艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Wrzosowiska prolog |
* * *
Mia艂em siedemna艣cie lat. Urodzi艂em si臋 w 1236 roku w ma艂ej rybackiej wiosce na jednej z irlandzkich wysepek. Odk膮d pami臋tam zawsze by艂em sam. Nie mia艂em rodze艅stwa... Mia艂em tylko rodzic贸w. Jednak tak bardzo poch艂ania艂o ich uczucie, jakim si臋 nawzajem d膮偶yli, 偶e by艂em tylko dodatkiem do idylli i ich mi艂o艣ci ju偶 dla mnie nie wystarcza艂o. Ale nie mog艂em powiedzie膰 ,偶e by艂em nieszcz臋艣liwy. Mieszkali艣my prawie nad samym morzem w ma艂ej kamiennej chacie. Nie mieli艣my s膮siad贸w. Nigdy mnie to jednak nie martwi艂o. Nie lubi艂em ludzi. Denerwowa艂y mnie ich k艂贸tnie, irytowa艂y charaktery i przera偶a艂y b贸jki. Ludzie nie znosili mnie r贸wnie偶. Moimi towarzyszami i przyjaci贸艂mi by艂y zwierz臋ta. Wola艂em ich towarzystwo.
Nie wiem czy potrafi艂bym opisa膰 jak wspania艂ym jest m贸c wtopi膰 si臋 w otoczenie, w natur臋. W艂a艣nie ona, jej niedost臋pne le艣ne ost臋py i dzikie wrzosowiska by艂y moj膮 rodzin膮. Zaraz za naszym p艂otem rozci膮ga艂o si臋 Mroczne Wrzosowisko. Uwielbia艂em tam chodzi膰. Mog艂em godzinami przesiadywa膰 na wysokim urwistym klifie i wpatrywa膰 si臋 w morze. W takich chwilach czu艂em si臋 naprawd臋 szcz臋艣liwy. Gdziekolwiek si臋 uda艂em, nieustannie towarzyszy艂 mi szum ptasich skrzyde艂. Nieraz, gdy przysiad艂em na wielkim g艂azie kilka staja艅 od klifu, na ramionach siada艂y mi zagubione mewy, a w za艂amaniu ko艂nierza drzema艂a zm臋czona ucieczk膮 przed drapie偶nikiem polna mysz. Niejeden raz uwalnia艂em z艂apan膮 we wnyki, ledwie 偶yw膮 sarn臋. Okrucie艅stwo ludzkie nie zna granic...
Tak mija艂y lata, a ja ros艂em, rozwija艂em si臋, dojrzewa艂em. I opr贸cz nabywanej z wiekiem ostro偶no艣ci i rozwagi pojawi艂o si臋 jeszcze co艣. Co艣, czego dotychczas w moim 偶yciu nie by艂o. T臋sknota. Nie rozumia艂em jej istoty, nie ci膮gn臋艂o mnie przecie偶 do ludzi. Jednak nie mog臋 zaprzeczy膰, czu艂em jak膮艣...pustk臋. W dniu kiedy sko艅czy艂em dwadzie艣cia jeden lat, czyli wiek odpowiedni do o偶enku, ojciec poszed艂 ze mn膮 do stodo艂y i przeprowadzi艂 "m臋sk膮 rozmow臋". Nadal nie pojmowa艂em rzeczywistej wymowy zwi膮zk贸w mi臋dzyludzkich. Nied艂ugo mia艂em to zrozumie膰.
Pewnego pi臋knego poranka, zaledwie wr贸ci艂em do chaty po ca艂onocnej w臋dr贸wce matka wcisn臋艂a mi w d艂o艅 od艣wi臋tne odzienie i oznajmi艂a, 偶e mam uda膰 si臋 o odleg艂y o p贸艂 dnia drogi targ, a ojciec roze艣mia艂 si臋 i 偶yczy艂 mi dobrej zabawy. Nie protestowa艂em, chocia偶 w g艂臋bi duszy przera藕liwie krzycza艂em. Jednak ciekawo艣膰 i pos艂usze艅stwo przewa偶y艂y.
Przez ca艂膮 drog臋 lecia艂o za mn膮 stado wron, dopiero gdy dotar艂em na miejsce wzbi艂y si臋 wy偶ej i obsiad艂y nieliczne drzewa. Moim oczom ukaza艂a si臋 r贸偶nokolorowa plama na soczystej zieleni traw. Dopiero po uwa偶niejszym wpatrzeniu si臋 mo偶na by艂o rozr贸偶ni膰 pstre stoiska targowe, t艂umy przewijaj膮cych si臋 pomi臋dzy nimi rozwrzeszczanych ludzi. Zn贸w poczu艂em niezmiern膮 ochot臋 by zawr贸ci膰 z powrotem na moje wrzosowo-lawendowe uroczyska. Jednak przemog艂em si臋 i poszed艂em naprz贸d.
Dusi艂em si臋... Kr臋ci艂o mi si臋 w g艂owie , a przed oczyma wirowa艂y mi czarne p艂atki. Brakowa艂o mi powietrza, ca艂y ten zgie艂k i harmider przyt艂acza艂 mnie... Nagle dwa stajania przede mn膮 ujrza艂em szafir kilku rozstawionych na uboczu namiot贸w. Uda艂em si臋 w ich stron臋. Nagle z jednego z nich wy艂oni艂a si臋 m艂oda kobieta, dziewczyna jeszcze. Otaksowa艂a mnie wzrokiem i mi臋kkim g艂osem zaprosi艂a do 艣rodka. Gdy wszed艂em ci臋偶k膮 i s艂odk膮 chmur膮 otoczy艂 mnie i zagarn膮艂 zapach mocnego bimbru i naszego s艂ynnego z aromatu piwa. Bez s艂owa da艂em si臋 zaprowadzi膰 w k膮t i usadzi膰 na sfatygowanym sto艂ku. Dopiero teraz rozejrza艂em si臋 wok贸艂. Namiot by艂 do艣膰 przestronny, po艣rodku sta艂y odszpuntowane beczki, a dooko艂a nich porozstawiano sto艂y, przy kt贸rych siedzia艂o paru nietrze藕wych ju偶 m臋偶czyzn i kilka par. Nie zd膮偶y艂em ju偶 jednak nic
wi臋cej zobaczy膰, gdy偶 w tej chwili powr贸ci艂a moja nieobecna przez chwil臋 towrzyszka, nios膮c po kuflu piwa dla siebie i dla mnie. Nie wypuszczaj膮c ich z r膮k wpakowa艂a si臋 do mnie na kolana rzucaj膮c mi, jak s膮dzi艂em, pe艂ne ufno艣ci spojrzenie. Pochlebi艂o mi ono, gdy偶 ludzie, gdy mnie zazwyczaj widzieli, odwracali si臋, czynili pobo偶nie znak krzy偶a lub pluli na m贸j cie艅, jakby uwa偶ali, 偶e nie mam do niego prawa. Pierwszy raz mi si臋 zda偶y艂o, 偶e kto艣 pr贸cz rodzic贸w spojrza艂 na mnie z u艣miechem. Jak偶e by艂em naiwny! Nagle jeden z siedz膮cych w g艂臋bi m臋偶czyzn zarzuci艂 sobie piszcz膮c膮 partnerk臋 na rami臋 i z g艂o艣nym okrzykiem "Czas na zabaw臋!!!" wyni贸s艂 j膮 z namiotu. Tysi膮ce my艣li przelatywa艂o mi przez g艂ow臋. Zaczyna艂em rozumie膰 sens ojcowskich dobrych rad udzielonych mi podczas "m臋skiej rozmowy". Przecie偶 nie raz widzia艂em jelenie niespokojne w czasie god贸w i cud nowego 偶ycia... Jednak tok moich my艣li przerwa艂a siedz膮ca mi na kolanach dziewczyna, kt贸ra z godnym kota pomrukiem "To mo偶e my te偶 si臋 zabawmy..." poca艂owa艂a mnie w usta. Czuj膮c jej wilgotny j臋zyk staraj膮cy si臋 wedrze膰 na si艂臋 do moich ust mocno je zacisn膮艂em odwracaj膮c jednocze艣nie g艂ow臋. Zerwa艂em si臋 gwa艂townie zrzucaj膮c j膮 z kolan i wybe艂kotawszy przeprosiny wypad艂em z namiotu. Poczu艂em silne, szarpi膮ce m贸j 偶o艂膮dek skurcze. Opad艂em na kolana, wstrz膮sa艂y mn膮 torsje. Nagle otaczaj膮cy mnie 艣wiat zacz膮艂 si臋 w zawrotnym tempie ode mnie oddala膰.
Zapad艂em w mi臋kk膮 ciemno艣膰...
Obudzi艂o mnie 艣cierpni臋te rami臋, kt贸re zacz臋艂o mi si臋 dawa膰 we znaki po nocy sp臋dzonej na mokrej trawie. By艂o wcze艣nie rano, nawet s艂o艅ce, zm臋czone lub niech臋tne, 艣wieci艂o tak blado... Rozejrza艂em si臋, wok贸艂 porozk艂adanych jeszcze stragan贸w na zaimprowizowanych napr臋dce pos艂aniach spali ludzie. Niekt贸rzy dopiero co zasn臋li po upojnej nocy, tak jak nie kr臋puj膮ca sie, na wp贸艂 przykryta para, inni w艂a艣nie si臋 budzili. Ja le偶a艂em na trawie pod 艣cian膮 jednego z namiot贸w, powoli przypominaj膮c sobie wydarzenia dnia poprzedniego. Na sam膮 my艣l o tamtej kobiecie i jej ob艣linionym poca艂unku ogarnia艂o mnie obrzydzenie. Wstrz膮sn膮wszy g艂ow膮 powoli sprowadzi艂em me cia艂o do pionu. Wygl膮da艂em tragicznie, z reszt膮, czego
mo偶na si臋 by艂o spodziewa膰 po takim "noclegu"? Koszula, kt贸r膮 da艂a mi matka by艂a wilgotna i poplamiona traw膮, sk贸rzane br膮zowe spodnie r贸wnie偶.
Nie ogl膮daj膮c si臋 za siebie ruszy艂em w stron臋 g贸ruj膮cego nad okolic膮 wzg贸rza. Moje ukochane ptaki wzbi艂y si臋 z ga艂臋zi, konar贸w i nie robi膮c sobie nic z zamieszania, jakie czyni艂y, lecia艂y nade mn膮 tworz膮c wielk膮 plam臋 pokrywaj膮cego mnie cienia. Ludzie patrzyli na to w os艂upieniu, a w ich spojrzeniach strach miesza艂 si臋 z ciekawo艣ci膮. Przyspieszy艂em, wiedzia艂em, 偶e za chwil臋 kto艣 mnie rozpozna. Nie mog艂em tego ryzykowa膰. Nie m贸g艂bym odeprze膰 zarzut贸w, ptaki i dodatkowo, przyby艂y nagle znik膮d jele艅 ocieraj膮cy si臋 pyskiem o moje rami臋...
Dotar艂szy do linii lasu odetchn膮艂em z ulg膮. Powoli, nie spiesz膮c si臋 wspina艂em pod g贸r臋. Gdzie艣 w po艂owie drogi napotka艂em ma艂e 藕r贸de艂ko, kt贸re kilka krok贸w ni偶ej tworzy艂o wprost jakby stworzone dla mnie niezbyt g艂臋bokie zag艂臋bienie wype艂nione krystalicznie czyst膮 wod膮. Nie spiesz膮c si臋 rozebra艂em i zanurzy艂em. Woda si臋ga艂a mi do pasa. G艂adka powierzchnia by艂a niczym lustro, prawie bez zniekszta艂ce艅 odbija艂a moj膮 sylwetk臋. Troch臋 uros艂em, ale wci膮偶 nie dor贸wnywa艂em wzrostem innym m臋偶czyznom. Mia艂em proporcjonaln膮 budow臋 cia艂a, nie by艂em "byczkiem", ale pod moj膮 sk贸r膮 delikatnie rysowa艂y si臋 sploty wytrzyma艂ych mi臋艣ni. Opr贸cz tego, jak inni, mia艂em dosy膰 szerokie barki i w膮skie biodra. Mimo tego trudno jednak by艂oby pomyli膰 mnie z jednym z miejscowych. Od s膮siad贸w odr贸偶nia艂y mnie przede wszystkim w艂osy. D艂ugie i g臋ste mia艂y niespotykan膮 tutaj barw臋, nie by艂y rude, ani kasztanowe, typowo "irlandzkie"... by艂y d艂ugie i czarne -jak noc. Nigdy nie da艂em ich obci膮膰, wi臋c si臋ga艂y za biodra, ale by nie przeszkadza艂y w codziennych zaj臋ciach itp. Nosi艂em je 艣ci膮gni臋te i obwi膮zane rzemieniem. To w艂a艣nie z ich powodu chyba mo偶e z mojego upodobania do nocnej pory nazywano mnie Dearth`en Niall. Czarnym Niallem...
