艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
艢nieg |
By艂o zimno. Na domiar z艂ego wia艂 przenikliwy, lodowaty wiatr. Wy艂 w licznych zakamarkach i uliczkach, przenika艂 przez ubrania, sprawia艂, 偶e kostnia艂y r臋ce i stopy. Lalef szczelniej owin膮艂 si臋 szarym p艂aszczem. Odruchowo przylgn膮艂 do 艣ciany. Nie lubi艂 tej cz臋艣ci Barelaw. W og贸le nie szala艂 za tym miastem, czy mo偶e raczej twierdz膮. Wydawa艂o mu si臋 ordynarne i prostackie. Ale dzisiaj, teraz, gdy z nieba pada艂 pierwszy tej zimy 艣nieg, nie du偶e, lepkie p艂atki, a drobny py艂ek, wygl膮daj膮cy jak sproszkowane diamenty; gdy 艣wiat艂o obudowanych latarni, zawieszonych wzd艂u偶 wi臋kszych ulic i w zau艂kach by艂o 艂agodnie rozproszone, nawet kanciaste, ci臋偶kie budowle wydawa艂y si臋 pi臋kne. Z prawdziw膮 przyjemno艣ci膮 ogl膮da艂 t膮 cudown膮 gr臋 艣wiate艂 i cieni, mas rdzawych, tudzie偶 szarych mur贸w i ulic oraz kontrastuj膮cej z nim zwiewnej warstewki puchu.
M贸g艂by sta膰 tak w niesko艅czono艣膰, obserwowa膰 mi臋kkie rozchodzenie si臋 艣wiate艂, delikatne gradacje barw, 艂agodnie rozmyte kraw臋dzie, subteln膮 gr臋 blasku i mroku nadaj膮c膮 plastyczno艣ci najdrobniejszym nawet zakamarkom i budynkom. Ale nie tylko to go zachwyca艂o. Przy ka偶dym oddechu wypuszcza艂 k艂臋bek pary i nie m贸g艂 oprze膰 si臋 wra偶eniu, 偶e zaraz zamarznie on w kryszta艂 lodu, opadnie na ziemi臋 roztrzaskuj膮c si臋 na setki kawa艂eczk贸w. A jednak znika艂 w艣r贸d tysi臋cy roz艣wietlonych drobinek… Dalekie wspomnienie ciep艂a. Pozosta艂o艣膰 偶ywej istoty…
- Kim jeste艣!?
Drgn膮艂 na d藕wi臋k skrzecz膮cego a jednocze艣nie g艂臋bokiego g艂osu. Obr贸ci艂 si臋 w miejscu, staraj膮c si臋 nie pokazywa膰 ani strachu, ani wynios艂o艣ci. Hobgoblin zmierzy艂 go wzrokiem od st贸p do g艂贸w.
- D艂ugouchy szpicel! - Zaskrzecza艂 jeden z golin贸w.
Inne pochwyci艂y has艂o. Szcz臋kn臋艂a wyci膮gana bro艅. Lalef mimowolnie przycisn膮艂 si臋 do 艣ciany, jakby ta mog艂a zapewni膰 mu ochron臋. Woln膮 r臋k膮 naci膮gn膮艂 kaptur opo艅czy, staraj膮c si臋 ukry膰 sw膮 ras臋.
- Jestem… - zacz膮艂, i zamilk艂, powstrzymany gestem z臋batego dow贸dcy oddzia艂u.
- Znam go! On jest nasz, nale偶y do Bia艂ego Pana. M贸wi臋, znam go! Schowa膰 bro艅, bo sam karki poprzetr膮cam! Do szeregu! - Warkn膮艂 w stron臋 podw艂adnych. Ci b艂yskawicznie pochowali miecze, ustawili si臋 w kolumnie. Niemniej jeden z drugim co艣 szeptali. Hobgoblin furkn膮艂 cicho, ucinaj膮c dywagacje. - Co tu robisz, psie?
- Pan mnie wys艂a艂. - M贸g艂 oczywi艣cie powiedzie膰 wi臋cej, ale nie chcia艂. 艢nieg wirowa艂 w powietrzu, osadzaj膮c si臋 cienk膮 warstewk膮 na he艂mach i tarczach 偶o艂nierzy.
- Chyba nie by艣 gapi艂 si臋 w niebo - zadrwi艂 goblinoid. - Wracaj do niego, d艂ugouchy. Wracaj w trymiga, bo ka偶dy inny uszy ci tu przytnie! Id藕 psie! Id藕!
Rykn膮艂, prezentuj膮c ca艂膮 kolekcj臋 niewiarygodnie ostrych z臋b贸w. Lalef uk艂oni艂 si臋 nieznacznie i ruszy艂 szybko przed siebie. Za nim pluton wartownik贸w powoli oddala艂 si臋 w kierunku kwater. Nie odwr贸ci艂 si臋, by za nimi spojrze膰; nie przystan膮艂 nawet na chwil臋. Pi臋kno wieczoru przys艂oni艂o mu na moment ponur膮 prawd臋:, 偶e w tej cz臋艣ci twierdzy nie jest bezpiecznym. 呕e niewielu go tu zna, a wszyscy inni gotowi s膮 zabi膰 go jako szpiega, wroga b膮d藕 zbiega. Na szcz臋艣cie uliczki by艂y wyludnione.
Kilkoma skokami dopad艂 do najbli偶szych schod贸w i lekko, pomimo ich oblodzenia, wbieg艂 na g贸r臋. Znalaz艂 si臋 na niewielkim, owalnym placu. Krzy偶owa艂o si臋 tu kilka szlak贸w. Staraj膮c si臋 nie patrze膰 na przechodni贸w przemkn膮艂 pod 艣cianami dom贸w, mimowolnie kryj膮c si臋 w cieniu. Po chwili kroczy艂 kolejn膮 w膮sk膮, ostro pn膮c膮 si臋 w g贸r臋 uliczk膮. Regularne bry艂y bruku pokrywa艂a warstewka lodu. Przypr贸szony 艣niegiem wygl膮da艂 niczym szk艂o dymne, u偶ywane na najbogatszych dworach. Jednak tym razem nie da艂 si臋 zwie艣膰 nag艂ej urodzie miasta. Nawet nie zwolni艂. Cho膰 mimowolnie podziwia艂 ostre zwie艅czenia stra偶nic, g艂adko艣膰 mur贸w, migotanie 艣wiate艂 w oknach i delikatny, zimny py艂 spadaj膮cy z nieba. 艢wiadomo艣膰, 偶e wszystkie te domy oraz przej艣cia zosta艂y wykute z jednej g贸ry, wydarte r臋kami orkowych i gobli艅skich mistrz贸w przyrodzie i zmienione w twierdz臋, tylko pogarsza艂a sytuacj臋.
W ko艅cu dotar艂 do kolejnego placu i nast臋pnych schod贸w. W膮skich i tak stromych, 偶e 偶aden ko艅 by nie przejecha艂. Wbieg艂 na g贸r臋, przeskakuj膮c po trzy stopnie. Wyszed艂 wprost na du偶膮, szerok膮 arteri臋. Po jej przeciwleg艂ej stronie znajdowa艂a si臋 niewiele w臋偶sza, wygodna rampa; dalej kolejne schody i niewielki most. 艁uk prz臋s艂a szczelnie przys艂ania艂a migotliwa kryza sopli. Wygl膮da艂y jak obrus z najcie艅szego batystu, miejscami si臋gaj膮cy ulicy pod spodem. By mo偶na by艂o do艂em przej艣膰 cz臋艣膰 lodu zosta艂a wyr膮bana.
Lalef niewiele zwalniaj膮c przeszed艂 srebrzystym mostem. Potem musia艂 pokona膰 jeszcze tylko jedne schody oraz kr贸tki, wykuty w skale korytarz i ju偶 by艂 na miejscu: owalnym, przypominaj膮cym studni臋 Trzecim Zewn臋trznym Kr臋gu. Zdziwi艂o go, 偶e zwykle zat艂oczony dziedziniec jest niemal idealnie pusty. Tylko jeden, sm臋tny ork przechodzi艂 pod przeciwleg艂膮 艣cian膮, ale szybko znik艂 w kt贸rej艣 z bram. Szerokie p艂yty bruku pokrywa艂a nietkni臋ta stop膮 warstwa 艣niegu, nieo艣wietlona 偶adnym sztucznym blaskiem. Nie chc膮c kala膰 jej niemal stalowej powierzchni ruszy艂 tu偶 obok kraw臋dzi, z zachwytem obserwuj膮c otoczenie. Mieszka艂 tu ju偶 rok niemal, a jeszcze nigdy to miejsce nie wydawa艂o mu si臋 r贸wnie czarownym. Niemal niech臋tnie uchyli艂 ci臋偶k膮 kotar臋, odgradzaj膮c膮 komnaty mieszkalne od placu.
Ruchem g艂owy odrzuci艂 kaptur. Woln膮 r臋k膮 rozpi膮艂 zapon臋 p艂aszcza. Zsun膮艂 go na szerok膮 艂aw臋.
- Ju偶 wr贸ci艂em, panie - oznajmi艂.
Siedz膮cy na parapecie triforium elf nawet nie drgn膮艂. Ca艂y czas wpatrywa艂 si臋 w ocean.
- Tenzar powiedzia艂, 偶e dwa nie nadawa艂y si臋 do naprawy, wi臋c pozwoli艂 sobie na przetopienie ich i u偶ycie materia艂u do poprawy wywa偶enia pozosta艂ych - zrelacjonowa艂, k艂ad膮c pakunek na stole. - Pochw臋 do Keusalla wykona na za tydzie艅. Ma du偶o zlece艅.
Zamilk艂. Dopiero teraz poczu艂 przenikliwe zimno panuj膮ce w pomieszczeniu. A偶 sam si臋 wzdrygn膮艂. Rozejrza艂 si臋 po komnacie; w wielkim kominku tli艂 si臋 ledwie nik艂y p艂omyczek. By艂o to o tyle dziwne, 偶e ko艂o paleniska pi臋trzy艂a si臋 sterta r贸wno por膮banych polan. Nasun臋艂y one dziwne spostrze偶enie, 偶e chyba zn贸w kto艣 wype艂ni艂 za niego obowi膮zki…
- Dlaczego, panie? Przecie偶 zaraz sam bym to zrobi艂. Do tego p艂omie艅 niemal wygas艂, jeszcze troch臋, a zamarz艂by艣.
Doda艂 tonem 艂agodnej wym贸wki. Przykl膮k艂 i dorzuci艂 drew, sprawiaj膮c, 偶e ogie艅 zn贸w buchn膮艂 do g贸ry, o艣wietlaj膮c 艂ukowate sklepienie oraz nadaj膮c porcelanowej cerze jego pana ciep艂y poblask. Bia艂ow艂osy zamruga艂 kilka razy powiekami, rozgl膮daj膮c si臋 zdezorientowany doko艂a.
- Lalef? Ju偶 wr贸ci艂e艣? - spyta艂 zdumiony. W p贸艂mroku jego czerwone oczy zdawa艂y si臋 p艂on膮膰 w艂asnym 艣wiat艂em. Zupe艂nie, jakby p艂yn臋艂a w nim krew demon贸w.
- Tak, panie - z trudem st艂umi艂 westchnienie; najwyra藕niej zn贸w go nie s艂ucha艂. - Bro艅 po艂o偶y艂em na stole.
- Dobrze. Dzi艣 nie b臋dziemy walczy膰, tylko przygotuj 艂a藕ni臋 do k膮pieli - poleci艂 cichym, dziwnie smutnym g艂osem. - Acha, co艣 do jedzenia znajdziesz przy wej艣ciu. I zostaw mnie samego.
- Co艣 si臋 sta艂o, panie?
- Nie, tylko chc臋 by膰 sam - u艣miechn膮艂 si臋 blado.
- Rozumiem.
Wiedzia艂, 偶e nie ma sensu si臋 pyta膰. Karin zwykle usta si臋 nie zamyka艂y, ale czasami wpada艂 w dziwn膮 zadum臋 i nic nie mog艂o go zmusi膰 do rozmowy. Szybko zszed艂 na d贸艂, by przygotowa膰 pomieszczenie do u偶ytku. Sprawdzi艂, czy jest zapas myd艂a, czystych prze艣cierade艂 i grubych p艂贸ciennych koszul, w jakie zwykle ubiera艂 si臋 bia艂ow艂osy. O wod臋 nie musia艂 si臋 troska膰, podziemne gor膮ce 藕r贸d艂a zapewnia艂y jej dostateczn膮 ilo艣膰. Zapali艂 dodatkow膮 lamp臋 i wr贸ci艂 na g贸r臋. Na 艂awie znalaz艂 sut膮, cho膰 prost膮 kolacj臋. Porcja by艂a przeznaczona dla dw贸ch os贸b, czyli jego pan nic nie jad艂. Chcia艂 si臋 nawet zapyta膰, czemu, ale szybko zrezygnowa艂 z tego pomys艂u. Po prostu zabra艂 swoj膮 porcj臋 i uda艂 si臋 do sypialni.
Siedz膮cy elf nawet nie drgn膮艂, zupe艂nie jakby by艂 pos膮giem nieczu艂ym na ch艂贸d czy wiatr. Ca艂y czas wpatrywa艂 si臋 przez niczym nie zas艂oni臋te okno w m臋tny, ciemnoszary ocean t艂uk膮cy si臋 o fundamenty wykutej w ska艂ach twierdzy. Obserwowa艂 bia艂y, przypominaj膮cy opi艂ki srebra py艂 sypi膮cy si臋 z szarego nieba. Wygl膮da艂 niemal czarnej linii horyzontu i my艣la艂. Wspomina艂. W bia艂ych, drobnych p艂atkach, w zimnym, przenikliwym wietrze, w 艂opocie fal uderzaj膮cych o brzeg, s艂ysza艂 i widzia艂 jedno. A ko艣cista, bladosina d艂o艅 mimowolnie zaciska艂a si臋 na wyci膮gni臋tym ze szkatu艂y kawa艂ku sp艂owia艂ej tkaniny.
W pierwszym, 艣nie偶nym wieczorze nawet gro藕ne Barelaw wygl膮da艂o czarownie; dziwnie spokojnie i wyciszaj膮co. Sprawia艂o, 偶e wspomnienia wraca艂y…
Piast贸w, 18-19 stycznia 2006
Keusall - Pie艣艅 Deszczu - jeden z trzech magicznych mieczy (pozosta艂e dwa to Alletril - Czarny Grom - i Rendel - Czekaj, my艣l臋) nale偶膮cych do Karin. Wykuty przez elfy z Chmurnej Wyspy, mo偶e by膰 u偶ywany tylko przez elfa czystej krwi. Do Karina trafi艂 w jak na uczciwy spos贸b: jego w艂a艣ciciel, jeden z ksi膮偶膮t elfickich, zosta艂 zabity w pojedynku przez Bronga, ogryckiego oficera; zwyci臋zca zagarn膮艂 pi臋kn膮 bro艅, ale do艣膰 szybko przegra艂 j膮 w niezbyt uczciwym zak艂adzie (kr贸tko m贸wi膮c, za艂o偶yli si臋 kto trafi w 艣rodek tarczy. Poniewa偶 Karin nie umie strzela膰 z 艂uku ogryt ch臋tnie przysta艂 na warunki - nie zauwa偶y艂, 偶e nie okre艣lono broni jak膮 maj膮 si臋 pos艂ugiwa膰, a elf jest mistrzem w rzucaniu no偶ami).
 |
|
Komentarze |
dnia pa糳ziernika 16 2011 13:29:28
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
kafu (Brak e-maila) 11:55 02-05-2006
heh...fajnie si臋 zaczyna ^^ podobaj膮 mi si臋 wszelkie opowie艣ci, w kt贸re zamieszane s膮 Elfy...a jeszcze fakt, 偶e data wskazuje, 偶e napisane to zosta艂o w moje urodziny ^^...czekam (nie)cierpliwie na ci膮g dalszy
Pazuzu (pazuzu_chan@gazeta.pl) 13:08 02-05-2006
Bardzo si臋 ciesz臋, 偶e si臋 podoba艂o. Zw艂aszcza z dat膮 (zapewniam, prawdzi膮!). Niestety, albo stety, ci膮gu dalszego nie ma. Napisa艂am za to kilka innych, zamkni臋tych opowiada艅 z tymi samymi postaciami, jednak 偶adne z nich nie ma nawet delikatnych podtekst贸w yaoi, wi臋c nie mog臋 ich tu zamie艣ci膰. Co najwy偶ej, da膰 linka na stronk臋, gdzie s膮
An-Nah (Brak e-maila) 21:57 02-05-2006
Karin sukinsyn jest Lubi臋 go Um贸wimy go z Keledronarem na wino? Zw艂aszcza, ze w艂a艣nie pisz臋 o Kele
Pazuzu (Brak e-maila) 23:52 03-05-2006
Karin sukinsynem? Dziwne... naprawd臋 nigdy tak o nim nie my艣la艂am. Co do Kele, bo ja wiem... Karin ma bardzo specyficzny gust, je偶eli idzie o m臋偶czyzn
An-Nah (Brak e-maila) 10:07 04-05-2006
Keledronar te偶 - mo偶e z nimi pi膰, ale nic wi臋cej 
A sukinsyn owszem - z przyk艂ad z mieczami, kt贸ry poda艂a艣 Lubi臋 wredne elfy, po prostu
Pazuzu (Brak e-maila) 19:59 23-05-2006
uff... ulzylo mi, bo Karin pic to i owszem, chetne nawet, ale nic wiecej (trauma z dziecinstwa i te sprawy )
I nadal nie zgadzam sie, ze to sukinsyn - on po prostu umie dawac sobie rade w zyciu... |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|