The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 19 2024 07:48:38   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Jeden krok do miłości 10


Powieki uniosły się w górę, odsłaniając piwne oczy, które rozejrzały się powoli po suficie, a po chwili przeniosły się na ściany i śpiącego obok mężczyznę. Wtedy do Jamesa dotarło, gdzie był, u kogo i co wczoraj zrobił. Kochał się z mężczyzną i było wspaniale. Przełknął ślinę, zdjęty gdzieś w środku strachem, gdy zadał sobie pytanie o to, co dalej. Przekręcił się na bok i podparł głowę na łokciu. Cody spał w najlepsze na plecach z jedną nogą przełożoną na kołdrę. Jamesa od razu nawiedziły myśli, że wczoraj całował i dotykał to udo. Poczuł drgnięcie w kroczu, ale zignorował to. Nadal przyglądał się Cody'emu i wyciągnął w jego stronę dłoń. Pogłaskał palcem policzek kochanka. Kochanka? Byli kochankami? Jakoś ta myśl nie wydała mu się zła, wprost przeciwnie, serce zaczęło mu szybciej bić z podekscytowania.
Widział, że Cody się budzi, coś mruczy, przeciąga się, zginając odkrytą nogę w kolanie, lecz kołdra skutecznie zasłaniała jego krocze.
– Dzień dobry – przywitał się James, gdy Cody spojrzał na niego.
– Hej. – Bał się obudzić i stwierdzić, że to, co się wczoraj stało, to tylko sen lub mężczyzna wyszedł w środku nocy. Na szczęście poranek okazał się inny od jego wyobrażeń. – Która godzina?
– Nie wiem.
– Mój telefon ma ustawiony alarm na siódmą, więc jak jeszcze nie dzwonił, to jest... – Nie dokończył, bo właśnie telefon zaczął wygrywać ostrą, rockową melodię. – No, jest siódma. Czuję się niezręcznie. – Ignorował alarm, zaraz przestanie dzwonić.
– Dlaczego?
Cody schował nogę pod okrycie i poprawił się w łóżku.
– Nie wiem. Nie wiem, co dalej.
– Też zadaję sobie to pytanie, Cody. To, co wczoraj zaszło, stało się tak szybko, że nawet sam siebie zaskoczyłem.
– Wierz mi, że ja siebie też. Najpierw mówię, że seks nie wchodzi w grę, a potem co robię? Wiesz, co sobie uświadomiłem?
– Hm?
– To był twój pierwszy raz.
– Ej, z facetem, Cody, z facetem.
– Przecież o tym mówię. – Chciałby wiedzieć, na czym stoi, ale wolał się o to nie pytać, bo jeszcze mógłby tę małą nić, jaka ich powiązała, zerwać. Zdawał sobie sprawę, że nie byli razem, ale kim teraz dla siebie byli? Relacje szef-pracownik już się zatarły, przynajmniej na płaszczyźnie prywatnej.
– Odnoszę wrażenie, że za dużo myślisz – stwierdził Harner i przysunął się do mężczyzny. Pocałował go w szyję i przytknął usta do jego ucha. – Co z tym śniadaniem do łóżka?
– Nie może poczekać? Tu, gdzie wcześniej miałeś usta, było dość fajnie. – Wskazał miejsce na szyi.
James uśmiechnął się i powrócił we wskazanym kierunku. Przygryzł skórę zębami i polizał.
– Mmmnn, to mi się podoba – zamruczał Cody. Zawsze był pieszczochem.
– A mnie się podoba, jak mruczysz. – Spojrzał mu w oczy. Cody objął jego szyję ramionami.
– James, co teraz? I nie mów mi, proszę, że faceci się o takie rzeczy nie pytają, gówno mnie to obchodzi. Ja to ja i nie jestem bez serca.
– Nie wiem, co dalej. – Ułożył się na plecach, ale przyciągnął do siebie Adisona. – Nie jestem gotowy, aby pokazać innym... Wiesz, tamten pocałunek to było co innego. Zakład i tak dalej, ale to...
– Wiem, że nie jesteśmy razem, ale powiedziałem, że nie będę czyjąś tajemnicą. Nawet twoją. – Ucałował go w sutek.
– Cody, ja ledwie mogę przeżyć to, że jestem biseksualny. Złamałem się wczoraj, ale nadal jeszcze walczy ze mną moja druga część. Nie z tobą, bo z tobą czuję się naprawdę dobrze, jakbym nareszcie był sobą.
– Nigdy nie interesowało cię, to co inni mówią – stwierdził Adison.
– Nadal tak jest, ale zrozum mnie...
– James, ja rozumiem. Tylko jest mi trudno z paru powodów, o których nie jestem gotów mówić. – Cody położył brodę na jego piersi i popatrzył na mężczyznę poważnie. – Nie powinniśmy o czymś takim mówić, nawet nie jesteśmy parą, ale wiedz, że to, co się wczoraj stało, miało dla mnie wielkie znaczenie.
– Dla mnie też, to nie było coś pustego. – Pogłaskał go po włosach. – Cody, przez piętnaście lat nie miałem pojęcia, kim naprawdę jestem. I to ty uświadomiłeś mi prawdę.
– Obwiniasz mnie za to – powiedział smutno i położył się na plecach.
– Dlatego cię przepraszam. – Zawisł nad nim, opierając się na dłoniach po bokach jego głowy. – Za wszystkie moje słowa, bo bardziej to one były skierowane do mnie. Wczoraj był taki moment, że uświadomiłem sobie, iż nie wolno tracić czasu. Straciłem go już dużo. I nie wiem, co się dzieje, ale to właśnie ciebie nie potrafię wyrzucić z pamięci. Podejrzewam, że mógłbym spróbować być z tobą. Nie proś mnie o otwarty związek, zanim sam sobie wszystkiego nie poukładam.
– A jak poukładasz i mnie odtrącisz?
– Coś mi się wydaje, że nie zrobię tego. – Pochylił się, zginając ręce w łokciach i pocałował. Kit z nieświeżym oddechem.
– Trzymam za słowo, inaczej cię wykastruję – zażartował Adison po rozłączeniu ich ust.
– Żałowałbyś tego.
– Pewnie, wczoraj zrobiłeś mi nim dobrze. – Oplótł go rękoma i przyciągnął do siebie tak, że James położył się na nim. – Miałbym jeszcze raz i jeszcze raz na to ochotę, ale naprawdę musimy coś zjeść i pójść do pracy.
– Najpierw muszę jechać do domu się przebrać.
– Prysznic weź u mnie, a ja w tym czasie przygotuję coś do żarcia. Moja mama doskonale gotuje i mam w zamrażarce pyszności. Wrzucę na patelnię i gotowe.
– Doskonały pomysł. – Pocałował go jeszcze raz i wstał. Wiedział, że Cody obserwuje jego nagie ciało. Pozbierał swoje ubrania. – To gdzie ta łazienka?
– Na prawo od sypialni. Nie zgubisz się, ślimak ma większe lokum. Ręcznik weź z półki nad lustrem – poinformował go. Sam jeszcze przeciągnął się ostatni raz tego ranka. Był dobrej myśli. Jeżeli James nie zwiał z krzykiem, to będzie dobrze.

***


W pracy Cody pojawił się tuż przed Jamesem i już siedział przy swoim biurku, trzymając kubek herbaty i grzejąc sobie o niego dłonie. W momencie, gdy James wszedł do ich pokoju, kierując swe nogi do gabinetu, Cody widział tylko jego.
No, spójrz na mnie, baranie, prosił w myślach Adison, czując się jak odurzony miłością nastolatek. Odetchnął, kiedy James go posłuchał. To była tylko chwilka, ale bardzo cenna dla chłopaka. Kiedy Harner zniknął mu z oczu, Cody z radością powrócił do pracy. Miał ukończyć wczoraj zaczęty rysunek i właściwie mógł rozpocząć weekend. Zaczął nawet podgwizdywać sobie pod nosem.
– Królewna ma tak zmienne nastroje, że się boję pytać, co się zmieniło od wczoraj. – Uwadze Agnes nie uszedł radosny humor kuzyna. – Czyżby moja terapia tak na ciebie podziałała?
– Twoja terapia by tylko wpędziła człowieka w depresję. Żartuję. Znalazłem innego lekarza. – Oparł łokcie na blacie biurka i podparł brodę dłońmi. – Nie mogę ci powiedzieć, kim on jest, ale mam pewne nadzieje co do niego.
– O czym plotkujecie? – Claudia nie omieszkała się przyłączyć.
– O lekarzach – odpowiedział Cody.
– Imbecyle i tyle. Byłam wczoraj u okulisty i powiedział, że...
– Panie Adison. – Głos Jamesa przedarł się przez opowieść Claudii.
– Słucham?
– Proszę do mnie, Cody. – Harner zostawił drzwi otwarte.
Agnes, widząc błysk w oczach kuzyna, tylko zmarszczyła brwi, odprowadzając go wzrokiem.
Cody zamknął za sobą drzwi, od razu podążając w stronę kochanka. Stanął przed nim, nie wykonując żadnego ruchu, wszystko pozostawiając w rękach Jamesa ze względu na to, że mężczyzna może nie chcieć mieć w biurze zażyłych stosunków.
James przysiadł na biurku i sam nie wiedział, po co go tu zawołał. To był jakiś wewnętrzny przymus, by Cody był blisko. Gdy tylko wyszedł od niego i wrócił do pustego już domu, poczuł się samotny i spragniony bycia przy tym mężczyźnie, dotykania go. Bał się tego, bo nie był pewny, czy czasem nie można się uzależnić od kontaktów homoseksualnych. Przecież było mu nadzwyczajnie przyjemnie, a Cody wyglądał zachwycająco, kiedy był pod nim. O czym on myśli? Od rana o tym samym.
– Chciałeś mnie widzieć? – zapytał Cody.
– Możesz mi wyjaśnić, dlaczego czuję się opętany myślami, że miałbym ochotę wziąć cię tutaj, nawet pod ryzykiem, że ktoś nas nakryje?
– Czujesz się, jakbyś był na głodzie? – Zagryzł wargę i zbliżył się do niego.
– Dokładnie.
– A jak się czułeś, kochając się pierwszy raz z dziewczyną?
– Nie pamiętam, chyba chciałem to powtarzać dzień i noc.
– Więc to jest takie samo. – Położył mu ręce na biodrach i cmoknął w usta, mimo wszystko obawiając się, że zostanie odepchnięty. Nie chciał się bać, ale prawdą było, że się bał. – Wiesz, pierwsze doświadczenie, które się podobało, ciągnie do drugiego, zanim się wszystko nie unormuje. – Złapał go za krawat i przyciągnął do siebie. Biodra się dotknęły, aż mężczyzn przeszedł prąd. – A, żeby wszystko wróciło do normy, to trzeba wiele razy powtarzać to i owo.
– Cody. – Ręce same oplotły Adisona w pasie.
– Lubię, jak wypowiadasz moje imię. Nawet, kiedy chcesz zaprzeczyć.
James pochylił się do ust mężczyzny i złapał zębami dolną wargę, pociągnął ją i gdy miał zabrać się za rozpalający pocałunek, zadzwonił telefon. Natychmiast odsunął się od jego ust, nadal zostawiając jedną rękę oplecioną wokół pasa mężczyzny i sięgnął za siebie, odbierając służbową komórkę.
– James Harner. … Tak, czekałem na ten telefon. … – Cody cały czas na niego patrzył. – Rozumiem. Do widzenia. – Rozłączył się.
– Nie mamy Beauty Cosmetics? – zapytał Adison.
– To oni, ale zarząd nie podjął jeszcze decyzji. Zrobią to w poniedziałek, muszą być pewni, na co wydadzą pieniądze.
– Nie dziwię im się. Wracając do nas, to wezwałeś mnie, żeby zapytać o tamto? – Zrobił nieokreślony ruch ręką w powietrzu.
– Nie. Po prostu chciałem cię pocałować. Ale, że w głowie mam burzę, to nie omieszkam jeszcze zadać w przyszłości stosu pytań.
– Mam nadzieję, James, że zaakceptujesz siebie do końca. – Poprawił mu krawat, który przekrzywił. James na to się nie odezwał, ale Cody postanowił zignorować milczenie mężczyzny. Nie chciał dopuścić do siebie, że James wolałby być hetero, ale jego pragnienia wygrywają z nim. Nie wiedział, co będzie, jeśli James wybierze kobietę zamiast niego, lecz tym także postanowił się nie przejmować. Będzie brał to, co mu dają, mając nadzieję, że jutro kochanek także od niego nie ucieknie.
Jeszcze rano nie miał tylu wątpliwości, teraz już też nie, ale kiedy nie widział Cody'ego, te tworzyły się niczym tornado. Chciałby być hetero, ale nie jest, to wiedział. Wiedział też, że coś się z nim dzieje i nie potrafił oderwać oczu od stojącego tak blisko niego chłopaka. Wiedział, że nie powinien odrzucać prawdziwego siebie, ale nie wiedział jednego - co przyniesie przyszłość? Z mężczyzną nie zapewni rodziny rodzeństwu.
– Wpadniesz dziś do mnie? – Uśmiechnął się szczerze Cody.
I jak James miał nie ulec temu uśmiechowi? Tego też nie rozumiał. Co się z nim działo? Kilka dni temu chciał rozszarpać tego faceta za to, że go pocałował, a teraz zrobiłby tak, jakby odmówił pocałunku. Cóż, będzie, co będzie, a teraz jest teraz, więc po co się zamartwiać na przyszłość? Te oczy Cody'ego widzi wciąż w wyobraźni, snach, może to coś znaczy. Tak szybko to się dzieje, że go to przeraża, a jednocześnie fascynuje. Życie jest takie krótkie, to może jak los daje, trzeba brać?
– Nie mogę, chyba że późno, chcę pobyć w domu z rodzeństwem. Ostatnio byłem jak zombie. A może ty wpadniesz do nas jutro? Sarah ciągle o ciebie pyta.
– A chciałbyś? Nie odpowiadaj, jak nie jesteś pewny...
– Jestem dorosłym facetem, powinienem wiedzieć, czego chcę, więc chcę, żebyś jutro przyszedł do nas i pobył z nami.
Żołądek Cody'ego wywinął kilka koziołków, serce odtańczyło kankana, a ciało ogarnął ogień na myśl, że cały dzień będzie u boku Jamesa. Dobrze, razem z jego rodzeństwem i będzie musiał udawać kolegę, ale to nie ma znaczenia. Ważne, że będą razem.
– Przyjdę. A teraz lepiej wrócę do pracy, bo szef mnie jeszcze pogoni – powiedział Cody.
– Czekaj, nie dostałem tego, po co cię zawołałem. – James złapał kochanka za głowę, przytrzymując ją i złożył na ustach szybki pocałunek. Dopiero wtedy go puścił. – Teraz możesz iść.
Cody uśmiechnął się głupio i zaczął cofać w stronę drzwi. Gdy do nich dotarł, wziął głęboki, uspokajający oddech i dopiero wtedy wyszedł, jak zwykły pracownik, który omawiał projekt, a nie właśnie całował się z szefem.
– O, Cody, chodź do nas – zawołała Diana.
– No, co tam? – Zignorował pytający wzrok kuzynki.
– Po pracy idziemy do pubu na piwo i nie wywiniesz się tym razem – odpowiedział Peter.
– Nie mam planów na wieczór. – W przeciwieństwie do jutra, ale tę myśl zachował dla siebie.

***


W pubie panował tłok, hałas i wszystko to, czego zazwyczaj Cody unikał jak ognia, jednak dzisiaj chętnie się wybrał na drinka. Z drugiej strony, nie mógł wiecznie uciekać przed spotkaniem po pracy. Tym razem nie zamierza zrobić z siebie głupka i tańczyć na stole, a wtedy to był zakład. Ale jak postanowił, z zakładami definitywny koniec.
Rozsiadł się na wygodnej kanapie przy kilkuosobowym stoliku, a obok niego miejsce zajęła Diana, której buzia od rana się nie zamykała. Peter wraz z Agnes poszli po piwa i przekąski, natomiast Claudia flirtowała z nowo poznanym mężczyzną. W ostatniej chwili dołączyła do nich nieśmiała i milcząca Lilly. Cody nie raz zastanawiał się, dlaczego dziewczyna, właściwie kobieta, która była starsza od niego o rok, nadal nie potrafiła się z nimi odnaleźć. Lilly usiadła po jego drugiej stronie, nerwowo odgarniając swoje kręcone włosy z czoła.
– Nie zastanawiacie się, gdzie podziewa się Madson? – zapytała Diana, która przerwała swą wypowiedź na temat swojego męża, który nie rozumiał jej pasji tworzenia. – Od wtorku się nie pokazał, a miał jeszcze do przyszłego tygodnia pracować jako nasza urocza sprzątaczka.
– Tak przeuroczo wyglądała jego wykrzywiona w złości twarz – dodał Cody i uśmiechnął się radośnie na widok zbliżającego się piwa.
– O czym plotkujecie? – zapytał Peter. Dziś nie spieszył się do domu. Żona wyjechała z dziećmi do matki i miał luz.
– O naszej uroczej sprzątaczce. – Cody odebrał swój kufel.
– Nie pojawia się w pracy od wczoraj. – Diana od razu porwała garść orzeszków. Kochała chrupać wszystkie rodzaje, jakie wpadły jej w rękę.
– Ma urlop do przyszłego tygodnia – odpowiedział Peter, siadając na siedzisku.
