The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 28 2024 16:28:41   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Pod moim i twoim niebem 2


Rozdział II - Ursa Maior


Pilotowanie Zanpakutou, bez względu na to jak krótka była walka, zawsze było męczące. Wymagało to, ze względu na system mimiczny, bardzo dziwnego wysiłku - niby ruchy nie były w żaden sposób nienaturalne, ale były wykonywane wolniej i podwójnym nakładem siły - jakbyś próbował walczyć w gęstej cieczy. Po czymś takim zawsze najlepszym sposobem na rozluźnienie była walka w normalnych warunkach. Poza tym, nie było czegoś takiego, jak zbyt mało walki.
Dlatego Grimmjow, nie przejmując się informacją, że symulator walki jest zajęty, wszedł do pomieszczenia. Skrzywił się widząc, że będzie musiał poczekać na swoją kolej. Podszedł do barierki, oparł sie łokciami i spojrzał w doł, gdzie jakiś rudy, w sumie bardziej pomarańczowowłosy, chłopak właśnie wykonywał kolejny atak w, niewidocznego dla Grimmjowa, przeciwnika. Widać było, ze chłopak siedzi tutaj już od dłuższego czasu. Włosy przykleiły mu się do czoła i karku, po których spływały strużki potu. Również na szarej bluzce widać było mokre plamy. Dyszał ciężko, ale, na tyle na ile Grimmjow mogł ocenić ze swojej perspektywy, wciąż radził sobie całkiem dobrze. Ciekawe, z którego był oddziału? Jakoś wcześniej nie rzucił mu się w oczy. Owszem, pilotów Zanpakutou było ponad dwieście, ale z takimi radioaktywnymi włosami ciężko zniknąć w tłumie. Jednak dopiero teraz zwrócił uwagę na spodnie chłopaka - to nie był mundur Gotei, tylko dół od kombinezonu, jaki nosili technicy. Aż zgrzytnął zębami.
- Oj - zawołał.
Chłopak instynktowanie odwrócił głowę w strone głosu, ale z kolei dla niego zza okularów symulacyjnych Grimmjow był niewidoczny, zaraz też skrzywił się i odruchowo chwycił za bok.
- Zadano śmiertelną ranę, program zakończony - poinformował program symulacji.
Rudzielec ściągnął wściekły okulary.
- Do cholery jasnej nie widzisz, że zajęte! - krzyknął, ale zaraz zagryzł zęby, gdy zobaczył, kto mu przeszkodził.
- To nie jest do kurwy nędzy zabawka dla jakiś pierdolonych niewali, więc spieprzaj stąd - odgryzł się.
Chłopak rzucił mu jeszcze wkurzone spojrzenie spod zmarszonych brwi, mruknął coś pod nosem, rzucił okulary i ściągnął czujniki ze skroni. Chwycił górę od swojego kombinezonu i bez słowa wyszedł dolnymi drzwiami, trzaskając nimi, chyba żeby pokazać swoje oburzenie, tak jakby Grimmjowa to cokolwiek obchodziło
Prychnął tylko gniewnie pod nosem i zszedł na dół. Teraz tym bardziej potrzebował się wyżyć i wyluzować. Podszedł do panelu sterowania, na który zostały rzucone okulary i czujniki. Spojrzał na ekran, żeby się zalogować i wybrać program walki i wtedy zobaczył, że rudzielec zapomniał się wylogować - Ichigo Kurosaki, tak miał na imię. Uśmiechnął się lekceważąco. Ciekawe w co się tamten bawił. Podejrzał szczegóły ostatniej walki i uniósł brew z zaciekawieniem. Program: walka nożem bez traktatu, tryb: osaczony, poziom trudności: trening Espady. To było naprawdę interesujące. Skąd zwykły technik miałby dostęp do programu treningowego Espady. Przy okazji, niewal, niewalem, ale przecież radził sobie całkiem nieźle dopóki mu nie przeszkodził. Ciekawe.
Włączył opcję odtwarzania poprzedniej walki i założył okulary. W momencie, gdy pojawili się przeciwnicy obie jego brwi powędrowały do góry. Większość przeciwników miała podstawowe avatary programu, ale jeden był co najmniej zaskakujący. Teraz pojawiało się kolejne pytanie, po co chłopakowi był potrzebny avatar Grimmmjowa? Nie zdążył się nawet nad tym porządnie zastanowić, bo zaczęła się walka. Odruchowo złapał się za gardło, gdy właśnie tam wylądował na jego avatarze rzucony przez chłopaka nóż - trochę dziwnie było patrzeć, jak on sam upada na ziemię niemalże sikając krwią, trochę żałośnie to wyglądało. Co do cholery jasnej? Przecież on nawet nie znał tego gościa, a widoczne ten cały Kurosaki coś do niego miał, bo ludzi, których się lubi, albo którzy są obojętni, nie wykorzystuje się w roli przeciwników i nie rzuca im się w gardła nożami. Otrząsnał się po pierwszym szoku i dalej oglądał walkę. Tak jak myślał, chłopak był dobry. Sprawnie rozbroił jednego z przeciwnikow, zabierając mu jego nóż i wbijając mu go od razu pod żebra. Przed kilkoma następnymi ciosami bez problemu się uchylił. "Oj!" wdarł się do nagrania jego głos, chłopak się rozproszył i sam dostał pod żebra. Walka zakończona.

Ściągnął okulary odrobinę zdurniały. Wychodzi na to, że miał cichego wroga, co w samo w sobie może nie było aż takie dziwne, nie oczekiwał, że wszyscy będą go kochać, ale chodzi o to, że naprawdę nie kojarzył żadnego Kurosakiego, któremu aż tak nacisnąłby na odcisk. Do tego dochodziła kwestia skąd chłopak miał dostęp do jego danych, bo ten avatar posiadał dokładnie jego statystki - co sprawdził od razu w opcjach przeciwników. To było... interesujące.
Uśmiechnął się szeroko. Wylogował chłopaka i sam się zalogował. Normalnie pewnie wybrałby swoj standardowy program na takie okazje i dałby się złupać Yoruichi - podstawowemu przeciwnikowi w programie treningowym Espady, który miał tak wyżyłowane statystki, że wygrane z nim można było liczyć na palcach jednej ręki. Przy okazji nacieszyłby oczy jej zgrabnym, ciemnym i do tego półnagim ciałkiem. Oczywiście zaczął używać nakładki, pozbawiające avatary odzieży, jak tylko pojawiła się w nieoficjalnym obiegu - ktokolwiek ją wymyślił, był geniuszem. Jak już miał być kładziony na łopatki, to przez kogoś seksownie rozebranego. Jednak ten cały Kurosaki zainteresował go na tyle, że włączył wyszukiwanie i skorzystał z okazji, że piloci Espady mają stopnie oficerskie Gotei i w związku z tym o wiele szerszy dostęp do danych. Nie powinien mieć problemu, żeby wrzucić sobie chłopaka razem z jego statystykami jako przeciwnika.
- Włączam program: walka ręcz bez traktatu, tryb: pojedynek jeden na jeden, poziom: statystyki przeciwnika, ustawienia dodatkowe: wyłączony ból w lewym ramieniu - poinformował program, gdy Grimmjow już wszystko ustawił i przyczepił czujniki do skroni.
Założył okulary i odwrócił się w stronę avatara. Uśmiechnął się szeroko, widząc chłopaka w spodniach, ale boso i z gołą klatą - jakoś wyleciało mu z głowy, że przecież ten avatar też będzie pod nakładką - było na co popatrzeć, a wierzył w wierność odwzorowania. Kiedyś zrobił avatar samego siebie, tak jakby patrzył w lustro. Czasami zastanawiał się skąd twórca nakładki czerpał swoje dane, ale zaraz potem stwierdzał, że jednak wolał nie wiedzieć. W każdym razie ten cały Ichigo miał budowę żołnierza, a nie technika, którego najcięższą pracą jest podnoszenie śrubokręta.
- Cóż zobaczmy, co tam potrafisz - mruknął z uśmiechem. - Rozpocznij walkę - polecił już głośniej.
Avatar ożył, rzucając się od razu na Grimmjowa, z zaciekłością, której ten się nie spodziewał. Chyba naprawdę chłopak go nie znosił, albo po prostu tak samo równo nie znosił wszystkich. Oczywiście nie pozwolił tamtemu długo cieszyć się tą odrobiną przewagi i bardzo szybko odzyskał inicjatywę, spychając chłopaka do defensywy. Zaraz jednak, aż się zgiął, gdy czujniki posłały mu impuls bólu po ciosie w brzuch. Szybko się otrząsnął, zacisnął zęby, teraz już na powrót wkurzony. Nie będzie go jakiś niewal - chociażby niewiadomo jak przystojny i dobry - obijał. Zaatakował z pełną siłą i zwyczajnie - chociaż nie tak znowu łatwo - wbił chłopaka w ziemię. Gdzieś pomiędzy wymianą ciosów, mignęły mu jakiś czarne linie na plecach przeciwnika - tatuaż?
- Przeciwnik ogłuszony, walka zakończona - poinformował program.
Grimmjow uśmiechnął się z satysfakcją, oddychając ciężko. To była naprawdę niezła walka - nie żeby chłopak miał z nim jakiekolwiek szanse, ale nadal było to jakiś wyzwanie. Zaraz jednak pomyślał, że z prawdziwym Kurosakim byłoby jeszcze ciekawiej. W końcu avatar był tylko analizą statystyk dokonaną przez program. Poza tym chłopak go zainteresował - dostęp do danych przynajmniej na poziomie oficera, umiejętności walki, z którymi spokojnie mógłby zostać pilotem Zanpakutou - poza tym chciał zobaczyć ten tatuaż na żywo.
Uśmiechnął się, a raczej wyszczerzył. Chyba znalazł sobie zajęcie na czas wolny, przynajmniej do czasu aż mu się nie znudzi.

* * *

Ichigo trzasnął drzwiami do symulatora. To nie był widoczne jego najszczęśliwszy dzień, żeby dwa razu trafić na tego gościa.
- Szlag! - warknął pod nosem, gdy zdał sobie sprawę z tego, że zapomniał się wylogować.
Nie wróci tam przecież. Zresztą pewnie i tak było już za późno, sądząc po krążącej wokół Jeagerjaqueza opinii, pewnie poprzestawiał mu ustawienia śmiejąc się pod nosem jak jakiś gówniarz. Tak, coś takiego pasowało do takiego kretyna. Ciekawe, czy zwróci uwagę na to, że ściągnął jego dane i ustawił jako avatara. Swoją drogą Jeagerjaquez mógł być dupkiem najgorszego sortu, ale jednak nie bez powodu był członkiem Espady.
Na początku ustawił sobie pojedynek jeden na jeden z gościem i niestety musiał uznać swoją porażkę oraz, dość niechętnie, że była to naprawdę przyjemna walka. Jeagerjaquez miał bardzo podobny styl walki do Ichigo - agresywny, ale nie pozbawiony pewnego taktycznego zmysłu. Jeszcze jakiś czas potrenuje na programie Espady i będzie mógł się z nim mierzyć jak równy z równym. Pewnie już teraz byłby na tym poziomie, gdyby częściej mógł ćwiczyć i gdyby nikt mu się nie wtrącał w środku walki. Gdyby po prostu był żołnierzem Gotei... Znowu miał ochotę coś kopnąć, ale to już by wyglądało dziwnie i ktoś na pewno by zauważył, zwłaszcza że zbliżał się do części sypialnej bazy, gdzie zawsze kręciło się sporo osób.
Miał nadzieję, że nikt go nie będzie zaczepiał, bo nie był w nastroju do pogaduszek. Chciał tylko chwycić z pokoju ręcznik i coś do przebrania i pójść zmyć z siebie pozostałości treningu.
Oczywiście mógł się domyślić, że skoro ten dzień zaczął się beznadziejnie, to tak samo się zakończy.
- Ichigooooo - przywitał go entuzjastycznie Keigo, gdy tylko wszedł do wspólnej kwatery, i rzucił się w jego stronę.
Rudzielec zrobił tylko krok w bok i podstawił koledze nogę, tak że ten wyłożył się ja długi na podłodze.
- Też za tobą tęskniłem, Ichigo - wymruczał.
Ichigo nic nie odpowiedział, po prostu podszedł do swojej szafki, jednej z dziesięciu, wstukał kod.
- O, już po zmianie? - przywitał się z uprzejmym uśmiechem, siedzący na dolnym łóżku, Mizuiro, podnosząc spojrzenie znad tabletu. - "Głos Seiretei" wrzucił na serwer nowy numer, ponoć znaleźli jakieś płyty CD z, jak podejrzewają, filmami. Tylko mają problem z ich odczytaniem.
- Ciekawe, czy jak im się uda je odtworzyć to zrobią jakiś pokaz dla całej bazy - rozmarzył się Keigo, wdrapując się na łóżko nad Mizuiro. - Jak myślisz, Ichigo?
