The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 20 2024 09:06:26   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Gemini 4


- Jak ci nie pasuje to wysiadaj – warknęła Laila wstając. – Idę coś zjeść, idziecie, chłopaki?
- Bejbi, poinformuj naszych gości jak wygląda sytuacja – rzucił kapitan w powietrze, po czym wstał i wyszedł razem z Lailą i Małym zostawiając zszokowanego Marco samemu sobie. Kiedy mężczyzna się w końcu odblokował, poszedł do jedynej, jego zdaniem, przyjaznej mu osoby.
- Mimi! – wykrzyknął nie widząc nigdzie dziewczyny. – Musimy pogadać!
- Co jest? – Mężczyzna o mało nie dostał zawału gdy nagle jakiś centymetr od jego twarzy pojawiła się umorusana twarz Mimi. Odruchowo odskoczył przyjmując obronna postawę jakiej go nauczyli w Igorach.
Dziewczyna roześmiała się rozbawiona i wysunąwszy się z niewielkiego szybu w suficie zeskoczyła zgrabnie na podłogę.
- Więc? – zainteresowała się ściągając gogle z twarzy.
- Oni wszyscy powariowali. Weź im to wybij z głowy.
- Ale co? – zdziwiła się.
- Ten pomysł Małego. Przecież on chce zadrzeć z Igorami.
- No i?
- To samobójstwo! Ja nie nająłem się tu po to by stracić życie! Ja ich znam, rozgniotą go na miazgę zanim się obejrzy!
- Dramatyzujesz. – Machnęła lekceważąco ręką.
- Mimi! – wykrzyknął rozpaczliwie, na co dziewczyna westchnęła.
- Słuchaj, Marco, ty znasz tylko Igory, a ja znam możliwości Małego i tego statku i wiem, że będzie dobrze. Ale jeśli tak bardzo się pietrasz, to mogę ci dać trochę mieszanki. Zetnie cię i prześpisz wszystko. Ale wtedy ominie cię niezła zabawa.
- Nie pietram się! – Tym razem mężczyzna zirytował się.
- Więc nie ma problemu. – Mimi wyszczerzyła się i podskoczywszy złapała się otworu, z którego wcześniej się wyłoniła. Zgrabne podciągnięcie nóg i już znikała we wnętrzu otworu głową do dołu.
- Zanim pójdziesz, mógłbyś mi podać klucz? – dobiegło do Marco po minucie.
- Który?
- Ten taki wielki podwójny. Leży obok wirnika.
Marco rozejrzał się i zobaczył na podłodze, tuż obok niczym nie osłoniętego ogromnego wirnika dość spory klucz. Spróbował go podnieść, ale pod wpływem ciężaru wyśliznął mu się z ręki omal nie wyłamując palców. Syknął zirytowany i złapał go obiema rękami. Miał wrażenie jakby ważył co najmniej dziesięć kilo. Podszedł pod otwór i z niemałym trudem wyciągając go w górę powiedział:
- Proszę.
- Dzięki! – gwałtowne szarpnięcie omal nie wyrwało Marco rąk ze stawów. Nawet nie zauważył kiedy klucz zniknął.
Przez chwilę próbował zaglądać do otworu, ale zrezygnował jak jakiś metalowy opiłek wpadł mu do oka. Krzywiąc się, na wpół ślepy pobiegł do łazienki. Trochę mu to zajęło, ale w końcu wypłukał opiłek z oka.

***

Kapitan i Laila właśnie siedzieli w jadalni nad jedzeniem, gdy do pomieszczenia wszedł Areus.
- Chcecie coś do jedzenia? – zainteresował się Vartan.
- Nie, dziękuję, śniadanie mieliśmy dość obfite, powinno wystarczyć do obiadu. A i napojów mamy dość – odparł mężczyzna. – Chciałem porozmawiać.
- Poważne rozmowy najlepiej przeprowadza się przy kubku gorącej herbaty. Albo naparu z Ciernika. Jest dobry na uspokojenie – stwierdził Vartan widząc niespokojną twarz rozmówcy.
Areus usiadł przy stole.
- To może poproszę naparu.
Kapitan przez chwilę przygotowywał napój.
- Więc? – zagaił stawiając kubek przed Areusem.
- Wasz komputer pokładowy poinformował nas jak wygląda sytuacja.
- No i?
- Proszę, poddajcie się, nie ryzykujcie dla nas życia. Nie będziemy chcieli z powrotem pieniędzy które wzięliście, tylko…
- Zdurniałeś? – Laila zirytowała się. – Nie robimy tego dla pieniędzy!
Areus popatrzył na nią zdziwiony.
- No, może i dla pieniędzy… - kobieta zmitygowała się. – Ale nie jesteśmy jakimiś tchórzami, żeby tak po prostu poddawać się! – Sapnęła gniewnie i walnęła pięścią w stół.
- Laila, uspokój się. – Kapitan był nad wyraz spokojny.
- Wybacz, poniosło mnie trochę… - mruknęła kobieta. – Zirytował mnie tym posądzeniem, że robimy to tylko dla pieniędzy.
- Po prawdzie to wzięliśmy ich zlecenie tylko dla pieniędzy i dlatego, że to nam było akurat po drodze.
- Ale w końcu musieliście przez nas zmienić swoje plany – wybąkał Areus.
- Nie mieliśmy żadnych specjalnych planów po tym jak dostarczymy ładunek na księżyc CX26. Najprawdopodobniej byśmy wzięli od nich surowiec i dostarczyli gdzie trzeba, a tam kolejne zlecenie.
- No właśnie… - wybąkał mężczyzna.
- Ale zlecenia wszędzie się znajdą. – Vartan machnął lekceważąco ręką. – Poza tym wy też jesteście naszym zleceniem, więc musimy was odstawić. A że trochę się po drodze zmieniły plany, no to trudno. – Wzruszył ramionami.
- Ale możecie zginąć… - Areus próbował jeszcze protestować.
- Biorąc każde zlecenie możemy zginąć – odparł lekceważąco. – Nigdy nie wiadomo co nas spotka po drodze, czy nie zderzymy się z jakimś asteroidą, a może napadną nas piraci… Czy to znaczy, że mamy nic nie robić?
- Więc jednak nam pomożecie?
- No pewnie że pomożemy, inaczej Mimi by mnie chyba ukatrupiła – mruknął Vartan. – Ona tak uwielbia zakazane miłości…
Areus odetchnął z ulga.
- Dziękuję. Powiem Slavi, ucieszy się. Ona bardzo się przejmuje całą tą sytuacją.
Areus wyszedł z jadalni.
- Więc już nie ma odwrotu? – zapytała Laila
- A czy kiedykolwiek mieliśmy możliwość wycofania się? Reputacje łatwo stracić i bardzo trudno odzyskać – odparł Vartan sentencjonalnie.
- Fakt – mruknęła Laila. Zapadła cisza, jakby każde z nich nad czymś dumało. Jednak nie trwało to długo.
- Spotkanie z krążownikiem „Galaxan” nastąpi za dziesięć minut – oznajmiła Bejbi.
Kapitan z Lalą poderwali się i ruszyli biegiem w stronę mostka.
- Bejbi! – Vartan wydawał dyspozycje w biegu. – Uprzedź naszych gości, że może trząść i zwołaj wszystkich na stanowiska! I podaj wynik swoich poszukiwań.
- Bardzo mi przykro kapitanie, ale jeszcze nie skończyłam, zostało dwadzieścia sześć…
- Przerwij poszukiwania i przeanalizuj to, co zdążyłaś zebrać.
- Nie mogę, posiadam jedynie niepotwierdzone informacje, w ludzkim języku zwane spekulacjami. Wyniki wyciągnięte z analizy takich danych zawierają 90% próg błędu, co jest nie do przyjęcia. Jedynie…
- Wiem, Bejbi, wiem – kapitan brutalnie przerwał wywody komputera. – Przeanalizuj te spekulacje i przerwij poszukiwania.
- Z analizy dotychczas zebranych danych wynika iż na Gharvadzie ma odbyć się ściśle tajne spotkanie reprezentantów galaktyk mające na celu zdecydować o przyłączeniu do federacji galaktyki Onion.
- O kurwa – wyrwało się kapitanowi tuż przed pojawieniem się na mostku. – Słyszałeś, Mały? – spytał chłopaka, który już siedział na swoim miejscu za sterami.
- Słyszałem.
- Trochę to komplikuje twoje plany.
- Niekoniecznie.
W tym. momencie na mostku pojawił się Marco. Usiadł na swoim miejscu i zaczął klikać po panelu.
- Jeden tetron do spotkania z Galaxanem – powiedział po chwili.
- Mały, przejmuj dowodzenie – powiedział kapitan.
- Mimi – rzucił Mały w powietrze.
- Jestem – odparł głośnik.
- Dawaj mieszankę. Jak ci dam znać włączysz kameleona.
- Super! – W głosie dziewczyny można było wyraźnie wyczuć podniecenie.
- Co to jest kameleon? – zainteresowała się Laila.
- Mnie nie pytaj – mruknął Marco, kiedy wzrok kobiety zetknął się z jego. – Ja tu jestem najmniej poinformowany.
- Pewnie Mały z Mimi coś wymyślili jak zdychaliśmy od tego górniczego bimbru – stwierdził kapitan.
- I ty im tak po prostu na to pozwalasz? – zdumiał się Marco. – A jak nas zabiją?
Niestety nie uzyskał odpowiedzi, bowiem odezwała się Bejbi.
- Krążownik Galaxan w zasięgu strzału.
- Przypiąć się! – wykrzyknął Mały. Kliknął niewielki przycisk i z pulpitu wysunął się wolant.
Sekundę potem Bejbi ponownie się odezwała:
- Wiązka protonowa. Uszkodzeń brak.
- O? – zdziwił się kapitan. – Wzmocniliście z Mimi osłony?
- Aha – mruknął tylko chłopak skupiony na ekranie przed sobą. – Bejbi, przelicz drogę hamowania krążownika przy obecnej prędkości oraz naszą odległość od najbliższego Igora.
- Droga hamowania 300 eonów, odległość 2000 eonów.
- Odliczaj odległość do momentu kolizji naszej z Igorem.
Komputer posłusznie odliczał, od czasu do czasu informując o kolejnej wiązce protonowej wypuszczonej w ich kierunku. W końcu wszyscy usłyszeli komunikat na który Mały tak czekał.
- Kolizja za 300 eonów. Czas do kolizji 10 sekund.
- Włączam tryb kamikaze – rzucił Mały.
- Tylko nie to – wyszeptała pobladłymi wargami Laila i zamknąwszy mocno oczy chwyciła za podłokietniki zaciskając palce aż do białości.
- Mimi, kameleon! – krzyknął Mały.
- Się robi!
W tym momencie twarz Małego stężała, a oczy zaszły mgłą, jakby wpadł w jakiś trans. Marco ze zdziwieniem stwierdził, że nawet kapitan zaciska nerwowo ręce na poręczach fotela. Zrozumiał wszystko gdy ogromna siła nie tylko wgniotła go w fotel, ale także wywróciła do góry nogami. Jego zmysł równowagi oszalał, chybnięcie w jedną stronę, w drugą, góra, dół... Nie mógł zrozumieć dlaczego, przecież każdy statek, nawet najbardziej przestarzały złom, w podstawowym wyposażeniu ma urządzenia odpowiadające za zachowanie grawitacji. Żołądek podchodzi mu do gardła, że z trudem się powstrzymuje przed zwróceniem jego zawartości. Drugi raz się nie zbłaźni. Zacisnął szczęki i przełykał ślinę raz po raz głęboko oddychając. A świat wokół wirował coraz bardziej, nie ułatwiając mu sprawy. Do tego wszystkiego dołączał głos Mimi przez cały czas śmiejącej się i wołającej:
- Gazu, Mały, gazu!
Nie był już pewny czy to nie jakieś omamy słuchowe, niestety mózg zbyt zajęty próbą ogarnięcia dostarczanych zbyt szybko sprzecznych informacji odmawiał jakiejkolwiek współpracy. Miał wrażenie, że jeszcze chwila i odpłynie całkiem, gdy nagle wszystko stanęło. I żołądek postawił na swoim, wywalając całą zawartość na podłogę. Jedynym pocieszeniem dla niego był fakt, że Laila i kapitan też zostawili pamiątkę na podłodze.
- Kurwa – jęknęła Laila, blada niczym śmierć. – Nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
- Co to było? – Wycharczał Marco wciąż jeszcze odczuwając skutki dezorientacji mózgu i błędnika.
- Jedna z ulubionych zabaw Małego – warknęła kobieta oddychając głęboko. – Włącza superprzyspieszenie i lawiruje między przeszkodami. Niestety musi przy tym wyłączyć grawitację w statku. Cholera, mam nadzieję, że nasi goście nie ponieśli większego uszczerbku na zdrowiu. Pojdę to sprawdzić. – Podniosła się i z trudem utrzymując równowagę ruszyła do wyjścia.
- Bejbi, odległość od krążownika Galaxan – rzucił Mały w powietrze, zupełnie ignorując stan współpasażerów.
- Brak danych – odpowiedział komputer.
- Namierz najbliższy krążownik klasy M.
- W zasięgu moich sensorów nie ma żadnego krążownika klasy M.
- Czyżby… - zainteresował się kapitan patrząc z napięciem na Małego.
- Bejbi, przeanalizuj wszystkie wydarzenia od momentu przyspieszenia w zasięgu stu eonów od naszej pozycji. – Mały zupełnie nie zwracał uwagi na kapitana.
- Przyspieszenie punkt zero. Trzysta eonów, dziesięć sekund od punktu zero kumulacja ogromnej ilości energi. Trzysta pięć eonów, dziesięć i jedna…
- Dokładne dane tej kumulacji energii – Mały przerwał wywody komputera.
- Z wcześniejszych danych oraz analizy szczątków wynika iż energia ta powstała w wyniku zderzenie dwóch obiektów z których jeden nosił sygnaturę krążownika klasy M, a drugi galeona 2630.
- Ja pierdolę – wyszeptał Marco – ci dranie zderzyli się z jednym z Igorów?
Mały nie odpowiedział, tylko dalej przepytywał pokładowy komputer.
- Bejbi, analiza ruchów najbliższych jednostek galeon 2630 i ich reakcja na naszą pozycję.
- Z moich danych wynika iż po tej kumulacji energii dotychczasowe pozycje wszystkich galeonów w pobliżu zmieniły się w formację gotowości bojowej. Jednakże nie jest to reakcja na naszą obecność, tylko na zderzenie do którego doszło między geleonem 2630 a krążownikiem klasy M.
- Jesteś pewna?
- Oczywiście. Koncentracja jednostek galeon 2630 jest większa w rejonie eksplozji, natomiast my znajdujemy się w pasie wolnym od jakichkolwiek statków, blisko planety.
- Czyli udało nam się prześliznąć. - Mały wyszczerzył się do kapitana.
- To świetnie. A teraz, z łaski swojej, powiedz mi jakim cudem?
- Zwyczajnie. - Chłopak wzruszył ramionami. – Mimi włączyła mieszankę i prześlizgnąłem się między Igorami.
- A dlaczego nas zignorowali?
- Mimi w końcu udało się uruchomić maskowanie. Na księżycu CX26 dołożyła ostatnią część oprzyrządowania i wgrała oprogramowanie dzięki czemu staliśmy się niewidzialni dla wszelkiego rodzaju sensorów i radarów, nawet ludzkiego oka. Dosłownie jesteśmy przeźroczyści. – Wyszczerzył się wyraźnie zadowolony. - Jeszcze tylko trzeba było się prześlizgnąć między nimi i możemy lądować na Gharvadzie.
- To świetnie, jednak następnym razem wolałbym żebyś mnie uprzedził. Jak byś zapomniał, to jestem tu kapitanem. – Vartan groźnie zmarszczył brwi.
- A niby kiedy miałem to zrobić? Jak spałeś narąbany? – zapytał kpiąco Mały. – Potem już czasu nie było. Wcześniej też nie było sensu, bo nie było pewne czy Mimi się uda coś z tym maskowaniem zrobić. Ona ma od cholery porozpoczynanej roboty.
Kapitan nic nie powiedział, tylko skrzywił się, chłopak miał rację.
- Za karę sprzątasz cały syf na mostku – mruknął, po czym wstał i wyszedł z pomieszczenia. O dziwo, Mały nie sprzeciwiał się.

***

Vartan przeszedł do kabiny zajmowanej przez pasażerów. Siedziała z nimi Laila.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
Widać było, że kobieta nie czuje się jeszcze dobrze, natomiast jej towarzysz mimo bladości na twarzy próbował trzymać fason.
- Jest dobrze. Jednak jeśli to jest według was „trzęsienie”, to jak wygląda koniec świata?
Vartan zagryzł wargi by nie parsknąć śmiechem.
- Przepraszam. Zwykle nie miewamy pasażerów, a załoga jest przyzwyczajona do takich warunków. Niestety nie było innej możliwości, żeby zapewnić wam bezpieczny transport do miejsca docelowego. Wprawdzie było trochę brutalnie, ale psy waszych rodzin nie będą już was ścigać. Przynajmniej zanim nie dolecimy do strefy Zulus.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zaniepokoiła się kobieta.
- No cóż… nie będę wchodził w szczegóły, bo to dla was zbędne informacje. Jednak faktem jest, że po wysłanym w pościg za wami krążowniku została tylko kupka pogiętej blachy.
- Nie mów, że… - kobieta przerażona aż zakryła usta ręką by nie krzyknąć.
- Nie, to nie my ich zabiliśmy. Po prostu przecenili swoje możliwości i tak się skupili na pogoni za nami że doszło do zderzenia z innym statkiem. Nie sądzę żeby wcześniej zdążyli nadać jakaś informację do przełożonych, więc powinniście być bezpieczni. Myślę, że nawet możecie tutaj wyjść ze statku, jak byście chcieli coś kupić.
- Jesteś pewny? – kobieta spojrzała na kapitana z nadzieją w oczach.
- Oczywiście. Nie powinniście mieć żadnych problemów. Pomijając oczywiście te zwykłe, jak próba poderwania, czy okradzenia. Ale takie coś może was spotkać na każdej planecie. – Machnął lekceważąco ręką.
- Ja bym chętnie wyszła – powiedziała nieśmiało kobieta. – Przez mój dar nie miałam możliwości nigdzie wyjść. Nawet nie wiem jak to jest przechadzać się ulicami bez obstawy.
- Nie widzę problemu – odparł Vartan. – Laila, masz jakieś plany? Może mogłabyś im towarzyszyć?
- Nie mam specjalnie planów. – Laila wzruszyła ramionami. – Mogę się przejść. Może coś sobie kupię.
- Świetnie. – Vartan wyraźnie się ucieszył. – W takim razie kup przy okazji ciągutki dla Mimi i czekoladę dla Małego.
- A ty coś potrzebujesz?
- Nie, dzięki. Mały da znać jak już będzie można wyjść – dodał i wyszedł. Postanowił się trochę przespać. Takie chwile lenistwa jak ta miewał bardzo rzadko.

***

Pół godziny później, przy wciąż włączonym maskowaniu Mały wylądował uważając by przy okazji nie zahaczyć o inny statek. Podkołował w ustronne miejsce w jednym z hangarów i upewniwszy się przy pomocy Bejbi, że nie ma nikogo w pobliżu, wyłączył maskowanie.
- Kapitanie – Włączył komunikator – wylądowaliśmy. Możemy iść na zakupy.
- Świetnie. – głos Vartana był lekko zaspany. – Nie wiem jak chłopaki, ale Laila idzie z naszymi pasażerami na miasto. Mimi zdaje się musi kupić składniki do mieszanki. A ty?
- Ja popilnuję statku. Wprawdzie ufam Bejbi w kwestii zabezpieczeń, ale mamy zbyt dużo cennego ładunku, więc wolę mieć na niego oko. Chłopaki pewnie też będą chcieli sobie coś kupić, chociaż znając Bzyka, to będzie szukał jakiejś dupy do wyrwania.
Kapitan tylko jęknął.
- Dobra, powiedz wszystkim, że mają cały dzień wolny. Zobaczymy jutro jak będzie wyglądać sytuacja z Igorami i zdecydujemy czy zostajemy czy zmywamy się. Ja nadrobię zaległości w spaniu. I uprzedź, że jak mnie ktoś obudzi, bo nafikał za bardzo i są problemy, to nogi z dupy powyrywam.
Mały zaśmiał się cicho i zakończył połączenie.
- Bejbi, słyszałaś co powiedział kapitan.
- Słyszałam.
- Więc przekaż wszystkim.
- Zrozumiałam.
Kilkanaście minut potem wszyscy, łącznie z pasażerami, schodzili po trapie.
- Jesteś pewien? – zapytała Laila z dziwną troską w głosie.
- Idź, idź – odparł Mały. – I baw się dobrze.
- Kupie ci lizaka, jak będziesz grzeczny – mruknęła całując chłopaka w czoło, na co ten uśmiechnął się rozbawiony.
Kiedy wszyscy już wyszli, zamknął trap i poszedł do kapitańskiej kabiny. Wszedł bez pukania.
- A ty znowu odkryty – westchnął widząc przyjaciela leżącego na łóżku. Z niemałym trudem wyciągnął spod niego koc i przykrył go.
- Kocham cię, Mały – wyszeptał Vartan przez sen, a pojedyncza łza pojawiła się pod powieką.
- Ja ciebie też – odparł z dziwną czułością chłopak. Pocałował przyjaciela delikatnie w czoło i starł spadającą łzę Wyszedł po cichu.
Przeszedł do jadalni i zaparzył sobie czekoladę. Kiedy napój był już gotowy, usiadł na podłodze opierając się o szafkę, z kubkiem zamkniętym w dłoniach. Ignorując gorąc naczynia zamknął oczy, a jego myśli pobiegły w bliżej nieokreślonym kierunku.
Kilka godzin później, kiedy noc powoli otulała cała planetę, wszyscy wrócili na statek. Każdy z nich coś ze sobą niósł, a Mimi nawet ciągnęła transporter wyładowany towarami jej tylko znanego przeznaczenia.
- Udany dzień? – zainteresował się Mały, który zszedł po trapie.
- I to jeszcze jak – wyszczerzyła się Mimi. – Kasjan pomógł mi kupić więcej towaru niż się spodziewałam. Będę mogła zrobić mieszanki, że hoho!
- To świetnie. – Mały uśmiechnął się z czułością widząc szczęśliwą minę siostry.
Marco widząc ten uśmiech poczuł dziwne ukłucie w okolicy serca. Ba-dum! Nie wiedzieć czemu poczuł zazdrość. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że te dzieciaki są rodzeństwem, więc to naturalne, że odnoszą się do siebie inaczej niż do innych, jednakże mimo to poczuł zazdrość. Też chciałby kiedyś zobaczyć taki ciepły uśmiech przeznaczony tylko dla niego. Ba-dum! Potrząsnął głową, jakby chciał odgonić jakaś natrętną myśl i szybko wszedł do wnętrza statku, chcąc wyrzucić z pamięci obraz uśmiechniętej twarzy Małego.
- Kapitan już wrócił? – zainteresowała się Laila.
- Jest w jadalni, szykuje kolacje dla wszystkich.
- Świetnie! – Bzyk wyraźnie ucieszył się. – Jestem głodny jak cholera. Ceny tutejszego żarcia powalają.
- A co ty byś chciał? – zakpił Kasjan. – Przecież oni żyją tylko i wyłącznie z handlu.
Bzyk nic nie odpowiedział, tylko westchnął.
Kiedy już zakupione towary leżał gdzie powinni, wszyscy, łącznie z pasażerami, siedzieli w jadalni nad talerzami z kolacją.
