The Cold Desire
   Strona G艂贸wna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsy艂ania prac WYDAWNICTWO
Wrze秐ia 10 2025 18:29:43   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Sk贸rki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
艢CIANA S艁AWY
Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner





Witamy
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
Po艂膮czeni prolog


– Mamo, mamo, zobacz, co znalaz艂em. – Dwunastoletni ch艂opiec o bardzo jasnych w艂osach, wr臋cz bia艂ych, przeplatanych z kolorem stali, mimo swojej u艂omno艣ci w pe艂ni swobodnie podbieg艂 do matki. Doskonale zna艂 teren wok贸艂 pa艂acu. Ka偶dy kamie艅, 藕d藕b艂o trawy, brzeg strumyka, kt贸ry nieopodal szumia艂, nie by艂y mu obce.
Kobieta siedz膮ca na kocu wraz z niani膮 swego ukochanego syna wyci膮gn臋艂a do niego r臋ce i usadzi艂a go obok siebie. Wyj臋艂a z jego r臋ki niebieski kwiat w kszta艂cie gwiazdy z 偶贸艂tym oczkiem w jej centrum i u艣miechn臋艂a si臋.
– Jest pi臋kny, synku, i bardzo rzadki w naszej krainie. To symbol nadziei i mi艂o艣ci.
– A jak si臋 nazywa? – dopyta艂 ch艂opiec.
– Tasartir. – Kobieta nagle posmutnia艂a.
– Pani, co si臋 sta艂o? – zapyta艂a m艂odziutka, osiemnastoletnia niania.
– Prawdopodobnie Aranel zerwa艂 jedyny i ostatni taki kwiat u nas. Przed laty ros艂y ich ca艂e 艂any. Potem nadesz艂a susza i kwiaty ju偶 nigdy nie wyros艂y.
– Nieprawda, mamo. Chod藕. – Poci膮gn膮艂 kobiet臋 za r臋k臋. – Tego jest wi臋cej. Za tymi starymi drzewami.
– Poszed艂e艣 tak daleko? – Wystraszona ukucn臋艂a przed nim. Jej d艂uga do ziemi suknia po艂o偶y艂a si臋 w okr臋gu na trawie. – Aranel, nie mo偶esz tak daleko odchodzi膰 od pa艂acowych ogrod贸w. Nie chc臋, by艣 si臋 zgubi艂.
– Nic mi nie b臋dzie, mamo. Mimo tego, 偶e moje oczy nie widz膮, to doskonale znam drog臋 powrotn膮. Kieruj臋 si臋 s艂uchem, dotykiem i zapachem. Nie zdo艂am si臋 zgubi膰 w miejscu, gdzie nawet ptaki m贸wi膮 mi, gdzie jestem. – Aranel mia艂 szczeg贸lny dar do porozumiewania si臋 z ptakami za pomoc膮 艣piewu. Niejeden raz widzia艂a, jak jej syn przysiada艂 w ogrodzie w艣r贸d drzew i 艣piewa艂, a ptaki mu odpowiada艂y. Czasami 艂apa艂a go na tym, 偶e sam s艂ucha艂 ptasich treli i si臋 u艣miecha艂. Bywa艂y momenty, kiedy ptak zawodzi艂 偶a艂obn膮 pie艣ni膮. Aranel wtedy p艂aka艂, jakby wiedz膮c, czego 艣piew dotyczy艂. By艂a dumna, 偶e mia艂a tak wspania艂ego, 艣licznego i dobrego syna.
– Wiem, synku, ale i tak si臋 boj臋. – Spojrza艂a w puste oczy, kt贸re nie mia艂y 藕renic, tylko ciemniejsz膮 plam臋 oddzielaj膮c膮 miejsce, kt贸re powinno widzie膰, od bia艂ka oka. Poczu艂a uk艂ucie w sercu na to, 偶e jej synek nigdy nie zobaczy pi臋kna przyrody, kt贸r膮 tak bardzo ukocha艂. Zamiast ona jego, on pociesza艂 j膮 m贸wi膮c, 偶e widzi, ale inaczej. Nigdy nie skar偶y艂 si臋 na swoje kalectwo, przyj膮艂 je naturalnie. W przeciwie艅stwie do niej. Kiedy medyk powiedzia艂 jej w par臋 tygodni po urodzeniu Aranela, 偶e jej dziecko na zawsze pozostanie 艣lepe, przeklina艂a wszystkie b贸stwa, jakie czcili mieszka艅cy Elros. Jej jedyne, tak wyczekiwane potomstwo obdarzyli tak膮 kar膮. D艂ugo nie potrafi艂a zaakceptowa膰 takiej sytuacji, tym bardziej, 偶e ju偶 nie mog艂a mie膰 wi臋cej dzieci, a jej m膮偶 odsun膮艂 si臋 od obojga. Twierdzi艂, 偶e przysz艂y kr贸l nie mo偶e by膰 naznaczony takim upo艣ledzeniem. W艂adca, kt贸ry nie widzi, nie mo偶e rz膮dzi膰 krain膮. Przez to, 偶e kr贸lowa po raz kolejny nie zasz艂a w ci膮偶臋, kto艣 musia艂 przej膮膰 w艂adz臋 po 艣mierci kr贸la. Nie by艂o nikogo, kto mia艂by w sobie kr贸lewsk膮 krew i pochodzi艂 z rodziny Adantin. Kr贸l sam by艂 jedynakiem. Martwi膮c si臋 o los swych poddanych, podj膮艂 wa偶n膮 decyzj臋. Wtedy w dwa lata po urodzeniu si臋 Aranela zosta艂 zawarty pakt dw贸ch kr贸l贸w. Pakt, o kt贸rym kr贸lowa pozna艂a prawd臋 dwie wiosny temu, a Aranel dopiero za kilka lat mia艂 zaznajomi膰 si臋 z jego tre艣ci膮.
– To nie b贸j si臋. Zawsze znajd臋 w艂a艣ciw膮 drog臋, mamo. Gdziekolwiek b臋d臋.
Ca艂a tr贸jka dotar艂a do granicy strumienia, w kt贸rym krystalicznie czyta woda odbija艂a ich sylwetki niczym lustro. Szli wzd艂u偶 brzegu. Aranel porusza艂 si臋 tak jak widz膮cy cz艂owiek. Kr贸lowa tylko widzia艂a, jak od czasu do czasu nas艂uchuje p艂yn膮cych zewsz膮d d藕wi臋k贸w i idzie dalej. W pewnym momencie skr臋cili w prawo, tu偶 za szerokim murem z czarnego kamienia. Dotykaj膮c go palcami, szed艂 obok niego i nagle przystan膮艂. Radosny 艣piew skowronka powita艂 go w tym miejscu.
– To tutaj. Naprzeciw was s膮 drzewa, kt贸re mog艂yby opowiedzie膰 histori臋 sprzed paru stuleci. Natomiast za nimi, na ma艂ej polance, znalaz艂em Tasartir.
Obie kobiety wymin臋艂y ch艂opca i drzewa o szerokich pniach zaintrygowane odkryciem. Wstrzyma艂y oddech na widok, jaki ukaza艂 si臋 ich oczom. Ma艂a polanka by艂a obsypana kwieciem tak, jakby kto艣 zasia艂 go na niej. Ich 艂odygi si臋ga艂y im do kolan, a na nich kwit艂y niebieskie gwiazdy. Kobiety 偶a艂owa艂y, 偶e nie zapuszcza艂y si臋 w to miejsce. Nigdy nie wychodzi艂y poza pa艂acowe mury. Tego te偶 uczy艂y ksi臋cia, ale jak wida膰, poznawanie 艣wiata by艂o silniejsze od zakaz贸w matki i niani.
– To s膮 kwiaty nadziei. Nadziei na lepsze jutro – powiedzia艂a kr贸lowa. Popatrzy艂a na syna, kt贸ry stan膮艂 obok niej.
– Szkoda, 偶e nie wiemy, co jutro przyniesie, pani – odezwa艂a si臋 niania.
– To nie ma znaczenia, bo nawet po z艂ych dniach przychodz膮 te dobre. Zawsze w to, synku, wierz. – Po艂o偶y艂a r臋ce na jego ramionach. – Ilekro膰 w twoim 偶yciu napotkasz w艂a艣nie kwiat nadziei i mi艂o艣ci, to pami臋taj o tej chwili. Miej te偶 w pami臋ci, 偶e drogi nie zawsze us艂ane s膮 kwieciem. Cz臋sto s膮 na nich liczne wyboje. 呕ycie nie raz przynosi wiele smutku, ale staraj si臋 nie traci膰 nadziei na to, 偶e b臋dzie dobrze.
I pami臋ta艂. Pami臋ta艂 nawet bez nich. Pami臋ta艂 ka偶d膮 chwil臋 sp臋dzon膮 w ramionach matki, a najbardziej ten dzie艅, kiedy w wieku pi臋tnastu wiosen musia艂 si臋 z ni膮 na zawsze po偶egna膰. Choroba, jaka zacz臋艂a niszczy膰 jej cia艂o, nie pozwala艂a jej na d艂ugie 偶ycie. Walczy艂a rok, ale pewnego ranka podda艂a si臋 i blask w jej oczach, jaki mimo cierpienia utrzymywa艂 si臋, zgas艂 na zawsze. On tego blasku nie m贸g艂 widzie膰, ale ukochana niania wszystko mu m贸wi艂a, tak jak o to b艂aga艂. Wiedzia艂, 偶e oszcz臋dza mu drastycznych szczeg贸艂贸w, ale rozumia艂 to i nie nalega艂 na wi臋cej. Chcia艂 tylko wiedzie膰, co si臋 dzieje i jakie oczy ma jego matka.
P艂aka艂, siedz膮c w samotno艣ci w swojej komnacie. Ojciec ani razu do niego nie przyszed艂. W og贸le od 艣mierci kr贸lowej sta艂 si臋 zimny i osch艂y. Wcze艣niej cho膰by interesowa艂 si臋 jego nauk膮, ale teraz tylko go gani艂 za sam膮 obecno艣膰 w pa艂acu. Wtedy Aranel chodzi艂 na niebiesk膮 polank臋, gdzie ka偶dej wiosny, jakby cudem, wyrasta艂 Tasartir i sp臋dza艂 tam ca艂e dnie. Marzy艂, 偶e kiedy艣 przyjd膮 dni, w kt贸rych b臋dzie si臋 艣mia艂, a serce ogarnie rado艣膰.


Mija艂y tygodnie, miesi膮ce, a on r贸s艂 i m臋偶nia艂. Du偶o si臋 uczy艂, chc膮c chocia偶 tym zadowoli膰 kr贸la. Mimo niewidz膮cych oczu doskonale potrafi艂 w艂ada膰 broni膮 i zna艂 na pami臋膰 ksi臋gi zar贸wno te, kt贸rych wiedz臋 przekazywali mu nauczyciele, a do nich zalicza艂a si臋 astronomia, historia, wiedza o liczbach, jak i te, kt贸rych poznawa膰 nie musia艂, a zna艂 z pomoc膮 niani. Te ksi臋gi by艂y inne. Opowiada艂y o przygodach, mi艂o艣ci, o kt贸rej w wieku osiemnastu lat zacz膮艂 marzy膰, lecz odsuwa艂 te my艣li na bok. Wiedzia艂, 偶e nie ma mo偶liwo艣ci, by kto艣 pokocha艂 niewidomego ksi臋cia. Co z tego, 偶e radzi艂 sobie czasami lepiej od widz膮cej osoby, bo potrafi艂 porusza膰 si臋 noc膮 po zamku, ale na co dzie艅 potrzebowa艂 pomocy. Pomocy przy ubraniu si臋, nawet jedzeniu. Zawsze towarzyszy艂a mu niania i w czasie posi艂ku m贸wi艂a, gdzie le偶膮 jakie potrawy, a przecie偶 wiedzia艂, 偶e j膮 obarcza swoj膮 osob膮. Tym bardziej, 偶e mia艂a m臋偶a, kt贸remu powinna tak偶e po艣wi臋ci膰 czas. Nie chcia艂 by膰 ci臋偶arem dla przysz艂ej 偶ony. Chocia偶 czasami 艂apa艂 si臋 na tym, 偶e czuje dziwny ogie艅 w okolicach podbrzusza, kiedy niania opowiada艂a mu, 偶e w ich 艣wiecie zwi膮zki tworz膮 r贸wnie偶 osoby tej samej p艂ci. Nie mia艂 takiego odczucia, s艂uchaj膮c, jak czyta o kobiecie i m臋偶czy藕nie.
– To znaczy, ksi膮偶臋, 偶e m臋偶czyzna 艂膮czy si臋 z m臋偶czyzn膮. – Pewnego wieczora odpowiedzia艂a na jego pytanie. Siedzia艂a obok niego w komnacie Aranela.
– Ale jak 艂膮czy? – pyta艂, zak艂adaj膮c nog臋 na nog臋 i bior膮c ze stolika kielich z wod膮.
– Duchowo i fizycznie. Zespalaj膮 si臋 ze sob膮 zar贸wno przez uczucie, jak i cia艂a – t艂umaczy艂a. – Tak samo kobieta mo偶e pokocha膰 kobiet臋.
– A sk膮d si臋 wie, co si臋 czuje?
– Po prostu si臋 wie. Tak samo, jak ja wiedzia艂am, co czuj臋, zakochuj膮c si臋 w Solvim. Ale teraz, ksi膮偶臋, pora zej艣膰 na kolacj臋. – Zamkn臋艂a ksi膮偶k臋. – Na dywagacje na temat mi艂o艣ci masz jeszcze czas. – S艂ysza艂, jak wstaje i krz膮ta si臋 wok贸艂 niego, zbieraj膮c ksi膮偶ki.
– Czas. Nianiu, ja i tak mog臋 tylko s艂ucha膰. Nie nadaj臋 si臋 do kochania. Nawet m贸j w艂asny ojciec odrzuci艂 mnie ze wzgl臋du na m膮 u艂omno艣膰. – Posmutnia艂.
– Aranelu, nadajesz si臋. Tym bardziej, 偶e jako przysz艂y kr贸l na pewno spotkasz kogo艣, kto z tob膮 zasi膮dzie na tronie.
– Nie b臋d臋 kr贸lem. Wiesz o tym. 呕adna z krain nie mo偶e mie膰 okaleczonego kr贸la. A ja taki jestem. – Skierowa艂 twarz ku niej, jakby kierowa艂 na ni膮 wzrok, gdyby go mia艂. Zawsze czu艂a dreszcze na ciele, widz膮c ten gest. Gdziekolwiek by nie by艂a, on doskonale potrafi艂 oceni膰 miejsce, w kt贸rym ona stoi lub siedzi. Tak, jakby widzia艂. – Ojciec jest ostatnim Adantinem, jaki zasiada na tronie. Po jego 艣mierci, co mam nadziej臋 nie nast膮pi szybko, mimo tego, 偶e mnie nienawidzi, ziemie zostan膮 podzielone na inne kr贸lestwa, a m贸j r贸d zostanie zapomniany.
– Przecie偶 mo偶esz mie膰 偶on臋 i sp艂odzi膰 potomka...
– O to chodzi, 偶e nie mog臋. To znaczy, mog臋 mie膰 偶on臋, ale nasze prawo m贸wi... mo偶e ci zacytuj臋: „呕aden potomek ksi臋cia, kt贸ry nigdy na tronie nie zasiad艂 i nie og艂oszono go w艂adc膮 lub ma fizyczny defekt, nie ma prawa do dziedziczenia kr贸lewskiego tytu艂u. Na zawsze pozostanie zwyk艂ym ksi臋ciem bez praw do tronu. Tylko potomek kr贸la mo偶e zasi膮艣膰 na tronie, o ile pozwala mu na to zdrowie lub je偶eli kr贸l mia艂 c贸rk臋, to tron obejmuje m膮偶 kobiety. Wyznacznikiem jest tak偶e jego kr贸lewski rodow贸d”. Tym samym widzisz, 偶e na tronie nie zasi膮d臋 z powodu 艣lepoty, a nie jestem kobiet膮, by ojciec po艂膮czy艂 mnie z jakim艣 synem jakiego艣 kr贸la, kt贸ry by mia艂 prawo po艂膮czy膰 dwa kr贸lestwa i obj膮膰 w艂adz臋 nad nimi.
– Ale dla ratowania Elros m贸g艂by艣 wyj艣膰 za przysz艂ego kr贸la. Ksi膮偶臋, ja czuj臋, 偶e bycie z m臋偶czyzn膮 to twoja natura. Znam ci臋. Wychowa艂am.
– Nie wiem, ale nawet jakby... M贸j ojciec nigdy si臋 na to nie zgodzi. Nie ma mo偶liwo艣ci, aby jaki艣 w艂adca zgodzi艂 si臋 na takie wyj艣cie i to jeszcze z kim艣, kogo bym kocha艂 nad 偶ycie. Tak si臋 nie stanie.
Jak偶e si臋 wtedy myli艂. Mia艂 si臋 o tym przekona膰 dwa lata p贸藕niej.









 


Komentarze
Kaj dnia listopada 22 2014 21:57:39
Lu! Uwielbiam to opowiadanie smiley Jak ka偶d膮 mi艂膮 ba艣艅...smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa U縴tkownika

Has硂



Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem?
Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.

Zapomniane has硂?
Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze sta艂e, cykliczne projekty



Tu jeste艣my
Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemno艣ci膮 艣ledz臋 Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpud艂a :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, je艣li kto艣 tu zagl膮da i chce wiedzie膰, co porabiam, to mo偶e zajrze膰 do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z r贸偶nych przyczyn staram si臋 by膰 optymist膮, wi臋c b臋d臋 trzyma艂 kciuki 偶eby uda艂o Ci si臋 odtworzy膰 to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro s艂ysze膰, Jash. Wprawdzie nie czyta艂em Twojego opowiadania, ale szkoda, 偶e nie doczeka si臋 ono zako艅膰zenia.

Archiwum