- Ta - odpowiedział, będąc myślami gdzie indziej.
Patrzył na zawartość swojej szafki i nie był zadowolony z tego, co widział. Będzie musiał albo darować sobie do końca tygodnia większy wysiłek fizyczny, albo jakoś przetrwać chodzenie w spoconych bluzkach, albo spróbować przynajmniej jedną uprać podczas prysznica. Tylko jak ma się do dyspozycji jeden pięciominutowy prysznic w ciągu dnia, to jakoś nie chce się go marnować na pranie rzeczy. I tak pewnie nie będzie miał czasu, ani możliwości dostać się do symulatora, więc powinien jakoś te kilka dni przetrwać na tym, co ma.
Zarzucił sobie ręcznik na ramię i zamknął szafkę. Zerknął jeszcze na zegar - miał jakieś pół godziny do kolacji - rzucił mało entuzjastyczne "do zobaczenia" i wyszedł. Nie martwił się, że Keigo czy Mizuiro obrażą się za jego małomówność, znali go dobrze i wiedzieli, że po prostu taki jest i albo to zaakceptujesz, albo możesz iść się bujać z kimś innym. W sumie nie do końca wiedział, dlaczego trzymali się akurat z nim, ale sam nie miał nic przeciwko ich towarzystwu od czasu do czasu. Szkoda tylko, że Chad - kolejny znajomy z podstawowego szkolenia - nie mieszkał razem z nimi. Dostał się do Gotei jako pilot śmigłowca zaopatrzeniowego, może jak dobrze pójdzie, przeniosą go do śmigłowca obsługującego Espadę.
- Kurosaki!
Ichigo westchnął. Tak, to nie był jego najszczęśliwszy dzień. Odwrócił się i poczekał, aż Ishida - jak zwykle wystrojony w biały mundur Żandarmerii Wojskowej, który może przypominałby ten Espady, gdyby nie te błękitne lamówki i fikuśne ozdobniki - dojdzie do niego.
- Wołałem cię od dluższej chwili - pożalił się chłopak, poprawiając okulary. - Marzenia możesz zostawić sobie na później.
- Ta, ta - mruknął, ruszając.
Z jego znajomością z Ishidą jest jak z siniakiem - wiesz dokładnie, że jak dotkniesz to zaboli, ale i tak dotykasz. Tak naprawdę niezbyt za sobą przepadali, ale jakimś dziwnym trafem wciąż utrzymywali kontakt, chociażby sporadyczny.
- Inoue prosiła żeby cię pozdrowić - odezwał się znowu Ishida. - I pytała, czy byłbyś w stanie załatwić jej kilka części. - Podał Ichigo złożoną kartkę.
Ten zerknął szybko na listę.
- Spróbuję - powiedział. - Tylko to i tak zajmie z tydzień, jak nie więcej.
-I tak szybciej niż, gdyby miała je załatwiać oficjalną prośbą, zwłaszcza że to nie jest projekt dla Gotei - stwierdził Ishida ze wzruszeniem ramion.
Ichigo uśmiechnął się półgębkiem.
- Nie wstyd ci, że bierzesz udział w takim procederze? - zapytał się.
Ishida prychnął pod nosem i poprawił okulary.
- Ja o niczym nie wiem - powiedział. - Do widzenia, Kurosaki.
- Ta, trzymaj się.
Jeszcze raz zerknął na listę, sądząc po częściach najprawdopodobniej miała z tego wyjść proteza kończyny. Z łożyskami nie będzie najmniejszego problemu, bo tych mają na pęczki i nikt ich nawet nie liczy, gorzej będzie z elektroniką, pewnie będzie musiał uśmiechnąć się do Ginjo. Ciekawe kogo tym razem Inoue chce uratować. Ta dziewczyna była naprawdę zbyt dobra na takie miejsce i takie czasy. Co nie zmieniało faktu, że była jednym z najlepszych protetyków w bazie. Swoja drogą ciekawe, czy protezę Jeagerjaqueza też ona robiła. Nie było to niemożliwe, skoro Espada działa od jakiś trzech lat, a przecież z tego, co plotki mówią, Jeagerjaquez stracił rękę na akcji - ponoć Pusty mu ją odgryzł, a przynajmniej takie krążą legendy - faktycznie mógł się załapać na protezę od Inoue.
