂 go po ramieniu. - Wszystko u was dobrze?
- Dlaczego ma by膰 藕le? - zapyta艂 z irytacj膮 w g艂osie p贸艂ork.
- Nic takiego nie powiedzia艂em, ch艂opaku – odrzek艂 ojciec. Jego g艂os spowa偶nia艂, przybieraj膮c stanowczy ton. - Chcia艂bym zamieni膰 z tob膮 par臋 s艂贸w... ale to potem. Casius – doda艂, po czym zwr贸ci艂 si臋 do mnie – W pracowni jest nowy 艂uk. To jest owoc kilkumiesi臋cznej pracy, podkre艣l臋 to – ci臋偶kiej i 偶mudnej.
U艣miechn膮艂em si臋 w odpowiedzi.
- Mo偶e da si臋 pan skusi膰 na kieliszek likieru? - zaproponowa艂 Deris. Leith zamy艣li艂 si臋 na kr贸tki czas, ale zaraz wyrazi艂 ch臋膰 skosztowania domowego trunku. Po tej deklaracji obaj panowie udali si臋 w sobie tylko znanym kierunku. Rainamar przygl膮da艂 si臋 d艂ugo w przestrze艅, w kt贸rej znikn臋li. Zakaszla艂em nerwowo, pr贸buj膮c zwr贸ci膰 jego uwag臋 na siebie.
- Chod藕my po ten 艂uk – powiedzia艂em niecierpliwi膮c si臋.
- Id藕 sam. - odrzek艂 – P贸jd臋 zobaczy膰 si臋 z matk膮.
- W porz膮dku – odpar艂em lekko rozczarowany. C贸偶, nie mia艂em prawa si臋 tak czu膰. W ko艅cu on ma prawo na prywatne rozmowy z rodzicami. Ferowa艂em, 偶e ma to co艣 wsp贸lnego z ich niedawn膮 k艂贸tni膮. Poza tym wola艂em go nie denerwowa膰 bez potrzeby.
- Zapewne b臋dziemy w ogrodzie. - m贸wi艂 dalej p贸艂ork, podchodz膮c do drzwi. - Je偶eli chcesz, to przyjd藕.
Pokiwa艂em g艂ow膮 i ruszy艂em do pracowni Derisa. W 艣rodku tej偶e izby panowa艂 ba艂agan, kt贸rego nie da艂o si臋 ogarn膮膰 wzrokiem ani s艂owami. Okna by艂y przys艂oni臋te jakim艣 starym p艂贸tnem, kt贸re rozsiewa艂o wok贸艂 niezbyt mi艂y zapach. Przez t膮 dekoracj臋 w izbie panowa艂 p贸艂mrok, roz艣wietlany gdzieniegdzie smugami 艣wiat艂a, na tle kt贸rych wirowa艂 kurz. P贸艂ki i sto艂y by艂y zas艂ane r贸偶nej ma艣ci narz臋dziami i surowcami. Tu偶 nad blatem jednego ze sto艂贸w wisia艂 cud r臋kodzielnictwa – pi臋kny 艂uk kompozytowy. Chwil臋 zaj臋艂o mi podziwianie tej wspania艂ej konstrukcji, nim j膮 zdj膮艂em i przygotowa艂em do podr贸偶y. Niema艂o czasu czeka艂em na niego wi臋c wypr贸bowanie 艂uku by艂o teraz moim g艂贸wnym priorytetem.
Wr贸ci艂em do holu i zawin膮艂em 艂uk w p艂贸tno, po czym umie艣ci艂em go w sk贸rzanej torbie, kt贸r膮 zawiesi艂em na drzwiach. Postanowi艂em skorzysta膰 z zaproszenia Rainamara i ruszy艂em do ogrodu. Na miejscu zasta艂em Elen臋 wpatruj膮c膮 si臋 w milczeniu w swoje sadzonki. M贸j narzeczony z kolei spogl膮da艂 na ni膮 z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zawsze uwa偶a艂em, 偶e jest do niej podobny najbardziej z ca艂ej tr贸jki rodze艅stwa. Widok ich obojga razem tylko to potwierdza艂. Stosunkowo du偶e, jak na m臋偶czyzn臋 oczy i pe艂ne usta by艂y ewidentnie jej dziedzictwem. Uroda odziedziczona po niej sprawia艂a, 偶e jego rysy twarzy by艂y delikatniejsze i bardziej stonowane ni偶 Ork贸w czystej krwi.
- Dzie艅 dobry – przywita艂em si臋.
Elena spojrza艂a na mnie z u艣miechem.
- Witaj, synku – odpar艂a. Rainamar skrzywi艂 si臋 nieznacznie na te s艂owa, co nie usz艂o mojej uwadze. - Widzia艂e艣 ju偶 艂uk?
- O tak. Jest wspania艂y – odpar艂em zgodnie z prawd膮. - Nie musieli艣cie.
- Jeste艣 naszym dzieckiem, Casii. - powiedzia艂a bardzo cicho. Rainamar po艂o偶y艂 d艂o艅 na jej ramieniu. Odwr贸ci艂a si臋 i pog艂aska艂a go po policzku. - Moje s艂oneczko – u艣miechn臋艂a si臋 promiennie.
Przynajmniej si臋 pogodzili...
- Matko – westchn膮艂 zawstydzony i pokr臋ci艂 g艂ow膮.
- Kanthar zn贸w doprowadzi艂 mnie do bia艂ej gor膮czki – rzek艂a w ko艅cu, przerywaj膮c sentymentalny nastr贸j. Pochyli艂a si臋 nad sadzonkami i kontynuowa艂a sw膮 inspekcj臋. Podszed艂em do Rainamara i obj膮艂em go w pasie.
- On powinien si臋 wyprowadzi膰 dla jego w艂asnego dobra – stwierdzi艂 m贸j narzeczony.
C贸偶, by艂o w tym troch臋 racji. W tym roku sko艅czy艂 trzydzie艣ci trzy lata i Deris ubolewa艂 nad tym, 偶e nadal nie znalaz艂 sobie odpowiedniej kobiety. Jego najstarszy syn jednak nie pali艂 si臋 do przej臋cia obowi膮zk贸w m臋偶a i ojca.
- Sama nie wiem, jak to powiedzie膰. By膰 mo偶e w innych okoliczno艣ciach cieszy艂abym si臋 bardziej, ale teraz czuj臋, 偶e nie by艂am na to przygotowana. - m贸wi艂a Elena i wyprostowa艂a si臋. - Niedawno by艂 u nas Mika i twierdzi艂, 偶e Kanthar nied艂ugo zostanie ojcem dziecka jego c贸rki.
- O Stw贸rco – rzuci艂 Rainamar i za艣mia艂 si臋. - Wiedzia艂em, 偶e pr臋dzej czy p贸藕nej dojdzie o tego.
- Wiedzia艂e艣 co tam si臋 wyprawia? - zawo艂a艂a Elena, wskazuj膮c na niego oskar偶ycielsko palcem.
- Nie do ko艅ca – przyzna艂 p贸艂ork – M贸wi艂 mi tylko, 偶e zaleca si臋 do niej, nic wi臋cej. My艣la艂em, 偶e jej ojciec o tym wie.
- Zaleca? - za艣mia艂em si臋 gorzko, na wspomnienie rozmowy, kt贸r膮 kiedy艣 uraczy艂 Rainamara jego starszy brat. Dotyczy艂a w艂a艣nie tej dziewczyny. Nie by艂 to zbyt przychylny opis kobiety...
- Wiem, wiem... Wydaje mi si臋, 偶e to jeszcze m艂oda dziewczyna.
- Bardzo m艂oda – odpar艂a gniewnie Elena – Ona ma dopiero siedemna艣cie lat!
Obaj zamilkli艣my, wymieniaj膮c si臋 spojrzeniami. Rainamar przeczesa艂 palcami swoje czarne w艂osy.
- Czyli sprawa jest powa偶na. - zauwa偶y艂 z zak艂opotaniem.
- To ma艂o powiedziane. Mika nalega艂 na 艣lub i to jak najszybciej.
- C贸偶 mog臋 powiedzie膰 – rzek艂 w ko艅cu m贸j narzeczony – Ojciec chcia艂 mie膰 wnuki jak najszybciej. Mo偶e to odpowied藕 na jego pro艣by? Podw贸jna!
- Zaraz ci dam odpowied藕! - zawo艂a艂a Elena – To jest ha艅ba, 偶eby m贸j syn zachowa艂 si臋 w ten spos贸b! Biedna dziewczyna! On wcale nie pomy艣la艂 o rodzinie! Tw贸j ojciec taki nie by艂! - lamentowa艂a kobieta.
- Mo偶e niepotrzebnie si臋 unosisz... – zastanowi艂em si臋. Elena pokr臋ci艂a g艂ow膮.
- Powtarzam to sobie co noc, ale przez te zdarzenia nawet nie mog臋 spa膰! Pr贸bowa艂am oczywi艣cie rozmawia膰 z Kantharem, ale on kompletnie mnie ignoruje! Pojecha艂 do tego wstr臋tnego starucha, Armina Ashghana i zaszy艂 si臋 tam! Co on sobie wyobra偶a?
- Widz臋, 偶e chcesz, 偶ebym z nim porozmawia艂. - zauwa偶y艂 Rainamar.
- Ale偶 tak!
- W膮tpi臋, czy dziadek wpu艣ci mnie na swoje salony po naszej ostatniej k艂贸tni.
- Pewnie ju偶 dawno zapomnia艂! - odpar艂a zjadliwie Elena. - Boj臋 si臋, 偶e nagada Kantharowi rozmaitych bzdur a ten nieodpowiedzialny mato艂 w nie uwierzy! Powinnam go by艂a wys艂a膰 na nauki do stolicy, tak jak ciebie, Rainamar. Mo偶e by艂by wtedy jaki艣 cie艅 szansy, 偶e zacznie zachowywa膰 si臋 jak na m臋偶czyzn臋 przysta艂o! Nie powinnam si臋 jednak skupia膰 na przesz艂o艣ci!
- Ojciec nie wydawa艂 si臋 by膰 zbyt przej臋ty ca艂膮 sytuacj膮. Nawet niczego nam nie powiedzia艂 - zauwa偶y艂 p贸艂ork.
- Deris uwa偶a, 偶e Kanthar sam zrozumie co narobi艂. Powiedzia艂am mu wprost, 偶e tak naiwne i pobo偶ne 偶yczenia nie pasuj膮 pi臋膰dziesi臋ciolatkowi, ale nie przej膮艂 si臋 moimi s艂owami! - wyt艂umaczy艂a Elena. - Rainamar, prosz臋 ci臋 tylko, 偶eby艣 porozmawia艂 ze swoim starszym bratem, bo ja ju偶 nie mam si艂 do niego! By艂o z niego takie grzeczne dziecko – zastanawia艂a si臋 Elena, unosz膮c b艂agalny wzrok ku niebu.
- Zobacz臋, co b臋d臋 m贸g艂 zrobi膰. - obieca艂 jej m贸j narzeczony.

***


- To jest rzeczywi艣cie bardzo pi臋kne, ale wystarczy ju偶 – powiedzia艂 stanowczo Rainamar, zabieraj膮c mi 艂uk z r膮k. J臋kn膮艂em poirytowany jego brakiem poszanowania dla dzie艂a r膮k jego ojca.
- Nie sko艅czy艂em!
- Zacznij mnie tak pie艣ci膰, a b臋dzie o wiele ciekawiej. - odpar艂 niewzruszony moim protestem. Skrzywi艂em si臋 i usiad艂em na 艂贸偶ku.
- Nie k艂ad藕 go chocia偶 na pod艂og臋 – poprosi艂em. On jednak wiedzia艂 bardzo dobrze jak ma si臋 obchodzi膰 z 艂ukiem. Wyszed艂 i chwil臋 go nie by艂o. Zaraz jednak pojawi艂 si臋 znowu. Usiad艂 obok mnie i nonszalancko poca艂owa艂 mnie w szyj臋.
- 艁adnie pachniesz.
- Bo si臋 umy艂em – odgryz艂em si臋.
- Nie przesadzaj! Ja nie chodz臋 brudny. - broni艂 si臋. Zacz膮艂 ca艂owa膰 mnie wzd艂u偶 linii szcz臋ki, pr贸buj膮c przy tym zmusi膰 mnie, 偶ebym si臋 po艂o偶y艂.
- Mieli艣my rozmawia膰. - przerwa艂em jego pr贸b臋 odwr贸cenia mojej uwagi.
- Nie mam ochoty na rozmow臋 – przyzna艂 z rozbrajaj膮c膮 szczero艣ci膮, rozpinaj膮c bardzo zr臋cznie moj膮 koszul臋. Uda艂em, 偶e nie zwracam na to uwagi.
- My艣lisz, 偶e b臋dziesz to odk艂ada膰 w niesko艅czono艣膰? Rainamar.. - powiedzia艂em, chwytaj膮c go za r臋k臋. Spojrza艂 na mnie gniewnie.
- Nie, oczywi艣cie, 偶e nie! Teraz jednak nie mam ochoty rozmawia膰. Prawd臋 m贸wi膮c, nie mam ochoty ju偶 na nic. - odrzek艂 i po艂o偶y艂 si臋, odwracaj膮c si臋 ode mnie. Westchn膮艂em g艂o艣no i zgasi艂em lamp臋. Stw贸rco, daj mi si艂臋, bo go zamorduj臋 we 艣nie! Co za uparty typ!
U艂o偶y艂em si臋 za nim, przytulaj膮c si臋 do niego. Na pr贸偶no by艂o czeka膰 na jak膮kolwiek reakcj臋 z jego strony. Zacz膮艂em go g艂aska膰 po klatce piersiowej, jednocze艣nie ca艂uj膮c w szyj臋.
- Zostaw mnie – burkn膮艂 w odpowiedzi, osuwaj膮c si臋 ode mnie – Jestem zm臋czony.
- Oczywi艣cie – odpar艂em ze z艂o艣ci膮 i podnios艂em sie z 艂贸偶ka. Przez niego odechcia艂o mi si臋 偶y膰. Nie u艣miecha艂a mi si臋 jednak nocna k艂贸tnia i postanowi艂em wyj艣膰 i da膰 sobie czas na och艂oni臋cie. Skoro chce gra膰 w ten spos贸b, prosz臋 bardzo. Zabra艂em ze sob膮 kurtk臋 i wyszed艂em z domu, czuj膮c, 偶e musz臋 jak najszybciej znale藕膰 si臋 na 艣wie偶ym powietrzu. Ch艂贸d wiosennego wieczoru by艂 przyjemnie koj膮cy. Usiad艂em na schodach, przygl膮daj膮c si臋 ciemnemu zarysowi lasu. Cisza. Pustka i cisza...

***


- Szukam kapitana Ashghana – zagadn膮艂em jednego z m艂odych 偶o艂nierzy. Przyjrza艂 mi si臋 badawczo. Mia艂 niesamowicie jasno – niebieskie spojrzenie i jeszcze dosy膰 delikatne rysy twarzy, zdradzaj膮ce jego m艂ody wiek.
- Rozumiem, 偶e spotkanie by艂o wcze艣niej ustalone, panie.
- O tak – odpar艂em – Jestem tu na polecenie genera艂a Nadara. Moim zadaniem jest udzieli膰 lekcji 艂ucznictwa m艂odym rekrutom.
- Dobrze wi臋c. Prosz臋 za mn膮. - odrzek艂 m艂odzik i zacz膮艂 prowadzi膰 mnie drog膮, kt贸r膮 dobrze zna艂em. Kwater臋 Rainamara zajmowa艂 kiedy艣 inny z kapitan贸w, kt贸ry zosta艂 oddelegowany na p贸艂nocne wybrze偶e.
Ch艂opak przystan膮艂 przed drzwiami i zapuka艂. Obaj us艂yszeli艣my g艂o艣ne „wej艣膰!”. M艂ody 偶o艂nierz otworzy艂 drzwi i wszed艂, daj膮c mi znak, 偶ebym pod膮偶y艂 za nim. Zasalutowa艂 przed Rainamarem i zakomunikowa艂 mu moje przybycie.
- Kapitanie, trener 艂ucznik贸w. - rzek艂, wskazuj膮c na mnie.
- Ach tak – odrzek艂 Ashghan, wstaj膮c od biurka. Nieopodal okna sta艂 drugi z dow贸dc贸w, Eis Morris, wysoki i jasnow艂osy m臋偶czyzna po trzydziestce. Przegl膮da艂 w艂a艣nie map臋, umocowan膮 na pionowym stela偶u. - Dzi臋kuj臋, to wszystko. - doda艂 spokojnie m贸j narzeczony i wskaza艂 mi krzes艂o. Kapitan Morris rzuci艂 mi ukradkowe spojrzenie i u艣miechn膮艂 si臋 prawie niezauwa偶alnie.
Ch艂opak wyszed艂, zamykaj膮c za sob膮 drzwi. Rainamar ponownie zaj膮艂 miejsce za biurkiem i poda艂 mi jakie艣 dokumenty.
- Tutaj jest plan poprzedniego 艂ucznika. Mo偶esz go do woli przerabia膰 i korygowa膰. Pami臋taj, 偶eby zg艂osi膰 poprawki podporucznikowi Busterowi. Od nast臋pnego tygodnia mo偶esz rozpoczyna膰 trening.
- Bardzo dobrze – odrzek艂em, przegl膮daj膮c pobie偶nie dokumenty, w kt贸rych od razu znalaz艂em kilka zda艅, kt贸re wymaga艂y znacz膮cej korekty. Eis Morris przerwa艂 nagle przegl膮danie mapy i zwr贸ci艂 si臋 do mojego narzeczonego.
- Gdyby zn贸w si臋 tu pojawi艂 daj mi zna膰.
- B臋dziesz o tym wiedzia艂 pierwszy. - obieca艂 Rainamar.
Kapitan Morris skin膮艂 g艂ow膮 i po偶egna艂 si臋 z nami. W ko艅cu zostali艣my sami. Spojrza艂em na niego pytaj膮co.
- O kogo chodzi艂o? - ciekawo艣膰 wzi臋艂a nade mn膮 g贸r臋.
- To nie jest nic wa偶nego. - odrzek艂 Rainamar – Naprawd臋 mam dzi艣 du偶o pracy, Casius.
- Dajesz mi do zrozumienia, 偶ebym si臋 wynosi艂? - zapyta艂em ura偶ony.
- Oczywi艣cie, 偶e nie! - odrzek艂 poirytowany, sam nie wiem czym. - Po prostu to s膮 moje sprawy.
- Tak, ju偶 to s艂ysza艂em. - wsta艂em z miejsca i ruszy艂em w stron臋 drzwi. - Wiedzia艂em, 偶e zn贸w tak b臋dzie.
- O czym ty m贸wisz?
- Naprawd臋 nie wiesz?
- Casius nie zaczynaj znowu! - odrzek艂 i zerwa艂 si臋 z krzes艂a.
- Kapitanie – powiedzia艂em sucho i otworzy艂em drzwi. On jednak nie pozwoli艂 mi wyj艣膰, zamykaj膮c drzwi z trzaskiem. Nie wiem kiedy, znalaz艂em sie mi臋dzy nim a 艣cian膮.
- Nie chc臋 si臋 k艂贸ci膰. - powiedzia艂 cicho, a w jego oczach dostrzeg艂em dziwny blask. - Jeste艣 na mnie z艂y za wczoraj. - stwierdzi艂. Nie mog艂em si臋 nie zgodzi膰. Jeszcze wczoraj by艂em w艣ciek艂y, ale dzi艣 przyjmowa艂em to ze stoickim spokojem i oboj臋tno艣ci膮.
- Trafne wnioski – odpar艂em bez emocji.
Nie m贸wi艂 nic przez d艂u偶sz膮 chwil臋, patrz膮c mi w oczy. U艣wiadomi艂em sobie jak bardzo mi go brakuje. Od pocz膮tku naszego zwi膮zku k艂贸cili艣my si臋 prawie bez przerwy, ale nie przeszkadza艂o mi to tak bardzo jak teraz. Najgorsze by艂a 艣wiadomo艣膰, 偶e osoba tak mi bliska nie chce by膰 ze mn膮 szczera.
- T臋skni臋 za tob膮 – powiedzia艂 nagle, g艂aszcz膮c mnie po policzku.
- Przecie偶 ca艂y czas jeste艣my razem.
- Nie m贸wi臋 o tym. - odrzek艂 cicho.
Nie wiedzia艂em, co mam na to odpowiedzie膰. Przecie偶 to by艂a jego wina. Skoro sam stwarza problemy, niech sam je rozwi膮zuje! By艂em bliski z艂o偶enia broni i poddania si臋. Wszystko na 艣wiecie ma swoje granice, nawet 艂aska Stw贸rcy!
- Wiesz, co ci powiem, m贸j 艣liczny rycerzu? - zacz膮艂em z ironi膮 w g艂osie – Doro艣nij. - doda艂em i odepchn膮艂em go lekko. By艂 zbyt zaskoczony moj膮 odpowiedzi膮, 偶eby zrobi膰 cokolwiek. Wyszed艂em, nie ogl膮daj膮c si臋 za siebie, ale odczuwa艂em satysfakcj臋. Tak, tak w艂a艣nie mog艂em to nazwa膰.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa U縴tkownika

Has硂



Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem?
Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.

Zapomniane has硂?
Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze sta艂e, cykliczne projekty



Tu jeste艣my
Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemno艣ci膮 艣ledz臋 Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpud艂a :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, je艣li kto艣 tu zagl膮da i chce wiedzie膰, co porabiam, to mo偶e zajrze膰 do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z r贸偶nych przyczyn staram si臋 by膰 optymist膮, wi臋c b臋d臋 trzyma艂 kciuki 偶eby uda艂o Ci si臋 odtworzy膰 to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro s艂ysze膰, Jash. Wprawdzie nie czyta艂em Twojego opowiadania, ale szkoda, 偶e nie doczeka si臋 ono zako艅膰zenia.

Archiwum