The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 16 2024 11:44:33   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Americana 23



Rozdział 23: Szybko zerwany plaster

Jego wzrok zatrzymał się na wysokim chłopaku stojącym w przedpokoju, również posyłającym mu zdziwione, a nawet nieco nieprzyjazne spojrzenia. Aleks aż zmarszczył brwi, miał ochotę podejść do niego, przyłożyć kilka razy w twarz, a następnie wyrzucić za drzwi, żeby móc się w spokoju zająć Jankiem. Nic takiego jednak nie zrobił, tylko stał, zastanawiając się, czemu, cholera jasna, miał takiego pecha.
- Nie myślałem, że przyjdziesz tak szybko - powiedział Jasiek, a Aleks niemal od razu wyłapał nerwowy ton w jego głosie. Aż zerknął na swojego wciąż niedoszłego kochanka z niezrozumieniem, a gdy dostrzegł, że ten w pośpiechu ubrał koszulkę tył na przód, uśmiechnął się szeroko, nie potrafiąc tego opanować. Miał nadzieję, że ten fakt nie umknie również uwadze Bartka. Właściwie, to gdyby mógł, sam nakierowałby białowłosego kretyna na ten drobny, ale jakże wiele mówiący szczegół.
- No, miałem być wieczorem, ale stwierdziłem, że wpadnę wcześniej - mruknął, a jego piwne spojrzenie zatrzymało się na Aleksie. - Jesteście razem w zespole? - zapytał domyślnie, na co Białecki aż miał ochotę przewrócić oczami. Gdybyś nie przylazł, to bylibyśmy razem też w łóżku, aż cisnęło mu się na usta, czego tylko cudem nie wypowiedział.
- Mhm - odmruknął Jasiek i zerknął na Białeckiego krótko. Aleks na dłużej zatrzymał swój wzrok na twarzy osiemnastolatka i, cholera, nie mogło mu się wydawać! Janek się zaczerwienił! Zadowolony Aleksander aż nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, wyprostował się nawet dumnie, czując, że teraz, w starciu z tym całym Bartkiem, ma ogromną przewagę. - To... - zaczął Jaś i chrząknął, zapewne nie wiedząc, jak wybrnąć z tej niezbyt ciekawej sytuacji. A Aleks z chęcią by mu pomógł, w końcu wystarczyło tylko powiedzieć tej szopie farbowanych włosów, że właśnie jego chłopak prawie go zdradził. Gdyby nie przyszedł i nie zakłócał im spokoju, z całą pewnością by się nie powstrzymali.
- Bartek - odezwał się farbowany, wyciągając do Aleksa swoją dłoń. Białecki spojrzał na nią, jakby była czymś niesamowicie obrzydliwym, a po chwili, z pełnym arogancji ociąganiem się, uścisnął ją najmocniej jak umiał, patrząc jednocześnie chłopakowi w oczy. Czuł się trochę tak, jakby zaraz miał o Jaśka walczyć i tym na pozór zwyczajnym gestem przywitania się, miał pokazać Bartkowi, że tak łatwo Janka nie odda.
- Aleksander - odparł, uznając, że ?Aleks? nie zabrzmi odpowiednio poważnie. Przedstawienie się więc pełnym imieniem stwarzało dystans pomiędzy nimi. I dobrze, pomyślał, a gdy odsunął się od farbowanego, coś aż go korciło, by tak raz a porządnie mu przyłożyć. Mimo że Aleks przecież nigdy nie garnął się do bójek. Co z tego, że Bartek był od niego o jakieś piętnaście centymetrów wyższy i żeby na niego patrzeć, musiał zadzierać głowę? I że pewnie gdyby faktycznie do czegoś między nimi doszło, to farbowany miałby większe szanse na wygraną? Cholera, wysocy nie powinni istnieć, pomyślał, krzywiąc się.
- Długo się znacie? - zagadnął Bartek, niby obojętnie, opierając się nonszalancko o ścianę i wsuwając ręce w kieszenie swojej rozpiętej kurtki. Był przystojny, tego Aleks odmówić mu nie mógł, ale za to w jego ruchach było coś, co aż krzyczało ?pedał!?. Ten chłopak kompletnie mu nie pasował do Jaśka.
- Niezbyt - odpowiedział Aleks, nie dopuszczając nawet Janka do głosu. - Ale za to dość - na usta cisnęło mu się intensywnie - dużo czasu ze sobą spędzamy - zakończył, przeklinając w myślach całe to ich wesołe spotkanie. - Teraz też nam tak jakby trochę przerwałeś - dodał, nie kryjąc już swojej wrogości do niego. Nie trawił gościa i nie miał zamiaru udawać, że jest inaczej.
- W czym niby? - zapytał Bartek, marszcząc brwi i posyłając Jankowi nierozumiejące spojrzenie. - Mówiłem ci przecież, że dzisiaj wpadnę - dodał z wyrzutem, zwracając się już bezpośrednio do Schneidera.
- Miałeś być wieczorem - przypomniał ponownie Jaś, po którym od razu było widać, że nie czuł się zbytnio komfortowo w sytuacji, w jakiej się znaleźli. W końcu stał przed swoim aktualnym chłopakiem i przed swoim jeszcze-nie-kochankiem, a w takim wypadku nikt chyba nie czułby się swobodnie. Jeszcze na dodatek wiedział, czego może spodziewać się zarówno po Bartku, jak i Aleksie, a z pewnością nie składało się to na same pokrzepiające wizje. Obaj mieli tak samo cięty język i byli równie nieobliczalni. Tylko czekać, aż zaraz coś się stanie.
- Skoro nie ogarniasz zegarka i pór dnia, to może warto się wreszcie nauczyć- Bardzo przydatne umiejętności - wtrącił Aleks, nie mogąc się powstrzymać. Aż go skręcało, żeby jakoś dogadać tej białej łepetynie.
Bartek w odpowiedzi zmarszczył swoje grube brwi i spiorunował Białeckiego wzrokiem.
- Jedna z pierwszych zasad dobrego wychowania zaleca, by nie odzywać się niepytanym. Może warto się wreszcie nauczyć? - zakończył jego słowami z kpiącym uśmieszkiem, a Aleks momentalnie nabrał ochoty, by go zmazać. Najlepiej podeszwą swojego glana, stojącego zresztą całkiem niedaleko. Wystarczyłoby tylko, żeby się po niego schylił.
- To nie ja pcham się tam, gdzie mnie nie chcą - zawarczał Białecki, będąc już naprawdę u kresu swojego opanowania. Toć ten debil aż się prosił, żeby oklepać mu twarz!
- Serio? Ja widzę to inaczej - odparował Bartek, w którym najwidoczniej już też się gotowało. Jaś, który do tej pory pozostawał cichym obserwatorem, doszedł do wniosku, że musi zainterweniować. Robiło się naprawdę coraz gorzej, chociaż mimo wszystko wątpił, żeby doszło do jakichś rękoczynów. Bartek i Aleks przypominali mu prędzej szczekające i zaczepiające się chihuahuy, niż stanowiących faktyczne zagrożenie mężczyzn.
- Ej, ej - sapnął, przerywając ich wymianę zdań. - Spokój, przecież nic się nie stało - mruknął, wymuszając uśmiech. - Aleks, może dokończymy później? - zapytał, a Białecki poczuł się tak, jakby Janek właśnie walnął go w twarz. Spojrzał na chłopaka z niezrozumieniem. Wyrzucał go? Przecież to ten pajac prosił się o wywalenie go za drzwi, nie on!
Schneider widząc jego wyraz twarzy, poczuł mocny uścisk w gardle. Naprawdę znalazł się pomiędzy młotem a kowadłem; miał wrażenie, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia.
- Muszę porozmawiać z Bartkiem - powiedział, chcąc mu jakoś to wszystko wytłumaczyć i zarazem załagodzić sprawę. - Odezwę się do ciebie później, dobra? - zapytał, ignorując niechętne spojrzenie, jakie posłał mu Bartek.
- Jasne - prychnął Aleks, bo co innego miał zrobić, skoro Jaś tak postanowił rozwiązać tę sprawę? Bez słowa sięgnął po buty, nawet nie ukrywając swojej złości. Kilka razy jeszcze spiorunował Bartka spojrzeniem, tak na wszelki wypadek, żeby się farbowany za bardzo nie nastroszył.
- Chyba, że chcesz, żeby cię gdzieś podrzucić? - zaproponował Janek, a Aleks od razu zerknął na niego zainteresowany. W końcu, jeżeli mógłby chociaż na chwilę odciągnąć Jaśka od Bartka, zrobiłby to bez namysłu.
- Kurwa, Janek, tłukłem się przez pół miasta - wtrącił Farbowany, na co Białecki momentalnie się wyprostował, nawet nie dokańczając wiązania jednego z butów.
- Już ci mówiłem, znajomość godzin to praktyczna umiejętność - zawarczał do niego. - Nie moja wina, że masz problemy z rzeczami, których uczyli w podstawówce. - Niczym pełnoprawna chihuahua pokąsał go jeszcze po łapach, tak na sam koniec, żeby przypadkiem Bartek nie pomyślał, że to on wygrał ich batalię. A Jaś zauważając, że sytuacja znów staje się niezbyt przyjemna, po raz kolejny postanowił zainterweniować.
- Dobra, już - sapnął i przeczesał nerwowo włosy. - To kiedy indziej, okej? - zapytał i spojrzał na Aleksa, zagryzając nieco nerwowo wargę. Gdyby Białecki nie kipiał ze złości, pewnie uznałby, że Jaś w tamtym momencie wyglądał całkiem słodko. Niestety, bardziej niż na Janku i jego uroku, skupił się na tym, że właśnie został chamsko (no, może nie aż tak chamsko, trzeźwa zdolność postrzegania sytuacji została u Aleksa zachwiana) olany.
- Jasne - prychnął Białecki i przewrócił oczami, po czym sięgnął po swoją kurtkę. - Zrobisz, jak chcesz - dodał wyraźnie niezadowolony. Przechodząc obok Bartka, posłał mu pełne nienawiści spojrzenie, po czym przekroczył próg. Nim jednak drzwi się za nim zamknęły, usłyszał jedno krótkie, ale jakże pokrzepiające zdanie:
- Dlaczego masz odwrotnie koszulkę?

***

Niektóre rzeczy w życiu warto załatwić jak najszybciej, za jednym zamachem, bez zbytniego oglądania się i rozmyślania nad tym, po co i dlaczego się to właśnie robi. W innym wypadku te rzeczy później ciągną się i swoim istnieniem psują ci humor. To tak, jak z odrywaniem plastra; warto zacisnąć zęby i zerwać go jednym, błyskawicznym ruchem, żeby później mieć już spokój. Podobnie dla Aleksa wyglądało spotkanie z mamą, z którą, chciał czy nie, musiał porozmawiać. Jego rodzicielka była właśnie takim plastrem. Już od ostatniej rozmowy z Krzysztofem za Aleksem chodziła niezbyt przyjemna wizja ponownego pojawienia się w dawnym domu i spojrzenia matce w oczy. Na samą myśl o tym robiło mu się niedobrze, ale korzystając ze swojego już i tak niezbyt wesołego nastroju, którego fundatorem był farbowany i Jasiek, doszedł do wniosku, że co mu szkodzi. Załatwi to szybko, oderwie ten pieprzony plaster, przez chwilę poszczypie, ale nie potrwa to zbyt długo. Ta rozmowa też przecież nie miała ciągnąć się godzinami, chciał tylko poinformować matkę o planach odebrania Piotrka i poprosić, żeby w nic się nie wtrącała. Niby nie brzmiało tak źle, ale na samą myśl o tym proszeniu Aleksowi robiło się niedobrze. Nienawidził tego robić, obojętnie kto miał stać przed nim, nie cierpiał się poniżać. W końcu Białecki miał w sobie więcej dumy niż pieniędzy w portfelu, a teraz miał jeszcze prosić tę starą pijaczkę o to, żeby łaskawie już więcej się nie upokarzała i zrobiła wreszcie coś dobrego dla swojego dziecka.
Kiedy więc stanął przed matką, która ze łzami w oczach wpuściła go do mieszkania, był nastawiony na to, żeby się nie ociągać. Krótka piłka, powie, poprosi, wyjdzie. Nic strasznego, pocieszał się w myślach, idąc do kuchni, która (a to niespodzianka!) wciąż wyglądała tak obskurnie, że aż obrzydzeniem napawało go samo stanie w niej. Stare, miejscami zapleśniałe blaty, odpadający od ścian tynk, pobite kafle podłogowe, powyrywane szafki w drzwiach... Mimo to jedno mamie przyznać musiał, wszystko to, co dała radę posprzątać, czyli kurze, brudne naczynia w zlewie czy tłuszcz z kuchenki, było czyste. Jednak naprawdę spory grzyb przy oknie i w kilku innych miejscach wcale nie poprawiał wizerunku pomieszczenia. A unoszący się w całym mieszkaniu zapach stęchlizny, który zresztą wżarł się nawet w ubrania Piotrka, także nie był zbyt przyjemny. Ani zdrowy dla dopiero co rozwijającego się, ośmioletniego organizmu.
- Dobrze ci w życiu? - zapytała mama, wskazując mu krzesło. Usiadł i nie pozwolił, by powoli budzące się w nim wyrazy współczucia do tej kobiety wzięły nad nim górę.
- Dobrze - odpowiedział machinalnie, patrząc jak jego mama przyciąga bliżej taboret i siada na nim. - Ale nie przyszedłem, żeby rozmawiać o mnie - dodał i pochylił się do niej. Patrząc jej w oczy, zapytał:
- Kochasz Piotrka?
Jej rzadkie, ciemne brwi zbiegły się, przez co na czole powstało jeszcze więcej bruzd. Nie miała pojęcia, do czego jej syn zmierza i co takiego planuje.
- Kocham - odparła od razu, na co on z całych sił postarał się nie skrzywić.
- Wiesz, że on nie ma dobrych warunków? - zapytał, na co kobieta zmieszała się. Rozejrzała się dookoła, przełknęła ślinę, a jej oczy na moment jakby się zaszkliły. Kiwnęła głową, a Aleks odetchnął ciężko. Nie była do końca trzeźwa, ona prawie nigdy nie była trzeźwa, ale przynajmniej złapał ją w takim stanie, że była najbardziej podatna na sugestie. - Uczy się fatalnie, nie macie pieniędzy, żeby jadł codziennie ciepłe posiłki, a ojciec to pieprzony psychopata - warknął i mimo że chciał, nie potrafił powstrzymać swoich emocji. Cały aż się napiął, gdy wspominał o mężczyźnie, który go spłodził. - Jak byłem mały, traktował mnie jak worek treningowy. Piotr nie ma lepiej, ty zresztą też - prychnął, ruchem głowy wskazując na jej szyję, na której widniały pociemniałe ślady. Kobieta momentalnie do niej sięgnęła i spróbowała naciągnąć bluzkę, by nic nie było widać.
- Tata... on jest trochę...
- Nie ?trochę? - przerwał jej. - On nadaje się do leczenia. Ty też masz problemy, mamo - dodał już łagodniej i popatrzył na nią uważnie. - Chcę pomóc Piotrkowi i... niedługo to zrobię - mruknął. - A ty wtedy, proszę, po prostu się nie wtrącaj, dobrze? - zapytał, a jego rodzicielka zamrugała ze zdezorientowaniem. Była zbyt zaskoczona samą rozmową ze swoim synem, który przecież unikał z nią kontaktu przez tyle lat, by rozumieć to, co teraz do niej mówił. Zmieszana więc pokiwała głową, a on uśmiechnął się lekko i nawet, jeżeli naprawdę nie chciał, pomyślał, że to zawsze będzie jego matka. Odbierając Piotrka, w jakiś sposób pomoże także jej.
Wstał i pochylił się do niej, całując ją w policzek, co było absolutnym impulsem. Wyprostował się, nie spuszczając z kobiety łagodnego spojrzenia, powtórzył:
- Nic nie rób, dobrze?
- Ale co? - zapytała niepewnie.
- Po prostu. - Wzruszył ramionami. - Piotrek kiedyś ci za to podziękuje - dodał, nie chcąc jej wyjaśniać szczegółów. Lepiej, żeby wizyta opieki społecznej była dla niej zaskoczeniem, ale mimo wszystko ta rozmowa wydawała mu się konieczna.
Kiedy wyszedł z budynku kamienicy, miał wrażenie, że szczypanie po oderwaniu plastra ustaje. Zrobił to tak, jak planował - oderwał go szybko, a nieprzyjemne uczucie pieczenia trwało tylko chwilę. Wizyta w rodzinnych progach kosztowała go tylko piętnaście minut. Teraz mógł już wrócić do mieszkania i spędzić resztę dnia dokładnie tak, jak chciał.

***

Dopiero gdy wrócił do kawalerki, poczuł, jak cały ten dzień go wymęczył. Zjadł ubogi obiad, dostarczający o wiele za mało kalorii, niż powinien zjeść, po czym położył się do łóżka. Tam jeszcze raz, całkowicie prowizorycznie, zerknął na telefon. Skrzywił się, gdy nie dostrzegł na nim żadnej wiadomości od Janka. Od razu wszedł na Messengera, odszukał profil chłopaka i momentalnie coś nieprzyjemnie go ścisnęło w gardle.
Dostępny cztery godziny temu. Cztery, cholera! To by oznaczało, że od czasu przyjścia Bartka, ten mały gówniarz nie zalogował się ani razu! A Aleks zdążył już zauważyć (nie, żeby był jakimś stalkerem, tak po prostu przypadkiem mu się to kiedyś rzuciło w oczy), że Jaś w ciągu dnia logował się średnio co godzinę. Praktycznie zawsze był dostępny, dlaczego więc, cholera, teraz nie? Aż zgrzytnął zębami, kiedy umysł podsunął mu kilka sytuacji tłumaczących, dlaczego Schneider mógłby nie mieć czasu na sprawdzanie Facebooka.
I nawet jeżeli wcześniej starał się skopać swoją zazdrość o Bartka na dno umysłu, ta teraz tak po prostu wybuchła. Aż podniósł się z łóżka i zaczął nerwowo krążyć po pokoju, co chwilę zerkając to na wyjście z pomieszczenia, to na leżący nieopodal telefon. Przez moment nawet rozważał opcję ubrania się i sprawdzenia, czy Jaś przypadkiem gdzieś tam nie zalega z głupim farbowanym, jednak myśl o zbłaźnieniu się wciąż go powstrzymywała. W końcu już i tak latał za Jankiem jak pies, ile można? Jasne, Aleks, jeżeli chodziło o jego miłostki, potrafił być naprawdę cierpliwy, wszystko jednak ostatecznie miało swoje granice. W szczególności, że ta jego miłostka była o sześć lat od niego młodsza i generalnie na początku ich znajomości nie obdarzał jej zbytnim szacunkiem. Głupio wprost przyznać, że przez kilka tygodni tak nagle to się zmieniło.
Gdy był już naprawdę gotów, aby sięgnąć po swoje buty i kurtkę, telefon leżący na łóżku tak po prostu się rozdzwonił. Zakopany w swoich chaotycznych, pełnych zawiści myślach Aleksander aż podskoczył i zatrzymał się w pół kroku, bo już miał robić kolejne kółko w pokoju. Spojrzał na źródło dźwięku i już po chwili przy nim był. Serce niemal podeszło mu do gardła, ale dosłownie sekundę później nabrał ochoty, by coś rozwalić. Dzisiaj wyjątkowo często nadarzały się okazje, w których chętnie użyłby pięści.
- Halo - zawarczał do słuchawki, gotów w każdej chwili się rozłączyć i cisnąć smartfonem w przeciwległy kąt pokoju.
- Cześć, przeszkadzam? - Na flegmatyczny, cichy i dupowaty, jak nazwał go w myślach, głos Krzysztofa zrobiło mu się niedobrze. Sapnął ciężko, dochodząc jednak do wniosku, że spławienie go od razu nie byłoby fair.
- Trochę, ale coś się stało? - zapytał, siadając na łóżku i nerwowo podrygując nogą.
- Tak... to znaczy nie... to znaczy... - zaplątał się.
- Wyduś wreszcie - prychnął, przewracając przy tym oczami, zupełnie jakby mężczyzna mógł to zobaczyć.
- Zgłosiłem już wszystko. Nie myślę, żeby to miało trwać długo, Piotrek żyje w warunkach zagrażających jego zdrowiu i życiu, pewnie od razu przeniosą go do jakiegoś tymczasowego ośrodka - powiedział tak cicho, że Aleks ledwo co usłyszał
- Dobrze - mruknął i na moment aż uśmiechnął się pod nosem, odganiając jednocześnie od siebie wyrzuty sumienia, że właśnie wydał na brata wyrok. Przyjdą po niego jacyś kompletnie mu obcy ludzie i zabiorą w nieznane miejsce... To raczej nie są miłe wizje.
- No to... tyle - wydukał i zamilkł, czekając na odpowiedź Aleksa, która jednak przez dłuższą chwilę nie nadchodziła, więc ponownie się odezwał: - Dobrze zrobiłeś, naprawdę, najle...
- Krzychu... - przerwał mu w połowie słowa. - Dziękuję - powiedział wreszcie i aż uśmiechnął się pod nosem.
- Nie ma za co. Zawsze ci pomogę - odpowiedział mężczyzna, a Aleks niemal widział ten jego nieśmiały uśmiech. - Obojętnie jak będą wyglądać nasze relacje... Aleks, ja...
- Idę spać - znów nie pozwolił mu dokończyć. Miał świadomość tego, co właśnie może usłyszeć. A cholernie nie chciał, żeby Krzysztof to powiedział i już nawet nie chodziło o jego niechęć do przysłuchiwania się żałosnym wyznaniom miłości ze strony prawie pięćdziesięcioletniego faceta. Po prostu chciał, żeby mężczyzna tak się nie błaźnił, żeby nie musiał później wyczekiwać z nadzieją na odpowiedź, która nie padnie. - Dobranoc - powiedział, a gdy zrezygnowany głos mężczyzny pożyczył mu spokojnej nocy, rozłączył się. Dopiero kiedy spojrzał na wyświetlacz telefonu, na którym pojawiła się informacja o zakończonym połączeniu, odetchnął z ulgą.
Może teraz wszystko się ułoży...
Już miał odrzucić aparat na bok, tak samo zresztą chciał też zrobić z myślami o przeklętym Jaśku, gdy dostrzegł, że ma jakąś wiadomość. Serce, jak jeszcze niecałe dziesięć minut temu, znów podeszło mu do gardła. SMS przyszedł od Schneidera, ale ... sam nie wiedział, czy to dobrze, czy źle - był generowaną automatycznie informacją o tym, że Jaś chciał się do niego dodzwonić, gdy prowadził rozmowę z Krzychem. Nim jednak zdążył cokolwiek zrobić, jego smartfon znów się rozdzwonił. Tym razem na szczęście nie był to Rudwiński.
Odczekawszy kilka sekund (żeby nie było, że czekał na ten telefon z komórką w ręku!), przeciągnął po ekranie zieloną słuchawkę i najbardziej lakonicznie jak potrafił, odezwał się:
- No?
- Hej - rzucił Jaś. - Jesteś może u siebie? - zapytał, a Aleks uniósł wysoko brwi w geście naprawdę głębokiego zdziwienia, bo... no przecież Jaś jakoś niecodziennie do niego dzwonił i jeszcze pytał wieczorem, czy jest w mieszkaniu. Momentalnie przez myśli przewinęła mu się dzika plątanina obrazów tego, co może się zaraz wydarzyć.
Cholera, cholera, cholera! A jednak! W tej rundzie jeden-zero, farbowany! Przed oczami aż pojawiła mu się piłka wpadająca do pustej bramki (należącej oczywiście do Bartka).
- No, jestem, a co? - zapytał, wciąż utrzymując swój nieco znużony ton głosu. Nie chciał w końcu wyjść na kogoś, kto ledwo co siedział z podekscytowania.
- To... otworzysz mi drzwi- Stoję przed klatką - powiedział Janek, a Aleks już miał wrażenie, że zaraz zejdzie na zawał. Czegoś takiego naprawdę nie śmiałby się spodziewać, nastawił się już na samotny wieczór, ale jakoś nie był zły na Jaśka za nagłą wizytę. Gdyby tylko, cholera, miał porządek w mieszkaniu, pomyślał i podniósł się z kanapy.
- Już. A coś się stało? - zapytał, bo przez myśli przemknęło mu jeszcze nieprzyjemnie ostrzeżenie, że pojawienie się u niego Janka może nie zwiastować niczego dobrego. Aż poczuł duszący ucisk w gardle.
- Nie. To znaczy... no nie wiem - mruknął Jaś, który, jak nigdy przecież, nie potrafił teraz sklecić prostego zdania. - Otwórz mi, zaraz wszystko wyjaśnię - powiedział, a Białecki ponieważ był już przy domofonie, podniósł słuchawkę i nacisnął guzik. W małym głośniczku usłyszał trzask otwieranych drzwi, więc szybko odwrócił się przodem do przedpokoju, omiatając wzrokiem okropny bałagan panujący na podłodze. Mimo że nigdy się tym nie przejmował i raczej mało go obchodziło, jak inni odbierali syf w jego kawalerce, to rzucił się na stertę ciuchów, by po chwili upchnąć je do szafy. Nawet jeśli Jaś zdążył się już zapoznać z bałaganem, w jakim żył Aleks (ba!, kiedyś mu przecież ten bałagan sprzątał), to i tak, nie wiedząc właściwie czemu, Białecki nie chciał się pokazywać z tej złej strony. Może to dlatego, że w domu Janka przywitał go ogromny porządek (i cała masa małych, przerażających, porcelanowych oczek)? Pięć minut, jakie zajęło osiemnastolatkowi przejechanie dziesięciu pięter windą, to jednak wcale nie był wystarczający czas, by ogarnąć syf, który Aleks hodował tygodniami. Nic więc dziwnego, że kiedy rozległo się pukanie do drzwi, szafka, do jakiej upchnął ciuchy, nie wytrzymała. Drzwiczki otworzyły się, a cała zawartość z impetem wypadła na podłogę.
- Noż ja pierdolę - zawarczał pod nosem, ale nie ponowił próby wpakowania rzeczy z powrotem. Zły, że jego starania poszły na marne, otworzył drzwi Jankowi, który zaraz zajrzał mu przez ramię.
- Co tak huknęło? - zapytał zaalarmowany, a Aleks poczuł, jak robi mu się gorąco ze wstydu. Bo przecież nie chciał się przyznawać, że próbował ogarnąć swój wszechobecny burdel. Całe szczęście jednak, że wzrok Białeckiego zatrzymał się na sześciopaku piwa, jaki przytargał ze sobą Janek, bo dzięki temu mógł zgrabnie zmienić temat.
- Przyniosłeś piwo? - zapytał głupio, w końcu miał oczy i widział, co takiego Jaś tu dotaszczył. Wolał jednak wyjść na idiotę, niż tłumaczyć się, że właśnie robił szybkie porządki.
- Mhm - mruknął chłopak i spojrzał, jakby trochę zmieszany, na sześć puszek Tyskiego owiniętych folią. - Tak pomyślałem, że może masz ochotę posiedzieć i popić? - zapytał, przenosząc swoje szare oczy na Aleksa, który na moment zdębiał. Cholera, przy Jaśku czasem czuł się jak umysłowa ameba.
- No, w sumie. Piwa się nie odmawia, no nie? - Wzruszył nonszalancko ramionami, gratulując sobie w duchu swoją niewymuszoną postawę. Może i miał papkę z mózgu, ale przynajmniej w odpowiednim momencie potrafił doprowadzić się do porządku.
Jaś w odpowiedzi uśmiechnął się lekko i przekroczył próg. Jego wzrok od razu padł na wypadające z szafy rzeczy, na co momentalnie się zaśmiał.
- Powinienem już się przyzwyczaić - rzucił wesoło i zaraz schylił się, by zabrać się za rozwiązywanie swoich czarnych Timberlake'ów. - Ty raczej nie należysz do osób, które odnajdują się w porządku - zażartował i ustawił buty przy ścianie. Aleks przewrócił oczami i złapał za piwo, jasno dając mu znać, co go w tamtym momencie interesowało najbardziej.
- Jak chcesz, to zawsze możesz do mnie przyjść i posprzątać - odparł bezczelnie, uśmiechając się przy tym szeroko. Jaś w odpowiedzi prychnął i ruszył za gospodarzem do salonu, który nawet w jednej setnej nie prezentował się lepiej niż przedpokój.
- Nie przyzwyczajaj się - odpowiedział mu i usiadł na rozkopanej pościeli na łóżku. Rozglądał się chwilę ciekawie dookoła, zupełnie jakby był tu pierwszy raz. Prawda jednak była taka, że w tym całym bałaganie odnajdywał Aleksa, jego przerzucone niedbale przez krzesło spodnie, niedopitą kawę w szklance zalegającej na stole, jakieś papierki po słodyczach porozrzucane wszędzie, a nawet w tej pościeli, której Białeckiemu nie chciało się chociażby odgarnąć na bok. - Chyba że znów będziesz mieć jakieś załamanie nerwowe - dodał, jednak nie brzmiało to już jak żart. Popatrzył na Aleksa z lekkim uśmiechem, by zaraz sięgnąć po piwo.
Białecki poczuł się dziwnie. Z jednej strony to miłe, że Jaś... cholera, Jaś właśnie zadeklarował mu, że gdyby coś było nie tak, pomógłby, ale z drugiej strony nie był przecież jakąś niezdolną do życia ciotą z ciągłą depresją. Naburmuszył się więc nieco i usiadł obok chłopaka, również łapiąc za puszkę.
- Więc? Co u ciebie? - zapytał Janek neutralnym głosem i pociągnął łyka alkoholu.
- Byłem dzisiaj u mamy - odparł Aleks, zdziwiony, jak naturalnie mu to przyszło. Nie musiał się spinać, zastanawiać się, ile chce Jankowi powiedzieć. Po prostu mówił. - Rozmawiałem z nią, niezbyt długo, góra piętnaście minut - mruknął, wpatrując się w puszkę.
- O czym? - zapytał Jaś, zerkając na niego.
- O tym, że Piotr żyje w tragicznych warunkach. - Wzruszył ramionami. - Nie chcę, żeby się odwoływała, jak już opieka społeczna zabierze Piotrka. Niech wreszcie, chociaż raz w życiu, zrobi coś dobrego i odpuści - odparł i spojrzał na Jaśka. Kiedy ich wzrok się spotkał, serce zabiło mu mocniej. - A ty? Bartek chyba nie był jakiś szczególnie zadowolony, kiedy mnie poznawał - powiedział z rozbawieniem, próbując nakierować rozmowę na temat Farbowanego, ale jednocześnie nie chcąc jawnie o niego wypytywać.
- No nie był - odparł Jaś i nagle zaśmiał się cicho. Pokręcił głową. - Ale to... wcześniej przyjaźniłem się z nim dość długo. I ta przyjaźń chyba na zawsze powinna zostać przyjaźnią - mruknął, garbiąc się nieco. Aleks aż wciągnął powietrze w płuca. To było dokładnie to, co chciał usłyszeć i mimo że nabrał ochoty, żeby pochylić się do Jaśka i tak po prostu (po raz kolejny tego dnia) go pocałować, nie zrobił tego. W zamian wziął kilka naprawdę sporych łyków piwa, aż zakręciło mu się na moment w głowie.
- To po co z nim byłeś? - zapytał, na co Jaś wzruszył ramionami.
- A ty po co byłeś z Maciejem? - odparł i posłał mu uważne spojrzenie. - Tak po prostu czasem jest, nie? Myślimy, że z kimś będzie nam dobrze - dodał i westchnął ciężko, gdy nagle odchylił się do tyłu i bez żadnego skrępowania położył się w poprzek na łóżku Aleksa. Białecki popatrzył na niego, a na myśl, że Janek naprawdę dobrze wyglądał w jego pościeli, uśmiechnął się do siebie głupio.
- A może po prostu jesteś za młody na związki? - podsunął.
- Osiemnaście lat to mało? - zapytał Jaś, patrząc na niego badawczo.
- Jesteś osiemnastoletnim gejem. W tym świetle to tak - odparł mu i popił piwa.
- Może - mruknął z zastanowieniem, zatrzymując swój wzrok dłużej na nieco popękanym suficie. - A ty? - zapytał, przerywając milczenie.
- Co ja? - Aleks zmarszczył z niezrozumieniem brwi.
- Byłeś kiedyś w dłuższym związku? - Jaś uniósł się na ramieniu, żeby mieć lepszy widok na Aleksa, który zmarszczył brwi, a na jego twarzy odbiła się konsternacja.
- W dłuższym... chyba nie - odpowiedział, nie chcąc wdawać się w żadne szczegóły. Bo co miał mówić Jaśkowi, że nie był w żadnym związku? Ani w dłuższym, ani w krótszym? Oczywiście pomijając jego długoletni układ z Krzysztofem, ale to dla Aleksandra miało charakter czysto ekonomiczny.
Schneider nie odpowiedział. Usiadł w milczeniu i popił piwo. Jemu też chyba dobrze dzisiaj wchodziło, bo już po chwili zgniótł puszkę i rzucił ją na podłogę. Głuchy łoskot uderzającego o panele aluminium rozniósł się po pomieszczeniu. Aleks tylko zerknął krótko na Jaśka, a gdy dostrzegł pochylającą się w jego stronę sylwetkę chłopaka, aż zamarł w bezruchu, nerwowo oczekując tego, co zaraz miało się wydarzyć. Najpierw poczuł ciepłą dłoń na karku, ciągnącą go w swoją stronę, a później lekko wilgotne, pełne usta nakrywające jego własne. Całe dalsze racjonalne myślenie Białeckiego w jednej sekundzie poszło się kochać. Nie miał pojęcia, dlaczego zawsze w tych momentach był niezdolny do używania mózgu, jednak musiał przyznać, że to miało też swoje plusy. Nie pamiętał, żeby przy kimkolwiek czuł się aż tak zestresowany, jednak w ten przyjemny, uzależniający sposób. Nawet Maciej... cholera, on też nie wywoływał w nim aż tak skrajnych emocji.
Kiedy delikatne, miękkie wargi Jaśka muskały jego usta, czuł, jak odpływa. Całkowicie im się poddał. Na ślepo odstawił puszkę piwa, by zaraz oprzeć ręce za sobą i nastawić się na przyjmowanie pocałunków. Schneider tym razem był dość delikatny, nie spieszył się tak, jak jeszcze kilka godzin temu; wiedział, że mają na wszystko czas i... Ten drań. Ta mała (no, może nie aż tak mała, Jasiek w końcu sporo nad nim górował, jeżeli chodziło o wzrost), podstępna gnida wiedziała, po co tu przyjechała. Zaplanował to od samego początku! A Aleks był tylko pionkiem, który właśnie poddawał się jego zwinnemu językowi.
Nie miał mu jednak nic za złe, mógł być tym cholernym pionkiem, byleby tylko Jaś nie przestawał. Czuł bijące od chłopaka gorąco, mocny zapach jego perfum, smak jego ust i jeszcze dotyk gładzącej go po karku dłoni. Nawet nie wiedział kiedy, a opadł na pościel pod wpływem napierającego na niego ciała. Jaś ani na moment nie przerywał pocałunku, który z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej namiętny. To już nie było tylko muskanie ust, chłopak przyspieszył ruchy, chwilami aż wgniatając Aleksa w kanapę. Ale, cholera, niech wgniata, teraz Białecki pozwoliłby mu już chyba na wszystko.
Nie wiedział kiedy, a jego ręce znalazły się tuż nad głową, przytrzymywane silnym uściskiem jednej dłoni Jaśka, który swobodnie rozsiadł się na biodrach Aleksa, uniemożliwiając mu gwałtowniejsze ruchy. Białecki, czując się tak unieruchomiony, aż stęknął. Rany, to było szalenie podniecające! Nigdy nie myślał, że bycie całkowicie zdominowanym stanie się jego erotyczną fantazją. Na próbę poruszył się, sprawdzając, jaki ma zakres możliwości. Jaś zamruczał coś w proteście i wzmocnił uścisk na nadgarstkach, by zaraz odsunąć się i podciągnąć mu koszulkę. Kiedy odsłonił jego chudą pierś, Aleks aż wciągnął powietrze do płuc, które zaraz jednak z nich uleciało, bo osiemnastolatek pochylił się, a następnie objął jeden z sutków ustami. Przez ciało Białeckiego przebiegł silny prąd kumulujący się w dolnych jego partiach. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz był tak podniecony, miał wrażenie, że jeszcze trochę, a dojdzie w spodnie, co byłoby dość żałosnym finiszem. Jaś na szczęście wyczuł jego prośbę, bo już bez większego ociągania się ściągnął z Aleksandra koszulkę, a następnie zabrał się za resztę ubioru.
Zaczęli się szybko rozbierać, ciuchy stanowiły niepotrzebną barierę między ich ciałami. Ubrania opadły gdzieś na podłogę, łącznie z bielizną. Gdy tylko pozbyli się niepotrzebnych rzeczy, Janek od razu przycisnął Aleksa do kanapy, wykorzystując moment jego zdezorientowania. Zaczął go mocno całować, znów unieruchamiając mu dłonie. Nagle jednak Białecki na nadgarstkach poczuł coś jeszcze, jakiś materiał. Półświadomie spojrzał w górę, na własne slipki, które teraz krępowały mu ręce. Z ust wyrwało mu się głuche sapnięcie, a gdy poczuł dotyk ciepłej dłoni na własnym członku, aż zamarł. To nie był jego pierwszy raz, miał w końcu doświadczenie w seksie, ale czuł się tak, jakby właśnie odkrywał coś nowego. Jasiek, jego ruchy, jego dotyk, pocałunki, to wszystko było dla niego całkowitym fenomenem.
Poddał mu się więc w zupełności. Niezbyt wiele robił podczas tego aktu, Schneiderowi jednak chyba wcale to nie przeszkadzało. Jego (całkiem duży) członek wciąż unosił się w erekcji i ani na moment nie opadał.
Gdy Aleks poczuł ciepłe, wilgotne usta chłopaka na swoim penisie, już wiedział, że te ich pierwsze erotyczne podrygi zbyt długo nie potrwają. Spojrzał w dół, z zafascynowaniem przyglądając się, jak jego penis znika pomiędzy wargami Jasia. To była szybka akcja, kilka ruchów języka chłopaka i Aleks doszedł, zapominając nawet uprzedzić o tym kochanka. Jego całe ciało napięło się na kilka sekund, a nieprzygotowany Jaś aż się zakrztusił.
- Przepraszam! - krzyknął spanikowany Białecki, gdy Schneider odsunął się od niego, kasłając. - To... Jezu - sapnął, czując się jak jakiś podlotek, który jeszcze nie zna swojego ciała. Czerwony na twarzy Jaś, z wilgotnymi ustami prezentował się całkiem uroczo, ale gdy dołączyć do tego duszenie się spermą, obrazek momentalnie tracił cały swój pobudzający wyraz.
W pewnym momencie Janek zaśmiał się i pokręcił głową. Otarł usta, a Aleks nieporadnie podniósł się do siadu. Czuł ogromne zmęczenie, jednak wiedział, że powinien jakoś się zrewanżować. Wyplątał nadgarstki ze swojej bielizny, by zaraz przyciągnąć Janka do siebie i pocałować go mocno. Smak własnych soków może nie był zbyt przyjemny, jednak skutecznie odrzucił rozmyślania o tym na bok. Pchnął Jaśka na materac i od razu zabrał się za robotę. W tym akurat był już doświadczony, kiedy więc trącił główkę członka językiem, wiadome było, że chce zrobić to jak najlepiej.
I całkiem mu wyszło. Duszone przez Jaśka stęknięcia, jego napinające się ciało, lekko drgające uda stanowiły odpowiednią rekompensatę za ścierpniętą od pracy żuchwę. Kiedy już wyczuł, że chłopak jest blisko, wystarczyło kilka ruchów ręki. Doszedł na własny brzuch, tylko trochę ochlapując dłoń Aleksa. Białecki nie czekając dłużej, od razu pochylił się do Jaśka i wiedziony impulsem, pocałował go mocno. Chłopak odpowiedział na pieszczotę, rozchylił usta, pozwalając Aleksandrowi go na moment zdominować. Zaraz jednak lekko odepchnął kochanka i z szerokim, pełnym zadowolenia uśmiechem, rzucił:
- Czekaj, bo wiesz, coś po mnie tu spływa. - Wskazał na swój ubrudzony spermą brzuch, a Białecki powiódł za jego ręką wzrokiem. Zaśmiał się cicho i jakiś taki naprawdę radosny, wychylił się po paczkę chusteczek, by podać je Jankowi. Chłopak od razu zaczął się wycierać.
- Zrobiłeś to z premedytacją - rzucił Aleks, siadając obok i przyglądając się ruchom dłoni Jaśka czyszczącego swój brzuch z lepkiej wydzieliny.
- Co? - zapytał osiemnastolatek, a na jego ustach cały czas błąkał się lekki uśmiech.
- Przyjechałeś tu z tym piwem - wyjaśnił mu Aleks. Jaś zaśmiał się, zgniatając chusteczkę, którą ostatecznie rzucił na podłogę. Jeden śmieć w tę czy tamtą akurat różnicy tu nie robił. - Przyjechałeś, żeby dokończyć, co zaczęliśmy u ciebie - dodał z rozbawieniem, a Jaś w odpowiedzi uśmiechnął się szeroko, dokładnie tak, jak Aleks uwielbiał. Na moment aż zapatrzył się na chłopaka i po raz pierwszy od naprawdę dawna miał wrażenie, że wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Po prostu był szczęśliwy, nawet jeżeli wiedział, że ten stan nie potrwa długo.
- No - odparł Jaś bezczelnie i pochylił się do Aleksa. Patrząc mu głęboko w oczy, powiedział: - Wiesz, co jeszcze zrobiłem z premedytacją? - Białecki na moment wstrzymał oddech w płucach i zaprzeczył ruchem głowy. - Wypiłem piwo, a jestem samochodem - dodał i znów uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów. - Nie mogę teraz wrócić.
Aleks uniósł brwi, a gdy dotarł do niego sens słów, aż się zaśmiał i pokręcił głową. Nawet jeżeli chciałby, nie mógł być zły, bo... wizja spędzenia nocy z Jaśkiem nie malowała mu się wcale tak źle.
- No i co teraz? - zapytał, opierając się plecami o ścianę i patrząc na Janka tak, jakby naprawdę nie miał pojęcia, co mogą w tej sytuacji zrobić.
- Bierzemy się za drugie piwo? - odparł Janek niewinnym tonem i wychylił się po puszki, jakie stały na podłodze. Wzrok Aleksa momentalnie powędrował na pośladki chłopaka, które jeszcze lepiej prezentowały się nagie niż w spodniach. Uśmiechnął się głupio pod nosem, nie mogąc oderwać wzroku od jego tyłka.
Nie miał pojęcia, co się chwilę temu stało. Wszystko działo się tak szybko, że ledwo to ogarniał, ale... ale nie miał zamiaru żałować. W szczególności, że przecież mieli przed sobą jeszcze całą noc. I po dwa piwa na głowę, a gdyby chcieli więcej, Aleks mógłby wygrzebać im kilka zachomikowanych puszek z szafy.

Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum