艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Co w tobie jest 6 |
Ksi膮偶e z trudem otworzy艂 zapuchni臋te powieki. Dostrzeg艂 nad sob膮 uradowane, pomarszczone oblicze kr贸lewskiego doradcy. Zamruga艂 par臋 razy i spr贸bowa艂 si臋 podnie艣膰, jednak Livanes opar艂 d艂o艅 na jego ramieniu.
- Nie wstawaj Ksi膮偶e. Zaraz przyprowadz臋 twego ojca.
Vellris przytakn膮艂 skinieniem g艂owy, wygodniej uk艂adaj膮c si臋 na poduszkach. Jego wzrok pow臋drowa艂 w kierunku drugiego 艂贸偶ka, wci膮偶 os艂oni臋tego delikatn膮 tkanin膮.
- Vellrana... -wyszepta艂 - Siostrzyczko...
Doradca ze smutkiem pokr臋ci艂 g艂ow膮. Chwil臋 wcze艣niej ju偶, zbada艂 puls dziewczyny i z ci臋偶kim sercem okry艂 jej twarz prze艣cierad艂em. Oczy m艂odego ksi臋cia zasz艂y 艂zami. Odwr贸ci艂 si臋, by nie widzie膰 zarysu martwego cia艂a otulonego ca艂unem. Dostrzeg艂 szerokie plecy odzianego na czarno m臋偶czyzny, kl臋cz膮cego na posadzce. Nad jego ramieniem zauwa偶y艂 rude loki, osoby, nad kt贸r膮 si臋 pochyla艂. Wspomnienie jakiego艣 odleg艂ego snu kaza艂o mu usi膮艣膰 gwa艂townie i przyjrze膰 si臋 rudow艂osemu. Zobaczy艂 zamglone szmaragdowe oczy i piegi kontrastuj膮ce z jasn膮 karnacj膮. Przez jedno uderzenie serca ich spojrzenia zetkn臋艂y si臋
- ...przepraszam... - poblad艂e wargi zielarza poruszy艂y si臋 niemal bezg艂o艣nie, ci臋偶kie powieki opad艂y na pociemnia艂膮 zm臋czeniem ziele艅 jego t臋cz贸wek. Zachwia艂 si臋 i opad艂 w wyci膮gni臋te ramiona Hobego. Najemnik uj膮艂 bezw艂adne cia艂o pod plecy i kolana i wyprostowa艂 si臋 na ca艂膮 wysoko艣膰, odwracaj膮c si臋 jednocze艣nie ku ksi臋ciu. Vellris nie m贸g艂 oderwa膰 wzroku od wyczerpanego uzdrowiciela, przyci艣ni臋tego mocno piersi czarnow艂osego.
- To ty... - wyszepta艂, kiedy najemnik skin膮wszy g艂ow膮 w pozdrowieniu, ruszy艂 szybko w kierunku drzwi. Doradca chcia艂 pod膮偶y膰 za nim, jednak g艂os ksi臋cia wstrzyma艂 go w po艂owie drogi do wyj艣cia. - Livanes, kto to by艂?
- Uzdrowiciel, panie. Hobe sprowadzi艂 go a偶 ze wschodniej rubie偶y. Ma na imi臋 Aura, czy jako艣 tak...
- Rozumiem - powieki Vellrisa zmru偶y艂y si臋 zagadkowo, przys艂aniaj膮c intensywnie niebieskie oczy - Przyprowad藕 ojca, Livanes.
- Tak panie.
Hobe zani贸s艂 nieprzytomnego uzdrowiciela do w艂asnej komnaty i po艂o偶y艂 na 艂贸偶ku. Jego blada sk贸ra nie odcina艂a si臋 wcale od bia艂ej po艣cieli, sprawiaj膮c przygn臋biaj膮ce wra偶enie, pier艣 unosi艂a si臋 w powolnym, g艂臋bokim oddechu, a pod oczami wykwit艂y sine bruzdy zm臋czenia. Do najemnika dotar艂o, 偶e Aura nie jad艂 nic od wczorajszego wieczora, a w nocy niewiele spa艂, teraz zn贸w wysili艂 si臋 przywracaj膮c do 偶ycia umieraj膮cego ksi臋cia. Zadziwiaj膮ce jak wiele mocy mie艣ci艂o si臋 w tym szczup艂ym, niepozornym ciele. Hobe okry艂 le偶膮cego grubym kocem, a sam rozsiad艂 si臋 w fotelu i zapatrzy艂 przed siebie niewidz膮cym wzrokiem. Nie wiedzia艂 kiedy zasn膮艂, jednak gdy otworzy艂 oczy porazi艂o go 艣wiat艂o s艂oneczne, wpadaj膮ce przez uchylone okno. Wsta艂 i przeci膮gn膮艂 zesztywnia艂e od niewygodnej pozycji ramiona, a偶 strzeli艂o. Potar艂 d艂oni膮 zdr臋twia艂y kark i podszed艂 do 艂贸偶ka. Rudow艂osy le偶a艂 na boku, z kolanami przyci膮gni臋tymi do piersi, wpatruj膮c si臋 w 艣cian臋 zamglonymi 藕renicami.
- Aura - Hobe przysiad艂 na skraju pos艂ania i pochyli艂 si臋, odgarniaj膮c spl膮tane kosmyki z czo艂a uzdrowiciela. Zagadni臋ty ani drgn膮艂. Jego usta poruszy艂y si臋 bezg艂o艣nie, po czym zastyg艂y. - Aura! - zaniepokojony dotkn膮艂 jego czo艂a, by艂o suche i ch艂odne - Aura s艂yszysz mnie? - zn贸w to samo poruszenie warg, nic poza tym - Cholera. - najemnik wsta艂 i nerwowo rozejrza艂 si臋 po pokoju. Kto uzdrowi uzdrowiciela? Rozleg艂o si臋 pukanie do drzwi, po czym ukaza艂a si臋 w nich z艂otow艂osa g艂owa ksi臋cia
- Wasza wysoko艣膰... - Hobe sk艂oni艂 g艂ow臋, zapraszaj膮cym gestem, wpuszczaj膮c Vellrisa do pokoju
- Chcia艂em zobaczy膰 si臋 z uzdrowicielem - spojrzenie niebieskich t臋cz贸wek zatrzyma艂o si臋 na skulonej postaci na 艂贸偶ku. Oczy P艂omiennego wci膮偶 utkwione by艂y w 艣cianie, jednak najemnik w膮tpi艂, czy widzia艂 t臋 艣cian臋. Jego usta porusza艂y si臋 wci膮偶, nie wydaj膮c najmniejszego d藕wi臋ku - Co mu jest?
- To przem臋czenie - stwierdzi艂 niepewnie czarnow艂osy - Chyba... - doda艂 po chwili
- Vellrana nie 偶yje...
- Wiem, panie. Przykro mi.
- Dlaczego jej nie uratowa艂? - w tonie g艂osu pojawi艂a si臋 nutka oskar偶enia
Aura drgn膮艂. Skuli艂 si臋 w sobie jeszcze bardziej, jego wargi poruszy艂y si臋 szybciej. Ksi膮偶e nie dostrzeg艂 tego, Hobe zmarszczy艂 brwi
- Nie starczy艂o mu si艂 - odpar艂, przygl膮daj膮c si臋 ksi臋ciu z iskierk膮 w艣ciek艂o艣ci w oku
- Ach tak... - idealnie r贸wne brwi Vellrisa unios艂y si臋 odrobin臋 w taki spos贸b, 偶e najemnik mia艂 ochot臋 go uderzy膰 - P贸jd臋 ju偶. Daj mi zna膰, jakby co艣 si臋 zmieni艂o.
- Tak panie.
Gdy drzwi zamkn臋艂y si臋 z cichym trzaskiem, czarnow艂osy w bezsilnej w艣ciek艂o艣ci waln膮艂 pi臋艣ci膮 w kamienna 艣cian臋. Z艂o艣ci膮 napawa艂o go to, co zobaczy艂 w oczach ksi臋cia, gdy spogl膮da艂 na zielarza nie wsp贸艂czucie, czy wdzi臋czno艣膰, ale 藕le skrywan膮 z艂o艣膰, a nade wszystko - po偶膮danie. Nerwowym ruchem zaczesa艂 w艂osy do ty艂u. Kostki pulsowa艂y ostrym, rw膮cym b贸lem. Rozmasowa艂 je drug膮 d艂oni膮, po czym ponownie przysiad艂 ko艂o le偶膮cego.
- Aura - potrz膮sn膮艂 nim lekko - Aura! P艂omienny! - zamglone szmaragdowe t臋cz贸wki powoli zwr贸ci艂y si臋 na jego twarz - Aura to nie jest twoja wina! - szarpni臋ciem odwr贸ci艂 go na plecy. Rudow艂osy nie zaprotestowa艂. Bezwolnie podda艂 si臋 ramieniu najemnika, wci膮偶 poruszaj膮c wargami. To co m贸wi艂 bezg艂o艣nie mog艂o by膰 modlitw膮, jednak nie by艂o. Hobe wzdrygn膮艂 si臋, gdy z jego ust pop艂yn膮艂 bezbarwny, wyprany z emocji g艂os, niewiele g艂o艣niejszy od szeptu
- Znowu - powiedzia艂 - Znowu to samo. Nie do艣膰 si臋 staram...
- Aura, co ty m贸wisz... - zaprotestowa艂 najemnik, jednak jego s艂owa nie dociera艂y do pogr膮偶onego w koszmarnych wspomnieniach uzdrowiciela
- Mia艂a najwy偶ej sze艣膰 lat. Ona pali艂a si臋 偶ywcem... jej matka r臋kami... z po偶aru. Ja nie do艣膰 si臋 stara艂em. Chcia艂em i艣膰 za ni膮... taka cieniutka, z艂ota niteczka i nie mog艂em... - oczy Aury zal艣ni艂y od 艂ez - Tylko sze艣膰 lat. Gdybym bardziej... ona 偶y艂aby... I on te偶. I ona. Ale nie... nie pozwalaj膮 mi p贸j艣膰 z nimi. Ja nie do艣膰 si臋 staram... nie do艣膰... cho膰 tak bardzo...
Reszta spowiedzi by艂a ju偶 bezg艂o艣na. Hobe wpatrywa艂 si臋 bez s艂owa w p艂acz膮cego zielarza. Wyznanie zapiek艂o go do samego dna duszy, tr膮ci艂o strun臋, kt贸rej, jak mu si臋 wydawa艂o, ju偶 dawno w nim nie by艂o. Wsp贸艂czu艂 mu. Szczerze, g艂臋boko mu wsp贸艂czu艂, cho膰 艣wiadomy by艂 tego, 偶e nie jest w stanie poj膮膰 cierpienia uzdrowiciela, kt贸ry nie m贸g艂 pom贸c swoim pacjentom. W jakim艣 pierwotnym odruchu poderwa艂 P艂omiennego z po艣cieli i mocno przytuli艂 do piersi. Czu艂 jak napi臋cie opuszcza szczup艂e ramiona, kt贸rymi po chwili wstrz膮sn膮艂 p艂acz. Hobe nie wiedzia艂 co robi膰. W podobnej sytuacji znalaz艂 si臋 pierwszy raz w 偶yciu, siedzia艂 wi臋c tylko, mocno przyciskaj膮c zielarza do siebie. D艂ugo trwa艂o zanim si臋 uspokoi艂. Czuj膮c jak drobne cia艂o wiotczeje w jego obj臋ciach, najemnik ostro偶nie u艂o偶y艂 Aur臋 na 艂贸偶ku. Jego powieki by艂y zamkni臋te, a oddech na powr贸t g艂臋boki i regularny. Zasn膮艂.
Pogrzeb Vellrany odby艂 si臋 dwa dni p贸藕niej. Publicznie og艂oszono, 偶e zmog艂a j膮 nieuleczalna choroba, o kt贸rej wiedziano ju偶 od dawna. Ksi臋偶niczk臋 偶egna艂y t艂umy ludzi, zgromadzonych na dziedzi艅cu zamkowym i poza nim, na g艂贸wnym rynku stolicy. Po twarzy kr贸la sp艂ywa艂y 艂zy, natomiast m艂ody Ksi膮偶e zachowa艂 dumn膮, kamienn膮 twarz, jakby cia艂o oddawane ziemi nale偶a艂o do kogo艣, kogo w og贸le nie zna艂. Hobe r贸wnie偶 bra艂 udzia艂 w uroczysto艣ci. Patrzy艂 na niewzruszone oblicze Vellrisa, zwalczaj膮c w sobie ch臋膰 uduszenia go go艂ymi r臋kami. Jak偶e 偶a艂owa艂, 偶e nie pozwoli艂 Aurze najpierw uzdrowi膰 ksi臋偶niczki, 偶e trzyma艂 si臋 tych sztywnych, najemniczych regu艂, kt贸re nakazywa艂y mu spe艂nia膰 wol臋 pracodawcy bez my艣lenia, bez zastrze偶e艅. Ksi膮偶e by艂 cz臋stym go艣ciem w jego komnacie w tamtym czasie. Siada艂 na fotelu pod oknem i zaplataj膮c d艂onie na piersi wpatrywa艂 si臋 w uzdrowiciela napastliwym, zimnym spojrzeniem przepe艂nionym 偶膮dz膮, kt贸rej nawet nie stara艂 si臋 ukry膰 przed oczami najemnika. Oddawszy honory kr贸lewskiej c贸rce wr贸ci艂 do swojego pokoju. Oczekiwa艂, 偶e Aura b臋dzie spa艂, lub wpatrywa艂 si臋 w przestrze艅 niewidz膮cymi oczyma, jednak ten siedzia艂 na 艂贸偶ku ze spuszczonymi powiekami i pochylon膮 g艂ow膮. Uni贸s艂 twarz, s艂ysz膮c skrzypienie otwieranych drzwi
- Hobe... - wyszepta艂
- Tak?
- Chcia艂bym wr贸ci膰 do domu... ja s艂ysza艂em dzwon 偶a艂obny... nie b臋d臋 ju偶 leczy膰, nie mog臋... chc臋 wr贸ci膰
- Aura to nie by艂a twoja wina... - zacz膮艂, jednak zielarz przerwa艂 mu, wpatruj膮c si臋 w jego oczy b艂agalnie
- Nie do艣膰 si臋 staram - szepn膮艂 zdanie, kt贸re w ci膮gu ostatnich trzech dni powt贸rzy艂 miliony razy - To jest kara... ja chc臋 wr贸ci膰. Jestem zm臋czony... - ukry艂 twarz w d艂oniach
Hobe zas臋pi艂 si臋. To nie by艂 odpowiedni moment. Kr贸l op艂akiwa艂 swoje dziecko i m贸g艂 niezbyt przychylnie odnie艣膰 si臋 do pro艣by uzdrowiciela, jednak jedno spojrzenie na zrozpaczonego zielarza wystarczy艂o, by podni贸s艂 si臋 i ruszy艂 w kierunku drzwi. W tym samym momencie uchyli艂y si臋 one, wpuszczaj膮c dw贸ch gwardzist贸w w galowych uniformach. Skin臋li Hobemu g艂owami
- Mamy rozkaz odtransportowa膰 uzdrowiciela do przygotowanych dla niego komnat - wyja艣nili
- S膮dz臋, 偶e dobrze mu jest w艂a艣nie tutaj - najemnik zmarszczy艂 brwi, zaczynaj膮c domy艣la膰 si臋, co si臋 dzieje
- Taki mamy rozkaz - gwardzista bezradnie roz艂o偶y艂 r臋ce - Zaprowadzi膰 do komnat i pilnowa膰, 偶eby nie wychodzi艂. Nikogo nie dopuszcza膰 poza tob膮, Livanesem, ksi臋ciem i kr贸lem - doda艂 ciszej tak, 偶eby Aura go nie s艂ysza艂
- Kto wyda艂 rozkaz?
- Vellris...
W czarnow艂osym wezbra艂a w艣ciek艂o艣膰. Ksi膮偶e musia艂 przewidzie膰, 偶e uzdrowiciel w ko艅cu zapragnie wr贸ci膰 do siebie i postanowi艂 temu zapobiec. Wyznaczenie komnat Aurze znaczy艂o mniej wi臋cej tyle, co uwi臋zienie go. Musia艂 koniecznie porozmawia膰 z kr贸lem w tej sprawie.
呕o艂nierze nie m贸wi膮c nic wi臋cej uj臋li P艂omiennego pod ramiona i wyprowadzili z pokoju. Ostatnie spojrzenie, jakie rzuci艂 Hobemu przepe艂nione by艂o b贸lem i rezygnacj膮.
Gniew, p艂on膮cy, nieujarzmiony, taki, jakiego nie czu艂 od lat zacisn膮艂 mu d艂onie w pi臋艣ci. Przerazi艂 si臋 samym sob膮, nag艂ym przyp艂ywem uczu膰, kt贸re tak dawno po偶egna艂 bez 偶alu. I to wszystko przez niego? Przez jednego cz艂owieka? Kt贸ry nie mia艂 nawet do艣膰 si艂y, by zawalczy膰 o siebie samego... wygrywa艂 z nim i z jego 偶elaznymi zasadami. Jak...?
- Uspok贸j si臋... - szepn膮艂, szcz臋艣liwy, 偶e pr贸cz niego nikogo w pokoju nie by艂o. Tylko spok贸j m贸g艂 teraz go uratowa膰, tylko spok贸j m贸g艂 uratowa膰...ich.
Wyszed艂 z pokoju, na nowo opanowany. Zmierza艂 prosto do kr贸lewskich komnat. W korytarzu min膮艂 si臋 z Vellrisem. R臋ce automatycznie zacisn臋艂y si臋, a偶 pobiela艂y knykcie. Wysi艂kiem woli, sk艂oni艂 si臋 i odda艂 ksi臋ciu u艣miech.
W艂adca, zapytany, bezbarwnym g艂osem oznajmi艂 mu, i偶 wraz z synem uzgodnili, 偶e Aura powinien pozosta膰 na zamku, w razie kolejnego zamachu na ich 偶ycie.
- Nie mo偶esz go tu trzyma膰 wbrew jego woli, panie - zaprotestowa艂 Hobe
- Nie? - kr贸l uni贸s艂 brwi w gniewnym grymasie - Zabi艂 moj膮 c贸rk臋, ma szcz臋艣cie, 偶e nie jest w lochu, albo na palu...
Najemnikowi odebra艂o mow臋. Zabi艂? Przecie偶 on tylko nie pom贸g艂 jej. Nie pom贸g艂, bo ratowa艂 ksi臋cia, zgodnie z rozkazem Vellrana, a nazywano go zab贸jc膮. Sk艂oniwszy si臋 sztywno wyszed艂 z komnaty kr贸la. Na korytarzu wci膮偶 czeka艂 Vellris, u艣miechaj膮c si臋 do niego szyderczo
- Chcia艂by艣 go dla siebie, co Hobe?
- Nie chcia艂bym wasza wysoko艣膰. Ja ju偶 go mia艂em - odp艂aci艂 kpin膮, oddalaj膮c si臋 ku swojej komnacie, zwalczaj膮c w sobie przemo偶n膮 ch臋膰 wepchni臋cia wszystkich tych s艂贸w z powrotem do gard艂a nast臋pcy tronu. Ksi膮偶e od tamtego dnia zapa艂a艂 do czarnow艂osego nienawi艣ci膮. Nigdy nie darzy艂 go szacunkiem ani zaufaniem, teraz jednak Hobe zyska艂 sobie zaci臋tego wroga, co oznacza艂o otwart膮 wojn臋.
Aura blad艂 i nik艂 z dnia na dzie艅. Jego l艣ni膮ce dawniej, szmaragdowe oczy straci艂y blask, a policzki powlek艂y si臋 chorobliw膮 blado艣ci膮. Nie u艣miechn膮艂 si臋 ani razu od 艣mierci Vellrany. Hobe zachodzi艂 do "jego komnat" kilka razy dziennie, pr贸buj膮c wci膮gn膮膰 zielarza w rozmow臋, jednak on uparcie milcza艂, wbijaj膮c w najemnika zrezygnowany wzrok. Nie jad艂 i nie spa艂. By艂 pi臋kny w swoim b贸lu, tak pi臋kny, 偶e a偶 bola艂o. Bola艂o to, 偶e w swej rado艣ci by艂 jeszcze pi臋kniejszy, a ca艂膮 rado艣膰 mu odebrano. Siedzia艂 swoim zwyczajem na brzegu 艂贸偶ka, przygl膮daj膮c si臋 bezmy艣lnie widokowi za oknem, gdy rozleg艂 si臋 zgrzyt klucza, przekr臋canego w zamku masywnych drewnianych drzwi. Nie spojrza艂 w kierunku wej艣cia, o tej porze z pewno艣ci膮 by艂 to Hobe. Drgn膮艂, gdy poczu艂 ciep艂膮 r臋k臋 na swoim ramieniu. Nie by艂a to szorstka, ci臋偶ka d艂o艅 najemnika
- Aura... - Ksi膮偶e wyszepta艂 imi臋, wprost do jego ucha, chuchaj膮c ciep艂ym powietrzem w policzek uzdrowiciela. - Aura chod藕 do mnie...
Rudow艂osy poderwa艂 si臋 z miejsca, strz膮saj膮c z ramienia d艂o艅 Vellrisa. Cofn膮艂 si臋 pod 艣cian臋, wbijaj膮c spojrzenie w p艂on膮ce, niebieskie oczy. Nast臋pca tronu by艂 pi臋kny, pi臋kny w ten dziwny spos贸b, kt贸ry 艣wiadczy o okrucie艅stwie, pi臋kny zimnym pi臋knem. By艂 szczup艂y i wysoki, wy偶szy od Aury, mo偶liwe, 偶e wy偶szy nawet od Hobego, nie potrafi艂 zgadn膮膰, gdy偶 nigdy nie widzia艂 ich stoj膮cych obok siebie. D艂ugie z艂ote w艂osy spi膮艂 z ty艂u kosztown膮 klamr膮. Ubrany by艂 w jedwabne, granatowe, szerokie spodnie i lu藕n膮 koszul臋 o bufiastych r臋kawach. W mi臋kkich be偶owych butach porusza艂 si臋 niemal bezszelestnie, gdy zbli偶a艂 si臋 do cofaj膮cego si臋 zielarza. Usta, okolone kr贸tko przyci臋tym w膮sem i w膮sk膮 lini膮 blond brody rozchylone mia艂 w po偶膮dliwym u艣miechu, jego oczy p艂on臋艂y
- Oddaj mi si臋 Aura - g艂os Vellrisa by艂 niski i chrapliwy - Oddaj mi si臋, a ofiaruj臋 ci wszystko, czego zapragniesz, wszystko, o co tylko poprosisz.
- Zostaw mnie...
- Chod藕 do mnie m贸j pi臋kny, nie ka偶 mi czeka膰, chc臋 tylko ciebie, chc臋 ciebie ca艂ego. Chod藕!
- Nie - wci膮偶 cofa艂 si臋 i cofa艂, a偶 opar艂 si臋 plecami o 艣cian臋 pokoju
- Nie b贸j si臋 mnie. Nic ci nie zrobi臋 - policzki ksi臋cia pa艂a艂y szkar艂atem, a oddech by艂 przyspieszony - Chc臋 ci臋 tylko mie膰. Mie膰 dla siebie
- Nie! - powt贸rzy艂 Aura
Vellris jednym krokiem znalaz艂 si臋 przy uzdrowicielu, przypieraj膮c go ca艂ym sob膮 do 艣ciany. Wpl贸t艂szy palce w kasztanowe loki, odchyli艂 jego g艂ow臋 do ty艂u i przywar艂 rozpalonymi ustami do niech臋tnych warg. P艂omienny wierzgn膮艂 si臋 w u艣cisku, pr贸buj膮c obroni膰 si臋 energi膮, jednak os艂abiony nie by艂 w stanie wykrzesa膰 z siebie ani iskierki si艂y. Rozpaczliwym szarpni臋ciem odepchn膮艂 od siebie m臋偶czyzn臋. Jego d艂o艅 zatoczy艂a w powietrzu ostry 艂uk, z g艂o艣nym kla艣ni臋ciem uderzaj膮c w ksi膮偶臋cy policzek. Vellris cofn膮艂 si臋 zszokowany, pozwalaj膮c roztrz臋sionemu Aurze osun膮膰 si臋 do siadu na posadzce. Wpatrywa艂 si臋 w uzdrowiciela z niedowierzaniem. Pierwszy raz w 偶yciu kto艣 o艣mieli艂 si臋 podnie艣膰 na niego r臋k臋. Zdumienie przerodzi艂o si臋 we w艣ciek艂o艣膰. Opu艣ci艂 komnat臋 szybkim zamaszystym krokiem, trzaskaj膮c drzwiami. Po chwili pojawi艂o si臋 dw贸ch gwardzist贸w, kt贸rzy wywlekli protestuj膮cego zielarza z pomieszczenia.
|
|
Komentarze |
dnia pa糳ziernika 12 2011 22:07:09
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Aleksander (a_berenda@interia.pl) 16:30 18-08-2004
Ach te sceny mi艂osne^^ - normalnie odleciec mo偶na. A teraz ja jestem pierwszy!!!
Natiss (natiss@tlen.pl) 15:52 23-08-2004
A ja jestem druga! Bardzo, bardzo, baaaardzo mi sie podoba艂o. ^^
(Brak e-maila) 21:07 20-11-2004
a ja trzecia cio tu tak pusto??? to opcio jest zajefajne, a tu pustki. mo偶e wszystkich zatka艂o i nie wiedz膮 jak wyrazi膰 swoje uwielbienie w stosunku do opcia. pewnie tak 
lollop (Brak e-maila) 21:08 20-11-2004
tam wy偶ej to ja!! tylko skleroza mi doskwiera i zapomnia艂abym si臋 podpisa膰 sorki
(Cydienne) 01:23 07-12-2004
Bardzo przyjemne w czytaniu... pod literature wy偶sz膮 nie zakwalifikuj臋 ( ale to w ko艅cu jaoj prawda? te opowiadania z膮dko pod literatur臋 wy偶sz膮 podchodz膮 ) ale pod co艣 co mi sprawi艂o sporo przyjemno艣ci przy czytaniu oczywi艣cie.
POmys艂 艣wietny a g艂贸wny bohater... biedak- wszyscy chc膮 go przelecie膰... 
An-Nah (Brak e-maila) 11:24 17-12-2004
艢liczne, 艣liczne, sliczne. Yaoi z fabu艂膮 (wole, jak proporcje sa ofdwrocone, ale wszystkiego miec nie mozna...) W kazydm badz razie, bardzo dopracowane i milo sie czyta... Ale tak po prawdzie, to w skrytosci ducha licze na kontynuacje... i na powrot inkwizytora (slodki byl... I jakos bardziej mnie przekonywal niz Hobe)
Aion (Brak e-maila) 13:30 29-01-2005
Hje hje hje...ja tez licze na powrot inkwizytora ^^
Margo (Brak e-maila) 20:14 28-02-2005
Zdecydowanie rz膮dam kontynuacji i powrotu Maka!!! mia艂 powr贸ci膰!! tak sie cieszy艂am z tej gro藕by spotkania na ko艅cu prologu a tu taaki zaw贸d;(((
Margo (Brak e-maila) 20:16 28-02-2005
Zdecydowanie prosz臋 o kontynuacj臋 i powrot Maka!!! mia艂 powr贸ci膰!! tak sie cieszy艂am z tej gro慕by spotkania na ko艅cu prologu a tu taaki zaw贸d;(((
matsuki (Brak e-maila) 18:49 23-04-2005
bez Maka to my nie chcemy TT_____TT
haji (Brak e-maila) 22:01 23-04-2005
CYDIENNE - wyzsza literatura? czytasz taka? najpierw poczytaj slownik ortograficzny.....
Ale kontunuacja to musi byc :-)) nie dajcie sie prosic 
Hobe kontra Mak xD
prooooosimy ^^
paoli (Brak e-maila) 10:40 24-04-2005
czy to koniec czu bedzie kontynuacja??? moze mi ktos odpowiedziec/ ^^;
Kiri (kiri125@wp.pl) 11:07 04-05-2005
CUDOWNE!!! Ale Mak musi byc! 
Asjana (asjana@gmail.com) 12:22 08-05-2005
hej kiedy bedzie nast臋pna cz臋艣膰 . piszesz super nie znecaj sie nad nami tylko napisz prosze
Dizzy-Sun (Brak e-maila) 15:04 01-06-2005
Wyra偶am sw贸j zachwyt - woow! - tyle. Ale jak du偶o. =)
Livcia (Brak e-maila) 20:39 07-06-2005
podoba艂o si臋, podoba艂o sie...mrr, ja tam w przeciwie艅stwie do reszty Maka nie chce, Hobe mi do szczescia starczy, ale musze powiedzie膰, 偶e z waszej(autorsiej) dw贸jki wychodza 艣liczno艣ci ^___^ wi臋c piszcie jak najwiecej razem, nyo!^^
Alexik (Brak e-maila) 13:27 13-07-2006
Prosiem o dalsz膮 cz臋艣膰 prooooooooooooooooooooosiem [s艂odkie slepka] to siem prosi o dals膮 cz臋艣膰 to jest cuuudne i nie mozie sie tak zako艅cy膰 to musi by膰 dalej i brakuje Maka
prosiem bo jak dorwe na forum tio bede torturowa艂 gumowym kurczakiem ^___^
(Brak e-maila) 10:01 25-07-2006
W艂a艣nie w艂a艣nie, brkauje kontynuacji z udzia艂em maka.
JA CHCIE膯 WI臉CEJ JA P艁AKA膯 JAK NIE DOSTA膯 NAST臉PNYCH CZ臉艢CI!!!
Alesio (Brak e-maila) 13:07 01-03-2007
Dlacego to zako艅cone? Dlacego nie bedzie dalszych cz臋艣ci? Ja poproszem o kolejne 艣liiiiiiiiiiicznie prosze
Mreu (Brak e-maila) 15:11 15-11-2007
[wywiesza transparent z tekstem]
Fuuu-chan Wyrocznio moja daaaj cie z Keth dalsze cz臋艣ci Hobe versus Mak bedzie miooodzio |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|