Zatrzymał się w pół kroku. Czy on właśnie myśli o tym dupku? Aż się wzdrygnął. To pewnie dlatego, że aż tak go wkurzył. Na szczęście prawdopodobieństwo kolejnego z nim spotkania było stosunkowo niewielkie. Espada miała kwatery i łazienki w zupełnie innej części bazy, jadała razem z Gotei w innej stołówce. Jedyne miejsce, gdzie mógłby na niego wpaść to symulatory walki, ale bez przesady ich też było kilka. Wystarczy, że będzie korzystał z tych bliżej tej części sypialnej i powinno być dobrze.
Dotarł do łazienki, zrzucił z siebie przepocone ubrania i zajął prysznic pomiędzy dwoma innymi mężczyznami - w łazience zawsze panował tłok i należało się do tego przyzwyczaić. Wklikał swój kod i poczekał na strumień wody w temperaturze, którą ktoś uznał za jedyną słuszą, ani zimną, ani gorącą. Pozwolił sobie na minutę luksusu, gdy woda po prostu po nim spływała - przyklepała włosy, zmyła pot, spłynęła wzdłuż kręgosłupa, dokładnie po linii znajdującego się tam tatuażu czarnej szabli japońskiej z łańcuchem zwisającym z rękojeści na karku, a także po japońskich znakach znajdujących się po jej dwóch stronach. Wyłączył się, pozwalając rozmowom toczonym dookoła zastąpić jego własne myśli.
-... myślę, że to jednak poszedł dźwig...
- Słyszałeś, ponoć błękitni chłopcy, znowu czepiają się "Jaskini"...
- ... tylko nie wiadomo, czy uda im się odtworzyć czytnik...
- ... przywrócić Bankai do służby, w końcu te dziewięć lat minęło...
- ... młodsza siostra, chce się zaciągnąć, jak dobrze pójdzie może wyląduje u nas...
- ... nabór do techników Espady...
- ... a na koniec dałem jej klapsa w tyłek. Jeszcze mi podziękowała. Pewnie jeszcze wróci po więcej.
Zerknął ukradkiem w stronę mężczyzny, który wypowiedział uwagę o klapsie w tyłek - śmiał się razem z kolegą. Ichigo nie potrafił tego zrozumieć - seksu dla samego seksu z byle kim - ale najdziwniejsze było to, że był w tym niezrozumieniu zupełnie osamotniony. Dla nikogo z jego znajomych to nie było dziwne. Tylko on potrzebował czegoś więcej, jakieś... bliskości z drugim człowiekiem, żeby to nie było jedynie spełnienie zwierzęcych potrzeb. Nie znaczyło to, że seksu nie uprawiał w ogóle. Po prostu zawsze miał jakieś głupie wyrzuty sumienia, że to nie tak powinno wyglądać. A może po prostu był dziwny.
Naprawdę, Kurosaki, mruknął do siebie w myślach, spłukując szampon z włosów, ludzie codziennie giną, zjadani przez potwory, a ty marudzisz, że seks nie jest satysfakcjonujący, trochę żałosne. Pokręcił głową i ostatni raz, zanim wyłączyła się woda, przeczesał dłońmi mokre włosy.
Może powinien zagadać podczas kolacji do Senny, albo po prostu pójść do "Jaskini" i dać się komuś zerżnąć, żeby przestać myśleć o głupotach? Brzmiało to jak plan. Naprawdę kiepski plan, ale jednak.

* * *

- Jo, jak tam dzionek minął, Hisagi - przywitał się Grimmjow, stawiając tacę ze swoim jedzeniem na stole i siadając po drugiej stronie czarnowłosego pilota Gotei.
Ten podniósł spojrzenie na Grimmjowa. W tym momencie większość ludzi zaczynała się czuć nieswojo i nie wiedziała gdzie podziać wzrok, bo ciężko patrzyło się Hisagiemu w oczy - jedno szare, drugie intensywnie niebieskie, przez to drugie przechodziły trzy równoległe blizny i ewidentnie było sztuczne. Grimmjow nie miał z tym najmniejszego problemu, chociaż teoretycznie powinien czuć się najbardziej nieswojo ze wszystkim.
- W czymś ci mogę pomóc, Jeagerjaquez? - zapytał się oschle Hisagi.
Grimmjow uśmiechnął się szeroko.
- Właściwie to tak - odpowiedział, pochylając się w strone chłopaka. - Wiem, że trzymasz się z tymi wszystkimi niewalami, pewnie chciałbyś zostać jednym z nich, co? - uśmiechnął się kpiąco.
Po Hisagim nie było widać, żeby słowa pilota Espady w jakikolwiek sposób go dotknęły.
- Więc pewnie znasz takiego jednego technika - kontynuował - Ichigo Kurosaki, pomara...
- Nie - wtrącił się Hisagi zanim Grimmjow dokończył. - Nie znam.
- Nie chrzań - warknął. - Siedzisz całymi dniami w hangarze, musiałeś go widzieć.
Tym razem to Hisagi pochylił się w stronę Grimmjowa.
- Jeżeli chciałeś się czegoś dowiedzieć, to trzeba było inaczej zacząć tą rozmowę - powiedział tonem, od którego większość ludzi miałaby ochotę schować się pod stół.
- Tch - prychnął Grimmjow lekceważąco.
- A teraz pozwól, że wrócę do swojego posiłku.
- Smacznego - powiedział Grimmjow na powrót z szerokim uśmiechem, nie ruszając się z miejsca i samemu zabierając się za swój posiłek.
Hisagi westchnął tylko ciężko.
- Jeżeli myślisz, że mnie do czegokolwiek sprowokujesz, to się mylisz - powiedział spokojnie.
- Sprowokować? Po prostu chcę zjeść posiłek w zacnym towarzystwie, to źle? - zapytał z niemalże niewinnym uśmiechem.
Hisagi patrzył mu przez chwilę w oczy, potem na sekundę jego spojrzenie uciekło do protezy.
- Żal mi ciebie, Grimmjow - powiedział w końcu.
- Pieprz się - warknął przez zaciśnięte zęby.
- Nie, dziękuję - powiedział spokojnie. - Smacznego - dodał jeszcze tylko z delikatną nutką kpiny i zajął się swoim posiłkiem.
Grimmjow nie wstał, bo jakby to wyglądało? Jakby został skarcony i odesłany. Po prostu zabrał się za jedzenie, chociaż atmosfera przy stoliku była daleka od przyjemnej.
W sumie mógł sie spodziewać, że rozmowa z Hisagim tak właśnie się skończy. Nie potrafił zdzierżyć tego gościa, był dla Grimmjow jak jeden wielki chodzący wyrzut sumienia i symbol porażki. Ale naprawdę był jedyną osobą, którą Grimmjow znał, a która przebywała w hangarach na tyle dużo by kojarzyć tych wszystkich techników. Chociaż z drugiej strony ten cały Kurosaki mógł nawet nie być przydzielony do hangarów, ale mógł przysiąc, że gdzieś mu te włosy mignęły, a na pewno nie zapuszczał się w czeluści bazy, gdzie pracowały jednostki konserwacyjne. Cóż, miało to wszystko jeden plus - robiło polowanie ciekawszym. Gdyby było łatwo, byłoby nudno, a tak... Uśmiechnął się do siebie. Już dawno nie był tak podekscytowany poza polem walki.
Jakoś tak od razu lżej mu się jadło.

* * *

Ulquiorra nie poszedł na kolację. Siedział w swojej kwaterze i obojętnie przyglądał się wnętrzu swojej dłoni, na którym rozmazana była świeża krew. W drugiej dłoni trzymał zakrwawiony nóż. Po raz kolejny, nie zmieniając wyrazu twarzy, przytknął nóż do wnętrza dłoni. Przeciągnął nim powoli, pozostawiając głęboką, krwawiącą ranę. Patrzył tylko odrobinę... zaintrygowany, jak rana powoli się zaklepia, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu, żadnej blizny, tylko bladą, gładką skórę.
To był trzeci raz, więc to nie mogło być żadne złudzenie, ani gra świateł. Trzy razy przeciął sobie skórę, trzy razy rana znikała w przeciągu kilku sekund i poza krwią, która zdażyła wypłynąć, nie było żadnego dowodu, że rana kiedykolwiek istniała. Zastanawiał się, czy tyczyło się to tylko ran ciętych, czy może jego organizm był w stanie odtworzyć również większe części, na przykład palec. Będzie musiał to sprawdzić, ale do tego będzie potrzebował innego noża.
Oczywiście pozostawało pytanie, czy nie powinien poinformować o tym doktora Aizena - osobistego lekarza Espady. Inną kwestią było również pytanie, skąd właściwie jego organizm posiadał taką umiejętność? Nie był do końca pewien, czy ma ochotę znać odpowiedź na to pytanie.










Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum