艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
The pirates 1 |
Olbrzymi tr贸jmasztowiec majestatycznie wp艂ywa艂 do ma艂ego, rzadko odwiedzanego portu. Ludzie, kt贸rzy nie byli zaj臋ci w tej chwili wa偶nymi sprawunkami odwr贸cili g艂owy w jego stron臋 b膮d藕 podeszli bli偶ej oceanu. Nawet znawcy statk贸w byli zachwyceni tym widokiem, ale jedynie kilku z nich wiedzia艂o, do kogo nale偶a艂a ta wspania艂a Syrena.
Dzi贸b fregaty* stanowi艂a posta膰 p贸艂nagiej kobiety, kt贸ra w r臋ce trzyma艂a wykonan膮 i wykut膮 z metalu latarni臋. Dalsza cz臋艣膰 jej cia艂a by艂a ogonem ryby przekszta艂caj膮cej si臋 dalej w burty statku.
Ca艂y tr贸jmasztowiec by艂 we wspania艂ej kondycji. Ka偶dy fragment l艣ni艂 czysty i wypolerowany. Kapitan bardzo dba艂 o swoj膮 w艂asno艣膰 i wszystkiego zawsze sam pilnowa艂. Nigdy nie powierza艂 dogl膮dania statku innym ludziom i zajmowa艂 si臋 tym osobi艣cie. Codziennie przed 艣niadaniem wyrusza艂 na obch贸d i sprawdza艂 jego stan. Wtedy dopiero wydawa艂 ludziom odpowiednie rozkazy, a tak偶e rozdziela艂 prac臋 pomi臋dzy 偶eglarzami.
Fregata zatrzyma艂a si臋 w jednym z portowych dok贸w nadmorskiego miasteczka. Gdy tylko kotwica zosta艂a zrzucona na dno, marynarze przerzucili przez burt臋 trap i rozpocz臋li wy艂adunek towar贸w przeznaczonych na sprzeda偶. Na zej艣ciu zaroi艂o si臋 od ludzi pracuj膮cych na statku, a na ko艅cu na brzegu znalaz艂 si臋 sam kapitan Syreny. 呕upan zarzucony na bia艂膮 koszul臋 ze zdobionym ko艂nierzem si臋ga艂 mu a偶 do po艂owy ud. Wzory wyhaftowane na niebieskim materiale by艂y z艂ot膮 i srebrn膮 nici膮. Spodnie natomiast mia艂y ciemniejszy odcie艅 i wpada艂y w granat. Jego d艂ugie blond w艂osy rozwiewa艂y podmuchy wiatru, kt贸re nie by艂y targane na wszystkie strony tylko, dlatego, 偶e na nich by艂 ciemnogranatowy kapelusz z dwoma pi贸rami. Jedno z nich niebieskie, a drugie bia艂e jak 艣nieg.
M臋偶czyzna stan膮艂 na drewnianym molo, a jego rysy twarzy rozlu藕ni艂y si臋. Po chwili u艣miechn膮艂 si臋 delikatnie i odwr贸ci艂 w stron臋 statku. Zagwizda艂 g艂o艣no i ju偶 za moment na jego ramieniu pojawi艂a si臋 dorodna, bardzo kolorowa papuga z rodziny kakadu. Zaskrzecza艂a przyja藕nie i dziobn臋艂a w艂a艣ciciela w ucho. Odwr贸ci艂a potem 艂epek i spojrza艂 na niego bystrze.
Kapitan potarmosi艂 jej pi贸rka na g艂贸wce, po czym odlecia艂a, a on skierowa艂 si臋 w stron臋 tawerny. W mi臋dzyczasie jego ludzie roz艂adowywali zawarto艣膰 statku i sprzedawali zdobycze z najazd贸w. Wszed艂 do karczmy i usiad艂 ko艂o baru. Zam贸wi艂 sobie kufel piwa i odwr贸ci艂 si臋 w kierunku us艂uguj膮cych w tawernie dziewcz膮t. Przygl膮da艂 si臋 im, ale na koniec skrzywi艂 si臋 jedynie. 呕adna nie by艂a na tyle 艂adna, by si臋 o ni膮 stara膰. Westchn膮艂 p贸藕niej i wypi艂 po艂ow臋 p艂ynu jednym haustem. Zagada艂 do grubego barmana stoj膮cego za lad膮. Od niego dowiedzia艂 si臋, 偶e w okolicy zwi臋kszy艂y si臋 patrole hiszpa艅skich statk贸w kontroluj膮cych te wody. Zakl膮艂 siarczy艣cie i dopi艂 sw贸j kufel. Wyszed艂 stamt膮d i skierowa艂 si臋 na sw贸j tr贸jmasztowiec. Wkroczy艂 na pok艂ad i z艂apa艂 kwatermistrza.
-Zatrudnij kilku ludzi. Maj膮 si臋 zna膰 na rzeczy. Musz膮 umie膰 pos艂u偶y膰 si臋 szabl膮, a tak偶e nie mog膮 si臋 obija膰. Znajd藕 kogo艣, komu b臋dzie mo偶na powierzy膰 du偶o obowi膮zk贸w.- Powiedzia艂 do niego i skierowa艂 si臋 do swojej kajuty. Wszed艂 do 艣rodka i zamkn膮艂 drzwi od 艣rodka. Zdj膮艂 kapelusz i rozpi膮艂 kilka guzik贸w koszuli. Siad艂 wygodnie na krze艣le przy biurku i otworzy艂 butelk臋 czerwonego wina stoj膮c膮 obok ka艂amarza z pi贸rem do pisania. Nala艂 sobie kieliszek i postawi艂 ja na poprzednim miejscu. Nogi podni贸s艂 i po艂o偶y艂 na blacie wyci膮gaj膮c si臋. Westchn膮艂 ci臋偶ko i zacz膮艂 my艣le膰 o trasie kolejnej morskiej wyprawy. Po chwili rozwin膮艂 map臋 i zacz膮艂 analizowa膰 narysowane linie. Dok艂adnie odczytywa艂 szeroko艣ci i d艂ugo艣ci geograficzne z niej i zastanawia艂 si臋 jak pop艂yn膮膰 tym razem.
Moment p贸藕niej na jego usta wyp艂yn膮艂 u艣miech. Nie mia艂 nic teraz do roboty to, czemu nie spr贸bowa膰? B臋dzie musia艂 tylko nadrobi膰 troch臋 drogi, do Kalias, bo na tej trasie du偶o jest statk贸w hiszpa艅skich i angielskich. Kapitan nie chcia艂 ryzykowa膰 otwartej walki. Chocia偶 by艂 wspania艂ym aktorem i niejednokrotnie ju偶 oszuka艂 marynarzy europejskich kr贸l贸w, a takie oszustwa cz臋sto ko艅czy艂y si臋 jego znacznym wzbogaceniem.
Samuel poci膮gn膮艂 艂yka z kieliszka i rozwi膮za艂 rzemyk w woreczku na swojej szyi. Wyci膮gn膮艂 z niego malutk膮 mapk臋 i u艂o偶y艂 j膮 na wi臋kszej. Po raz chyba tysi臋czny pr贸bowa艂 j膮 dopasowa膰 do linii brzegowych na wi臋kszej, przedstawiaj膮cej 艣wiat. Jednak jak zawsze jego wysi艂ki spe艂z艂y na niczym. Przedstawia艂a ona teren, na kt贸rym zaznaczony by艂 krzy偶ykiem jaki艣 punkt. Droga do niego stanowi艂a przerywan膮 lini臋 narysowan膮 odr臋cznie.
-Kapitanie! Znalaz艂em kilkunastu. Mo偶e wybierzesz w艣r贸d nich sam?- Bez pukania do kajuty wszed艂 kwatermistrz. Sam bardzo szybko schowa艂 mapk臋 z powrotem i odwr贸ci艂 g艂ow臋 w stron臋 intruza.
-Ted, jeszcze raz wejdziesz do mojej kajuty bez pukania, a po偶egnaj si臋 z 偶yciem. Gdyby艣 nie by艂 tak dobry w swojej robocie, wysadzi艂bym ci臋 na najbli偶szym brzegu, gdzie mogliby ci臋 zgarn膮膰.- Odpowiedzia艂 w艣ciek艂y m臋偶czyzna i wyszed艂 z pomieszczenia nie ogl膮daj膮c si臋 za siebie. Stan膮艂 na mostku i spojrza艂 na ludzi, kt贸rych znalaz艂 jego podw艂adny. Zszed艂 do nich po chwili i zacz膮艂 si臋 im dok艂adnie przygl膮da膰. Byli to g艂贸wnie m艂odzi ch艂opcy. Sam u艣miechn膮艂 si臋 pod nosem i pomy艣la艂, 偶e przecie偶 w tak ma艂ym miasteczku pirackim nikogo innego by si臋 nie zatrudni艂o.
Kapitan podszed艂 do ka偶dego z osobna i zajrza艂 im w twarze. Niekt贸rych ju偶 od pierwszego wejrzenia znielubi艂 i kaza艂 im si臋 zmywa膰 ze swojego statku. Nie chcia艂 mie膰 na pok艂adzie os贸b, kt贸rych nie m贸g艂by znie艣膰.
Samuel podszed艂 do ostatniego ch艂opaka w szeregu i spojrza艂 mu w twarz. Mia艂 du偶e, zielone oczy i kr贸tkie, si臋gaj膮ce ucha platynowo blond w艂osy. By艂 jednak niewysokiego wzrostu, przez co wygl膮da艂 prawie na dziecko.
-Ch艂opcze, p艂ywa艂e艣 ju偶 na jakim艣 statku tak w og贸le?- Zapyta艂 z ironia podnosz膮c podbr贸dek ch艂opaka do g贸ry.
-Oczywi艣cie, 偶e tak... Panie kapitanie- Odpar艂 m艂ody ze z艂o艣ci膮, ale w ostatniej chwili zreflektowa艂 si臋 i uspokoi艂. Bardzo zale偶a艂o mu na tej pracy i nie chcia艂 traci膰 w oczach tego cz艂owieka. Kapitan tak intensywnie si臋 wpatrywa艂 w ch艂opaka, 偶e ten zarumieni艂 si臋 i odwr贸ci艂 wzrok.
Samuel widz膮c nie艣mia艂o艣膰 ma艂ego za艣mia艂 si臋, ale pu艣ci艂 go. Odszed艂 od nowych marynarzy. Po schodkach dotar艂 na mostek i odwr贸ci艂 si臋 do wszystkich marynarzy.
-Wyp艂ywamy o wschodzie s艂o艅ca. A wy...- Zwr贸ci艂 si臋 do ludzi znalezionych przez Teda.- Przejdziecie sw贸j chrzest bojowy. Nasza trasa prowadzi przez Dorkam. Chyba wiecie, co to znaczy? B臋dziemy bra膰 udzia艂 w bitwie. Przygotujcie si臋 dobrze. A dzisiaj wyczy艣膰cie pok艂ad i przygotujcie posi艂ek. Podzielcie si臋 mi臋dzy sob膮.- Sko艅czy艂 i wszed艂 do swojej kajuty nie czekaj膮c na zgod臋. Wiedzia艂, 偶e 偶aden z jego ludzi nie o艣mieli si臋 nie wykona膰 jego rozkazu. A nowi.. No c贸偶.. Jak b臋d膮 podskakiwa膰 to pozostali ich utemperuj膮.
Samuel zdj膮艂 sw贸j 偶upan i po艂o偶y艂 si臋 na swojej koi. Le偶膮c nabi艂 sobie fajk臋 i zapali艂 j膮. Postanowi艂 odpocz膮膰 chocia偶 chwil臋, gdy偶, kiedy tylko s艂o艅ce ma si臋 pokaza膰 na horyzoncie z samego rana wyp艂ywaj膮. A jako kapitan musi by膰 przytomny i wyspany. Na szcz臋艣cie nie potrzebowa艂 wiele snu, aby zregenerowa膰 swoje si艂y.
Kyle rozciera艂 zm臋czone ramiona po popo艂udniu pe艂nym pracy. Nie rozpacza艂 jednak nad sob膮. Cieszy艂 si臋, 偶e pomimo swojego wygl膮du i postury kapitan da艂 mu szans臋. Jednak偶e na sam膮 my艣l o tym wysokim m臋偶czy藕nie na jego twarzy wykwit艂y rumie艅ce. Nie znosi艂 jak kto艣 bra艂 go za dziecko i jeszcze tak traktowa艂. Mia艂 ju偶 przecie偶 swoje osiemna艣cie lat, a kilka ostatnich sp臋dzi艂 wy艂膮cznie na morzu.
Ch艂opak wszed艂 na koj臋 i zasn膮艂. Jak zawsze 艣ni艂 o wielkich przestrzeniach oceanu, po kt贸rych mo偶na p艂ywa膰 bez ko艅ca. Obudzi艂 si臋 jednak ju偶 po kilku godzinach, gdy inni marynarze zacz臋li bi膰 w dzwon, kt贸rego d藕wi臋k og艂asza艂 wyp艂yni臋cie z portu. U艣miechn膮艂 si臋 promiennie. Wreszcie b臋dzie m贸g艂 rozpocz膮膰 swe 偶ycie na nowo. Tym razem jednak jako osoba wyj臋ta spod prawa. Jako pirat. Jako pirat na s艂ynnej Syrenie, na statku znanym w ca艂ej Europie.
***
Dni na statku szybko mijaj膮, gdy s膮 pe艂ne pracy. Kyle nie liczy艂 ju偶 ich. Zajmowa艂 si臋 tym, czego oczekiwano od niego, a co jaki艣 czas kapitan zaprasza艂 go do siebie do kajuty jak ka偶dego cz艂onka za艂ogi. Do tej pory stara艂 si臋, aby nikt nie mia艂 偶adnych zastrze偶e艅 do tego, co robi. Chcia艂, aby wszystko, za co si臋 zabra艂 zosta艂o zako艅czone. Dzi臋ki swojej pracowito艣ci zdoby艂 sympati臋 kilku starszych marynarzy, a jedyne, czego nie m贸g艂 znie艣膰 to spojrzenia za艂ogi. Na jego szcz臋艣cie tylko na niekt贸re z nich zmuszony by艂 odpowiada膰 rumie艅cem. Kyle wiedzia艂, 偶e jest 艂adny, ale nie znosi艂, gdy inni mu to wytykali. Pozosta艂e za艣 z nich by艂y mieszanin膮 ciekawo艣ci, zazdro艣ci i kpiny.
Samuel by艂 bardzo zadowolony z nowych ch艂opc贸w. Nie tylko byli pracowici i pos艂uszni, ale tak偶e umieli nie藕le w艂ada膰 broni膮. Nawet ten ma艂y. Jego najbardziej polubi艂. Wiedzia艂, 偶e Kyle nie znosi jego obecno艣ci i spojrze艅, wi臋c na z艂o艣膰 przebywa艂 w jego pobli偶u. Uwielbia艂 patrze膰 jak on si臋 denerwuje.
Niedawno zacz膮艂 si臋 nawet odzywa膰 do Sama. Nie by艂y to, co prawda rozbudowane wypowiedzi, ale m臋偶czyzna uzna艂, 偶e i tak ch艂opiec zrobi艂 du偶e post臋py.
Kapitan nigdy nie trzyma艂 na swym statku os贸b, kt贸rych nie lubi艂. Je偶eli ktokolwiek zalaz艂 mu za sk贸r臋 musia艂 si臋 po偶egna膰 z reszt膮 za艂ogi. A kto艣 taki nie m贸g艂 ju偶 wr贸ci膰 na pok艂ad Syreny. Dlatego te偶 zawsze stara艂 si臋 pozna膰 jak najlepiej wszystkich ludzi, kt贸rzy przebywali u niego na statku, a w szczeg贸lno艣ci interesowa艂 si臋 nowymi.
Samuel jak zawsze zaprasza艂 ich na rozmow臋 do swojej kajuty. Chcia艂 dowiedzie膰 si臋 wi臋cej o nich. Kyle by艂 ju偶 ostatnim. Ch艂opak wszed艂 do 艣rodka i usiad艂 na krze艣le wskazanym przez m臋偶czyzn臋. Od wej艣cia nie wym贸wi艂 nawet jednego s艂owa. Schyli艂 tylko bardzo nisko g艂ow臋 i przygl膮da艂 si臋 czubkom swoich but贸w. Och.. Jakie one interesuj膮ce.
-No Kyle, opowiedz mi cos o sobie. Gdzie mieszka艂e艣, co robi艂e艣, ile i czy w og贸le na statku ju偶 kiedy艣 pracowa艂e艣?- Zapyta艂 dra偶ni膮c si臋 z ch艂opakiem Samuel przerywaj膮c panuj膮c膮 cisz臋.- Mo偶esz by膰 pewien, 偶e nic z naszej rozmowy nie wyjdzie poza te drzwi.- Zamilk艂 oczekuj膮c na odpowied藕 Kyle'a.
-Urodzi艂em si臋 w Istor. A jak zapewne wiesz, panie kapitanie, jest to miasto portowe. Od najm艂odszych lat m贸j ojciec zabiera艂 mnie na sw贸j statek i przyucza艂 do 偶eglugi. Znam morze i umiem odczytywa膰 jego znaki bardzo dobrze. Nic innego w 偶yciu nie robi艂em.- Odpowiedzia艂 ch艂opak i spojrza艂 wyzywaj膮co na m臋偶czyzn臋.
Na widok wzroku m艂odzie艅ca Samuel roze艣mia艂 si臋.
-No a teraz powiedz mi, spa艂e艣 kiedy艣 z kobiet膮?- Zapyta艂 i spojrza艂 na niego spod oka.
-Tak, oczywi艣cie.- Odpowiedzia艂 Kyle, a jego twarz pokry艂a si臋 zdradzieckim szkar艂atem.
-Dobra, wracaj do pracy. A potem k艂ad藕 si臋 spa膰, bo jutro zawijamy do portu w Tule.
Port w Tule by艂 spory, dzi臋ki czemu wiele statk贸w si臋 w nim mie艣ci艂o. Wi臋kszo艣膰 z nich mia艂a hiszpa艅skie czy te偶 angielskie bandery. Syrena tak偶e mia艂a j膮 zmienion膮 dzisiejszego dnia. Mia艂a niebiesko czerwonobia艂膮 barw臋 i udawa艂a statek wyspiarski. Nie wolno przecie偶 wp艂ywa膰 z pirack膮 flag膮. Na dodatek jeszcze w okolicy kursuje wiele statk贸w Ich Wysoko艣ci. Nie ma potrzeby ryzykowa膰. Marynarze zrzucili trap i zeszli na brzeg.
Samuel jak zawsze wysiad艂 ze statku i skierowa艂 si臋 do tawerny. Rozejrza艂 si臋 po jej wn臋trzu i u艣miechn膮艂 od razu. Ta gospoda by艂a s艂awna na 艣wiecie, a to za spraw膮 obs艂ugi, jaka mia艂a tu swoje dy偶ury.
Kapitan podszed艂 do barmana i zam贸wi艂 kufel najlepszego piwa i kilka butelek czerwonego wina. Gdy dosta艂 te drugie podszed艂 do jednego ze swoich ludzi i kaza艂 mu ich pilnowa膰 do p贸ki nie wr贸ci.
Tawerna jak zawsze by艂a pe艂na ludzi. Niezwyk艂e w niej by艂o to, 偶e nie tylko kobiety mog艂y w niej pracowa膰. Pomi臋dzy sto艂ami chodzili tak偶e m艂odzi ch艂opcy. Samuel widz膮c ich siad艂 przy drewnianym blacie i skin膮艂 na jednego z nich. Nakaza艂 mu przynie艣膰 jego piwo z baru i dba膰 o to, aby p艂ynu w naczyniu nie zabrak艂o.
Kiedy ch艂opak odchodzi艂, kapitan patrzy艂 na niego ukradkiem. M艂odzieniec by艂 raczej 艣redniego wzrostu. Jego g艂ow臋 pokrywa艂y kr贸tkie, br膮zowe w艂osy si臋gaj膮ce karku. Najwi臋ksz膮 uwag臋 jednak Samuel zwr贸ci艂 na jego oczy. By艂y bardzo du偶e i o barwie orzecha w艂oskiego. Porusza艂 si臋 jak kot pomi臋dzy stolikami manewruj膮c z tac膮 pe艂n膮 trunk贸w. Przed piratem postawi艂 jeden z najwi臋kszych kufli i poszed艂 roznie艣膰 pozosta艂e. Sam w tym czasie wypija艂 jak najszybciej swoje piwo i ju偶 za moment nie by艂o po nim 艣ladu.
Ch艂opak tego nie zauwa偶y艂, dopiero ponaglaj膮ce skinienie m臋偶czyzny przypomnia艂o mu, 偶e ten 偶yczy艂 sobie dolewek. 艢mign膮艂 do baru po kolejn膮 porcj臋 i przyni贸s艂 Samuelowi jego nap贸j. M艂odzieniec zosta艂 jednak zatrzymany przez niego.
-Jak masz na imi臋 i ile bierzesz?- Zapyta艂 bez 偶adnych wst臋p贸w patrz膮 mu w oczy.
-Jestem Rick, a za ca艂膮 noc b臋dzie 10 kapli*.- Odpowiedzia艂 ch艂opak.
-Dobrze, zaraz porozmawiam z barmanem, ale czuj si臋, 偶e masz zaj臋t膮 noc.- U艣miechn膮艂 si臋 do niego i machn膮艂 r臋ka na znak, 偶e mo偶e sobie ju偶 p贸j艣膰.
Kyle sko艅czy艂 wcze艣niej roz艂adowywa膰 swoj膮 dzia艂k臋. Poszed艂, wi臋c do miasta si臋 przej艣膰. Tule nie by艂o du偶e, a port zajmowa艂 jego wi臋ksz膮 cz臋艣膰. Ch艂opak mija艂 po drodze wiele dom贸w. Niekt贸re by艂y wielkie i bardzo zadbane, za艣 inne, w pewnej odleg艂o艣ci od pozosta艂ych ma艂e i zrujnowane. Ludzie chodzili ubrani w lu藕ne kolorowe szaty, cz臋sto przepasane opaskami wyszywanymi z艂otymi b膮d藕 srebrnymi ni膰mi.
M艂ody chodzi艂 po mie艣cie podziwiaj膮c jego urod臋. W艣r贸d budynk贸w zauwa偶y艂 nagle tawern臋. Wszed艂 do 艣rodka i rozejrza艂 si臋 po sali pe艂nej go艣ci. Jego uwag臋 zwr贸ci艂a jednak tylko jedna osoba. Samuel siedzia艂 przy stoliku dopijaj膮c piwo. Podni贸s艂 r臋k臋, aby mu pomacha膰, 偶e ju偶 do niego idzie, ale w tej chwili kapitan skin膮艂 na ch艂opaka z baru. Tamten przyni贸s艂 mu zam贸wiony trunek. Ku zdziwieniu m艂odego Sam z艂apa艂 go za r臋k臋 i zapyta艂 o co艣 przyciszonym g艂osem.
Kyle opu艣ci艂 powoli r臋k臋 i podszed艂 do baru. Zwr贸ci艂 si臋 do w艂a艣ciciela tego przybytku.
-Przepraszam, kim jest ten br膮zowow艂osy ch艂opak?- Zapyta艂 sil膮c si臋 na oboj臋tno艣膰.
-On? To jest Rick, ale masz pecha, jest ju偶 zaj臋ty na noc. Gdyby艣 przyszed艂 chwil臋 wcze艣niej... Ale mo偶e kt贸ry艣 z pozosta艂ych?- Wskaza艂 r臋ka na innych m艂odzie艅c贸w, ale Kyle nawet nie zaszczyci艂 ich spojrzeniem. Wsta艂 od lady i wyszed艂 z tawerny nie odwracaj膮c si臋 za siebie. Wr贸ci艂 na statek i po艂o偶y艂 si臋 na swojej koi. Odwr贸ci艂 si臋 do 艣ciany i zacz膮艂 rozmy艣la膰. Nie wiedzia艂, 偶e Samuel by艂 taki jak on. Tylko, dlaczego nic mu nie powiedzia艂? Przecie偶 tyle razy sam powtarza艂, 偶e chce by膰 przyjacielem, a przecie偶 przyjaciele m贸wi膮 sobie o wszystkim. Nie wiedzia艂, kiedy zm臋czony zasn膮艂.
Sam czeka艂 w swojej kajucie, a偶 do 艣rodka wejdzie Kyle. Chcia艂 z nim porozmawia膰. Tak jak przyjaciel z przyjacielem. Od pobytu w Tule m艂ody unika艂 go i nie chcia艂 z nim rozmawia膰, wr臋cz zacz膮艂 go ignorowa膰. Aby wyja艣ni膰 ca艂膮 sytuacj臋 zaprosi艂 ch艂opaka do swojej kajuty na pogaw臋dk臋. Nie znosi艂, gdy kt贸rykolwiek cz艂onek za艂ogi nie zwraca艂 na niego uwagi, a co dopiero sam Kyle.
Kapitan otworzy艂 butelk臋 czerwonego wina i nala艂 p艂ynu do dw贸ch kieliszk贸w. Po chwili drzwi si臋 otworzy艂y i wszed艂 spodziewany go艣膰. M臋偶czyzna wsta艂 i ze zdziwieniem zauwa偶y艂, 偶e policzki m艂odego s膮 jeszcze mokre od 艂ez.
-Kyle, co si臋 sta艂o? Czemu p艂aczesz?- Zapyta艂 z wielk膮 trosk膮.
-Nic... Tak po prostu... Nie przejmuj si臋 mn膮...- Powiedzia艂 i spr贸bowa艂 wyrwa膰 swoj膮 twarz z du偶ych i silnych d艂oni Samuela. -Pu艣膰 mnie...
-O nie m贸j ma艂y. Nie pozwol臋 ci teraz uciec.- M臋偶czyzna przyci膮gn膮艂 Kyle'a do siebie i mocno przytuli艂. Czuj膮c jego dr偶enie nie m贸g艂 si臋 ju偶 opanowa膰. Te ostatnie dni, gdy ch艂opak si臋 nie odzywa艂 by艂y dla niego ci臋偶k膮 pr贸b膮. Samuel podni贸s艂 go szybko i nie zwracaj膮c uwagi na protesty, po艂o偶y艂 go na 艂贸偶ku i zerwa艂 z niego koszul臋.
-Sam... Nie! Przesta艅! Nie r贸b tego!- Krzycza艂 Kyle, a jego oczy natychmiast zape艂ni艂y si臋 艂zami. Pr贸bowa艂 odepchn膮膰 od siebie m臋偶czyzn臋, ale by艂 na to zbyt s艂aby. Wkr贸tce m贸g艂 tylko cichutko wyra偶a膰 sw贸j sprzeciw.
Samuel zdawa艂 si臋 nie s艂ysze膰 s艂贸w ch艂opaka. Zacz膮艂 ca艂owa膰 najpierw jego twarz, a p贸藕niej ca艂e cia艂o. Nie panowa艂 ju偶 nad swoimi emocjami, a czerwone wino, kt贸re by艂o w jego krwi wcale nie poprawia艂o sytuacji.
Kyle krzykn膮艂 cicho, gdy starszy wszed艂 w niego. Nie mia艂 ju偶 si艂y opiera膰 si臋 Samowi. By艂 wyczerpany i czu艂 wielki b贸l. To by艂 jego pierwszy raz nie tylko z m臋偶czyzn膮, ale w og贸le z drugim cz艂owiekiem. Dlaczego to musi odbywa膰 si臋 w taki spos贸b- za艂ka艂 w my艣lach, bo nie mia艂 a偶 tylu zwyk艂ych 艂ez, aby teraz je uwolni膰. Nie mia艂 ju偶 si艂y, aby czu膰 cokolwiek opr贸cz tego przejmuj膮cego b贸lu.
Ju偶 nied艂ugo jednak m臋偶czyzna sko艅czy艂 robot臋 i wyszed艂 z niego. Nie min臋艂a nawet sekunda jak Samuel pad艂 nieprzytomny.
Kyle spojrza艂 na m臋偶czyzn臋.
-Sam?- Zaniepokoi艂 si臋 brakiem odpowiedzi, wi臋c spr贸bowa艂 wsta膰 z 艂贸偶ka. Opad艂 jednak bezsilnie na poduszki. Nie zauwa偶y艂 nawet, gdy i on straci艂 kontakt z rzeczywisto艣ci膮.
Samuela obudzi艂o bardzo g艂o艣ne pukanie do drzwi. Otworzy艂 powoli oczy i podni贸s艂 si臋 do siadu. Rozejrza艂 si臋 leniwie dooko艂a i zamar艂 ze zgrozy.
-Id藕 sobie Ted, b臋d臋 na mostku za jakie艣 p贸艂 godziny. Obud藕 teraz reszt臋 i przygotuj statek!- Krzykn膮艂 do dobijaj膮cego si臋 kwatermistrza.
-Wszyscy ju偶 wstali Sam, tylko Kyle'a nigdzie znale藕膰 nie mo偶emy. Znikn膮艂 gdzie艣.
-Dobra, poszukam go, ale to za troch臋, a teraz daj mi spok贸j!- Stara艂 si臋 nie da膰 zna膰 po sobie, 偶e wpad艂 w panik臋.
Kyle nie wygl膮da艂 zbyt dobrze. By艂 nieprzytomny, a kiedy si臋 obudzi pewnie nie b臋dzie m贸g艂 ani siedzie膰 ani chodzi膰. Na prze艣cieradle widnia艂y 艣lady krwi m艂odego. Sam wsta艂 i podszed艂 do pos艂ania.
-Kyle? Obud藕 si臋! B艂agam! Przepraszam ci臋, nie chcia艂em tego! Wybacz mi!- Krzycza艂 szeptem, aby nikt nie przybieg艂 do jego kajuty. Przestraszony nie na 偶arty zerwa艂 si臋 i wyci膮gn膮艂 miednic臋 z wod膮. Zamoczy艂 w niej kawa艂ek znalezionej szmatki i przetar艂 twarz Kyle'a. Niestety to nic nie pomog艂o. Wzi膮艂, wi臋c z szafki czysty kieliszek, nabra艂 do niego p艂ynu i wyla艂 na nieprzytomnego.
M艂ody pomruga艂 troch臋, a p贸藕niej ca艂kiem otworzy艂 oczy. Widz膮c Samuela tu偶 przy sobie spr贸bowa艂 wsta膰, ale opad艂 z powrotem na po艣ciel z g艂o艣nym sykiem, a w jego oczach pojawi艂y si臋 艂zy. Zacisn膮艂 powieki i j臋kn膮艂 z b贸lu.
-Sam, czemu to zrobi艂e艣? Czemu musia艂e艣 zniszczy膰 nasz膮 przyja藕艅? I to jeszcze w taki spos贸b?!
-Kyle... Ja.. Ja przepraszam. Nie chcia艂em tego, ponios艂o mnie. Wybaczysz mi?
-Nie wiem czy b臋d臋 potrafi艂...- Odpowiedzia艂 ch艂opak i powoli zacz膮艂 wstawa膰. Ca艂y by艂 obola艂y, a w szczeg贸lno艣ci ty艂.
-Kyle... Ja ci臋 kocham, b艂agam ci臋....- Powiedzia艂 Samuel z powag膮.
M艂ody ch艂opak spojrza艂 na m臋偶czyzn臋 i zrobi艂o mu si臋 go 偶al. Zdawa艂 sobie spraw臋 z tego, 偶e ten wyrz膮dzi艂 mu ogromn膮 krzywd臋, ale wiedzia艂 jak wiele kosztuj膮 go te wypowiadane w艂a艣nie s艂owa przeprosin. Piraci przecie偶 nigdy tego nie robi膮. Zamiast o prosi膰 o wybaczenie zabiliby pr臋dzej osob臋, do kt贸rej mieliby si臋 z tym zwr贸ci膰.
-Wybacz臋 ci, ale musisz mi obieca膰, 偶e nie b臋dziesz spa艂 z in...- przerwa艂 i speszony spu艣ci艂 g艂ow臋. Nie chcia艂, aby Samuel wiedzia艂, 偶e by艂 o niego zazdrosny. -Ale ja nie o tym. Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Nie mog艂e艣 delikatniej? Jak ja dzi艣 b臋d臋 na statku pracowa膰? To by艂 m贸j pierwszy raz.
-Kyle, przepraszam, ponios艂y mnie moje 偶膮dze.- Odrzek艂 kapitan skruszony i uca艂owa艂 d艂onie siedz膮cego m艂odzie艅ca. Po chwili jednak roze艣mia艂 si臋.- Nast臋pnym razem b臋d臋 z ca艂膮 pewno艣ci膮 delikatniejszy.
Kyle zaczerwieni艂 si臋 straszliwie i z piskiem godnym jednego z gryzoni nakry艂 si臋 prze艣cierad艂em chc膮c uciec przed od Samuela. Ten jednak nie przej膮艂 si臋 tym zbytnio. Cieszy艂 si臋 bardzo, 偶e ch艂opak nie jest ju偶 d艂u偶ej na niego z艂y i wybaczy艂 mu jego b艂膮d. Pierwsz膮 my艣l膮, jaka nawiedzi艂a go tego ranka by艂o to, 偶e zniszczy艂 wszystko to, co do tej pory uda艂o mu si臋 zbudowa膰 wraz z m艂odzie艅cem. Cho膰 nie znali si臋 bardzo d艂ugo, te dni, kt贸re sp臋dzili na statku razem, a tak偶e bitwy wsp贸lnie wygrane bardzo zbli偶y艂y ich do siebie. Cz臋sto rozmawiali, 艣miali si臋, a偶 wreszcie stali si臋 wspania艂ymi przyjaci贸艂mi. Samuel nadal uwielbia艂 si臋 z nim droczy膰, ale teraz m艂ody zawsze ripostowa艂 jego zaczepki i cz臋sto wygrywa艂 na s艂owa. Ostatnio nawet zacz膮艂 mu docina膰.
Samuel wyprostowa艂 si臋, a Kyle dopiero teraz m贸g艂 podziwia膰 jego cia艂o. Wczoraj nie mia艂 na to szansy, bo kapitan po prostu go zaatakowa艂. A m臋偶czyzna ten by艂 wspaniale umi臋艣niony i zbudowany proporcjonalnie. Ca艂膮 sk贸r臋 za艣 pokrywa艂a z艂ota opalenizna powsta艂a od s艂o艅ca panuj膮cego nad morzami i wiatru.
-Co mi si臋 tak przygl膮dasz, co?- Zapyta艂 z chytrym u艣miechem, gdy zak艂ada艂 ju偶 spodnie.
-Wcale si臋 nie przygl膮dam.- Naburmuszy艂 si臋 Kyle, odwracaj膮c wzrok na drug膮 stron臋 kajuty i zn贸w obla艂 si臋 rumie艅cem.
Samuel roze艣mia艂 si臋 serdecznie na t膮 odpowied藕 i reakcj臋 m艂odego. Ubra艂 si臋 do ko艅ca i podszed艂 do ch艂opaka.
-Po艂贸偶 si臋, musz臋 ci臋 umy膰, bo sam nie dasz rady.- Powiedzia艂 do niego i zanurzy艂 szmatk臋 w misce z wod膮.
Kyle pos艂ucha艂 go i u艂o偶y艂 si臋 na po艣cieli le偶膮c na brzuchu. Samuel podszed艂 do niego i zacz膮艂 go my膰. Gdy r臋ka m臋偶czyzny schodzi艂a poni偶ej krzy偶a napina艂 si臋 ca艂y i czerwieni艂 mocniej. W chwili, gdy Samuel my艂 jego wn臋trze zagryz艂 wargi i zacisn膮艂 pi臋艣ci na prze艣cieradle.
Po kilku minutach kapitan sko艅czy艂 delikatny zabieg i ubra艂 Kyle'a. Wyszed艂 na mostek przywita膰 marynarzy w nowy dzie艅, a ch艂opak tymczasem przemkn膮艂 si臋 za nim niepostrze偶enie. Stara艂 si臋 i艣膰 w miar臋 normalnie i mo偶liwie jak najszybciej, aby nikt z pozosta艂ych cz艂onk贸w za艂ogi go nie zauwa偶y艂.
W chwili, gdy Samuel stan膮艂 na mostku, m艂odzieniec przeszed艂 do kajut i schowa艂 si臋 w nich. Tam te偶 zgodnie z umow膮 z kapitanem usiad艂 w jednej z beczek, aby nie 艂atwo by艂oby go znale藕膰.
Tylko jedna osoba opr贸cz tej dw贸jki zauwa偶y艂a ten manewr. Nie m贸wi膮c jednak na razie nic nikomu s艂ucha艂a kapitana, a tak偶e podzia艂u obowi膮zk贸w na dzie艅 dzisiejszy.
Kyle od tamtego pami臋tnego dnia oblewa艂 si臋 czerwieni膮 za ka偶dym razem, gdy tylko wzrok Samuela zahacza艂 o niego. Nie znosi艂 u siebie tej wstydliwo艣ci. Przez ni膮 w艂a艣nie kapitan zawsze wiedzia艂, o czym my艣li, gdy na niego patrzy艂. A jego g艂ow臋 zaprz膮ta艂y ostatnio my艣li dotycz膮ce tylko Sama.
M臋偶czyzna by艂 bardzo zdziwiony dan膮 sytuacj膮. Nie potrafi艂 zrozumie膰 sam siebie. Jeszcze nigdy w swoim 偶yciu nie czu艂 takiej troski o kogo艣 i nie mia艂 potrzeby przebywa膰 w czyim艣 towarzystwie. Teraz jednak wszystko si臋 zmieni艂o. On, pirat, kt贸ry jeszcze nigdy nie obawia艂 si臋 niczego martwi艂 si臋 o bezpiecze艅stwo jakiego艣 ch艂opca. Na dodatek nie mia艂 odwagi zaprosi膰 go do swojej kajuty po tym, co zasz艂o ostatnio. Gdyby komu艣 to powiedzia艂 wy艣mialiby go.
***
Fregata wp艂ywa艂a do portu w Istor, kt贸ry by艂 uznawany jako najwi臋kszy i najwa偶niejszy na danym kontynencie. Miasto, przy kt贸rym le偶a艂 by艂o znacznie mniejszej wielko艣ci i wspania艂o艣ci, ale by艂o zaliczane do najludniejszych na ca艂ym 艣wiecie.
Kyle biega艂 po pok艂adzie nie mog膮c doczeka膰 si臋, a偶 b臋dzie m贸g艂 wysi膮艣膰 na l膮d. Nie m贸g艂 uwierzy膰, 偶e Samuel zrobi艂 mu tak wspania艂y prezent i b臋dzie m贸g艂 odwiedzi膰 rodzic贸w oraz znajome zak膮tki w tym ojczystym miasteczku. Kiedy tylko statek zacumowa艂 i trap zosta艂 spuszczony wybieg艂 na brzeg i pogna艂 w kierunku, gdzie mie艣ci艂 si臋 niegdy艣 jego dom.
Za nim w pewnej odleg艂o艣ci szed艂 Samuel. Pirat chcia艂 pozna膰 tych, dzi臋ki kt贸rym Kyle pojawi艂 si臋 na 艣wiecie.
Ch艂opak zatrzyma艂 si臋 nagle i zamar艂 w zdziwieniu pomieszanym z trwog膮. W miejscu, gdzie sta艂 rodzinny dom widnia艂a ruina tego, co kiedy艣 tam istnia艂o. Drewniane 艣ciany by艂y ca艂e zbutwia艂e i spr贸chnia艂e. Szyby zosta艂y w oknach wybite, a firanki w nich wisz膮ce poszarpane i nadpalone. W dachu razi艂y swoj膮 obecno艣ci膮 wielkie dziury, przez kt贸re w czasie deszczu do 艣rodka musia艂y sp艂ywa膰 litry wody.
-Nie...- Wyszepta艂 cicho Kyle, a jego oczy zape艂ni艂y si臋 natychmiast 艂zami. Opad艂 na kolana na drodze i wpatrywa艂 si臋 t臋pym wzrokiem w ruin臋 b臋d膮c膮 kilka lat temu jego domem.
-To niemo偶liwe, to nie mog艂o si臋 sta膰... Oni musz膮 tu gdzie艣 by...!- Spr贸bowa艂 wykrzycze膰, ale r臋ka Samuela nie pozwoli艂a mu doko艅czy膰 zdania.
-Ci... Nie p艂acz, chod藕my st膮d, wracajmy na statek.- Powiedzia艂 mi臋kko ch艂opakowi do ucha i poci膮gn膮艂 go w stron臋 艂odzi odganiaj膮c ludzi, kt贸rych przyci膮gn膮艂 krzyk Kyle'a. Nie chcia艂 patrze膰 jak p艂acze, wi臋c zaprowadzi艂 go na tr贸jmasztowca i nie odpowiadaj膮c na pytania marynarzy z pok艂adu kaza艂 mu po艂o偶y膰 si臋 na swojej koi i zasn膮膰, aby nie przejmowa膰 si臋 smutnymi wie艣ciami. Wkr贸tce zm臋czony p艂aczem usn膮艂.
Tymczasem m臋偶czyzna wr贸ci艂 na pok艂ad i zawo艂a艂 Teda.
-Znajd藕 mi kilkunastu nowych ludzi. Musimy uzupe艂ni膰 braki po ostatnich bitwach. I o Kyle'a si臋 nie martw. Troch臋 pop艂acze, ale nied艂ugo si臋 uspokoi. Dowiedzia艂 si臋, 偶e jego rodzice ju偶 nie mieszkaj膮 w tym mie艣cie, a ich dom jest zrujnowany.- Powiedzia艂 do niego Samuel wyra藕nie zmartwionym g艂osem, a jego oczy by艂y pe艂ne smutku.
-Tak, panie kapitanie.- Odpowiedzia艂 Ted przygl膮daj膮c si臋 z uwag膮 twarzy kapitana i odprowadzi艂 go swoim wzrokiem do kajuty. Wyszed艂 potem na brzeg i zmiesza艂 z t艂umem miasta Istor.
***
W kilka godzin p贸藕niej przed Samuelem stan臋艂o pi臋tnastu m艂odych ludzi, kt贸rych znalaz艂 Ted. Kapitan na pierwszy rzut oka od razu kaza艂 trzem wraca膰 na brzeg. Reszt臋 z nich zostawi艂 i postanowi艂 pozna膰, cho膰 odrobin臋 bli偶ej, aby przekona膰 si臋, czy nadaj膮 si臋 do pirackiego 偶ycia.
Kapitan skierowa艂 si臋 do kajuty marynarzy. Podszed艂 do 艣pi膮cego m艂odego i poca艂owa艂 go delikatnie w policzek nie chc膮c go budzi膰. Gdy mia艂 ju偶 odchodzi膰 poczu艂 d艂o艅 ch艂opca na swoim r臋kawie i odwr贸ci艂 si臋 do niego nic nie m贸wi膮c. M艂odzieniec mia艂 otwarte oczy, a jego spojrzenie by艂o utkwione w Samuelu.
-Dzi臋kuje ci, 偶e jeste艣 ze mn膮. Gdyby ciebie teraz mi zabrak艂o za艂ama艂bym si臋.- Powiedzia艂 ch艂opak cicho, u艣miechaj膮c si臋 promiennie.
-Kyle, ja zawsze b臋d臋 przy tobie.- Odpowiedzia艂 i nachyli艂 si臋 bardziej do jego ucha.- Mo偶e przyjdziesz dzisiaj do mnie?- Wyszepta艂 i podni贸s艂 si臋 na nogi.
-Dobrze.- Odpowiedzia艂 m艂ody z u艣miechem na ustach.
W tym samym czasie pozostali cz艂onkowie za艂ogi zeszli do miasta, aby zrobi膰 zapasy na drog臋.
***
Po kolacji wszyscy opr贸cz pe艂ni膮cych wart臋 po艂o偶yli si臋 na swoich kojach, aby odpocz膮膰, cho膰 te kilka godzin przed kolejnym, ci臋偶kim dniem pe艂nym obowi膮zk贸w i pracy.
Tylko troje z cz艂onk贸w za艂ogi nie zamierza艂o w og贸le spa膰 tej nocy.
Kyle wyszed艂 z kajuty i cichutko przemkn膮艂 si臋 do pokoju kapitana. Jego twarz od razu zmieni艂a kolor na wi艣niowy, kiedy zobaczy艂 Samuela. Tym razem by艂 bardzo dobrze przygotowany na przyj艣cie m艂odego. Na stole sta艂y dwie pal膮ce si臋 艣wieczki, obok nich otworzona butelka czerwonego wina i dwa kieliszki nape艂nione tym trunkiem.
Zaraz po wej艣ciu ch艂opaka Samuel zamkn膮艂 dok艂adnie drzwi i zastawi艂 desk膮, aby nikt nie m贸g艂 im przeszkodzi膰. Z艂apa艂 za r臋k臋 go艣cia i zaprowadzi艂 go do sto艂u. Chcia艂, aby wszystko wysz艂o tak jak nale偶y tym razem. Poda艂 Kyle'owi kieliszek i zach臋ci艂 do wypicia jego zawarto艣ci. Ch艂opak jednak ledwo, co spr贸bowa艂 wina i odstawi艂 naczynie.
-Tym razem zrobi臋 wszystko tak jak powinno by膰. Nie musisz si臋 mnie ba膰. Gryz臋 bardzo delikatnie- Powiedzia艂 do Kyle'a i pu艣ci艂 mu oczko.
Ch艂opak natychmiast napi艂 si臋 wina, aby ukry膰 swoje zmieszanie i rumie艅ce.
呕aden z przebywaj膮cych w kajucie pirat贸w nie wiedzia艂 o trzeciej osobie, kt贸rej wykrzywion膮 w grymasie w艣ciek艂o艣ci twarz mo偶na by艂o dostrzec w ma艂ym okienku wychodz膮cym na pok艂ad.
Samuel wkr贸tce odstawi艂 sw贸j kieliszek i z艂apa艂 Kyle'a za r臋k臋. Wsta艂 i podni贸s艂 ch艂opaka delikatnie i zakr臋ci艂 nim w powietrzu 艣miej膮c si臋 rado艣nie.
Kyle zawt贸rowa艂 mu w weso艂o艣ci i wtuli艂 si臋 w du偶e ramiona m臋偶czyzny. Po chwili zosta艂 jednak po艂o偶ony na pos艂aniu. Pirat w tym czasie rozebra艂 siebie i jego.
Samuel stara艂 si臋 by膰 bardzo delikatny, co doprowadza艂o ch艂opaka do szale艅stwa. D艂onie starszego b艂膮dzi艂y po ca艂ym jego ciele zabieraj膮c mu resztki z ca艂ej jego intymno艣ci.
Kiedy ka偶dy zakamarek zosta艂 odkryty przez Samuela zast膮pi艂 d艂onie ustami. Najpierw liza艂 m艂odzie艅ca, a p贸藕niej zacz膮艂 ca艂owa膰. Kyle by艂 nieprzytomny z rozkoszy. S艂ysza艂 szeptanie kapitana, lecz nie dociera艂 do niego ich sens. Oddycha艂 ci臋偶ko, a jego serce bi艂o jak oszala艂e. Jeszcze nikt nie doprowadzi艂 go do takiego stanu.
Samuel widz膮c, 偶e ch艂opakowi podoba si臋 to, co robi, pozwoli艂 sobie na odwa偶niejsze pieszczoty. Wr贸ci艂 do klatki piersiowej i zacz膮艂 podgryza膰 jego r贸偶owe sutki. Zszed艂 potem ni偶ej i wsun膮艂 j臋zyk w p臋pek m艂odzie艅ca. W kilka sekund p贸藕niej wzi膮艂 jego cz艂onka do ust i zacz膮艂 ssa膰 doprowadzaj膮c go do wytrysku.
Samuel zliza艂 nasienie z twarzy i wyci膮gn膮艂 r臋k臋 w bok si臋gaj膮c po stoj膮c膮 na szafce oliwk臋. Wyla艂 troch臋 jej zawarto艣ci na palce i wsun膮艂 jeden z nich w ch艂opaka. Kyle krzykn膮艂 cicho, ale zaraz si臋 uspokoi艂. Po chwili do艂膮czy艂 do niego drugi i trzeci rozci膮gaj膮c wej艣cie m艂odego.
W tym czasie na艂o偶y艂 na r臋k臋 wi臋cej p艂ynu i rozsmarowa艂 go na swoim cz艂onku. Kilka sekund p贸藕niej zast膮pi艂 r臋k臋 czym艣 wi臋kszym. Wszed艂 w ch艂opaka gwa艂townie, a on krzykn膮艂 z b贸lu raz jeszcze.
Samuel jednak zamkn膮艂 mu usta gor膮cym poca艂unkiem i porusza艂 si臋 miarowo, ale zarazem stanowczo w Kyle'u. Ch艂opiec oddycha艂 coraz szybciej czuj膮c si臋 jakby rozlewa艂 si臋 po jego ciele jaki艣 偶ar. Nie mia艂 poj臋cia, co si臋 z nim dzieje.
Nie czu艂 ju偶 偶adnego b贸lu. Do jego nerw贸w m贸zgowych dociera艂y jedynie bod藕ce przyjemno艣ci i podniecenia.
Obaj wiedzieli, 偶e nied艂ugo nadejdzie koniec. Kyle doszed艂 pierwszy wypr臋偶aj膮c swoje z krzykiem. Samuel za艣 zaraz po nim szeptaj膮c jego imi臋. Wysun膮艂 si臋 z ch艂opaka i opad艂 obok zm臋czony.
-I jak ci si臋 podoba艂o? Odkupi艂em swoje winy?- Powiedzia艂 m臋偶czyzna odwracaj膮c g艂ow臋 w kierunku rozm贸wcy i figlarnie zagl膮da艂 mu w oczy.
-To by艂o cudowne Sam. Jeszcze nigdy tak si臋 nie czu艂em.- Odpowiedzia艂 ch艂opak, podni贸s艂 si臋 do siadu i nachyli艂 nad kapitanem ca艂uj膮c go nami臋tnie w usta. Potem Odsun膮艂 si臋 odrobin臋 maj膮c zarumienion膮 twarz. -Masz tu jak膮艣 bali臋 b膮d藕 misk臋 z wod膮? Chcia艂bym si臋 umy膰. Sam.- Doda艂 widz膮c pe艂ny nadziei wzrok pirata na sobie.
-Mam, stoi tan na kredensie. Szmatki masz w szafce na dole.- Odpar艂 zrezygnowanym tonem, na kt贸ry Kyle, kiedy go us艂ysza艂 prychn膮艂 z rozbawieniem. -Co si臋 z nieszcz臋艣nika 艣miejesz, co?- Odpar艂, ale ju偶 za moment ca艂a jego twarz si臋 rozchmurzy艂a, a w oczach miga艂y dziwne b艂yski. -Skoro mi nie pozwalasz siebie umy膰 to sobie popatrz臋 jak ty sam to robisz.- U艣miechn膮艂 si臋 i obliza艂 wargi wlepiaj膮c oczy w cia艂o m艂odego.
-Zboczeniec...- Stwierdzi艂 ch艂opak, ale nie uczyni艂 nic, aby kapitan nie m贸g艂 go ogl膮da膰. Wr臋cz przeciwnie. Postawi艂 misk臋 na 艣rodku kajuty i kucn膮艂 przy niej przodem do Samuela. Zmoczy艂 znalezion膮 szmatk臋 i wy偶 mi膮艂 j膮 dok艂adnie. Po kilku sekundach zacz膮艂 my膰 swoje cia艂o.
M艂ody rozpocz膮艂 od lewej r臋ki. P贸藕niej przeszed艂 na praw膮 i wyp艂uka艂 materia艂. Po ramionach przysz艂a kolej na nogi. Za ka偶dym razem, gdy Kyle dochodzi艂 do ko艅ca ud z premedytacj膮 wraca艂 do st贸p kucaj膮c przy misce. Co chwila rzuca艂 Samuelowi spojrzenia, aby sprawdzi膰, czy ten jeszcze patrzy na niego.
-Ju偶 do艣膰. Teraz si臋 odwr贸膰, nie mam ochoty si臋 p贸藕niej my膰 po raz drugi.- Powiedzia艂 ch艂opak z mieszanin膮 rozbawienia i wstydu.
Tymczasem rysy cz艂owieka, kt贸ry patrzy艂 przez okno do kajuty st臋偶a艂y, a oczy zap艂on臋艂y z艂o艣ci膮. Dopiero, gdy m艂ody zacz膮艂 si臋 ubiera膰 wr贸ci艂 do pozosta艂ych marynarzy. Obudzi艂 jednego z nowych cz艂onk贸w za艂ogi.
-Hej, nie wydaje ci si臋, 偶e Samuel si臋 za bardzo panoszy? A poza tym on jest inny. Lubi ch艂opc贸w.
-Co艣 ty powiedzia艂?!- Wykrzykn膮艂 nowy, ale zosta艂 natychmiast uciszony przez rozm贸wce. -Lubi ch艂opc贸w? Jeste艣 pewien?
-Wiesz, kt贸ry to Kyle?- Marynarz kiwn膮艂 g艂ow膮 na tak.- On w艂a艣nie jest w kajucie kapitana. I na pewno nie chodzi o rozmow臋, sam widzia艂em. Ten ch艂opak zmieni艂 naszego Samuela i sprowadzi艂 go na z艂膮 drog臋.
Rozmow臋 m臋偶czyzn przerwa艂o otwarcie drzwi. Przez nie wszed艂 ubrany ju偶 Kyle. Przemkn膮艂 si臋 cichutko do swojej koi i po艂o偶y艂 si臋. Przez jakie艣 p贸艂 godziny m臋czy艂 si臋, aby zasn膮膰. Zacz膮艂, wi臋c rozmy艣la膰 nad tym, co si臋 sta艂o. By艂 ju偶 pewien, 偶e kocha m臋偶czyzn臋. Cieszy艂 si臋 jeszcze bardzo, 偶e tamten naprawi艂 sw贸j b艂膮d. Po tych wyczerpuj膮cych wnioskach zapad艂 w twardy i spokojny sen.
Samuel zbudzi艂 si臋 nast臋pnego dnia w bardzo dobrym humorze. By艂 szcz臋艣liwy i pe艂ny nadziei na lepsze jutro. Wierzy艂, 偶e teraz wszystko si臋 dobrze u艂o偶y. Jednak na niebie wisia艂y ciemnogranatowe chmury. Wyszed艂 na mostek.
-Witaj moja droga za艂ogo!- Krzykn膮艂 z u艣miechem, ale zaraz spe艂z艂 mu on z twarzy. Na jego wo艂anie odpowiedzieli nieliczni marynarze. Zdziwiony wola艂 jednak nie wytyka膰 im tego od razu. Zn贸w rozchmurzy艂 swoje oblicze i podj膮艂 na nowo.
-Dzi艣 cumujemy w Liore. Dop艂yniemy tam razem z zachodem s艂o艅ca. Mamy du偶o czasu, ale b膮d藕cie czujni. Na tych wodach kr臋ci si臋 du偶o floty hiszpa艅skiej.- Powiedzia艂 i zn贸w zapad艂a cisza. -Hej, co z wami dzisiaj?- Zapyta艂 i spojrza艂 na ka偶dego z nich przenikliwie.
-Nie, panie kapitanie.- Odpar艂 Ted, kt贸ry zacz膮艂 zbli偶a膰 si臋 do Samuela.- To po prostu koniec twoich rz膮d贸w na tym statku!- Wykrzykn膮艂 i wyci膮gn膮艂 szabl臋 z pokrowca. Rzuci艂 si臋 na kapitana, kt贸ry w ostatniej chwili uskoczy艂 przed ciosem. Kwatermistrz mia艂 du偶膮 przewag臋 nad m臋偶czyzn膮. Po pierwsze w d艂oni mia艂 bro艅, a jego przeciwnik nie nosi艂 jej przy sobie z samego rana.
Marynarze zatrudnieni w Istor wzi臋li do r臋ki swoje miecze i obr贸cili si臋 przeciwko innym, a wielu ze starszych sta偶em do艂膮czy艂o do nich po chwili. Lojalnych Samuelowi zosta艂o oko艂o dziesi臋ciu os贸b, wi臋c bardzo szybko buntownicy si臋 z nimi uporali, a Ted zosta艂 og艂oszony nowym kapitanem Syreny.
Sam wraz z innymi marynarzami i Kylem zostali zamkni臋ci pod pok艂adem, gdzie niegdy艣 piraci trzymali swoich wi臋藕ni贸w. Na r臋ce ka偶dego z nich Ted za艂o偶y艂 ci臋偶kie, 偶elazne kajdany i usadzi艂 tak, aby Samuel nie mia艂 szans zbli偶y膰 si臋 do Kyle'a. Ich nogi tak偶e unieruchomi艂. Przebywali po r贸偶nych stronach pomieszczenia i mogli jedynie patrze膰 na siebie. Oczy starszego m臋偶czyzny by艂y zamkni臋te.
-Dzi臋kuj臋 wam za lojalno艣膰. Nie zapomn臋 wam tego. Mo偶ecie by膰 tego pewni.- Powiedzia艂 otwieraj膮c je i patrz膮c na ka偶dego swoimi niebieskimi jak b艂臋kit morza 藕renicami. Na samym ko艅cu spojrza艂 na ch艂opaka po drugiej stronie ich wi臋zienia.
-Kyle, wszystko w porz膮dku? Jaki艣 blady jeste艣...- Powiedzia艂 do niego z trosk膮, a ka偶dy z pozosta艂ych marynarzy zwr贸ci艂 sw贸j wzrok w stron臋 m艂odego.
-Nic mi nie jest, tylko... Boj臋 si臋, Sam... A je偶eli oni nie sko艅cz膮 na zamkni臋ciu nas tutaj?- Zapyta艂 naprawd臋 zmartwiony i zajrza艂 w oczy by艂emu kapitanowi.- Nie chc臋, aby kt贸rego艣 z nas zam臋czyli na 艣mier膰 w jaki艣 torturach, czy co艣.
Wtem drzwi wi臋zienia zosta艂y otwarte. Do 艣rodka wszed艂 Ted, a w swojej prawej r臋ce trzyma艂 klatk臋 z kolorow膮 papug膮. Postawi艂 j膮 obok Samuela i u艣miechn膮艂 si臋 kwa艣no. Wychodz膮c skin膮艂 tylko r臋k膮 na towarzysz膮cych mu marynarzy. Ci za艣 zostali w pomieszczeniu i rozkuli Kyle'a. Zaraz po nim przysz艂a kolej na Sama. Wyprowadzili ich z celi i zmuszono do zaj臋cia miejsca siedz膮cego na pok艂adzie. Obydwaj zauwa偶yli desk臋 wystawion膮 w stron臋 morza i zamarli z grozy.
Ted napawa艂 si臋 chwil膮 swojej dumy. By艂 niewiarygodnie szcz臋艣liwy, 偶e wreszcie b臋dzie m贸g艂 panowa膰 na tym wspania艂ym statku, a tak偶e, i偶 mo偶e rozkazywa膰 Samuelowi. Mia艂 wielki 偶al do wcze艣niejszego kapitana, gdy偶 zwi膮za艂 si臋 z ch艂opakiem, a nie interesowa艂 si臋 reszt膮 za艂ogi. Po kilku minutach podszed艂 do m艂odzie艅ca i uderzy艂 go w twarz. Sam od razu zerwa艂 si臋, aby chroni膰 Kyle'a, jednak dw贸ch buntownik贸w mocno przytrzyma艂a go za ramiona. Spr贸bowa艂 jeszcze raz, ale osi膮gn膮艂 tylko to, 偶e Ted kaza艂 go przywi膮za膰 do masztu.
Przyw贸dca rebelii na statku poci膮gn膮艂 m艂odego w g贸r臋 i postawi艂 na nogach. Zaprowadzi艂 go na skraj deski i za艂o偶y艂 mu wi臋zy na r臋ce.
Kyle mia艂 szeroko otarte oczy ze strachu. Ba艂 si臋 straszliwie. Spojrza艂 w to艅 wody, kt贸ra by艂a tu偶 za nim i prze艂kn膮艂 g艂o艣no 艣lin臋. Na powierzchni morza widnia艂y charakterystyczne, tr贸jk膮tne p艂etwy. Ch艂opak przeni贸s艂 przera偶ony wzrok na Samuela, a potem na Teda. Wiedzia艂 ju偶, 偶e nic nie zdo艂a go uratowa膰. Z jego zielonych oczu pop艂yn臋艂y gorzkie 艂zy.
-Ale mazgaj z ciebie. I pomy艣le膰, 偶e to dla kogo艣 takiego nasz kapitan straci艂 g艂ow臋. No, ale teraz odkupisz swoje winy. Je偶eli skoczysz kapitanem statku zn贸w zostanie Samuel. To wszystko twoja wina. Ten ca艂y bunt. Gdyby艣 si臋 nie pojawi艂 nie by艂oby 偶adnego k艂opotu. Jeste艣 przekle艅stwem Syreny.- Powiedzia艂 z w艣ciek艂o艣ci膮 wymalowan膮 na twarzy do ch艂opaka. Jego 艂zy nie dzia艂a艂y na niego i nic w ten spos贸b nie zdob臋dzie.
Kyle spojrza艂 na Teda ze zdziwieniem. Nie wiedzia艂 nawet, o co chodzi m臋偶czy藕nie. Przeni贸s艂 zap艂akane oczy na Samuela i z ruchu jego warg odczyta艂 "nie r贸b tego". Widz膮c min臋 ukochanego wszed艂 na desk臋 i odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 morza. Dok艂adnie pod swoimi nogami zauwa偶y艂 dwa, ciemnoszare kszta艂ty. W ostatniej chwili odwr贸ci艂 si臋 i u艣miechn膮艂 do Samuela i skoczy艂 w d贸艂.
-Kyle!!!
***
Samuel nalewa艂 trz臋s膮c膮 si臋 r臋k臋 resztk臋 wina z trzeciej butelki tego wieczoru. 呕aden z marynarzy nie 艣mia艂 mu przeszkadza膰 w jego zamy艣leniu i pija艅stwie. Od tamtego pami臋tnego dnia nie mieli odwagi mu si臋 sprzeciwia膰. Szczeg贸lnie po tym, co spotka艂o Teda za kar臋. Wtedy, gdy Kyle skoczy艂 by艂y kapitan zacz膮艂 strasznie si臋 wydosta膰 z wi臋z贸w. Gdy cisz臋 przerwa艂 krzyk ch艂opaka, kt贸ry dosta艂 si臋 w paszcze rekin贸w, wrzasn膮艂 przera藕liwie i rozerwa艂 kr臋puj膮ce go liny. Rzuci艂 si臋 na Teda i powali艂 go na ziemi臋. W jednej chwili twarz le偶膮cego zmieni艂a si臋 w krwaw膮 miazg臋. Samuel nie panuj膮c nad sob膮 wsta艂 i zawl贸k艂 zm臋czone nieco cia艂o buntownika i przywi膮za艂 do masztu. Podni贸s艂 z ziemi kawa艂ek mocnego sznura i zacz膮艂 ok艂ada膰 m臋偶czyzn臋 z ca艂ych si艂 tak, aby czu艂 jak najbole艣niej ka偶de uderzenie. Dopiero, gdy Ted straci艂 przytomno艣膰 odwi膮za艂 go i wyrzuci艂 za burt臋. Odwr贸ci艂 si臋 do pozosta艂ych marynarzy na pok艂adzie.
-Je偶eli jeszcze kiedykolwiek zrobicie co艣 takiego spotkaj膮 was gorsze rzeczy, ni偶 ta, kt贸r膮 widzieli艣cie. Jeste艣cie g艂upi, zabili艣cie jedyn膮 osob臋, kt贸ra mog艂aby powstrzyma膰 mnie od zabijania. Natychmiast macie uwolni膰 pozosta艂ych cz艂onk贸w za艂ogi, kt贸rych zamkn臋li艣cie na dole. Przyprowad藕cie ich do mnie. Musz臋 ich nagrodzi膰 za lojalno艣膰 wobec mnie.
Marynarze szybko zostali doprowadzeni przed jego oblicze, a wtedy Samuel po prostu rozp艂aka艂 si臋 w rami臋 pierwszego z nich. Nie potrafi艂 ju偶 d艂u偶ej t艂umi膰 w sobie emocji.
Od tamtego w艂a艣nie dnia nikt nie 艣mia艂 przeszkadza膰 i sprzeciwia膰 si臋 kapitanowi, a on tymczasem ca艂ymi dniami prawie siedzia艂 w swojej kajucie i pi艂.
***
-Jutro cumujemy Tule! Przygotujcie si臋, wp艂yniemy tam z samego rana. B臋dziecie mie膰 ca艂y dzie艅 dla siebie. Mat! Zmie艅 bander臋. Tym razem na hiszpa艅sk膮.- Powiedzia艂 do marynarzy zadziwiaj膮co trze藕wym g艂osem. Ale by艂o tak tylko, dlatego, 偶e zapasy dla ca艂ej za艂ogi sko艅czy艂y si臋 dwa dni temu. Musia艂 jak najszybciej dosta膰 si臋 do jakiego艣 miasta, bo nie wytrzyma ju偶 d艂ugo bez alkoholu.
Samuel wr贸ci艂 do kajuty i siad艂 na swoim 艂贸偶ku. Nie mog膮c na niczym skupi膰 wzroku zamkn膮艂 oczy i stara艂 si臋 nie wspomina膰 tego, co widzia艂y te drewniane 艣ciany. Chwil臋 p贸藕niej jednak wsta艂 i podszed艂 po raz setny do kredensu. Zajrza艂 do 艣rodka i przeszuka艂 kolejny raz ca艂膮 szafk臋. Nie znalaz艂 tak jak si臋 spodziewa艂 ju偶 nic. Same puste butelki, bez nawet jednej kropli czerwonego p艂ynu. Zacz膮艂 miota膰 si臋 po ca艂ej kajucie i przeklina膰, a偶 wyszed艂 na pok艂ad.
Pokr臋ci艂 si臋 troch臋 i siarczystym przekle艅stwem wr贸ci艂 do kajuty. Po艂o偶y艂 si臋 na koi i pr贸bowa艂 zasn膮膰, aby przespa膰 ten czas, gdy nie b臋dzie m贸g艂 si臋 napi膰. Sen jednak jako z艂y, wredny i niedobry nie przyszed艂. Samuel wsta艂 roze藕lony i ponownie skierowa艂 si臋 na zewn膮trz. Ka偶dy, kto go zauwa偶y艂 w swoim pobli偶u ucieka艂 na jego widok.
*m贸wi臋 od razu, na 偶eglarstwie nie znam si臋 w og贸le i je艣li s膮 jakie艣 nie艣cis艂o艣ci to prosz臋 mnie powiadomi膰, 偶ebym wi臋cej g艂upich b艂臋d贸w nie robi艂a, bo nie wiem nawet czy fregata mo偶e by膰 tr贸jmasztowcem ^^'
**waluta wymy艣lona na potrzeby opowiadania
 |
|
Komentarze |
dnia pa糳ziernika 09 2011 18:48:04
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Kruha (Brak e-maila) 18:03 02-01-2005
艁adne i bardzo smutne... Dlaczego musia艂o sie tak sta膰? ;_;??
Rahead (rahead@o2.pl) 11:19 03-01-2005
Moim zdaniem musisz sporo popracowac nad stylem. Cz臋ste s膮 niepotrzebne powt贸rzenia i stwierdzenia kt贸re nic nie wnosz膮, \"Wszed艂 do 艣rodka i zamkn膮艂 drzwi od 艣rodka.\" oraz nad sp贸jno艣ci膮 tekstu... Zaczynasz pewien w膮tek i przechodzisz ni st膮d ni zow膮d do innego.
My艣le 偶e je偶eli nad tym popracujesz twoje opowiadania b臋dzie si臋 czyta膰 o wiele przyjemniej. Naprawde staram sie oceniac je konstruktywnie, nie z艂o艣liwie bro艅 bo偶e i z g贸ry dzi臋kuje za przemy艣lenie moich s艂贸w.
Alexa (Brak e-maila) 11:59 03-01-2005
mi wlasnie chodzi o konstruktywna krytyke^^ pierwszy raz co艣 pisze i dlatego licze, 偶e w艂a艣nie dostane uwagi co do stylu pisania^^
Rahead (Brak e-maila) 19:54 03-01-2005
uf odetchn臋艂am z ulg膮 
mam nadzieje ze chocia偶 odrobinke to co napisa艂am ci pomog艂o >.<
Morfeusz (morfeusz66@op.pl) 14:19 05-01-2005
dla mnie ekstra ale musisz popracowa膰 nad gramatyk膮 np.\"otworzon膮\"
An-Nah (Brak e-maila) 09:10 07-01-2005
No to ja te偶 konstruktywnie, dobrze? Wi臋c, styl rzeczywi艣cie wymaga pracy, niekt贸re zdania wydaj膮 si臋 niezreczne, inne zb臋dne... Zdarzaj膮 si臋 te偶 kwiatki w stylu \"Nie m贸wi膮c jednak na razie nic nikomu s艂ucha艂a kapitana, a tak偶e podzia艂u obowi膮zk贸w na dzie艅 dzisiejszy.\" \"Sen jednak jako z艂y, wredny i niedobry nie przyszed艂\"
Ale IMHO, stylistycznie nie jest wcale tragicnie. Gorzej, niestety z fabu艂膮. Jako艣 czego艣 mi tu brakuje... Nie wiem... Mo偶e daltego, ze narazie nie dzieje si臋 wiele - ot, poznali si臋, poszli do 艂贸偶ka... Mam nadziej臋, 偶e w nastepnych cz臋艣ciach b臋dzie ciekawiej.
Yourico (yourico@o2.pl) 12:11 13-01-2005
powiedzmy ze kmoja krytyka tez bedzie troche konstruktywna... musisz troche popracowa膰 nad stylistyka...masz tez kilka b艂ed贸w gramatycznych...
ale tak poza tym..kurcze gadajcie co chcecie ale mi sie podoba艂o mi艂o sie to czyta...beda jakies dalsze czesci??
Alexa (Brak e-maila) 14:46 13-01-2005
B臋d膮, druga narazie jest w trakcie pisania.
(Brak e-maila) 21:19 25-01-2005
jak na pierwszy raz zajobombajo XD styl wypracujesz, a kicz w fabule po pewnym czasie sam zniknie. tak mysle XD
Subaru (shu-chan@o2.pl) 00:15 04-08-2006
Jestem pod wra偶eniem. Nie wzruszam si臋 jako tako... Ale posta膰 Kyle'a... Chyba polubi艂am go na tyle, 偶e nie mog艂am nie rozp艂aka膰 si臋 w wiadomym momencie. Co do ewentualnych b艂ed贸w nie b臋d臋 powtarza膰 moich poprzednik贸w. Pisz dalej,jak dla mnie bomba. Pozdrawiam.
Sammy Walerine (havanapirates@interia.pl) 21:08 28-12-2006
Piraci + yaoi. Ciekawe polaczenie wyszlo. Ja sama pisze opo, nie o tematyce facet-facet, ale pirackie, i troch臋 mnie to zdziwi艂o... Piraci gejami? Hmm... Ale fajne 
Amiko (karolyynaa@interia.pl) 17:23 03-01-2007
Jak dla mnie opowiadaie jest 艣iwetne! Nie czyta艂am jeszcze tak fajnego Moim zdaniem fabu艂a jest bardzo dobra i nie widze szczerze powiedziawszy czego艣 czego mo偶na by by艂o si臋 przyczepi膰. Owszem jest kilka powt贸rze艅, ale kto ich nie pope艂nia. Akurat tych paru nie wy艂apa艂a艣 Kurde! Jak ja si臋 nie moge doczeka膰 nowej cz臋艣ci! Prosze napisz j膮 i wklej bo to opowiadanie tak mnie wci膮gn臋艂o, 偶e zaraz chyba nie wytrzymam! Ja sama pisze takie opowiadania, ale nie umywaj膮 si臋 do twoich, nied艂ygo powinni wstawi膰 pierwsze na tej stronce;P Pozdrawiam i czekam na now膮 cz臋艣膰!!!
Scatha (Brak e-maila) 16:27 23-08-2007
Opowiadanie mi si臋 podoba i w por贸wnaniu do niekt贸rych, kt贸re czyta艂am jest ca艂kiem niez艂e. Jako艣 nie zwraca艂am wi臋kszej uwagi na b艂臋dy, poniewa偶 spodoba艂 mi sie sam pomys艂. Jestem ciekawa, co b臋dzie dalej i smutno mi z powodu Kyle'a ;__; Uwa偶am, ze to ca艂kiem niez艂e opko i na dodatek oryginalne ^^ Mo偶na by tylko dok艂adniej opisa膰 niekt贸re wydarzenia, aby nabra艂o 艂adniejszej g艂臋bi.
Amechi (Brak e-maila) 20:43 25-04-2008
O-JA-pierdol臋! TO JEST WI臉CEJ NI呕 BOSKIE! |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dost阷ne tylko dla zalogowanych U縴tkownik體.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, 縠by m骳 dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|