The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 01:14:42   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Serca w ogniu 9


– Ojcze nie! – wrzasnął Arion, zasłaniając sobą partnera. Craig próbował się temu sprzeciwić, samemu chcąc ochronić ukochanego, ale młody Ognisty Smok postawił na swoim.
– Dlaczego nie?!
– Bo jest moim partnerem! Zabijając jego zabijesz i mnie! – Wreszcie do niego dotarło, że wiążąc się z Craigiem, ratował mu życie. Gdyby to nie stało się tej nocy, teraz ojciec mógłby strzelić, nawet bez zastanowienia. Tymczasem znieruchomiał patrząc na niego zaskoczonym wzrokiem. – Dzisiaj w nocy dokończyłem naszą więź. Wymówiłem formułę, nie ma odwrotu. Ailis umiera, chcesz żebym ja też do niej dołączył? Może pragniesz śmierci swoich dzieci.
– Kocham was. Jestem surowym ojcem, lecz was kocham…
– To pozwól nam i innym, żyć według tego, co podpowiada serce.
– Jest Tygrysem!
– I co z tego? Mówią, że największym cudem, a zarazem najtrudniejszym jest wybaczenie. To nie Craig zabił twojego brata. To nie on przed wiekami rozpętał piekielną wojnę klanów. On, to zwyczajny zmienny, żyjący w małym miasteczku, leczący swoich i ludzi. Powtarzam, zabijając jego zabijesz i mnie.
– Nigdy nie wybaczę. To był mój brat bliźniak. Nie wybaczę. – Opuścił broń. – Nie zabiję go, bo cię kocham, ale nie zaakceptuję waszego związku i nie będę tolerował zmiennego Tygrysa na mojej ziemi.
– Nie musisz, tato. Dzisiaj postanowiłem, że dom zostawię babci i dziadkowi, a sam zamieszkam w Camas. Tam czuję się swobodnie, a nie jakbym był ciągle na uwięzi, żyjąc w strachu przed ludźmi, nie mogąc się zmienić i dać odetchnąć bestii. W końcu czym się staniemy, jeżeli nie będziemy wolni? Camas to dobre miejsce.
Craig nie wierzył własnym uszom. Arion z nim wyjedzie? To dopiero spotyka go szczęście. Już był gotów zostać tutaj, na tej nieprzyjaznej ziemi, tymczasem układało się tak, jak tego oczekiwał. Miał ochotę złapać Ariona i ucałować dziękując mu za wszystko.
– Jeśli pozwolisz, będę was odwiedzał – zwrócił się do swego ojca już w oficjalny sposób.
– Arionie – w jadalni pojawiła się matka – ty zawsze będziesz tu mile widziany, ale nie on.
– Proszę się nie obawiać, nie mam zamiaru się tutaj pokazywać.
– Widzicie. Jednak do naszego wyjazdu i załatwienia spraw z uzurpatorką, ojcze, matko – Arion pokłonił się – proszę o to by mój partner mógł tutaj zostać. Zróbcie to dla Ailis. – Brzydkie zagranie z jego strony, ale tonący nawet brzytwy się chwyta.
– Dobrze. Natychmiast po tym jak twoja siostra odzyska swojego partnera, twój ma opuścić nasze ziemie.
– Zrobimy to razem – przypomniał im Arion. – Teraz, proszę, wybaczcie nam, ale mamy plan do zrealizowania. – Spojrzał na Christiana, który skinął głową, że jest gotów.
Odczekali jeszcze, aż państwo Sulivan opuszczą dom. Arion dopiero wtedy odetchnął.
– Pora wyruszać – powiedział.
– Poczekaj. – Craig zatrzymał go chwyciwszy za nadgarstek. Stanął przy nim tak blisko, jak tylko się dało. Objął jego twarz dłońmi i uniósł do góry. Arion spojrzał mu w oczy, a jego partner odczytał w nich malujący się spokój i szczęście. Właśnie to pragnął w nich ujrzeć. W ten prosty sposób, upewnił się, że partner naprawdę go chce i pójdzie za nim wszędzie, tak jak on za nim. – Wskoczyłbym w czeluście piekieł, gdyby to oznaczało, że będziemy razem – szepnął wsuwając jedną dłoń we włosy Ariona tuż nad karkiem, a drugą wciąż obejmując policzek.
– Nie musisz nigdzie skakać – odparł Arion i dosięgną jego ust. Smakowały kawą, Craigiem i czymś… co mógł nazwać esencją partnerstwa, ewentualnie miłości. Tą krótką pieszczotą pokazał mu, że jest jego i tylko jego. Należeli do siebie i nic ani nikt tego nie zmieni.
– Ekhem… Panowie, fajnie, że w końcu jest tak jak powinno, ale mamy zadanie do wykonania. – Christian postanowił im przerwać, bez względu na to jak wspaniale razem wyglądali.
Craig zakończył pocałunek, nie potrafiąc się odsunąć od Ariona. Niemniej miał całe życie przez sobą, żeby nacieszyć się ich związkiem i tym, że ten ognisty mężczyzna był jego. Na dopełnienie, jeszcze cmoknął kącik ust kochanka i odsunął się.
– Zadzwonię do Jasona i Sebastiana, że już jedziemy – poinformował Arion przechodząc w tryb działania. Teraz musiał myśleć o siostrze, a nie o kochanku. – Jason, słuchaj…

* * *


Jakiś czas później zaparkowali przed wielkim domem uzurpatorki, obok kilku innych samochodów. Christian nie miałby nic przeciw, gdyby ktoś zajął miejsce przywódcy. Jednak warunkiem było, że to ma być ktoś, kto ma serce i jest zdrowy na umyśle. Czekał na spotkanie ze swoją ciotką. Pierwszy wysiadł z samochodu. Odrzucił na plecy swoje piękne, długie do pasa włosy. Jego plan był prosty – tylko pytanie czy zadziała na tą kobietę, czy ugnie kolana przed nim tak – jak, spodziewał się, że zrobią to inni. Tak jak zrobił to Arion, mimo, że nie należał do jego klanu.
– Kochanie, ciężko jest być wodzem – powiedział Daniel.
– Nie jestem nim.
– Jesteś, skarbie. – Martin stanął u drugiego boku partnera. – W każdym razie, w tej chwili musisz nim być. Wyzwól, swoją smoczą moc alfy i wejdź tam, jak burza.
– Dzwonił Sebastian – wtrącił Arion, który przed chwilą skończył rozmowę telefoniczną. – Większość Diamentowych Smoków już tam jest. Fałszywa królowa nie wie, co się dzieje. Chce ich wyrzucić, ale oni czekają, bo po to zostali wezwani. Jason i Brian też tam są. Twoja cioteczka chciała Jaya wyrzucić, ale ten się nie dał, otwarcie stawiając jej czoła.
– W takim razie, już pora.
Znów w piątkę, jak to w ostaniem czasie, stało się regułą, przeszli długim podjazdem w stronę drzwi frontowych, otwartych szeroko, jakby czekających na nich. Wstępując w paszczę groźnego Smoka, Christian poczuł ciarki na plecach. Jednak, nie zważając na to, szedł naprzód, w stronę ogromnego salonu i podniesionych głosów. Na pewno ktoś się kłócił. Nastawił uszu. Niewątpliwie była to kobieta oraz Jason. Mężczyzna doskonale sobie radził. Kobieta przeklinała go, wysyłając do stu diabłów, a on sprzeciwiał się jej mówiąc, że będzie służył tylko dobremu władcy. Chris już wiedział, jak ma postąpić, kiedy zrzuci z tronu złą królową. Nie ważne, że była siostrą jego matki. Czasami związki krwi nie mają znaczenia, jeśli dzieje się zło. A ona, bez wątpienia, to zło czyniła.
Wszedł zamaszystym krokiem do salonu, czując na sobie wiele par oczu. Nie widział innych, bo jego celem była rudowłosa kobieta, stojąca naprzeciwko. Kiedy tylko go spostrzegła, otwarła szeroko oczy ze zdziwienia. Nie miał wątpliwości, że właśnie zobaczyła w nim swoją siostrę.
– Kim ty jesteś? I dlaczego oni przed tobą klęczą? – Cofnęła się.
Chris nie spuszczał z niej wzroku tylko kątem oka rejestrując, że niczym fala, wraz z każdym jego krokiem, zgromadzeni w sali zmienni Smoków, upadali na kolana. Kobiety, mężczyźni, dzieci. Jego ludzie, jego klan.
– Jestem Christian Elisander, syn swojej matki, twojej jedynej siostry. Prawowity Król i twój Władca, który odbiera ci to, co sobie sama wzięłaś. Od teraz – nie jesteś już władczynią. Zostaniesz oddana pod sąd Wielkiej Rady.
– Nie możesz! – wrzasnęła wściekle. – Jesteś niczym! Jesteś na wpół człowiekiem, nie możesz być przywódcą.
– Mogę. Człowieczeństwo mi w tym nie przeszkadza. Zmieniam formę tak jak inni. Jestem jednym ze zmiennokształtnych. Jak sama widzisz, moja moc sprawiła, że pod nimi ugięły się kolana. Twoje, zresztą, też chcą to zrobić.
– Ja jestem królową! Była nią moja siostra i ja nią jestem!
– Nigdy nią nie byłaś. Nie masz w sobie nawet pierwiastka mocy przywódcy. Jesteś jak wyciśnięta pomarańcza.
– Jak śmiesz!
– Jesteś przesiąknięta złem. Nienawiść cię zniszczyła. Nienawidziłaś swojej siostry, bo była lepsza, ładniejsza, mądrzejsza i miała dobre serce.
– Moja siostra była płodna, miała dać wielu potomków, a tymczasem dała się porwać i powiła bękarta z człowiekiem. To ja powinnam być na jej miejscu! Móc mieć dzieci! Zdrowe dzieci! Urodzić przywódców, by sprawili, że Diamentowe Smoki rosłyby w siłę! Tymczasem powiłam, nie wiem jakim cudem, to coś! – Wyciągnęła rękę wskazując na Sebastiana. – Ni to baba ni chłop. Dlatego, że to on jest w stanie rodzić dzieci, wybrałam mu męża. Wreszcie mój syn na coś by się przydał.
– Nawet, jakby urodził zdrowe dziecko i zmarł? – dopytał Christian.
– Tak, bo co mi po chorym synu, kiedy mogłabym wychować, jak własne, zdrowego wnuka.
Craig obserwował całą tę sytuację i nie wierzył w to, co słyszy. Co za wyrodna matka. Zresztą, nie powinno się matkami nazywać tych, co nie kochają swoich dzieci. To, że urodziła nie uprawnia jej do tego, że może ona rządzić życiem dziecka. Skupił spojrzenie na Sebastianie. Od razu zauważył, że coś jest nie tak. Chłopak stał, niemalże wciśnięty w ścianę, a jego klatka piersiowa poruszała się coraz szybciej. Starała się, niejako łapać powietrze i robił coraz większe wdechy. Od razu przypomniał sobie, na co młodzieniec choruje. Odezwała się w nim natura wieloletniego lekarza. Ruszył w jego stronę pozostawiając przedstawienie za sobą.
– Sebastianie? – Położył mu rękę na ramieniu.
– Ona… mnie… nie… kocha… – mówił urywanie po każdym słowie próbując złapać oddech.
– Uspokój się. Masz inhalator?
– Mam… Ale… On… Czasami… Ni… Nic… Nie… Daje…
– Jesteś Smokiem, nie człowiekiem. Potrzebujesz innych leków.