Opr贸cz tego twarz. Poci膮g艂a i tr贸jk膮tna, z wyra藕nie zaznaczonymi ko艣膰mi policzkowymi, ale to chyba nic a偶 takiego dziwnego, w odr贸偶nieniu od w膮skich, bladych, prawie niewidocznych ust i du偶ych czarnych oczu. Oczu, bez widocznej t臋cz贸wki, jej miejsce zajmowa艂y 藕renice. Gdy spojrza艂em na kogo艣 zdenerwowany lub zdziwiony, podobno sprawia艂y upiorne wra偶enie. To z ich powodu ludzie unikali mnie, a ja ludzi. Podobno taki si臋 urodzi艂em, matka nigdy nie potrafi艂a wyja艣ni膰 sk膮d to si臋 wzi臋艂o. Ale takie oczy maj膮 swoje plusy. Widzia艂em w ciemno艣ciach o wiele lepiej ni偶 przeci臋tni ludzie.
No, dosy膰 tych g艂upot. Wyszed艂em z wody i nagi wyci膮gn膮艂em si臋 na trawie. Pozwoli艂em, by s艂o艅ce osuszy艂o moj膮 sk贸r臋, po czym ubrawszy si臋 szybko zawr贸ci艂em i uda艂em si臋 w stron臋 domu. Szerokim 艂ukiem omin膮艂em targ i t臋 zgraj臋 rozbestwionych, teraz tak偶e podekscytowanych moim spektakularnym odej艣ciem ludzi. Ani chybi, poszed艂bym na stos. Takich jak ja, odmie艅c贸w, najlepiej si臋 jak najszybciej pozby膰. Po co maj膮 wzbudza膰 strach i niepotrzebne zamieszanie? A偶 dziwnym si臋 wydaje by膰 fakt, 偶e moi rodziciele nie wiedzieli o z艂ej s艂awie ich syna. Nie raz przecie偶 kto艣 opowiada艂 w karczmie po kilku kuflach piwa o tym jak spotka艂 na swej drodze cie艅 Dearth`en Nialla, kt贸ry na jego oczach przemienia艂 si臋 w zwierz臋 i b艂yskaj膮c z艂ymi oczyma kaza艂 mu odej艣膰 z lasu. Mo偶e nie wierzyli, albo po prostu nie wiedzieli o tych wszystkich historiach - w ko艅cu nasza chata sta艂a na najdalszym kra艅cu wioski, o ile to jeszcze by艂a wioska.
Powr贸t do domu przebiega艂 spokojnie, z jednym wyj膮tkiem. Ju偶 prawie dochodzi艂em do stodo艂y, kiedy znad klifu dobieg艂o mnie g艂uche, op臋ta艅cze wycie. Co艣 mnie tkn臋艂o, zmusi艂o do odzewu. W szale艅czym biegu min膮艂em stoj膮cych przed chat膮 matk臋 i ojca, i nie zwracaj膮c uwagi na ich krzyki zmusza艂em si臋 do wci膮偶 wi臋kszego tempa. Po chwili ukaza艂 mi si臋 poruszaj膮cy obraz. Mi臋dzy g艂azami nad samym morzem szamota艂 si臋 z艂apany w 偶elazne szcz臋ki wielki szary basior. Mimo unieruchomionej pogruchotanej 艂apy wynios艂y i dumny, w艣ciek艂y na siebie za swoj膮 nieuwag臋 i na trzymaj膮c膮 go pa艣膰. Wyczuwa艂em jego emocje cho膰 w tamtej chwili nie zwr贸ci艂em na to uwagi, sta艂em nieruchomo podziwiaj膮c jego zaci臋to艣膰 i odwag臋. By艂 wspania艂y w tym swoim b贸lu i dumie. Otrz膮sn膮艂em si臋 z bezruchu i powoli zacz膮艂em zbli偶a膰 do nagle znieruchomia艂ego wilka. Nie szamota艂 si臋 ju偶 ani nie warcza艂, patrzyli艣my sobie przez moment w oczy, po czym on pierwszy odwr贸ci艂 wzrok. Mnie ogarn臋艂a jaka艣 pewno艣膰, 偶e mog臋 mu pom贸c. Kl臋kn膮艂em przy nim i po艂o偶y艂em d艂o艅 na pooranym bliznami pysku. Zamkn膮艂 艣lepia i wsun膮艂 mi 艂eb pod pach臋 przytulaj膮c si臋 w wymownym ge艣cie zaufania. Zacisn膮艂em r臋ce na 偶elazie i wolno, tak by sprawi膰 jak najmniej b贸lu wilkowi, pocz膮艂em rozwiera膰 zaci艣ni臋te szcz臋ki pa艣ci. Z pyska basiora wydoby艂 si臋 cichy t艂umiony skowyt. Czu艂em, 偶e nie m贸g艂 si臋 powstrzyma膰. W ko艅cu uda艂o mi si臋 go uwolni膰. Stan膮艂 niepewnie na trzech 艂apach, czwart膮 zranion膮 trzymaj膮c w g贸rze. Zn贸w odczu艂em jego w艣ciek艂o艣膰 - nienawidzi艂 s艂abo艣ci. Odsun膮艂em si臋 i oderwawszy kawa艂ek materia艂u z mojej nowej koszuli nastawi艂em i opatrzy艂em mu 艂ap臋. Po wszystkim przysiad艂 jeszcze chwil臋 obok i uni贸s艂szy 艂eb do g贸ry dono艣nie i przejmuj膮co zawy艂. Zn贸w poczu艂em jak膮艣 niewyja艣nion膮 t臋sknot臋, i poczu艂em si臋... niepe艂ny...
Nie zauwa偶y艂em, kiedy odszed艂. Siedzia艂em sam na pustej pla偶y, w艣r贸d fal coraz silniejszego przyp艂ywu. Woda ju偶 si臋ga艂a mi do bioder, ale na to r贸wnie偶 nie zwr贸ci艂em uwagi. My艣la艂em. Czemu zn贸w odczuwam pustk臋? Czy偶 nie jestem szcz臋艣liwy tutaj, po艣r贸d otaczaj膮cej mnie przyrody? Czego jeszcze mog臋 pragn膮膰? No w艂a艣nie, czego?...
Przy kolacji panowa艂a niezno艣na cisza, rodziciele nie rozmawiali nawet mi臋dzy sob膮. Posy艂ali w moj膮 stron臋 ukradkowe spojrzenia. Nagle co艣 kaza艂o mi powiedzie膰:
-Chcia艂bym, 偶eby艣 nauczy艂a mnie czyta膰.
Matka zakrztusi艂a si臋 zup膮. Nie odpowiedzia艂a. Natomiast ojciec westchn膮艂 i szepn膮艂
-Byli艣my nad klifem... widzieli艣my wilka...
Wsta艂em od sto艂u nie pozwoliwszy mu sko艅czy膰 - Matko, nauczysz mnie czyta膰...- to nie by艂a pro艣ba.
- Tak synu, naucz臋...- to by艂a obietnica.
Wyszed艂em do stodo艂y i po艂o偶y艂em si臋 na s艂omie. Zn贸w w moim sercy zago艣ci艂a t臋sknota, zmuszaj膮ca mnie do rozebrania si臋 i umycia. Pozby艂em si臋 mocnego zapachu domostw ludzkich. Las tego nie lubi. Zag艂臋bi艂em si臋 w nocn膮 cisz臋...
Czy byli艣cie kiedy艣 noc膮 nad brzegiem morskim? Nie spos贸b opisa膰 rze藕wo艣ci i 艣wie偶o艣ci powietrza. Ch艂odzi艂o ono moje rozpalone wysi艂kiem cia艂o. Nie kr臋powa艂a mnie moja nago艣膰, w ko艅cu r贸wnie偶 jeste艣my zwierz臋tami, a one nie przejmuj膮 si臋 czym艣 tak bez znaczenia, jak ubranie. Kr臋puje ono niebezpiecznie ruchy podczas ucieczki, uniemo偶liwia bezszelestne poruszanie, jednym s艂owem przeszkadza. Nie mia艂em ochoty na k膮piel w morzu, zawita艂em tu maj膮c nadziej臋 na ponowne spotkanie z wilkiem. Nie zawi贸d艂 on moich oczekiwa艅. Pojawi艂 si臋 wraz z ksi臋偶ycem, by wraz z ksi臋偶ycem odej艣膰. Pysk mia艂 uwalany ciep艂膮 jeszcze posok膮, a k艂y b艂yska艂y w jakim艣 makabrycznym 艣miechu. Usiad艂 obok mnie i odp臋dza艂 moj膮 samotno艣膰 i l臋ki. Dw贸ch samotnik贸w czeka艂o razem na 艣wit. P贸藕niej ka偶dy z nas odszed艂 w swoj膮 stron臋.
Rodziciele nie wiedzieli o moich nocnych wypadach. Nasz dom by艂 zbyt ma艂y by pomie艣ci膰 ca艂膮 tr贸jk臋, wi臋c odk膮d pami臋tam spa艂em w na sianie stodole. By艂o mi to jak najbardziej na r臋k臋, mog艂em wychodzi膰 bez pozwolenia i wraca膰 nad ranem. Nauczy艂em si臋 kocha膰 noc, daj膮c膮 mi nie tylko anonimowo艣膰 ale i poczucie bezpiecze艅stwa. Stara艂em si臋 by膰 dobrym synem, pomaga艂em wi臋c ojcu jak mog艂em, zajmowa艂em si臋 trzod膮, ora艂em, sia艂em, zbiera艂em. Za艣 z nadej艣ciem wieczora rzuca艂em wszystko i szed艂em spa膰, by wraz z pierwszym bladym ksi臋偶ycowym 艣wiat艂em ruszy膰 na w臋dr贸wk臋. Na ca艂ej wyspie nie by艂o ani jednego wrzosowiska na kt贸rym bym nie by艂 i ani jednego lasu kt贸rego nie przemierzy艂em. Ciemne ost臋py i ponure uroczyska nie mia艂y przede mn膮 tajemnic, by艂y mi drugim domem. Przez wiele lat broni艂em ten dom przed zniszczeniem, wyeksploatowaniem przez cz艂owieka. Rwa艂em wnyki, zbiera艂em padki, ods艂ania艂em i zasypywa艂em do艂y ze
stercz膮cymi wbitymi w ziemi臋 palami. To wszystko na nic. Rozumia艂em polowanie z no偶em w r臋ku, wtedy 艂owca i zwierzyna mieli r贸wne szanse i liczy艂a si臋 si艂a i szybko艣膰. Wygranym mog艂a by膰 ka偶da ze stron. Pu艂apki i samoczynne zapadnie stawia艂y zwierz臋ta na straconej pozycji, nie mog艂y walczy膰, od razu by艂y ofiarami. Nieraz sarna, kt贸ra wpad艂a do takiego do艂u nie gin臋艂a od razu, tylko zdycha艂a kilka dni z ran i wycie艅czenia, a na to ja ju偶 si臋 nie godzi艂em. Gdy nic ju偶 nie skutkowa艂o, zacz膮艂em wyp艂asza膰 k艂usownik贸w. Czasem wystarczy艂 trzepot skrzyde艂 moich wiernych wron, by cz艂owiek zacz膮艂 dostrzega膰 "czaj膮ce" si臋 na niego za drzewami duchy lasu. Na nieszcz臋艣cie kto艣 kiedy艣 spostrzeg艂 mnie, kiedy przemyka艂em cieniami drzew w poszukiwaniu zranionego rysia. Zacz臋艂y si臋 szerzy膰 plotki, popierane przez m贸j odmienny wygl膮d. Kiedy sko艅czy艂em 15 lat ju偶 nikt nie chcia艂 mie膰 ze mn膮 nic wsp贸lnego, bano si臋 mnie i "moich kl膮tw". Od sze艣ciu lat nie rozmawia艂em z nikim poza moimi rodzicielami, a偶 do czasu tego nieszcz臋snego targu.
* * *
Niooo... the end of prologue!!!
Prosz臋... potrzebuj臋 dalszej motywacji - pochwalcie biednego pisarza je艣li dobrze i zmieszajcie z b艂otem je艣li wam si臋 nie podoba...
To opko czeka na komment (^.^)
|
|
Komentarze |
dnia sierpnia 30 2011 22:44:32
Komentarze aqrchiwalne przeniesione przez admina:
Kirikos (Brak e-maila) 11:32 06-02-2005
Fajne opo..takie pe艂ne emocji.Chcia艂abym tylko,偶eby dobrze si臋 sko艅czy艂o-wtedy ju偶 wog贸le by艂oby extra.
(Brak e-maila) 22:18 06-02-2005
Prosimy o wi臋cej
nimue (nimue.kk@wp.pl) 16:17 07-02-2005
No, zapowiada si臋 naprawd臋 ekstra, tylko szkoda wilka ;(. Ju偶 sie ciesz臋 na dalszy ci膮g...
louke (Brak e-maila) 08:11 08-02-2005
ciekawe... pisz dalej
przy艂anczam sie do pro艣by o happy end: )
Natiss (Brak e-maila) 19:25 09-02-2005
WOW. Fajne opowiadanie. Odnios艂am wra偶enie, 偶e ca艂y tekst jest przepe艂niony smutkiem i melancholi膮r30;? Stawiasz tu przede wszystkim na uczucia bohatera i to mi sie podoba. Popraw mnie, je艣li si臋 myl臋.^^r1;
Przyznam si臋 bez bicia, ze zacz臋艂am czyta膰 je dopiero za trzecim podej艣ciem bo pocz膮tek jako艣 mi nie odpowiada艂, ale postanowi艂am przeczyta膰 i nie 偶a艂uj臋. Co prawda nie za bardzo lubi臋 tego typu opowiadania, ale jestem ciekawa co b臋dzie dalej. Masz fajny styl, w og贸le we wszystkich opowiadaniach.
Naprawd臋 zainteresowa艂 mnie Tw贸j tekst i czekam na kolejne cz臋艣ci, najlepiej d艂uuugie.
Pozdrawiam.^_^
sintesis (Brak e-maila) 19:54 10-02-2005
wciagajace opo... bardzo dobrze i wiarygodnie opisane uczucia bohaterow... niezla fabula i wogole pomysl na to opo... coz moge wiecej czekam na kolejna czesc i glebokie chlip nad wilkiem jeszcze
lollop (lollop@op.pl) 10:44 11-02-2005
wow!!! w tym opku jest tyle emocji, 偶e a偶 sk贸ra cierpnie. Bezdyskusyjnie prosz臋 o dlasze cz艣ci i to jak najszybciej aha i ja te偶 chce mie膰 takie oczka jak Naill!!!!
Ashura (Brak e-maila) 20:56 19-02-2005
O kuuuuuurcze to jest boooooooooooooooskieee,cudne ,ekstra,wow!!Omal sie nie poplakalam jak wilczek umarl,to bylo the best.Pisz dalej.
Aira (airacobra@neostrada.pl) 16:58 07-03-2005
Pi臋kne... 艣licznie przedstawiona przyja慕艅 mi臋dzy cz艂owiekiem a zwierz臋tami...chlip ^-^.Szybciutko, pisz dalej!
(Brak e-maila) 23:39 16-03-2005
Wiem,偶e zemn膮 mo偶na tylko p贸j艣膰 na wrzosowiska i zapomnie膰 wszystko,ale czemu tak dobitnie
Pisz pisz super
Dizzy-Sun (Brak e-maila) 22:27 17-05-2005
Mmm..zaintrygowa艂o mnie =) Czytaj膮c, jaka艣 struna we mnie drga艂a...zabieram si臋 za dalszy ci膮g
Anathae (anathae@o2.pl) 02:21 19-06-2005
Pomys艂 ciekawy, opo b. emocjonalne, stylizacja j臋zykowa na +, z minus贸w: miejscami brak realizmu/skr贸towo艣膰 np. niewiedza rodzic贸w to 1, 2 - za to, 偶e miejcami wpadasz w zbyt patetyczn膮 nut臋 - je艣li wszystko jest takie wyj膮tkowe i niezwyk艂e, to, koniec ko艅c贸w, robi si臋 md艂e, zacieraj膮 si臋 r贸偶nice, zatraca si臋 ten wzmocniony wyraz. Napisz臋, 偶eby nie by艂o w膮tpliwo艣膰i - czekam na dalszy ci膮g
dea oriantin (eldusador@hotmail.com) 22:19 23-06-2005
Niez艂e... Masz dobry styl, bardzo lekko si臋 czyta.
Polubi艂am Nialla... I polubi艂am wilka. ._.
Ciekawa jest scena z zagryzieniem wilka przez Nialla... Nierealistyczno-realistyczna, fajny klimat wprowadza - taki troch臋 ba艣niowy (bo to w dawnych czasach wierzono, 偶e zjadaj膮c kogo艣 lub co艣 dostaje si臋 tego kogo艣 cechy ^^).
B臋d臋 czeka膰 na dalsze cz臋艣ci
dea oriantin (eldusador@hotmail.com) 22:19 23-06-2005
Niez艂e... Masz dobry styl, bardzo lekko si臋 czyta.
Polubi艂am Nialla... I polubi艂am wilka. ._.
Ciekawa jest scena z zagryzieniem wilka przez Nialla... Nierealistyczno-realistyczna, fajny klimat wprowadza - taki troch臋 ba艣niowy (bo to w dawnych czasach wierzono, 偶e zjadaj膮c kogo艣 lub co艣 dostaje si臋 tego kogo艣 cechy ^^).
B臋d臋 czeka膰 na dalsze cz臋艣ci
Pathriel (Brak e-maila) 21:05 24-05-2006
Pi臋kne! Widz臋, 偶e lubisz pisa膰 i masz do tego predyspozycje. Jedno z najlepszych opowiada艅 jakie czyta艂am (a trzeba zaznaczy膰, 偶e wiele ich by艂o ) Fabu艂a niespotykana, wida膰, 偶e masz charyzm臋. Styl pisania wypracowany - dobrze si臋 Ciebie czyta. Jeste艣 niczym pianista kt贸ry umie zagra膰 tak aby inni odczuli jego emocje.
Trzymam za Ciebie kciuki i wena 偶ycz臋.
seszen (Brak e-maila) 16:37 09-07-2006
NAKAZUJE CI Z CA艁膭 MOJ膭 STANOWCZO艢CI膭 I SI艁膭 WOLI PISA膯 JESZCZE WI臉CEJ.
Z NIECIERPLIWO艢CI膭 CZEKAM NA DALSZE CZ臉艢CI OPOWIADANIA!!!!
(Brak e-maila) 21:32 24-07-2006
ale z ciebie dra艅, patrz膮c na daty ju偶 rok nic nie napisa艂e艣, jak si臋 co艣 umieszcza dla pobliki to trzeba to sko艅czy膰 jak najszybciej albo usun膮膰. Zdecyduj si臋, bo jak na razie pokazujesz tylko, 偶e niemasz charakteru.
Istis (istisdragon@o2.pl) 17:38 06-09-2006
Takiego opowiadania nie mo偶na poprostu pozostawi膰, wi臋c pisz, je艣li ci 偶ycie mi艂e
Scatha (Brak e-maila) 16:50 20-08-2007
No i zn贸w to zrobi艂am _^_ Niedoko艅czone opowiadania zabijaj膮. Mo偶e kiedy艣 tam w przysz艂o艣ci doczekamy si臋 kontynuacji?
wampirzyca (Brak e-maila) 21:52 06-05-2008
niesamowita tre艣膰pi臋knych opis贸w przyrody i niesamowitych opis贸w odczu膰,prosimy o dalszy ci膮g
Hydra (szczurek_01@wp.pl) 10:23 16-06-2008
Mi si臋 podoba^^ 艣wietne... lubi臋 tego typu opka, i s膮 tam zwiarz膮膮膮膮tka XD...
Dora (Brak e-maila) 19:31 11-02-2009
Ujm臋 to tak... O m贸j Bo偶e... genialne! Takie pe艂ne niepokoju...
Tysia (martine.furdal@gmail.com) 10:09 26-02-2010
Jej, strasznie wci膮gaj膮ce. Przeczyta艂am jednym tchem, wi臋c lec臋 czyta膰 1 rozdzia艂 ^^
Pozdr
Tysia (Brak e-maila) 10:19 26-02-2010
No dawaj ten nast臋pny rozdzia艂 
Piszesz super! |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|