艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Chmury |
Ubrana w czarn膮 mini, zapi臋t膮 tylko na poziomie piersi ciemno szar膮 koszul臋 z postawionym ko艂nierzykiem, czarny stanik i sanda艂ki, z 艣redniej d艂ugo艣ci ciemnobr膮z w艂osami zwi膮zanymi w dwa wysokie, lecz oklapni臋te kucyki i zawijaj膮cymi si臋 wok贸艂 kostek czarnymi podkolan贸wkami, wygl膮da艂a jak uosobienie mrocznej dziewcz臋co艣ci. Nie malowa艂a oczu na czarno, ust te偶 nie, poci膮gn臋艂a tylko rz臋sy tuszem(kolor jak wy偶ej), a mimo to ludzie omijali j膮 niemal偶e pod艣wiadomie.
A mo偶e powodowa艂 to id膮cy obok ch艂opak? Obejmowa艂 j膮 w pasie, wszystkim woko艂o serwuj膮c wzrok pt. "Nie zadzierajcie ze mn膮. I WARA od niej!".
-Nie b膮d藕 taki zaborczy...-jakby czytaj膮c w jego my艣lach, wyszepta艂a dziewczyna, zwracaj膮c w jego stron臋 twarz o delikatnych rysach ze 艣wiec膮cymi w niej ciemnymi oczami(nie wiem, jak to mo偶liwe, ale tak by艂o), koloru, kt贸ry wi臋kszo艣膰 ludzi nazwa艂aby br膮zowymi, a kt贸re tak naprawd臋 by艂y czerwone. Czerwone czerwieni膮 ciemnej krwi, wyp艂ywaj膮cej z ludzkich 偶y艂 i zasychaj膮cej jej na ubraniu. Koloru takiego samego, jak oczy jej towarzysza.
U艣miechn膮艂 si臋 do niej, paskudnym u艣miechem, ukazuj膮c pi臋kne, bia艂e z臋by, z odrobin臋 tylko d艂u偶szymi k艂ami.
A ciemne, szare niebo zwiesza艂o si臋 nad ich g艂owami, tworz膮c gro偶膮cy natychmiastowym deszczem baldachim.
Delikatnie wsun臋艂a zgrabn膮 d艂o艅 w d艂ugie, bia艂e w艂osy i potarga艂a go. Sykn膮艂 w艣ciekle, czerwone oczy zal艣ni艂y z艂o艣ci膮. Czarny p艂aszcz zafalowa艂, gdy energicznym ruchem odwr贸ci艂 si臋 do niej.
-Co ja ci m贸wi艂em? CO JA CI M脫WI艁EM?! -rykn膮艂, a ona bezwiednie skuli艂a ramiona. Mimo swej delikatnej postury, jej brat by艂 naprawd臋 silny, a w z艂o艣ci robi艂 si臋 wyj膮tkowo niebezpieczny, nie panowa艂 nad sob膮, czego zwykle p贸藕niej 偶a艂owa艂.
-Przepraszam...-wyszepta艂a. Spojrza艂a na niego prosz膮cym o wybaczenie wzrokiem (No. 85) i z delikatnym u艣miechem doko艅czy艂a-...tyle 偶e ty masz takie fajne, mi臋ciutkie w艂osy. Uwielbiam ich dotyka膰.-tego wzroku nikt nie m贸g艂 d艂ugo wytrzyma膰. Po chwili przytuli艂 j膮 do siebie, daj膮c do zrozumienia, 偶e wybacza.
Z chmur sp艂yn臋艂o par臋 kropli, mocz膮c ich twarze ch艂odnym p艂ynem. Zerwa艂 si臋 wiatr, tworz膮c z li艣ci nieokre艣lon膮, czerwono-z艂ot膮 zadymk臋 i rozwiewaj膮c zapach ostatnich w tym roku kwiat贸w.
Powiewy szarpa艂y ich w艂osy i ubrania, jakby pr贸buj膮c zerwa膰 je i zabra膰 ze sob膮. Dziewczyna zadr偶a艂a. Widz膮c to, ch艂opak natychmiast zdj膮艂 p艂aszcz i okry艂 j膮. Wtuli艂a si臋 w rozgrzany jego cia艂em materia艂, zapinaj膮c po艣piesznie guziki.
-Nie b臋dzie ci zimno?- zapyta艂a z trosk膮. Rzeczywi艣cie, by艂 teraz tylko w czarnych boj贸wkach i takiego samego koloru koszuli. Bardzo cienkiej, jedwabnej koszuli.
-Nie martw si臋. Ju偶 nied艂ugo b臋dziemy na miejscu i nie b臋dzie mi to przeszkadza膰.