- Po waszych minach wnioskuję, że dzień był wyjątkowo udany – zagaił kapitan.
- O tak – odezwała się mykenka, na policzkach której można było zobaczyć rumieńce.
- Slavi po raz pierwszy widziała tyle rzeczy na raz – dodał Areus. On także uśmiechał się zadowolony.
- A ty? – kapitan spojrzał groźnie na Bzyka.
- No, znalazłem jakiś burdel i nawet mieli tam całkiem ładne babki, więc nie narzekam.
– Chociaż raz nam nie nabruździłeś – mruknął Vartan.
- No wiesz… za kogo ty mnie masz – Bzyk udał wyraźnie oburzonego.
Wszyscy roześmieli się rozbawieni.
- Z informacji zdobytych przez Bejbi wynika iż rano będziemy mogli ruszyć dalej – powiedzał Vartan.
- Znowu nas czeka to straszne… - zaczęła Salvi.
- Nie. Tym razem legalnie i spokojnie. Ilość Igorów znacząco się zmniejszyła. Podejrzewam, że zniknęła już przyczyna dla której tu byli i zostali jedynie dla zachowania porządku. Bejbi przewiduje, że nad ranem powinno ich nie być już wcale. Będziemy więc mogli odtransportować was do strefy Zulus – zwrócił się do zakochanych.
- To konieczne? Nie możemy zostać tutaj? – zapytała Salvi. – Mówiłeś, że ci, co nas gonili nie żyją. Nie ma więc potrzeby uciekać tak daleko. Tutaj też jest przyjemnie.
- Niestety, ale nie ma innej możliwości. Nie znam waszych rodzin, ale gdybym był na ich miejscu, to chciałbym mieć pewność, że faktycznie nie żyjecie. Jeśli stać ich było na tak znaczną rozbudowę krążownika, to będą w stanie do skutku wysyłać inne jednostki na poszukiwania. Aż w końcu was znajdą. Chyba nie chcecie żyć w ciągłym strachu? - Salvi przecząco pokręciła głową. – Dlatego też dowieziemy was do strefy Zulus. Jej mieszkańcy nie powinni robić problemów, są bardzo przyjaźnie nastawieni jeśli odnosić się do nich pokojowo. W przypadku zbrojnych działań odpowiadają też zbrojnie, więc jest sto procent szansy, że nawet jeśli wasi rodzice was znajdą, to nie zostaną wpuszczeni do strefy Zulus. Tam będziecie mogli żyć w spokoju.
- Dziękuję. - Salvi uśmiechnęła się przez łzy.
Następnego dnia rano, zgodnie z przewidywaniami kapitana mogli spokojnie opuścić Gharvad. Do strefy Zulus dotarli po dwóch dniach. Przez całą drogę nie napotkali żadnych przeszkód.
- Przy obecnej prędkości, za pół godziny dojdzie do zderzenia z barierą ochronną Galaktyki Zulus – odezwała się w pewnym momencie Bejbi.
- Świetnie – stwierdził kapitan, po czym zastopował silniki i zaczął wywoływać najbliższą planetę. – Kartan, tu barkas Gemini. Prosimy o zezwolenie na wejście.
Chwilę trwało zanim w głośniku można było usłyszeć kobiecy głos:
- Jaki jest cel waszego przybycia?
- Mamy trochę towarów, które chcielibyśmy u was sprzedać i zakupić wasze ozdoby. Dodatkowo mamy parę młodych ludzi, którzy chcieliby skorzystać z waszej gościnności i osiedlić się na jednej z waszych planet.
Chwilę trwała cisza aż w końcu ten sam kobiecy głos odezwał się ponownie:
- Gemini, macie zezwolenie na przekroczenie bariery. Za dziesięć minut dołączą do was dwa skoczki eskortujące, które przeprowadzą was przez barierę.
- Zrozumiałem. I dziękuję – powiedział kapitan po czym zakończył połączenie.
Odetchnął z uglą.
- Bałem się, że się nie zgodzą – powiedział do Małego. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się ciepło.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum