The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 24 2024 01:49:04   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Mój chłopak Śmierć 16


***

W zaświatach panowała nerwowa atmosfera. Tak dokładnie to nie w całych zaświatach, a tylko w jednym z pokoi jednego z budynków stojących w Strefie Wspólnej. Po latach walk piekło i niebo doszły do porozumienia, wyznaczając teren na którym stały budynki, w których mieściły się instytucje obsługujące zarówno piekło jak i niebo. Teren ten nazwali Strefą Wspólną. Tylko tutaj anioły i demony mogły spotykać się ze sobą nie walcząc. Zgrupowanie tych wszystkich instytucji w jednym miejscu spowodowało zwolnienie sporej ilości miejsca zarówno w piekle jak i w niebie oraz uwolnienie wielu aniołów i demonów od zbędnej roboty. Okazało się bowiem, że do pracy w strefie wspólnej można zatrudnić niemal wszystkich mieszkańców zaświatów, pozostawiając aniołom i demonom jedynie ważniejsze stanowiska kierownicze. I chociaż na początku było sporo zamieszania spowodowanego koniecznością wdrażania wszystkich w ich nowe obowiązki, to jednak dość szybko się okazało, ze takie rozwiązanie tysiąckrotnie zwiększyło wydajność zarówno piekła, jak i nieba. Od tej pory, gdy trzeba było wprowadzić jakieś nowe rozwiązanie, najpierw sprawdzano jakie korzyści i jakie straty przyniesie przeniesienie tego do strefy wspólnej. A ponieważ zarówno piekle, jak i w niebie istniała odpowiednia komórka mająca na celu wynajdywanie nowych rozwiązań i ulepszanie już istniejących, w strefie wspólnej stało sporo pustych budynków, gotowych do użycia w każdej chwili. W jednym z takich budynków ulokowała się specjalna grupa pod kierownictwem archanioła Gabriela i Arcydemona Azmela mająca na celu wyjaśnienie tajemniczych zgonów na ziemi. Setki duchów sprawdzały dostarczane im raporty od wszystkich Śmierci z całej ziemi i uważnie je analizowały. Do tej pory żaden z raportów nie zawierał nic ciekawego, a gdy jakaś informacja zwróciła uwagę, po sprawdzeniu okazywało się iż to nic istotnego. Dopiero raport od kostkowego diablika wywołał poruszenie. Oczywiście najpierw zapoznali się z nim Gabriel i Azmel i gdy w dość burzliwej dyskusji doszli do wniosku, że nigdy nie spotkali się z czymś takim, postanowili zwołać zebranie najważniejszych demonów i aniołów. Na szczęście przebiegało on dość spokojnie, chociaż nie ustalili na nim nic nowego za wyjątkiem tego, że muszą się dogłębniej przyjrzeć temu przypadkowi. To jak na razie był jedyny ślad jaki mieli.

***

- Nie, nie zabijaj mnie! Litości! – wrzeszczał jakiś spanikowany facet w telewizorze podczas gdy zamaskowany superbochater stał nad nim z wycelowaną w niego bronią. Adam i Mikołaj siedziały z wypiekami na policzkach i rozdziawionymi buźkami, zupełnie zapominając o trzymanych w łapkach ciasteczkach, Azmeth przytulał się do Daniela, w gwałtowniejszych scenach wtulając się jego pierś, jakby bał się, że zaraz coś wyskoczy z telewizora i się na niego rzuci, a Bazyli po prostu siedział z nogami wyciągniętymi na pufie. Nagle otworzyło się przejście do zaświatów i w pokoju ukazał się obcy cherubinek. Wszyscy odruchowo spojrzeli w jego stronę zupełnie zapominając o filmie
- Śmierć numer 00013 imieniem Konstanty – odezwał się oficjalnym głosem, a ponieważ miał przy sobie najnowszy gadżet jakim był translator, zrozumieli go wszyscy znajdujący się w pokoju.
- Wyskoczył na zakupy, zaraz powinien wrócić – odparł odruchowo Bazyli.
- Znowu mnie źle przeniosło. Cholerny złom – mruknął kurier waląc w swój lokalizator. Przepraszam za kłopot.
- Może lepiej na niego zaczekasz? – zapytał Bazyli kiedy cherubinek otwierał przejście. – Jeśli masz problemy ze zlokalizowaniem go, to znowu może cię wyrzucić nie wiadomo gdzie i będziesz go musiał szukać nie wiadomo ile. A tak poczekasz i na pewno szybciej go znajdziesz. No i pojesz sobie pysznych ciasteczek – użył ostatniego argumentu widząc jak kurier jeszcze się waha. To chyba przeważyło na decyzji posłańca, bo zamknął przejście i usiadł na kanapie.
- A długo mu to zajmie? – zapytał, jednak widać było, że zrobił to raczej z obowiązku niż z ochoty dowiedzenia się kiedy będzie mógł wypełnić zadanie, albowiem cała jego uwagę zaczęła coraz bardziej pochłaniać miska pełna ciasteczek stojąca między Adamem i Mikołajem.
- A nie wiem – odparł Bazyli. – Zależy jak duże będą kolejki przy kasie. - Niestety posłaniec już go kompletnie nie słuchał zajęty chrupaniem ciasteczek. A ponieważ tym razem Bazyli upiekł je w różnych smakach, więc bardziej zajmowało go wybieranie, które z ciastek jest lepsze, niż słuchanie czegokolwiek. I kiedy tak pogryzał to jedno ciasto, to drugie, a Adam z Mikołajem patrzyli na niego wilkiem, rozległ się odgłos otwieranych drzwi.
- Już jestem! – krzyknął Kostek z przedpokoju. – Znowu musiałem odstać swoje w kolejce – dodał wchodząc do pokoju - bo przy kasie siedziała blondyna której żółwie uciekły.
Któregoś razu, gdy Bazyli robił zakupy, stanął w kolejce do kasy, którą obsługiwała wyjątkowo powolna i niezdarna praktykantka. Kolejka przesuwała się bardzo powoli, przez co ludzie szybko z niej rezygnowali przechodząc do innych kas. Bazylemu się nie spieszyło nigdzie, więc stał cierpliwie, wysłuchując marudzenia stojącego za nim faceta.
- Ta głupia pizda jest tak powolna, że pewnie żółwie by jej spierdoliły niczym torpeda, jakby je wypuściła z klatki.
Po powrocie do domu Bazyli opowiedział o tym incydencie wszystkim. Był przekonany, że wspomniana praktykantka długo się nie utrzyma. I faktycznie, po jakimś miesiącu zniknęła, ale powiedzenie „to ta, której uciekły żółwie” zagościło już na stałe w słowniku wszystkich i zwykle oznaczało wyjątkowo powolną kasjerkę. Jednego dnia mogła to być jedna, innego druga, ale zawsze to była, zdaniem chłopaków, najbardziej powolna w całym markecie danego dnia.
- Biedactwo – mruknął Bazyli i podszedł do Kostka by odebrać od niego torbę z zakupami. – Kupiłeś chociaż wszystko?
- Na szczęście tak, chociaż herbatę wziąłem ostatnią z półki. Zdążyłem przed taką jedną starą wredną rurą.
- Nie ładnie tak mówić o starych ludziach – powiedział Bazyli wypakowując zakupy, jednak w jego głosie nie było ani grama wyrzutu.
- Ale to była naprawdę stara chamska rura. Wzięła wózek na kółkach i lazła alejką jakby była jakąś cholerną królową, a gdy na mnie wjechała, to zamiast przeprosić, jeszcze na mnie warknęła, że drogę tarasuję.
- No to faktycznie wredna stara rura. A przy okazji, jest kurier do ciebie.
- Do mnie? Gdzie? – zdziwił się.
- A siedzi w salonie, zajęty wsuwaniem ciasteczek. Nie zdziwiłbym się jakby kompletnie zapomniał po co tu przyleciał – dodał ze śmiechem.
Kostek przeszedł do salonu i zobaczył obcego cherubinka wykłócającego się z Adamem i Mikołajem. Niestety wszyscy oni wyłączyli swoje translatory, więc mógł jedynie obserwować jak robią gniewne miny i wymachują łapkami. Wyglądało to dla niego strasznie komicznie, biorąc pod uwagę fakt, że kłócili się o ciastka, które próbowali sobie wyszarpać, a gdy któremuś się to w końcu udało, to szybko je zjadał i sięgał po następne. Daniel i Azmeth sądzili tak samo, bo co chwila wybuchali śmiechem. W pewnym momencie kurier porwał ostatnie ciasto i szybko wzbił się w powietrze, jednocześnie je chrupiąc. Zanim Adam i Mikołaj zareagowali, po ciastku nie było już śladu. Intruz uśmiechnął się tryumfalnie , pokazując przeciwnikom język, a potem wypinając w ich stronę lekceważąco pupę. W tym momencie zobaczył Konstantego i momentalnie spoważniał.
- Śmierć numer 00013 imieniem Konstanty? – upewnił się, a gdy Kostek potwierdził, wręczył mu przesyłkę. – Pokwitować proszę.
Kostek pokwitował i kurier szybko zniknął w zaświatach. Jednak zanim przejście się zamknęło zdążył jeszcze pokazać język Adamowi i Mikołajowi.
- Co piszą? – zainteresował się Daniel.
- Zaraz się przekonamy – mruknął Kostek otwierając kopertę. – Mam się stawić u archanioła Gabriela. Strefa Wspólna, budynek G, pokój 121.
- To musi być coś poważnego, skoro sam archanioł Gabriel chce cię widzieć. – Azmeth aż zagwizdał z wrażenia.
- Naprawdę? – zaniepokoił się Bazyli. – Co żeś narozrabiała?
- Nie przypominam sobie nic takiego, co by wymagało interwencji archanioła – mruknął. – No trudno, trzeba lecieć. Zbierajcie się – zwrócił się do swoich małych pomocników. Chochli bez słowa wstały, otrzepały ubranka z odruchów, złapały swoje kurierskie torby i poleciały za Kostkiem, który już zdążył otworzyć przejście do zaświatów.
- Mam nadzieję ze to nic poważnego – westchnął Bazyli i wrócił do oglądania filmu, lecz kompletnie nie mógł się skupić, cały czas zastanawiając się nad tajemniczą przesyłką, którą otrzymał jego ukochany.
Niestety dzień minął i nadszedł wieczór, a Kostek wciąż nie wracał. Bazyli denerwował się coraz bardziej. Do tego stopnia, że przypalił obiad, a kanapki na kolację posmarował dżemem zamiast masłem. Na szczęście tak był zajęty niepokojeniem się, że nie zauważył jak Daniel szybko wyrzucił całe zepsute przez niego jedzenie i zrobił nowe.
Dopiero gdzieś tak koło północy pojawił się Mikołaj, ale tylko po to by zameldować, że Konstanty nie wróci przez najbliższe kilka dni. Niestety nie uspokoiło to Bazylego, a jeszcze bardziej zdenerwowało. Chciał wypytać Mikołaja o szczegóły, ale ten zniknął zaraz po przekazaniu wiadomości. I kiedy zastanawiał się co robić, rozległ się dzwonek do drzwi. Podszedł po cichu i wyjrzał przez judasza. Zaskoczył go widok Anity niecierpliwi naciskającej przycisk dzwonka. Szybko otworzył drzwi, bojąc się, że dźwięk dzwonka obudzi resztę domowników, którzy poszli spać zaraz po kolacji.
- Co ty tu robisz o tej porze? – zdumiał się.
- Ty mi powiedz. Albo najlepiej Kostek. Nagle dostałam przesyłkę, że aż do dowołania mam obsługiwać jego rejon. Co jest grane? – zapytała krzywiąc z niezadowolenia usta.
- Też bym chciał wiedzieć. Ostek dostał po południu przesyłkę, że musi się pilnie gdzieś tam stawić. Poleciał i od tamtej pory nie wrócił. Tylko Adam zameldował, że nie wróci przez jakiś czas. Boję się o niego – dodał z niepokojem w głosie.
- Kurcze, to musi być coś poważnego. Czyżby jednak narozrabiał za bardzo? Chociaż on nigdy nie robił nic takiego, żeby musiał latać na dywanik do szefa. – Zastanawiała się Anita. – Prędzej bym się tam spodziewała Morka. Zresztą on wiecznie tam ląduje. – Machnęła lekceważąco ręką.
- Ja nie wiem, ale on nie miał się stawić do szefa, tylko do archanioła Gabriela.
- Co? – Anita popatrzyła zdumiona. – Kurcze, to musi być faktycznie coś podejrzanego. Czekaj, dowiem się. – I zanim Baczyli zdążył zaprotestować otworzyła przejście do zaświatów i zniknęła.
Chłopak westchnął i poszedł do salonu. Wiedział, że nie zaśnie w najbliższym czasie, więc postanowił się czymś zająć. Wprawdzie pobojowisko jakie zrobiły chochliki bijące się o ciasteczka już dawno uprzątnął, ale postanowił jeszcze raz posprzątać salon. Niestety poszło mu to dość szybko, więc postanowił upiec kolejne ciasteczka. Ze zdenerwowania zrobił więcej ciasta niż normalnie, przez co musiał je podzielić na części i piec w kilku turach. I właśnie kiedy wyciągał z piekarnika blachę z pierwszą porcją ciasteczek, usłyszał, że Anita wróciła. Szybko nastawił kolejną i przeszedł do salonu.
- Już wszystko wiem.
- Wszystko, czyli co? – zaniepokoił się.
- Nie mogę ci zdradzić szczegółów, ale to jest związane z tymi raportami, które musimy codziennie składać. Do tej pory nic się nie działo i nagle się okazało, że w jednym z raportów Kostka jest coś, co ich zainteresowało i przez kilka najbliższych dni ma się skupić na tym. W zależności jak mu pójdzie i czy będą jakieś nowe, warte zainteresowania raporty, wróci szybciej albo później.
- Ojej. Strasznie poważnie to wygląda.
- bo to jest poważne. Ale nie denerwuj się, Kostek se poradzi. A dopóki nie wróci, muszę obsługiwać jego rejon. Mama nadzieję, że nie będzie za dużo roboty. Straszne nie lubie się przemęczać. – Westchnęła. – Dobra, to ja lecę, a ty idź już spać i nie denerwuj się o Kostka.
- Zaraz pójdę, tylko skończę ciasteczka. Z tych nerwów zrobiłem trochę za dużo ciasta i musze czekać aż się wszystkie upieką.
- O, a już jakieś zrobiłeś? Wzięłabym dał tych moich choler. Bo jak się dowiedzą, że u ciebie byłam i nic nie przyniosłam, to się śmiertelnie obrażą.
- A zrobiłem, poczekaj, zapakuję ci. Tylko ostrożnie, są jeszcze ciepłe – dodał podając Anicie ciasteczka wsypane do reklamówki. – najlepiej zaraz po przyjściu wyłóż je na coś by ostygły.
- Nie ma sensu. Te cholery momentalnie je pochłoną, zanim w ogóle zdążę je wyjąć z torebki.
Bazyli roześmiał się rozbawiony. Anita wróciła do siebie, tym razem otwierając przejście, bo tak było szybciej, a Bazyli wrócił do pieczenia ciastek. Informacje od Anity oraz konieczność skupienia się na nieprzypaleniu ciasteczek uspokoiły go na tyle, że gdy w końcu położył się do łóżka, zasnął dość szybko.
Obudził się dość wcześnie, zegarek wskazywał czwartą trzydzieści. Przekręcił się na bok i przytulił do poduszki Kostka. Była zimna i pozbawiona tego ukochanego zapachu. Westchnął cieżko.
- Wracaj szybko, kochanie, brakuje mi ciebie – szepnął.
Jeszcze przez chwilę leżał przytulony do jego poduszki licząc na to, że sen wróci i pozwoli mu śnić choć odrobinę dłużej. Niestety los był dzisiaj przeciwko niemu i po godzinie bezskutecznych prób w końcu postanowił wstać.
- A ty co tak wcześnie zwlokłeś się z wyra? – zdumiał się Daniel, który właśnie wyszedł z łazienki gotowy do codziennej harówki na budowie.
- A nie mogłem spać z nerwów. Wprawdzie Anita powiedziała mi mniej więcej co jest grane, ale to i tak mnie nie uspokoiło. Jakoś tak boję się, ze z tego nie wyniknie nic dobrego.
- A co takiego ci powiedziała?
Bazyli streścił Danielowi to, co dowiedział się od Anity.
- Niewiele z tego rozumiem. Dziwna sprawa. Z tego, co pamiętam, to nigdy nie działo się nic takiego żeby aż Śmierci angażować do roboty innej niż ta, do której są stworzeni. Może przed moimi narodzinami coś było… Niestety nie mam kogo spytać. Wybacz – spojrzał na rozmówcę przepraszająco – ale nie jestem stanie ci pomóc.
- Dzięki za chęci. – Bazyli uśmiechnął się niepewnie. – Prawdziwy przyjaciel z ciebie. Azmeth ma szczęście, że cię spotkał.
Daniel słysząc ta pochwałę wyraźnie się zmieszał, burknął coś pod nosem i szybko wyszedł do pracy. Bazyli, czując, ze serce już mu tak nie wali z niepokoju, postanowił zajrzeć do notatek, mając nadzieję, że tym razem będzie mógł się skupić i przygotować do czekających go w dniu dzisiejszym zajęć.

***

Kostek jęknął wyraźnie rozdrażniony. Już od kilku godzin wypytywali go o mało istotne szczegóły, uporczywie powtarzając wciąż te same pytania. Dopiero po pięciu godzinach doszli do wniosku, że przydałoby się zrobić jakaś przerwę. Dla rozprostowania kończyn i przewietrzenia umysłów, jak to określił jeden z aniołów, chociaż wszyscy dobrze wiedzieli, że bardziej zależało mu na powrocie do nieba i dobraniu się do pewnej anielicy. Korzystając z przerwy Kostek wysłał Mikołaja do domu, by uspokoił Bazylego. Doskonale wiedział, że ukochany strasznie przejął się tym pilnym wezwaniem i będzie się denerwował dopóki się wszystkiego nie dowie.
Po przerwie wrócono do zadawania pytań. W pewnym momencie jeden z demonów doszedł do wniosku, że ani Kosek, ani jego mali pomocnicy nie powiedzą im już nic nowego, a naciskanie, by pomyśleli i przypomnieli sobie, co właściwie wtedy widzieli, nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Wtedy ktoś rzucił pomysł, by spróbować użyć Czytnika Pamięci. Od razu odezwały się głosy, że to urządzenie jest dopiero w fazie eksperymentów i nie wiadomo jakie efekty może przynieść jego niesprawdzone użycie, jednak przeciwnicy tej metody szybko zostali zakrzyczeni przez większość, która stwierdziła, ze to jest jedyne wyjście, bo nie wiadomo jak długo jeszcze trzeba będzie czekać na raport z jakaś interesującą informacją. A poza tym upiecze się dwie pieczenie na jednym ogniu, bo się w końcu przetestuje urządzenie. Po burzliwej dyskusji stanęło na tym, że Zaprowadzono Kostka do innego budynku, gdzie posadzono go na krześle, a na głowę wsadzono dziwny hełm z mnóstwem przewodów biegnących do różnych urządzeń stojących w pomieszczeniu.
Kiedy już opleciono go wszystkimi przewodami i posprawdzano parametry urządzenia, wampir w białym fartuchu zaczął go instruować co ma robić. Kostek uważnie słuchał i potakiwał głową, chociaż ruchy miał ograniczone, albo mruczał „aha” i „okej”. Na koniec zaczęto zadawać mu pytania. Niestety Kostek nie był w stanie tego zobaczyć, gdyż siedział tyłem, ale na wiszącym na ścianie telewizorze, do którego biegła część przewodów z hełmu, zaczęły się pojawiać obrazy. Najpierw niewyraźne i zamglone, ale z każdym zadawanym pytaniem stawały się coraz wyraźniejsze, aż w końcu wszyscy zebrani w pomieszczeniu mogli zobaczyć wyraźnie ten moment w którym Kostek przeniknął przez człowieka i poczuł to dziwne wrażenie. Byli wyraźnie podekscytowani. Technicy obsługujący maszynę zaczęli biegać podekscytowani i grzebać tych wszystkich urządzeniach, których przeznaczenia Kostek nawet nie próbował się domyślić.
Padały kolejne pytania i instrukcje. Ostek nie był pewny czy dobrze wszystko wykonuje, ale widząc zadowolone miny aniołów i demonów założył, ze wszystko idzie tak jak potrzeba. Poza tym żadne z pytań czy poleceń nie powtórzyło się ani razu, a to znaczyło, że robił wszystko jak trzeba.
W końcu ktoś doszedł do wniosku, że dowiedzieli się wszystkiego, co mogli i Kostkowi zdjęto ten dziwny hełm z głowy.
- Sprawa wygląda niestety na bardziej poważną niż sądziliśmy na początku. – powiedział archanioł Gabriel po szybkiej naradzie z innymi. – Na jakiś czas będziesz musiał zostać zwolniony z obowiązków, by zająć się znalezieniem tego człowieka.
- Ale to jak szukanie igły w stogu siana – jęknął Kostek. – Poza tym kierownik mnie opieprzy jak zacznę olewać robotę.
- Nie opieprzy – odparł arcydemon Azmel. – Dostanie polecenie z góry i będzie siedział cicho. Twój rewir chwilowo przydzieli komuś innemu.
- Chłopaki mnie za to znienawidzą – mruknął Kostek. – I bez tego mają dość roboty.
Jego uwaga została zupełnie zignorowana.
- Czytnik Pamięci – odezwał się jeden z aniołów – przywołał z twojej pamieci wspomnienie tego zdarzenia. Dzięki niemu mogliśmy zebrać trochę informacji, które powinny być pomocne. Poza tym dostaniesz do pomocy Szperaczy. Powinno więc pójść szybko z namierzeniem tego człowieka. Jak już go namierzymy, sprawa zostanie przekazana dalej, a ty wrócisz do swoich obowiązków. Oczywiście dalej będziesz musiał składać raporty, dopóki nie rozwiążemy sprawy. Ale myślę, ze teraz powinno już pójść szybciej.
- Jedna grupa Szperaczy powinna być wolna za godzinę. – Do zebranych podszedł jakiś ghul z plikiem kartek w ręku. – Inne odpowiednio za półtorej, cztery i sześć.
- Na początek powinna jedna wystarczyć – mruknął Azmel. – Jednak na wypadek, gdyby się okazało, że nie wystarczą, trzy kolejne będą czekać w pogotowiu.
- Słuszna decyzja – stwierdził Gabriel, a pozostali tylko przytaknęli głowami.
- To co ja mam robić do tego czasu? – zainteresował się Kostek.
- Co chcesz, pod warunkiem, że nie wyjdziesz ze Strefy Wspólnej, żeby szperacze nie musieli tracić czasu na szukanie cię – odparł jeden z aniołów.
- To ja może skoczę sobie na stołówkę.
Uważając dyskusję za zakończoną wszyscy rozeszli się, a dokładnie godzinę później na stołówkę wleciał oddział uzbrojonych Szperaczy, wywołując swoim pojawieniem niemały popłoch. A gdy szybko się wynieśli zabierając ze sobą jakaś Śmierć, po całej stołówce zaczęły krążyć dziwne i czasami nawet niesamowite historie, które po jakimś czasie wyniosły się poza teren Strefy Wspólnej zmieniając się w zależności od tego czy były opowiadane w piekle czy w niebie.
Minął tydzień łażenia po mieście w towarzystwie węszących w koło Szperaczy, zanim w końcu udało się namierzyć poszukiwanego człowieka. Szperacze natychmiast otoczyli go dyskretną opieką, a Kostek został odesłany do przełożonego, który nie dość, ze na niego nie nawrzeszczał, Anie nie zadawała pytań, to jeszcze dał tydzień urlopu. Ucieszyło to Kostka. Tak bardzo stęsknił się za Bazylim, że nawet tydzień to pewnie będzie za mało by okazać swoje uczucia. Wrócił do domu. Niestety nie zastał w nim nikogo, ale nie zdziwiło go to specjalnie, bo pomyślał, że Bazyli jeszcze pewnie nie wrócił z wykładów, Daniel wciąż jest w pracy, a Azmeth pewnie poszedł na jakieś zakupy. Za to zaniepokoił go panujący w mieszkaniu nieporządek. Wprawdzie nie było to nic wielkiego, po podłodze nie walały się starty śmieci, ale wyraźnie widać było, że kurze nie były ścierane od kilku dobrych dni, w zlewie piętrzył się stos brudnych naczyń, a na pralce kłębił się stos brudnych ubrań. to było zastanawiające, znając zamiłowanie Bazylego do prac domowych i sprzątania. Już sięgał po komórkę, by zadzwonić do ukochanego i zapytać się, co jest grane, gdy nagle usłyszał chrobot klucza w zamku.
- Kostek? Kiedy wróciłeś? – W drzwiach pojawił się Daniel. Konstanty wyraźnie zauważył napięcie i niepokój na jego twarzy.
- Przed chwilą. Co jest grane? W mieszkaniu panuje straszny bałagan. Czemu Bazyli tego nie sprząta.
- Bazyli leży w szpitalu. W śpiączce.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum