The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 07:30:29   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Połączeni 17


Zarzucił linę, na końcu której był zaczepiony hak i sznur zawisł na balustradzie balkonu. Nie spodziewał się, że to będzie tak łatwe. Gdyby nie było balkonu miałby większe trudności z dostaniem się do wnętrza komnat. Wspinanie po ścinach już mu tak nie idzie, jak w czasach kiedy miał kilkanaście wiosen. Złapał linę i sprawdził czy jest dobrze umocowana. Kilka chwil i będzie po wszystkim. Sztylety swobodnie wisiały mu w pochwach po wewnętrznej stronie płaszcza. Musiał to zrobić, inaczej on pożegna się z życiem.
Wciągnął się rękami i oplótł nogę o sznur, tak przygotowany podciągał się w górę mając swój cel na oku. Nie było wysoko, więc jego stopy po krótkim czasie dotknęły podłoża balkonu. Spojrzał w okno. Przez szybę widział, jak migało blade światło świecy. Czyżby któryś z książąt bał się ciemności? Nie wziął pod uwagę, że Aranel jest niewidomy. Wyjął sztylety i nacisnął klamkę, uprzednio idąc w stronę drzwi omal nie wpadł na bujany słomkowy fotel. Cóż, gracja kocich i cichych ruchów zawodziła, gdy na nieznanej drodze stawały przeszkody. Najciszej jak się dało uchylił przejście i wszedł do środka kierując swój wzrok na śpiące postacie. Niedługo mieli zasnąć na wieki i jeden dlatego, że nie wybrał się w swoją zwyczajową ucieczkę przed niechcianym mężem. Nie jego sprawa. Zrobi swoje i znika.
Podszedł do łoża i wtedy zdarzyło się coś co go bardzo zaskoczyło. Z drugiego końca pokoju dobiegł go znany mu głos:
– Wiedziałem, że będziesz chciał to zrobić tej nocy.
Asmand odwrócił się i jego wzrok napotkał trzech mężczyzn, którymi byli jego niedoszłe ofiary i Erkiran Ladrim. Na powrót powrócił nim do łoża, odsunął okrycie pod którym leżały puchowe poduszki mające przypominać kształt śpiących osób. I wtedy dotarło do niego, że po raz pierwszy w życiu nie udało mu się. Wpadł! Został zdradzony!
– Kim jesteś? Co tu robisz? I dlaczego chciałeś zrobić to co myślę? – odezwał się Riven srogim głosem. W tym czasie Erki zapalał naftowe lampy i Saeros mógł wyraźnie zobaczyć mężczyznę oraz broń w jego rękach. – Mów zanim wezwę straże! – Ścisnął mocnej dłoń swego męża, który stał przy jego boku. W drugiej ręce Saeros trzymał krótki miecz, który wysunął przed siebie.
– Miałem wykonać swoje zadanie, ale mi przeszkodzono. Zastanawiam się jak to się stało? – zawarczał skupiając swoją uwagę na chłopaku, którego miał nadzieję już nigdy nie ujrzeć. Dzieciak go zdradził? Jak? Kiedy?
Erkiran odstawił świecę, której ogień posłużył do zapalenia innych płomieni. W jego oczach, gdy spoczęły na twarzy Asmanda, krył się zawód, błaganie, nadzieja i coś jeszcze o czym Delreth nie chciał myśleć.
– Nie chciałem, byś zrobił coś złego. Nie wierzyłem, że to chodziło o zabicie książęcej pary, ale łatwo mogłem się wszystkiego domyślić – zaczął opowiadać Erki. – Postanowiłem ci przeszkodzić. – I tu powrócił do wydarzeń z poprzedniego wieczoru.