– Nic nie wspominał. – Agnes także umościła się wygodnie ze szklanką soku, później miała wszystkich odwieźć. Wciąż nie dawało jej spokoju zachowanie kuzyna. Wczoraj wpadał w depresję, a dziś miał stan euforyczny. Co więcej, połączony z rumieńcami, gdy wyszedł z gabinetu Harnera. Możliwe, że on i szef kręcą ze sobą? Koniecznie musiała go zmusić do rozmowy. Wesoły Cody nie zwierzał się tak łatwo.
– Miał wyjechać czy coś.
– Peter, a skąd o tym wiesz? – spytała Claudia, która raczyła zostawić potencjalnego kochanka.
– Jesteś za bardzo wścibska. Sam podpisywałem zgodę na urlop, Harnera nie było, nie?
– Aaaa, racja. Dobra, chłopaki i dziewczyny, to za co pijemy? – Claudia podniosła szklankę z bursztynowym napojem i masą bąbelków.
– Za nie mówienie o pracy? – zaproponował Cody.
– Zgoda, omówimy twoje życie seksualne, Cody, a raczej tego, którego nie masz – powiedziała Diana. – Masz na oku jakiegoś faceta?
– Pierwsza byś wiedziała – odparł. Miał nie tylko na oku, ale i w sercu. To drugie nie było rozsądne, ale czy w uczuciach rozsądek się liczy? Głos w mózgu podpowiadał mu, że angażowanie się w coś niepewnego może go później boleć, ale ignorował go. Liczył na to, że da sobie radę, a i James w pełni siebie zaakceptuje.
– Trzymam za słowo, kumplu. – Wśród myśli przebił się głos Diany. Naprawdę tworzyli zgraną grupę. Może byli tylko kumplami z pracy, nie przyjaciółmi, ale to właśnie im się zawsze dobrze współpracowało, a spotkania na gruncie prywatnym także wypadały wyśmienicie.

***


Ledwie wszedł do domu, a już usłyszał dolatującą z piętra muzykę. James nie słyszał własnych myśli, a co dopiero biegnącej ku niemu Sarah. Ukucnął przed nią i przytulił.
– Czy twój brat ogłuchł? – zapytał.
– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami.
– Mam dla ciebie niespodziankę.
– Jaką? – Rozpromieniła się.
– Cody jutro przyjdzie.
– Aaaaa. Powiem Chloe. – Dziewczynka zapiszczała i objęła go, całując przy okazji w policzek. Potem pobiegła na tyły domu, zapewne do Chloe. Musiał dać podwyżkę tej kobiecie.
Wstał, rozwiązał krawat i wspiął się po schodach na górę. Czuł się taki lekki jak nigdy. Pozbył się dręczącego go napięcia i głupich myśli. I jakoś dziwne był podniesiony na duchu, wiedząc, że chociaż Sarah lubi Adisona.
Na piętrze huk rocka był jeszcze głośniejszy, więc rzucił trzymaną w ręku marynarkę na szafkę i zapukał do pokoju brata. Odczekał chwilę, drapiąc się po głowie i nacisnął klamkę. Ledwie otworzył drzwi, a jego oczom ukazał się jednoznaczny widok. Alex siedział na łóżku, a jego usta były pożerane przez wargi Stevena w... musiał przyznać, w dość gorącym pocałunku. Wiedział, że powinien wyjść i zostawić chłopaków samych, ale do licha, jego brat miał dopiero szesnaście lat! A ten pocałunek nie wyglądał na całkiem niewinną rzecz. On tak całował Cody'ego wczoraj i... no, wcześniej, no. W trakcie też.
Wkroczył do pokoju, od razu kierując się do wieży i nacisnął przycisk Power. Wszędzie wokół nastała cisza. Spojrzał na chłopców z uniesionymi brwiami. Ci odskoczyli od siebie na dwa krańce łóżka i obaj patrzyli na niego, będąc zarówno w szoku, jak i przerażeniu. Ale Alex pierwszy doszedł do siebie, a jego policzki pokrywała czerwień. Stanął naprzeciw brata i zaatakował go słowami:
– Jak śmiesz wchodzić bez pukania?!
– Pukałem, ale książę nie słyszał, będąc zajęty połykaniem języka tego tutaj pana. – Wycelował palec w Stevena, który wbrew jego nadziejom nie uciekł, ale podszedł, jak mniemał James, do swego chłopaka.
– A gówno cię to obchodzi, co robię ze swoim chłopakiem! Tak, to mój chłopak, brachol!
– Trudno tego nie zauważyć. – James przeniósł spojrzenie prosto na chłopaka o rudych włosach. – Jak skrzywdzisz mojego brata, to obdzieranie żywcem ze skóry będzie najlepszym, co cię spotka, gdy wpadniesz w moje ręce – syknął wprost w twarz Stevena.
Alex nie wierzył w to, co słyszy. Jego brat grozi jego chłopakowi, ale nie wyzywa żadnego z nich? Nie tego się spodziewał. Zawsze uważał go za pieprzonego homofoba. Zamrugał szybko powiekami z niedowierzania.
– Wpadło ci coś do oka? – zapytał brata James i wyszedł z pokoju.
– Hej, a dokąd to?! – krzyknął Alex. – Steven, czekaj tu i się nie ruszaj. James! – Wybiegł za bratem. Złapał go za rękę i zaciągnął do pierwszego z brzegu pokoju. – Teraz pogadamy poważnie.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś, że jesteś gejem? Bo jesteś, tak? Czy może to tylko mała przygoda? – pytał James, opadając na fotel. Akurat byli w jego sypialni. Rozpiął mankiety rękawów przy koszuli. Liczył, że spędzi spokojny wieczór z dzieciakami, a tu czekała go rozmowa na tematy, których tak bardzo unikał. Nie tylko tematu homoseksualizmu.
– Przygoda? Chyba kpisz! A w ogóle to nie będziesz mi prawił morałów, jak to pedalstwo jest złe?
James wstrzymał się z podwijaniem rękawów koszuli do łokcia i popatrzył na brata z zaskoczeniem. Miał go za homofoba? Przecież nigdy nie dał mu powodu do takiego myślenia.
– Dlaczego tak sądzisz?
– Dlaczego? – Alex usiadł na stoliku, jaki stał w pobliżu fotela. – Wystarczyło, że pamiętam przeszłość. Mam już swoje lata, nie tak jak dziewczynki. Pamiętam, jak nie raz zdarzało ci się mówić wyzwiska. Wtedy nie wiedziałem, o co chodzi, ale teraz już wiem. I możesz mnie sobie tak nazywać, jestem kim jestem i dobrze mi z tym. Kocham Stevena, a on mnie i wiedz, że nigdy nie zwiążę się z dziewczyną! – Wykrzywił twarz w złości.
Pewnie jeszcze tydzień wcześniej, nawet mniej, próbowałby wmówić bratu to, co wmawiano jemu. Krzyczałby na niego, ale teraz sam był blisko z mężczyzną i pomimo że nie wiedział, jak daleko ich to zaprowadzi, jakoś nie potrafił oderwać od niego myśli. Skoro Alex mówi, że kocha tego chłopaka, to nie miał prawa tego zmieniać. Nurtowało go jedno:
– Uprawiasz seks?
– Nie, ale to nie twoja sprawa. – Wstał z zamiarem opuszczenia pokoju. – Obaj ze Stevenem uznaliśmy, że jestem na to za młody i poczekamy, ale to nie znaczy, że żyję jak mnich.
– Nie złość się, chciałem tylko przypomnieć o zabezpieczeniu, to naprawdę ważne.
– Wiem. – Nagle coś do niego dotarło. – Czekaj no. – Podszedł do brata i obwąchał go.
– Co ty robisz? – James skrzywił się z niesmakiem. Brat ma jakiś fetysz czy co?
– Wącham, czy czasem nie piłeś. Naprawdę spodziewałem się awantury, a ty...
– Nie jestem taki, za jakiego mnie miałeś. Wracaj do... chłopaka.
Alex najpierw zmarszczył brwi, a po chwili wzruszył ramionami i opuścił pokój.
Dobrze, James nie do końca porozmawiał z nim na tematy intymne, ale przypomniał o zabezpieczeniach. A teraz nie potrafił ukryć radości, że brat jednak nie spieszy się z pełnym stosunkiem. Może dobrze, że tak się skończyła ta rozmowa, bo co miał mu jeszcze przekazać? James nie zamierzał mówić bratu o tym, co się z nim teraz dzieje, jakie obudziły się w nim pragnienia. Tym bardziej nie był gotów mówić, że Cody stawał się kimś więcej. Przed samym sobą nie potrafił tego przyznać.
Oparł głowę na oparciu fotela i przymknął oczy. Od razu w wyobraźni zobaczył Cody'ego. I bardzo mu się ten widok podobał.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum