The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 19 2024 18:36:02   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Nemezis 2


Santo popatrzył błagalnym wzrokiem na nauczycieli. Jeden z nich uśmiechnął się przepraszająco, ale żaden z nich nic nie powiedział.
- No – warknął zniecierpliwiony Zardis i złapawszy Santo za rękę pociągnął go w stronę urządzenia, po czym wsadził jego rękę do środka. Santo szarpnął się, ale niestety nie mógł wyciągnąć ręki z otworu. Nagle poczuł dość mocne szczypnięcie i coś odepchnęło go z tak dużą siłą, że aż poleciał do tyłu i przewrócił się na plecy. Metaliczny głos powiedział:
- Połączenie nie może być zrealizowane.
Po sali przebiegł szmer zdziwienia. Twarze nauczycieli wyrażały konsternację.
- Dlaczego? – rzucił przewodniczący w przestrzeń.
- Istnieje aktywne połączenie między Tarczą Santo Uruste a Mieczem.
- Który Miecz?
- Horge Janis.
Wśród uczniów siedzących za barierkami przebiegł szmer zaskoczenia, zaczęły się rozmowy i szepty. Przewodniczący popatrzył bez słowa na jednego z nauczycieli. Ten tylko skinął głową i wyszedł z sali. Santo patrzył niepewnie na pozostałych, dziwnie zasępionych nauczycieli.
- Proszę pana… - zaczął, a gdy przewodniczący zwrócił na niego wzrok, dodał: - Jest niedobrze?
- Jeszcze nie wiem chłopcze. Pierwszy raz coś takiego się zdarzyło, musimy to sprawdzić.
Santo nerwowo przełknął ślinę. Niepokój ogarnął jego serce. Co będzie jeśli będzie jeszcze gorzej? Czas wlókł się niemiłosiernie i jak zawsze narzekał, że za szybko ucieka, przez co nigdy nie może nic porządnie zrobić, tak teraz modlił się by skrócił się maksymalnie i nie torturował go tą niepewnością.
W końcu jego modły zostały wysłuchane, bo nagle tuż obok Santo pojawił się obłok dymu, a gdy dym opadł, zobaczył nauczyciela i…
- To ty! – wykrzyknął odruchowo. Obok nauczyciela stał ten chłopak, którego dzisiejszego ranka wyciągnął z wody.
Wszyscy nauczyciele spojrzeli na Santo. I nie tylko oni. Również ten chłopak, a jego mina nie wróżyła nic dobrego. Przypomniało m u się, co powiedział wtedy nad rzeką. A jeśli komukolwiek o tym piśniesz, już jesteś martwy. Nerwowo przełknął ślinę. Co robić, co robić…
- Znacie się? – zainteresował się przewodniczący rady, który do tej pory siedział nieruchomo, uważnie obserwując wszystkich kandydatów na uczniów.
- Noo… - zaczął niepewnie Santo, rozpaczliwie myśląc jak by tu wyjść z tego obronną ręką. Przez cały czas czuł na sobie groźny wzrok tamtego chłopaka. I kiedy już tracił nadzieję, nagle go olśniło! – spotkaliśmy się gdy szedłem od stacji do szkoły. Ja… - zamilkł na chwilę wpatrując się w chłopaka. Gdyby wzrok mógł zabijać, Santo już byłby kupka popiołu. – Ja byłem niezdarny i wpadłem do rzeki płynącej przez miasto i on – wskazał ręką na Horge Janina – wyciągnął mnie z niej. Bez niego bym utonął. Musiał… - te słowa nie mogły mu przejść przez gardło. – Kiedy mnie wyciągnął, byłem nieprzytomny i…
- Rozumiem – przerwał mu przewodniczący. – W momencie gdy cię reanimował, doszło najprawdopodobniej do wymiany waszej śliny, a co za tym idzie, DNA. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem, ale skoro maszyna do połączeń zaakceptowała to, nie pozostaje nam nic innego jak uczynić tak samo. - Po sali przebiegł szmer. – Mam nadzieję, że nie przyczyni się to do śmierci żadnego z was.
- Nie rozumiem, proszę, pana… - wybąkał Santo.
- Lata badań oraz analizy wszystkich wcześniejszych walk pokazały, że im większa zgodność między Tarczą a Mieczem tym bardziej efektywne stają się ich zaklęcia i ciosy. Dlatego właśnie łączymy was w pary w ten, a nie inny sposób. Najlepiej by było gdyby zgodność ta wynosiła 100%, ale jest to bardzo rzadki przypadek. Ostatni taki zdarzył się sto lat temu. Maksymalny, jaki można osiągnąć ciężkim treningiem, to zazwyczaj 90%. Im mniejsza ta zgodność, tym większe ryzyko, że twoje zaklęcia czy jego pchnięcia nie wyrządzą krzywdy przeciwnikowi oraz, że was nie obronią. Oczywiście może być tak, że mimo niskiej zgodności, taka para będzie silna, jednak szanse na to są niewielkie, wręcz bliskie zeru.
Santo nerwowo przełknął ślinę, zdając sobie sprawę z beznadziejności swojego położenia.
- I nie można tego jakoś cofnąć?
- Bardzo mi przykro, ale nie. Jedyne, co ci teraz pozostaje, to uczyć się i ćwiczyć więcej od innych, by ciężką pracą, wytrwałością i uporem osiągnąć to, co w innych parach wynika z ich wysokiej kompatybilności. Tutaj – podał Santo kartkę – masz rozkład zajęć. Przez pierwsze pół roku będziesz przerabiał ogólny materiał, potem program nauczania zostanie dopasowany do twoich osiągnięć. Od tego momentu naukę będziesz dzielił na naukę własną oraz treningi z twoim Mieczem. – Widząc zdziwione spojrzenie chłopca, dodał: - To, że posiądziesz wiedzę jak być dobrą Tarczą nie będzie oznaczało jeszcze, że faktycznie nią będziesz. Walka polega na współpracy tarczy i Miecza, a to nie przychodzi samo z siebie, też wymaga ciężkiego treningu.
- Rozumiem.
- Idź teraz za swoim Mieczem, pokaże ci pokój, który będziecie dzielić przez cały okres nauki.
Santo spojrzał niepewnie na Horge, który wciąż patrzył na niego jak na wroga. Niepewnie podszedł do niego. Horge bez słowa odwrócił się i ruszył do wyjścia. Santo westchnął i poszedł za nim. Kiedy zamykał za sobą drzwi, usłyszał jeszcze jak nauczyciel wyczytuje kolejne nazwisko i ceremonia przydziału wraca na dawny tor.
Jeszcze nie zdążył zdjąć ręki z klamki, gdy poczuł mocne szarpnięcie, a potem ból, gdy jego ciało dość brutalnie zetknęło się ze ścianą.
- Słuchaj no, ty… - wysyczał wściekle Horge przyciskając ramieniem szyję Santo do ściany.
- Przecież im nie powiedziałem – wycharczał z trudem, próbując oderwać rękę napastnika od własnej szyi.
- I niech tak lepiej zostanie, bo inaczej cię zabije.
- Nie możesz – wciąż nie mógł normalnie mówić – jestem twoją Tarczą.
- Zapamiętaj sobie: walczę sam, Tarcza mi nie jest do niczego potrzebna.
- Ale nauczyciel…
- Mam w dupie, co mówił nauczyciel. Niestety muszę to znosić, bo inaczej nie będę mógł walczyć. Rób więc swoje, ale nie właź mi w drogę. Zrozumiałeś?
Santo z trudem pokiwał twierdząco głową. Dopiero wtedy Horge zabrał ramię z jego szyi i ruszył przed siebie. Santo wziął głęboki oddech i pomasował się po szyi. Z dziwną ulgą osunął się na ziemię. W tym momencie z sali wyszła para. Popatrzyli dziwnie na Santo, ale nic nie powiedzieli tylko poszli dalej. W tym momencie Santo przypomniał sobie, co właściwie musi teraz zrobić. Spojrzał w kierunku w którym zniknął jego Miecz i przeraził się, nie było go! błyskawicznie podniósł się i pobiegł po schodach, licząc, ze złapie go jeszcze gdzieś na dziedzińcu, ale mimo iż się rozglądał, nawet przebiegł dziedziniec wzdłuż i wszerz to jednak nigdzie go nie zauważył. Nerwowo przełknął ślinę, a panika ogarnęła jego serce. I co teraz zrobi? Przecież wyraźnie powiedziano, że ma mieszkać razem ze swoim Mieczem, a on nawet nie wie gdzie! Stał przez chwilę zastanawiając się jak wybrnąć z tej sytuacji, gdy nagle go olśniło. Intendent! Szybko pobiegł do jego biura, modląc się, by był u siebie. Kiedy w końcu dobiegł, odczekał parę minut by uspokoić rozkołatane od biegu serce i zapukał.

***
- Istnieje aktywne połączenie między Tarczą Santo Uruste a Mieczem.
- Że co? – wykrzyknął wściekle Zardis Hurak lecz został uciszony gniewnym spojrzeniem przez jednego z nauczycieli. – Ale proszę pana, przecież wyszło, że on jest najbardziej kompatybilny ze mną!
- Uspokój się chłopcze, musimy to wyjaśnić – odparł nauczyciel spokojnie, lecz jego wzrok wyraźnie mówił, że jeszcze chwila, a przestanie być miły. Zardis zrozumiał, że lepiej nie zadzierać z nauczycielem, zwłaszcza jednym z najlepszych. Stał więc cicho i słuchał i jedynie dłonie zaciśnięte w pięści mówiły co o tym wszystkim myśli. Po raz pierwszy coś nie poszło tak, jak chciał. Zawsze dostawał to, co chciał, bez względu na środki, a teraz jakiś gnojek ma mu to odebrać?! Przez niego cały misterny plan legnie w gruzach! Nagle usłyszał coś, co wprawiło go w jeszcze większa wściekłość.
- Który Miecz?
- Horge Janis.
Co?! Ten cholerny dupek zamierza mu zabrać jego zabawkę?! O nie, nie może do tego dopuści, by znienawidzony wróg tryumfował. Na początku chciał tego dzieciak tylko po to by się z nim zabawaić, a potem pozbyć, tak samo jak poprzedniej Tarczy, ale teraz… Teraz to jest kwestia honoru, nie może pozwolić by ten dupek Janis zabrał mu jego własność i nie zapłacił za to.
Kiedy już był pewne, ze zdobycz wymknęła mu się z ręki, zamiast wrócić na miejsce i czekać czy znajdzie się dla niego jakaś inna Tarcza, wyszedł z sali. Wściekły do granic możliwości poszedł do gabinetu intendenta. Wszedł do środka, nawet nie wysilając się na pukanie. Saster Nagimi siedział przy swoim biurku i w skupieniu przeglądał jakieś dokumenty. Zardis wściekle walnął pięścią w biurko.
- Chyba wyraźnie powiedziałem co masz zrobić!
Intendent podniósł wzrok i spokojnie odparł:
- Nie zapominaj, że jesteś tylko uczniem. Odnoś się do mnie z szacunkiem.
- Z szacunkiem?! Do ciebie?! – chłopak prychnął rozbawiony. – Od kiedy to pan szanuje swojego psa? Nie zapominaj, kto ci płaci.
- Lepiej uważaj, bo ten pies może cię pogryźć.
- Grozisz mi? – Oczy Zardis zwęziły się.
- Nie grożę, tylko stwierdzam fakt. Nawet ślepo posłuszny pies może ugryźć, gdy zostanie do tego zmuszony. I dla twojej wiadomości, doskonale pamiętam, że dostaję pieniądze ot twojego ojca, a nawet jak bym zapomniał, to ty z pewnością nie omieszkasz mi o tym przypomnieć. Jeśli chcesz, żeby ten pies dalej był ślepo posłuszny, lepiej się uspokój i powiedz o co ci tym razem chodzi.
- Chyba wyraźnie mówiłem, że masz tak zrobić by moją Tarcza został Santo Uruste – warknął Zardis przez zaciśnięte szczęki.
- I tak też zrobiłem. Ryzykując, że mnie złapią, sfałszowałem jego wyniki, tak by były kompatybilne z twoimi na 90%. I tylko z twoimi.
- To dlaczego, do cholery, został on przydzielony do tego dupka Horge Janisa?
Intendent popatrzył zdumiony na rozmówcę.
- O czym ty mówisz?
- Czy ja mówię niewyraźnie?! Został połączony z horze Janisem! Jak, do cholery, jak?
- Nie mam bladego pojęcia – odparł intendent. – I nie wrzeszcz tak, słuch mam doskonały.
Zardis złapał go za koszulę na piersiach i wycedził:
- Nie wiem jak to zrobisz i gówno mnie to obchodzi, ale ten dzieciak ma być mój, zrozumiano?
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Intendent wyszarpnął się z rąk chłopaka, poprawił ubranie i spokojnie zapytał:
- Coś jeszcze? Wybacz, ale mam dużo pracy.
- Pamiętaj od kogo dostajesz pieniądze – syknął chłopak i wyszedł z pokoju jednocześnie potrącając wchodzącego.

***

Santo zapukał, a gdy usłyszał przytłumione „Proszę”, wszedł do środka i od razu został pchnięty przez kogoś wychodzącego. W pierwszej chwili przeraził się, gdy poznał napastującego go blondyna, lecz odetchnął widząc, ze tamten zupełnie nie zwrócił na niego uwagi, czymś bardzo wzburzony.
- Witaj, młodzieńcze, mogę ci w czymś pomóc? – Intendent uśmiechał się, jakby wcześniej nie prowadził dość burzliwej rozmowy, która wytrąciła go z równowagi.
- Właściwie to tak – odparł z zakłopotaniem. – Widzi, pan, zostałem już przydzielony do Miecza, ale zanim zdążyłem się dowiedzieć gdzie mam mieszkać, on po prostu zniknął. Miałem nadzieję, ze może pan mi powie.
- A jak on się nazywa?
- Horge Janis.
- A, znam go. Czeka cię mnóstwo ciężkiej pracy, chłopcze.
- Dlaczego? – Santo zaniepokoił się.
- No cóż, Horge jest dość trudnym uczniem i partnerem. Ma problemy z posłuszeństwem , jest uparty i w ogóle nie dba o swoją Tarczę. Zawsze chce walczyć sam, wierząc tylko i wyłącznie we własną siłę. W zeszłym roku chodziły po szkole pogłoski, że był winien śmierci swojej Tarczy. Wprawdzie drobiazgowo przeprowadzone śledztwo wykazało, że nei było w tym ani trochę jego winy, po prostu jego Tarcza załamała się psychicznie w najważniejszym momencie, jednak po szkole już zaczęła krążyć plotka jakoby zabijał swoje Tarcze. Nie zdziw się więc jeśli ktoś życzliwy będzie chciał cię przed nim ostrzec. Ale nie bój się – dodał szybko widząc przerażoną minę Santo – on nie jest zły, po prostu ma trudny charakter. Wierzę, że kiedyś w końcu znajdzie Tarczę z którą będzie chciał współpracować i będzie o nią dbał. A jeśli chodzi o to, gdzie on mieszka, to jest to pokój 515, na samej górze.
Santo jęknął. Codziennie będzie musiał pokonywać pięć pięter? Dlaczego w tej szkole nie ma wind, tak jak w wieżowcu w którym jego rodzina mieszkała już od trzech pokoleń.
Intendent jakby czytał w jego myślach, b o powiedział:
- Niestety nie mamy wind. Pokonywanie schodów zaliczane jest do treningów. A przy okazji, ten twój przyjaciel, o którego wczoraj pytałeś, wrócił już z misji, i jak tylko medycy opatrzą jego rany, będziesz się mógł z nim zobaczyć.
- Kure jest ranny? – zawołał z niepokojem.
- Uspokój się, nic mu nie jest, kilka niegroźnych ran, które powinny zagoić się do jutra. Wracając z misji natknął się na grupę glizdowców i trochę go poturbowały zanim przybyła pomoc. Na szczęście zdążyli, więc nic mu nie jest, odrobina odpoczynku i pracy medyków i będzie jak nowy.
- A gdzie jest szpital? Znaczy gdzie go leczą?
- Na ceremonii przydziału dostałeś mapkę z planem szkoły. Ale sugerowałbym poczekać aż medycy z nim skończą i najpierw zabrać rzeczy z Sali ogólnej i przenieść się do pokoju. Jak tylko ceremonia się skończy i wszyscy się już zakwaterują, sala ogólna będzie posprzątana i przywrócona jej pierwotna funkcja. Wszystko, co tam zostanie, będzie utylizowane.
- Oj! – Santo pisnął przerażony i nie żegnając się, wybiegł z pokoju. Intendent jeszcze tylko uśmiechnął się rozbawiony i wrócił do swoich obowiązków, zupełnie zapominając zarówno o Santo, jak i o tej mniej przyjemnej rozmowie, którą wcześniej przeprowadził.
Santo zdyszany wbiegł na salę, na której spal poprzedniego dnia. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył kręcących się po niej uczniów. Wszyscy pakowali swój dobytek i szybko wychodzili. Podszedł do łóżka. Walizka wciąż była tam, gdzie ja postawił. Szybko spakował wszystko, upewnił się, ze na pewno nic nie zostawił i wyszedł z sali. Stanął pod ścianą, by móc spokojnie obejrzeć mapkę i zorientować się jak ma dojść do swojego pokoju. Na szczęście wszystko było opisane wyraźnie, wszystkie drzwi, schody i ściany oznaczone należycie, więc nie miał problemów ze znalezieniem właściwej drogi. Wdrapał się na trzecie piętro pierwszymi z brzegu schodami i przystanął zdezorientowany. Pokój 515 powinien być na piątym piętrze, a tu jest ich tylko trzy. G dzież więc jest jego pokój? Złapał jakiegoś przebiegającego obok ucznia i go o to zapytał.
- Z tyłu szkoły jest jeszcze dobudowane jedno skrzydło. Jak wchodzisz główną bramą, to go nie widać, bo zasłania je Wieża Księżyca. To właśnie tam jest pięć pięter – odparł zapytany i nie czekając na podziękowania pobiegł w swoją stronę.
Santo westchnął i ruszył we wskazanym kierunku. Faktycznie, kiedy dochodził do miejsca, w którym korytarz załamywał się, okazało się, że z klatki schodowej przechodziło się na kolejną klatkę, która miała s chody nie tylko w dół, ale też w górę. Kiedy w końcu dotarł na samą górę, był nieźle zasapany. Przystanął na chwilę, by otrzeć pot z czoła i złapać oddech, potem ruszył na poszukiwanie pokoju. Znalazł go na samym końcu korytarza. Już podnosił rękę, by zapukać, gdy dotarło do niego, że przecież to teraz jest także jego pokój, wiec niby dlaczego ma pukać? Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Pokój wielkością przypominał jego własny, jeśli zaś chodzi o meble, to były one dość ubogie: dwa łóżka, dwa krzesła, dwie szafki nocne, wie lampki, dwie półki na książki, dwie szafy ubraniowe i tylko jedno biurko z fotelem, słowem niezbędne minimum. Wszystko to było poustawiane tak, jakby ktoś przez środek pokoju postawił ogromne lustro. Santo nie był pewny która stronę pokoju może zająć. Na szafce nocnej nie stały żadne bibeloty, łóżka były zasłane identycznie, a obie półki na książki były puste. Jakby nikt tu nie mieszkał. Zajrzał do szafy ubraniowej, tej z lewej strony. Na szczęście nie była pusta. Zrozumiał więc, że jego jest prawa strona pokoju. Wypakował walizkę, starannie układając wszystkie ubrania, książki i drobiazgi. Niewiele tego było, ale miał nadzieję, że będzie mógł z jakiś czas pojechać do domu i przywieźć ich więcej. Kiedy już wszystko było poukładane, a walizka schowana w szafie, wziął przybory toaletowe i przeszedł do łazienki. W pokoju było dwoje białych drzwi, usytuowanych tuż obok wejściowych, również symetrycznie względem „lustra”. Santo założył, że muszą to być toaleta i łazienka. Jednak drzwi nie były w żaden sposób opisane i gdy otworzył pierwsze z nich, okazało się, że wszedł do toalety. Przeszedł na druga stronę. Łazienka okazała się mikroskopijna, było w niej miejsce zaledwie na prysznic, umywalkę i wąską, za to wysoką aż do sufitu szafkę. Z ciekawości zajrzał do niej i zobaczył w większości puste półki, tylko na dwóch stały jakieś środki czystości i leżały ręczniki. Na szczęście okazało się iż miejsca starczyło na dwie półeczki, też umieszczone symetrycznie względem średniej wielkości lustra wiszącego nad umywalką. Rozłożył swoje przybory toaletowe i powiesił ręczniki na niewielkich wieszczkach, które wypatrzył tuż obok półeczki. Potem z ciekawością przyjrzał się kosmetykom współlokatora, nawet odkręcił jego wodę po goleniu i powąchał. Spodobał mu się ten zapach. Chciał jeszcze pogrzebać w rzeczach Horze, ale nagle przypomniał sobie o Kuro. Wyszedł z łazienki i schowawszy mapkę do kieszeni, wybiegł z pokoju.
Do skrzydła szpitalnego prowadził korytarz wprost z dziedzińca. Bez problemu znalazł dyżurnego lekarza, który wytłumaczył mu jak dość do sali na której leży Kuro. Jak się okazało, skrzydło szpitalne to był oddzielny budynek, z samodzielnym wejściem, połączony z głównym budynkiem dość długim korytarzem. I chociaż było tam mnóstwo schodów, a korytarze skręcały w różnych kierunkach, to jednak dość szybko znalazł salę na której przechodził rekonwalescencję jego przyjaciel. Wpadł do środka i słowa zamarły mu na ustach. Kuro leżał na łóżku podłączony różnymi kabelkami do nieznanej Santo maszyny, a obok, na krzesełku siedziała czarnowłosa, krótko obcięta, ubrana w jeansowe spodnie i taką samą króciutką kurteczkę, dziewczyna.
- Santo? – W tym momencie chory zauważył gościa. – Co ty tu robisz?
- Kuro! – podbiegł do przyjaciela i zupełnie nei zwraacajac uwagi ani na dziewczynę ani na oplatające go kabelki i rurki, objął go za szyję i uściskał. – Kuro, nawet nie wiesz jak ja się przeraziłem, gdy mi powiedzieli, ze jesteś ranny.
- Oj tam zaraz ranny, to tylko kilka zadrapań.
- Ta się cieszę, ze cię widzę – wyszeptał Santo, a z oczu wymknęły się niechciane łzy.
- Ja tez się cieszę, ze cię widzę – Kuro poklepał przyjaciela po plecach. – Wybacz, że nie mogłem wyjść po ciebie, ale…
- Wiem, wiem – odparł Santo w końcu uwalniając przyjaciela z uścisku. – Byłeś na misji.
- No właśnie. A tak przy okazji, poznaj, to moja Tarcza, Zurna. – Wskazał na dziewczynę.
Dopiero teraz Santo przyjrzał się dziewczynie. Musiał przyznać, że była całkiem ładna.
- Witaj – wyciągnęła rękę do powitania. – Ciesze się, ze cię poznałam. Kuro wiele mi o tobie opowiadał.
- Naprawdę? – Nie wiadomo czemu, ale to słowa wprawiły Santo w zakłopotanie.
- oj tam zaraz opowiadał – odezwał się szybko Kuro – wspomniałem tylko raz czy dwa…
Santo zauważył, że przyjaciel był dziwnie zmieszany.
- A ty już zostałeś przydzielony do jakiegoś Miecza? – Kuro szybko zmienił temat. Santo pokiwał twierdząco głową. – Kto to?
- Horge Janis.
Kuro gwizdnął przez zęby, a Zurna pisnęła przerażona zakrywając usta ręką. Santo patrzył to na jedno z nich to na drugie, licząc, że wyjaśnią mu tą swoją dziwną reakcję.
No i Kuro wyjaśnił mu, opowiadając wszystko co wiedział o Horge, powtarzając to, co wcześniej powiedział mu intendent i dodając jeszcze wiele nowych plotek. Przez cały czas gdy opowiadał Zurna siedziała milcząca i tylko przez cały czas kiwała twierdząco głową. Potem Santo opowiedział ze szczegółami jak przebiegła podróż i co się działo, łącznie z incydentem podczas Ceremonii Połaczenia, pomijając jednak ten z Zardisem. Nie zapomniał też wspomnieć o rudym gadule Lancecie, czym wzbudził wesoły śmiech zarówno Kuro, jak i Zurny.
Chwilę jeszcze posiedział, przekazując przyjacielowi nowiny z domu, potem, wymigując się koniecznością przygotowania do zajęć w dniu następnym wyszedł ze szpitala. Prawda była jednak taka, że nie mógł już tam dłużej wysiedzieć, widząc jak Zurna przez cały czas trzymała Kuro za rękę czule go po niej głaszcząc, jak poprawiała mu poduszki i podawała owoce i picie… I widział jak Kuro na to wszystko reaguje. I bolało go od tego serce. Bo dopiero teraz zrozumiał, że to, co czuje do Kuro, to coś więcej niż tylko przyjacielskie uczucia i że nigdy nie będzie miał szansy na ich odwzajemnienie, bo Kuro był zakochany w swojej Tarczy. Z wzajemnością.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum