The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 01:13:25   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Więzi 18


Rozdział 18: Wybuch


Zapatrzył się w tarczę księżyca, którą co jakiś czas przesłaniały czarne chmury. Na chodniku obok jego nogi stała prawie całkiem opróżniona butelka Jacka Daniels'a. Właśnie palił swojego ostatniego papierosa patrząc jak dym ulatuje w przestrzeń, gdy odezwała się jego komórka. Spojrzał na wyświetlacz i skrzywił się nieco. Nie miał ochoty dzisiaj gadać z Kernerem, ten facet nie rozumiał żadnej subtelnej aluzji, a do tego Jakub bał się, że jeśli się z nim spotka, to znowu do czegoś dojdzie między nimi. Wcisnął czerwoną słuchaweczkę, aby wyłączyć dzwonienie i znowu powrócił do delektowania się ostatnim fajkiem. Ale nie było mu to dane, bo telefon znowu się rozdzwonił pokazując przychodzące połączenie od Piotra. Jakub westchnął ciężko, poirytowany i w końcu przesunął palcem po zielonej słuchaweczce.
- Co chcesz? - warknął gniewnie.
- Cześć, mam nadzieję, że cię nie obudziłem - zaczął mężczyzna posępny.
- Nie śpię. Po co dzwonisz?
- Nie wiem czy dobrze robię dzwoniąc do ciebie... - zaczął, ale Jakub mu przerwał:
- Niezbyt, jesteś strasznie nachalny.
- Jesteś pijany, więc się zamknij i mnie posłuchaj - fuknął Kerner aż Jakub zmarszczył brwi i już chciał coś powiedzieć, ale Piotr zdążył powiedzieć, co chciał: - Od rana był u mnie Patryk, bo go wyrzuciłeś z mieszkania, ale około siedemnastej wyszedł mówiąc, że musi coś załatwić i do tej pory nie wrócił.
Trybiki w głowie Wyrzykowskiego zaczęły się kręcić i kojarzyć fakty. Najpierw się wściekł, że Bielański spędził cały dzień u Kernera, a dopiero potem dotarło do niego, że mężczyzna martwi się o dzieciaka, bo ten nie wrócił na noc. Jakub spojrzał na zegarek. Była prawie dwunasta w nocy.
- Pewnie poszedł na jakąś imprezę - zaczął lekceważąco.
- Raczej nie. Przeczytał coś na komórce i się szybko zebrał. Wyglądał na zdenerwowanego. Mówił, że idzie załatwić coś z ojcem. - Jakub otworzył szeroko oczy. Jedno słowo wystarczyło, aby jego mózg zaczął pracować na wysokich obrotach.
- Czemu dopiero teraz do mnie dzwonisz?!
- Nie jestem jego niańką, skąd miałem wiedzieć, że mam go dla ciebie pilnować - odparł sarkastycznie.
- Kurwa, Piotr. Nieważne. Jestem... - rozejrzał się po okolicy żeby sprawdzić swoje położenie. - Nie tak daleko ciebie, możesz przyjechać po mnie?
- Wprawdzie piłem, ale to już kilka godzin temu - zastanawiał się na głos. - Tak, przyjadę, chcesz po niego pojechać? Wiesz, gdzie jest?
- Będę wiedział, jak gdzieś zadzwonię. Przyjedź. Proszę - dodał. - Ja... Przepraszam cię, nie mam nikogo innego teraz, kto mógłby mi pomóc. - Było mu głupio, że wplątuje Kernera w sprawy rodzinne Patryka i w ogóle w swoje i jego życie.
- Nie ma sprawy. Z chęcią pomogę przyjacielowi. - Jakub słyszał jak mężczyzna uśmiecha się po drugiej stronie telefonu. Dziwnie się poczuł słysząc słowo "przyjaciel" z ust Piotra, bo on sam nigdy go za takowego nie uważał. Chyba powinien częściej brać pod uwagę uczucia innych ludzi.
- Dziękuję, czekam. - Podał mu dokładny adres i czym prędzej wybrał numer Agaty, który miał w telefonie od czasu jej nocowania w jego mieszkaniu. Musiał długo czekać aż dziewczyna odbierze.
- Jakub? - Usłyszał jej zaspany głos i ziewnięcie. - Coś się stało?
- Gdzie mieszkają rodzice Patryka? - zapytał niespokojnie, na co dziewczyna aż się obudziła.
- Co się stało?!
- Właśnie nie wiem. Patryk chyba pojechał tam wieczorem i jeszcze nie wrócił, a telefon ma wyłączony.
- Był u ciebie? Znów jesteście razem?
- Nie, ale nieważne, później ci wyjaśnię. Podaj mi adres to pojadę tam z moim przyjacielem.
- Jadę z tobą.
- Nie, zostań w domu, na cholerę i ty tam? - Wziął głęboki oddech, nie miał ochoty na pałętającą mu się pod nogami dziewuchę, ale zaraz dodał: - Nie chcę żeby coś ci się stało. Jak tylko go znajdę, to dam ci znać, okej? - Chwila ciszy przekonała Jakuba, że Agata jest zła, ale mimo to przytaknęła mu i podała adres, a kilka minut później podjechał Piotr i Jakub wsiadł do samochodu instruując gdzie mają jechać.
- Po twojej panice w głosie jakoś mnie nie dziwi, że jedziemy na Pragę. Chociaż miałem w głowie również Pruszków.
- To nie jest śmieszne - odparł Jakub. Ta noc robiła się coraz gorsza. Do tego śmierdział wylanym na niego drinkiem, potem i seksem, czego miał nadzieję, że Piotr nie wyczuje. Zastanawiał się również, co chłopak u niego robił przez cały ten dzień.
- Czy chociaż nakreślisz mi sytuację? Czy będziemy się z kimś bić? - Kerner mimo wcześniejszych zmartwień o Patryka, miał dobry humor, bo działo się coś ciekawego. Ostatnio jego życie wypełniały praca i, musiał przyznać sam przed sobą, czasami nudny seks. Jednak od czasu ponownego spotkania Jakuba w końcu zaczynało dziać się coś ekscytującego w jego życiu. Nudzili go już wciąż ci sami ludzie w gejowskim światku, a młode panienki, z którymi lubił obcować wydawały mu się coraz bardziej wymagające, a to na nim przecież powinna skupiać się cała uwaga podczas seksu. Schlebiało mu, że Jakub mu w końcu uległ i był zawiedziony, że jednak sobie kogoś znalazł, ale taka świeża krew w jego towarzystwie, którą był Patryk, dodawała mu animuszu. I w sumie ucieszył się, że Jakub poprosił go o pomoc zamiast zbywać, załatwiać sobie taksówkę i jechać sam cholera wie gdzie.
Na szczęście Praga była bardzo blisko, szczególnie o tej porze i dojechali na miejsce w zaledwie piętnaście minut. Już z daleka zauważyli policyjny samochód i Piotr zaparkował swojego Mercedesa klasy-S zaraz obok, wierząc, że tak będzie dla jego auta najbezpieczniej. Jakub zgoła nakreślił Piotrowi sytuację u Patryka, toteż, gdy tylko zobaczyli policję, zaniepokoili się jeszcze bardziej. Weszli do klatki i na drugie piętro pod mieszkanie jego rodziców, gdzie stało kilkoro sąsiadów i dwóch policjantów.
- Dobry wieczór. Szukam Patryka Bielańskiego - odezwał się Jakub zwracając na siebie ich uwagę.


* * *


W drodze do domu zadzwonił do kolegi, z którym już wcześniej rozmawiał na temat ojca. To właśnie on próbował dodzwonić się do Patryka i zostawił mu kilka wiadomości.
- Przemek, co się do cholery dzieje? - wycedził przez zęby nie chcąc za głośno rozmawiać w autobusie.
- Tak jak ci pisałem, twój stary znowu się spił i szaleją z matką. Baba spod szóstki chciała wezwać policję, ale on zagroził jej nożem - powiedział prędko. Patryk jechał zdenerwowany. Zupełnie nie rozumiał, po co tam się pcha, przecież oni nie powinni już nic go obchodzić. A jednak właśnie jechał na Pragę żeby zmierzyć się ze swoimi demonami. Wysiadł na miejscu z autobusu i musiał jeszcze przejść kawałek rozglądając się po okolicy. Oczywiście mało zmieniło się przez ten czas, kiedy go tam nie było, ale on już czuł się tutaj obco. Dzielnicę powoli rewitalizowali, ale nadal pozostawały miejsca zapomniane przez wszystkich. Obdrapane mury kamienic, stare niewymienione okna, drewniane schody na klatkach. Mijał jeden odnowiony budynek by zaraz spojrzeć wprost na stary zrujnowany drugi. Mimo dobrych zmian Praga nadal miała łatkę czarnej owcy, chociaż Patryk widywał gorsze miejsca na mapach Warszawy. Dla niego jednak, zawsze pozostanie małym piekłem. Cokolwiek zrobią, którykolwiek budynek odrestaurują.
Stanął pod swoją kamienicą, tą nadal zapomnianą. Uchylił stare drzwi pozwalające przejść na wewnętrzne podwórko, gdzie już słychać było krzyki jego matki odbijające się echem w studni. Przed wejściem na klatkę stał Przemek.
- Hej - przywitał się uściskiem dłoni. - Kiepsko wyglądasz. Tam, gdzie mieszkasz, nie karmią cię czy co?
- To raczej wina przyjścia tutaj - odparł Bielański.
- Już kładziesz na nas lachę?
- Raczej na nich. - Wskazał kciukiem na okna na drugim piętrze.
- Stary, bez ciebie bardziej się żrą. Wczoraj twoja matka kazała mi do ciebie zadzwonić, hajs chciała, ale powiedziałem, że zmieniłeś numer.
- Dzięki stary.
- Będziesz mi wisiał.
- Tak, jakoś ci się odwdzięczę. - Klepnął go po ramieniu i ruszył na górę. Schody skrzypiały pod jego krokami, już zapomniał jak bardzo ich nie lubił. Kiedy tylko mógł, to nocował u Tomka w jego wynajmowanym pokoju. Wtedy też dochodziło do drak, jak już wracał. Ojciec wyzywał go od lachociągów i kazał oddawać całą kasę. Niestety wcześniej nie miał gdzie uciekać, dlatego często włóczył się po podwórkach z kolegami, gdzie wdawali się bójki i rozrabiali.
Wszedł na drugie piętro i zaraz otworzyły się drzwi mieszkania numer sześć.
- O, syn marnotrawny wrócił - prychnęła starsza pani.
- Dzień dobry pani Kiliszczak.
- Ty mi tu nie dobrój tylko weź ich ucisz, bo jak nie to wezwę policję - wrzasnęła piskliwym głosem i trzasnęła drzwiami.
Patryk nawet nie pukał, nie musiał. Złapał za klamkę i otworzył drzwi. W salonie byli jego rodzice oraz jakaś para ich znajomych, których kojarzył z wcześniejszych libacji, ale nie zaprzątał sobie nigdy głowy, aby poznać ich, albo chociaż ich imiona. Kiedy przychodzili, zamykał się w pokoju i puszczał głośno muzykę w słuchawkach.
Kobieta chyba spała albo była po prostu nieprzytomna siedząc na krześle, leżąc na stole, który był zastawiony szklankami i alkoholem. Matka wydzierała się na ojca, który próbował rozmawiać z mężczyzną. Ona siedziała obok przyjaciółki, a oni obydwaj stali przytrzymując się za ręce jak w jakimś dziwnym tańcu, gdzie każdy chciałby być prowadzącym, ale nie mogli się zdecydować. Telewizor w kącie głośno grał.
- Stul pysk, kobieto - wrzasnął ojciec odpychając mężczyznę na bok, a ten zachwiał się i popatrzył wprost na Patryka.
- A ty to kto? - zapytał zapijaczoną mordą i rodzice obejrzeli się na wejście. Młody Bielański ujrzał czerwone ślepia swojego ojca, którego twarz najpierw wyglądała głupio, jakby próbował przypomnieć sobie, kim jest ten chłopak, a potem, gdy już zatrybił, ruszył na syna i złapał go za bluzę.
- Gówniarz wrócił! Dawaj kasę cioto! - huknął na niego w pijackim amoku aż Patryk poczuł nieświeży oddech sfermentowanego alkoholu. Musieli pić już kilka dni. - Gdzie jest mój nóż? Dawaj mi mój nóż! To jego też postraszę. - Puścił chłopaka i zaczął się rozglądać po pokoju. Matka w końcu wstała od stołu przymilając się do syna.
- Patryczku skarbie. - Zawsze mu słodziła, gdy się schlała. - Wróciłeś do nas synku? Wiesz, że cię kochamy, a ty zawsze nam przynosiłeś pieniądze. Skarbie. - Chciała go objąć, ale on ją odepchnął. Bał się cokolwiek powiedzieć. Powie tylko słowo, a zaraz ojciec runie na niego ze złością i nienawiścią. Ale musiał coś zrobić. Wszczyna burdy, grozi sąsiadom nożem, robi się coraz bardziej niebezpieczny. Może po prostu zadzwoni na policję, złoży zeznania; tylko, co to da? Nie zamkną go przecież na długo. Dadzą dozór, kuratora, czy cholera wie, co. Jemu to nie wystarczało. Musiał mieć swoją zemstę. Chciał mu odpłacić. Ten gniew, który wzbierał w nim przez wszystkie lata chciał ujrzeć światło dzienne, wyjść i dopaść swojego oprawcę. Ta maska nałożona wiele lat temu, obojętności i posłuszeństwa wreszcie zaczynała pękać na kawałki, które już nigdy się nie pozbierają. Furia w nim wzbierała, a krew z twarzy odpływała. Kostki na dłoniach bielały od ściśniętych palców. Szczęka mimowolnie chodziła zaciskając zęby. Oddychał coraz szybciej przez nos. Czekał na to. Czekał na tą chwilę przez całe swoje życie. Nic go już nie obchodziło. Czy i jego zamkną, co z nim zrobią, nie ważne. On tylko chciał swojej zemsty.
- O, tu jest - powiedział ojciec biorąc do ręki duży profesjonalny scyzoryk i skierował ostrze w stronę syna. - Czy ty też wezwiesz psy, czy dasz trochę hajsu po dobroci? - Krzywy uśmiech zagościł na jego twarzy nie spodziewając się żadnego ruchu ze strony syna.
- Zamknij się! - ryknął Patryk. - Zamknij w końcu tą swoją pijacką mordę! Tyle lat. Tyle cholernych, parszywych lat mi rozkazywałeś i biłeś. Teraz kolej na mnie.
- Co kurwa? Do mnie mówisz? - Mężczyzna się zdenerwował. Młody Bielański rzucił się na niego z pięściami, lecz ojciec był silniejszy, nawet mimo swojego alkoholowego zamroczenia. Tego Patryk zawsze się obawiał. Mężczyzna złapał jego rękę i machnął nożem, którego na szczęście chłopak zdołał uniknąć. Usłyszał krzyk matki i jakiś bełkot faceta, który u nich gościł, ale żadne z nich się nie ruszyło. I dobrze, to była tylko ich sprawa. Matką zajmie się później. Niestety myśląc o tych innych bodźcach z zewnątrz, nie zauważył, że ojciec zamachnął się całym ciałem i przewalił go na ziemię. Patryk szybko wstał i naparł na niego. Szamotali się trochę, to Patryk wygrywał i popychał ojca na kredens, z którego posypała się zastawa, to on popychał Patryka na telewizor, który roztrzaskał się o podłogę. Wtedy mężczyzna, z którym pili rodzice wtrącił swoje trzy grosze:
- Miałem kupić ten telewizor! - zapiał. - To był dobry telewizor! - Podszedł do Patryka od tyłu i złapał go za szyję pewien, że to przecież jego wina. Chłopak zacharczał zaskoczony tym chwytem. Złapał się jego ręki i widząc z przodu nacierającego na niego ojca podskoczył i odbił się od jego wielkiego cielska nogami przewracając wszystkich na podłogę. Obcy mężczyzna poleciał na stół ze szkłem i poharatał sobie plecy i ręce wyjąc z bólu. Na szczęście Patryk leżał na jego brzuchu, więc jemu nic się nie stało. Słyszał krzyk i płacz matki oraz stęk ojca gramolącego się z małego stolika kawowego. Ten zdążył dopaść chłopaka i uderzyć pięścią w twarz aż go rzuciło z powrotem na dywan.
- Ten kutas zniszczył nam stół! - krzyknął mając na myśli swojego towarzysza od picia. - To wszystko twoja wina! - zwrócił się do Patryka i zamachnął się na niego nogą łamiąc mu lewą rękę. Bielańskiemu pociemniało w oczach i zawył głośno. Ojciec uderzył go jeszcze kilka razy i zamachnął się scyzorykiem, na szczęście niezbyt precyzyjnie tnąc mu tylko trochę ramię.
Piszczało mu w uszach. Gdzieś z oddali dochodziły krzyki matki, która pierwszy raz prosiła ojca, aby przestał bić syna. Słyszał też zawodzenie mężczyzny z poharatanymi plecami. Widział ojca jak przez mgłę, jak ten kopie go i bije po złamanym ręku i brzuchu. Jego twarz była czerwona z wściekłości, a z ust toczył pianę. Żyły na jego łysej głowie były bardziej widoczne niż zwykle. Patryk zauważył żyrandol wiszący na suficie, ten z bursztynowymi kwiatkami, który wybrała babcia. Naraz obraz został przysłonięty jakąś czerwoną płachtą, która spływała mu na oko. Czy to była krew? Nie umiał powiedzieć w tamtej chwili, ale chyba tak. Poczuł jej smak i przypomniał mu się zaczerwieniony tyłek Jakuba, ich kłótnia. A potem ich wspaniały seks, który mieli kilka razy i przyjemny zapach pościeli, w której wolał spać, kiedy mężczyzna wyjechał do Anglii. I jego głos, kiedy powiedział mu, że może przenocować. A potem przypomniał sobie jego brązowe oczy, kiedy pierwszy raz spojrzał na niego. Wtedy, na moście. I przypomniał sobie to uczucie, które go ogarniało, kiedy stał na barierce. Bezsilności, straty, całkowitej pustki. Aż w końcu fonia wróciła i czas wrócił na swoje zwykłe tory, bo przypomniał sobie, co popchnęło go wtedy na ten most. Ta wściekłość i bezsilność kumulowana przez lata. Jak stał nad grobem dziadka wiedząc, że już nikt go nie uratuje. Jak znalazł brata w ich pokoju z wbitą igłą w rękę i panikujących rodziców, żeby tylko nikt nie zauważył, że to przez narkotyki. Jak zobaczył się w lustrze z podbitym okiem i krwią lecąca z nosa, które to nie były pierwszym razem, ale pierwszym, które zapamiętał. Przeturlał się na brzuch i ojciec nogą uderzył w podłogę. Patryk ostatkiem sił wstał i rzucił się na niego głową do przodu, przez co ojciec wbił mu nóż w ramię. Bielański zawył z bólu, ale nie stanął. Powalił ojca do tyłu aż ten wybił głową szybę w oknie, a szkło posypało się na podwórko. Na dole stał Przemek zapatrzony otwartymi szeroko oczami na całą tą scenę. Zastanawiał się, co tam się dzieje, bo słyszał nieludzkie krzyki, ale bał się zareagować. Sąsiedzi zamknęli zamki na cztery spusty, ale teraz, gdy szyba narobiła huku, niektórzy wyjrzeli przez swoje okna zobaczyć, co się wyprawia.
Ojciec Patryka leżał na parapecie z głową za oknem a on dusił go sprawną prawą ręką przyciskając łokieć do szyi, jednocześnie dostając uderzenia od ojca w głowę i brzuch. Nóż wypadł z dłoni i leżał gdzieś pod szafką. Matka biła Patryka w plecy pięściami żeby przestał dusić ojca. Usłyszeli policyjny radiowóz. Ktoś jednak wezwał psy.
- Patryk! - Przemek krzyczał z podwórka, ale widząc, że kolega nie odpuszcza popędził biegiem po schodach aż w końcu odepchnął jego matkę i dopadł do niego. - Patryk! Psy idą! Zostaw go, bo zabijesz.
- Chcę zabić - wycedził przez zęby słysząc jak ojciec cały czas charczy, robi się czerwony, ale żyje.
- Nie chcesz! - W głosie Przemka słychać było rozpacz. Jako gówniarze byli blisko, potem ich drogi się rozeszły, bo Patryk był tym mądrzejszym, który znalazł pracę i jakąś dziewczynę, ale Przemek widział, że teraz to on musi być tym mądrzejszym. - Nie chcesz go zabić! Nie warto iść za to do paki! - Odciągał jego ręce, zdążyć zanim wejdą psy. - Pomyśl o tej swojej dziewczynie, nie zostawiaj jej. - Patryk się zdziwił. O jakiej dziewczynie on mówił? Ach, o Tomku chyba, bo przecież nikomu nie mówił, że jest gejem. Ale Tomka już nie ma, teraz jest... Jakub. On też go zostawił. Agata wylatuje do Anglii. Wszyscy go zostawiają.
Coś nagle w nim pękło. Uścisk zelżał a z oczu popłynęły łzy. Policja wbiegła na podwórko, gdzie od razu została skierowana na właściwe piętro przez uczynnych sąsiadów. Wbiegli z krzykiem do mieszkania i obezwładnili Przemka, Patryka i jego matkę. Zajęli się nieprzytomną kobietą, jęczącym mężczyzną i łapiącym oddech ojcem. Wezwali karetkę, która zabrała tamtą parę, kobieta już się ocknęła, a druga przyjechała po ojca Patryka. Młody Bielański był przytomny, więc ratownicy pobieżnie go opatrzyli i do szpitala zabrał go drugi radiowóz, który przyjechał po kilkunastu minutach. Policjanci, którzy przybyli pierwsi, zostali, aby spisać relacje świadków. Na razie nikt nie miał być zatrzymany aż do wyjaśnienia sprawy.
Gdy na miejsce przyjechali Jakub z Piotrem, było już kilka godzin po zaistniałej akcji, policjanci byli w szpitalu przesłuchać osoby biorące w tym udział, a teraz wrócili, aby doprecyzować tok wydarzeń. Funkcjonariusze przedstawili się i zaczęli wypytywać mężczyzn, co wiedzą i co mają wspólnego z młodym Bielańskim.
- Pański przyjaciel wdał się w bójkę z własnym ojcem, właśnie wyjaśniamy okoliczności zdarzenia.
- Coś mu się stało? Gdzie on jest? - Jakub czuł, że jego ręce drżą, ale nie mógł dać po sobie poznać, jak bardzo się martwi o chłopaka. Policjant przewertował notatnik poszukując wzmianki o obrażeniach, które spisał będąc w szpitalu.
- Złamanie kości promieniowej w lewym ręku, kilka płytkich ran kłutych ostrym narzędziem w tym jedna głęboka w lewe ramię, rozcięty łuk brwiowy, liczne sińce i krwiaki na twarzy oraz brzuchu od pobicia. Zaraz dowiem się, czy jeszcze jest w szpitalu czy już na komendzie. Miał być zatrzymany na dwadzieścia cztery godziny do wyjaśnienia sprawy i złożenia zeznań. Potem sprawą zajmie się Sąd.
Piotr widział jak Jakub zbladł. Złapał się jedną ręką za głowę i bezgłośnie powiedział "o mój boże". Dwie sąsiadki patrzyły na nich z wyższością, bo to w końcu pani Kiliszczak, mimo wcześniejszych gróźb pana Bielańskiego, zawiadomiła w końcu policję słysząc jak demolują mieszkanie w czasie bójki. Nagle na klatce pojawił się młody rudy chłopak z dużym nosem i piegami na całej twarzy.
- Widziałem niezłą furę przed... o. - Spojrzał na mężczyzn i zdziwił się nieco. - A wy to kto? - Skrzywił się i założył ręce na piersi.
- Pan Przemysław Rzadziejuk, właśnie mieliśmy do pana iść. Nie podpisał się pan pod zeznaniami. - Policjant zwrócił się do chłopaka wręczając mu plik dokumentów, a drugi z nich, który przez chwilę rozmawiał przez krótkofalówkę, spojrzał na Jakuba.
- Chłopak jest już na Komendzie, mogą panowie jechać za nami, my już tu kończymy.
Wyrzykowski spojrzał, że po schowaniu dokumentów, jeden z policjantów zamyka mieszkanie chyba należące do Patryka i ponownie przykleja taśmy policyjne, które zawisły tam kilka godzin temu. Przemek prychnął w ich stronę nie doczekawszy się odpowiedzi, a Jakub z Piotrem udali się do samochodu na dole i podążyli za policyjnym wozem. Na miejscu Jakub uparł się, że wpłaci kaucję za chłopaka żeby ten nie musiał siedzieć całej nocy w celi i to z takimi obrażeniami, mimo że on sam uparł się, że woli spędzić noc w policyjnym areszcie niż w tym samym szpitalu, co jego ojciec.
- To przecież nie twoja wina. - Piotr zwrócił się do Jakuba, kiedy siedzieli w holu czekając aż załatwią z Patrykiem papierkową robotę i go wypuszczą. Dokumenty w tej sprawie zostaną przesłane do Sądu i prawdopodobnie będzie osądzony o napaść w obronie własnej, co będzie skutkowało zapłaceniem grzywny i aresztem nawet do trzech miesięcy, ale policjanci dali im do zrozumienia, że jeśli wynajmą adwokata i dobrze sprawę załatwią, to pewnie obejdzie się bez więzienia. Już nieraz byli wzywani do bójek w tym lokalu i to nie pierwszy raz, kiedy zostały złożone skargi na pana Bielańskiego. A do tego patrząc po obrażeniach Patryka, Sąd bez problemu uzna brak jego winy w całym zajściu. - Mam znajomego prawnika, pogadam z nim w poniedziałek z samego rana żeby bez problemowo załatwić sprawę.
- Dzięki. - Jakubowi zaschło w gardle. Siedział na plastikowym krześle przygarbiony, już całkiem trzeźwy. Obwiniał siebie za to zajście. Gdyby nie wyrzucił Patryka z domu, ten nie poszedłby do swojego mieszkania. Na pewno Jakub by go powstrzymał i porozmawiał, że nie warto tam jechać. Ale nie było go wtedy przy nim. Zawiódł go. Zacisnął powieki żeby tylko przegonić łzy. Nie mógł się teraz rozkleić. Nie w Komisariacie, nie przy Piotrze. Nie przy Patryku. Musiał być teraz dla niego silny.
Drzwi się w końcu otworzyły i wyłonił się zza nich Patryk w asyście policjanta. Wyglądał żałośnie z ręką w gipsie na temblaku. W zakrwawionej szarej koszulce i brudnych czarnych dżinsach. Prawą ręką ściskał również zakrwawioną bluzę. Oczy miał podkrążone, łuk brwiowy ściągnięty specjalnym plastrem. Rozciętą wargę i siniaka na policzku. Włosy lekko poczochrane. Kiedy szedł do nich, widać było, że kroki sprawiają mu trochę bólu. Podszedł bliżej, wszyscy trzej milczeli, nawet Piotrowi nie było do śmiechu, gdy zobaczył chłopaka. Patrzył na niego zatroskaną miną, a Jakub... Wyrzykowski miał ochotę się rozpłakać i objąć go, ale nie mógł teraz i tutaj. Patryk patrzył na nich z bólem w sercu, jednocześnie wyzuty ze wszystkich uczuć. Po tym, jak Przemek odciągnął go od ojca - płakał, ale przestał, gdy tylko zjawiła się policja. Od tamtej pory nie potrafił wykrztusić z siebie żadnej łzy, nawet, kiedy zobaczył Jakuba, chociaż w głębi serca ucieszył się na jego widok.
- Chodź - powiedział miękko Jakub. - Przejedziemy przez mieszkanie Piotra żeby zabrać twoje rzeczy i wrócisz do mnie. - Było to dla niego oczywiste, że nie może go teraz zostawić i sądził, że Patryk ucieszy się z powrotu do jego mieszkania i będą mogli na spokojnie porozmawiać. Bielański już chciał powiedzieć "dobrze" albo po prostu przemilczeć i zgodzić się na wszystko, ale również ku jemu zdziwieniu, jego ustały powiedziały co innego:
- Nie. - Piotr z Jakubem popatrzyli na niego zdziwieni, a on ich wyminął i wyszedł przed budynek nie chcąc, aby ktoś był świadkiem ich wymiany zdań. Mężczyźni po chwili konsternacji wybiegli za nim na dwór.
- Jak to nie? - zapytał w końcu Jakub lekko zirytowany. To on się zamartwia i przyjeżdża ratować mu tyłek a on mówi tylko "nie"?
- Możemy podjechać do Piotrka po rzeczy i pojadę do jakiegoś hotelu. Pewnie wszelkie listy z sądu przyjdą na twój adres, bo to był jedyny, który mogłem podać. - Patryk nie patrzył mu w oczy, nie potrafił. Rozumiał, że Jakub przyjechał tylko dlatego, że jakoś się dowiedział o całym zajściu i chciał mu pomóc, ale przecież między nimi już wszystko skończone.
- O czym ty mówisz? Przecież możesz do mnie wrócić, nie wyrzucę cię teraz. - Złapał go za ramię próbując zmusić do swojej woli.
- Teraz, czyli z litości? Z litości przygarniesz mnie z powrotem jak zbitego psa? - Wyrzykowski zobaczył, że jego niebieskie oczy zaczynają się szklić. Chłopak był zły i warczał. Powoli wracały do niego jakieś uczucia. - Tak jak z litości wtedy zabrałeś mnie z mostu? W dupie mam tą twoją litość. Jeśli to ma być jedyny powód, lub jakieś twoje wyrzuty sumienia, to sobie je wsadź gdzieś! Nie potrzebuję tego! - Patryk próbował mu się wyrwać i zamachnął się na niego bluzą uderzając suwakiem w twarz, czym zadrapał mu lekko policzek. - Mam w dupie was i całą moją rodzinę! - Rozjuszył się bardziej, bolał go brzuch a serce łomotało w piersi; poczuł się podobnie, jak wtedy, gdy zaatakował ojca. - Będziecie mogli w spokoju się ruchać, a ja zniknę wam z oczu. Nie potrzebuję nikogo! - Krzyczał i miotał się. - Nikt nie potrzebuje mnie - dodał cicho i w końcu puściły mu nerwy. Wybuchnął płaczem i z braku sił osunął się na kolana ukrywając twarz w bluzie. Jakub dosłownie upadł przed nim i go objął łapiąc za głowę.
- Ja cię potrzebuję do cholery! Nie waż się myśleć, że jest inaczej! Potrzebuję cię, wróć do mnie. - Krzyczał i szeptał na zmianę i nie obchodziło go czy ktoś się na nich gapi czy nie. Był środek nocy a oni siedzieli na chodniku przed Komendą. Zainteresowało się nimi dwóch policjantów, ale Piotr ich zbył wyjaśniając, że to rodzinne dramaty i dopiero co chłopak brał udział w bójce.
- Ale to gejowskie - mruknął do siebie patrząc na nich i uśmiechając się pod nosem. Zapalił papierosa i czekał wiedząc, że nie ma co się wtrącać.
- Chodź, pojedziemy do domu i tam porozmawiamy, okej? - Patryk w końcu się uspokoił i Jakub mógł podnieść jego głowę i spojrzeć w zapłakane oczy. Chłopak nic już nie mówił, tylko przytaknął i pozwolił sobie pomóc wstać. Zapakowali się do samochodu Piotra i ruszyli do jego mieszkania. Patryk z Jakubem usadowili się na tylnym siedzeniu i Bielański oparł głowę o jego ramię najpierw spoglądając na mijane uliczne latarnie, a potem zasypiając. Wyrzykowski nie miał serca go jeszcze budzić, więc poprosił Kernera, aby ten przyniósł rzeczy chłopaka i zaraz ponownie ruszyli, tym razem do celu. W międzyczasie napisał smsa do Agaty, że Patryk jest już z nim, ale trochę przeszedł. Szczegóły poda rano, ale żeby się już nie martwiła. Pod blokiem Jakuba obudzili Patryka i wszyscy trzej weszli do mieszkania. Wyrzykowski podtrzymując słaniającego się Patryka na nogach a Piotr z jego rzeczami.
- Dzięki - Wyrzykowski zwrócił się do Kernera, kiedy już znaleźli się w mieszkaniu.
- Spoko, ciekawy wieczór. - Uśmiechnął się. - Jakby co, to wiesz, gdzie mnie szukać. I jakbyście chcieli kiedyś trójkącik, to Patryk też już wie, co lubię. - Puścił do nich oczko i wyszedł z mieszkania. Jakub otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale spojrzał na Patryka, który właśnie się zarumienił, ale nadal wyglądał jak siedem nieszczęść, więc odpuścił. Mógł się domyśleć, że tak się skończy przebywanie u Kernera, a poza tym on sam nie popisał się tego wieczoru dając się przelecieć jakiemuś obcemu kolesiowi w łazience. Zasznurował usta i podszedł do chłopaka.
- Pomogę ci się rozebrać. - Zdjął mu buty a potem przeszli do jego łazienki. Tam zdjął mu spodnie i zaplamioną bluzkę. - Jak chcesz, poproszę panią Ewę żeby spróbowała to doprać, lub ona załatwi to w pralni.
- Do wyrzucenia - skwitował Patryk. - To były stare ciuchy i będą mi tylko... przypominać. - Jakub mu przytaknął i rzucił ciuchy w kąt. W międzyczasie nalał wody do wanny, a kiedy ta była już pełna, pomógł mu wejść i usadowić się tak, żeby rękę w gipsie miał na zewnątrz. Na szczęście gips obejmował tylko część od łokcia do dłoni, więc miał możliwość zginania ręki. Bielański odprężył się w gorącej wodzie. Poczuł, że tego było mu trzeba, chociaż bał się, że zaraz zaśnie. Jakub przez chwilę myślał, czy by do niego nie dołączyć, ale stwierdził, że chłopak potrzebuje chwili samotności. Jednak, gdy tylko chciał wyjść z łazienki, ten złapał go za dłoń. Stali tak przez chwilę. Patryk gładził go po palcach nie patrząc w oczy, Jakub poddając się pieszczocie zastanawiając się, co teraz będzie z jego życiem.












Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum