The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 28 2024 11:50:23   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Ibara 25



Dopił drugie piwo. Smakowało wspaniale. Chłód i gorycz orzeźwiały go. Jako model musiał dbać o siebie i na ten napój zrobił sobie zakaz. Ogólnie na alkohol. Pił tylko przy tak zwanej okazji. Musiał stwierdzić, że dobrze się czuł. Co prawda winny, że tu jest podczas żałoby, ale fajnie było. Aidan, był miłym towarzyszem. Tylko on czasem odpływał.
- Zamyśliłeś się - odezwał się Aidan. Włożył sobie do ust orzeszka - Jeszcze po jednym? - wskazał na dużą szklankę.
- Nie, dziękuję. Nie powinienem tu siedzieć i być zadowolonym - Miał wyrzuty sumienia.
- Dlaczego?
- Przecież wiesz.
- Isei żałobę nosi się w sercu. Twój mąż chciałby, żebyś się śmiał - ten chłopak był niesamowity. Imponowało mu jego oddanie mężowi, mimo, że ten nie żył.
- Śmiech? To już niemożliwe - popatrzył na niego poważnie.
Gwar w pubie stawał się coraz żywszy w miarę przybywania ludzi mimo później godziny.
- Jeszcze zmienisz zdanie.
- Jak długo pracowałeś w Japonii? - zapytał były model.
- Kilka lat. Pierwszy raz przyjechałem tutaj razem z Raidonem. Chciałem zacząć nowe życie po tym jak rozstałem się z chłopakiem. Nie za bardzo mi to wyszło, więc wróciłem na dłuższy czas do stanów. Tam po dwóch latach zarobiłem na tyle, że wróciłem do Tokio. Zdobyłem licencję i klientów. Rai cały czas modelował i zakładał agencję, a ja szukałem złodziei, zdrajców. W końcu zacząłem współpracować z policją podczas dość trudnej sprawy i tak zdobyłem znaczących znajomych.
- A co zdecydowało, że wróciłeś do Stanów?
- Moja mama była bardzo chora i musiałem się nią zaopiekować.
- Wyzdrowiała?
- Niestety nie - posmutniał. Kochał swoją matkę, ale jak widział jej cierpienie, gdy nowotwór ją niszczył wolał by odeszła.
- Przykro mi. Moja też nie żyje. Wybacz, że zapytałem - opuścił wzrok na stolik.
- Nic nie szkodzi. To było dawno - oparł się wygodniej o oparcie krzesła - To może jednak jeszcze po jednym?
- Nie. Wolę już wracać. Zasiedziałem się. Rai i Shi będą się martwić.
- Dzwoniłeś. Wiedzą gdzie jesteś.
- Jednak? - wyciągnął pieniądze.
- Zostaw - położył swoją dłoń na jego - Ja cię zapraszałem - wstał.
- Jak na policji się dowiedzą kto... to zawiadom nas - nie wiedział dokładnie, jak się wysłowić. To dotkniecie było takie innego od dotyki szwagra i brata. Tamte były zwyczajne, niewinne, a to mógł potraktować zupełnie inaczej.
- Obiecuję - uśmiechnął się do niego ciepło. Fajnie spędził z nim czas. Tylko chłopak był taki smutny. I taki śliczny. Potrząsnął głową, aby odegnać te natrętne myśli.

***

Wszedł do sypialni z dwoma szklankami soku. Shi siedział na łóżku. Wydawał się smutny i zamyślony. Gdy go zobaczył uśmiechnął się, ale jego oczy nie odbiły tego w swym blasku.
Brunet podał mężowi sok i usiadł przy nim.
- Przepraszam za to co ci powiedziałem.
- Nic nie mów.
- Muszę - napił się i gdy Shi zrobił to samo to wciągnął go całego na łóżko, po odstawieniu obu szklanek.
- Nie chodzi mi oto co mówiłeś, ale oto, że mi nie ufasz i nie chcesz mi powiedzieć co wprawiło cię w taki stan.
- Ufam ci, ale jestem głupi i nie umiem się podzielić z kimś, że mój ojciec nigdy mnie nie kochał. Nie kochał żadnego z mojego rodzeństwa, a mnie szczególnie, bo go nie słuchałem i robiłem to co sam chciałem.
- Ale twój ojciec jest wiele mil stąd - popatrzył na niego nic nie rozumiejąc.
- Wczoraj pojawił się w agencji. Oczekiwał, że będę nieszczęśliwy z tobą. Ja tymczasem oskarżyłem go o zabójstwo Tadashiego.
- Nie masz dowodów, że to on.
- Nikt inny nie miał powodu, żeby pragnąc śmierci mojego brata.
- Co on zrobił, ze doprowadziło cię to do furii?
- Powiedział prawdę. Jestem jego porażką. Nie wiesz co się czuje gdy słyszy się od rodzica takie słowa - jego głos stawał się łamliwy.
Shirai spojrzał na niego zdziwiony. Przecież Rai nie pokazywał swoich łez. Zrozumiał jakie te słowa były dla niego trudne. Przyciągnął go do siebie.
- Posłuchaj mnie uważnie. Możesz przy mnie płakać. Możesz ze mną o wszystkim rozmawiać. Dziel ze mną swoje smutki, tak jak ja swoje dzielę z tobą kochanie. Jednak nigdy nie traktuj mni tak, jak to zrobiłeś. To może nie skończyć się seksem na zgodę.
Brunet nic nie odpowiedział tylko wtulił twarz w jego szyję. Mimo, że miał takiego ojca i nie cieszył się z tego to bolała wiedza, że nie liczył się dla niego i że go stracił.
- Już nie daje rady - szepnął - Nie mam sił. Wszystko się we mnie skumulowało. Najpierw to zmuszanie do małżeństwa, później śmierć Tadashiego, a teraz ponownie ojciec. Powiedz mi kotku jak ty sobie z tym radzisz?
- Nie duszę w sobie tego, jak ty.
To prawda nie raz rozmawiali nocami o wszystkim co go dręczy. O tym jak sam przeżył opiekę nad Iseiem i całą sytuację. On tymczasem gromadził w sobie wszystko i doprowadzał do potężnej erupcji, która mogła skończyć się źle dla ich małżeństwa, gdyby nie powstrzymał się przed głębszym zranieniem Shi. I tak to co powiedział, byle tylko nie cierpieć samemu, dla niego nie było by łatwe do wybaczenia.
- Dziękuję ci Shirai - popatrzył na niego - Za to, że jesteś taki cudowny. Za to, ze potrafisz wybaczać.
- Przy tobie będę musiał się uczyć cierpliwości.
- I puszczać niektóre moje słowa w niepamięć. Wiesz, że ranię po to...
- Ciii - ponownie go przytulił. Usłyszał otwieranie się drzwi łazienki, a po chwili szum wody - Isei wrócił.
- Myślisz, że Aidan mu coś powiedział na temat śledztwa? - chciał zerwać się i pójść spytać o to brata.
- Gdyby to zrobił, Isu już by tu był. Śpij - pchnął go lekko na poduszkę.
- Sądzisz, że znów przyjdzie wpakować się nam do łóżka?
- Przeszkadza ci to?
- Nie.
- Mnie też nie. Przychodząc do nas czuje się bezpieczny. Nie czuje się samotny.
To, że szwagier nie przyjdzie do nich upewniło go zamknięcie drzwi od pokoju. Mieszkał tu już trochę i dokładnie rozpoznawał, odgłosy otwieranych drzwi. Pomagał mu w tym dobry słuch.

***

Aidan siedział na posterunku i niecierpliwie stukał palcami o małą szafkę przy której się ulokował. Długo walczył o swobodny dostęp do wszystkiego. Pomogło mu w tym, że jednym z hakerów okazał się stary znajomy, albo raczej przelotna miłość.
- Mówiłeś, że dziś dobierzecie się do komputera tego kogoś.
- Adi mówiłem, że spróbujemy. Ten ktoś zabezpieczył komputer tak jakby należał do prezydenta. Cierpliwości. Znajdziemy hasło i będziemy w domu.
Cierpliwości, łatwo mu powiedzieć. Sam był ciekaw, czy to John Walsh był zleceniodawcą. Dużo na to wskazywało, bo sygnał dochodził ze stanu, gdzie facet mieszkał.
- Cholera znów mnie wywaliło - syknął haker.
- Podejrzewam kto to może być spróbuj prostych haseł. Raidon, Takechi, Mariko, Mitsu - chłopak wpisywał wszystko i za każdym razem była odmowa dostępu - Teraz daty urodzin - podawał po kolei. Miał wszystko zapisane w notesie.
- Nic.
- To wpisz datę ślubu - podał mu rząd cyferek. Była to data ślubu pana Walsha - Jesteśmy tak blisko. Nie ustąpię...
- Udało się!
Aidan szybko usiadł obok przyjaciela. Wpatrzył się w dane na ekranie i nie wierzył w to co widział. Wyjął komórkę i zadzwonił.
- Rai przyjedź na posterunek. Już wiemy kim jest zleceniodawca.
Rozłączył się i już planował co dalej zrobić. Najpierw, jednak Raidon musiał poznać prawdę, zanim dowiedzą się policjanci, a to było kwestią kilkunastu minut.

***

Pojawił się na komisariacie tak szybko jak mógł. Spotkał przyjaciela tuż przy wejściu.
- Co wiesz? - chwycił go za ramię.
- Pokażę ci coś i powiemy o tym policjantom. Obiecałem Iseiowi, że też się szybko o tym dowie i to ja mu mam przekazać wiadomość.
- Boi się, że ja coś przed nim ukryję.
Zaprowadził go do wydzielonego pokoju i pokazał dane, które uzyskali.
- Trzeba zawiadomić tamtejszą policję - powiedział.
Brunet odczytał to co zobaczył i nie wierzył.
- Mama. Moja mama? Dlaczego?
- To tylko ona może powiedzieć. Co teraz?
- Ty jeden wiesz co robić. Sądziłeś, że to zataję? Wierz mi, chciałbym, ale jak mam wybierać między bratem, którego pokochałem, a zimną matką winną śmierci drugiej osoby, to wybór jest prosty. Może się jeszcze okazać, że to ojciec skorzystał z jej komputera - miał taką cichą nadzieję.
- Zawiadomię policjanta, który prowadzi śledztwo.

Dalej wydarzenia potoczyły się same. W szybkim tempie zawiadomiono amerykańską policję, która pojawiła się w dawnym domu bruneta. Byli cały czas na podsłuchu i monitoringu. Rai widział zaskoczenie i przerażenie matki. Kobieta przyznała się do zarzucanych jej czynów.
Raidon poprosił jednego z policjanta o rozmowę z mamą. Ten podał mu słuchawkę. Kobieta dostała drugą.
- Mamo dlaczego? Powiedz mi tylko to.
- Chciałam pozbyć się owocu zdrady mego męża. Nie mogłam pozwolić, aby to przeszkodziło w dalszej karierze twojego ojca.
- Jak się dowiedziałaś o Iseiu?
- Na twoim weselu. On jest bardzo podobny do kobiety która była zabawką Johna. Wiedziałam o tym romansie, ale nie mogłam pozwolić, żeby dowód zdrady istniał. Zapytałam wprost twego ojca o niego i przyznał się. Później już tylko musiałam wszystko zaplanować.
- Kto ci w tym pomógł? Nie umiałabyś tak zabezpieczyć się przed odnalezieniem.
- Znajomi Johna - odpowiedź była krótka i rzeczowa.
O więcej wolał nie pytać. Wiedział, że matkę czeka wiele lat więzienia, a to bolało. Teraz tylko czekała go konfrontacja z Iseiem.
- Zawieź mnie do domu Aidan. Zadzwonię po brata i Shi - czuł, że nie ma na nic siły, więc wolał nie prowadzić.

*
Usiedli we czterech w salonie. Rai bał się reakcji brata. Co jak go odrzuci? Przecież to jego matka jest winna cierpieniu przez, które musiał przejść.
- Powiesz mi dlaczego w środku dnia pracy musiałem przyjechać do domu? - zapytał Shirai.
- Wiecie coś prawda? - bywały chwile, że Isei był aż za bardzo spostrzegawczy - Aidan, Raidon powiecie coś w końcu, czy mam to wyciągnąć od was na siłę?
- Może ja powiem - odezwał się detektyw.
- Sam muszę to zrobić - brunet westchnął - Osobą, która dała zlecenie, żeby cię zabić, jest... - tu przerwał i chwycił męża za rękę - moja mama.
- Co? - Isu pisnął i zmarszczył brwi. Rozejrzał się po ich twarzach. Shi był tak samo zaskoczony jak on. Nie wierzył w to co usłyszał. Prędzej by uwierzył, że to jego ojciec jest winien, ale ta kobieta, której nigdy nie wszedł w drogę? Jaki miała powód, by pragnąć jego śmierci?
- Dlaczego? - pytanie padło z ust brązowookiego.
- Ponieważ chciała pozbyć się żywego dowodu zdrady jej męża. Powodów miała więcej, ale ten był główny.
Isei miał wrażenie, że po usłyszeniu tych słów w jego płucach zabrakło powietrza i zaczął się dusić. Przycisnął rękę do piersi zsuwając się z kanapy.
- Cholera co z tobą? - Rai ukucnął przed nim.
- Gdyby... Tadashi... mnie... nie poznał... żyłby do... dziś - po każdym słowie w panice łapał oddech - To ja... jestem... wszystkiemu... winien. Jestem... złym... nasieniem.
- Nie mów tak - złapał brata i uspokajająco przytulił - To nie twoja wina. To ja mam popieprzoną matkę, ojca, całą rodzinę poza tobą i Shi - popatrzył na męża rozkochanym, ale smutnym i zmęczonym, wzrokiem - Zrozumiem jak nie zechcesz mieć mnie za brata - uspokajająco głaska go po plecach.
Oddech byłego modela wracał do normy.
- Jesteś najnormalniejszym człowiekiem jakiego znam. Nie jesteś odpowiedzialny za to co robią twoi rodzice - powiedział powoli.
Walsh?owi spadł kamień z serca. Podciągnął brata na siedzenie sofy.
- Co z moją teściową? - spytał Shi. Ostatnie słowo wypowiadając z niechęcią.
- Została aresztowana - odpowiedział Aidan.
- Już? - Isu zerknął na niego.
- Teraz dzięki technice i sieci wszystko można zrobić. Widzieliśmy nawet, jak ją aresztują. Rai z nią rozmawiał.
- Przyznała się? - Sakata nalał wody do szklanki i podał blademu szwagrowi.
- Nawet nie kręciła. Powiedziała mi wszystko, a resztę wyzna na przesłuchaniu. Aidan chce przy tym być. Dlatego wraca dziś do Stanów.
Isei popatrzył na czarnookiego mężczyznę.
- Odlatujesz? - poczuł nie małe rozczarowanie.
- Tak. Na miejscu dowiem się o wiele więcej. Współpracuję z tamtejszym wydziałem i nie będę miał problemu z tym co tutaj.
- To pewnie już się nie zobaczymy. Chcę ci podziękować za to co zrobiłeś. I jak będziesz coś wiedział to dzwoń. Chcę znać szczegóły.
- Dobrze. Musicie wiedzieć, że bez waszych przesłuchań też się nie obejdzie. Szczególnie ciebie Isei. Owszem postaram się, aby wystarczyły im zeznania n apapierze, ale bądźcie przygotowani na wszystko.
- Zrobię wszystko, żeby ta kobieta spędziła życie za kratami. Wybacz Rai - przesunął wzrok z Green?a na brata..
- W porządku - machnął ręką, ale gdzieś w głębi potwornie bolało go to wszystko. Jego rodzona matka pójdzie do więzienia. Interesy ojca też pewnie wyjdą na jaw. Czeka ich wielki skandal. Miał tylko nadzieję, że Ibara na tym nie ucierpi. Nazwisko Walsh będzie się teraz kojarzyć z mafią i morderstwem.
- To zostawiam was samych - Aidan wstał - Musze się jeszcze spakować, a samolot mam za dwie godziny - gdy tu jechali zamówił już bilet - Shi miło było cię poznać.
- I wzajemnie - uścisnął mu dłoń.
- Isei pamiętaj co ci mówiłem. Twój mąż chciałby, żebyś się śmiał. Żyj dalej.
- To nie łatwe.
- Postaraj się - przesunął dłonią po jego włosach, były takie jedwabiste - Rai trzymaj się męża. To najlepsze co cię spotkało. Razem dacie sobie radę - wiedział, że jego przyjaciel jest przybity ostatnimi wydarzeniami - Jak się czegoś dowiem to zadzwonię, ale już teraz możecie być pewni, że pani Walsh i ten facet, którego wynajęła, dostaną dożywocie - uściskał bruneta - Do zobaczenia.
- Dobrze było cię znów zobaczyć. Nie chcesz, żebym cię odwiózł na lotnisko?
- Nie. Trzymajcie się chłopaki i sądzę, że powinniście odpocząć - powiedział i zniknął za drzwiami wejściowymi.
Shi oparł się o szafki obok których wstał.
- Czy to już koniec? To znaczy śledztwa i tak dalej?
- Kotku pamiętaj o rozprawie. Jednak na dzisiejszy dzień wszystko wraca do normy?
- Mów za siebie - warknął Isei - Dla mnie już nic się nie wróci. Wy będziecie sobie robili to co robiliście kilka tygodni temu. Nadal macie siebie. Jeżeli chodzi o mnie to moje życie się kompletnie zmieniło. Nic już nie będzie normalne. Chciałbym być z Tadashim. Realizować nasze plany. Tymczasem siedzę wam na głowie. Co z tego, że pracuję? Robię coś o czym nie mam pojęcia. Sądziłem, że poczuję ulgę, jak dowiem się kto zniszczył mi życie. Jednak teraz uświadomiłem sobie, że osiągnąłem ten cel i co dalej? Ulgi nie czuję, raczej złość, że już wiem, bo teraz na co mam czekać? Jak dalej żyć? Nie chcę wiecznie u was mieszkać, a do mieszkania nie wrócę. Nie mam nikogo bliskiego sercu i mieć nie będę...
- Będziesz - Rai przerwał mu potok słów, które miał wrażenie oczyszczają duszę jego brata.
- Nie będę. Nie chcę. Już nikomu nie oddam swego serca.
- Tak mówisz na dzień dzisiejszy, ale znajdzie się ktoś kto stanie się dla ciebie ważny - Sakata położył mu dłonie na ramionach - Mieszkać z nami możesz tak długo jak zechcesz.
- Jesteśmy rodziną braciszku - potarmosił go po włosach.
- Wybacz mi Rai za moje słowa - poczuł się winny względem brata.
- Jakie?
- Ty też nie będziesz miał sytuacji takiej jak dawniej. Twoja mama...
- Ciężko mi z tym, ale jak jest winna zasłużyła na karę. Poza tym nigdy nie była dla mnie prawdziwą matką. Nie taką jak twoja mama Shi.
- Aidan kazał nam odpocząć. To może we trzech pojedziemy na wieś co? Zawiadomimy tylko policję, gdzie jesteśmy i oderwiemy się od problemów - poza jednym. Musiał w końcu powiedzieć rodzicom prawdę o swoim małżeństwie.
- Jedzcie sami, ja zostanę.
- Nie ma mowy. Szwagier jedziesz z nami - chciał już zobaczyć mamę i tatę. Podziękować za to, że są tacy kochani. Pragnął też, aby jego mąż się odprężył na łonie natury - Za dużo rzucono na nasze barki. Załatwiamy co trzeba i uciekamy.
- Obawiam się, że jak wrócimy to będzie wrzało. Gazety nie dadzą nam spokoju - powiedział brunet.
- Dlatego się musimy naładować. Pakuj się Isei - klepnął go w pośladek. Na co chłopak skoczył do góry i poszedł do swego pokoju.
Rai podniósł prawą brew. Jego mąż stawał się coraz bardziej śmiały.
- No co? - Shi widząc minę partnera objął go w pasie.
- Klepnąłeś mojego brata w pośladek.
- Niech się rozrusza. Idzie do przodu. Wiem, że to dla niego trudne, ale postarajmy się przywrócić go do życia. Widzisz jak się zmienił. Już nie wygląda na pewnego siebie, dumnego i niedostępnego faceta. Znika nam w oczach. Zapada się w sobie. Nie pozwólmy mu na to. On potrzebuje bliskości i zaufania. Dajmy mu to. Jak nie masz nic przeciw. Najchętniej znalazłbym mu faceta.
- Kocham cię - pocałował go.
- Shi, czy mam... - Isei zatrzymał się przy wejściu do pokoju - Sorrki.
- Zostań - zatrzymał go brat.
Sakata wyciągnął rękę, którą Nakadai przyjął i zatonął w ich objęciach. Oni wszyscy potrzebowali wiedzieć, że nie są sami. I nie byli sami. Byli rodziną.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum