The Cold Desire
   Strona G艂贸wna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsy艂ania prac WYDAWNICTWO
Wrze秐ia 10 2025 14:08:18   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Sk贸rki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
艢CIANA S艁AWY
Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner





Witamy
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
Cena korony 2
Za rze藕bionym tronem znajdowa艂y si臋 drzwi tak przemy艣lnie ukryte, 偶e Cie艅 nie wypatrzy艂 ich dop贸ki cz艂owiek nie b臋d膮cy kr贸lem ich nie otwar艂. Mimo dyskretnego odwr贸cenia si臋, nie dostrzeg艂 r贸wnie偶 osoby, kt贸ra kilka chwil wcze艣niej brutalnie zmusi艂a go do ukl臋kni臋cia przed tronem. Lane, kt贸ry na d艂ugo zapami臋tywa艂 podobne urazy mia艂 zamiar si臋 zem艣ci膰 w nadarzaj膮cej si臋 godzinie. Za sobowt贸rem Farida szed艂 d艂ugim, w膮skim korytarzem, w kt贸rym czu膰 by艂o st臋chlizn臋 i kope膰 pochodni. Kiedy wynurzyli si臋 po drugiej stronie przej艣cia, oczom kr贸lewskiego Cienia ukaza艂o si臋 wn臋trze zamku, jakich setki widzia艂 ju偶 w 偶yciu. Fa艂szywy w艂adca zaprosi艂 go do sto艂u, na kt贸rym ju偶 parowa艂y misy z jedzeniem, rozmow臋 kontynuowali przy posi艂ku.
- Tak wi臋c, jak sam rozumiesz, Cieniu, nie mog臋 odda膰 ci klejnotu. By艂oby to wbrew tradycji.
- Czy tradycja jest najwa偶niejsza? - ch艂opak upi艂 艂yk doskona艂ego wina i otar艂 wargi skrajem bia艂ej serwetki - Nikt poza nami nie b臋dzie wiedzia艂, 偶e w艂adca nie wzi膮艂 go osobi艣cie. Zabior臋 klejnot i nie b臋d臋 nadu偶ywa艂 twojej go艣cinno艣ci, panie - wsta艂 i lekko si臋 sk艂oni艂.
- Przykro mi, ale nie mog臋 go wyda膰 - twarz m臋偶czyzny do tej pory wci膮偶 rozbawiona, nagle spowa偶nia艂a - Ani tobie, ani nikomu innemu poza Faridem.
- Jestem zmuszony nalega膰 - szpieg u艣miechn膮艂 si臋 przepraszaj膮co - M贸j pan b臋dzie niezadowolony, je偶eli zjawi臋 si臋 w pa艂acu bez klejnotu. W moim szeroko poj臋tym dobrym interesie le偶y, aby kr贸l nie popad艂 w niezadowolenie.
- Rozumiem, jednak偶e ja tak偶e zmuszony jestem odm贸wi膰. Jak r贸wnie偶 z przykro艣ci膮 stwierdzam, 偶e niemo偶liwe jest opuszczenie przez ciebie tego zamku.
Oczy Cienia 艣ciemnia艂y.
- Rozumiem, 偶e od tego momentu ko艅czy si臋 uprzejma pogaw臋dka, panie? - spyta艂 cicho
- Tak, Lanie Rozenau, w艂a艣nie od tego momentu. Fihr!

Ch艂opak nie czeka艂, a偶 cz艂owiek nie b臋d膮cy kr贸lem sko艅czy m贸wi膰. Ju偶 od kilku chwil uwa偶ne, jasnobr膮zowe oczy czujnie bada艂y pomieszczenie, okre艣laj膮c odleg艂o艣ci i ustawienie sprz臋t贸w w komnacie. Cie艅 zerwa艂 si臋. Szary p艂aszcz szybko zadusi艂 p艂omyki 艣wiec na lakowej konsoli, pogr膮偶aj膮c sal臋 w niemal ca艂kowitych ciemno艣ciach. Drzwi otwar艂y si臋 pod naciskiem ramienia i Lane wypad艂 na korytarz, natychmiast decyduj膮c si臋 na bieg w stron臋 przeciwn膮 do tej, z kt贸rej przyszli. Drgn膮艂, kiedy kilkadziesi膮t krok贸w dalej drog臋 zast膮pi艂a mu zwalista sylwetka. Rozenau dopad艂 do niej w pe艂nym p臋dzie ju偶 z obna偶onym sztyletem o w膮skiej klindze. Wyuczone i wykonane tysi臋cy razy ci臋cie si臋gn臋艂o gard艂a przeciwnika, jednak zamiast mi臋kkiego oporu i d藕wi臋ku bulgocz膮cej w rozci臋tej t臋tnicy krwi, rozleg艂 si臋 ostry zgrzyt stali o kamie艅, a po ramieniu Cienia przebieg艂o nieprzyjemne echo. Uni贸s艂 g艂ow臋 zdumiony, odruchowo poprawiaj膮c czystym pchni臋ciem, kt贸re musia艂o si臋gn膮膰 serca. Ostrze z艂ama艂o si臋 ze zgrzytem, w tym samym momencie kamienna d艂o艅 zada艂a ch艂opakowi jeden jedyny cios na odlew w twarz. Marmurowy wojownik pochwyci艂 rami臋 Cienia, zanim nieprzytomny zdo艂a艂 osun膮膰 si臋 na posadzk臋.
- Dlaczego im zawsze wydaje si臋, 偶e maj膮 szans臋 uciec? - zapyta艂 retorycznie sobowt贸r Farida, spogl膮daj膮c z aprobat膮 na stra偶nika - Dobra robota Fihr!
- Co mam z nim zrobi膰? - rozleg艂 si臋 lodowaty g艂os
- Co zechcesz. Jest tw贸j.
- Dzi臋kuj臋 panie.
- Dopilnuj tylko, 偶eby nie opu艣ci艂 zamku.
- Tak, panie.

Tymczasem Farid, w stolicy Minogarl, w zamku kr贸lewskim, podejmowa艂 niezwyk艂ego go艣cia, kt贸ry zjawi艂 si臋 rankiem tego dnia, w kt贸rym Lane odnalaz艂 pa艂ac na wyspie. O czym rozmawiali za zamkni臋tymi drzwiami komnaty pos艂ucha艅 nie wiedzia艂y nawet wszystko s艂ysz膮ce 艣ciany, bowiem szeptali, pochyleni nad sto艂em, jakby przekazywali sobie jakie艣 pot臋偶ne sekrety. Do艣膰 rzec, 偶e go艣膰 wyszed艂 od kr贸la niezwykle zadowolony, za艣 Farid po jego wyj艣ciu zwymy艣la艂 ochmistrza, spoliczkowa艂 nieuwa偶nego s艂u偶膮cego i do wieczora chodzi艂 z艂y tak, 偶e wszyscy uciekali mu z drogi.

---

Cie艅 budzi艂 si臋 koszmarnie powoli. Przez d艂ugi czas trwa艂 zawieszony w pustce, czuj膮c wy艂膮cznie b贸l g艂owy. Wreszcie uda艂o mu si臋 odzyska膰 艣wiadomo艣膰. Przy czym natychmiast zapragn膮艂 powr贸ci膰 w otch艂a艅 bez zmys艂贸w. Le偶a艂 w ogromnym 艂o偶u, z r臋kami mocno przywi膮zanymi do wezg艂owia za pomoc膮 grubego sznura, nagi pod b艂臋kitnym, jedwabnym prze艣cierad艂em. Szarpn膮艂 si臋, co wywo艂a艂o tylko b贸l w uniesionych ramionach. By艂 w komnacie sam. Poza 艂贸偶kiem znajdowa艂o si臋 tu jeszcze tylko drewniane krzes艂o, przez kt贸re kto艣 przerzuci艂 jego w艂asne ubranie. Przez wykuszowe okno pozbawione okiennic do pomieszczenia wpada艂 zimny, nocny wiatr, sprawiaj膮c 偶e ch艂opak zadygota艂. Poruszane powiewami dr偶a艂y p艂omienie 艣wiec o艣wietlaj膮cych wn臋trze. Kilka zgas艂o, gdy drzwi komnaty otwar艂y si臋, wpuszczaj膮c do komnaty Fihra wraz z mocnym przeci膮giem.
- Obudzi艂e艣 si臋 - stwierdzi艂 stra偶nik, przysiadaj膮c na brzegu 艂o偶a i przysuwaj膮c do ust Cienia czark臋 z wod膮.
Poczucie godno艣ci nakazywa艂o Lane'owi odwr贸ci膰 twarz, ale zdrowy rozs膮dek podpowiada艂, 偶e zrobi tym na z艂o艣膰 jedynie sobie, wi臋c pos艂usznie prze艂kn膮艂 kilka 艂yk贸w z ulg膮 czuj膮c jak p艂yn zwil偶a wyschni臋te gard艂o i j臋zyk.
- Grzeczny ch艂opiec - g艂adkie marmurowe palce pog艂adzi艂y delikatnie jego policzek - Nie walcz ze mn膮. To nie ma sensu.
Rozenau wiedzia艂, 偶e nie ma. M臋偶czyzna by艂 kamienn膮 rze藕b膮! Mia艂 si艂臋 kilkukrotnie przekraczaj膮ca si艂臋 zwyk艂ego cz艂owieka, a on by艂 zwi膮zany. Co m贸g艂 zrobi膰? Kopa膰? Na stra偶niku ostrze sztyletu nie zrobi艂o nawet rysy, wi臋c co mog艂y zdzia艂a膰 nagie stopy czy kolana. Jakakolwiek pr贸ba walki sko艅czy艂aby si臋 kontuzjami tylko dla niego. Ale podda膰 si臋? Pozwoli膰 si臋 t艂amsi膰 magicznie o偶ywionemu, marmurowemu pos膮gowi, bez protestu?
- W艂a艣nie tak, bez protestu - u艣miechn膮艂 si臋 Fihr, czytaj膮c w jego my艣lach - Sam wiesz, 偶e nic nie zdzia艂asz. B膮d藕 mi艂y, to i ja b臋d臋 mi艂y. W ko艅cu nie o艣mieli艂bym si臋 chyba skrzywdzi膰 klaczki nale偶膮cej do brata mego pana, prawda?
Lane szarpn膮艂 wi臋zami, ale nie ust膮pi艂y, jak by艂o do przewidzenia. Stra偶nik 艣ci膮gn膮艂 z niego prze艣cierad艂o i odrzuci艂 za siebie na pod艂og臋. Przez chwile rozkoszowa艂 si臋 widokiem nagiego Cienia, potem wyci膮gn膮艂 w jego stron臋 r臋k臋. Zimne jak g艂az opuszki palc贸w, obrysowa艂y lekko kontur warg ch艂opaka, zsun臋艂y si臋 ni偶ej na brod臋, szyj臋, pog艂adzi艂y lekko wystaj膮ca ko艣膰 obojczyka. Stra偶nik wn臋trzem d艂oni powi贸d艂 po 偶ebrach i biodrze Lane'a. Od twardego dotyku na sk贸r臋 ch艂opaka wyst膮pi艂y ciarki, a sutki 艣ci膮gn臋艂y si臋 w ma艂e, ciemne guziczki. Fihr u艣miechn膮艂 si臋, pochyli艂 nad szpiegiem i wzi膮艂 jeden w marmurowe usta. Ch艂opak a偶 wzdrygn膮艂 si臋 od lodowatego, suchego dotyku jego j臋zyka. Pr贸bowa艂 nie skupia膰 si臋 ani na tej osobliwej pieszczocie, ani na dotyku zimnych palc贸w, b艂膮dz膮cych po jego udach. Stra偶nik jednym ruchem rozsun膮艂 jego kolana i przykl臋kn膮艂 mi臋dzy nimi, uniemo偶liwiaj膮c Lane'owi ka偶d膮 pr贸b臋 zaci艣ni臋cia n贸g.
- Nie spinaj si臋 tak - mrukn膮艂, pochylaj膮c si臋 i wymuszaj膮c poca艂unek - Zrobisz sobie krzywd臋...
- Nie dotykaj mnie tam... - j臋kn膮艂 ch艂opak, czuj膮c jak d艂o艅 Fihra zbli偶a si臋 do jego po艣ladk贸w
- Tutaj? - ch艂odne palce podra偶ni艂y jego wej艣cie
- Przesta艅! - krzykn膮艂, kiedy pokona艂y op贸r i wdar艂y si臋 do 艣rodka. Czu艂 jak pod jego powiekami zbieraj膮 si臋 艂zy. Zamruga艂 gwa艂townie, 偶eby je powstrzyma膰.
- Nie b贸j si臋 - wyszepta艂 m臋偶czyzna wprost do jego ucha - B臋d臋 delikatny...
- Nie... - j臋kn膮艂, kiedy palce wnikn臋艂y do samego ko艅ca, czu艂 jakby kto艣 wsun膮艂 mu do 艣rodka sopel lodu. Szarpn膮艂 gwa艂townie, mocno uderzaj膮c czo艂em w g艂ow臋 stra偶nika. W oczach mu rozb艂ys艂o echem poprzedniego ciosu, przez moment nie m贸g艂 zogniskowa膰 spojrzenia. Przez nasilaj膮cy si臋 szum w uszach s艂ysza艂, 偶e Fihr co艣 do niego m贸wi, ale nie rozr贸偶nia艂 s艂贸w. D艂ug膮 chwil臋 walczy艂 z pr贸buj膮c膮 go porwa膰 ciemno艣ci膮. Gdy mu si臋 uda艂o wr贸ci膰 do zmys艂贸w - akt ju偶 trwa艂.
- Ale偶 jeste艣 gor膮cy - sapn膮艂 pos膮g, przygniataj膮c go mocno do pos艂ania. Poruszy艂 si臋, wyciskaj膮c z ust Cienia krzyk. Mi臋艣nie same zacisn臋艂y si臋, pr贸buj膮c pozby膰 si臋 intruza. Pot臋guj膮c jego przyjemno艣膰. I cierpienie ch艂opaka.
- Przesta艅 - za艂ka艂, a piek膮ce 艂zy sp艂yn臋艂y po jego policzkach. - Przesta艅!!!!
M臋偶czyzna zignorowa艂 pro艣b臋. Podparty na kolanach i r臋kach, miarowo uderza艂 biodrami, odrzucaj膮c g艂ow臋 do ty艂u, wyrywaj膮c z gard艂a Lane'a szloch, kt贸ry po chwili przeszed艂 w jednostajny krzyk b贸lu.

Rozenau nie wiedzia艂 jak d艂ugo trwa艂a wyrafinowana tortura. Jego cia艂o odm贸wi艂o wsp贸艂pracy i zemdla艂, zanim stra偶nik osi膮gn膮艂 spe艂nienie. Mo偶e nawet i lepiej. Skuli艂 si臋 na 艂贸偶ku, krzywi膮c si臋, kiedy gwa艂t przypomnia艂 o sobie spazmem kluj膮cego b贸lu. Otworzy艂 oczy. 艢wiece wypali艂y si臋 ca艂kowicie, ale w pomieszczeniu by艂o jasno, czyli nasta艂 dzie艅. Spr贸bowa艂 usi膮艣膰, co by艂o do艣膰 g艂upim pomys艂em - czu艂 si臋, jakby wszystko mia艂 w 艣rodku porozrywane, co mo偶e nawet by艂o prawd膮. Z westchnieniem przewr贸ci艂 si臋 na drugi bok. To mia艂o by膰 proste zadanie. Mia艂 przyjecha膰, zabra膰 klejnot, dostarczy膰 go Faridowi. Grymuar nie wspomina艂 o kamiennym stra偶niku, nie wspomina艂 nawet o z艂ej po艂owie kr贸la, a powinien! Czu艂 si臋 oszukany. Poni偶ony. I w艣ciek艂y.

W komnacie by艂o zimno. Lane marz艂, dygota艂 na ca艂ym ciele, kuli艂 si臋 obj膮wszy ramionami kolana. Nie mia艂 na tyle si艂y 偶eby si臋gn膮膰 po swoje ubranie, ani tym bardziej po prze艣cierad艂o spoczywaj膮ce pod samymi drzwiami. Chcia艂o mu si臋 pi膰. I ca艂y by艂 obola艂y. Obiektywnie patrz膮c w ca艂ym swoim 偶yciu nigdy nie czu艂 si臋 nawet odrobin臋 tak podle jak w tej chwili. Chcia艂 wr贸ci膰. Bogowie, jak on chcia艂 wr贸ci膰 do domu! Nie zauwa偶y艂 kiedy zasn膮艂. 艢ni艂y mu si臋 koszmary. Obudzi艂o go szarpanie. Kto艣 niezbyt wprawnie go ubiera艂.
- No wreszcie! - powita艂o go sarkni臋cie - My艣la艂em ju偶, 偶e b臋d臋 musia艂 ci臋 nie艣膰! Pom贸偶 mi troch臋!
Rozenau pos艂usznie wyci膮gn膮艂 r臋ce, pozwalaj膮c za艂o偶y膰 sobie na ramiona kurtk臋. M臋偶czyzna, kt贸ry si臋 wok贸艂 niego uwija艂 m贸g艂 mie膰 ko艂o pi臋膰dziesi臋ciu lat. By艂 niski i grubawy, ubrany w niebiesk膮 tunik臋 i powycierane spodnie, na nogach mia艂 znoszone, zniszczone buty. Siwa, bujna czupryna zdawa艂a si臋 偶y膰 w艂asnym 偶yciem, oczy spogl膮da艂y znad perkatego nosa bystro i pogodnie.
- No, dalej! - ponagli艂 go - Mo偶esz i艣膰?
Lane spr贸bowa艂. Kolana zadygota艂y mu niebezpiecznie, ca艂e cia艂o przeszy艂a fala b贸lu, a偶 mu w oczach pociemnia艂o - Fihr na pewno co艣 mu uszkodzi艂.
- Tak my艣la艂em - westchn膮艂 m臋偶czyzna, podpieraj膮c Cie艅 pod rami臋 - Pomog臋 ci, chod藕 zanim stra偶nik wr贸ci!
- Kim jeste艣 i czemu mi pomagasz? - j臋kn膮艂 ch艂opak, wspieraj膮c si臋 na nim i ruszaj膮c w stron臋 drzwi. Wyszli na korytarz, rozejrzeli si臋 i pod膮偶yli w stron臋 schod贸w.
- To d艂uga historia. Jestem Rhif, powoli, oprzyj si臋 o 艣cian臋, nie chc臋 ci臋 zbiera膰 tam na dole...
Kilkaset kr臋tych stopni prowadz膮cych w d贸艂, by艂o jak droga przez m臋k臋. Kiedy stan臋li na ostatnim pode艣cie szpieg by艂 ledwie 偶ywy. Ni to ci膮gni臋ty, ni to popychany przez wybawiciela przeszed艂 przez sal臋 tronow膮, potem schodami w g贸r臋 i sal膮 wej艣ciow膮 na zewn膮trz. Przez ca艂膮 drog臋 nie napotkali 偶ywej duszy, wyszli wprost w pal膮ce s艂o艅ce po艂udnia.
- Tu mo偶esz troch臋 odpocz膮膰 - Rhif ostro偶nie pom贸g艂 ch艂opakowi usi膮艣膰 na zwalonym pniu - Pi膰?
Cie艅 pokiwa艂 g艂ow膮. 艁apczywie wys膮czy艂 prawie ca艂膮 zawarto艣膰 buk艂aka, podanego mu przez m臋偶czyzn臋, poczu艂 si臋 odrobin臋 lepiej.
- Jestem ci d艂u偶ny wdzi臋czno艣膰 - zacz膮艂, ale zosta艂 zbyty machni臋ciem r臋k膮
- Nic mi po twojej wdzi臋czno艣ci, ch艂opcze. Sp艂acam stary d艂ug i ciesz臋 si臋, 偶e wreszcie b臋d臋 mia艂 wolne sumienie. Musimy i艣膰 ju偶. Za tymi drzewami - wskaza艂 r臋k膮 - by艂a kiedy艣 osada. Tam mo偶emy si臋 ukry膰. Odpoczniesz, nabierzesz si艂...
- B臋d膮 mnie szuka膰...
- Nie b臋d膮. A jak ju偶, na pewno nie tam. Nie martw si臋. Tylko musimy najpierw tam doj艣膰, a to 艂adny kawa艂ek...
Na miejsce dotarli sporo po zachodzie s艂o艅ca. Ostatnie kilka krok贸w Rhif musia艂 praktycznie nie艣膰 ch艂opaka, kt贸rego nogi odm贸wi艂y pos艂usze艅stwa. Weszli do jednej ze zniszczonych chat. M臋偶czyzna podprowadzi艂 Lane'a do u艂o偶onego z li艣ci i mchu pos艂ania i pom贸g艂 mu si臋 po艂o偶y膰.
- No, teraz odpocznij - narzuci艂 mu na ramiona jak膮艣 p艂acht臋
- Dzi臋kuj臋 ci.
- M贸wi艂em ju偶, 偶e nic mi po twoich podzi臋kowaniach, sp艂acam d艂ug. Jak ci na imi臋?
- Lane, Lane Rozenau.
- 艢pij spokojnie, Lanie Rozenau.

Cz艂owiek, kt贸ry nie by艂 kr贸lem rozpar艂 si臋 wygodniej na rze藕bionym tronie, przerzucaj膮c skrzy偶owane nogi przez jeden z pod艂okietnik贸w. Ziewn膮艂 i podrapa艂 si臋 po brodzie.
- Uciek艂, czy tak?
- Tak, panie - kamienny stra偶nik zgi膮艂 si臋 w p贸艂 w niskim pok艂onie
- Nie dopilnowa艂e艣 go...
- Nie s膮dzi艂em, 偶e b臋dzie w stanie zrobi膰 wi臋cej ni偶 kilka krok贸w.
- Tak go wym臋czy艂e艣? - roze艣mia艂 si臋 szczerze - Zawsze wiedzia艂em, 偶e z ciebie okrutny sukinsyn, Fihr. I co teraz zrobimy?
- Nic, panie. Nawet je艣li odzyska si艂y nie b臋dzie w stanie opu艣ci膰 wyspy.
- Opu艣ci. Jest sprytny i uparty - zaduma艂 si臋 w艂adca - Wr贸ci z wojskiem Farida.
- Dop贸ki 偶ycia nie odejdzie st膮d - kamienna d艂o艅 uderzy艂a o kamienn膮 pier艣 w ge艣cie przyrzeczenia. Kamienny stra偶nik jednak偶e nie sprecyzowa艂 p贸ki czyjego 偶ycia.

Cie艅 otworzy艂 oczy i z艂apa艂 si臋 za brzuch. Od dw贸ch dni nic nie jad艂 i jego 偶o艂膮dek skr臋ci艂 si臋 z g艂odu w ge艣cie protestu. Co艣 pachnia艂o apetycznie i mo偶liwe, 偶e to w艂a艣nie ten zapach wyrwa艂 go z g艂臋bokiego snu. Przeci膮gn膮艂 si臋, wyganiaj膮c z cia艂a resztki sennego ot臋pienia i usiad艂 ostro偶nie, sprawdzaj膮c jak na to zareaguje. Zak艂u艂o, zabola艂o ale nie tak, 偶eby nie da艂o si臋 tego wytrzyma膰. Wsta艂 powoli i wyszed艂 przed domek, gdzie przy ma艂ym ognisku siedzia艂 zgarbiony Rhif.
- Dzie艅 dobry - odezwa艂 si臋 ch艂opak, siadaj膮c obok niego na pie艅ku
- Prawie dobry wiecz贸r - poprawi艂 go - Nied艂ugo s艂o艅ce zajdzie, przespa艂e艣 niemal ca艂y dzie艅. Lepiej ci?
- Zdecydowanie lepiej - przytakn膮艂 ochoczo Lane, nieznacznie zagl膮daj膮c do kocio艂ka pyrkotaj膮cego nad ogniem
- G艂odny?
- Jak wszyscy diabli!
- No to na zdrowie - m臋偶czyzna nala艂 gulaszu do poobijanej metalowej miski i poda艂 Lane'owi z drewnian膮 艂y偶k膮. Szpieg jad艂 tak szybko, jak szybko by艂 w stanie prze艂yka膰 nie dusz膮c si臋. Westchn膮艂, odstawiaj膮c naczynie na bok i przecieraj膮c twarz d艂oni膮.
- Najgorsze jest to, 偶e musz臋 tam wr贸ci膰...
- Do zamku? - zdziwi艂 si臋 m臋偶czyzna - Po co?
- Przyjecha艂em tu z misj膮 od Farida, kr贸la Minogarl.
- To na p贸艂nocy?
- Tak, po drugiej stronie dw贸jmorza - przytakn膮艂 Rozenau
- A co by艂o w stanie zainteresowa膰 kr贸la na wyspie, kt贸rej nie ma na wi臋kszo艣ci map?
- Prawo do tronu - westchn膮艂 - Wieszcze ksi臋gi twierdz膮, 偶e nie mo偶e zwa膰 si臋 prawowitym kr贸lem Minogarl, dop贸ki nie zdob臋dzie pewnego klejnotu, kt贸ry wed艂ug starego grymuaru ukryty jest w艂a艣nie tutaj - maksymalnie upro艣ci艂 histori臋. M臋偶czyzna zamy艣li艂 si臋, wpatruj膮c w pe艂gaj膮cy ogie艅.
- Ale czy w takich opowie艣ciach nie chodzi o to, 偶eby kr贸l sam zdoby艂 klejnot, udowadniaj膮c tym samym prawo do noszenia korony?
- Owszem, ale Farid ju偶 zasiada na tronie i nie mo偶e porzuci膰 spraw wagi pa艅stwowej, dla poszukiwa艅 jakiej艣 b艂yskotki...
- I dlatego wys艂a艂 ciebie...
- Tak. Dlatego w艂a艣nie - przytakn膮艂 szpieg.
- Musisz cieszy膰 si臋 sporym zaufaniem kr贸la.
- Mo偶na to nazwa膰 zaufaniem... - u艣miechn膮艂 si臋 kpi膮co na wspomnienie stosunk贸w, jakie 艂膮czy艂y go z w艂adc膮 - Nie mniej jednak klejnot musz臋 zdoby膰. A do tego trzeba wr贸ci膰 na zamek. - spos臋pnia艂.
Da艂 sobie kolejny dzie艅 na odpoczynek i doj艣cie do siebie. Teraz opr贸cz pro艣by - rozkazu kr贸la, potrzeb臋 zdobycia klejnotu motywowa艂a tak偶e zemsta. Lane mia艂 prosty plan, o ile zamiar mo偶na by艂o nazwa膰 planem. Postanowi艂 zabi膰 cz艂owieka nie b臋d膮cego kr贸lem, w nadziei, 偶e je偶eli to on o偶ywi艂 kamiennego stra偶nika, wraz z jego 艣mierci膮 ust膮pi r贸wnie偶 jego magia. Je偶eli nie, znajdzie spos贸b, by jako艣 pozby膰 si臋 marmurowego m臋偶czyzny. Mo偶liwe, 偶e powinien si臋 ba膰 powrotu na zamek, ale wyt艂umaczy艂 sobie, 偶e nic gorszego ni偶 go tam ju偶 spotka艂o, sta膰 si臋 nie mo偶e. Kolejnego dnia, gdy zapad艂 zmrok, odprowadzany zamy艣lonym wzrokiem Rhifa, Lane Rozenau ruszy艂 w kierunku zamku. Zaznajomiony ju偶 z uk艂adem wn臋trza, szybko przeby艂 sal臋 wej艣ciow膮, schody prowadz膮ce w d贸艂, tym razem nie pilnowane przez kamiennego stra偶nika, sal臋 tronow膮. Ostro偶nie zag艂臋bi艂 si臋 w duszne przej艣cie za tronem, prowadz膮ce do dalszych komnat zamkowych. Wok贸艂 panowa艂a niczym niezm膮cona, niepokoj膮ca cisza, nawet nie da艂o si臋 s艂ysze膰 normalnych w takich miejscach odg艂os贸w, jak szuranie myszy, czy pogwizdywanie wiatru mi臋dzy nieszczelnym drzwiami. Lane skrada艂 si臋 bezszelestnie, metodycznie zagl膮daj膮c do ka偶dej napotkanej komnaty. Trafi艂 r贸wnie偶 do tego pomieszczenia, w kt贸rym razem z sobowt贸rem Farida spo偶y艂 posi艂ek. St贸艂 wci膮偶 ugina艂 si臋 pod ci臋偶arem mis i p贸艂misk贸w z paruj膮cymi potrawami. Cie艅 uwa偶nie zlustrowa艂 komnat臋, zbli偶y艂 si臋 do sto艂u i wrzuci艂 do ust kilka kulek winogrona, po czym ruszy艂 na dalsze poszukiwania. W miejscu, gdzie nagie kamienne pod艂ogi pokrywa艂y grube, mi臋kkie dywany, szpieg domy艣li艂 si臋 kwater mieszkalnych kr贸la. Ostro偶nie przemkn膮艂 si臋 przez prywatn膮 jadalni臋, bibliotek臋 i 艂a藕ni臋, za ostatnimi drzwiami musia艂a ju偶 by膰 sypialnia. Delikatnie pchni臋te drzwi uchyli艂y si臋 bezg艂o艣nie, ukazuj膮c szerokie, rze藕bione 艂o偶e pokryte mi臋kkimi sk贸rami. Na nim, spoczywa艂a skulona sylwetka, a o jedn膮 z kamiennych kolumienek opiera艂 si臋. Cie艅 zakl膮艂 w my艣lach.
- Przyszed艂e艣 zabi膰 kr贸la - odezwa艂 si臋 cicho kamienny stra偶nik
- Owszem. - wyszepta艂 cie艅, odruchowo dostosowuj膮c si臋 do tembru g艂osu pos膮gu
- To nie b臋dzie konieczne. - wspaniale oszlifowany rubin na ci臋偶kim z艂otym 艂a艅cuchu poszybowa艂 w stron臋 Lane'a, kt贸ry z艂apa艂 go w locie. Cie艅 zmru偶y艂 oczy. Wsun膮艂 klejnot za pazuch臋 i szybkim krokiem podszed艂 do 艂o偶a. Szarpn膮艂 okrycie. Cz艂owiek, kt贸ry nie by艂 kr贸lem nie 偶y艂. W jego sercu wci膮偶 jeszcze tkwi艂 sztylet, a koszula na piersiach zbroczona by艂a krwi膮.
- Dlaczego? - zapyta艂 zszokowany, gwa艂townie odwracaj膮c si臋 w stron臋 marmurowego stra偶nika
- Dlaczego on zgin膮艂, czy dlaczego oddaj臋 ci klejnot? - roze艣mia艂 si臋 pos膮g - To proste. Wyspa, na kt贸rej si臋 znajdujemy, nie przez przypadek nosi nazw臋 Wyspy Pr贸b. Ka偶dy nowo obierany w艂adca musi tu udowodni膰 czy wart jest tytu艂u kr贸lewskiego. Farid wys艂a艂 ciebie. On - wskaza艂 ruchem g艂owy na trupa - by艂 pr贸b膮 dla ciebie. Cen膮, jaka ty mia艂e艣 zap艂aci膰 za jego koron臋.
- Nie wierz臋! - krzykn膮艂 Cie艅 - To nie.
- To niemo偶liwe? - zapyta艂 kpi膮co Rhif, z miejsca, gdzie jeszcze przed uderzeniem serca sta艂 kamienny stra偶nik
- Jak. - j臋kn膮艂 Lane
- Taka by艂a twoja cena - u艣miechn膮艂 si臋 ciep艂o - Wr贸ci艂e艣 tu, zamiast uciec. Udowodni艂e艣 jak wiele jeste艣 w stanie znie艣膰 dla kaprysu Farida, dlatego zas艂u偶y艂e艣 na klejnot. Dlatego go otrzyma艂e艣. A teraz odejd藕. -
Rhif klasn膮艂 w d艂onie.
Lane zachwia艂 si臋, gdy jego stopy zapad艂y si臋 w sypkim piasku. Sta艂 na pla偶y, na horyzoncie ju偶 majaczy艂 zarys 偶agli 'Chluby korony', kt贸ra mia艂a zabra膰 go do domu. Ch艂opak odwr贸ci艂 si臋 z niedowierzaniem, zbita 艣ciana lasu nie zach臋ca艂a do ponownego szukania 艣wi膮tyni. Najwa偶niejsze, 偶e za pazucha czu艂 twardy kszta艂t kr贸lewskiego rubinu. Ju偶 na statku, zanim jeszcze dopad艂a go choroba morska, Cie艅 wydoby艂 z torby grymuar, kt贸ry otrzyma艂 od w艂adcy jeszcze w Minogarl - jego kartki by艂y puste. Kr贸tko unosi艂 si臋 na s艂onych falach zanim poszed艂 na dno.

Min臋艂a p贸艂noc, kiedy Cie艅 wsun膮艂 si臋 do sypialni kr贸lewskiej. Zd膮偶y艂 wyk膮pa膰 si臋 i przebra膰, a tak偶e zje艣膰 co艣 zanim stanie przed kr贸lem, s艂usznie przewiduj膮c, 偶e nie wiadomo kiedy Farid raczy go oddali膰. W艂adca nie spa艂, siedzia艂 za sto艂em, racz膮c si臋 winem w wysokim, z艂otym kielichu. Nie u艣miechn膮艂 si臋 na widok swojego szpiega.
- Jeste艣 - rzuci艂 kr贸tko
- Nie wygl膮dasz, jakby艣 si臋 cieszy艂, panie - zauwa偶y艂 Lane podchodz膮c i wr臋czaj膮c kr贸lowi rubin. Farid przez chwil臋 obraca艂 go w palcach, po czym przyjrza艂 si臋 klejnotowi pod 艣wiat艂o p艂yn膮ce z kandelabra. Od艂o偶y艂 kamie艅 na st贸艂 i przesun膮艂 sw贸j kielich w stron臋 Cienia.
- Napij si臋 - poleci艂.
Rozenau zaj膮艂 miejsce naprzeciw kr贸la i wychyli艂 wino do dna. Przez chwil臋 wpatrywa艂 si臋 uwa偶nie w oczy w艂adcy, nie podoba艂o mu si臋 jego zachowanie. W ko艅cu zagadn膮艂.
- Nie zapytasz mnie, jak go zdoby艂em?
- Nie. - zaprzeczy艂
- Dlaczego?
- Nie zwyk艂em pyta膰 o rzeczy, kt贸re wiem - wzruszy艂 ramionami. Lane'owi zakr臋ci艂o si臋 w g艂owie, a obraz rozmaza艂 si臋 na chwil臋. Spojrza艂 na kielich, na pe艂n膮 karaf臋 i twarz kochanka.
- Trucizna? - szepn膮艂 zszokowany, zrywaj膮c si臋 z miejsca, musia艂 ci臋偶ko podeprze膰 si臋 na stole, kiedy komnata zawirowa艂a
- Laudanum - odrzek艂 smutno kr贸l - Wybacz mi Lane, nie mia艂em innego wyj艣cia.
- Jak.?
Z cienia za kr贸lewskim 艂o偶em wysun膮艂 si臋 Fihr. Szpieg przez chwil臋 my艣la艂, 偶e jest to efekt zatrutego wina, ale stra偶nik odezwa艂 si臋 rozbawiony.
- M贸wi艂em ci Lanie Rozenau, 偶e ka偶dy ma swoj膮 cen臋. Kr贸l nie mo偶e wykpi膰 si臋 od pr贸by, posy艂aj膮c kogo艣 zamiast siebie. Nie uda艂 si臋 sam na wysp臋 pr贸b, wi臋c ja przyby艂em do niego.
- Ty by艂e艣 cen膮 mojej korony Lane - kr贸l wsta艂 i przeczesa艂 palcami w艂osy - Kocham ci臋, jednak.
- Koron臋 bardziej - wychrypia艂 Cie艅, ruszaj膮c chwiejnie w stron臋 kr贸la. Farid przytrzyma艂 go za ramiona, zanim ch艂opak si臋 przewr贸ci艂. - A taka jest moja cena. - szepn膮艂 jeszcze, odpychaj膮c kr贸lewskie r臋ce. W艂adca cofn膮艂 si臋 o krok. Zszokowany spojrza艂 w d贸艂, na wykwitaj膮c膮 szybko na jego piersi szkar艂atn膮 plam臋. Szpieg u艣miechn膮艂 si臋 triumfalnie, sztylet wypad艂 z jego bezw艂adnych palc贸w i z metalicznym brz臋kiem uderzy艂 o posadzk臋. Kr贸l i jego Cie艅 niemal r贸wnocze艣nie osun臋li si臋 na ziemi臋. Farid w drgawkach, Lane z nieprzytomnym u艣miechem na ustach. Fihr roze艣mia艂 si臋 zimno.
- To zawsze si臋 tak ko艅czy. - oznajmi艂 ciemno艣ci. Zarzuci艂 sobie kr贸lewskiego szpiega na rami臋 i rozp艂yn膮艂 si臋 w mroku.

Rano, pa艂acowe stra偶e znalaz艂y kr贸la martwego w jego komnatach. Og艂oszono 偶a艂ob臋. Tydzie艅 trwa艂 monarszy poch贸wek. Tron Minogarl obj膮艂 m艂odziutki siostrzeniec Farida. 呕aden z doradc贸w nie o艣mieli艂 si臋 wspomnie膰 o wieszczbie Ksi臋gi Czas贸w.

Na Wyspie Pr贸b, kt贸rej nie ma na 偶adnej mapie Cie艅 przeci膮gn膮艂 si臋, opieraj膮c policzek na twardej piersi kamiennego stra偶nika.
- Nie pr贸bujesz mnie zabi膰, nie pr贸bujesz ucieka膰. - zapyta艂 ten jaki艣 czas p贸藕niej - Dlaczego?
- Ka偶dy ma swoj膮 cen臋 - wzruszy艂 ramionami Lane Rozenau - Ja by艂em cen膮 Farida, jego zap艂at膮 dla ciebie, nie ma sensu walczy膰 z losem.
- Masz racj臋 - u艣miechn膮艂 si臋 Fihr, opieraj膮c kamienna d艂o艅 na w艂osach Lane'a - masz racj臋.












 


Komentarze
mordeczka dnia pa糳ziernika 12 2011 21:16:23
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Alesio (Brak e-maila) 20:46 14-02-2008
I kolejna pere艂ka. Fu-chan we藕 napisz w ko艅cu ksi膮偶k臋 bo Twoje opka zdecydowanie na to zas艂uguj膮 *__* nie jestem najlepszy w komentowaniu ale zapowiada sie super i na pewno b臋dzie trzyma膰 w napi臋ciu. Boskie.
heidi (Brak e-maila) 19:00 17-02-2008
mnie tez sie bardzo podoba! bede czekac na dalszy ciag <3
Haru-chan (Brak e-maila) 23:26 20-02-2008
Yhm. Mi te偶 si臋 bardzo podoba. Czekam na cz臋艣ci dalsze! ^^
kei (Brak e-maila) 23:56 25-06-2008
zapowiada si臋 ca艂kiem ciekawie, i tak jak inni czekam na dalszy ci膮g smiley
Alesio (Brak e-maila) 19:00 21-09-2008
Jak zwykle cudo... druga cz臋艣膰 super, wspania艂e nieprzewidywalne zako艅czenie ^^ mam nadziej臋 偶e napiszesz jeszcze wiele takich pere艂ek
(Brak e-maila) 00:34 01-02-2009
pi臋kne ,
maja (Brak e-maila) 19:06 09-11-2009
boskie
`
Dodaj komentarz
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa U縴tkownika

Has硂



Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem?
Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.

Zapomniane has硂?
Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze sta艂e, cykliczne projekty



Tu jeste艣my
Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemno艣ci膮 艣ledz臋 Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpud艂a :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, je艣li kto艣 tu zagl膮da i chce wiedzie膰, co porabiam, to mo偶e zajrze膰 do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z r贸偶nych przyczyn staram si臋 by膰 optymist膮, wi臋c b臋d臋 trzyma艂 kciuki 偶eby uda艂o Ci si臋 odtworzy膰 to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro s艂ysze膰, Jash. Wprawdzie nie czyta艂em Twojego opowiadania, ale szkoda, 偶e nie doczeka si臋 ono zako艅膰zenia.

Archiwum