Nie odezwa艂a si臋, wtulaj膮c tylko mocniej w smuk艂e cia艂o, dyskretnie staraj膮c si臋 os艂oni膰 sob膮 jak najwi臋kszy kawa艂ek jego cia艂a. Zauwa偶y艂 to, lecz nic nie powiedzia艂, rozkoszuj膮c si臋 blisko艣ci膮 i jej ciep艂ym oddechem na swoim ramieniu.
Deszcz pada艂 coraz mocniej, powoli zamieniaj膮c si臋 w ulew臋.
Szli mostem. Do klubu, w kt贸rym um贸wieni byli z przyjaci贸艂mi pozosta艂o mo偶e z pi臋膰set metr贸w. Nagle ch艂opakowi zakr臋ci艂o si臋 w g艂owie, zatoczy艂 si臋, bezwiednie puszczaj膮c dziewczyn臋, kt贸ra mog艂a by膰 jego ratunkiem i wypad艂 przez przerwan膮 w tym miejscu, kiedy艣 w wypadku barierk臋.
Gdzie艣 w oddali zal艣ni艂a b艂yskawica, rozleg艂 si臋 grzmot.
-NIE!!!!!!!!!-jej krzyk s艂ycha膰 by艂o pewnie w najdalszych miejscach miasta. Gdzieniegdzie ludzie pozapalali 艣wiat艂a w pokojach, budz膮c si臋 ze strachem na ten pe艂en rozpaczy zew.
Reszt臋 drogi do klubu pokona艂a w szalonym p臋dzie, kilkakrotnie upadaj膮c i p艂acz膮c przera藕liwie. My艣la艂a tylko o kumplach, o 艣wietle, tak innym od p贸艂mroku ulicy. Oni pomog膮, zrobi膮 co艣, uratuj膮...
Wpad艂a na kogo艣, kto obj膮艂 j膮 mocno i przytuli艂, szlochaj膮c膮, do siebie. Us艂ysza艂a znajomy g艂os, szepcz膮cy jej do ucha.
Przerywaj膮c, 艂kaj膮c i wtulaj膮c twarz w jego bluz臋 zdo艂a艂a powiedzie膰 mu, co si臋 sta艂o. Natychmiast popchn膮艂 j膮 w ramiona stoj膮cej obok dziewczyny, samemu biegn膮c do automatu, by zadzwoni膰 na policj臋, gdziekolwiek!
Przyjmuj膮ca zg艂oszenia kobieta, by艂a opryskliwa, lecz nie zwr贸ci艂 na to uwagi. Szybko zrelacjonowa艂 jej zdarzenie, poda艂 ulic臋, nazw臋 mostu...
-Dzi臋kujemy. Zg艂oszenie zosta艂o przyj臋te.
Burza przerodzi艂a si臋 w prawdziw膮 apokalips臋. Wiatr szala艂, 艂ama艂 ga艂臋zie i niszczy艂 linie energetyczne
-Mia艂 na sobie czarne buty... Takie wojskowe, boj贸wki i koszul臋. P艂aszcz? Nie, odda艂 go mnie kilka minut wcze艣niej. Jak wychodzili艣my by艂o ciep艂o, wzi膮艂 go tylko dlatego, 偶e kilka dni wcze艣niej by艂 chory. Nie, nie by艂 wstawiony. Szli艣my DO, nie Z klubu.-cichym g艂osem odpowiada艂a na pytania spokojnej, zimnej policjantki w nieskazitelnym mundurze.-Ja nie ironizuj臋. To pani zadaje cholernie g艂upie pytania. Nie, nie 膰pa艂! Cholera jasna, on... A pani zadaje mi pierdolone g艂upie pytania!! Nie, ja te偶 nie! Czy ja wygl膮dam pani na 膰punk臋 albo morderczyni臋!! A mo偶e psychopatk臋?! Nie! Nie uspokoj臋 si臋!-po jej twarzy sp艂ywaj膮 艂zy-Zr贸bcie co艣! Pom贸偶cie mu!
Wiatr ju偶 nie wia艂. Pozosta艂 tylko deszcz, b臋bni膮cy rytmicznie o szyby, dachy i parapety, zamazuj膮cy wzrok i wych艂adzaj膮cy organizm.
Le偶a艂 w jakim艣 b艂ocie, by艂o mu straszliwie zimno. Dr偶a艂. Mimo wszystko dobrze, ze odda艂 jej p艂aszcz. Inaczej nie by艂by w stanie wyp艂yn膮膰 na powierzchni臋. Bo偶e, jak zimno. Jak zimno...
Nagle woko艂o zrobi艂o si臋 straszliwie jasno. Zacisn膮艂 mocno powieki.
-Ch艂opaki, mamy go.-us艂ysza艂 jeszcze, zanim zapad艂 si臋 w ciep艂膮, mi臋kk膮 czer艅.
A zza chmur wysz艂o s艂o艅ce, barwi膮c niebo i 艣wiat krwi膮.
Wbieg艂a do sali, 艣lizgaj膮c si臋 w bia艂ych, szpitalnych ochraniaczach i wpadaj膮c na wychodz膮c膮 piel臋gniark臋, kt贸ra zjecha艂a j膮 od g贸ry do do艂u. Dalej posz艂a ju偶 wolniej, kln膮c pod nosem na g艂upie baby.
-Cze艣膰.-us艂ysza艂a cichy szept, kt贸ry przyprawi艂 j膮 znowu o 艂zy. A my艣la艂a, 偶e nie ma ju偶 czym p艂aka膰.
-Jak si臋 masz? Dobrze si臋 czujesz? Alexiel...-po raz pierwszy od dawna odwa偶y艂a si臋 wym贸wi膰 jego imi臋. Zadr偶a艂, jak uderzony.
-Mari... nie m贸w... to boli...-wychrypia艂.
Tak dawno nie czu艂 w ustach smaku tego s艂owa. Od... od 艣mierci rodzic贸w nie u偶ywali swoich imion i nie robili tego tak偶e ich przyjaciele, wiedz膮c, jaki b贸l im to sprawia. Szczeg贸lnie te zdrobnienia... kt贸rych oni u偶ywali.
-Cicho...-spojrza艂a mu w oczy-Wiesz, jak si臋 ba艂am? Ale by艂 kto艣... kto... bardziej...-wyj膮ka艂a. Spojrza艂 na ni膮 z nadziej膮. Wiedzia艂a, na czyim uczuciu mu zale偶a艂o i mia艂a dla niego dobr膮 wiadomo艣膰-Micheli. Odchodzi艂 od zmys艂贸w. Wiesz, on jest w tobie zabujany po uszy. Strasznie si臋 o ciebie martwi艂.
Oczy ch艂opaka robi艂y si臋 coraz wi臋ksze, a w ko艅cu zwin膮艂 si臋 w k艂臋bek i zacz膮艂 p艂aka膰. Chcia艂 wyrzuci膰 z siebie te wszystkie emocje, kt贸re nagromadzi艂y si臋 w nim od upadku, a jednocze艣nie po cichu marzy艂, 偶e kto艣 trza艣nie go w twarz i ka偶e si臋 uspokoi膰.
Do sali wesz艂a piel臋gniarka ze strzykawk膮. Zbli偶y艂a si臋 do nich.
Oczy ch艂opaka rozwar艂y si臋 w strachu.
-Nie...-wyrwa艂o mu si臋 bezwiednie
-Och, prosz臋 nie histeryzowa膰.-prychn臋艂a zirytowana kobieta-Wie pan, 偶e to dla pana dobra.-po czym wyj膮tkowo delikatnie i z wpraw膮 wbi艂a ig艂臋 w zgi臋cie ramienia wyrywaj膮cego si臋 ch艂opaka.
Potem nie czu艂 ju偶 nic.
Chmury odp艂ywa艂y, cho膰 nikt ich nie widzia艂, skrytych w cieniach nocy.
Gdy otworzy艂 oczy, pierwszym, co ujrza艂, by艂a trzymaj膮ca jego r臋k臋 d艂o艅. Podni贸s艂 wzrok do twarzy jej w艂a艣ciciela i a偶 zatka艂o go ze szcz臋艣cia. On! Tutaj!
-Witaj, ptaszyno. Obiecujesz ju偶 nie odwala膰 takich numer贸w?
-Jasne...
-Dzi臋ki. Bo... wiesz... Ja nie wiem, jak mia艂bym 偶y膰 bez ciebie!-wyrzuci艂 z siebie, a dalej ju偶 posz艂o pro艣ciej-Kocham ci臋.
-Ja... Micha艂... nawet nie wiesz, jak marzy艂em by to us艂ysze膰. Nie zostawiaj mnie, prosz臋.
-Nie zostawi臋. Jeste艣 m贸j. Tylko m贸j.
-Dzi臋kuj臋...
A nad dachami dom贸w 艣wieci艂o s艂o艅ce.
I jak si臋 podoba艂o? Na pocz膮tku mia艂o by膰 o wampirach, w mroczno-mrocznym klimacie, ale... za dobry mam humor! W ko艅cu pocz膮tek d艂ugiego weekendu.
A mo偶e chcieliby艣cie przeczyta膰 o wampirkach?
m贸j mailik: wega21@op.pl
 |
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|