– Dusz… ę…
– Wiem. – Poszukał spojrzeniem partnera. Wskazał na Sebastiana. Arion poruszając ustami szepnął, żeby się nim zajął, a on tu zostanie. Wziął chłopaka na ręce i wyniósł z dusznego pomieszczenia przez drzwi, prowadzące na taras.
Posadził Sebastiana na ławce w ogrodzie, szybko przeszukując jego kieszenie. Znalazł inhalator, zdjął z niego zatyczkę i włożył rudzielcowi końcówkę do ust.
– Oddychaj. Spokojnie. Jestem tutaj i wszystko będzie dobrze. – Obserwował jak powoli Sebastian uspokaja się, a jego oddech normuje. Nie przyszło to jednak łatwo. Zużyli prawie cały inhalator, żeby chłopak mógł w końcu nabrać powietrza. – To dawka na jeden raz?
– Niestety. – Z oczu młodego Smoka pociekły łzy. – Jest dla ludzi. Dla mnie jest za słaby. To cud, że działa. Mama, zawsze mówi, że dla mnie nie ma ratunku i w końcu się uduszę.
Craig nie rozumiał. Jak można, tak bardzo chcieć dziecka i wreszcie, kiedy przyjdzie na świat, nie kochać go? Zrozumiał, że wypowiedział te słowa na głos, gdy Sebastian odezwał się:
– Nie chce go, bo nie jest idealne. Staram się trzymać, udawać… ale to boli. – Chłopak rozpłakał się.
Craig usiadł obok niego i go przytulił. Spojrzał w stronę drzwi, w których stał Jason. Mężczyzna wyglądał na zaniepokojonego, a widząc go skinął mu głową.
– Jason, to dobry przyjaciel.
– Jedyny, poza Arionem i Brianem. Jedyny, który z jakiegoś powodu, się o mnie troszczy.
– Powód… – uwał, bo z wnętrza domu dotarł do nich głośny ryk. – To Smoki?

* * *


– Ja pierdolę. – Arion stał i nie wierzył w to, co widzi. W jednej chwili sytuacja uległa całkowitej zmianie. Uzurpatorka i Christian się kłócili. Chłopak powiedział na głos, że od tej chwili ona nie ma żadnych praw, została wygnańcem, a on przejmuje władzę. Wystarczyło tylko tyle, żeby zrzucić z tronu kogoś, kto nie ma do niego praw. Niestety, kobieta nie poddawała się. Krzyknęła, że nie będzie żadnego króla, bo ona tu rządzi, a on zginie i w jednej chwili, przemieniła się. W tej samej sekundzie zrobił to Chris. Na szczęście dom był duży. Salon znacznie większy od mieszkania Craiga, a sufit wysoki, więc z łatwością zmieściły się w nim dwa Diamentowe Smoki. Mniejsze niż Ogniste, ale równie groźne.
Smoczyca zaatakowała, a bestia Christiana odpowiedziała na atak. W powietrzu rozległ się dźwięk zderzających się ze sobą potężnych ciał. Kłapnęły zęby mogące rozszarpać jednym ruchem szczęki szeroką szyję przeciwnika.
– Cholera. – Spanikowany Daniel chciał pomóc swemu partnerowi.
– Spokojnie, Danielu, ta walka należy do Christiana. – Arion uspokoił jednego z partnerów Chrisa i zauważył, że w drzwiach na taras, stoi Craig z przerażonym Sebastianem.
Bestia Christiana zaatakowała ponownie, a smoczyca musiała odskoczyć. Nie wycofała się jednak na długo. Ryknęła i uniosła się w górę, a jej skrzydła sprawiły, że wokół powstał wiatr. Zmienni w ludzkiej postaci, cofnęli się jeszcze bardziej pod ściany, żeby nie zostać wciągniętym w wir walki. Smok zrobił to samo próbując skoczyć na nią i powalić ją potężnymi nogami. Jednak jego pazury tylko zadrapały smoczycę, co wywołało u niej jeszcze większą wściekłość. Zaatakowała ponownie. Kolejny atak sprawił, że Christian uderzył w ścianę, która pękła w kilku miejscach. Opadł na ziemię, a widząc, że przez ten atak jeden z jego partnerów przewrócił się, zaryczał groźnie. W jego oczach błysnęło coś złego, pierwotnego. Skoczył ku drugiemu Smokowi z taką szybkością, że zanim druga z bestii zorientowała się, co się dzieje, długie kły wbiły się w jej bark, rozrywając go. Opadła na podłogę. Smok Christiana przytrzymał ją łapami i opuścił łeb zamierzając złapać za jej szyję i skończyć z nią na zawsze. Wtedy rozległ się przerażony głos, który przebił się poprzez mur furii:
– Nie zabijaj!
Diamentowy Smok uniósł łeb. Przed nim stał ten sam chłopak, którego jego pan wczoraj poznał. Krewny pana. Sapnął i znów skierował się w stronę szyi skomlącej z bólu bestii.
– Nie! To, mimo wszystko, moja matka. Spotka ją kara. Nie zabijaj – prosił chłopak.
– Christianie, wróć do nas – zażądał twardo Daniel. Nie podniósł głosu, ale jego ton sprawił, że nikt nie mógł się sprzeciwić rozkazowi.
Bestia, po raz kolejny, sapnęła niezadowolona, jednak nie mogła sprzeciwić się temu mężczyźnie. Puściła smoczycę, zostawiając na jej ciele ślady pazurów, z których, podobnie jak z dużej rany, wypływała obficie krew. Smok cofnął się i po chwili, na jego miejscu, stał nagi Christian. Natychmiast na jego ramionach wylądowała koszula Martina, skrywając jego nagość.
Młody król wsunął ręce w za duże rękawy i owinął się szczelnie materiałem. Przypomniał sobie, że już coś podobnego miało miejsce, kilkanaście miesięcy temu, w gabinecie zdrajcy, Thomasa.
– Przeżyje? – zapytał, chociaż nie obchodziło go, co się stanie z kimś, kto zabijał swoich przeciwników, zabijał Smoki, po to tylko, żeby rządzić. Jednak, mimo wszystko, była jego podwładną.
– Musi wrócić do ludzkiej postaci – powiedział Craig – wtedy będę wiedział jak rozległe są rany.
– Mamo, zmień się – rozkazał Sebastian, a siła bestii kobiety była tak słaba, że nawet polecenie syna spowodowało, iż chwilę później, na jej miejscu leżało nagie ciało jego matki. Natychmiast sięgnął po podany mu koc i przykrył ją.
Craig zbadał ranną, krzywiąc się na obraz, który widział.
– Nie mamy czasu. Straci rękę, ale będzie żyła, jeśli zatamuję krwotok. Bez tego, nawet samoleczenie jej nie pomoże. Potrzebuję miejsca, w którym ją zoperuję, sprzętu i pomocy.
Z tłumu zmiennych wyszedł niski mężczyzna i pokłonił się swojemu królowi.
– Jestem lekarzem. Mogę pomóc. Mam swój gabinet w jej domu. – Na zdziwienie nieznajomego dodał: – Wolała, żebym zawsze tu był, by mieć na oku Sebastiana.
– Dobra, nie ma czasu. Przenieśmy ją do tego gabinetu i zabieramy się do pracy.
Christian przyglądał się całej operacji wyniesienia chorej, po czym rozkazał, żeby posprzątano salon. Sam poszedł się ubrać i wrócił dopiero, kiedy pomieszczenie w miarę wyglądał tak, jak go zastał.
– Wasza niby-królowa została odsunięta od władzy. Teraz ja jestem waszym królem, ale nie mam zamiaru rezygnować z mojego życia. Nie przeniosę się tutaj. – W pokoju rozległy się szepty pełne strachu i zaskoczenia. – Wiem, że władca powinien mieszkać ze swoimi podwładnymi. Mam inne wyjście. Ja będę daleko, lecz będę miał na wszystko oko. W dzisiejszych czasach, mamy do tego dużo możliwości. Tutaj zostawię kogoś, kto będzie moją prawą ręką, moimi oczami i uszami.
– Kto to taki? Kto ma w sobie pierwiastek władzy by cię tu zastąpić? – zapytała jedna z kobiet tuląca do piersi malutką dziewczynkę.
– Sebastian. – Oczy Christiana zatrzymały się na drugiej parze oczu, wyglądających jak jego, ale należących do innej osoby.
– Ja?
– Ty, masz w sobie moc. Jest jej mało i nie możesz rządzić sam, ale pomogę ci i zrobi to także Jason. – Odwrócił się w stronę mężczyzny.
– Dlaczego ja? – zapytał Jason, podchodząc bliżej. – Jestem zwykłym zmiennym.
– Tym zmiennym, który nie poddał się władzy złej królowej, czekając na prawdziwego władcę. Kimś, kto odda życie za dobrego pana. Myślę, że będziesz idealną prawą ręką Sebastiana. Tym bardziej, że… – zawiesił sugestywnie głos. – Usłyszałem dzisiaj jak kłócisz się z uzurpatorką. Powiedziałeś jej, że będziesz służył tylko dobremu władcy. Wtedy to, podjąłem decyzję co zrobić. Od dzisiaj – mówił tak głośno, żeby to dotarło do uszu wszystkich zgromadzonych – Sebastian oraz Jason są tutaj pierwsi i najważniejsi. Zostawiam was wszystkich, w najlepszych rękach i nie wątpię, że Sebastiana również. – Uśmiechnął się pod nosem, patrząc znacząco na Jasona. – Zostanę tu jeszcze dwa, trzy dni i załatwię wszystkie sprawy formalne. Co wy na to?
– Postawiłeś mnie przed faktem, na który nie mogę się nie zgodzić, bo mi zaufałeś, kuzynie.
– Zaufałem ci jak tylko cię zobaczyłem, Rudzielcu. Jason?
– Przyjmuję, to czym mnie obdarowałeś i będę z chęcią pomagał, tobie oraz Sebastianowi. – Pokłonił się klękając na jedno kolano.
– Cudownie. To tyle. A teraz wybaczcie, ale muszę zadzwonić do domu i dowiedzieć się jak tam moje dzieciaczki – powiedział na powrót stając się zwykłym Christianem.
Arion uzmysłowił sobie, że był świadkiem czegoś ważnego. Do tego, cały czas miał niejasne wrażenie, że Christowi nie chodziło tylko o to, że ci dwaj spiszą się doskonale na powierzonych im stanowiskach. Jako że Sebastian jeszcze musiał się uczyć, Jason przejmie na siebie większość obowiązków. Jednak dla wszystkich zaangażowanych w przebieg wypadków, nie ulegało wątpliwości, że Chris podjął najlepszą decyzję.
Ognisty Smok usłyszał rumor w holu i wyszedł zobaczyć, co się dzieje. Uśmiechnął się widząc swoją siostrę, przywiezioną przez matkę i Briana, wtulonych w siebie. Dla takiego widoku, warto było znieść wiele trudów. Wyruszył, aby ratować Ailis, a sam zyskał tak dużo. To mu przypomniało o operacji, którą przeprowadza jego partner. Miał nadzieję, że mimo wszystko, uratują sukę, bo dla niej śmierć nie byłaby karą. Najwięcej wycierpi za kratami murów, tak potężnych, że nic nie może się przez nie przebić.
– Braciszku…
Nim Arion się zorientował, wpadł w ramiona siostry i naprawdę uwierzył, że od teraz wszystko się ułoży.










Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum