The Cold Desire
   Strona G艂贸wna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsy艂ania prac WYDAWNICTWO
Wrze秐ia 10 2025 14:12:06   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Sk贸rki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
艢CIANA S艁AWY
Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner





Witamy
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
P臋tla
Powietrze przesi膮kni臋te by艂o gor膮cym, wilgotnym dymem, w kt贸rego k艂臋bach szala艂y 艣wiat艂a diod i laser贸w. Niemal nie sz艂o oddycha膰. Para osiada艂a na ubraniu, na w艂osach, otacza艂a wij膮ce si臋 cia艂a. Muzyka og艂usza艂a. Szybki bit echem dudni艂 w klatce piersiowej, wymusza艂 na sercu dostosowanie si臋 do rytmu. Daniel sta艂 oparty o 艣cian臋, za jedn膮 z imituj膮cych marmur kolumn i wodzi艂 uwa偶nym wzrokiem po kilkudziesi臋ciu ta艅cz膮cych na g艂贸wnym parkiecie osobach. Zrobi艂 sobie chwil臋 przerwy dla uspokojenia oddechu i och艂oni臋cia. W sali by艂o gor膮co, czarne d偶insy i bawe艂niana koszulka nieprzyjemnie lepi艂y si臋 do sk贸ry, mokre w艂osy przylgn臋艂y do karku i skroni - odsun膮艂 je do ty艂u niecierpliwym ruchem d艂oni. Niby si臋 rozgl膮da艂, niby zauwa偶a艂 zalotne spojrzenia roznegli偶owanych dziewczyn udaj膮cych doros艂e, o nadmiernie wybuja艂ych po艣ladkach i biustach opi臋tych parodi膮 stanik贸w, jednak wbrew woli i staraniom spojrzenie bladozielonych oczu wci膮偶 ucieka艂o do jednej, konkretnej postaci. Ch艂opak, lat, na oko dwudziestu, mo偶e dwudziestu dw贸ch, o czarnych, mocno kr臋conych w艂osach lu藕no zwi膮zanych na karku. Ubrany w nieprzyzwoicie obcis艂膮, czarn膮 l艣ni膮c膮 koszulk臋 ods艂aniaj膮c膮 p臋pek i prowokuj膮co nisko opuszczone spodnie biodr贸wki, z nad kt贸rych z przodu by艂o wida膰 fragment tatua偶u umieszczonego nisko na podbrzuszu. A z ty艂u do艂eczki po obu stronach kr臋gos艂upa, zwiastuj膮ce przej艣cie plec贸w w cz臋艣膰 cia艂a nosz膮c膮 mniej szlachetn膮 nazw臋, co dostrzeg艂, gdy zjawisko si臋 odwr贸ci艂o. Na po艂y ods艂oni臋te biodra ko艂ysa艂y si臋 sugestywnie z koci膮 mi臋kko艣ci膮 i gracj膮, mi臋艣nie brzucha co i raz napina艂y ods艂oni臋t膮, mokr膮 od potu sk贸r臋. Ta艅czy艂 hipnotycznie z ramionami uniesionymi nad g艂ow膮, z opuszczonymi powiekami, 艣ci膮gaj膮c na siebie 艂akome spojrzenia wi臋kszej cz臋艣ci obecnych. Muzyka z og艂uszaj膮cym dudnieniem przesz艂a w now膮 melodi臋, Daniel odepchn膮艂 si臋 od 艣ciany i mi臋kko lawiruj膮c w rozko艂ysanym t艂umie ruszy艂 w kierunku zjawiska. Ramieniem odepchn膮艂 dziewczyn臋, kt贸ra w艂a艣nie podj臋艂a t臋 sam膮 decyzj臋, twardym spojrzeniem daj膮c jej do zrozumienia, 偶e ma spada膰 - ju偶 zaj臋te. Poj臋艂a, wzruszy艂a ramionami i natychmiast zainteresowa艂a czerwonow艂os膮 s膮siadk膮. Ch艂opak nie zwr贸ci艂 na podchodz膮cego najmniejszej uwagi, zgi臋te uniesione r臋ce opar艂 o czo艂o i z nadal zamkni臋tymi oczami ta艅czy艂 jak w transie, dopasowuj膮c zwinne ruchy do miarowych uderze艅 bitu. Daniel stan膮艂 blisko, o wiele bli偶ej ni偶 wymusza艂a to obecno艣膰 innych u偶ytkownik贸w parkietu, niemal dotykaj膮c biodrami jego po艣ladk贸w, zako艂ysa艂 si臋 w ta艅cu, sprawdzaj膮c czy ch艂opak go nie odepchnie. Tu w "Midnight" obowi膮zywa艂a wyrazista sygnalizacja - lateksowe bransoletki w trzech kolorach. Czerwona - tylko dziewczyny, niebieska - tylko faceci, czarna - odwal si臋, jestem singlem. Brak bransoletki oznacza艂 'wszystko jedno', a kszta艂tne nadgarstki zjawiska by艂y wolne, co nie znaczy艂o jednak, 偶e b臋dzie si臋 bawi艂 z ka偶dym, kto si臋 zbli偶y. Ch艂opak nie odepchn膮艂 Daniela, co wi臋cej - cofn膮艂 si臋 odrobin臋 przywieraj膮c do niego ca艂ym cia艂em, zako艂ysa艂 mocniej biodrami, wzbudzaj膮c przyjemny dreszcz w dole plec贸w m臋偶czyzny. Ta艅czyli d艂ug膮 chwil臋 tak blisko siebie, 偶e mi臋dzy nich nie da艂oby si臋 wepchn膮膰 kartki papieru. Kiedy melodia przesz艂a w nowy rytm, Daniel pochyli艂 si臋 nad uchem ch艂opaka i rykn膮艂, bardziej twierdz膮c ni偶 pytaj膮c
- Chod藕 postawi臋 ci drinka!
Odwr贸ci艂 si臋 i spojrza艂 na m臋偶czyzn臋. Oczy mia艂 intensywnie niebieskie, rozjarzone kolorowymi 艣wiat艂ami laser贸w, szkliste, a 藕renice mocno rozszerzone. Daniel zbyt d艂ugo pracowa艂 w policji, by nie rozpozna膰 tych szczeg贸艂贸w. W my艣lach od razu postawi艂 na Extasy. Ch艂opak mia艂 zbyt skoordynowane ruchy jak na kokain臋 i zbyt dobrze wygl膮da艂 na inne 艣wi艅stwa. Zmierzy艂 go od st贸p do g艂贸w, u艣miechn膮艂 si臋 b艂yskaj膮c wpi臋tym w doln膮 warg臋 kolczykiem, skin膮艂 g艂ow膮, po czym uj膮wszy za nadgarstek poci膮gn膮艂 w stron臋 obleganego baru. Przepchn臋li si臋 przez gor膮cy t艂um i po chwili oczekiwania dotarli do kontuaru. Ch艂opak przechyli艂 si臋 przez niklowany blat i krzykn膮艂 co艣 do ucha kelnerowi. Po niespe艂na minucie stan臋艂y przed nimi dwa kieliszki, do z艂udzenia przypominaj膮ce prob贸wki, z jasnoniebiesk膮 m臋tn膮 zawarto艣ci膮. Czarnow艂osy gestem wzni贸s艂 toast, po czym jednym ruchem przela艂 p艂yn z kieliszka do ust, mocno przechylaj膮c g艂ow臋 do ty艂u. Daniel jedynie zamoczy艂 usta. Drink by艂 diabelnie zimny, w smaku troch臋 cierpkawy, zostawia艂 na podniebieniu dziwny metaliczny posmak - wola艂 nie ryzykowa膰. Po pierwsze nie mia艂 poj臋cia co jest w 艣rodku, po drugie przyjecha艂 samochodem i nieszczeg贸lnie u艣miecha艂o mu si臋 zostawia膰 go na noc w takiej dzielnicy. Ch艂opak pokr臋ci艂 g艂ow膮 z u艣miechem, wyj膮艂 kieliszek z jego palc贸w i wypi艂 do reszty, po czym przechyli艂 si臋 i z艂o偶y艂 na ustach Daniela delikatny, lodowaty poca艂unek. Wr贸cili na parkiet.

Mimo, 偶e zegarek nieub艂aganie zbli偶a艂 si臋 do godzin porannych, ludzi w klubie nie ubywa艂o. Na parkiecie panowa艂 wci膮偶 nies艂abn膮cy 艣cisk, za to atmosfera zdecydowanie si臋 rozlu藕ni艂a. Nie艣mia艂e zaproszenia zamieni艂y si臋 w swobodne przytulanki, mu艣ni臋cia d艂oni, w mu艣ni臋cia warg. Daniel do rana bawi艂 si臋 z czarnow艂osym zjawiskiem. Dwa kolejne drinki ca艂kowicie pozbawi艂y ch艂opaka hamulc贸w. Pozwala艂 si臋 przytula膰 i dotyka膰, w ko艅cu gdy m臋偶czyzna zdecydowa艂 si臋 zapyta膰
- P贸jdziemy do mnie?
- Do mnie! - odkrzykn膮艂 czarnow艂osy wprost do nadstawionego ucha - Mieszkam tu niedaleko!!!
Wytoczyli si臋 z klubu obj臋ci, wprost w ja艣niej膮cy ju偶 na wschodzie, rze艣ki mrok. Daniel musia艂 asekurowa膰 chichocz膮cego, chwiejnie maszeruj膮cego ch艂opaka. Dotarli do samochodu i wsparli si臋 na chwil臋 o wysok膮 mask臋.
- 艁adny wozik - czarnow艂osy pieszczotliwym ruchem przeci膮gn膮艂 opuszkami po metalicznym lakierze
- Dzi臋ki. Jedziemy? - u艣miechn膮艂 si臋
- Mama zawsze powtarza, 偶e nie wolno si臋 zadawa膰 z nieznajomymi...
- M膮dr膮 masz mam臋, nazywam si臋 Daniel Roderick, mo偶esz mi m贸wi膰 Dan - przedstawi艂 si臋 - Wi臋c, skoro ju偶 nie jestem nieznajomym...
- To jedziemy - ch艂opak zwinnym ruchem prze艣lizgn膮艂 si臋 pod ramieniem m臋偶czyzny i wsun膮艂 na siedzenie pasa偶era. - Skr臋cisz w lewo, w przecznic臋 i pojedziesz do samiutkiego ko艅ca - poinstruowa艂, przy stacji znowu w lewo i w ostatni膮 w lewo i do ko艅ca, niebieska brama...
Niebieska brama by艂a otwarta. Gdy tylko Daniel zgasi艂 silnik, ch艂opak wgramoli艂 si臋 na niego i wci膮gn膮艂 w d艂ugi, bardzo gor膮cy, bardzo wilgotny i bardzo przyjemny poca艂unek. Dotyk zimnego metalu kolczyka w mi臋kko艣ci gor膮cych warg dzia艂a艂 jak afrodyzjak. Kurtka m臋偶czyzny zosta艂a w samochodzie. Koszulk臋 rzuci艂 gdzie艣 za drzwiami wej艣ciowymi, ani na sekund臋 nie odrywaj膮c si臋 od ochoczych ust. Nie by艂o przedpokoju. Weszli od razu do salonu, stanowi膮cego po艂膮czenie kuchni, sypialni i pokoju dziennego, co Dan stwierdzi艂 rozgl膮daj膮c si臋 tylko na tyle, 偶eby zlokalizowa膰 艂贸偶ko. By艂o, cho膰 艂贸偶kiem trudno nazwa膰 gruby materac, po艂o偶ony wprost na ziemi. Opadli na niego, poddaj膮c si臋 grawitacji, ch艂opak wyl膮dowa艂 na plecach, pod Danielem, wyci膮gaj膮c si臋 od razu bezczelnie, wyzywaj膮co, rozchylaj膮c uda. Po艣ciel by艂a 艣wie偶a, pachn膮ca, co m臋偶czyzna zauwa偶y艂 z uznaniem, 艣ci膮gaj膮c jednym ruchem niskie biodr贸wki czarnow艂osego. Nie nosi艂 bielizny i by艂 bardzo podniecony. Zarys tatua偶u, kt贸ry Dan dostrzeg艂 jeszcze w klubie okaza艂 si臋 by膰 stylizowanym mieczem - niemal dotyka艂 r贸wno przyci臋tej k臋pki czarnych, mi臋kkich w艂os贸w. M臋偶czyzna popie艣ci艂 go przez chwil臋 opuszkami palc贸w - sk贸ra pod malunkiem by艂a g艂adka jak aksamit. Ch艂opak si臋gn膮艂 pod poduszk臋 i pomacha艂 Danowi przed nosem czerwona paczuszk膮 prezerwatyw, wywo艂uj膮c u艣miech - takie samo opakowanie spoczywa艂o w g贸rnej szufladzie nocnej szafki w jego mieszkaniu. Czarnow艂osy szybko rozprawi艂 si臋 z pude艂kiem i foli膮. Wsun膮艂 zwini臋ty kr膮偶ek ca艂y do ust i mocnym szarpni臋ciem zrzuci艂 z siebie m臋偶czyzn臋. Przez chwil臋 mocowa艂 si臋 z ci臋偶k膮 klamr膮 wojskowego pasa, po kilku sekundach spodnie pofrun臋艂y do ty艂u zrzucaj膮c co艣 z g艂uchym 艂oskotem
- Sprz膮tnie si臋... - wymamrota艂, przykl臋kaj膮c mi臋dzy udami Dana. Wzi膮艂 go w usta g艂臋boko, niemal po same gard艂o, manewruj膮c wargami i j臋zykiem. Kiedy si臋 podni贸s艂, cz艂onek m臋偶czyzny by艂 obci膮gni臋ty r贸偶owawym lateksem i l艣ni艂 od wilgoci
- Nie藕le - gwizdn膮艂 Daniel, przyci膮gaj膮c ch艂opaka do siebie. Przetoczyli si臋 po 艂贸偶ku, a偶 czarnow艂osy znalaz艂 si臋 na dole.
- Wpra... ah... awa - j臋kn膮艂 kiedy m臋偶czyzna zacz膮艂 si臋 w niego powoli wsuwa膰. Nie potrzebowali nic wi臋cej. Kondom by艂 z gatunku tych nawil偶anych, a ch艂opak dodatkowo go po艣lini艂. Posz艂o g艂adko i p艂ynnie. Materac nie skrzypia艂, jak ma to do siebie wi臋kszo艣膰 艂贸偶ek. By艂 cichy, niemal偶e bezszelestny. Nie da艂o si臋 tego powiedzie膰 o reszcie. Czarnow艂osy poj臋kiwa艂 gard艂owo w takt uderze艅, Dan rusza艂 si臋 szybko i gwa艂townie. Pieprzyli si臋 dos艂ownie kilka minut, obaj tak napaleni, 偶e 偶aden nie przeci膮ga艂 aktu. Ch艂opak wygi膮艂 si臋 mocno, zadygota艂 t艂umi膮c krzyk. Mi臋dzy ich brzuchami rozla艂o si臋 gor膮co. Po kilkunastu sekundach mocnym pchni臋ciem sko艅czy艂 i Dan, przygni贸t艂 kochanka mocno do pos艂ania, jeszcze kilka razy poruszy艂 biodrami, wciskaj膮c twarz w jego mokry od potu obojczyk.
- O kurwa... - szepn膮艂 z uznaniem
Odpowiedzia艂 mu tylko cichy oddech.

Obudzi艂 si臋 nagle, bez 偶adnego powodu. Zegarek twierdzi艂, 偶e dochodzi艂a 贸sma, wi臋c spa艂 nieca艂e trzy godziny, czu艂 si臋 jednak wypocz臋ty. I zadowolony. Usiad艂 na pos艂aniu i przeczesa艂 palcami w艂osy, wzrokiem odszuka艂 bokserki i spodnie. Wstaj膮c, naci膮gn膮艂 ko艂dr臋 wy偶ej na ramiona 艣pi膮cego twarz膮 do 艣ciany ch艂opaka. Przeszed艂 przez pok贸j nagi, zbieraj膮c porozrzucane ubrania. Rozejrza艂 si臋 za 艂azienk膮. Za aneksem kuchennym znajdowa艂y si臋 dwie identyczne pary drzwi, wi臋cej pomieszcze艅 nie by艂o. Najpierw otworzy艂 te po lewej stronie, namaca艂 kontakt. Znalaz艂 si臋 w do艣膰 du偶ej garderobie, na kt贸rej trzech 艣cianach, na stalowych rurach wisia艂y dziesi膮tki ciuch贸w. Wycofa艂 si臋. Te po prawej by艂y spor膮 艂azienk膮. Mia艂 nadzieje, 偶e gospodarz nie obrazi si臋 za skorzystanie z niej. Zostawi艂 uchylone drzwi, tak na wszelki wypadek, 偶eby s艂ysze膰 gdyby ch艂opak si臋 jednak obudzi艂. Skorzysta艂 z toalety. Po kilku pr贸bach zlokalizowa艂 myd艂o w p艂ynie i wzi膮艂 szybki prysznic, wytar艂 si臋 jedynym znalezionym r臋cznikiem, wyp艂uka艂 usta mi臋towym p艂ynem i ubrany wr贸ci艂 do salonu. Czarnow艂osy spa艂 tak, jak go zostawi艂. Danowi chcia艂o si臋 kawy, a skoro ju偶 si臋 na tyle rozgo艣ci艂... jak szale膰 to po ca艂ym szalecie! W艂膮czy艂 elektryczny czajnik i zdj膮艂 z suszarki dwa porcelanowe kubki. Puszka opatrzona czarnym napisem 'kawa' sta艂a na wierzchu, nie musia艂 wi臋c grzeba膰 gospodarzowi po szafkach. Starannie odmierzy艂 po dwie miarki na kubek, gdy zala艂 je wrz膮tkiem po salonie roznios艂a si臋 przyjemna wo艅. Przeszed艂 do 艂贸偶ka i przykl臋kaj膮c na jego brzegu, delikatnie potrz膮sn膮艂 ramieniem 艣pi膮cego ch艂opaka.
- Dzie艅 dobry s艂odka dupciu - rzuci艂 z u艣miechem, kiedy czarnow艂osy usiad艂 zdezorientowany i jeszcze nie do ko艅ca rozbudzony. Dwoje niebieskich oczu przyjrza艂o mu si臋 z wyrzutem. I zdziwieniem. - No co? Nie przedstawi艂e艣 si臋 wczoraj!
- Ma... - wychrypia艂, odchrz膮kn膮艂 - Max Kirzinger - poprawi艂 si臋
- Mi艂o mi - roze艣mia艂 si臋 m臋偶czyzna, wyci膮gaj膮c w kierunku Maxa kubek z kaw膮 - Ja przedstawi艂em si臋 wczoraj...
- ... - spojrzenie by艂o a偶 nadto wymowne
- Daniel Roderick, Dan. Bawili艣my si臋 wczoraj w Midnight...
- ... - ch艂opak skin膮艂 g艂ow膮. Upi艂 kilka 艂yk贸w kawy. Wyra藕nie unika艂 patrzenia na Dana, a jego bawi艂o to skr臋powanie.
- Wi臋c... - zagadn膮艂 kiedy niezr臋czna cisza si臋 przed艂u偶a艂a - Czym si臋 zajmujesz?
- Zbieraniem informacji - odpowiedzia艂 ch艂opak z namys艂em - Dorywczo. I studiuj臋. A ty?
- Jestem analitykiem w urz臋dzie - odpowiedzia艂 ju偶 dawno wymy艣lonym p贸艂k艂amstwem.
Analitykiem 艣ledczym w Urz臋dzie Prewencyjnym Policji Seattle - powinna brzmie膰 odpowied藕, ale nie wszyscy lubili policj臋. Cisza przed艂u偶a艂a si臋. Max dopi艂 kaw臋, odstawi艂 kubek na pod艂og臋 i przeszuka艂 wzrokiem pomieszczenie. Spodnie malowniczo zwisa艂y z por臋czy fotela tu偶 przy drzwiach, a koszulki nigdzie nie by艂o wida膰. Westchn膮艂. W ko艅cu jednak wzruszy艂 ramionami i wsta艂. Dan z przyjemno艣ci膮 przyjrza艂 si臋 nagiemu, gibkiemu cia艂u. Je偶eli o niego chodzi艂o, ch臋tnie by powt贸rzy艂 nocny numerek, ale Max wyra藕nie nie by艂 w nastroju.
- Skorzysta艂em z twojego r臋cznika - rzuci艂 m臋偶czyzna - I p艂ynu do ust.
- Spoko. - znikn膮艂 w garderobie, sk膮d wynurzy艂 si臋 z ubraniem przerzuconym przez rami臋. - W lod贸wce jest jakie艣 偶arcie, jakby艣 by艂 g艂odny - mrukn膮艂 w drzwiach do 艂azienki - Nie kr臋puj si臋.
Zgrzytn膮艂 przekr臋cany zamek. Daniel by艂 g艂odny. Wzi膮艂 sw贸j kubek i ten zostawiony przez ch艂opaka przy 艂贸偶ku i wstawi艂 je do zlewu. W lod贸wce kr贸lowa艂y b艂yskawiczne dania do przyrz膮dzenia w mikrofal贸wce. W艂a艣ciwie nie by艂o tam nic poza nimi i napojami energetycznymi. Wyci膮gn膮艂 dwie paczki, kt贸rych producent twierdzi艂, 偶e zawieraj膮 makaron z owocami i rozejrza艂 si臋 za kuchenk膮. Kiedy Max wyszed艂 z 艂azienki czeka艂 na niego talerz bia艂o-r贸偶owej mazi.
- Ty serio to jesz? - spyta艂 Dan z niesmakiem, grzebi膮c 艂y偶k膮 w potrawie
- 呕arcie to tylko paliwo... - odpowiedzia艂o mu wzruszenie ramion.
Zjedli w milczeniu. Ch艂opak bez przekonania, a Roderick zdecydowanie wbrew sobie. Gdyby nie by艂 taki g艂odny, zdecydowanie nie wzi膮艂by czego艣 tak obrzydliwego do ust.
- No, lec臋 bo si臋 sp贸藕ni臋 do pracy. Jeszcze musz臋 wpa艣膰 do domu si臋 przebra膰.
- Ja te偶 wychodz臋 - mrukn膮艂 Max niech臋tnie
- Podrzuci膰 ci臋 dok膮d艣?
- W sumie... - chwyci艂 z wieszaka sk贸rzan膮 kurtk臋 ze srebrnymi sprz膮czkami - Do Midnight, zostawi艂em tam sw贸j motocykl...
- Tam? C贸偶 za odwaga... mo偶e ju偶 go nie by膰.
- B臋dzie, b臋dzie. - ch艂opak szybko pozamyka艂 drzwi i ruszy艂 w kierunku auta - W艂a艣ciciel to m贸j kumpel, pozwala mi parkowa膰 w podw贸rzu. 艁adny wozik.
- Dzi臋kuj臋, ju偶 wczoraj ci si臋 podoba艂... - Dan zosta艂 obdarzony tak piorunuj膮cym spojrzeniem, 偶e z trudem si臋 powstrzyma艂 od parskni臋cia 艣miechem. - To do zobaczenia - u艣miechn膮艂 si臋, wysadzaj膮c ch艂opaka pod klubem - Mi艂o by艂o ci臋 pozna膰!
- Taaa, jasne, do zobaczenia... - Max znikn膮艂 w stalowych drzwiach Midnight.

Zebranie trwa艂o ju偶 od dobrych dwudziestu minut. Przed ka偶dym z obecnych spoczywa艂a opas艂a teczka zawieraj膮ca zar贸wno dane wszystkich cz艂onk贸w zespo艂u, jak i dokumenty dotycz膮ce omawianej sprawy. Jedno miejsce i jedna teczka pozostawa艂y bezpa艅skie. Daniel si臋 nudzi艂. Slajdy, kt贸re przedstawia艂a detektyw Parnell - prze艂o偶ona utworzonej w艂a艣nie kom贸rki 艣ledczej - w wi臋kszo艣ci doskonale zna艂. Sam przyczyni艂 si臋 do ich powstania. Kobieta m贸wi艂a zwi臋藕le, trzymaj膮c si臋 fakt贸w, nie dodaj膮c do nich 偶adnej interpretacji. By艂a wysoka i mocno zbudowana. Jej d艂ugie l艣ni膮ce w艂osy opada艂y rubinow膮 kaskad膮 do po艂owy plec贸w a z przodu r贸wno przyci臋ta grzywka ods艂ania艂a bystre, br膮zowe oczy za ma艂ymi okularami bez oprawek. Ubrana by艂a w idealnie dopasowany ciemnozielony kostium. Rozpi臋te dwa pierwsze guziki 偶akietu ods艂ania艂y opalon膮 sk贸r臋 a偶 do rowka mi臋dzy piersiami, a si臋gaj膮ca kolan w膮ska sp贸dnica eksponowa艂a kszta艂tne po艣ladki i nogi opi臋te siateczkowymi po艅czochami. M贸wi膮c chodzi艂a swobodnie, postukuj膮c szpilkami, coraz to pochylaj膮c si臋 by zmieni膰 slajd na starym projektorze. Pozosta艂a dw贸jka obecnych - 艣niada trzydziestolatka, o kr贸tkich w艂osach i oddelegowany z komendy sto艂ecznej policjant o wygl膮dzie kloszarda - s艂ucha艂a z zainteresowaniem raz po raz wtr膮caj膮c pytania. Dan ziewn膮艂 i dyskretnie spojrza艂 na zegarek. Przez t艂ok panuj膮cy na drogach ledwo zd膮偶y艂 dojecha膰 do domu i si臋 przebra膰. Pod艂y makaron z owocami odbija艂 si臋 nieprzyjemnie i jak niczego innego pragn膮艂 zag艂uszy膰 jego smak jakim艣 przyzwoitym 艣niadaniem. Drzwi pomieszczenia otwar艂y si臋 z hukiem, 艣ci膮gaj膮c spojrzenia zebranych.
- Przepraszam za sp贸藕nienie, cholerne korki....
- No wreszcie! - Parnell zaszczyci艂a wchodz膮cego ol艣niewaj膮cym u艣miechem - To Max Kirzinger, b臋dzie waszym koordynatorem dzia艂a艅...
- Anna Rinthal - przedstawi艂a si臋 mulatka.
- Robert McReed - m臋偶czyzna potrz膮sn膮艂 d艂oni膮 nowoprzyby艂ego.
- A to jest... - zacz臋艂a detektyw, wskazuj膮c Daniela.
- My si臋 znamy - Max u艣miechn膮艂 si臋 kwa艣no.
- Owszem, mieli艣my... przyjemno艣膰.... - Dan zosta艂 spiorunowany wzrokiem.
- No, m贸w Max! - detektyw ust膮pi艂a mu miejsca przy rzutniku, przesz艂a przez pok贸j i usiad艂a na skraju sto艂u zajmowanego przez Rodericka. Zarzuci艂a jedn膮 imponuj膮c膮 nog臋 na drug膮 i odchyli艂a si臋 do ty艂u, opieraj膮c na wyprostowanych rekach. Trzeci guzik 偶akietu napi膮艂 si臋 niebezpiecznie pod naporem biustu, ale wytrzyma艂, ku zdziwieniu Daniela. Kobieta z艂owi艂a jego spojrzenie i u艣miechn臋艂a si臋 drapie偶nie, po czym przenios艂a ca艂膮 swoj膮 uwag臋 na ch艂opaka, kt贸ry zrzuciwszy torb臋 i kurtk臋 wpi膮艂 w rzutnik w艂asn膮 kasetk臋 slajd贸w. Chwil臋 regulowa艂 ostro艣膰, po czym na ekranie pojawi艂a si臋 brzydka dziobata twarz m臋偶czyzny w 艣rednim wieku. Przez kolejny kwadrans grupa zapoznawa艂a si臋 z dok艂adn膮 analiz膮 i wnikliw膮 interpretacj膮 zgromadzonych dot膮d fakt贸w. Kilka razy Kirzingerowi uda艂o si臋 ich zaskoczy膰 trafno艣ci膮 niekt贸rych spostrze偶e艅. Na koniec g艂os zn贸w zabra艂a Parnell.
- Zapoznajcie si臋 z dokumentacj膮 i wysnujcie tw贸rcze wnioski. Jutro z samego rana spotykamy si臋 na trzynastym pi臋trze i ustalimy plan dzia艂a艅. Czy s膮 jakie艣 pytania?
Pyta艅 nie by艂o. Detektyw wysz艂a z pokoju ko艂ysz膮c biodrami jak rasowa modelka. Za ni膮 pod膮偶y艂 Robert 艂akomie wpatrzony w opi臋te zielon膮 materi膮 po艣ladki i Anna z wyrazem niesmaku na twarzy. Dan otworzy艂 swoj膮 teczk臋 i szybko przekartkowa艂 dokumenty.
- Dlaczego mnie ok艂ama艂e艣? - zapyta艂 bez wyrzutu, nie patrz膮c na czarnow艂osego pakuj膮cego sw贸j egzemplarz do torby.
- S艂ucham?
- Dlaczego mnie ok艂ama艂e艣? - powt贸rzy艂 - Nie powiedzia艂e艣, 偶e pracujesz w policji...
- A ty mo偶e powiedzia艂e艣! - prychn膮艂 - Panie analityk urz臋dowy! Moje szcz臋艣cie, kurwa, w t艂umie ludzi trafi膰 akurat na glin臋...
- Trafi艂by艣 na troglodyt臋 i nie zrobi艂oby ci najmniejszej r贸偶nicy.
- Do czego pijesz? - Max przechyli艂 si臋 przez st贸艂 i zamkn膮艂 z trzaskiem teczk臋 m臋偶czyzny.
- No zgadnij!
- Odwal si臋! - ch艂opak zarzuci艂 torb臋 na rami臋. Pokr臋ci艂 g艂ow膮 i ruszy艂 w stron臋 drzwi.
Odwr贸ci艂 si臋 i otworzy艂 usta, jakby chcia艂 co艣 jeszcze powiedzie膰, ale zrezygnowa艂. Dan zauwa偶y艂, 偶e kolczyk znikn膮艂. Czy偶by zbyt ekstrawagancka ozdoba do pracy?
- Zaznaczy艂e艣 w formularzu, 偶e 膰pasz? - ciche pytanie osadzi艂o Maxa w miejscu. Odwr贸ci艂 si臋 powoli i wbi艂 w Daniela nienawistne spojrzenie. - My艣lisz, 偶e nie zauwa偶y艂em? Nie jestem 艣lepy, ani niedorozwini臋ty. Mia艂e艣 oczy jak spodki i zupe艂nie nie kontaktowa艂e艣...
- Nie twoja sprawa! - warkn膮艂 przez z臋by.
- Moja, je偶eli mamy razem pracowa膰. Jeste艣 odpowiedzialny nie tylko za siebie!!! Nie chc臋, 偶eby moje 偶ycie spoczywa艂o w r臋kach 膰puna!
Max lekkim kopni臋ciem zamkn膮艂 drzwi wiod膮ce na korytarz. Opar艂 si臋 o nie, torba gruchn臋艂a na pod艂og臋.
- Nie jestem 膰punem - powiedzia艂 cicho, wbijaj膮c wzrok w swoje buty.
- Nie?
- Nie. To sporadycznie, tylko na imprezy...
- Ach tylko na imprezy. - Dan sceptycznie pokiwa艂 g艂ow膮. - 艁ykasz dropsa i sprowadzasz do siebie pierwszego lepszego napale艅ca, kt贸ry ci臋 poderwie? Raz, czy kilka razy w tygodniu?
- Nie jestem dziwk膮... - jego d艂onie zacisn臋艂y si臋 w pi臋艣ci.
- Oczywi艣cie, 偶e nie jeste艣. - potwierdzi艂 Roderick zjadliwie - Nie za偶膮da艂e艣 pieni臋dzy. Co wi臋cej, to ja mog艂em si臋 na tobie wzbogaci膰. Mog艂em ci臋 nawet zabi膰, nie zauwa偶y艂by艣... - wsta艂 i zgarn膮艂 ze sto艂u swoj膮 teczk臋 - Zastan贸w si臋 nast臋pnym razem, jak wybierzesz si臋 na tak膮 imprez臋.
Podszed艂 do drzwi i schyli艂 si臋 po torb臋 czarnow艂osego, poda艂 mu j膮 z westchnieniem.
- Chod藕 na jakie艣 艣niadanie. Ten makaron by艂 obrzydliwy, a ja jestem ci co艣 winien.
- Za seks czy za jedzenie?
Daniel parskn膮艂. Wepchn膮艂 torb臋 w obj臋cia ch艂opaka i wyszed艂 z pokoju.
- Do zobaczenia jutro. - rzuci艂 nie odwracaj膮c si臋.

Max wprowadzi艂 motocykl do gara偶u na ty艂ach domu i starannie zabezpieczy艂 jego bram臋 艂a艅cuchem z k艂贸dk膮. Omijaj膮c ka艂u偶e w rozmok艂ej ziemi ruszy艂 w kierunku brukowanej 艣cie偶ki prowadz膮cej do drzwi. Parterowy niedu偶y domek, a w艂a艣ciwie posesj臋 na kt贸rej sta艂, dosta艂 od babci na dwudzieste pierwsze urodziny i w ci膮gu czterech lat przekszta艂ci艂 zniszczon膮 ruder臋 w ca艂kiem sympatyczne i co najwa偶niejsze - nadaj膮ce si臋 do zamieszkania miejsce. Spory, nadal zaro艣ni臋ty ogr贸d, otacza艂 wysoki niebieski p艂ot ze stalowych sztachet, zamkni臋ty od drogi przesuwn膮 bram膮. Sam dom, w chwili obecnej pomalowany na ceglasty kolor, przed ciekawskimi oczami os艂ania艂 szpaler wybuja艂ych krzak贸w. Max wygrzeba艂 z torby klucze i wetkn膮艂 jeden w g贸rny zamek drzwi, kt贸ry... okaza艂 si臋 by膰 otwarty. Dolny r贸wnie偶. Zmarszczy艂 brwi. Doskonale pami臋ta艂, 偶e rano zamyka艂 oba zamki. Na pewno! Opar艂 d艂o艅 na ch艂odnym uchwycie paralizatora i ostro偶nie nacisn膮艂 klamk臋. Drzwi otwar艂y si臋 powoli, z cichym skrzypni臋ciem.
- No jeste艣 wreszcie! - dobieg艂 go ze 艣rodka kobiecy g艂os - S艂ycha膰 to twoje barach艂o ju偶 z kilometra, a od gara偶u idziesz jak by艣 si臋 czo艂ga艂. No co tak patrzysz?
- Monica tyle razy ci臋 prosi艂em, 偶eby艣 mi wreszcie odda艂a klucze!
- Nie oddam! - szczup艂a wysoka szatynka wojowniczo podpar艂a si臋 pod boki i przybra艂a zaci臋t膮 min臋 - Musz臋 ci臋 pilnowa膰!
- Jasne, wchodz膮c kiedy chcesz do MOJEGO domu? - zaakcentowa艂, rzucaj膮c torb臋 w k膮t i zdejmuj膮c kurtk臋
- Chocia偶by.
- Monica, jeste艣 moj膮 siostr膮! Nie matk膮!!! A ja nie mam pi臋tnastu lat!
- I dlatego taktownie nie zapytam z kim sp臋dzi艂e艣 dzisiejsz膮 noc... - wymownie wskaza艂a na skopan膮 po艣ciel i rozerwane opakowanie prezerwatyw le偶膮ce obok na pod艂odze
- Wyjd藕! - warkn膮艂 ch艂opak czerwieniej膮c
- Wyrzucasz mnie?
- Owszem, wynocha! - otworzy艂 drzwi
- Nigdzie nie id臋, zamknij te drzwi, bo przeci膮g. Otworzy艂am okno...
Max w my艣lach policzy艂 do dziesi臋ciu. Zamkn膮艂 drzwi i policzy艂 jeszcze raz. W ko艅cu wzruszy艂 ramionami, 艣ci膮gn膮艂 buty i w samych skarpetkach ruszy艂 w kierunku aneksu kuchennego. Z lod贸wki wyci膮gn膮艂 nap贸j izotoniczny i napi艂 si臋 wprost z butelki.
- Po co przysz艂a艣? - zapyta艂 sucho
- Jak to po co? - obruszy艂a si臋 - Odwiedzi膰 mojego kochanego m艂odszego braciszka!
- Mhm. - mrukn膮艂 sceptycznie - A tak na serio?
- A tak na serio to nie dzwonisz, nie odbierasz telefonu, przysz艂am sprawdzi膰 czy ju偶 uda艂o ci si臋 za膰pa膰 na 艣mier膰...
- Mhm. No to sprawdzi艂a艣... Zamknij za sob膮 drzwi. - odwr贸ci艂 si臋 ponownie do lod贸wki i wyci膮gn膮艂 na chybi艂 trafi艂 jaki艣 pojemnik z jedzeniem. Pow膮cha艂, skrzywi艂 si臋 i wyrzuci艂 ca艂o艣膰 do kosza.
- Nadal jesz tylko te 艣wi艅stwa? - energicznym krokiem podesz艂a do lod贸wki, odepchn臋艂a Maxa i zacz臋艂a wyci膮ga膰 dania na blat - Jezus Maria, po艂owa jest przeterminowana, strujesz si臋!
- Ju偶 si臋 uodporni艂em na trucizny - warkn膮艂, omijaj膮c siostr臋 i si臋gaj膮c do naro偶nej szafki. Wyj膮艂 z niej niebieski gliniany s艂oiczek, a z niego tabletk臋. Popi艂 resztk膮 napoju, s艂oiczek wr贸ci艂 na swoje miejsce.
- Max nie mo偶esz tak... - westchn臋艂a, chwytaj膮c go za rami臋 i si艂膮 odwracaj膮c do siebie, spr贸bowa艂 uwolni膰 r臋k臋, ale nie w艂o偶y艂 w to serca. Umkn膮艂 wzrokiem w bok, unikaj膮c spojrzenia na siostr臋.
- Jak nie mog臋?
- Tak! - machn臋艂a r臋k膮, ogarniaj膮c gestem ca艂y dom - Praca, uczelnia, 偶arcie z mikrofali, prochy na pobudzenie, prochy na uspokojenie, imprezy, puszczanie si臋 z kim popadnie!
- Nie puszczam si臋 z kim popadnie. - wzruszy艂 ramionami.
- To zabawne, 偶e ubod艂o ci臋 akurat to... - pu艣ci艂a go i wr贸ci艂a do opr贸偶niania lod贸wki
- Zabawne. - skin膮艂 g艂ow膮, ruszaj膮c w stron臋 艂贸偶ka.
Monica jednym ruchem zgarn臋艂a wszystko z blatu do worka na 艣mieci. Wysz艂a z nim z domu i wrzuci艂a w obmurowany 艣mietnik na zewn膮trz. Kiedy wr贸ci艂a, Max le偶a艂 na 艂贸偶ku w ubraniu, przedramieniem zas艂aniaj膮c oczy.
- Nie masz dzisiaj zaj臋膰? - spyta艂a zabieraj膮c si臋 za zmywanie zebranych w zlewie naczy艅.
- Mam, ale dopiero na trzeci膮 - mrukn膮艂
- Do kt贸rej?
- Do dziewi膮tej.
- Zjedz co艣 zanim p贸jdziesz.
- Mhm.
Dalej zmywa艂a w milczeniu. Czyste naczynia wytar艂a i powstawia艂a na swoje miejsca do szafek, przemy艂a blat, otar艂a ekspres do kawy i posz艂a sprz膮ta膰 艂azienk臋. Martwi艂a si臋. I to bardziej ni偶 chcia艂a si臋 przed sob膮 przyzna膰. Max zmieni艂 si臋 nie do poznania, stawa艂 si臋 coraz bardziej obcy. Unika艂 kontaktu. Nie m贸wi艂 jak na uczelni, jak w pracy. Nie spotyka艂 si臋 z przyjaci贸艂mi, wykr臋ca艂 od rodzinnych spotka艅. Mimo, 偶e wcze艣niej 膰wiczy艂 aikido, od kilku miesi臋cy ca艂kowicie zaniedba艂 treningi. Pok艂贸ci艂 si臋 z Willem i nie rozmawiali ju偶 od niemal p贸艂 roku. Kiedy ona pr贸bowa艂a wci膮gn膮膰 go w rozmow臋 stawa艂 si臋 z艂o艣liwy i nieprzyjemny, pasowa艂a, 偶eby nie wywo艂ywa膰 k艂贸tni. Wci膮偶 powtarza艂, 偶e to jego 偶ycie, jego sprawa, jego zdrowie i czas. Jakby wszystko chcia艂 sam. A nie dawa艂 rady sam. Energicznie zacz臋艂a polerowa膰 lustro nad umywalk膮. Ko艅czy艂a mu si臋 pasta do z臋b贸w - zauwa偶y艂a. Szczoteczka wygl膮da艂a jak sko艂tuniony drapak. 呕elu pod prysznic zosta艂o kilka ostatnich kropel, podobnie jak szamponu. W szafce na kosmetyki znajdowa艂y si臋 dwie zupe艂nie ju偶 puste butelki dezodorantu, p臋kni臋ta tubka 偶elu do golenia, kilka zu偶ytych jednoraz贸wek i trzy kartoniki nawil偶anych prezerwatyw. Kolejny problem - zmarszczy艂a brwi, przek艂adaj膮c je na g贸rn膮 p贸艂k臋 i wyrzucaj膮c reszt臋. Gdyby chocia偶 spr贸bowa艂 za艂o偶y膰 jakikolwiek trwa艂y zwi膮zek... Zebra艂a puste opakowania i wynios艂a je do kosza.
- Max?
- Tak? - spojrza艂 na ni膮 podnosz膮c g艂ow臋 i u艣miechaj膮c si臋 lekko
- Wszystko ci si臋 ko艅czy, rybka. - westchn臋艂a. Subtelna zmiana, ale wiedzia艂a, 偶e to jej Max wr贸ci艂. Na kr贸tko, tylko na kilka godzin... - Lod贸wka pusta, kawy ledwie na dnie, resztka energy-drink贸w. Nie masz ani pasty do z臋b贸w, ani szamponu. Kiedy robi艂e艣 zakupy?
- W niedziel臋 - stwierdzi艂 po d艂u偶szej chwili zastanowienia.
- Na pewno nie wczoraj. Ubieraj si臋, pojedziemy do sklepu.
- Masz tyle czasu? - zapyta艂 mi臋kko, ruszaj膮c w stron臋 garderoby i ju偶 po drodze 艣ci膮gaj膮c bluz臋
- Mam urlop, zd膮偶ymy przed twoj膮 uczelni膮.
Do najbli偶szego supermarketu jecha艂o si臋 dziesi臋膰 minut. Monice w samochodzie uda艂o si臋 wci膮gn膮膰 Maxa w rozmow臋 na temat starego serialu szpiegowskiego, kt贸ry - jak si臋 okaza艂o - oboje ogl膮dali. Ju偶 kr膮偶膮c z w贸zkiem mi臋dzy rega艂ami za艣miewali si臋 w g艂os z tw贸rczych wniosk贸w, jakie ch艂opak wysuwa艂 na podstawie sugestii i niedom贸wie艅 g艂贸wnych bohater贸w.
- Sto czterdzie艣ci sze艣膰 dolar贸w i pi臋膰dziesi膮t cent贸w - za偶膮da艂a ekspedientka przy kasie
- Ja stawiam! - wyrwa艂a si臋 Monica, zanim Max zd膮偶y艂 si臋gn膮膰 po portfel
- Nie jestem a偶 tak biedny - za偶artowa艂, nios膮c papierowe torby z zakupami do samochodu
- Wiem, 偶e nie jeste艣, ale chyba od czasu do czasu mog臋 ci臋 porozpieszcza膰, co? Od tego s膮 starsze siostry.
- Jeste艣 najukocha艅sz膮 starsz膮 siostr膮 na ca艂ym 艣wiecie - cmokn膮艂 j膮 w policzek.
Wstawili trzy torby na tylne siedzenie. Monica zawioz艂a Maxa na kampus, a sama pojecha艂a do jego domu zostawi膰 zakupy. Stoj膮c na 艣wiat艂ach przy stacji zastanawia艂a si臋 jak 艂atwo jest zapl膮ta膰 si臋 tak jak on. Nienawidzi艂a narkotyk贸w. Nienawidzi艂a tego, co zrobi艂y z jej bratem. Obieca艂a sobie, 偶e wyci膮gnie go z tego 艣wi艅stwa. Za wszelk膮 cen臋.

Dan wyszed艂 z budynku policji dopiero kilka minut po czwartej. Skierowa艂 si臋 do ma艂ej w艂oskiej knajpki po drugiej stronie ulicy. Podawali tam 艣wietne grzanki z kremem czosnkowym i koktajl z krewetek, za kt贸rym przepada艂. Po posi艂ku zdecydowa艂 si臋 jeszcze na ma艂膮 kaw臋. Popijaj膮c czarny, g臋sty p艂yn z niewielkiej fili偶anki, przegl膮da艂 zawarto艣膰 teczki dostarczonej przez detektyw Parnell. Ze szczeg贸艂ami 艣ledztwa postanowi艂 zapozna膰 si臋 dopiero w domu, bardziej interesowa艂y go postaci przydzielonych wsp贸艂pracownik贸w, zw艂aszcza jednego, ale usilnie nie dopuszcza艂 do siebie tej my艣li. Prze艂o偶on膮 zna艂 osobi艣cie, wi臋c jej dossier pomin膮艂, zacz膮艂 od 艣niadej brunetki - Anny Rinthal. Z pochodzenia meksykanka, wychowa艂a si臋 w Arizonie, a do Seattle sprowadzi艂a zaraz po studiach. Mia艂a trzydzie艣ci dwa lata, m臋偶a i dw贸ch syn贸w. Na w艂asn膮 pro艣b臋 zosta艂a przeniesiona z przest臋pstw gospodarczych do przest臋pczo艣ci zorganizowanej. Mia艂a dziewi臋膰dziesi膮t dwa procent skuteczno艣ci, doskona艂e wyniki sprawno艣ciowe i wysoki wska藕nik inteligencji. Sama zg艂osi艂a si臋 do tego 艣ledztwa, bo zaz臋bia艂o si臋 z kilkoma prowadzonymi przez ni膮 sprawami. Robert McReed, 艣ledczy o wygl膮dzie 偶ebraka, pochodzi艂 z Waszyngtonu. Tam si臋 urodzi艂 w ma艂ym, spokojnym miasteczku, tam dorasta艂, uczy艂 si臋, tam si臋 o偶eni艂. Jego dziadek by艂 policjantem. Ojciec te偶. Dwaj starsi bracia kontynuowali rodzinn膮 tradycje. Robert te偶 si臋 nie wy艂ama艂. Zosta艂 oddelegowany z Komendy G艂贸wnej w Olympii, jako wsparcie stanowej inicjatywy. W tym roku ko艅czy艂 czterdzie艣ci trzy lata. Rozwiedziony. Ojciec dwudziestoletniej panny z dzieckiem. Kapitan policyjnej dru偶yny zapa艣niczej, osiemdziesi膮t dziewi臋膰 procent skuteczno艣ci. Kolejny arkusz dotyczy艂 jego samego, wi臋c Dan si艂膮 rzeczy zna艂 go doskonale. Przyjrza艂 si臋 krytycznie swojemu zdj臋ciu sprzed kilku lat. Rude w艂osy wtedy modnie przylizane teraz nosi艂 obci臋te na kr贸tko. Zgoli艂 w膮sy, zrzuci艂 kilka kilo. Okulary skrywaj膮ce bladozielone oczy zamieni艂 na podbarwiane szk艂a kontaktowe. Wtedy wygl膮da艂 na wi臋cej, ni偶 swoje dwadzie艣cia osiem lat. Teraz maj膮c ich trzydzie艣ci trzy, spokojnie m贸g艂 uchodzi膰 za dwudziestoo艣miolatka. Na samym spodzie spoczywa艂a kartka z danymi Maxa. Zdj臋cie nawet do艣膰 aktualne, ale bez kolczyka. Szkoda, bo pasowa艂 do niego. Ch艂opak o wiele lepiej wygl膮da艂 w rozpuszczonych w艂osach, opadaj膮cych na ramiona, ni偶 w byle jak zwi膮zanym kucyku - stwierdzi艂. Za miesi膮c ko艅czy艂 dwadzie艣cia pi臋膰 lat, kawaler, o dzieciach nic nie wiadomo. Mia艂 du偶o starszego brata - Williama, starsz膮 siostr臋 Monic臋 i dwuletniego bratanka. Rodzice - oboje lekarze chirurdzy - mieszkali w wiejskiej posiad艂o艣ci nad Zatok膮 Elliott. W policji Max pracowa艂 dorywczo, dwadzie艣cia godzin w tygodniu, jako konsultant informacyjny. Studiowa艂 na Uniwersytecie Waszyngto艅skim, na 贸smym semestrze Technik Spo艂ecznych i Informacyjnych. Sko艅czy艂 ju偶 Profiling i Analityk臋 Dowodow膮 na Stanowej Akademii, to by艂 trzeci kierunek. Zdecydowanie zbyt ma艂o informacji jak na gust Dana. Z niesmakiem z艂o偶y艂 dokumenty z powrotem do teczki. W tym momencie rozdzwoni艂 si臋 w kieszeni spodni jego telefon. Przez chwil臋 s艂ucha艂 informacji p艂yn膮cych z ma艂ej s艂uchawki, po czym rzuci艂 kilka banknot贸w na st贸艂 i wyszed艂.

Kr贸tki odcinek dwunastej przecznicy, pomi臋dzy chi艅sk膮 pralni膮 a salonem gier stanowi艂 miejscow膮 aptek臋. Wiedzieli o tym wszyscy. C贸偶, wszyscy, kt贸rzy powinni wiedzie膰. Tu przychodzili studenci, mieszkaj膮cy w kampusie uniwersyteckim, po magiczne tabletki, pomagaj膮ce zdobywa膰 lepsze oceny na egzaminach. Tu przychodzili urz臋dnicy, staraj膮cy si臋 z艂apa膰 troch臋 koloru w nudnym szarym 偶yciu. Tu zbierali si臋 biali, czarni, 偶贸艂ci. Ta apteka by艂a najbardziej znana w mie艣cie i otwarta dwadzie艣cia cztery godziny na dob臋. Siedem dni w tygodniu i trzysta sze艣膰dziesi膮t pi臋膰 dni w roku. T.J. Rust, czarnosk贸ry dwudziestolatek, nonszalancko opiera艂 si臋 o 艣cian臋 i od niechcenia koz艂owa艂 wytart膮 pi艂k膮 do koszyk贸wki. Dzisiaj to on by艂 aptekarzem. Od rana obs艂u偶y艂 ju偶 kilkunastu klient贸w. Nie m贸g艂 si臋 doczeka膰 drugiej po po艂udniu, kiedy kto艣 przyjdzie go zmieni膰. Wtedy p贸jdzie do domu, za艂aduje sobie dzia艂k臋 i kto wie, mo偶e nawet zje jaki艣 obiad. M臋偶czyzna, kt贸ry wysiad艂 z czarnego volvo przed pralni膮, zdecydowanie nie pasowa艂 do tego miejsca. Mia艂 na sobie nienagannie skrojony bia艂y, p艂贸cienny garnitur, bia艂e spodnie i jasne mokasyny z l艣ni膮cej sk贸ry. Pomi臋dzy rozchylonymi skrzyde艂kami ko艂nierzyka granatowej koszuli b艂yska艂 z艂oty medalik, wyra藕nie odcinaj膮cy si臋 od opalonej sk贸ry. Jasne w艂osy zaczesane mia艂 do ty艂u, oczy skrywa艂y granatowe, du偶e okulary s艂oneczne. Rozejrza艂 si臋 i wolnym krokiem ruszy艂 w stron臋 T.J.
- Przyjemna okolica - zagadn膮艂 z silnym, twardym akcentem
- Ano przyjemna... - potwierdzi艂 Rust, mierz膮c przybysza od st贸p do g艂贸w
- Chodz膮 s艂uchy, 偶e masz doj艣cie do w艂a艣ciciela tutejszej apteki - m臋偶czyzna przeszed艂 do rzeczy
- Mo偶e mam, a mo偶e i nie. Zale偶y kto pyta, po co, i ile p艂aci za odpowied藕.
M臋偶czyzna zsun膮艂 okulary na czubek nosa. Od zewn臋trznego k膮cika lewego oka a偶 do linii w艂os贸w na skroni ci膮gn臋艂a si臋 poszarpana blizna. T.J. a偶 wzdrygn膮艂 si臋 od lodowatego spojrzenia niebieskich oczu.
- Przeka偶esz mu wiadomo艣膰.
- Stary, nie jestem poczt膮 g艂osow膮, znajd藕 kogo艣 innego... - zacz膮艂, ale uderzenie o 艣cian臋 pozbawi艂o go oddechu. Blondyn przycisn膮艂 jego gard艂o ramieniem, przydusi艂 mocno, a偶 przed oczami ch艂opaka zawirowa艂y czerwone p艂atki.
- Przeka偶esz mu wiadomo艣膰 - powt贸rzy艂 ze stoickim spokojem - 呕e Wiktorij 呕y艂kow chce z nim porozmawia膰. Osobi艣cie. - Odsun膮艂 si臋 o krok, pozwalaj膮c T.J. stan膮膰 normalnie. - Tu jest moja wizyt贸wka - poda艂 mu kremowo-偶贸艂ty kartonik - A tu masz za fatyg臋 - na d艂o艅 ch艂opaka spad艂a torebeczka z dwoma zielonkawymi tabletkami - A jakby nie traktowa艂 mojego zaproszenia powa偶nie, przeka偶 mu, 偶e zostawi艂em wiadomo艣膰 na Wschodnim Bulwarze. Nie przeoczy jej. - strzepn膮艂 z ramienia Rusta niewidoczny py艂ek. Wsun膮艂 okulary i odszed艂, zak艂adaj膮c d艂onie za plecami. Samoch贸d odjecha艂.



Komentarze
mordeczka dnia pa糳ziernika 12 2011 21:20:50
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Alesio (Brak e-maila) 19:37 14-02-2008
Jak zwykle booooskie *___* Fu-chan jak ja uwielbiam Twoje opka po prostu kolejne mistrzostwo

P.S. i jestem pierwszy xDD
Fu (Brak e-maila) 18:02 15-02-2008
I jedyny smiley dzieki Ales, to duzo dla mnie znaczy smiley BTW zaczelam pisac to z koto艂akiem, co prosi艂e艣 XD
Alesio (Brak e-maila) 20:37 15-02-2008
Serio? Serio serio serio? Fu-chan czy ja ju偶 m贸wi艂em 偶e Cie toffam? *__* wi臋kszej rado艣ci zrobi膰 mi ju偶 chyba nie mog艂a艣 [tuli]
WOW (Brak e-maila) 10:52 16-02-2008
Przepi臋kne smiley Czekam na wi臋cej
Adi (Brak e-maila) 10:00 17-02-2008
No, dzieciaku, wreszcie co艣 co mi si臋 podoba smiley
Haru-chan (Brak e-maila) 23:54 20-02-2008
Dobre... wci膮gaj膮ce... chciem wi臋cej!
Alesio (Brak e-maila) 07:40 19-05-2008
No i gdzie dalej? gdzie gdzie gdzie?
Mreuek (Brak e-maila) 22:12 05-07-2008
brakuje mi dalszego ci±gu bo wspaniale si臋 zapowiada
Dodaj komentarz
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa U縴tkownika

Has硂



Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem?
Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.

Zapomniane has硂?
Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze sta艂e, cykliczne projekty



Tu jeste艣my
Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemno艣ci膮 艣ledz臋 Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpud艂a :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, je艣li kto艣 tu zagl膮da i chce wiedzie膰, co porabiam, to mo偶e zajrze膰 do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z r贸偶nych przyczyn staram si臋 by膰 optymist膮, wi臋c b臋d臋 trzyma艂 kciuki 偶eby uda艂o Ci si臋 odtworzy膰 to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro s艂ysze膰, Jash. Wprawdzie nie czyta艂em Twojego opowiadania, ale szkoda, 偶e nie doczeka si臋 ono zako艅膰zenia.

Archiwum