ŚCIANA SŁAWY |  Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek 
 
  |   
 POLECAMY |  Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
 
    
    
  |   
 | 
 Witamy |  
 | 
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy 
 |   
 Gemini 19 |  
  
 
Rozdział szósty: Coś się kończy coś zaczyna 
 
- Ty...  - Laila aż poczerwieniała ze złości, a jej pierś zaczęła gwałtownie falować. Chciała się rzucić na pirata, lecz ten tylko mocniej przycisnął nóż do szyi Dalii i Laila zrezygnowała. 
- Słuszna decyzja - Śliski uśmiechnął się wrednie. - Widzę, że dalej jesteś taka gwałtowna, kochana.  
- Zajebię cię, kurwi synu - wysyczała Laila. Gdyby wzrok mógł zabijać to jej rozmówca byłby martwy już tysiąc razy. 
- Powiedz, w łóżku też jesteś wciąż taka gorąca? 
- Nie twój interes! - wykrzyknął wściekle Kasjan wysuwając się do przodu. - Nie masz prawa tak mówić do Drugiego! 
- O? - zdziwił się Śliski - Więc to teraz tobie daje dupy- A zastanawiałem się kto przejmie po mnie pałeczkę. Powiedz, Kasjan, jak to jest ruchać używany przez innego towar? 
- Podejdź tu, to się sam przekonasz jak ci wsadzę spluwę w dupę - warknął szabrownik. 
- Śnij dalej - odparł wyraźnie rozbawiony Śliski. 
- Poddaliśmy się - Vartan uznał za stosowne wtrącić się do rozmowy - więc może w końcu powiecie czego chcecie? 
- Gdzie reszta załogi? - zapytał przywódca. - Miało was być ośmioro. 
- Resztą nie ma się co przejmować - powiedział Szczepan wysuwając się na przód zza pleców kompanów. Na jego widok Laila zacisnęła dłonie w pięści. -  Z pozostałych tylko Marco jest najgroźniejszy, służył kiedyś w Igorach. - Wśród piratów przeszedł szmer podziwu. Szczepan kontynuował. - Teraz śpi. Urżnął się kajaho i na pewno nie wstanie w ciągu kilku najbliższych godzin. 
- Jesteś pewien? - zapytał przywódca piratów. 
- Sam go spiłem - odparł mechanik z dumą. - Kolejny jest Zeben. To klucha totalna. Sam mi powiedział, że nigdy nie miał broni w reku, nie umie się bić, całe życie siedział za biurkiem, a tutaj trafił, bo chciał zakosztować życia podróżnika - prychnął lekceważąco. - Teraz pewnie szcza w gacie ze strachu schowany pod łóżkiem we własne kabinie. Na koniec zostaje dwójka dzieciaków. Ona to podobno ich mechanik, a on robi za pilota. Kapitan je zgarnął z ulicy, bo nagle się w nim obudziły ojcowskie uczucia i mu się żal zrobiło biednych dzieciaczków - stwierdził Szczepan z drwiną głosie. - Nic dziwnego, że nie mieliśmy żadnych problemów, skoro powierzyli statek jakimś niedorośniętym gówniarzom. - Roześmiał się, a kompani mu zawtórowali. Nikt z załogi nie zareagował. 
- Pośmialiście się już? - zapytał nad wyraz spokojnie Vartan. - To może teraz w końcu powiecie czego od nas chcecie. Chyba mamy prawo wiedzieć? 
- Ależ macie, macie - stwierdził łaskawie kapitan piratów. - Widzisz, interesuje nas wieziony przez was ładunek. No i przy okazji wszystko, co możemy sobie wziąć. 
- Ale my nawet nie wiem co przewozimy - stwierdził Bzyk. 
- My wiemy - odparł Szczepan. - To cztery komory stazy. 
- Tylko tyle? - zdumiał się Kasjan. - Przecież to nie jest nic cennego. Towar, który można kupić na każdej planecie. 
- Ale nie ich zawartość - odparł kapitan piratów. - Zamrożeni są w nich ludzie, za których dostaniemy kupę pieniędzy. 
- A co oni niby takiego w sobie mają? - zdziwił się Bzyk, na co Szczepan popukał się w głowę. 
- To tutaj. 
- Że co? - Laila zupełnie zapomniała o swojej złości. 
W tym momencie z tłumu piratów wyszedł kolejny mężczyzna. 
- Ja cię poznaję - stwierdziła Laila - ty jesteś z załogi tego galeona. 
- Zgadza się - odparł mężczyzna. 
- Co z ciebie za człowiek, że zdradzasz własną załogę? Własnych kolegów? - zapytał impulsywnie Kasjan. 
- Kolegów? - prychnął drwiąco mężczyzna. - Harówa od świtu do nocy za psie pieniądze. Oni - wskazał na piratów - przynajmniej pozwalają mi żyć tak jak zawsze chciałem. A jeśli chodzi o zawartość komór... To są ostatni z rasy Menher, od której wywodzą się mieszkańcy nasze galaktyki. W głowach posiadają całą wiedzę naszej rasy. Niestety ich ciała są już zbyt słabe i  Rada obawia się, że wkrótce mogą umrzeć nie zostawiwszy nam swojej wiedzy. Niestety nie przekazali nam jeszcze wszystkiego, co wiedzą, twierdząc, że jesteśmy na to zbyt prymitywni. W związku z tym Rada postanowiła przetransportować ich do sąsiedniej galaktyki, gdzie ich ciała poddane zostaną procesowi odmładzania. Tam posiadają odpowiednie urządzenia, by spowolnić proces starzenia. Dzięki temu Czcigodni dłużej będą mogli się z nami dzielić swoją wiedzą. Są oni tak cenni, że Rada będzie gotowa zapłacić każdą cenę za ich życie, a jak nie będą chcieli, to ich odłączymy i tyle. 
- To takie bezduszne - wyszeptała Laila. 
- Towar jak każdy inny - odparł Szczepan. - Chociaż próbowali utrzymać to w tajemnicy, my i tak się dowiedzieliśmy. Przekupiliśmy jednego z członków załogi, żeby umożliwił nam wejście w odpowiednim momencie. Niestety ci cholerni głupcy z Rady pokrzyżowali nam plany decydując się na waszą eskortę. Cudem udało mi się u was zatrudnić. I czekaliśmy na odpowiedni moment. 
- Koniec tych pogaduszek - warknął kapitan piratów. - Idziemy do ładowni. Dalej. 
Wszyscy posłusznie ruszyli w kierunku ładowni. 
- Nie bój się, będzie dobrze. Nie pozwolimy jej zabić - Kasjan próbował pocieszyć Bzyka, który z niepokojem patrzył na ukochaną prowadzoną przez Śliskiego. Ten nic nie odpowiedział, tylko popatrzył na szabrownika. W jego oczach widać było ból pomieszany z nadzieją i wdzięcznością. 
- Teraz cała nadzieja w Małym - wyszeptała Laila do Vartana. 
- Na pewno sobie poradzi - odszepnął kapitan. 
Doszli do ładowni w której zadokowany był galeon z cennym ładunkiem. 
- Szczepan? - przywódca piratów spojrzał znacząco na podwładnego. Ten bez słowa podszedł do wejścia i sprawnie rozebrawszy panel sterujący drzwiami zaczął grzebać w kablach. Chwilę potem stalowa płyta zasłaniająca wejście odsunęła się. Po następnej minucie wejście do ładowni stało otworem. 
- Zapraszamy - Szczepan z kpiącym uśmiechem na twarzy ukłonił się nisko wskazując ładownię. 
Weszli do środka, najpierw Vartan z załogą, a za nimi piraci. 
- Oto nasze kredyty - wyszeptał kapitan piratów patrząc na galeon. 
- Śnij dalej - nagle doleciał do nich głos. Piraci momentalnie podnieśli broń, a Śliski objął jeszcze mocniej Dalię i przyłożył jej nóż do gardła. 
- Wyłaź Marco! - wykrzyknął Szczepan. Odpowiedział mu śmiech. 
- Próbuj dalej. 
- Zeben? - zdziwił się mechanik. 
- Pudło. 
- Mały! - Laila nie wytrzymała i odezwała się z wyraźną ulgą. 
W tym momencie na szczycie galeona pokazała się mała postać, która zeskoczyła na ziemię. Widząc ją piraci wybuchnęli śmiechem. 
- Niby ten dzieciak ma nas powstrzymać? - zadrwił przywódca piratów i roześmiał się. Jego podwładni zawtórowali mu. 
- Ałć, będzie bolało - stwierdził Kasjan z dziwną satysfakcją w głosie. 
- Ja nie wiem czy ja chcę na to patrzeć - jęknął Bzyk zakrywając oczy. - Moja wrażliwa dusza tego nie wytrzyma. 
- Mały nie lubi jak się go nazywa dzieciakiem - dodała z dziwną satysfakcją w głosie Laila kiedy już piraci przestali się śmiać. 
- Bo co? Zaczyna wtedy płakać? - zadrwił jeden z piratów. - Biedna mała dzidzia chce do mamy? Buuu. - Piraci znowu się zaśmiali. 
- Nie, dostaje szału. - Kolejny wybuch śmiechu. 
- Gówniarz, gówniarz, gówniarz - zaczął się droczyć jeden piratów. 
- Ostrzegałam - stwierdziła Laila z dziwną satysfakcją w głosie.  
Tymczasem Mały, który do tej pory stał spokojnie, rzucił się w stronę piratów. I zanim tamci się spostrzegli, leżeli nieprzytomni. Wszyscy z wyjątkiem Śliskiego, który wciąż stał z nożem przy szyi Dalii i wytrzeszczonymi oczami. 
- Skończysz? - zwrócił się Mały do Laili. 
Kobieta tylko się drapieżnie uśmiechnęła.  
- Stój, bo ją zabiję! - wrzasnął Śliski, który w końcu się odblokował. 
- Śnij dalej - mruknął Mały. Błyskawiczny ruch i Śliski stał z pustymi rękami. 
- Lepiej stąd chodźmy - mruknął Vartan i odwrócił się do wyjścia. Inni poszli za jego przykładem. 
- No to teraz sobie pogadamy - stwierdziła lodowato Laila kiedy już zostali sami, a Śliski z przerażeniem na twarzy przełknął ślinę. 
 
*** 
 
- Trzeba by iść uspokoić naszych pasażerów, że sytuacja opanowana - stwierdził Vartan. - Kasjan, możesz- 
- Okej - odparł szabrownik i ruszył w stronę kwater pasażerskich. 
- Czyżbym była wam potrzebna? - zapytała z błyskiem w oczach Mimi kiedy zobaczyła Kasjana. 
- Niestety, przyszedłem powiedzieć, ze już po wszystkim. 
- Jaka szkoda - odparła Mimi wyraźnie zawiedziona. - To ja wracam do moich maszyn. - Zarzuciła młotek na ramię i ruszyła w stronę maszynowni. 
Kasjan poszedł do kabiny kapitan Luany i opowiedział o wszystkim. 
- Muszę sprawdzić czy ładunek faktycznie jest bezpieczny - odparła kobieta twardo kiedy szabrownik skończył. 
- Nie wiem czy można. Maks, jak wygląda sytuacja? 
- Wszyscy piraci są zamknięci w ładowni numer sześć. Nie mają możliwości ucieczki - odparł komputer. 
- A Laila skończyła? Można wejść do ładowni numer cztery? 
- Tak. 
- Możemy iść - powiedział Kasjan do kapitan.  
Luana zabrała ze sobą swojego zastępcę i ruszyli za Kasjanem. Kiedy byli już w ładowni, szabrownik zauważył czerwoną plamę na podłodze i aż wzdrygnął się kiedy dotarło do niego co to jest i co oznacza. Na szczęście ani kapitan ani jej drugi nie zwrócili na nią uwagi, zbyt zajęci myśleniem o ładunku. Obydwoje weszli do swojego statku, Kasjan został na zewnątrz. 
Wyszli po chwili z wyraźną ulgą wypisaną na twarzy. 
- Rozumiem, ze wszystko w porządku z ładunkiem? - zapytał dla pewności szabrownik. 
- W jak najlepszym - odparła Luana. - Chyba jesteśmy wam winni wyjaśnienia. 
- A po co? - zdziwił się szabrownik. 
- Przez nas mieliście kłopoty. Spodziewaliśmy się, że coś się może wydarzyć, ale nie aż tak. Obawiam się, że to się może powtórzyć.  
- To prawdopodobne, ale nawet jeśli nam powiecie wszystko z detalami, to i tak nic nie zmieni. Po co więc na darmo strzępić sobie języka? Damy sobie radę i bez tego. 
- Czy to znaczy, że dowieziecie nas na miejsce? 
- Wprawdzie decyzja należy do kapitana, ale na ile go znam, to pewnie się oburzy, że pomyśleliście o zerwaniu umowy. My kończymy robotę, której się podjęliśmy. 
Luana uśmiechnęła się nieznacznie. 
Dwa dni później dolecieli do celu.  
- Przepraszam, że sprawiliśmy wam tyle kłopotu - powiedziała Luana, kiedy jej załoga była już w galeonie, a ona sama stała obok trapu. - Gdybyście kiedyś potrzebowali pomocy, odwdzięczymy się na ile będziemy mogli. 
- Będziemy o tym pamiętać - odparła Luana - chociaż mam nadzieję, ze nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji. 
- Towarzysko też będziecie mile widziani - odezwał się Zantarus. - Na naszej planecie jest wiele wspaniałych miejsc, gdzie można wypocząć i naładować akumulatory. 
- Kusząca propozycja, kiedyś na pewno skorzystamy - odparł Vartan z uśmiechem. 
Uścisnęli sobie ręce i Luana z zastępcą wsiedli do swojego statku. Pół godziny później ładownia była pusta. 
Załoga zebrała się w jadalni. 
- A gdzie Zeben? - zainteresował się Vartan. 
- Nie wyłazi ze swojej kabiny od dwóch dni - odparła Luana. 
- Czemu? 
Kobieta westchnęła. 
- Chyba się wstydzi, że się zachował tak żałośnie. 
- A co zrobił? - zainteresowała się Mimi. 
- Jak się zaczęło zawinął się w kołdrę i schował w szafie. Wylazł z niej dopiero jak Maks potwierdził, że nie ma zagrożenia. 
Słysząc to Bzyk parsknął ze śmiechu, lecz szybko umilkł widząc spojrzenie kapitana. 
- Mały, pogadasz z nim później? - Vartan spojrzał na chłopaka. Ten tylko skinął twierdząco głową. - No to sprawę mamy z głowy. Teraz musimy się zastanowić, co zrobić z piratami. Nie możemy ich trzymać w nieskończoność w ładowni.  
- Może wydamy ich sędziom na planecie Mangeri? - zasugerował Kasjan. 
- Wyjdą po paru latach i wrócą do piractwa - mruknęła Laila. 
- Więc co, mamy ich tak po prostu wypuścić? - zapytał Marco. 
- Jakby to ode mnie zależało, to bym ich wszystkich zarżnęła, tak jak Śliskiego - mruknęła Laila. 
- Wystarczy zabijania - odezwął się twardo Vartan. - Nie jesteśmy mordercami. 
- Więc mamy im to puścić płazem? - zapytał podniesionym głosem Kasjan. - Ich następna ofiara może nie mieć tyle szczęścia co my! 
- Uspokój się - powiedział Vartan spokojnie. - Nie mówię że mamy im odpuścić, tylko żeby ukarać ich bardziej humanitarnie. 
- Na to już za późno, po tym jak Laila zarżnęła Śliskiego - mruknął Marco. - Jeśli ich oddamy sędziom, mogą nas wydać. 
- Więc co, mamy ich też zabić? - zirytowany Vartan podniósł głos. 
- Jest lepsze rozwiązanie - odezwał się w końcu Mały. Wszyscy popatrzyli na niego uważnie. - Planeta Kaszmi - dodał, po czym wyszedł z kuchni bez słowa. 
- Co to za planeta? I dlaczego akurat ona? - zainteresował się Marco. 
- No właśnie - przytaknęła mu Laila.  
Wszyscy popatrzyli na Vartana, który siedział dziwnie blady. 
- Kapitanie? Wszystko porządku? - zaniepokoiła się Laila. - Co to za planeta? 
- To na niej znalazł nas kapitan - odezwała się cicho Mimi, a wszyscy popatrzyli w jej stronę. - Mały chce ich tam wysadzić, żeby rośliny i dzikie zwierzęta załatwiły wszystko za nas.  
- Co? - zdumiał się Marco. 
- Ta planeta wprawdzie ma warunki atmosferyczne sprzyjające życiu, jednak drapieżne rośliny i zwierzęta uniemożliwiają jej zasiedlenie przez ludzi. 
- I Mały chce żebyśmy ich tam zostawili? Jak on może być tak bezdusznym? - zapytała zdławionym głosem Dalia. 
- Nie zrozumiesz tego, dopóki nie postawisz się w jego sytuacji - odparła Mimi. - Ta planeta już raz uratowała nam życie. Kiedy się tam rozbiliśmy, gdyby nie rośliny i zwierzęta, naukowcy by skończyli projekt i zrobili ze mnie i Małego bezduszne maszyny do zabijania. Na szczęście dla nas zostali załatwieni, dzięki czemu kapitan mógł nas znaleźć i dać normalne życie. Poza tym - popatrzyła na Dalie poważnym wzrokiem - co ty byś była gotowa zrobić, gdyby ktoś zagrażał twojej rodzinie- My zrobimy wszystko, nawet zabijemy. Bo dla nas ta załoga i ten statek to coś, za co gotowi jesteśmy nawet zginąć - dodała, po czym nie czekając na czyjąkolwiek odpowiedź wyszła z kuchni. 
Jeszcze długo, po jej wyjściu w jadalni panowała cisza, którą przerwało w pewnym momencie czyjeś siorbanie nosem. Wszyscy popatrzyli po sobie niepewnie. 
- Ty ryczysz? - zdumiała się Laila widząc czerwone od płaczu oczy kapitana. 
- Wydaje ci się - burknął zawstydzony Vartan próbując nieporadnie wytrzeć dowód swej słabości. - Coś mi do oka wpadło. 
Tymczasem Mały... 
Zapukał do drzwi kabiny Zebena, lecz nie doczekał się żadne reakcji, więc wszedł. 
- Zeben? 
- Wyjdź - wykrzyknął mężczyzna chowając się pod kołdrą. - Nie chcę nikogo widzieć. 
- Dlaczego? - zainteresował się Mały siadając w fotelu. 
- Taki wstyd - odparł tamten nie wychodząc spod kołdry. - Gorzej niż baba. Podobno nawet Dalia lepiej się zachowywała niż ja. 
- No i co z tego? 
- Jak to co?! - Zeben wychylił się spod kołdry i spojrzał wzburzony na chłopaka. - Facet nie powinien się tak zachowywać! - Na koniec znowu nakrył się kołdrą, ale nie do końca, tylko tyle, żeby Mały nie widział jego czerwonej ze wstydu twarzy. 
- A jak, twoim zdaniem, powinien się zachowywać? 
- No...  Zeben zamilkł na dłuższą chwilę, by w końcu wybąkać:  - Nie wiem. Ale na pewno nie tak. 
- Wiedziałem, że inteligencją nie błyszczysz, jak zaczynałem cię uczyć, ale nie sądziłem, że jesteś takim idiotą - stwierdził Mały brutalnie. 
- No pewnie, obrażaj mnie, bo wiesz, że ci nie oddam za to - sarknął Zeben. 
- Jeśli tak bardzo cię to męczy, to nogę cię nauczyć walczyć - powiedział Mały przybliżając twarz do twarzy Zebena tak blisko, że ten aż się przestraszył. 
- Dlaczego? 
- Żebyś mógł mi dać w mordę, że się z ciebie nabijam - Mały uśmiechnął się złośliwie. 
- Mógłbyś? - Zeben popatrzył na chłopaka z nadzieją w oczach, zupełnie ignorując ton jego wypowiedzi. 
- Mógłbym, ale najpierw musiałbyś wyleźć spod tej kołdry i zachowywać się normalnie. 
- Nigdy w życiu! - wrzasnął Zeben i znowu zakopał się cały w kołdrze. - Jak ja im wszystkim spojrzę w oczy?! 
- Cykor - stwierdził Mały ze spokojem, przybliżając twarz do kołdry tak blisko jak to tylko było możliwe. 
- Masz z tym jakiś problem?! - wykrzyknął czerwony, tym razem ze złości, Zeben, wychylając się spod kołdry. 
Jednak Mały zamiast odpowiedzieć wychylił się, złapał mężczyznę za twarz i pocałował  ostro, niemal przygważdżając go do ściany. Kiedy się w końcu od niego oderwał, zapytał uśmiechając się złośliwie: 
- Dasz mi za to teraz w mordę? - Po czym wyszedł nie czekając na reakcję Zebena, który siedział jeszcze dobrą chwilę zszokowany. 
Dziesięć minut później wpadł z rozwianym włosem i przekrzywionymi okularami na mostek, gdzie siedział Mały i wykrzyknął: 
- A żebyś wiedział, że w końcu ci za to przyłożę! 
Zdziwiony Vartan spojrzał najpierw na Zebena, potem na tajemniczo uśmiechającego się Małego. 
- O co mu biega? - zapytał niepewnie. 
- Właśnie dałem mu powód do wylezienia z tej skorupy w którą sam się wpakował. 
- Mam nadzieję, że to nic niebezpiecznego? 
- A skąd - odparł Mały niedbale. - To gdzie w końcu lecimy? 
- Na Kaszmi. 
- Jednak? - zapytał cicho Mały. - Myślałem, że się nie zgodzisz. 
Vartan westchnął ciężko. 
- W pierwszej chwili tak zamierzałem, ale po tym jak się rozkleiłem... 
- Ty? - chłopak spojrzał zszokowany na kapitana. 
- A bo Mimi zaczęła gadać głupoty - burknął zawstydzony. - No i jakoś tak wyszło. 
Mały zachichotał. 
- A reszta? 
- Nic nie powiedzieli, ale po ich minach wywnioskowałem, że myślą to samo co ja. 
Mały nic nie odpowiedział. 
Cztery dni później dolecieli do planety Kaszmi.  
- W końcu - mruknął Marco idąc w stronę zbrojowni. - Jak pomyślę, że wyżerali nasze żarcie... 
- Masz rację - stwierdził Bzyk, biorąc pistolet jonowy. - Specjalnie dla nich Dalia musiała gotować - warknął. 
Wziąwszy broń poszli w stronę ładowni w której przetrzymywali więźniów. Czekała już tam na nich Laila i Mały. Bzyk podał kobiecie jeden pistolet. 
- Miejmy to już z głowy - mruknęła odbezpieczając broń. - Maks, otwórz ładownię numer sześć. - A kiedy wejście do ładowni stało otworem - wykrzyknęła: - wychodzić, panowie! Tylko grzecznie, z łapkami  górze! 
Piraci wykonali polecenie bez jednego słowa sprzeciwu. Z podniesionymi rękami ruszyli za Małym, a Laila i Bzyk zamykali pochód. 
Uszli zaledwie kilka metrów, gdy piraci podzieliwszy się na trzy jednakowe grupy rzucili się jednocześnie na strażników. Udało im się obezwładnić Lailę i Bzyka, jednak gdy tryumfalnie odwrócili się w stronę trzeciej grupy, z przerażeniem zobaczyli, że ich kompani leżą bez życia. 
- Widzę, że chcecie pożegnać się z życiem już teraz - warknął Mały, po czym wypuścił wiązkę energii porażając wszystkich. Niestety oberwało się także Laili i Bzykowi. 
Chłopak podskoczył do nich i wyciągnął spod sterty ciał. Chwilę mu zajęło zanim klepaniem po twarzy i  wiązkami energii o małym napięciu przywrócił ich oboje do świadomości. 
- Ja pierdolę - jęknęła Laila łapiąc się za głowę. - Teraz już wiem, co czuje Vartan jak musi cię uspokajać. Nigdy więcej czegoś takiego. 
- Popieram w stu procentach - wycharczał Bzyk, kiedy już wyrzygał co miał wyrzygać. 
- Przepraszam - powiedział Mały ze skruchą w głosie - ale nie miałem czasu na pertraktacje. Mogłoby być jeszcze gorzej. 
- I tylko to ratuje cię przed spraniem ci tyłka - mruknęła Laila, na co Mały uśmiechnął się rozbawiony. - Pomóż mi wstać. 
- Nie spiesz się tak, poczekaj chwilę aż ciało zniweluje skutki trzepnięcia. 
- Odpada, musimy ich w końcu wywalić - odparła podpierając się ściany. 
- Laila... - w głosie Małego słychać było dezaprobatę. - Nie zmuszaj się do czegoś, co jest ponad twoje siły. 
- Nie marudź, dam radę. No dobra, nie dam rady - syknęła kiedy nogi się pod nią ugięły i usiadła na podłodze. 
- Zostań tutaj, ja poradzę sobie ze wszystkim sam. 
- Jesteś pewien? 
- Oczywiście. 
- To idź, zrób to żebyśmy już mieli z głowy. 
Mały uśmiechnął się, po czym wypuścił wiązkę energii, która uniosła wszystkich bandytów w powietrze. Trzymając ich wciąż na tej samej wysokości ruszył w stronę ładowni numer jeden, gdzie stał ich barkas Gemini 2. Załadował ich do ładowni i będąc już w środku wydał Maksowi polecenie by ich wypuścił w kosmos. Kilkanaście minut później chłopak wylądował na powierzchni planety. Wykorzystując znowu wiązkę przetransportował wciąż nieprzytomnych piratów na ziemię. Potem to samo zrobił z ich bronią i mimo iż oni nie słyszeli, powiedział: 
- Macie tu wasze pukawki, chociaż i tak nie starczą wam na długo. 
Potem wrócił do barkasa i odleciał. 
- Kapitan zwołał zgromadzenie w jadalni - powiedziała Laila kiedy już wychodził z ładowni numer sześć krążownika. 
- Jak się czujesz? 
- Już w porządku. 
- A Bzyk? 
- Też. 
- To dobrze. I przepraszam. 
- Dobra, było, minęło - kobieta machnęła ręką. 
Poszli razem do jadalni. Wszyscy już tam siedzieli. 
- Wszyscy są - zaczął Vartan - więc przejdę do konkretów. Ostatnie wydarzenia trochę nadszarpnęły nam wszystkim nerwy. 
- Trochę? Myślałam, że umrę - Dalia aż wzdrygnęła się, a jej oczy zaszkliły się. - To było straszne. 
Siedzący obok Bzyk otoczył ją ramieniem. 
- Dlatego też - kontynuował kapitan - doszedłem do wniosku, że powinniśmy zrobić sobie krótkie wakacje. 
- Jak krótkie? -zainteresował się Marco. 
- Aż nam się nie znudzą. 
- A co to by miały być za wakacje? - zapytał Kasjan. 
- Moglibyśmy wylądować na jakiejś niezamieszkane planecie i  tam naładować akumulatory. Już zrobiłem rozeznanie przy pomocy Maksa. Dwa dni stąd jest planeta o roboczej nazwie VS356. Warunki do życia idealne, zwierzyny dosyć i, co najważniejsze, ludzie mogą tam spokojnie żyć. 
- Więc czemu jeszcze jej nie zasiedliliśmy? - zainteresował się Kasjan. 
- Nie wiem - Vartan wzruszył ramionami. - Może jakiś biurokrata znalazł jakieś "ale". Co za różnica? Ważne, że jest nieskażona ludzką cywilizacją i możemy tam sobie spokojnie odpocząć. Co wy na to? Lecimy na wakacje? 
- Tak! - wykrzyknęli wszyscy jednocześnie. 
- No to w drogę! - Vartan uśmiechnął się. 
 
  
 
 |  
  |   
 Komentarze |   
 Dodaj komentarz |  
 | 
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
 |   
 Oceny |  
 | 
 Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
  Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny. 
 Brak ocen. 
 |   
 | 
 Logowanie |  
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa. 
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij  TUTAJ.
  
 |   
 Nasze projekty |  Nasze stałe, cykliczne projekty
 
    
  |   
 Tu jesteśmy |  Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
 
    
  |   
 Shoutbox |  Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Archiwum
 
 |   
 |