Nie potrafił wrócić do domu i zostawić wszystkiego biegowi wydarzeń. Czuł, że ta noc nie będzie spokojna. Dlatego nakłamał Leteno, że w nocy będą przygotowania do przyjęcia w pałacu, którego w rzeczywistości miało nie być, i wrócił do miasta. Wszędzie panowała już pora kiedy ludzie szli spać. Tak naprawdę Erki nie wiedział co miał robić. Stanął przed gospodą i widział palące się światło w oknie pokoju, jaki wynajmował Asmand. Ten mężczyzna z każdą chwilą coraz bardziej zapadał mu w pamięć i w serce. Pocałunek wciąż tkwił na jego ustach, a pragnienie, tak mu do tej pory nieznane, rozchodziło się po jego ciele.
– Nie pozwolę, byś to zrobił. Nie pozwolę.
Biegł w stronę pałacu, niedługo mieli zamknąć bramy, więc wolał znaleźć się tam wcześniej. I tak by go wpuszczono, strażnicy wiedzieli, że pracuje w kuchni, ale wolał nie rzucać im się w oczy. Poszedł do kuchni, tak teraz pustej i cichej. Tylko kucharka przygotowywała spis dań na następny dzień.
– Dzieciaku co tu robisz?
– Niech mi pani powie, czy gdyby pani o czymś wiedziała, to zachowałaby to dla siebie, czy wręcz przeciwnie.
– Zależy o co chodzi. – Odłożyła pióro, aby swobodnie położyć ręce na czystym stole. – Z reguły nie zdradza się cudzych tajemnic.
– To wiem, ale co zrobić, kiedy komuś może stać się krzywda?
– Nie wiem. Można tę osobę w jakiś sposób ostrzec lub powstrzymać tego co chce kogoś zranić. Czyżby któryś z chłopców chciał komuś zrobić szkodę? – dopytała kobieta. Niektórzy tutaj byli w gorącej wodzie kąpani.
– Tak tylko rozważam. – Nie da rady powstrzymać tak po prostu Delretha. A może by... Nie wierzył, że chce to zrobić. W ten sposób wyda tego człowieka straży. Z drugiej strony może uda mu się przekonać tych mężczyzn i nie stanie się nic złego. Przygryzł wargę intensywnie myśląc, po czym wyskoczył z kuchni jakby się paliło.
Idąc korytarzem oświetlonym przez kandelabry rozważał wszystkie za i przeciw. Dzisiaj obserwował Asmanda nie tylko w czasie powrotu książąt do pałacu, ale i wiele razy później. Mężczyzna się ukrywał, ale on znał jego chód, ubrania i potrafił go rozpoznać. To co Erkiran chce zrobić mogło być złym posunięciem, przypuszczalnie się mylił, ale przeczucia nigdy go nie bałamuciły. Nawet kiedy ginęli jego rodzice on czuł, że został sam z braćmi. Od tamtej pory zawsze słuchał swych odczuć, a te były teraz bardzo silne.
Nie wiedział dokładnie jak ma iść, ale kiedy dotarł do schodów wdrapał się na odpowiednie piętro. Mijając szykujących się do nocnej ochrony strażników i służących starających się wszystko przygotować na jutrzejszy dzień, zdezorientowany Erkiran w wyobraźni odtwarzał ilość okiennic i porównywał je z drzwiami. Zawsze równa ilość okien odpowiadała jednej komnacie. Wiedział, że Aranel i Riven zajmują jedno ze skrzydeł w pałacu i liczył, że teraz tam się znalazł, a także pod odpowiednim wejściem. Co najwyżej będzie dalej szukał.
Z mocno bijącym sercem uniósł dłoń i zapukał.


– Drzwi otworzył mi książę Riven – mówił Erki.
– Zdradziłeś mnie – oskarżył Ladrimę Asmand obrzucając go płonącym z wściekłości wzrokiem.
– Nie chciałem, żebyś ich zabił. – Wskazał na Rivena i Aranela, który z pomocą męża usiadł w fotelu. – Chciałem ci pomóc.
– Pomogłeś! Teraz wyląduję w ciemnym i wilgotnym lochu. – Asmand spojrzał w stronę drzwi balkonowych. Jak się pośpieszy to zdąży uciec. Nigdy więcej nie da się zamknąć! Cofnął się w ich stronę, ale Erkiran widząc co się dzieje zastąpił mu drogę.
– Wysłuchaj mnie.
– Nie przeleciałem cię i teraz się mścisz, głupi dzieciaku?!
– Nie rań mnie, bo ja tylko chcę ci pomóc – powiedział ze łzami w oczach Ladrima. Jak Asmand może tak mówić?
– Wysłuchaj go, bo inaczej zawołam straże i marnie skończysz – warknął Riven. Miał spokojnie spać u boku Aranela, a tymczasem rozmawia z niedoszłym mordercą. Jego niedoszłym, bo nie wierzył, że ten człowiek jest niewinny.
– Mów! – Delreth spojrzał na Erkirana groźnie. Zaufał mu!
Erki wpatrzył się w ścianę za nim i ponownie zabrał głos:

Drzwi się otworzyły, a w nich stanął książę Saeros.
– Kim jesteś? – zapytał.
– Nazywam się Erkiran Ladrim. Jestem pomocnikiem w kuchni i najprawdopodobniej tej nocy ktoś ma tu się wkraść i podejrzewam, że zechce zabić ciebie, panie lub księcia Adantina.
Erki zaproszony wszedł do komnaty, po raz pierwszy widział tak wielki przepych. On nigdy nie będzie tak mieszkał. Nawet nie chciał, bo wolał zwykły dom i jego ciepło.
– Proszę, panie, przysięgnij, że cokolwiek powiem nie wezwiesz strażników i nawet później także tego nie zrobisz.
– Najpierw chcę usłyszeć o co chodzi. Przychodzisz zakłócać nasz nocny spokój. – Riven nie ustępował. – Jakiś kuchcik lub posłaniec, kimkolwiek jesteś, przychodzi tutaj i mówi, że ktoś chce mnie zabić? Mów.
Słysząc zimny głos księcia opowiedział od samego początku historię Asmanda i to jak go poznał. Co mężczyzna zrobił, żeby uratować Kala i czego Erki domyśla się o nim i tego kim jest albo raczej o co mu chodzi.
– Ktoś go wynajął. Błagam uwierz mi, panie. On nie jest zły. – Płakał Erkiran. – Gdyby nie on nie miałbym już brata. As, ma dobre serce.
– Dobre? – oburzył się Saeros. – On planuje coś złego, a ty go bronisz?!
– Nie, ja...
– Nie płacz mi tu chłopaczku...
– Nie mów tak do niego.
Erkiran przeniósł spojrzenie z księcia Saerosa na Aranela. Młody małżonek Rivena przytrzymywał się drzwi łaźni, jak wydedukował chłopak.
– Aranelu, jak dużo usłyszałeś? – Riven podszedł do męża.
– Wszystko i chcę wiedzieć więcej – powiedział zdecydowanym głosem Adantin. – Poza tym wierzę, że chłopak nie chce źle. W jego głosie wyczuwam troskę, dobro oraz ból.


– Opowiedziałem po raz kolejny całość wydarzeń i wybłagałem byśmy tutaj poczekali. Jak widzisz nie ma tu straży, więc nie trafisz do więzienia o ile powiesz im wszystko. – Po tych słowach chłopak spojrzał na Delretha, w którym wrzała furia. Zbliżył się do niego i złapał za poły płaszcza zaciskając na nim pięści. Stanął na palcach i pocałował lekko uchylone usta.
Asmand opuścił sztylety, które upadły na posadzkę wydając przez to głośny i denerwujący dźwięk. Chwycił chłopaka za nadgarstki odciągając od siebie.
– Co ty robisz? Poniżasz się – syknął. Przeklinał się za znajomość z Ladrimą. Niech ten chłopak będzie przeklęty. – Właśnie skazałeś mnie na śmierć.
– Cc... Co? – zapytał przerażony. Zapominając, że nie są sami na powrót zapragnął być blisko niego, ale silny uścisk mu nie pozwolił, a wręcz mężczyzna odepchnął go od siebie.
– Nie rozumiesz, że ten kto zlecił mi to zadanie, zabije mnie, że nie wykonałem czegoś za co mi zapłacił?!
– To mu oddaj wszystko co ci dał!
– Głupi jesteś! To tak nie działa. On wie, że ja wiem.
– Nie nazywaj mnie tak.
– A jak? Tylko głupiec, by zrobił to, co ty dzisiaj! – Napadł na niego.
– Uważam, że tak postępuje ktoś kto ma w sobie wiele uczuć i odwagi – wtrącił się Aranel. Był przerażony, ale nie mógł pozwolić, by ten człowiek krzyczał na chłopaka. – Chciał cię uratować.
– Mnie? Książę, mnie się nie da uratować. Mam na rękach krew wielu osób, zgodzę się, że dotychczas byli to łajdacy, ale to nie ma wielkiego znaczenia. Zabijam od lat.
– To możesz przestać to robić. Masz szansę. Szansę, którą wybłagałem – powiedział płaczliwie Erkiran. Był zdeterminowany tak bardzo, że miał ochotę paść przed Delrethem na kolana i żebrać, aby mężczyzna zmienił swoje, a raczej czyjeś, plany i posłuchał jego. Przecież chciał mu pomóc.
– Nie rób z siebie mazgaja, dzieciaku. Po co mi jakaś szansa?
– Udaremniłem zabicie niewinnych osób i książę Saeros obiecał, że jak zdradzisz kto...
– Nie wiem kto mnie wynajął! Miał zginąć Adantin. – To jakiś pieprzony sen. Obudzi się, będzie w pokoju jaki wynajmował... nie najlepiej obudzi się gdzieś daleko stąd. Wiele, wiele mer stąd.
– Jakoś się kontaktowaliście ze sobą – zabrał głos Riven. – Wszystko nam opowiedz. I obiecuję, że jeżeli nie podniesiesz na nas ręki, nic ci się nie stanie. Skąd pochodzi ten co cię wynajął?
Asmand nagle jakby zmalał. Nie miał szans na ucieczkę, a może to i lepiej. Może już czas skończyć z tym wszystkim. Nie wierzył, że nic mu się nie stanie. Ten, co go wynajął z pewnością jest bogaty i wie wszystko, więc już mógł pożegnać się ze swoim życiem. Zabiją go, tak jak on to robił. I tylko myślał, żeby nic nie stało się temu stojącemu obok chłopakowi, który patrzył na niego z masą uczuć wyrysowanych na pięknej twarzy. Zrzucił z głowy kaptur i wszystkim ukazały się jego ogniste włosy, które okalały przystojne oblicze.
Riven wcześniej nie widział dokładnie jego twarzy, więc teraz ciężko mu było zrozumieć, jak ktoś obdarowany urodą ma tak potworną duszę. Ludzie, szczególnie dzieci nie raz się bały twarzy pokrytych bliznami, nazywały innych maszkarami, brzydalami, a później okazywało się, że niejeden z nich miał piękną duszę. Chociaż i to nie było regułą, zdarzali się też ludzie o czarnych sercach. Ale jak dotąd Riven po raz pierwszy spotykał tak niezwykły wygląd ze złym sercem. Zastanawiał się jaką drogę przeszedł ten człowiek, że stał się bestią. Czasami trzeba przejść piekło, by stać się potworem. Niektórzy się tacy rodzili i pytanie jak było w przypadku jego niedoszłego zabójcy.
– Posłańca zawsze wysyłałem w jedno miejsce do Krainy Elros. – Po długiej chwili milczenia Asmand postanowił, że ratunek przed zgniciem w lochach jest tylko ten co zaproponował książę.
Słysząc to Aranel drgnął. Elros? Zaraz po głowie zaczęły mu krążyć myśli, że to jego ojciec chciał się go pozbyć. Czy ten człowiek mógł, aż tak bardzo go nienawidzić? Wsłuchał się uważnie w opowieść mężczyzny.


***



Galdor delikatnie głaskał plecy leżącego obok narzeczonego. Mężczyzna trzymał głowę na jego ramieniu i spał. On jakoś nie mógł zasnąć, pomimo że z nastaniem dnia czekały go obowiązki. Sam uznawał wyjazd do Telmar za czas odpoczynku, więc teraz tym bardziej powinien zająć się swoimi żołnierzami i ich szkoleniem. Przez to, że był związany z Melisim, który dla króla był jak syn, miał pewne przywileje, ale nie mógł pozwolić sobie, aby patrzono na niego z takiej perspektywy. Był dowódcą, dobrym żołnierzem dlatego, że był doskonale wyszkolony, a nie z tego powodu z kim był. Tym bardziej teraz, kiedy się zaręczył powinien dać z siebie wszystko.
Terrik poruszył się niespokojnie i mrucząc coś pod nosem odwrócił się na drugi bok, przy okazji kopiąc partnera w łydkę i ściągając okrycie.
– Rozpierasz się w łóżku, jakbyś był w nim sam. – Yavetil przykleił się do jego pleców i szeptał mu w szyję. – Nawet nie do końca zdajesz sobie sprawę co do ciebie czuję. Wiesz o tym, ale nie wiesz, jak silne jest to uczucie. Uwielbiam mieć cię przy swoim boku. – Pocałował go w kark i ułożył wygodnie. Już zasypiał, kiedy głośne walenie pięścią w potężne drzwi komnaty, skutecznie go obudziło.
Terrik natychmiast został wyrwany z głębokiego snu i nie bardzo wiedział co się dzieje, kiedy gwałtownie usiadł.
– Co, kto?
– Spokojnie, tylko ktoś się do nas dobija – wytłumaczył Yav.
– Riven – warknął Terrik – tylko on potrafi wałęsać się nocą po korytarzach niczym duch. – Wstał kierując się ku wyjściu. – Jak przychodzi wyżalić się, że znów skrzywdził Aranela, to koniec z naszą przyjaźnią. Niech panuje nad sobą. – Otworzył wrota, a za nimi zastał strażnika, jednego z patrolujących nocą korytarze.
– Proszę wybaczyć, panie, że obudziłem, ale zastałem dowódcę Galdora?
– Jestem, o co chodzi? – Yavetil stanął za plecami kochanka.
– Książę Riven rozkazał, bym wezwał cię, dowódco, do jego komnat. Podobno to sprawa niecierpiąca zwłoki.
– Mówiłem, że to jego wina – zamruczał pod nosem Melisi.
– Nie wiesz o co chodzi? – Galdor zwrócił się do swego podwładnego ignorując marudzenie narzeczonego.
– Książę, tylko wyszedł na korytarz i wydał rozkaz. Masz tam, dowódco wejść, bez pukania. I sam.
– Tylko się ubiorę. – Zawrócił w głąb pomieszczenia. – Nie rozumiem co może być takiego ważnego. Sądziłem, że wszyscy już śpią. – Myślał na głos ubierając się.
– Idę z tobą i niech tylko Saeros spróbuje mnie wyrzucić, to pozna, co to złość Melisich.
Yavetil tylko siknął głową, nie chcąc zaczynać dyskusji, o tym co oznacza „sam” i naciągnął na tors długą, lnianą koszulę. Śpieszył się, bo wezwanie o tej porze oznaczało naprawdę ważną sprawę.

***


W Rivenie się gotowała złość tak wielka, że z trudem panował nad sobą. To co usłyszał jasno oznaczało, że komuś nie spodobało się połączenie Aranela z nim. Do tego Aranel wspomniał, że to może jego ojciec zlecił to zadanie, ale jaki miał mieć w tym cel? Żaden. Nic by nie zyskał, a teraz ma nie tylko współpracę handlową i pozbył się syna nie brudząc rąk. Riven doskonale zdawał sobie sprawę, jak bardzo król Adantin kocha swoje dziecko. Sama nieobecność na ślubie mu to powiedziała.
– Książę, co się dzieje?
Riven odwrócił się w stronę wejścia i jak na Galdora czekał, tak na swojego przyjaciela już nie. Nic nie mówiąc uniósł tylko brwi w pytającym geście.
– Nie patrz tak i nie wyjdę stąd. – Terrik położył ręce na biodrach patrząc na niego wojowniczo.
– Wiedziałem, że będziesz. Takie wezwanie i ciebie musiało zaciekawić. Pozwólcie panowie, że przedstawię wam Erkirana Ladrimę i Asmanda Delretha niedoszłego zabójcę Aranela i mojego.
– Co?! – Yavetil natychmiast wyciągnął nóż.
– Spokojnie dowódco? – Saeros uniósł dłoń, aby zatrzymać mężczyznę przed niechybnym krokiem uderzenia na obcego. – Ten pan powiedział mi wiele ważnych rzeczy i potrzebuję twojej pomocy.
– Jestem do twojej dyspozycji, panie. – Galdor opuścił wzrok ku posadzce w geście poddania i oddania.
Z tego Riven był zadowolony, wiedział, że może liczyć na tego człowieka i mu zaufać, jak ufał mu Terrik.
– Nic, co powiem, nie może opuścić tych czterech ścian.
Aranel wsłuchał się w słowa męża podziwiając jego opanowanie. Najchętniej to by wtulił się w niego i ucieszył się, że na tę myśl nie reaguje strachem.
Niech oni sobie w końcu pójdą. Pomyślał czując się przytłoczony tym wszystkim, ale nic po sobie nie pokazywał. Nie potrafił się otwierać przed innymi. Za długo uczył się zakładać maskę, by teraz zrzucić ją przy tym Erkim i Asmandzie. Dlatego zanim zostanie sam z Rivenem musiał się trzymać jak na księcia przystało, a nie wystraszonego i pragnącego czułości młodzieńca.

***


Dopiero, kiedy zaczynało świtać Asmand wraz z Erkim wyszli z pałacu i dotarli do gospody. Chłopak chciał zrobić coś, żeby mężczyzna do niego odezwał się, więc zanim weszli do środka zapytał:
– Mogę zostać z tobą? Będę spał na podłodze, ale nie chcę wracać do domu.
– Nie jęcz mi tutaj, że boisz się po nocy chodzić. Widzisz za miastem już brzask. Jestem zmęczony, chcę spać.
– Jesteś zły. Konkretnie na mnie. – Złapał go za rękę, ale Asmand wyrwał ją i otworzył drzwi do wnętrza budynku. Za barem, jak zawsze siedział śpiący właściciel oberży. Czasami dyżur pełniła tam jego żona lub któryś z pracowników. Erki widząc, że barman nie zwraca na nich uwagi podążył za obiektem, którego dziś uratował od zguby.
– Przylepa z ciebie, Erki – syknął zły na cały świat Asmand, gdy znaleźli się w jego pokoju. Zapalił świecę. – I tak jestem zły. Zły na ciebie i na ten cały plan twojego księcia! – Zrzucił z siebie płaszcz zostając w samej koszuli i wąskich spodniach, które podkreśliły jego nogi i biodra.
– Dobrze robi. – Gorąco mu się zrobiło na widok mężczyzny. Znów zapragnął go mieć blisko. – Dzięki temu podlegasz jego ochronie i nic ci się nie stanie.
– Mam szczęście, że Saeors jest taki wrażliwy i nie wrzucił mnie do lochu, i do tego ochrania mnie? Będę śpiewał peany na jego cześć – zadrwił. Wyrzucił ręce w bok.
– Dlatego nie mogłeś ich zabić, to dobrzy ludzie.
– Nie zaczynaj. Jak chcesz tu spać, to dam ci koc.
– A mogę spać z tobą? – zapytał Ladrim rumieniąc się.
Pytanie zbiło z tropu Delretha. Ten chłopak, który wzbudził w nim pragnienie drugiej osoby, w sposób jaki odrzucił, nawet nie wiedział o co prosi. Miał mu pozwolić ze sobą spać? Nigdy w życiu!
– Sam się zaoferowałeś, że śpisz na podłodze, więc tam zostań. Ja idę się obmyć. – O tej porze całe szczęście, łaźnia była pusta.
– Też mogę?
– Nie ze mną. – Jak zobaczy go nagiego to go sobie weźmie. – Pójdziesz jak wrócę.
Erki posłusznie pokiwał głową i zamilkł bojąc się, że As go wyrzuci, a tak bardzo chciał dziś z nim zostać, być.

***


Riven odetchnął gdy został sam z mężem. Plan podróży i odnalezienia człowieka, z którym kontaktował się Delreth, poznania prawdy o co tu chodzi było jego celem. Spojrzał na Aranela i podszedł do niego.
– Zmęczony? – Wziął go za rękę.
– Bardzo. Riven?
– Tak? – Za kilka dni go zostawi, ale sam wybrał.
– Możesz... możesz... – Nie umiał go poprosić o przytulenie.
Riven zdawał się czytać w myślach partnera i ostrożnie dotknął go, a Aranel sam wpadł mu w ramiona. Objął go całując w skroń. I gdyby teraz ktoś mógł ujrzeć jego twarz z pewnością mógł stwierdzić, że to najszczęśliwszy człowiek na ziemi. Aranel nie uciekł. Nie cofnął się, nie drgnął, tylko sam pozwolił się schwycić i zostać blisko. Czekał na to przez ostatnie dni od kiedy zaczęli się do siebie zbliżać. Co miał teraz robić? Dziękować ich niedoszłemu mordercy za to, że stał się dla Aranela ostoją bezpieczeństwa?
– Wyruszysz w podróż do Elros...
– Nawet nie zobaczę Risran, udamy się tam dokąd Delreth wysyłał posłańców.
– Musisz jechać? – Uspokajał się wtulając nos w szyję Rivena.
– Chcę osobiście poznać kogoś, któremu zależało na twojej śmierci.
– Rozumiem. – Uniósł głowę i rękę w stronę twarzy męża. Riven pozwalał mu się widzieć i bardzo mu się to podobało. Ale nie wiedział, że tym razem mąż nie zamknął oczu, ale patrzył na jego usta.
Naszła go ochota, by go pocałować. Tylko to, nic więcej. Poczuć jego usta na swoich.
– Nie bój się.
– Czemu to mówisz? – zapytał Aranel.
Riven nie odpowiedział nachylając się w stronę ust męża, nie zważając na jego rękę i dotknął wargami drugiej pary. Musnął je lekko, ale zaraz stracił kontakt z nimi, kiedy Aranel odsunął głowę.
– Co ty... Czy ty...
– Pocałowałem cię. Nie wiesz co to jest?
– Wiem. – Zaczerwienił się. Jak Riven mógł wziąć go za kogoś kto nie wie, że dotykanie się ust to pocałunek i, że tak ludzie robią. – Nie jestem tumanem.
– Przepraszam. – Ucałował go w czoło. Zaczynało mu to coraz naturalniej wychodzić. – To mogę cię pocałować?
Aranel chwilę zastanowił się i kiwnął głową. To wszystko bardzo go zaskakiwało, a serce biło szybciej niż zwykle. Zaraz poczuł kolejny pocałunek, ale ten był mocniejszy, pełniejszy. Ich wargi objęły się wzajemnie i Aranel dał się ponieść naturze, nie do końca wiedząc co robić.
Riven nie naściskał na nic więcej, zwyczajnie ocierał swoimi ustami jego usta, robił to bardzo delikatnie. Wiedział, że musi z nim postępować ostrożnie. Jeden błąd i cofnąłby się w stronę wyjścia, do którego nie chciał już zaglądać. Dlatego po chwili smakowania tak lekkiej rozkoszy musiał pożegnać się z tym.
– Mam nadzieję, że się nie boisz.
– To było przyjemne. I nie boję się.
– To dobrze. – Odsunął mu włosy z twarzy. – Idziemy spać. Do poranka już niedługo, a musimy wypocząć.
Aranel uśmiechnął się na tą propozycję. Chciał odpocząć i w myślach rozważyć to co się właśnie wydarzyło. Położył się w łożu, a obok niego mąż, który przysunął się do niego i objął go w pasie.
– Śpij.
Ciepły głos i wspomnienie pocałunku ukołysały go do snu.

***


Zmarznięty Erkiran okryty kocem wrócił wykąpany do pokoju. Zimna woda nie była dobrym pomysłem.
– Nie powiedziałeś mi, że nie grzeją tu wody.
– Chciałbyś męczyć kogoś, aby siedział przy piecu i podgrzewał wodę, bo ty się będziesz kąpał – powiedział Asmand leżąc już w łożu.
– Przesuń się.
Asmand otworzył oczy, nad nim stał chłopak trzęsąc się z zimna.
– Nie będę spał na podłodze. Z tobą będzie mi cieplej. – Bał się odrzucenia, ale zaryzykował. Dużo myślał w czasie kąpieli i już był pewny czego chce.
Mężczyzna zawarczał przesuwając się. Chłopak sam pcha mu się do łoża, więc co najwyżej tego pożałuje. Poczuł jak lodowate ciało wsuwa się pod pierzynę i przylega do niego bez skrepowania.
– Musisz tak blisko? – zapytał Asmand.
– Jesteś jak piecyk. – Objął go ramionami i nogami. Pierwszy krok ma za sobą.
– Jesteś nagi – stwierdził po tym, jak poczuł skórę Erkiego na swojej.
– To źle?











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum